:3

29 grudnia 2015

Promises

Obudziłem jak zwykle zbyt wcześnie, jednak widząc twarz mojego męża pogrążoną we śnie, uśmiechnąłem się delikatnie. Pogłaskałem go czule po policzku, po czym wstałem z łóżka, idąc do pokoju naszego dziecka, Chanyeola. Chłopiec był bardzo ruchliwy co było widać nawet podczas jego snu, gdyż kołdra była na drugim końcu łóżeczka, gdy maluch spał tylko na poduszce w jednorożce. Kupił mu ją wujek Yixing na jego pierwsze urodziny. Wyglądał rozkosznie, jednakże po dłuższej chwili wpatrywania się w syna, ten jakby na znak obudził się i rozkosznie uśmiechnął.
- Cześć słońce - powiedziałem do niego i wyciągnąłem malca z łóżeczka, tuląc do siebie jego małe ciałko. - Tatuś zaraz da ci jeść - dodałem po chwili, udając się nim na rękach do kuchni. Tam posadziłem go na krzesełku i spokojnie zająłem się szykowaniem kaszki dla dziecka. Chanyeol nagle zaczął domagać się tulenia, więc po chwili wziąłem go z powrotem na ręce, nadal przygotowując kaszkę. Po chwili była gotowa.
- Tatusiuuuuu~! - zawołał synek, patrząc na mnie swoimi dużymi ciemnobrązowymi oczkami.
- No już, usiądź grzecznie, tatuś zaraz da ci jeść - posadziłem go ponownie na niebieskim krzesełku, podając mu pod jego maleńki nosek jedzenie. Łyżeczką przemieszałem całość, nim zacząłem go karmić. Nie wiedziałem jednak co zrobić na śniadanie Sehunowi, ale po chwili namysłu postanowiłem przyrządzić mu jajecznicę. Chan mógł spokojnie jeść w tym czasie, brudząc się oczywiście jak to dziecko, ale ja zabrałem się w tym czasie za jajecznicę. Sehun nie był wybredny co do jedzenia, zwłaszcza, że teraz często musiał dojadać po naszym dziecku.
Po paru minutach usłyszałem kroki. Odwróciłem się zza gotowego jedzenia na patelni i spojrzałem w piękne oczy męża.
- Cześć skarbie - powiedziałem i dałem mu buziaka. - Wyspałeś się? Jest jeszcze wcześnie - dodałem po chwili.
- Tak, wyspałem się jak nigdy - odparł Sehun. - Po wczorajszej nocy... mmm, dawno się tak nie czułem - szepnął mi wprost do ucha, aż się zarumieniłem. Przypomnienie tego, co działo się poprzedniej nocy sprawiło, że płonąłem. Nadal, mimo mojego wieku i ciąży jaką przebyłem prawie dwa lata temu, wciąż mi staje na same słowa Sehuna. On był idealnym kochankiem dla mnie, aż sam sobie zazdrościłem, że on wybrał właśnie mnie.
Właściwie poznaliśmy się jeszcze w liceum, gdy byłem na wymianie szkolnej Korea-Chiny. Zauważyłem go już pierwszego dnia pobytu w nowym miejscu, gdy stał za mną w kolejce po jedzenie na stołówce. Jego piękne blond włosy rozwiał wiatr, który wziął się z otwartego w kuchni okna, a jego spojrzenie na mnie zabrało mi dech w piersiach. Czułem się wtedy tak rozkosznie, gdy nagle odezwał się do mnie.
- Mogę wziąć twój jogurt? To mój ulubiony, innego nie zjem - powiedział do mnie.
- J-jasne - odparłem, jąkając się. Zawsze byłem pewny siebie, a wtedy? Tak nagle poczułem jak nie mogę wydusić z siebie słowa. Miał cudowny głos, który mącił mi w głowie do końca dnia.
Pamiętam jak Yixing, mój przyjaciel z Pekinu, śmiał się ze mnie gdy szukałem tej blond czupryny na korytarzach każdego dnia. Aż w końcu.. stało się. Sehun podszedł do mnie i znów zagadnął niby z przypadku. Potknął się w drodze do mnie, przez co uśmiechnąłem się wesoło. On próbując ukryć zażenowanie, stanął prosto i wziął moją rękę. Spojrzał mi głęboko w oczy, a ja poczułem jak robi mi się gorąco.
- Masz ochotę się ze mną spotkać, jogurtowy królu? - spytał, podrywając mnie w ten sposób. Na początku nie zrozumiałem, jednak w porę przypomniało mi się jak któregoś razu rozlałem na sobie jogurt na oczach całej populacji szkoły. Zarumieniłem się na to wspomnienie.
- J-ja? - spytałem niepewnie.
- Tak, ty. Swoją drogą, Sehun jestem - powiedział i uśmiechnął się do mnie. Poczułem gorąc na policzkach, jeszcze większy niż wcześniej.
- L-Luhan - odparłem. - Sam nie wiem.. jesteś pewny, że chodzi o mnie?
- Tak, jestem w 100% pewny, że chodzi o ciebie, Lulu. Zapraszam cię na randkę, mam nadzieję, że mi nie odmówisz.
- Nie, nie odmówię. Kiedy chcesz się spotkać? - byłem coraz bardziej pewny siebie, ego rosło w mojej głowie.
- Dziś, o 17, tuż po szkole. Będę na ciebie czekał, maluchu - powiedział, a ja się uśmiechnąłem.
Od tamtej pory spotykaliśmy się regularnie, a po dwóch miesiącach spytał mnie, czy chciałbym być dla niego kimś więcej. Oczywiście, zakochany w nim po uszy, zgodziłem się bez wahania. Po dwóch latach poprosił mnie o rękę. To było cudowne i romantyczne, bo zrobił to na moim zakończeniu szkoły. Nie wróciłem z wymianą jak Yixing, zostałem w Seulu i tkwię w nim po dziś dzień. Ze szczęściem, jakim był dla mnie mój ukochany.
Potem, po ślubie, czułem się jak w niebie. Codziennie widywałem Sehuna i jego uśmiechniętą twarz. Był to najcudowniejszy widok. Najlepszym okresem dla mnie jednak była ciąża. Planowaliśmy dziecko z Sehunem od ślubu, więc gdy zrobiłem test z pozytywnym wynikiem, ucieszył się. Był pierwszym, który się dowiedział, potem był Yixing. Ten oznajmił mi natomiast, że przeprowadza się do Seulu by pracować w szkole tanecznej. Ucieszyłem się niezmiernie. Teraz miałem przyjaciela na miejscu, który pomagał mi, gdy mojego męża nie było.
Ale wracając do teraźniejszości. Nadal czułem motylki w brzuchu, gdy widziałem Sehuna.
- Kochanie? Słabo wyglądasz, coś się stało? - spytał nagle Sehun. Oderwało mnie to od wspomnień.
- Co? Nie, wszystko jest w porządku - odparłem, choć nie było to prawdą. Od jakiegoś miesiąca czułem mdłości. Miałem na początku nadzieję, że to tylko przez jedzenie, ale w końcu przełamałem się i poszedłem do lekarza. Nie mówiłem o tym Sehunowi, najpierw sam chciałem być pewny.
- Słuchaj.. muszę ci o czymś powiedzieć.
- Nie podoba mi się ten ton.. brzmi strasznie - powiedział Sehun, siadając wygodniej na krześle, jednak podparł brodę o splecione dłonie. Patrzył na mnie z wyczekiwaniem.
- Musimy kupić nowe meble - odparłem całkiem poważnie, co było prawdą. Nagle Chan odezwał się i domagał czułości, więc wziąłem go na kolana i spojrzałem ponownie na Sehuna.
- Nowe meble? Stare ci się nie podobają? Przecież niedawno je zmienialiśmy..
- Potrzebne jest nowe łóżeczko - ciągnąłem dalej.
- Chan jeszcze się mieści w starym.. czekaj, Luhan, czy ty..?
- Jestem w ciąży - powiedziałem. - To już 5 tydzień - odparłem z uśmiechem.
- O mój boże, Luhan! - Sehun pisnął radośnie i przytulił się do mnie. Chanyeol spojrzał na nas z zaciekawieniem.
- Co to ciąża, tatusiu?
- Twój tatuś ma w brzuszku maleństwo, które za 8 miesięcy przyjdzie na świat. Będziesz się mógł z nim bawić i rozmawiać. Ale będziesz musiał się też nim opiekować - powiedział Sehun, łagodnie tłumacząc malcowi co i jak będzie musiał robić z przyszłym rodzeństwem. Był to rozkoszny widok. Uśmiechnąłem się do siebie i pogłaskałem brzuch, w którym pod moim sercem rozwijało się nasze drugie maleństwo. Spojrzałem Sehunowi w oczy i wiedziałem, że nie żałuję niczego w moim życiu.
*
8 miesięcy zleciało jak z bicza strzelił, więc gdy wylądowałem na porodówce tylko zdołałem spojrzeć mojemu mężowi w oczy. Ten z uśmiechem złapał moją dłoń, pogłaskał ją i pozwolił pielęgniarkom zabrać mnie na salę. Tam na świat przyszedł nasz malutki synek, drugi z resztą. Od miesięcy zastanawialiśmy się z Hunniem nad imieniem, aż w końcu padło na Baekhyun. Mieliśmy tylko nadzieję, że chłopiec będzie trochę spokojniejszy od swojego brata, jednak sporo się pomyliliśmy. Choć na początku był rozkosznym malcem, tak każde kolejne dni sprawiały, że był coraz to podobniejszy do Chanyeola. Zastanawiałem się, po kim odziedziczył ten charakter i właśnie wtedy przypomniał mi się starszy brat Sehuna, Jongdae. Ten był naprawdę ruchliwym facetem i wszędzie go było pełno, zwłaszcza jak pojawił się w szpitalu po narodzinach Baeka.
- Jaki on kochany! I podobny do Sehuna - pisnął Jongdae, patrząc na naszego drugiego malca. Chanyeol był na jego ramionach, wiercąc się, bo chciał zejść i zobaczyć dziecko.
- Daj mu zobaczyć - zaśmiałem się wesoło, trzymając w ramionach Baekhyuna, który akurat słodko spał. Naprawdę przypominał mi Sehuna, gdy ten śpi. To samo ułożenie twarzy, rozchylone wargi i delikatne pomruki. Nagle Chanyeol wspiął się na łóżko, by z bliska obejrzeć swojego brata.
- Tatusiu, czemu on jest różowy? - spytał, a wszyscy zaczęliśmy się śmiać, patrząc na zdezorientowanego chłopaka.
- Ty też taki byłeś - odparł do niego Jongdae.
- Ale wujku, ja jestem teraz taki.. inny. Nie chcę być znów różowy! To kolor bab! - Aż zachłysnąłem się powietrzem. Skąd tak małe dziecko zna takie słowa? Spojrzałem wymownie na Jongdae, a ten wzruszył ramionami, po czym wybuchnął śmiechem.
- Jongdae, no błagam cię. To jeszcze dziecko! On ma dopiero dwa lata!
- Wystarczający wiek, by zrozumieć, że kobiety to zło - odparł szybko starszy brat Sehuna, po czym wziął Chanyeola z powrotem na ręce. Ten nagle uśmiechnął się i usnął, co było miłym widokiem. Jongdae szybko przekazał synka w ręce swojego brata, który zaczął kołysać malca.
- Luhan! - nagły głos zwrócił wszystkie pary oczu w jedno miejsce. Za balonikami i wielkim misiem w rękach skrył się mój najlepszy przyjaciel Yixing. Ten spojrzał na malca i uśmiechnął się wesoło.
- Cześć Yixing - zawołałem, kołysząc Baekhyuna w ramionach.
- Słodko wyglądasz. Przyniosłem ci czekoladę.
- Boże, ratujesz mnie. To jedzenie szpitalne nie jest dobre - zaśmiałem się.
- W końcu jestem Yixing ratujący życia - zawtórował mi chłopak, po czym podszedł do łóżka. - Mogę go na chwilę? - spytał.
- Jasne - powiedziałem, podając ostrożnie malca w ręce przyjaciela. Widziałem jego szeroki uśmiech na twarzy więc sam się uśmiechnąłem. Wiem, że Yixing byłby idealnym ojcem, jednak to Sehun jest dla mnie idealnym ojcem. Mimo pracy, potrafi pogodzić obowiązki domowe z tymi w pracy i znajduje jeszcze czas dla mnie. Jest ideałem nad ideały.
Minęło parę dni, a ja wyszedłem ze szpitala z moim cudownym maleństwem, dla którego już był przyszykowany pokój. Mieliśmy mały domek na przedmieściach Seulu, gdzie mieliśmy parę pokoi, w tym jeden nasz i dwa dla naszych dzieci. Teraz to już dwójka, choć chciałbym jeszcze jedno maleństwo, ale to dopiero gdy Baekhyun i Chanyeol będą w szkole. Wiem od lekarza, że dziecko mógłbym urodzić nawet mając lat 60, ale wolę nie ryzykować zdrowiem maluszka i urodzić kolejne dopiero za jakieś 10 lat. Wtedy w domu będzie już spokojniej, a nam przydałaby się jakaś rozrywka. Zaśmiałem się nagle i spojrzałem na Sehuna, który na rękach trzymał naszego starszego syna. Wyglądał idealnie.
- Chodźmy do domu - powiedział i objął mnie wolną ręką, prowadząc do samochodu. Nagle przed nami pojawił się Yixing z aparatem. Wziął od nas torby i położył je obok siebie.
- Nie ruszajcie się! Zrobię wam pamiątkowe zdjęcie, okej? No już, uśmiechy. - spojrzałem na Sehuna i uśmiechnąłem się wesoło, a ten zrobił to samo.
Obecnie, zdjęcie znajduje się naprzeciwko drzwi wejściowych, więc ktokolwiek nie przyjdzie, pierwsze widzi nasze zdjęcie. Co bardzo mnie cieszy.
- Kocham cię, Lulu - szepnął mi do ucha Sehun.
- A ja ciebie kocham, Sehunnie - odpowiedziałem i pocałowałem delikatnie jego miękkie usta. Byłem zadowolony ze swojego życia. I wiem, że będzie tak na zawsze.

