:3

22 października 2014

Dziękuję

Chłodne powietrze muskało twarz ciemnowłosego chłopaka, który z przymrużonymi oczami szedł w nieznaną wszystkim stronę. Jego czarna kurtka przylegała do ciała, chroniąc go przed zimnym wiatrem wiejącym od wschodu, a granatowe jeansy, nawet jeśli potargane, wyglądały dobrze na umięśnionych nogach. Trampki starały się unikać kałuż, co w miarę mu wychodziło, jednakże nie chciał wyglądać jeszcze dziwniej, niż wyglądał teraz.
W tym mieście nazywany był dziwadłem. Wszedł do salonu fryzjerskiego, ale tylko na chwilę, aby oddać pieniądze za usługę, którą wykonano dla jego ojczyma. Kobieta spojrzała na niego krzywo, ale przyjęła spóźnioną zapłatę, po chwili prosząc go o wyjście z budynku.
Westchnął cicho i wyszedł z salonu, idąc w kierunku czegoś, co miało być nazywane przez niego domem, mieszkaniem. Nienawidził tego miejsca i nigdy nie potrafił nazwać go domem.
Już u progu bramy słyszał krzyki i trzask butelek, więc przewrócił oczami i udał się do środka. Drzwi jak zwykle były otwarte, jednak prześlizgnął się przez szczelinę i pobiegł na górę do swojego pokoju. Tam przynajmniej miał odrobinę spokoju od hałasu.
Opadł na poduszki. Zmęczone oczy zamknęły się, a zniszczone trampki upadły bezsilnie na podłogę.
- Dlaczego do cholery jasnej - warknął, zaczynając się rozbierać ze zbędnych ubrań, siadając po chwili na łóżku w tych samych jeansach i za dużej koszulce.
- Huang Zitao! - warknął na niego ktoś z dołu.
- Tak? - zapytał niepewnie.
- Jak śmiesz podawać nasz adres! - jedno uderzenie w twarz, które przyjął z pokorą. Zawsze tak było.
- Przepraszam mamo - powiedział. Nie podał adresu nikomu, tylko szkoła i urząd miały takie informacje.
- Jak ja ci dam przepraszam gówniarzu! Jak śmiesz nazywać mnie swoją matką! - krzyknęła kobieta, uderzając drugi raz swojego syna.
Ten tylko westchnął i po chwili zszedł na dół otworzyć drzwi, bo dopiero teraz usłyszał pukanie.
- Um..
- Przepraszam, nie chciałem - powiedział smutno chłopak za progiem. - Ale.. znalazłem twój portfel i.. i chciałem ci go oddać..
Huang spojrzał na chłopaka. Jego jasne włosy falowały lekko na wietrze, a drobne ciało okryte było grubą bluzą. Skądś go znał, ale nie był pewny.
Po chwili wyszedł na zewnątrz, zakładając byle jakie swoje buty, które okazały się być zniszczonymi adidasami. Nie przejął się, i tak nie było go stać na lepsze.
- Chodź.. - powiedział cicho blondyn, łapiąc go za rękę. Zaczął iść gdzieś daleko, jak najdalej od budynku gdzie Zitao mieszkał i którego tak bardzo nienawidził.
- Dziękuję za portfel - powiedział cicho ciemnowłosy.
- A ja przepraszam.. przeze mnie ktoś na ciebie krzyczał i.. o mój boże. Uderzyła cię?!
- Cii.. - szepnął Zitao. Nie chciał o tym rozmawiać.
- To trzeba zgłosić! - mówił dalej blondyn, zupełnie nie przejmując się proszeniem o spokój ze strony wyższego.
Nagle został zaciągnięty w zaułek.
- Proszę.. nie mów nic - powiedział cicho, ale ten go nie słuchał.
- To jest nienormalne! Właśne dziecko ude.. mhmm.. - jego monolog został przerwany pocałunkiem. Jego oczy otworzyły się szeroko, ale po chwili powieki spokojnie opadły i oddały się temu.
- Dziękuję, Luhan - powiedział cicho Huang. Przytulił go do siebie mocno.
- Taoś.. ona jest straszna, wiesz? - powiedział Luhan, wtulając się w ciało ukochanego. - To nie jest normalne, aby bić własne dziecko.
- Wiem, ale muszę tam jeszcze zostać trochę..
- Przecież jesteś pełnoletni. Możesz odejść w każdej chwili - uparł się Xiao.
- Jeszcze gdybym miał gdzie..
- Do mnie! Mam dużo miejsca u siebie, sam widziałeś. Zmieścimy się we dwójkę - oznajmił Luhan. Kochał Tao i chciał dla niego naprawdę jak najlepiej.
- Lulu.. nie chcę się narzucać.
- Aj, daj spokój! Chodź, pewnie nic nie jadłeś od wczoraj. Mama zrobiła zapiekankę ziemniaczaną - puścił mu oczko i już po chwili ciągnął go za sobą do domu.
Do prawdziwego domu, w którym Tao nie musiał czuć presji ze strony matki czy ojczyma, w którym nie było alkoholu i imprez, w którym wszystko było ciepłe i przyjazne, gdzie nikt nie wytykał go palcami.
- Luhan?
- Tak? - spytał starszy, odwracając się do wyższego z uśmiechem.
- Dziękuję - powiedział cicho Tao i złapał go mocno w swoje objęcia, zamykając oczy. Nie ważne było, że byli na środku ulicy, ani to że padał deszcz coraz mocniej. Oboje chcieli, aby ta chwila trwała jak najdłużej.



