:3

1 czerwca 2015

Island part 1


WHERE ARE YOU?


2
Seoul

Czas płynął dziś wyjątkowo wolno. Takie wrażenie odniosłem głównie przez czekanie na mojego chłopaka, który spóźniał się już drugą godzinę na umówione spotkanie. Westchnąłem ponownie i spojrzałem na zegarek. Ostatni raz wykręciłem jego numer, ale kolejny raz "przepraszamy. wybrany abonent jest poza zasięgiem sieci, prosimy spróbować ponownie później. Zamknąłem oczy i po chwili wstałem z ławki, pocierając ramiona. Było już dość późno, a pogoda nie nadawała się do długiego stania na zewnątrz. Przeszedłem kawałek dalej i spojrzałem na wystawę sklepu jubilerskiego. Spodobała mi się obrączka. Była ona dość zwyczajna, ale od razu mi się spodobała. Wszedłem do sklepu i poprosiłem ekspedientkę o pokazanie mi właśnie tego modelu biżuterii. 
- Dla dziewczyny? - spytała z uśmiechem.
- Owszem. Myśli pani, że jej się spodoba? -zapytałem, oglądając przedmiot w dłoni.
- Jestem wręcz pewna, że przypadnie jej do gustu. Wygrawerować coś? 
- Zastanawiam się właśnie.. i myślę, że najlepszym rozwiązaniem będzie data pierwszej randki - posłałem kobiecie uśmiech, po czym spojrzałem jeszcze raz na obrączkę. Luhanowi się spodoba, jestem pewny.
Po kilku minutach prezent był gotowy. Zapakowany w małe pudełeczko ozdobne i włożone do torby. Zapłaciłem za wszystko, po czym opuściłem sklep. 
Oczywiście, byłem zły na mojego ukochanego, że nie raczył się pokazać ani odpisać, a tym bardziej odebrać tego pieprzonego telefonu, ale nie mogłem nic poradzić. Westchnąłem i poszedłem do naszego mieszkania, mając nadzieję, że go tam zastanę.
Z każdym kolejnym krokiem stawianym na chodniku, czułem coraz większy niepokój w sobie. Nie rozumiałem tego uczucia, dlaczego nastąpiło tak nagle w drodze do domu. Przecież powinienem czuć się dobrze i swobodnie! Jednak czułem całym sobą, że coś złego się dzieje.
Niemal będąc pod domem, usłyszałem krzyki Luhana. Myślałem, że coś mu się stało, dlatego czym prędzej pobiegłem na drugie piętro kamienicy i otworzyłem drzwi. Widok jaki zastałem, nie był tym, czego oczekiwałem. Nigdy się nie spodziewałem, nigdy. Nawet w koszmarach.
Luhan stał podparty do ściany, nago, w towarzystwie jakiegoś kolesia. Nawet nie wiem kim on jest, ale po tym jak rozmawiał z Lu, mogłem się tylko domyślać.
- Xi Luhan - powiedziałem szeptem, a przynajmniej starałem się cokolwiek z siebie wydusić.
- O mój boże, Sehun! - pisnął starszy. I właśnie w tym momencie z moich dłoni wyleciały kolejno: bukiet róż, butelka wina i pudełeczko z obrączką. Nie miałem nawet siły płakać, to mnie po prostu zabiło.
- To nie tak jak myślisz, Hunnie! - dotarł do mnie płacz starszego. 
- A jak? - szepnąłem z ledwością, czując jak gula w moim gardle rosła z każdą sekundą.
- Sehun, daj mi się wytłumaczyć.. obiecuję, powiem ci prawdę. 
- Mów. Masz minutę na wyjaśnienia. Potem dostajesz 5 minut na spakowanie swoich rzeczy. 
- Hunnie..
- NIE MÓW TAK DO MNIE! - krzyknąłem, po czym kopnąłem i tak rozbitą już butelkę. - A ty.. ty pieprzony skurwielu... Wypierdalaj. JUŻ!
Starałem się być zawsze opanowany, ale nie mogłem już po prostu wytrzymać. Czułem jak serce pęka mi na milion kawałków.
- Odezwę się później, Lu - usłyszałem szept Chińczyka, który w pośpiechu musiał się ubrać. Po chwili dobiegł do moich uszu trzask drzwi.
Podszedłem do Luhana i już szykowałem dłoń do uderzenia, ale nie miałem siły. Po prostu nie potrafiłem go uderzyć. Poczułem pierwsze łzy na policzkach, a swoją siłę rozładowałem na pobliskiej ścianie, efektem czego było rozbicie naszego wspólnego zdjęcia.
- Słucham - mruknąłem, odpalając papierosa. Unikałem tego, ale zawsze miałem zapasową paczkę fajek, by w razie gniewu zapalić sobie. I właśnie taka chwila nadeszła. Nawet nie mogłem spojrzeć na Luhana, po prostu usiadłem na ziemi, a wino ubrudziło moje spodnie. 
- Ja.. nie wiem od czego zacząć.. - powiedział cicho, patrząc na mnie smutno. 
- Od początku jeśli łaska - mruknąłem zniechęcony. - Co? Wolałeś się z nim pieprzyć, zamiast przyjść na randkę?! Obiecałeś mi kurwa! Obiecałeś! - krzyknąłem, podnosząc się z podłogi. Spojrzałem na niego wściekły. - Wiesz który dziś dzień?! Nasza rocznica! R O C Z N I C A! Dawałeś dupy innemu, dziwko?! Wolałeś jego niż mnie?! Co, szmato?! Zadowolony jesteś?! Pieprzona suka... w czym był kurwa lepszy?! W czym?! Miał większego? Może lepiej cię pieścił? A może po prostu już ci się znudziłem, huh?! Przyznaj się! 
- Sehun..
- Żaden Sehun kurwa mać! Skończyła się zabawa. Zbieraj swoje zabawki i wypierdalaj. Niedobrze mi jak na ciebie patrzę.. - nie mogłem nic więcej z siebie wydusić. Byłem rozgoryczony jego postawą. W jednej chwili mój idealny świat się zawalił.
- Przepraszam.. - usłyszałem tylko jego szept. Zsunąłem się po podłodze i schowałem twarz w dłoniach. 
- Mam do ciebie jeszcze dwa pytania.. - napotkałem jego pytający aczkolwiek smutny wzrok. - Kochasz mnie? 
- Kocham...
- Kłamca! - zagryzłem wargi w wąską linię, po czym spojrzałem na niego wściekły. - Jak on się nazywa?
- Zitao.. Huang Zitao - odpowiedział mi, po czym zniknął z walizkami na klatce schodowej, zamykając za sobą drzwi. Zostałem całkiem sam.