_________________________________________________________________
Witam kochani jeszcze w starym roku! Mam nadzieję, że ff bardzo wam się spodobał, tak jak i mnie :3 Cóż, chciałam napisać coś z ciążowym Lulu i padło na HunHan. Bardzo brakuje mi Luhana w EXO, choć widząc jego szczęście w solowej karierze również się cieszę. Właśnie słucham "MEDALS" od niego i aż mi się płakać chce. Chyba często będą fanfici z nim, gdy tylko będę tęsknić. Przepraszam, za bardzo się użalam. Do zobaczenia niebawem! Szczęśliwego nowego roku kochani <3
Wasza Jaerinnie

25 grudnia 2015

Wesołych Świąt!

Jako, że mamy już okres świąteczny, a właściwie mówiąc to dokładnie dziś jest 25 grudnia, chciałabym złożyć Wam najserdeczniejsze życzenia!
Abyście się dużo uśmiechali, bo każdy z Was ma piękny uśmiech i jak to mówią, nigdy nie wiadomo czy ktoś nie zakocha się w Twoim uśmiechu ;)
Dużo zdrowia Kochani, bo zdrowie najważniejsze!
Dużo miłości od rodziny i przyjaciół oraz od Waszych drugich połówek, nawet jeśli są to Wasi biasi :3
Szczęścia, pomyślności, radości i dużo prezentów! Abyście znaleźli w swoich biasach inspiracje i je realizowali tak, aby wszystko szło po Waszej myśli! Chciałabym, abyście osiągnęli cele, które sobie wyznaczanie i abyście byli dumni z tego, co robicie. Pamiętajcie, że jest na świecie taka mała Jaerin, która bardzo kocha swoich czytelników! <3
Uściski i buziaki dla Was, Pysiaczki! Wesołych Świąt! A jakbym nie wróciła jeszcze w 2015roku, to udanego Sylwestra i super zabawy, oraz najlepszego roku  2016!
PS. Dziękuję za te 71tyś wejść! Jesteście najlepsi! Kocham Was!
Jaerinnie

21 grudnia 2015

Hold my hand and never let me go

Ranek był przygnębiający, pełny smutku, głównie przez pogodę. Śnieg sypał gęsto, ulice były niewidoczne, a światła ledwo się przebijały przez ogrom płatków białego puchu. Było bardzo wcześnie, około 6 nad ranem. Ciemność panowała nad całym miastem. W jednym z busańskich mieszkań, w wysuniętym najdalej pokoi, siedział na łóżku młody chłopak, na oko wyglądał na 16-17 lat. Miał kruczoczarne włosy układane każdego ranka w ten sam, odpowiedni dla niego sposób. Był załamany ostatnimi wydarzeniami i nie mógł spokojnie spać, mimo weekendu. Święta były za pasem, na dniach miała być piękna dla większości osób Wigilia i pierwszy dzień Bożego Narodzenia. Jednak nie dla niego. Niedawno, a właściwie dwa tygodnie temu rozstał się ze swoim chłopakiem. Obiecywali sobie wiele, że nic nie stanie na przeszkodzie ich związku, a jednak pojawił się mały problem i żaden z nich nie dał sobie z tym rady. Starszy chłopak stwierdził, że to nie jest to czego oczekiwał od młodszego i złamał najważniejszą zasadę związku. Opuścił młodzieńca i zaprzestał jakiegokolwiek kontaktu. Nic go nie obchodziło, co się mogło dziać z jego byłym partnerem.
Wielu może uznać, że miłość w tym wieku nie istnieje, że nic się nie może złego dziać, a jednak jest zupełnie odwrotnie. Byli ze sobą już prawie rok i to miały być ich pierwsze święta. Prezent dla starszego leżał schowany na dnie szafy, czekając aby go otworzyć. Jednakże, nie będzie mu to dane.
Jeongguk położył się na swoim łóżku i spojrzał załzawionymi oczami w sufit. Bransoletka, którą dostał od Jimina zabrzęczała głośno, za głośno jak na ciszę tej pory dnia. Znów poczuł jak łzy spływają po jego policzkach, przypominając sobie słowa chłopaka tamtego dnia. Przewrócił się więc na brzuch, wtulając twarz w poduszkę by ukryć płacz. Nawet rodzice nie potrafili zrozumieć co się dzieje z ich synem. Jednak Jungkook wiedział. On wiedział, że to koniec.
Wstał, gdy tylko zdołał się z leksza ogarnąć, po czym udał się do łazienki. To była ostatnia deska ratunku. Wiedział, że zrobi przykrość rodzicom, ale nie potrafił inaczej. Sięgnął do szafki po leki nasenne. Wyciągnął całe opakowanie od swojej matki, po czym poszedł do kuchni, skąd wyciągnął butelkę wina. Nie było innego alkoholu, jakim mógł popić tabletki. Znów zamknął się w pokoju, po czym wziął sporą garść pastylek i popijał je powoli winem. Przypomniały mu się ostatnie słowa chłopaka, nim rzucił się w rozpaczy na łóżko i ułożył się jak do snu, który niebawem go otulił. To miał być ostatni sen w jego życiu. Czuł oddech śmierci na swoim karku i uśmiechnął się delikatnie.
Jednak, coś było nie tak. Słyszał wokół siebie głosy, nie potrafiąc ich rozpoznać, choć dobrze je znał. Słyszał szum, wycie syren, płacz. Nadal jednak nie wiedział co się dzieje. Nie potrafił otworzyć oczu, choć tak bardzo tego chciał. Myśląc, że to już śmierć, zaakceptował to wszystko. Mimo to, nadal słyszał głosy wokół siebie, a po chwili pikanie jakiejś maszyny.
 Obudził się dopiero po kilku dniach. Zauważył igłę wbitą w jego ramię, mnóstwo maszyn wokół siebie i pielęgniarkę. Ta szybko wybiegła z pomieszczenia, wołając kogoś po nazwisku. Nie minęła chwila, a już przy nim pojawiło się mnóstwo osób, w tym lekarze i inne pielęgniarki.
- C-co się dzieje? - zapytał zmęczonym głosem.
- Uratowaliśmy ci życie. Mało brakowało, a właśnie leżałbyś w trumnie - odparł jeden z lekarzy.
- To jest pani Kwon, ona z tobą porozmawia za chwilę, dobrze? Mów szczerze, to potrzebne - dodał drugi lekarz, wskazując na kobietę w fioletowym swetrze. Wyglądała na sympatyczną, jednak jej strój wyglądał, jakby dobierało go jakieś małe dziecko. Skrzywił się trochę. To wyglądało mu na szpital, jednak kraty w oknach wskazywały na więzienie.
- Gdzie ja jestem?
- W szpitalu psychiatrycznym, Jeongguk - powiedział do niego pierwszy z lekarzy. Teraz wszystko zaczęło mu się układać w całość. Chciał popełnić samobójstwo, a przeżył. - Słuchaj, jest tu ktoś, kto bardzo chciał cię zobaczyć. Mam go wpuścić?
- Chyba tak.. choć nie wiem - odparł szybko, za szybko jak na niego. Jednak spodziewał się swojego ojca.
- Jimin, możesz wejść.
Serce stanęło chłopakowi nagle, tak samo szybko jak zaczęło bić ze zdwojoną siłą. Nie spodziewał się tu jego. Nie tego, przez którego chciał to zrobić. Ale widok chłopaka po tak długim czasie spowodował, że lekko się uśmiechnął, a łzy znów stanęły mu w oczach.
- Jungkook! - zawołał Jimin, rzucając się do chłopaka. - Jak... dlaczego?
- Jiminnie - szepnął przez łzy chłopak, zamykając oczy. Zaczął nagle płakać i ciężko było go uspokoić.
- Jungkookie, nie płacz, jestem tu - szepnął Park, Złapał za dłoń młodszego, pokazując sobie blizny po jego wcześniejszych występkach. Nawet nie był świadom, jak bardzo zranił chłopaka.
- Co ty tu robisz? - zapytał niepewnie Jeon. Spojrzał chłopakowi w oczy, a ten od razu przetarł jego łzy kciukami.
- Chciałem się z tobą zobaczyć ale brakowało mi odwagi. Potem zadzwoniła twoja mama i powiedziała co się stało.. Przepraszam, Kookie, naprawdę przepraszam - szepnął Jimin. - Naprawię wszystko między nami, naprawdę, obiecuję..
- Już raz złamałeś obietnicę, Jimin, o raz za dużo - odparł Jungkook.
- Tym razem obietnicy dotrzymam. Zaczniemy jeszcze raz, od nowa.. Tylko daj mi... nam, szansę.
- Dam.. ostatni raz. Nie zmarnuj szansy. Ah.,. i potrzymaj mnie jeszcze za rękę. Masz takie ciepłe dłonie... - powiedział Jeon i uśmiechnął się ciepło.
Jimin złapał za dłoń młodszego chłopaka i odwzajemnił uśmiech, po czym musnął wargi Jeongguka, dając mu w ten sposób zapewnienie o swojej obietnicy,
Święta spędzili razem w szpitalu, a po wyjściu Jeona na wolność, postanowił nie puszczać go ani na chwilę.

_________________________________________________________
Dla małej Chichi, której obiecałam JiKooka. Nie umiem pisać o BTS, nie wiem czemu, ale jakoś mi to nie leży. Dzisiaj opublikuję jeszcze jednego fanfica, tym razem z MONSTA X i SEVENTEEN (I.M i Dino). Mam nadzieję, że wam się spodobają oba ff! Pozdrawiam wszystkich <3 Kocham was! A, i bardzo dziękuję za ponad 71tyś wejść <3 jesteście wspaniali!
Jaerinnie