////////////
Taki krótki one shocik z rana. Mam nadzieję, że dobrze się go wam czytało~
Na drugą część "It's time to say goodbye" zapraszam dzisiaj wieczorkiem, lub jutro wieczorkiem~ to chyba tyle z ogłoszeń parafialnych XD :3

8 października 2014

Happy Birthday, Byun


Baekhyun nienawidził wysokich ludzi, a Chanyeol właśnie do takich należał. Byun uwielbiał denerwować go pseudonimami, np trójnóg, gigant czy też wielkolud lub rudzielec.
Mimo że Park przefarbował swoje włosy na naturalną czerń, przezwisko zostało, co Baekhyun perfekcyjnie lubił wykorzystywać przeciwko niego.
Byli przyjaciółmi ze szkoły, którzy mieszkali obok siebie i przechodzili do swoich pokoi przez rosnące drzewo między ich domami. Wiedzieli o sobie wszystko, nawet więcej niż zwykli przyjaciele zwykle wiedzą o sobie.
Tego wieczoru Chanyeol wpadł do pokoju blondyna nagle i niespodziewanie, zastawając go w dwuznacznej sytuacji.
Baekhyun siedział na łóżku z rozchylonymi udami, z dłonią między nogami. Przejeżdżał palcami po swoim penisie, dopieszczając go mocno.
Park zaśmiał się cicho pod nosem, bo Byun nawet go nie zauważył. Wykorzystał to i podszedł do niego, po czym oblizał usta. Wysunął język i polizał jego penisa, kiedy nagle usłyszał jęk Baekhyuna. Spojrzał mu w oczy i zawisł nad nim, zastępując jego dłoń swoją.
- Jęcz, mały - szepnął niskim głosem do niego, po czym wpił się w jego usta.
- Cha-Chanyeol... - wyjęczał chłopak.
- Tak skarbie.. głośno, o tak - rozkazał młodszy, waląc przyjacielowi mocno. Zagryzł przy tym wargę, a drugą ręką rozpinał sobie rozporek.
Przyszedł tu w zupełnie innym celu, jednak sytuacja mogła być tą jedną na milion, gdzie po prostu chciał czuć inną bliskość niż własnej ręki.
- Uwielbiam twój głos.. ale twoje jęki są arcydziełem - wyszeptał, po czym wsunął mokre i lepkie od lubrykantu palce w jego ciasny tyłek. Nawet nie zauważył, kiedy oboje stali się nadzy.
Rozciągał go jak najlepiej mógł, by po kilku minutach wsłuchiwania się w słodkie jęki Baekhyuna wejść w niego.
- O mój boże, błagam, ty cholerny trójnogu! - krzyknął Byun, przejeżdżając paznokciami po jego plecach.
- Zamknij się i jęcz - warknął Yeol, zaczynając ruszać mocno biodrami. Baekhyun ciągle krzyczał i jęczał, co było najpiękniejszą melodią dla jego uszu.
Kochali się długo i namiętnie, przeplatając stosunek jękami i krzykami, aż w końcu opadli na siebie zdyszeni, ale usatysfakcjonowani.
- Chanyeol.. - wydyszał Byun, wtulając się w niego mocno.- Jesteś... popieprzonym rudzielcem..
- Który właśnie dał ci najlepszy orgazm w życiu w dniu twoich 22 urodzin - powiedział ze śmiechem. - Najlepszego, Byun.
- Kurwa. Zapomniałem.
- O urodzinach? - zaśmiał się Rudzielec. - Więc właśnie ci o nich przypominam.
- Kurwa, Trójnogu, ja mam dzi- jego słowa zostały brutalnie przerwane przez namiętny pocałunek Yeola. - Nienawidzę cię, wielkoludzie.
- A tak się składa, że ja cię kocham - zaśmiał się i znowu go pocałował.