*

Dni od odejścia Luhana mijały jak najgorszy sen. Nie chciały się skończyć, jakby miały trwać wiecznie i nigdy nie ustąpić. Spojrzałem na nasze zdjęcie ostatni raz, nim Jongin wrzucił je do śmietnika. 
- Musisz coś zjeść, Hun - powiedział zatroskany, patrząc na nietknięty talerz zupy przede mną.
- Nie mam ochoty - odpowiedziałem, po czym westchnąłem ponownie. 
- Nie chcesz chyba umrzeć?
- A nawet jeśli, to co? Co wtedy zrobisz? 
- Wykopię ci grób - zaśmiał się lekko, ale mnie nie było do śmiechu. Po chwili twarz Jongina również spoważniała. - Przepraszam, nie powinienem...
- Dzięki że starasz się mnie pocieszyć i rozbawić, ale nie mam siły.
- Widzę.. to może zabiorę cię na wycieczkę?
- Wycieczka? Nie dziękuję.. - odparłem i po chwili westchnąłem.
- Wyjazd zawsze dobrze robi, uwierz mi. Pamiętasz jak rozstałem się z Lilly? Musiałem wrócić do Korei, aby poczuć że znów żyję i nie martwić się o przeszłość.
- Tak, wiem.. pamiętam. Siedziałeś w Los Angeles przez 2 lata, i dzięki Bogu, wróciłeś. Teraz nikt nie zająłby się mną.
- Widzisz? Wyjazd dobrze Ci zrobi. - westchnąłem w odpowiedzi.
Spojrzałem przez okno. Znów padało, a moje serce pękło doszczętnie. 
Ostatnio taka pogoda stała się moją ulubioną. Była przygnębiająca, wręcz idealna tuż po rozstaniu. Nikt nie pyta mnie wtedy o nic, bo sam się skupia na złej pogodzie. Wszyscy, poza Jonginem.
Westchnąłem ponownie, opierając głowę o ścianę. 
- Chodź, przejdziemy się. 
- Nie chcę - odparłem zbyt szybko jak na jego gust.
- To rozkaz!
- Nie jestem w wojsku, poruczniku Kim - mruknąłem z lekkim uśmiechem.
- Ha! Widzisz? Udało mi się ciebie rozbawić! No, a teraz ubieramy się i idziemy. Deszcz nam nie straszny, z cukru nie jesteśmy. Choć jak tak dłużej pomyśleć, to ja się rozpłynę przez deszcz a moja słodkość i wewnętrzne ja wpadnie do kanału. I co wtedy? Kto się mną zajmie? 
- Szczury - mruknąłem. - Będą mieć idealną pożywkę, skoro jesteś "słodki".
Jongin zrobił obrażoną minę, ale po chwili uśmiechnął się wesoło. Rzucił mi kurtkę, po czym sam mi ją założył, po czym ściągnął mnie z kanapy. Nim się obejrzałem, wylądowaliśmy na zewnątrz w największej ulewie. 
Westchnąłem, kiedy już drugą godzinę szliśmy przez park. Naprawdę lubiłem to miejsce, choć znałem je na pamięć i mogłem je przejść z zamkniętymi oczami. Raz tak zrobiłem z.. z Luhanem. Na samo wspomnienie ścisnęło mnie w sercu. Jongin spojrzał na mnie.
- Myślisz o tym dupku? - mruknął, po czym przewrócił oczami. - Skup się na sobie, nie na nim. - odparł po chwili, biorąc mnie pod ramię. Poczochrał mi włosy mokre od ciągłego deszczu, po czym zrezygnował z chodzenia ze mną pod ramię i z uśmiechem pobiegł do przodu. Nie miałem ochoty go gonić.
W domu byliśmy dopiero po 22, wpadając na "kolację" do fast-foodów. Jongin oczywiście musiał zapłacić, ale obiecał mi, że oddam mu w formie uśmiechu, oczywiście szczerego. 
- Jak tylko zapomnę o nim - odparłem, kiedy wracaliśmy do mojego mieszkania. Wydawało mi się puste, mimo, że poprosiłem Kima o nocowanie u mnie przez kilka dni, które zmieniło się w 3 tygodnie.
Kiedy tylko kładłem się do łóżka, wpadł mi do głowy pewien pomysł. Spojrzałem na śpiącego Jongina i westchnąłem. Może pomysł z wyjazdem nie był taki zły?