24 listopada 2015

Miracles in december

Od samego rana padał śnieg. Uwielbiam śnieg i taką pogodę. Jest wtedy dużo czasu do rozmyślań. Zwłaszcza gdy chodzi o mój związek. Wiele wtedy potrafię zrozumieć i co najważniejsze, staram się naprawić błędy jakie popełniłem. Jednakże, mój związek rozpadł się dwa tygodnie temu. Rozumiem, że Yixing wściekł się i był o mnie cholernie zazdrosny, ale przecież nic złego nie zrobiłem. To w końcu było tylko nazwanie mnie "maluszkiem" przez mojego przyjaciela, dzięki któremu się poznałem z Yixingiem. Początek oczywiście był cudowny i nie żałuję ani jednej chwili spędzonej z Jonginem. Oczywiście, pierwsze spotkanie było idealne i nie mogłem sobie wyobrazić lepszego zakończenia tamtego dnia. Obiecał mi wtedy, że nigdy mnie nie zostawi i kocha mnie do szaleństwa. Cóż, właściwie mówiąc dopiero po miesiącu znajomości i codziennego pisania z nim, mogłem ujrzeć jego twarz w rzeczywistości. Twarz rozpiklselowana na monitorze mojego komputera, zniekształcony głos i ta nieśmiałość na pierwszej video-rozmowie były niczym w porównaniu do całości na żywo. Był piękny i bardzo przystojny, a jego twarz była delikatna i uroczy wzrok wodzący za mną w koło za każdym razem gdy tylko na niego spojrzałem były tak naprawdę idealne. Yixing odezwał się pierwszy po kilkuminutowym milczeniu, gdy staliśmy obejmując się mocno. Wszystko wydawało się być idealne i nigdy nie zapomnę jego rumieńców i pięknego uśmiechu.
Jednakże, to już nie wróci. A tak przynajmniej mi się wydawało, choć nadzieja czekała w moim sercu na uwolnienie. Yixing mieszkał w Chinach i był o mnie cholernie zazdrosny, co oczywiście rozumiałem doskonale. Jednak nadal nie rozumiem dlaczego mój związek z ideałem się rozpadł. Trwało to dokładnie 10 miesięcy. Widywaliśmy się rzadko, z wiadomych powodów.
Spojrzałem przez okno i westchnąłem. Śnieg padał powoli, tworząc biały puch na samochodach i drodze, a ludzkie i zwierzęce ślady odciskały się na jego powierzchni. Czekałem właśnie na wiadomość od starszego, czy przyjedzie do mnie tej zimy, jeszcze w starym roku. Byłem cierpliwy, choć siedziałem jak na szpilkach. To było dla mnie ważne, bardzo ważne.
I właśnie wtedy dostałem tą wiadomość. Była bardzo długa i spodziewałem się wtedy, że Zhang mi odmówi, jednak... to co przeczytałem sprawiło, że moje serce przestało na chwilę bić.
"Wiesz, Sehun-ah, przemyślałem to. Wszystko od początku. Możemy iść na taki układ. Ah, i byłbym zapomniał, przyjadę za tydzień, na Wigilię". To były słowa, których nie zapomnę nigdy w życiu. On... on chce do mnie wrócić. On tego pragnie tak bardzo jak ja. Poczułem jak moje serce zrywa się z impetem i bije coraz szybciej, a na moich policzkach pojawia się czerwień. Nawet nie zauważyłem, że zacząłem płakać. Zerwałem się z łóżka i podbiegłem do okna, patrząc przez nie załzawionym wzrokiem. Nie wiedziałem co mam mu odpisać, więc długo nie pisałem żadnej wiadomości.
"Sehun-ah?" mój telefon się odezwał. Otarłem szybko łzy i po chwili odpisałem.
"Ja... widzisz Yixing, ja nie wiem co mam Ci powiedzieć. Co odpisać. Myśli mam wiele, ale jest jedna najważniejsza. Zacznijmy od nowa, bo pamiętam jak obiecałeś mi jedno: forever. Kocham Cię głuptasie" napisałem szybko. Ponownie mój wzrok skierował się na padający za oknem śnieg. Wszystko wydawało się być idealne. I właśnie wtedy usłyszałem dzwonek messengera. To on dzwonił do mnie, bo nie musiał płacić za międzynarodową rozmowę. Rozumiałem to i cieszyłem się z tego niezmiernie, bo ja też poniósł bym koszty (choć to było nieważne, najważniejsze było abyśmy porozmawiali.. wreszcie).
- Yixing..
- Sehun-ah..
- Tęskniłem - szepnąłem, znów zalewając się łzami. Usiadłem na podłodze z telefonem przy uchu, wsłuchując się w jego ciepły głos.
- Przepraszam, nie powinienem był zerwać. To było głupie i okropne. Wybaczysz mi?
- Tobie zawsze wybaczę, kochany - mój głos był dziwny, zupełnie inny niż zwykle, ale to przez płacz.
- Nie płacz maluszku - powiedział, choć to ja byłem wyższy od niego. Uśmiechnąłem się wesoło. - Nie płacz, bo ja też zacznę.
- Przepraszam, że zachowywałem się jak dupek przez cały czas. Obiecuję, że się poprawię.
- Nie przepraszaj, nie obiecuj, po prostu bądź sobą..
- Tak bardzo chciałbym cię teraz przytulić - powiedziałem i nagle usłyszałem hałas na dole. - Przepraszam, chyba coś się dzieje na dole - szepnąłem, wstając z podłogi.
- To ja kończę, odezwę się później, oki? - spytał. Zgodziłem się i odłożyłem telefon na biurko, po czym zszedłem na dół.
I właśnie wtedy znów moje serce się zatrzymało. Otóż... tym hałasem był nie kto inny jak mój Yixing.
- Cześć maluszku, słyszałem, że chciałeś się przytulić, więc.. jestem - powiedział wesoło, po czym rzucił mi się na szyję. Chwilę stałem w bezruchu, nim wreszcie go objąłem i wsunąłem dłoń w jego miękkie włosy.
- Jak... jakim cudem jesteś... jesteś tu?
- Cóż, postanowiłem wiele rzeczy w swoim życiu. Najważniejsza, oczywiście już uzgodniona z twoją mamą, to ta, że się tu wprowadzam i nie opuszczę cię już nigdy. Druga, to taka że po prostu tęskniłem i chciałem zrobić ci niespodziankę.
- Mamo! Jak mogłaś mi nic nie powiedzieć! - pisnąłem, wtulając Yixinga mocniej w swoje ciało.
- Nie byłoby niespodzianki - odparła mama wzruszając ramionami. Po chwili usłyszałem dźwięk wydawany przy robieniu zdjęcia. - Nie mogłam się powstrzymać. Yixing, jesteś głodny? Długa droga za tobą - spytała szybko mama. Cała ona.
- Nie, dziękuję, mam teraz ważniejszą rzecz do zrobienia.
I pocałował mnie. Tak po prostu pocałował moje wargi swoimi ciepłymi ustami. Były takie miękkie, słodkie i ciepłe.. Rozmarzyłem się na chwilę, po czym oddałem pocałunek namiętnie.
To była ta chwila. Najpiękniejsza na świecie. Kocham śnieg. Kocham Yixinga. Kocham cuda.


_____________________________________________________________
Z dedykacją dla mojego kochanego maluszka Sehunka <3 proszę, długo zwlekałam z napisaniem dla Ciebie SeXinga, ale mam nadzieję że Ci się spodoba. Ogółem mówiąc, wpadłam na ten pomysł zupełnie przypadkiem, słuchając "miracles in december" i śpiewając do tego. Cóż, mam nadzieję że Wam też się podobało.
Oczywiście, jeszcze mamy listopad, ale po prostu tak wyszło. Obyście się tym nie zrazili.
Dziękuję za uwagę,
Jaerinnie