___________
Krótki smutowy fanficzek na wieczorek :3 przyszło mi to nagle do głowy, ale przepraszam bardzo za długość :c

7 października 2014

It's time to say goodbye PART 1

Księżyc ledwo wschodził nad horyzontem, a niebo przybrało różowo-pomarańczowe barwy. Wenus widoczna była doskonale, choć niewiele osób zdawało sobie sprawę, że to właśnie "kobieca" planeta jest oznaką wieczoru. Delikatny wiatr muskał ostatnie liście pozostałe na drzewach, a te leżące już na ziemi przesuwał odrobinę w dal. Jesień.
Sehun należał do osób, które kochały przesiadywać wieczorami na werandzie domu, patrząc w otaczającą go przestrzeń. Zawsze wtedy pił swoją ulubioną herbatę cytrynową delikatnie słodzoną. Para owiewała jego twarz, grzejąc ją w mroźne okresy. Uśmiechnął się delikatnie. Dziś był ten dzień.
Odłożył niebieski kubek na drewniany stolik, schodząc ze schodków. Spojrzał na drogę w oddali, oświetlaną przez latarnie, by dostrzec wśród nich samochód swojego brata, który właśnie wracał z delegacji. Zawsze chciał pojechać razem z nim do Seulu, by dostrzec piękno stolicy, jednak jeszcze był za młody na takie podróże. Chanyeol obiecał mu, że na jego 18 urodziny go zabierze. Miał nadzieję, że to będzie już na stałe.
Przymknął powieki, kiedy samochód chłopaka zatrzymał się przed domem. Podszedł bliżej pojazdu, by oprzeć się o maskę i poczekać na brata, który rzuciłby się na niego z radością i przytulił go, a potem oboje opowiadaliby sobie do później nocy o wszystkim i o niczym.
Sehun kochał brata jak nikogo innego i ufał mu we wszystkim. Chanyeol zawsze wiedział o rozterkach chłopaka, o jego problemach, wyborach i wszystkim o czym tylko Hun mu powiedział. Mimo, że po rozstaniu rodziców młodszy zamknął się w sobie i nie odzywał do nikogo, bratu zawsze coś powiedział i w ten sposób wyrósł na tego, kim jest teraz.
- Sehun-ah! - zawołał Chanyeol swoim niskim głosem, rzucając się tak jak zawsze bratu na szyję. Mimo ze nie byli aż tak podobni do siebie, wzrost mieli podobny i to ich odróżniało spośród innych rodzeństw. Blondyn roześmiał się głęboko, przytulając starszego, kiedy nagle ich spokojne powitanie przerwał pewien dźwięk. - Och, właśnie. Sehunnie, to jest Yifan.. Yifan, to mój młodszy brat, Sehun. - oznajmił krótko wyższy.
Hun spojrzał niepewnie na przyjaciela Yeola, po czym uśmiechnął się przyjaźnie.
- Miło cię poznać, Yifan hyung - powiedział cicho najmłodszy. Wu wyglądał na przyjaznego, również był wysoki, jednak coś w jego twarzy sprawiało, że Sehun czuł się dziwnie w jego towarzystwie.
- Ciebie również, Sehun-ah. Channie mi dużo o tobie opowiadał - niski głos Yifana sprawił, że Sehun zaśmiał się cicho. 
- I pewnie ci powiedział, że śpię w piżamkę w króliczki? - śmiejąc się, dał kuksańca w bok swojemu bratu, który szybko złapał się za bolące miejsce. Nagle wszyscy wybuchnęli śmiechem.
- Chodźcie do środka, mama czekała - powiedział cicho Chanyeol, kiedy już się uspokoili. Sehun szedł pierwszy, a zaraz za nim Yifan oraz Yeol, który objął swojego towarzysza w pasie. 
Chanyeol od dawna chciał powiedzieć mamie oraz bratu o wszystkim. Krył się z tym przez bardzo długi okres czasu, jednak w końcu nie wytrzymał i musiał to wreszcie powiedzieć. Westchnął cicho, kiedy wreszcie zabrał głos przy rodzinnej pogawędce.
- Um, mamo, Sehunie, chciałbym wam coś powiedzieć.
Yifan spojrzał na niego niepewnie. 
- Nie masz na myśli... tego?
- Yi, ja już nie mogę dłużej tego ukrywać... 
Pani Park oraz Sehun spojrzeli po sobie, po czym wlepili wzrok w chłopaka. Ten ponownie westchnął.
- Yifan nie jest moim kolegą. Nie jest moim przyjacielem, ani znajomym z pracy. Yifan... Jestem homoseksualny, a Yifan to mój partner.
Nagle wszystko stało się jasne. Te jego ciągłe wyjazdy do Seulu, długie rozmowy przez telefon i tajemniczość, którą rozsiewał wokół siebie. 
Sehun wstał pierwszy. W szoku złapał za koszulkę Chanyeola i spojrzał mu głęboko w oczy, swoje mając zalane łzami. Jego ukochany brat... Nagle wyszedł, trzaskając drzwiami swojego pokoju.
Kiedy jednak Park zerwał się aby z nim porozmawiać, Yifan oraz matka chłopaków kazała mu siedzieć w miejscu.