*

Nim się obejrzałem, wsiadałem do samolotu lecącego do USA. W Atlancie miałem zacząć nowe życie, bez wracania w przeszłość. Z takim założeniem, pożegnałem swój rodzinny kraj, oglądając go już tylko na mapie.





______________________________________________
To tak. Rozdział miał wyjść w trochę innej formie niż został napisany, aczkolwiek podoba mi się i chyba nie zmienię go w żadnym stopniu. W następnych rozdziałach rozwinie się to bardziej, póki co mamy początek :3
Wszystkiego najlepszego z okazji dnia dziecka! <3 Wiem że pewnie część czytelników ma już skończone 18 lat, ale dla swoich rodziców czy dziadków, zawsze będzie się dziećmi ^^ 
Kocham Was!
Jaerinnie & C.K.&T.&L.

3 komentarze:

  1. Jeszcze przez te 5 dni jestem dzieckiem, więc dziękuję. ~
    Będę okrutna, ale... hunhany się rozpadły i bardzo się cieszę, bo nie przepadam za tym paringiem. XD I są friendship sekaie, omo ;w;
    Czekam na kolejne rozdziały, bo zapowiada się super, mam tylko nadzieję, że to nie będzie angst ;;;;;; Cieszę się, że to dodałaś. <3
    A i jeszcze na koniec: SEUL. NIE SEOUL. PROSZĘ.
    ming

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudo życzę wney i czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku to było niesamowite! ;)
    Szczęka mi opadla ze trzy razy jak to czytałam, po czym na moją twarz wstąpił szeroki uśmiech. Chyba tylko Twoje opowiadania tak na mnie działają.... :*
    Wybacz, że komentuję dopiero teraz, ale jakoś nigdy nie potrafiłam się za to zabrać... Przeczytałam wszystko, co tutaj jest i wiedz, że naprawdę Cię uwielbiam. Twój styl oraz otwartość. Brak sztuczności w Twoich dzielach. Sama chyba nie potrafie pisać... Nie umiem tak ująć prawdy, jak Ty to zrobilaś...

    Ale wracając do rozdziału...
    Nie pomyślałabym, że Luhan bylby zdolny do zdrady, choć Sehun to mój guru to dostałby ode mnie kopa w tyłek za nie wysłuchanie Lu... No, ale to tylko ja bym tak postąpiła...

    I potem wkracza Jongin rozwalając mnie totalnie, przez co śmiałam się nie wiadomo z czego.... xD

    Czekam na następne rozdziały i życzę Ci dużo weny oraz czasu na pisanie ;)

    Wybacz za brak polskich znaków, jeżeli się trafiły. Telefon jest wrogim urzadzeniem do pisania komentarzy.

    Minnie ;)

    OdpowiedzUsuń

Pozostaw po sobie ślad, który nie zginie, mimo mnóstwa kątów i korytarzy bezkresnego świata fanficów.