4 listopada 2015

Say my name

Są dni, w których wszystko wydaje się być w porządku, czujesz, że masz szczęście, ale wystarczy jeden moment, jedno niechciane słowo, a wszystko się sypie. Każdy przynajmniej raz miał ten okropny moment w swoim życiu.
Baekhyun nie pierwszy raz próbował naprawiać to, co zjebał Chanyeol w swoim związku, bo był przecież jego najlepszym przyjacielem, co zobowiązywało go do pomocy młodszemu. Jednak mimo to, że Baekhyun zawsze umiał wszystko naprawić, by tylko widzieć zadowolony uśmiech bruneta, ten zawsze miał do niego pretensje. Zawsze. Wtedy Baekhyun w najlepszym wypadku miał siniaka na ramieniu lub w innym miejscu. Nie pamiętał, by kiedykolwiek młodszy go przepraszał za to. Jednak dla Baekhyuna ważniejsza jest przyjaźń z Yeolem, bo on go wyciągnął kiedyś z dołka. Cóż, Baekhyun jest masochistycznym człowiekiem.
Westchnął głęboko udając się na peron, skąd miał wyjechać na kilka dni do swojej babci, by odpocząć od zgiełku miasta, w którym mieszkał. Miał dość stresujących dni w pracy, toteż urlop mu się przyda.
Z radością wsłuchiwał się w komunikaty, informujące o przyjeździe jego pociągu, a iskierki w jego oczach stawały się jeszcze bardziej widoczne, gdy zobaczył w oddali maszynę zmierzającą ku niemu i innym pasażerom. Spojrzał na zegarek. Punktualnie.
Przywitał się z konduktorem, po czym wsiadł do pociągu, zajmując pierwsze lepsze miejsce przy oknie w swoim przedziale, po czym uśmiechnął się łagodnie, do młodego mężczyzny siedzącego naprzeciwko niego. Ten odwzajemnił uśmiech, a gdy Baekhyun chciał się odezwać, uprzedził go ruchem dłoni. Wyciągnął ze swojej małej torby zeszyt, wyrwał pojedynczą kartkę, po czym trochę dziecięcym pismem, ale dość starannie napisał, że nie potrafi mówić. Po chwili dopisał jednak swoje imię.
- Minseok?
Chłopak kiwnął głową, odwrócił kartkę i znów zaczął kreślić kolejne słowa.
Dzięki takiej wymianie "zdań", bo Baekhyun mówił, a Minseok pisał, dowiedział się, że Minseok ma 23 lata i jedzie do swojego kuzyna, Jongdae, bo ten zaprosił go na ślub.
- Pogratuluj ode mnie kuzynowi - powiedział Baekhyun i uśmiechnął się promiennie do starszego. Ten kiwnął energicznie głową, po czym wyciągnął małe pudełeczko z ciasteczkami. Byun był zaskoczony, jednak chętnie wziął czekoladową słodycz do ust.
- Wow, naprawdę świetne! Sam robiłeś? - Spytał, a Minseok ponownie pokiwał głową. Wtedy starszy wziął kolejną kartkę ze swojego zeszytu, zapisując, że jedzie do Busan, bo właśnie tam mieszka jego kuzyn. Baekhyun uśmiechnął się szeroko, oznajmiając starszemu, że on także tam jedzie ale do swojej babci. Minseok sam uśmiechnął się szeroko.
Cała podróż minęła im na poznawaniu się, trochę na śmianiu, wymienieniu się numerami telefonów, by nie stracić ze sobą kontaktu. Baekhyun postanowił nawet, że nauczy się języka migowego, by móc normalnie rozmawiać z Minseokiem, ale nie powiedział o tym starszemu, bo chciał mu zrobić niespodziankę.
"Współczuję ci, Baekhyun" napisał Minseok, kiedy Byun opowiedział mu o Chanyeolu. Byun westchnął cicho i machnął na to ręką, a rękaw jego niebieskiej koszulki obsunął się trochę, ukazując starszemu siniaki na jego przedramieniu.
"On jest okropny!"
- Wiem hyung, ale to mój przyjaciel.
"To nie jest argument, Baekkie."
Baekhyun spojrzał na niego ze smutkiem. Minseok miał rację, bycie przyjacielem nie powinno wyglądać tak, jak to było między nim, a Chanyeolem.
- Ja.. Chyba będę musiał porozmawiać z Luhanem - powiedział w końcu po długiej przerwie, przez co cisza zapadła między nimi na kilka minut.
"Kto to Luhan?"
- Chłopak Chanyeola. Jest bardzo miły i uroczy, w dodatku jest w twoim wieku, hyung. I gdybyście stanęli obok siebie, pomyślałbym, że jestem od was starszy - zaśmiał się, a Minseok mu zawtórował. - Oh, to chyba koniec naszej podróży, hyung.
Obaj spojrzeli przez okno, skąd powoli można było zauważyć w oddali zarys peronu w Busan, gdzie obaj mieli wysiadać. Niechętnie westchnął i spojrzał smutno na Minseoka, który również spochmurniał.
- Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy - powiedział Byun, by rozweselić trochę chłopaka. Ten posłał mu jeden z najpiękniejszych uśmiechów, jakie Baekhyun kiedykolwiek widział. Czuł jak łzy chcą spłynąć po jego policzkach, więc zagryzł wargę, by do tego nie doprowadzić. Musiał się trzymać, pokazać, że jest silny.
- Do zobaczenia, hyung - powiedział, gdy żegnał się ze starszym na peronie. Pomachał do chłopaka, który stał w eskorcie ładnej dziewczyny, bo Minseok zaczął robić jakieś gesty rękoma, więc domyślił się, że to musi być Jongdae oraz Jooeun. Poczochrał włosy starszego i pomachał mu jeszcze na pożegnanie, nim ruszył w stronę wyjścia z peronu sam. Przeszedł przez bramki i zawołał taksówkę, która zabrała go do domku jego babci, leżącego z dala od centrum miasta. Odetchnął świeżym powietrzem, rozkoszując się zapachem przygotowywanego placka, który piekła jego babcia zawsze, gdy Baekhyun do niej przyjeżdżał.
Wszedł do domu od razu rzucając się na przygotowany przez starszą panią obiad, zamiast pierwsze przywitać się z nią. Jednak kobieta była naprawdę wyrozumiała wiedząc, że jej jedyny wnuk nigdy nie je śniadań przez długą podróżą, a tym bardziej nie bierze na drogę niczego do jedzenia, pozwoliła mu zjeść najpierw ciepły posiłek, a dopiero w późniejszym czasie przywitać się.
- Smacznego skarbie - powiedziała do niego z uśmiechem, siadając po chwili naprzeciw syna swojej córki Suyung.
- Dziękuję babciu - odpowiedział jej chłopak z pełnymi ustami, na co kobieta zaśmiała się i poczochrała go po włosach, udając, że wcale nie widzi jego grymasu niezadowolenia na ten czyn. Wrócił jednak do pałaszowania, a jadł dopóki nic nie zostało na stole.
- Musiałeś być bardzo głodny, kochanieńki - oznajmiła kobieta, zaczynając nosić puste talerze do zlewu. Baekhyun oczywiście pomógł jej w tym, bo nie mógł znieść widoku jak jego babcia sama wszystko robi.
- Jak minęła podróż? - Spytała, gdy usiedli ponownie przy stole, tym razem popijając ciepłej herbaty i zajadając się plackiem.
- Doskonale, babciu, dziękuję, że pytasz. Poznałem bardzo miłego chłopaka, jest starszy, ale nie mówi - powiedział ze smutkiem, biorąc do ust kolejny kawałek wypieku.
- Oh, to smutne. Taki młody a już takie problemy.
Byun kiwnął głową zgadzając się z kobietą. Było mu żal Minseoka, bardzo, bo miał przez to utrudniony kontakt z innymi.
- Babciu? Wspominałaś kiedyś o tym, że twoja siostra też nie potrafiła mówić i musiałaś się nauczyć języka migowego...
- Tak, zgadza się. Nadal go pamiętam... Chciałbyś się go nauczyć?
- Spróbować. Może mi być ciężko, bo to w końcu też nie jest prosta sprawa - westchnął cicho. - Ale będę się starać.
Kobieta uśmiechnęła się i kiwnęła głową, zgadzając się na prośbę wnuka.
~*~
Te dni, które Baekhyun spędził u swojej babci minęły mu doskonale. Załapał kilka podstawowych gestów, chociaż tyle, jak na kilka dni. Bardzo się starał, a babcia oczywiście wyłapywała wszelkie błędy, oraz kazała dużo ćwiczyć, by mógł to opanować na swój własny wyznaczony sobie poziom. Uśmiechnął się, gdy został pochwalony kolejny raz, jednak poprosił, by ostatni dzień mógł spędzić tak, jak zawsze, czyli po prostu błogie lenistwo na podwórku i zabawy z Maxem. Kobieta nigdy nie odmawiała.
Kiedy przyszedł czas pożegnania, westchnął smutno.
- Obiecuję, że przyjadę tak szybko, jak tylko będę mógł - zapewnił kobietę i przytulił ją do siebie, nim zniknął na peronie. Wsiadł od razu do pociągu i odpowiedniego przedziału, usiadł pod oknem, po czym uśmiechnął się i włożył słuchawki w uszy, dopiero wtedy po raz pierwszy włączając swój telefon od czasu wyjazdu.
"GDZIE TY SIĘ DO KURWY PODZIEWASZ?!".
Przełknął ślinę, zupełnie wyleciało mu z głowy wspomnieć Chanyeolowi, że wyjeżdża. Jednak miał wytłumaczenie, Chanyeol i tak gdzieś wylazł na piwo, więc zapewne i tak nie pamiętałby, że Byun cokolwiek takiego mu mówił. Westchnął cicho.
"Baekhyunnie... Błagam, odezwij się. Chanyeol wpadł w szał"
Sms od Luhana sprawił, że po części pożałował swojego wyjazdu. Nie wiedział, co się działo w czasie jego nieobecności. Miał tylko nadzieję, że Luhanowi nic się nie stało.
Szybko napisał do starszego.
"Hyung, przepraszam! Właśnie wracam do Seulu. Mam nadzieję, że nic ci nie zrobił."
Na odpowiedź nie musiał długo czekać. Luhan zadzwonił do niego natychmiast.
- Baekhyunnie! P-Przestraszyłeś mnie tym wyjazdem...! - W jego głosie słychać było, że płakał.
- Hyung, co on ci zrobił?
- On.. On mnie uderzył.
Bakehyun zamarł, nie wiedział, że Chanyeol posunie się do tego czynu.
- Uciekaj. Spakuj się i idź do mojego mieszkania. Masz klucze, prawda?
- N-No mam ale.. - Nagle Baekhyun usłyszał trzask i krzyk. Telefon prawie mu wypadł z ręki.
- Lulu?
- WRACAJ TY ŚMIECIU!
- Chanyeol, jeśli jeszcze raz uderzysz Luhana, to osobiście ci wpierodolę.
Usłyszał tylko dźwięk przerwanego połączenia. Był wściekły, ale postanowił wytrzymać do końca.
Oparł głowę o szybę, włączył muzykę jeszcze raz, po czym niechętnie zasnął z wściekłości.
Obudził się dopiero, gdy konduktor wszedł do jego przedziału oznajmiając, że właśnie mają długą przerwę, ze względu na dotarcie do Seulu. Baekhyun zerwał się z miejsca i spakował swoje wszystkie rzeczy, które pozostawił na wierzchu,po czym wyszedł z pociągu niechętnie wracając do swojego miasta. Jednak obiecał, że wróci jak najszybciej, bo Chanyeol gdy był wściekły był nieobliczalny. Pojechał taksówką pod mieszkanie Luhana, wpadając do niego szybko. Walizka została w taksówce, bo chciał zabrać Luhana do siebie, by Chanyeol nic mu nie zrobił.
Spodziewał się widoku krwi, odkąd tylko wszedł do mieszkania, jednak nie myślał, że jego przyjaciel będzie aż tak okrutny jak mógł to teraz zobaczyć.
- Luhan! - Pisnął powstrzymując łzy, na widok ciała starszego. Ręce widać, że były złamane, był posiniaczony, miał pełno ran na klatce piersiowej i zdarte ubranie. Na podłodze także było pełno krwi, a Baekhyun wiedział już co to znaczy: Luhan został brutalnie zgwałcony przez Chanyeola, którego nigdzie nie było. Wpadł szybko do sypialni starszego, wyciągnął jakąś walizkę spod łóżka, zaczynając po chwili pakować kilka najważniejszych rzeczy.
- Zaraz wrócę, Luhan, spokojnie.. Nic ci nie zrobię. Jestem Baekhyun, pamiętasz? - Luhan uniósł wzrok na Baekhyuna, dopiero wtedy zaczynając płakać. Byun zagryzł wargę by samemu nie zacząć. - Cii.. Wrócę. Daj mi chwilę.
Pędem zbiegł do taksówki i włożył walizkę do bagażnika, wracając po chwili po Luhana. Musiał go czymś okryć, więc ubrał na niego bluzę i szorty, po czym wziął go na ręce i wyszedł z budynku. Posadził bezpiecznie Luhana na siedzeniu przytulając go mocno do siebie, by go uspokoić.
Podał adres taksówkarzowi, prosząc by było to jak najszybciej.
Jechali do rodziców Baekhyuna, tego adresu Chanyeol nie znał, więc było to bezpieczne miejsce. W dodatku pani Byun była lekarzem, co tylko ułatwiło sytuację.
Baekhyun spojrzał na Luhana.
- Cii, hyung. Jesteś bezpieczny. - Zapewnił, po czym pocałował go w czoło. - Cii.. Jestem tu z tobą, hyung. Zaraz dojedziemy.
Przez całą drogę do domu państwa Byun, Baekhyun przytulał i uspokajał Luhana, który płakał ciągle i bał się cokolwiek powiedzieć. Baekhyun nie wiedział co robić, nie wiedział, że Chanyeol posunie się do takiego czynu, że tak brutalnie postąpi. Czuł się winny całej sytuacji, gdyby nie on, Luhan spokojnie siedziałby z Chanyeolem i wygłupiałby się razem z nim albo czytałby książkę, bo Park wyszedł. Czuł się okropnie.
Po kilkudziesięciu minutach dotarli na miejsce, Baekhyun zapłacił taksówkarzowi, który pomógł im ze wszystkim. Pani Byun od razu kazała położyć Luhana na kanapie w domu, by opatrzeć rany i usztywnić ręce. Baekhyun kiwnął głową.
Luhan cierpiał, wszystko miał obolałe, więc kiedy kolejny raz krzyknął z bólu, Suyung podała mu tabletkę przeciwbólową, która powodowała również szybkie uśnięcie. Wreszcie odetchnęła z ulgą, widząc jak Luhan zaczyna spokojnie oddychać.
- Dziękuję, że przyjechałeś z nim tak szybko. Jeszcze chwila dłużej, a nie byłoby tak ciekawie - powiedziała kobieta do swojego syna, przechodząc z małego gabineciku domowego do kuchni, która była tuż obok. Zrobiła herbaty, położyła ciastka na talerzyku i uśmiechnęła się do Baekhyuna.
- Będziemy mogli tu zostać przez kilka dni?
- Myślę, że nie będzie problemu - Suyung posłała synowi uśmiech, lecz po chwili przybrała znów poważny ton. - Wiesz kto go tak potraktował?
- Wiem.. Niestety wiem. To zrobił Chanyeol, mamo, ten Park Chanyeol, który był taki miły zawsze, jak przyjeżdżałaś do mnie. To jest Luhan, jego chłopak, choć wątpię by po czymś takim miał siłę by dalej być z Chanyeolem.
Kobieta wpatrywała się bez słowa w Baekhyuna, kręcąc głową. Nie chciała wierzyć, jednak właśnie wtedy Baekhyun przełamał się o wyznał swojej matce całą prawdę o Chanyeolu. Suyung była jeszcze w większym szoku.
- Musisz to zgłosić na policję, Baekkie - Baekhyun przełknął ślinę i spuścił głowę. Nie dlatego, że jego matka powiedziała, że musi wydać Yeola policji, ale dlatego, że użyła "Baekkie". Poczuł lekki skurcz w żołądku, bo właśnie tak nazywał go Minseok, chłopak z pociągu.
- Coś nie tak, synu?
- Nie.. W porządku. Po prostu.. Zamyśliłem się, to wszystko.
Ciągle miał przed oczami widok roześmianej twarzy Minseoka. Nagle dostał wiadomość i aż podskoczył na krześle ze strachu. Sięgnął po telefon do kieszeni swoich ciemnych jeansów, a wydobywszy komórkę na światło dzienne zamrugał oczyma i uśmiechnął się promiennie. Minseok.
"Cześć Baekkie! Tu Minseok. Mam nadzieję, że wszystko u Ciebie w porządku, a zwłaszcza z Twoimi przyjaciółmi. Jutro wracam do Seulu. Chciałbyś się spotkać pojutrze w kawiarence na dachu? Jest tylko jedna taka więc na pewno trafisz^^."
- Mamo... Zostałabyś z Luhanem sama po jutrze? Musiałbym wtedy pilnie wyjść..
- Oczywiście synku, mam nadzieję, że to pilne spotkanie to jakaś randka z uroczą osobą - zaśmiała się. Pani Byun zdawała sobie sprawę, że jej syn może mieć chłopaka, a nie dziewczynę, jednak sam Baekhyun nigdy nie zdawał sobie sprawy z własnych preferencji seksualnych i nigdy o tym nie wspominał. Baek uśmiechnął się trochę nerwowo, ale kiwnął delikatnie głową, myśląc jednak, że to zwykłe spotkanie, typowo przyjacielskie. Po chwili odpisał, że chętnie się spotka, po czym spojrzał na matkę.
- Mogę sprawdzić co z Luhanem? Martwię się o niego i chciałbym przy nim posiedzieć..
- Oczywiście. Ja w tym czasie powiadomię twojego ojca.
Chłopak uśmiechnął się i wyminąwszy kobietę, ruszył do pokoju, w którym leżał Luhan. Wiedział, że starszy będzie miał ciężko teraz po tym wszystkim, ale obiecał sobie, że mu pomoże w każdy możliwy sposób.
~*~
Dzień spotkania był bardzo nerwowy. Od samego rana Baekhyun czuł, że zdenerwowanie bierze nad nim górę. Strasznie się cieszył na spotkanie z Minseokiem, bowiem bardzo go polubił podczas paru godzinnej podróży, ale czuł, że kryje się za tym coś głębszego. Ręce mu się trzęsły mocno, cały był w nerwach, a serce biło mu niemiłosiernie szybko. Wszystko wydawało się lecieć, a w głowie huczało mu od myśli. Co powie gdy się spotkają? Czy spojrzy mu w oczy i poczuje to dziwne uczucie w sercu? Czy Minseok czuje to samo do niego? Wszystko się komplikowało.
By trochę zebrać myśli w całość, poszedł do Luhana. Spojrzał na jego posiniaczone ciało i westchnął, siadając obok łóżka przyjaciela. Uśmiechnął się łagodnie do niego i złapał delikatnie jego dłoń. Chanyeol okazał się draniem, większym niż Baekhyun mógł sobie wyobrażać, co doprowadziło do wypadku. Nie przewidział tak okropnej reakcji byłego przyjaciela, bo przyjacielem nie mógł go już nazwać po tym co zrobił Luhanowi. Jego życie było teraz zagrożone, ale będąc w domu czuł to bezpieczeństwo ze strony rodziców. Gdyby nie oni, już dawno Luhana nie byłoby na tym świecie.
Spojrzawszy na twarz starszego, westchnął ponownie.
- Lu?
- T-tak? - odpowiedział starszy ledwo słyszalnym głosem.
- Poznałem kogoś.
- To się cieszę - Chłopak uśmiechnął się do Byuna szczerze i zacisnął dłoń na jego.
- Idę się z nim dzisiaj spotkać i się denerwuję. Mam nadzieję, że on czuje to samo - powiedział, po czym spojrzał na zegarek. - O cholera, muszę już iść. Zostawiam cię w rękach mamy - dodał i uciekł jak poparzony z pokoju, wpadając do swojej sypialni. Przebrał się w najlepszą koszulę jaką miał, po czym ubrał czarne obcisłe spodnie. Psiknął się perfumami, poprawił włosy i podkreślił oczy eyelinerem, po czym gotowy wybiegł z pokoju. Założył na swoje stopy trampki i wyszedł z domu, żegnając się z mamą. Postanowił iść na autobus, w końcu niedaleko domu stał przystanek, który [autobus] jechał prosto pod kawiarnię gdzie miał się spotkać ze starszym. Czuł coraz szybsze bicie swojego serca, które nie chciało ani na chwilę zwolnić. Również ogarniał go niepokój, bo co jeśli się pomylił co do uczuć? Co jeśli Minseok po prostu chciał się spotkać, bo nie ma nikogo z kim mógłby normalnie porozmawiać? W końcu Kim jest niemy, nie potrafi mówić jak inni, ale Baek go rozumie dzięki nauce babci. Z niepewnością wyszedł z autobusu i wszedł na teren kawiarni, zaskakując się faktem, iż Minseok już na niego czekał.
- Cześć Minnie - powiedział Baekhyun, przytulając starszego na powitanie.
- B-baek-baekhyunnie - powiedział szeptem, trochę niewyraźnie Minseok, patrząc w oczy młodszego. Ten był mocno zaskoczony tym i nie ukrywając wzruszenia, pocałował Kima na oczach wszystkich w kawiarni. Jednakże, pocałunek został odwzajemniony i to go zaskoczyło jeszcze bardziej.
- T-ty... Ty powiedziałeś coś - powiedział, gdy oddalili się od siebie by zaczerpnąć powietrza. - Powiedziałeś moje imię... Minseok, ja.. ja jestem tak cholernie... cholernie dumny - powiedział płacząc. Kim wtulił go w siebie i po chwili na migi odpowiedział "Wiem, chciałem zrobić ci niespodziankę", co ucieszyło blondyna.
- I udało ci się - odparł Byun, nim kolejny raz zatopił się w ustach chłopaka.
*
Gdy słońce zachodziło, Baekhyun i Minseok trzymali się za ręce, oglądając piękny krajobraz Seulu z dachu, na którym ciągle byli. Nie mogli oderwać się od siebie ani na chwilę, a brak słów nie był krępujący. Cieszyli się, że czują do siebie dokładnie to samo. Baekhyun oparł głowę o ramię Minseoka, patrząc jak słońce znika za horyzontem.
*
Mijały tygodnie i Baekhyun zaproponował Minseokowi poznanie jego rodziców. Spotkanie przebiegło w miłej i przyjaznej atmosferze, mimo małych trudności w związku z niemową starszego z młodych mężczyzn. Luhan od razu polubił Minseoka i znaleźli wspólne tematy, jakimi była m.in. piłka nożna. Ustalili, że gdy tylko Kim znajdzie czas to pójdą pograć na boisku.
Xiao już nie bał się Chanyeola, bo po złożeniu donosu na chłopaka, zamknięto go w więzieniu, skąd prędko nie wyjdzie. Baekhyunowi na początku było źle z tym faktem, ale pogodził się z wyrokiem, co ucieszyło Luhana jak i Minseoka, gdyż ten nie cierpiał jak jego partner był smutny z tego powodu.
Wszystko szło w najlepszym kierunku i tak miało zostać.
_____________________________________________________________
Dzień doberek wszystkim! Wróciłam z napisanym rok temu fanficiem, sama nie wiem z jakiej okazji go pisałam, ale wpasował mi się tutaj właśnie XiuBaek. Przypomniałam sobie o tym ff całkiem niedawno i postanowiłam go w końcu opublikować. Fakt, mógłby być bardziej rozwinięty czy dłuższy, ale jestem z niego nawet zadowolona. Dziękuję tym, którzy go przeczytali i tym, którzy to skomentują. Pamiętajcie, każdy komentarz to kolejna motywacja! Dziękuję za uwagę, kocham Was :3
Jaerin