- To nic nie da skarbie.. potrzebuje na to czasu.
Kobieta okazała się być bardziej zrozumiała niż jej młodszy syn, bo uśmiechnęła się delikatnie do partnera swojego pierworodnego. Może i nie doczeka się wnucząt, ale chciała aby jej syn był szczęśliwy.
- Pamiętaj, Channie, nadal jesteś moim synem... rozumiem, że skoro postanowiłeś nam to powiedzieć, to musi być coś poważnego.. witaj w naszym domu, Yifan. 
Sehun w tym czasie zamknął się w pokoju. Zakopawszy się w kołdrze, wcisnął mokry od łez policzek w poduszkę, wyładowując w ten sposób swój gniew. 
- Jak mogłeś, hyung.. - szepnął do siebie, zaciskając dłonie w pięści. Nienawidził tego dnia, nienawidził Yifana, nienawidził Chanyeola, nienawidził wszystkiego. 
Przez kilka najbliższych dni Sehun starannie unikał wszystkich w domu. Wychodził z pokoju tylko w okresie kiedy był pewny iż nikt nie chodzi po korytarzu, albo we wczesnych bądź bardzo późnych porach. Upierał się przed sobą, że już nigdy nie odezwie się do brata za to kim jest, choć w rzeczywistości czuł jego brak silniej niż kiedykolwiek wcześniej. Mimo to, nadal unikał go jak ognia, co zaczęło przeszkadzać wszystkim. 
Przestał jeść posiłki regularnie, a jego waga delikatnie spadła. Było to widać głównie po twarzy, co zauważyła jego matka pewnego dnia, kiedy Hun nie zdążył się ukryć w pokoju przed jej wzrokiem. 
Wtedy właśnie młodzieniec został wręcz zmuszony do rozmowy z bratem, Yifanem oraz mamą.
Niepewnie usiadł na kanapie po raz pierwszy od momentu, kiedy to wszystko stało się dziwne. Zakrył twarz w dłoniach nie potrafiąc unieść wzroku na Chanyeola.
- To boli, hyung.. - wyszeptał cicho, nim schował się w jego ramionach. Ponosił go szloch, przez co kołysał i podskakiwał na kolanach starszego chłopaka, który delikatnie szeptał mu słowa piosenki, którą kiedyś wspólnie śpiewali. Nawet nie zauważyli, kiedy zostali sami.
- Hyung.. dlaczego? - szepnął cicho Hun, kiedy siedział na fotelu, obok kanapy gdzie siedział Yeol. 
- Nad uczuciami nie panujesz, Hunnie. To działa automatycznie, nie możesz z dnia na dzień stwierdzić, że kogoś kochasz a kogoś nie - powiedział cicho starszy, pijąc cytrynową herbatkę.
- A.. Ale dlaczego chłopak? Dlaczego Yifan? Zrobiłem coś nie tak, że teraz tak się mścisz? - wyszeptał młodszy. Nie panował nad sobą, łzy wciąż spływały po jego policzkach.
- Nie, mały, to nie twoja wina.. to po prostu się czuje. Nie mogę wytłumaczyć ci uczuć, każdy to czuje na swój sposób.. - powiedział z westchnięciem Park. 
-T-To nie jest normalne, hyung.. nie chcę tego słyszeć.. 
Chanyeol zamrugał oczami. Te słowa zabolały go mocniej, niż cokolwiek innego. Nawet zerwanie z Baekhyunem nie spowodowało takiego cierpienia jak dwa zdania z ust młodszego brata. 
- Przepraszam, hyung. Nie potrafię cię zaakceptować. Brakuje mi starego Channiego, który porozmawiałby ze mną spokojnie, a teraz boję się nawet cię dotknąć. Boję się, że wykorzystasz to wszystko przeciwko mnie.. - powiedziawszy to, po prostu zniknął w swoim pokoju, chcąc ukryć się przed światem. Nie potrafił teraz nic innego powiedzieć, czuł się jak dupek, ale nie potrafił.. Brakowało mu brata, cholernie, ale to nie było to samo. Nie czuł tego. 
Natomiast Chanyeol, który siedział na dole, nie wiedział co ze sobą zrobić. Yifan usiadł obok niego i szepnął mu ciche "jeszcze się ułoży", jednak to nie mogło go przekonać. Czuł ból w klatce piersiowej spowodowany wypowiedzią brata. Ukochanego małego braciszka. 
Pani Park widziała jak jej młodszy syn znów znika w pokoju, więc tym razem to ona postanowiła z nim porozmawiać. Zapukała cicho do drzwi, jednak kiedy nikt nie odpowiedział, weszła do środka. Zastała pusty pokój. Myśląc, że syn jest w łazience zajrzała do tego pomieszczenia, jednak blondyna tam nie było. W panice zaczęła rozglądać się po pokoju syna, gdzie na łóżku znalazła karteczkę. Przeleciawszy wzrokiem po treści, wybiegła z pokoju do salonu, gdzie w załamaniu mówiła szybko i nerwowo całe zdarzenie. 
- S-Sehun.. Sehun zniknął... 
- Mamo, mów spokojnie.. co się stało?
- Sehun uciekł! 