4 września 2015

You're my butterfly

Ich przygoda rozpoczęła się jeszcze w czasach gimnazjum, gdy oboje uczęszczali do jednej klasy. On, mimo że przewyższał wszystkich wzrostem, był najmłodszy z całego rocznika, lecz drugi, mimo niskiego wzrostu należał do pierwszej połowy klasy. Wtedy, mając lat 14 nie przepadali za sobą i było to spowodowane głównie różnicą klas społecznych w jakich się wychowywali. Wyższy z nich należał do tych bogatszych, mających łatwiejszy start w życiu dzięki dzianym rodzicom, natomiast niższy był z dobrze żyjącej rodziny, która miała średnie zarobki. Ta różnica między nimi powodowała wręcz odrazę do siebie, gdyż każdy z nich nie chciał zaprzyjaźnić się ze sobą.
Nazywali się Park Chanyeol i Byun Baekhyun.
Lata mijały i w ten sposób oboje trafili znów do jednej klasy w liceum. Przypadek zadecydował o tym fakcie i oboje chcąc nie chcąc musieli zacząć się tolerować. Z początku przychodziło im to trudno, co było normalne po całej niechęci w gimnazjum, jednak z biegiem kolejnych miesięcy w szkolnych ławkach, zmieniło się wszystko o 180 stopni.
Tamtego dnia, dnia wielkiej zmiany w ich zachowaniu, ważny był po prostu pech Chanyeola.
Zaczęło się od głupiego upadku ze schodów na oczach całej szkoły. Mimo że chciał wyjść on z głową wysoko, udając jakby nieszczęśliwy wypadek nie miał miejsca, niestety jednak tak się nie stało i potknął się ponownie, schodek wyżej. Uderzył się w głowę z otwartej dłoni i westchnął, poddając się. Usiadł na schodach, obserwując przechodzących obok niego uczniów. Jednym z nich był Baekhyun. Jednak zamiast przejść spokojnie i zaśmiać się pod nosem, Byun wyciągnął do Parka pomocną dłoń i uśmiechnął się łagodnie do siedzącego chłopaka.
- Każdemu się zdarza - powiedział Baekhyun, patrząc w oczy wyższego chłopaka, cały czas się uśmiechając.
- Dziękuję - odparł Park, sam patrząc w oczy niższego.
Nie zliczyli sekund, które minęły, ale cały czas trzymali się za ręce, patrząc sobie w oczy. Gdy tylko zadzwonił dzwonek na lekcję, speszeni puścili się nagle i zaczęli patrzeć na swoje obuwie. Z westchnieniem, Baekhyun pierwszy ruszył do góry na lekcję chemii. Chanyeol podążył tuż za nim, uważając na każdy przebyty na schodach krok. Siedząc na lekcji nie mogli się powstrzymać przed zerkaniem na siebie, zwłaszcza że siedzieli obok siebie. Nie rozumieli jeszcze tego uczucia, jakie właśnie zaczęło się w nich tworzyć.
Ich przyjaźń zaczęła się właśnie tamtego dnia i wszystko zaczęło się łatać w całość, każdy dzień stał się najlepszym i oboje byli z tego powodu szczęśliwi.
Rok skończył się szybko i Baek liczył na spotkania ze swoim przyjacielem również w okresie wakacji, choć mieszkali na dwóch końcach Seulu. Byun obawiał się, że rodzice Chanyeola go nie polubią, jednak tak się nie stało i pierwsze spotkanie państwa Park i przyjaciela ich syna przebiegło w przyjemnej atmosferze. Nawet pozwolili  nocować starszemu z chłopców w ich domu, co bardzo przypadło do gustu obojgu. I tak Baek spędzał niemal wszystkie noce w domu Chanyeola, ale nie przejmował się tym, bowiem rodzice młodszego chłopaka bardzo go polubili i nawet cieszyli się z przyjaźni nastolatków.
Rok za rokiem kończyli szkołę razem, z wysokimi wynikami, dzięki czemu ich przyjęcie na studia było po prostu kwestią formalną. Wszystko układało im się pomyślnie. Prócz jednej kwestii.
Jedyną różnicą między nimi był fakt orientacji seksualnej. Baekhyun zarzekał się na bycie heteroseksualnym mężczyzną, natomiast Chanyeol był w 100% homoseksualny. Nie spierali się jednak przez to, tolerowali swoje wybory i nikomu to nie przeszkadzało w żadnym stopniu. Byłoby głupotą ze strony któregoś z nich, gdyby nie akceptował orientacji przyjaciela. W końcu w przyjaźni też muszą być kompromisy i właśnie to zastosowała ta dwójka.
Mając 22-lata ich przyjaźń ani na chwilę się nie zawahała. Chanyeol jednak czuł, że coś jest między nimi nie tak. Czuł że zaczyna coś czuć do starszego o parę miesięcy Baekhyuna, i to wcale nie była tylko przyjaźń. To było o wiele głębsze uczucie, które pojawiło się już na początku liceum na początku ich przyjaźni. Wszystko byłoby jeszcze do zniesienia, gdyby nie fakt iż Byun miał dziewczynę. Taeyeon była uroczą kobietą i idealnie wpasowała się w ideały Baekhyuna, dlatego tworzyli szczęśliwą parę i w dodatku idealną. Kim starała się być zawsze przy swoim chłopaku i to z powodu czystego uczucia i bezinteresowności, jakimi darzyła ukochanego mężczyznę. Chanyeol również ją lubił, ale z powodu dręczących go myśli o Baekhyunie, nie potrafił patrzeć na nią kiedy przebywa z jego przyjacielem i odbiera mu go.
Któregoś razu w końcu nie wytrzymał. Postanowił wyznać uczucia swojemu przyjacielowi, poświęcając nawet ich przyjaźń dla swoich uczuć. Wiedział również, że są one czysto platoniczne, dlatego nie oczekiwał niczego od Baekhyuna.
Zaprosił Byuna na dach budynku pod wieczór, kiedy słońce powoli już zachodziło pozostawiając pomarańczowo-czerwone niebo w nadziei, że to doda mu sił i pozwoli stworzyć dobrą atmosferę, która popchnie go do działania i pokaże Baekhyunowi jak bardzo mu na nim zależy.
Minuty oczekiwania ciągnęły się bardzo powoli i Chan z trudem wytrzymywał chwile i już miał uciec, gdy nagle Baek pojawił się na dachu z ciekawością wypisaną na twarzy. Nie zabrał na szczęście ze sobą swojej ukochanej partnerki, dlatego to podniosło u Parka pewną skalę uczuć.
- Co się stało Channie? - spytał spokojnie Baekhyun, podchodząc do chłopaka.
- Tak... i to bardzo dużo, Baek. Bardzo dużo - odpowiedział mu wyższy.
- To w takim razie zamieniam się w słuch.
- Więc.. chciałem to zacząć jakoś spokojnie ale po prostu nie potrafię. Widzisz, Baekhyun... jesteś dla mnie naprawdę ważny i nie chodzi mi tylko o przyjaźń - powiedział i westchnął. Wziął głęboki wdech i po wypuszczeniu powietrza, spojrzał starszemu w oczy. - Bo widzisz, ja cię kocham.
- Chan, co ty... co ty mówisz? - Byun nie ukrywał szoku.
- Wyznaję ci to, co do ciebie czuję. Nie oczekuję niczego, nawet możemy zerwać przyjaźń ale po prostu nie mogłem patrzeć na to wszystko z boku. Cierpiałem bardzo długo i cierpię nadal, patrząc jak szczęśliwy jesteś z Taeyeon. Cieszę się z twojego szczęścia, to oczywiste, ale.. żałuję że to nie jestem ja.
- Chan.. nie wiedziałem - powiedział cicho blondyn.
- Nikt nie wiedział, nawet ja.. ale od ponad roku, odkąd jesteś z Taeyeon, zrozumiałem co do ciebie czuję.. rozumiem jeśli nie chcesz mnie znać.
- Przepraszam Chan - nagłe słowa Baekhyuna zmroziły Parka. - Muszę to przemyśleć, przepraszam.
I znikł. A Chanyeol czuł tylko jak jego serce boleśnie uderza w jego piersi.
Dni mijały powoli i nie tak jak chciał Chanyeol. Baekhyun nie odzywał się do niego już od 3 tygodni i to bardzo go męczyło. Byun również nie czuł się zbyt dobrze. Brakowało mu śmiechu swojego przyjaciela i dręczyły go pytania o własną orientację. Taeyeon również nie była zbyt pomocna, bo dopiero po wyznaniu Parka, Baek zaczął zauważać jak bardzo dziewczyna jest irytująca i męczy go związek z Kim. Jakkolwiek by nie patrzeć, coraz bardziej nie był pewny siebie. Aż w końcu, po miesiącu przerwy postanowił porozmawiać z Chanyeolem.
Zaprosił go na ten sam dach, o tej samej porze by powiedzieć mu o swoich przemyśleniach. Nie były one łatwe, ani tym bardziej zrozumiałe dla niego samego, ale Park musi go wysłuchać.
- Martwiłem się, że nie żyjesz.. tak długo nie rozmawialiśmy ze sobą - powiedział Chan na wstępie, śmiejąc się, na co wtórował mu Baek.- Słucham cię, co chcesz mi powiedzieć.
- Zacznę od początku. Więc tak, jesteś mi bliższy niż ktokolwiek na tym świecie. Nawet rodzice nie znali mnie tak dobrze jak ty, za co się ciesze, bo jeśli ktoś poza naszą dwójką wiedział o tym co robiłem przez pół mojego życia, to pewnie już dawno nie miałbym życia. Ale do rzeczy. Zastanawiałem się długo i dużo myślałem o tym co mi powiedziałeś. Pamiętam dzień w którym się zaprzyjaźniliśmy i myślę, że to był błąd że tak długo z tym zwlekałem. Bo.. widzisz, przez ten miesiąc zrozumiałem coś bardzo ważnego i czuję, że ci się to spodoba.
Chanyeol spojrzał niezrozumiale na chłopaka, a ten tylko się uśmiechnął.
- Widzisz, to nie takie proste, ale może i masz rację wyznając mi uczucia...? Może to ty jesteś mi przeznaczony a nie Taeyeon?
- Przecież to twój ideał - powiedział Park.
- Nie istnieją ideały, ale masz rację. Bardzo ją lubiłem i myślę, że strach przed tym co ci zaraz powiem po prostu pchnął mnie do niej. Tak długo jeszcze nie myślałem o niczym, aż nagle pojawiasz się ty i wszystko się niszczy. Cały mój świat stoi do góry nogami przez ciebie! Ty głupku! Kocham cię, wiesz? Tak naprawdę cię kocham. I tylko ciebie. Z Tae...to nie było to czego oczekiwałem, choć tak wyglądało. Taeyeon też pomogła mi do tego dojść. Wiedziała, chyba nawet od początku, że to do ciebie coś czuję i myślę, że to zaczęło się jeszcze w liceum.
- Baek, ja..
- Ciii, nic nie mów, niech ta chwila trwa - powiedział Baekhyun, przytulając do siebie wyższego.
Nagle zaczęło padać, choć niebo na to nie wskazywało. Uciekli więc pod daszek wejścia na dach, gdzie stali dobrych parę minut.
- Patrz! - zawołał Chanyeol, patrząc i wskazując palcem w jeden punkt.
- Tęcza - powiedział Baekhyun, uśmiechając się wesoło.
- To przeznaczenie - odparł na to Park i przytulił do siebie Byuna.
- Wiesz... zawsze chciałem być pocałowany w deszczu, więc... może teraz? - zapytał nieśmiało Baek, rumieniąc się nagle. Chan od razu to podchwycił i wyprowadził ich z zadaszenia, po czym uniósł podbródek chłopaka dłonią i pocałował go namiętnie, a jednocześnie delikatnie. A tęcza wesoło błyszczała tuż za nimi.
Gdy deszcz ustał po kilku minutach, postanowili usiąść na murze i po prostu cieszyć się chwilą. Trzymając się za ręce postanowili tworzyć nowy rozdział w ich życiu; wspólny rozdział.
Zauważyli wtedy piękno natury, a zwłaszcza małego motylka, który usiadł na ich splecionych dłoniach.
-  You're my butterfly, Baekkie - szepnął do ucha Baekhyuna Chanyeol. Ten tylko się uśmiechnął i spojrzał w oczy chłopaka. Chwila ta mogła trwać wieczność i nigdy nie znudziła by się im ani trochę.

_________________________________________________
bardzo przyjemnie mi się to pisało, więc jestem zadowolona z efektu. A jak Wam podoba się nowy ff? Jakieś sugestie o czym ma być kolejne opowiadanie? Z góry dziękuję za komentarze, i oczywiście, za ponad 64 tyś. wejść na bloga. Dla mnie to spore osiągnięcie, zwłaszcza że blog istnieje zaledwie 2,5 roku! Dziękuję wszystkim i do zobaczenia w następnym ff! Kocham Was,
Jaerin

29 sierpnia 2015

I can't stop thinking about you

Przewróciłem się na drugi bok, gdy nagle do moich uszu dobiegł dźwięk budzika mojego współlokatora, Sehuna. Zakryłem się szczelnie kołdrą, próbując zignorować denerwujący dźwięk o 6 rano.
- Przepraszam, hyung - powiedział Sehun, kucając obok mojego łóżka. Spojrzałem na niego.
- Masz szczęście, że nie spałem. Inaczej dawno byłbyś już marwy - mruknąłem groźnie, na co Sehun się zaśmiał. No tak, wyglądając jak ja nie bardzo można być groźnym, bo wygląda się wtedy jak uroczy szczeniaczek, a jego złość powoduje, że jeszcze bardziej jest się uroczym. Nienawidzę tego porównania, o którym uświadomił mnie właśnie Sehun który najczęściej pada ofiarą moich złości, przez swój budzik.
- Czekoladę i babeczki lukrowane? - Spytał. Kiwnąłem głową i spróbowałem się uśmiechnąć, jednak wyszedł mi tylko jakiś grymas ze względu na moją wcześniejszą złość. Westchnąłem, po chwili ziewając głośno. - Tao dzisiaj przyjdzie - powiadomił mnie młodszy. Przełknąłem nerwowo ślinę i usiadłem na łóżku.
- Jak to?
- No.. Normalnie. Przyjdzie, bo coś tam. Potrzebuje chyba czegoś - mruknął Sehun, pakując swoje rzeczy. - Mnie nie będzie, więc możesz grzebać w moich rzeczach, by dać mu to coś. Sam nie wiem o co mu chodzi - Sehun wzruszył ramionami zapinając swoją torbę. Uśmiechnął się do mnie i pocałował w policzek w przelocie, nim wyleciał za drzwi, gdzie zapewne czekał na niego Jongin. Oparłem się o ścianę i jeszcze raz przeanalizowałem słowa Sehuna.
- Tao przyjdzie po coś. Będziemy sami. Będę musiał się męczyć, by nie zemdleć, bo Sehun jak widać zrobił to specjalnie, bo wie, że kocham Tao i ciężko mi do niego zagadać samemu, bo czuję, że prędzej zemdleję niż powiem cokolwiek do niego, o boże, czuję że zwariuję - powiedziałem na jednym wdechu. Uderzyłem się w czoło. - Okej -powiedziałem - teraz spokojnie, Luhan. Musisz być spokojny. Łatwo mi mówić. Jestem kłębkiem nerwów! Co ten Sehun sobie myśli?! Nagle dostałem wiadomość.
"Przepraszam, hyung, ale nie mogę ci przynieść czekolady i babeczki osobiście. Tao to zrobi za mnie, bo i tak za niedługo wpadnie do ciebie. Trzymaj się, hyung! xoxo"
- No chyba zwariował! - krzyknąłem do siebie, mimo prawie 7 rano, gdy nagle usłyszałem pukanie. Zakląłem pod nosem i z kołdrą poszedłem otworzyć. Moje włosy sterczały na wszystkie strony, wyglądałem na zaspanego. Otuliłem się kołdrą z przodu, by zakrywała moje bokserki w króliczki i koszulkę z Bambim, po czym wreszcie otworzyłem drzwi.
- Um, dzień dobry hyung - nie musiałem unosić głowy by rozpoznać ten głos. Właściwie, nie musiałem nawet słyszeć tego głosu, wystarczyłby mi zapach jego perfum. Przełknąłem nerwowo ślinę, zagryzając po chwili wargę. Wpuściłem Tao do środka, próbując zachować spokój, gdy przeszedł obok mnie. Pochylił się by położyć na biurku moją babeczkę i gorącą czekoladę, dzięki czemu miałem idealny widok na jego zgrabny tyłek. Cholera, Luhan, opanuj się.
- Um.. Sehun wspominał, że czegoś potrzebujesz...
- Co? A więc to miał na myśli, gdy mówił, że muszę czegoś chcieć... - Spojrzałem na niego zaskoczony. "Sehun, już nie żyjesz" zanotowałem sobie w głowie.
- To była przykrywka?
- Chciałem po prostu do ciebie przyjść, hyung, a wiem, że się wkurzasz kiedy jestem obok... - Spuścił głowę, a ja wylądowałem twardo na łóżku.
- Ja się nie wkurzam, Taozi - uśmiechnąłem się delikatnie i przymknąłem oczy czując, że łóżko się ugina. Usiadł obok mnie i sięgnął po babeczkę, by podać ją mnie.
- Proszę, hyung - powiedział i uśmiechnął się. Wziąłem słodycz w dłonie i spojrzałem na nią. - Mam nadzieję, że lubisz te różowe... Bo niebieskich już nie było. - Powiedział cicho Zitao spuszczając głowę, a ja uśmiechnąłem się szeroko i poczochrałem go po włosach.
- Uwielbiam różowe. - Spojrzałem mu w oczy i nerwowo przełknąłem ślinę. Widziałem w jego oczach coś pięknego, piękniejszego niż zawsze. Babeczka wyleciała mi z rąk, a ja ponownie przymknąłem oczy, przysuwając się do Tao bliżej, by po chwili móc go pocałować. Nie wiem co mnie tchnęło do zrobienia tego ale nie mogłem już wytrzymać siedząc tak blisko niego, wdychając zapach jego perfum i czując na sobie jego spojrzenie.
Po chwili dopiero zrozumiałem to, co zrobiłem. Z przerażeniem otworzyłem oczy, jednak Tao przyciągnął mnie mocno do siebie i pogłębił pocałunek. Z wrażenia zacisnąłem dłonie na jego koszulce rozkoszując się tak długo oczekiwanym przeze mnie smakiem. To było coś niesamowitego, coś innego niż kiedykolwiek przeżyłem. Czułem się tak, jakbym miał skrzydła, jakbyśmy unosili się ponad chmurami.
- T-Tao... - szepnąłem czując łzy w swoich oczach, gdy musieliśmy odetchnąć cicho. Zarumieniłem się mocno, spoglądając w jego oczy. Błyszczały inaczej niż zwykle.
Mimowolnie uniosłem kąciki ust w delikatnym uśmiechu, a łzy spłynęły po moich czerwonych od pocałunku policzkach.
- Przepraszam - szepnąłem, wycierając mokre policzki.
- Lulu... Nie przepraszaj - powiedział z uśmiechem Tao. Spojrzałem na niego zdziwiony. - Ja Ciebie też lubię w ten sposób - dodał po chwili, a ja zdębiałem. Czy to był tylko sen? Uszczypnąłem się mocno w udo, a po chwili tego pożałowałem bo bardzo mnie to zabolało. Tao roześmiał się z mojej reakcji.
- Co robimy? - spytał po dłuższym momencie.
- Myślę, że trzeba po prostu zacząć od nowa - oznajmił mój towarzysz a ja uśmiechnąłem się tylko i kiwnąłem głową. Miałem teraz lepszy widok na moje życie i to mnie cieszyło. - Może.. wiesz hyung, ja... Bardzo chciałbym czegoś - powiedział Huang chwilę później. - Ja... no bo... skoro już sobie wszystko wyjaśniliśmy to może... no wiesz.. ty i ja..? - dostrzegłem uroczy rumieniec na jego twarzy i domysliłem się o co mu chodziło.
- Tao.. to za szybko - powiedziałem o odsunąłem się od niego.
- Przepraszam, nie powinienem - odparł i wstał szybko. Ulotnił się z pokoju szybciej, niż chciałem by to zrobił. To było naprawdę za szybko dla mnie, ledwo wyznał mi co czuje i od razu chciał seksu. Westchnąłem i spojrzałem na swoje stopy odziane w kolorowe skarpetki.
Dni mijały, a ja z Tao nie odzywaliśmy się do siebie i to mnie bolało. Może powinienem się zgodzić i teraz było by między nami okej? Czułem że wyjdę z siebie jak nie będę go widział jeszcze jeden dzień i postanowiłem, że oddam mu się, choćby nie wiem co. Może wtedy do mnie wróci i wybaczy, że tak go źle potraktowałem? Mogłem tylko tak teraz myśleć. W końcu ruszyłem tyłek i po zajęciach poszedłem do jego pokoju. Nie mogłem przestać o nim myśleć.
- Tao.. wiem że tam jesteś - powiedziałem, pukając do drzwi. Huang miał pokój zupełnie sam i słyszałem jak ktoś chodzi po pomieszczeniu. Westchnąłem. - Taozi - szepnąłem. - Taozi proszę..
- Luhan hyung - powiedział. Spojrzałem na niego i dostrzegłem łzy na jego policzkach. Automatycznie złapałem jego twarz w dłonie i pocałowałem namiętnie. Przetarłem policzki kciukami i uśmiechnąłem sie delikatnie..
- Niech będzie Taozi - szepnąłem mu do ucha i po chwili wszedłem do jego pokoju, zamykając za sobą drzwi. Nie odrywałem się jednak od jego ust ani na chwilę, popychając go na łóżko. Usiadłem okrakiem na jego biodrach z zadziornym uśmiechem.
- Hyung...
- Ciii - szepnąłem mu znów do ucha, po czym zdjąłem z siebie koszulkę. Byłem gotowy na wszystko.
- Hyung... masz takie piękne ciało... - powiedział Zitao. Spojrzałem mu prosto w oczy i oblizałem usta. Niech się dzieje to, co ma się dziać. Nawet nie wiem kiedy zrzuciłem z niego koszulkę, a z siebie spodnie. Bylem w samych bokserkach, podniecenie rosło w kolejnych sekundach i nie musiało minąć sporo czasu, a mój penis stał się twardy i cholernie gotowy..
- Tao - szepnąłem, zsuwając się z jego bioder na dół. Ponownie oblizałem usta, rozpinając jego spodnie. Czułem pod materiałem jego podniecenie i to mnie cholernie cieszyło. Ostatni raz spojrzałem w jego oczy i uśmiechnąłem się zadziornie, nim objąłem jego penisa w dłoni i zacząłem ruszać nią w górę i w dół. Usłyszałem głęboki, niski jęk i poczułem satysfakcję z tego.
Delikatnie wysunąłem język i polizałem jego główkę penisa, po chwili zaczynając ją całować delikatnie. Robiłem to po raz pierwszy ale wiedziałem co robić, instynkt działał i jak widać nie zawiódł mnie. Delikatnie objąłem jego penisa swoimi ustami i zsunąłem głowę w dół, mieszcząc w swoim gardle cały trzon. Zamruczałem i znów dosłyszałem jęk chłopaka, który aż wił się pode mną. Zacząłem ruszać głową w górę i w dół, co chwilę mrucząc, by sprawić mu jak najwięcej przyjemności. Nie chciałem jednak, aby doszedł zbyt szybko i pozwoliłem mu odetchnąć chwilę, nim zdjąłem całkowicie jego garderobę z ciała, rzucając ją gdzieś w kąt pokoju. Spojrzałem w jego czarne oczy nim znalazłem się znów na jego biodrach. Obaj byliśmy już nadzy, więc czuliśmy wszystko dwa razy mocniej. Złapałem jego i swojego penisa w dłoń, ocierając je o siebie. Przymknąłem powieki, zagryzając wargę mocno.
- Luhan.. - szepnął Tao, patrząc mi w oczy z pożądaniem. Kiwnąłem głową i po chwili zacząłem wciskać jego penisa w swoje wnętrze.
Czułem na początku tylko ból, ale im głębiej Tao we mnie był, tym bardziej zmieniało się to uczucie w rozkosz. Nie minęła minuta, a zacząłem delikatnie ruszać swoimi biodrami, posuwając penisa Huanga coraz głębiej w moje wnętrze. Nagle zacząłem jęczeć mocno i głośno, czując jak za każdym razem Zitao uderza w moją prostatę.
- T-Taoooo! - krzyknąłem, przesuwając paznokciami po jego klatce piersiowej. Tao także zaczął ruszać biodrami, co spotęgowało doznania jakich doświadczaliśmy.
- Zaraz... ja zaraz...
- Ja też - szepnąłem i nim się spostrzegłem, zobaczyłem biel przed oczami i po prostu doszedłem mocno na jego brzuch. Tao również doszedł w moim wnętrzu i czułem to doskonale, jak nasienie wypływało z mojego tyłka.
Opadłem na Tao i uśmiechnąłem się łagodnie. To był mój pierwszy raz i był po prostu świetny.
- Przepraszam, Lu - powiedział nagle Tao.
- Za co?
- Za te dni milczenia. Nie powinienem wtedy tego robić... - szepnął i spojrzał mi w oczy.
- Ja też przepraszam. Sam mogłem się do Ciebie odezwać. Ale wszystko między nami już okej? - spytałem.
- Jak najbardziej... Nawet bez seksu by tak było, gdybym nie był egoistą - oznajmił Huang. Uśmiechnąłem sie do niego i musnąłem jego usta.
- Jesteś najlepszy, Taozi.
Wróciłem do pokoju po paru godzinach, spędzonych z Tao na rozmowach o wszystkim i o niczym. Było nam razem tak dobrze, ze chciałem zostać dłużej, ale Sehun poprosił abym wrócił. Z niechęcią otworzyłem drzwi do pokoju i westchnąłem.
- O co chodzi?
- Krzyczałeś tak głośno, ze aż tu Cię słyszałem - zaśmiał się Sehun. Jongin powtórzył to samo po chwili i obaj się śmiali.
- Aż tak? - czułem jak moje policzki palą.
- Żartuję, byliśmy pod pokojem Tao i was podsłuchiwaliśmy - powiedział po chwili Oh. Nagle poczułem chęć mordu tej jego yehetowej gęby.
- Co proszę? - wycedziłem przez zęby i rzuciłem się na Sehuna i jego chłopaka. Nasza "bójka" przeniosła się na korytarz, gdzie ta dwójka zakochańców uciekała przede mną. Ale cieszyłem się, bo w końcu wszystko wróciło na właściwy tor, a my z Tao jesteśmy nową parą na kampusie. Wiem że teraz wszystko się ułoży.