Kochana mamo, Chanyeolu, ktokolwiek to czyta
Nie potrafię sobie poradzić z tym, czego się dowiedziałem
Nie potrafię sobie poradzić z utratą mojego brata, którego kochałem
Nie szukajcie mnie proszę, nie potrzebujecie mnie
Myślę, że nadszedł czas aby się wreszcie pożegnać.
Kocham was, 
                                                                                        Sehun



_________________________________________________________
Myśle, że fanfic przypadnie wam do gustu c: 
Na początku miała być to zupełnie inna historia, zawarta w jednym one shocie, jednak po dłuższym myśleniu stwierdziłam, że lepiej będzie rozdzielić to na dwie części. 
Jest oparta po części na własnym doświadczeniu, na własnych przemyśleniach i historii (no może z tą ucieczką to nie bardzo, choć taki epizodzik w życiu miałam XD), choć tu różnica jest taka, że nie mam starszego rodzeństwa, bo sama jestem tym starszym.. kurcze, mieszam ;_; 
no cóż.. spodziewajcie się niebawem (mam nadzieję) nowej części i nie bądźcie zawiedzeni! <3 
Miłego wieczorka/dnia/tygodnia ^ ^
a fanfic dedykowany ming eonni, która chciała krisyeola :3 mam nadzieję, że pierwsza część jest okej ;_;