_____________________________
Więc witam koniec wakacji z małym smutem w wersji TaoHan ;) udanego powrotu do szkoły wszystkim życzę! I dobrych stopni! Jeszcze mamy ostatnie dni wakacji więc wykorzystajcie je dobrze! Kocham Was,
Jaerin

31 lipca 2015

Hi, my name is Xiao Luhan. I'll be your roommate.

Nawet nie pamiętam kiedy to się zaczęło. Miałem może 15 lat, gdy pierwszy raz sięgnąłem po alkohol i papierosy, rozkoszując się ich smakiem. Sam nie wiem dlaczego, ale od razu przypadły mi do gustu, choć wódka okropnie śmierdziała, a papierosy sprawiały że cuchnąłem nimi na kilometr, mimo używania perfum. Tak bardzo się od tego uzależniłem, że ledwo kończyłem poszczególne klasy. Ogarnąłem się w miarę mając 18 lat, kiedy wyprowadziłem się z domu. Miałem dość rodziców i starszego brata, którzy pilnowali mnie na każdym kroku. Nie mogłem nic poradzić, nawet terapie nie były w stanie mi pomóc z uzależnieniem od alkoholu, więc wreszcie się wyniosłem. I właśnie wtedy poznałem Luhana. 
Na początku nie chciałem słyszeć o dzieleniu mieszkania czy pokoju z kimś jeszcze, ale później stwierdziłem, że jednak bardziej mi się to opłaca. Przymknąłem oko na to, że Luhan zachowywał się jak typowy gej, bo ciężko znaleźć mi było kogoś kto tak chętnie wynajmie ze mną pokój w takiej dzielnicy. 
Choć nie żywiłem do niego większych chęci, wręcz nie chciałem mieć z nim wcale do czynienia, codziennie widziałem tę jego dziecięcą twarzyczkę, szeroki na pół ryja uśmiech i tę blond czuprynę. Dostawałem niemal gorączki kiedy budził mnie swoim budzikiem, oczywiście musiała to być piosenka jakiegoś girls bandu! Nie wiem czy on to robił komuś na złość (czyt. mnie) czy co, ale każdego dnia o 6:05 widziałem jego gębę uśmiechniętą od ucha do ucha. To było gorsze niż jakikolwiek kac. 
Jednak dni mijały, a ja zacząłem dostrzegać coraz więcej plusów tej znajomości. Jak i jeden, coraz większy minus.
- Sehunnie, możesz mi pomóc? – zawołał Luhan, patrząc na mnie prosząco.
- O co chodzi? – mruknąłem, patrząc na butelkę piwa przede mną. 
- No chodź tu! – pisnął, a ja aż z wrażenia wstałem. Głos miał niezły.  – Żarówka.
Roześmiałem się nie wiem dlaczego, ale roześmiałem się. Stanąłem pod żyrandolem i już po chwili wymieniłem żarówkę, a w podziękowaniu dostałem buziaka w policzek. Spojrzałem na starszego chłopaka zdziwiony, a ten tylko się roześmiał i po chwili zniknął w kuchni robiąc jedzenie. 
Sytuacje podobne do tej zdarzały się częściej, czasem miałem dość, ale sprawiało to jednak, że ciągnęło mnie do Luhana. Stał się moim przyjacielem, dzięki któremu rzuciłem picie niemal całkowicie. 
Mieszkałem z nim już rok czasu. Z rodzicami nie miałem kontaktu, z bratem widziałem się parę razy zaledwie, był dumny że odstawiłem alkohol od siebie i zaczynam żyć. Poznał nawet Xiao, polubił go bardzo. Zauważyłem to zwłaszcza w czasie jego ostatniej wizyty.
Siedzieliśmy we trójkę w salonie. Yonghoon cały czas zachowywał się dziwnie co do Luhana, zresztą oboje tacy byli. Zaczynałem się tym irytować. Mając dość ich słodkiego zachowania, w końcu wyszedłem na balkon i zapaliłem papierosa, ostatniego w starej paczce. Spojrzałem na nich przez szybę balkonu i wtedy zdębiałem. Mój brat ewidentnie podrywał Luhana i nie wiem czemu, ale drażniło mnie to jak cholera. Nagle zauważyłem, że Yonghoon nachyla się i chce pocałować Xiao.
- Nie - warknąłem i wpadłem do pokoju, by to przerwać.
- Sehun - powiedział mój brat z szyderczym uśmiechem. - Zazdrosny?
- Nie przeginaj hyung. Wynoś się, już! -warknąłem głośno i poważnie. Nie wiedziałem czy starszy mnie posłucha czy też nie, ale byłem wściekły. Nagle ten wstał i nas opuścił.
Odetchnąłem z ulgą kiedy zostałem sam na sam z Lu.
- Dlaczego go wyrzuciłeś?
- Bo cię podrywał - powiedziałem zapalając papierosa w domu.
- Oj, Hun-ah, jesteś zazdrosny? - zapytał Lu.
- W życiu, nie podobało mi się to, tyle.
Xiao tylko westchnął i spojrzał na mnie, po czym usiadł na moich kolanach. Byłem w szoku.
- C-co ty robisz?
- Siedzę - odparł przyjaciel i po chwili wyrwał mi papierosa. Nachylił się i mnie pocałował. Otworzyłem oczy ze zdziwienia ale oddałem pocałunek po chwili. Objąłem go mocno w pasie, a drugą dłoń umiejscowiłem na jego policzku. Całowaliśmy się zachłannie, ale jednocześnie delikatnie i jakby Luhan to określił, uroczo.
Nagle oderwałem się od niego i spojrzałem mu w oczy. Miał zarumienioną twarz, błyszczące oczy i różowe piękne usta. Zapragnąłem więcej i już po chwili kontynuowałem to wszystko.
Nawet nie wiem kiedy wylądowaliśmy w łóżku nago. To było takie... pożądane.
Po cudownym seksie leżeliśmy w łóżku i się przytulaliśmy. Paliłem papierosa a Lu leżał obok mnie z rozczochranymi włosami i zadowoleniem. Mruczał jak kotek, co było cholernie urocze.
- Kocham cię, Sehun-ah - szepnął mi do ucha i zachichotał. Spojrzałem na niego i uśmiechnąłem się  do niego.
- Ja chyba ciebie też kocham.
Tak wesołego Luhana nigdy wcześniej nie widziałem, jednak to mnie ucieszyło, że potrafię go tak uszczęśliwić. I wtedy dotarło do mnie, że to musi być prawdziwa miłość, przed którą tak się broniłem tyle czasu.
Od tamtego dnia dużo się zmieniło między mną a Xiao. Byliśmy w związku, połączyliśmy nasze łóżka w jedno duże. Zmieniło się moje podejście do niego. Częściej się uśmiechałem, co cieszyło mojego chłopaka..Było mi wspaniale.




)_________________________________(
cóż,.. takie małe fluffowate coś mi wyszło. Póki co nie pojawi się chyba nic nowego, może w sierpniu (a to już jutro~). Postaram się pisać lepiej ;c pozdrawiam i kocham! <3
Jaerin

5 czerwca 2015

Przygoda nad morzem

- Baek! Baek!- wołał mnie Chanyeol, ale ja nie miałem ochoty nawet się ruszyć z łóżka. Od co najmniej godziny dawałem, że nadal śpię. Nagle usłyszałem przyspieszone kroki, otwieranie drzwi i nim zdołałem otworzyć oczy, coś, a raczej ktoś wyrwał mnie siłą z łóżka. Zacząłem marudzić i uderzać pięściami w plecy giganta, ale nie było skutku. - Chan! -pisnąłem w końcu i zsunąłem się trochę. Moje oczy były na wysokości jego. Pocałowałem go i po chwili zarzuciłem mu ręce za szyję, pogłębiając pocałunek. -Dzień dobry - powiedziałem po chwili, wtulając się w niego mocno. - Śniadanko? - spytał, sadzając mnie na krześle. - Mmm... chętnie - dotarłem, po czym położyłem się na stole. - Baek, jest środek dnia. Nie śpij. Jedziemy niebawem. - spojrzałem nagle na niego zaciekawiony. - Co ty znowu planujesz? - A wiesz... powspominać studenckie czasy - puścił mi oczko a ja automatycznie się ożywiłem. - To czekaj! Jesteśmy spakowani? Matko boska, Chan, nie mogłeś mówić wcześniej?! Zabije cię gigancie! Zobaczysz, nogi ci z dupy urwę i będziesz taki niski jak ja! Chociaż nie, masz piękne uda, ale... ach! Zabije cię i zakopie! - marudziłem, przerzucając rzeczami w sypialni. Dobiegł mnie śmiech Parka. - Spakowani. Czekałem aż wstaniesz, bo chciałem byś miał niespo- nie dał rady dokończyć, bo zawisłem na jego szyi i pocałowałem go znów namiętnie. Zjadłem szybko śniadanie, poprawiłem włosy, podkreśliłem je eyelinerem i ubrałem się zwyczajnie, by nie było mi szkoda ciuchów, gdy już wpadnę do morza zaraz gdy tylko przyjedziemy. Poznałem Chanyeola jeszcze w liceum, ale kiedy byliśmy na studiach dopiero zaczęło między nami zaczęło się dziać, choć byłem w nim zakochany od co najmniej 3 lat wstecz. Kiedy mieliśmy wolne w wakacje, postanowiliśmy się wybrać nad morze. Mimo że wynajmowaliśmy domek, i tak wzięliśmy namioty by chociaż móc oglądać w nocy gwiazdy na plaży i bawić się, a potem nad ranem wrócić do łóżek i spać do południa. Któregoś razu postanowiliśmy sami z Yeolem posiedzieć na plaży. Jeszcze nic między nami nie było ale chciałem po prostu spędzić z nim czas sam na sam. Rozłożyliśmy namiot daleko od domku i dość daleko od linii brzegu, by morze nas nie wzięło i nikt nam nie przeszkadzał. Leżeliśmy na piachu obok siebie, oglądając gwiazdy na niebie. Było cicho wokół nas, przez co mogłem usłyszeć jak głośno bije mi serce. Spojrzałem na Chanyeola. - Yeollie? - Hmm? - Muszę ci coś powiedzieć. Chanyeol automatycznie usiadł i spojrzał pytająco na mnie. Przełknąłem głośno ślinę. - Bo... widzisz.. czuję w sobie coś takiego.. takiego dziwnego... czuję gorąc w sercu... czuję jak mocno mi bije... - zacząłem się motać. Nie wiedziałem jak mam mu to powiedzieć, to było cholernie trudne. - To zaraźliwe? -był zaniepokojony. - Boże Chanyeol, mam na myśli że się w tobie zakochałem! - mruknąłem w końcu. Dopiero po chwili dotarło do mnie co powiedziałem. - Z-znaczy... Ja... - Wow, tego się nie spodziewałem... - powiedział, przy czym zaczesał brązowe włosy do tyłu, choć i tak opadły one do przodu. - Przepraszam, Chan... - powiedziałem ze łzami i po prostu schowałem się w namiocie. Zakryłem się po sam czubek. Nie wiem ile czasu minęło nim Chanyeol przyszedł do namiotu. Miałem nadzieję, że nie chciał mnie zabić przez sen. Położył się w swoim śpiworze, a ja usilnie próbowałem zasnąć. Nagle coś wleciało do środka. Poza bzyczeniem, słyszałem jak Chanyeol ciężko oddycha; przynajmniej on spał. W końcu to coś, czym okazał się jakiś zmutowany komar, ugryzł mnie w rękę. Usiadłem momentalnie i zacząłem się drapać. Wiem, że nie powinienem, ale to tak cholernie swędziało! Odwróciłem się od Chanyeola choć trochę, po czym zacząłem wydawać dziwne odgłosy z siebie. - Już dłużej nie wytrzymam! - pisnąłem w końcu, czym obudziłem Yeola. - Baek... - wydukał. Dopiero wtedy zrozumiałem jak musiało to brzmieć i wyglądać. - T-to nie tak! - Broniłem się szybko. - Komar mnie ugryzł... zobacz - podsunąłem mu rękę pod twarz. Na szczęście mi uwierzył. - Wiesz, że to wyglądało jakbyś sobie walił? - zapytał, po czym wyszedł z namiotu tak nagle. Szybko zrobiłem to samo co on. - Domyślam się... musiałem cię wystraszyć tym... najpierw to wyznanie.. teraz to... jestem okropnym kumplem. Chanyeol już się nie odezwał. Czułem że nie wie co ma powiedzieć i nie miałem mu tego za złe, choć chciałbym wiedzieć co myśli o tym. To było coraz bardziej niezręczne. - Czy jeśli powiem, że chciałbym zobaczyć twojego penisa, to bedzie wystarczająca odpowiedź? Zakrztusiłem się nagle. Spojrzałem na niego zszokowany. - Co? - Mam powtórzyć? - Nie.. zrozumiałem co powiedziałeś ale... - Po prostu cię kocham i chciałbym uprawiać z tobą seks. - Wow.. tego się nie spodziewałem. - powiedziałem, a po chwili poczułem jego miękkie usta na swoich. Nie wiem co mnie popchnęło do tego, ale już po chwili całowaliśmy się namiętnie, opierając się o siebie. Czułem jak moje nogi drżą gdy trzymał mnie mocno, czułem jego penisa pod sobą i czułem jak i mnie podniecenie bierze górę. - Wróćmy do domu - wyszeptałem, ciągnąc jego włosy. Nagle pisnąłem, gdy złapał moje sutki w swoje palce. Nie wiem jak trafiliśmy do domu ze wszystkimi rzeczami, ale głosu Chanyeola w tamtej chwili nie zapomnę nigdy. - Wynosić się kurwa! - wrzasnął, a po chwili cała ekipa z którą przyjechaliśmy stanęła przed nami. - C-co się dzieje? - zapytał Jongdae, przecierając oczy. - G e j o z a - wyszeptał mu do ucha gigant. Po chwili zostaliśmy sami. Chan jeszcze zamknął drzwi na klucz, poopuszczał rolety w całym domku, byśmy mieli trochę prywatności. Wiele razy czytałem, czy też słyszałem od innych, że pierwszy raz boli. Bałem się tego, ale zaufałem Parkowi który właśnie trzymał palce w moim tyłku. - Zrelaksuj się, Baek. - Łatwo ci mówić! To nie ja trzymam paluchy w twojej dupci! - pisnąłem, starając się rozluźnić. Nagle poczułem wszechobecną rozkosz. - Boże. Tam! Tam Chan! Jeszcze raaaaaaz! - krzyknąłem. Otarł się swoimi długimi palcami o moją prostatę. I właśnie wtedy był mój koniec. Zsunąłem z niego bokserki i wsunąłem jego penisa w siebie. Wybuch namiętności jaki we mnie wybuchł właśnie wtedy, pozwolił nam na przeżycie najlepszego seksu, jakiego nigdy nie zapomnę i będę go mile wspominać. Wiedziałem, że nikt poza Chanyeolem nie da mi tyle rozkoszy. Kochaliśmy się zaledwie godzinę, ale była to najlepsza godzina mojego życia. Zmęczony, ale szczęśliwy wtuliłem się w spocone ciało giganta, muskając jego pierś ustami. Byłem padnięty. - Nie żałuję że ci powiedziałem - powiedziałem po chwili. Niestety, Chan już spał, ale nie zraziło mnie to. Sam po chwili zasnąłem. Nagle obudziłem się. Byłem w samochodzie, niedaleko już naszego miejsca, bo widziałem znajome tereny. Spojrzałem na Chanyeola. - Spałem? - Tak - zaśmiał się. - Śnił mi się nasz pierwszy raz.. - powiedziałem do giganta. - Ta wycieczka jest w celu wspomnień, tak? - Dziś jest rocznica tamtych wydarzeń, wiesz? I nie żałuję niczego z tamtej nocy. - Ja tym bardziej! Ani mojego "walenia", ani twojego "Czy to zaraźliwe?" - zaśmiałem się. Cholernie chciałem powtórzyć wydarzenia z tamtego dnia i wiedziałem, że Chan sobie tego nie odpuści. Ani ja. Choć do dzisiaj zastanawia mnie jedno. Jak Jongdae, Sehun i Minseok wrócili do domku, skoro drzwi były zamknięte?


______________________________
Przepraszam za brak rozdziału drugiego z "Island". Mam nadzieję, że go skończę w wakacje. Cóż, to mój ostatni fanfic w tym miesiącu. Mam nadzieję wrócić w lipcu, choć jest to dość niepewne, bo nie wiem ile mnie przetrzymają w tym szpitalu ;-; 
W każdym razie, udanych wakacji Kochani! Wrócę! Kocham Was,
Jaerin

1 czerwca 2015

Island part 1


WHERE ARE YOU?


2
Seoul

Czas płynął dziś wyjątkowo wolno. Takie wrażenie odniosłem głównie przez czekanie na mojego chłopaka, który spóźniał się już drugą godzinę na umówione spotkanie. Westchnąłem ponownie i spojrzałem na zegarek. Ostatni raz wykręciłem jego numer, ale kolejny raz "przepraszamy. wybrany abonent jest poza zasięgiem sieci, prosimy spróbować ponownie później. Zamknąłem oczy i po chwili wstałem z ławki, pocierając ramiona. Było już dość późno, a pogoda nie nadawała się do długiego stania na zewnątrz. Przeszedłem kawałek dalej i spojrzałem na wystawę sklepu jubilerskiego. Spodobała mi się obrączka. Była ona dość zwyczajna, ale od razu mi się spodobała. Wszedłem do sklepu i poprosiłem ekspedientkę o pokazanie mi właśnie tego modelu biżuterii. 
- Dla dziewczyny? - spytała z uśmiechem.
- Owszem. Myśli pani, że jej się spodoba? -zapytałem, oglądając przedmiot w dłoni.
- Jestem wręcz pewna, że przypadnie jej do gustu. Wygrawerować coś? 
- Zastanawiam się właśnie.. i myślę, że najlepszym rozwiązaniem będzie data pierwszej randki - posłałem kobiecie uśmiech, po czym spojrzałem jeszcze raz na obrączkę. Luhanowi się spodoba, jestem pewny.
Po kilku minutach prezent był gotowy. Zapakowany w małe pudełeczko ozdobne i włożone do torby. Zapłaciłem za wszystko, po czym opuściłem sklep. 
Oczywiście, byłem zły na mojego ukochanego, że nie raczył się pokazać ani odpisać, a tym bardziej odebrać tego pieprzonego telefonu, ale nie mogłem nic poradzić. Westchnąłem i poszedłem do naszego mieszkania, mając nadzieję, że go tam zastanę.
Z każdym kolejnym krokiem stawianym na chodniku, czułem coraz większy niepokój w sobie. Nie rozumiałem tego uczucia, dlaczego nastąpiło tak nagle w drodze do domu. Przecież powinienem czuć się dobrze i swobodnie! Jednak czułem całym sobą, że coś złego się dzieje.
Niemal będąc pod domem, usłyszałem krzyki Luhana. Myślałem, że coś mu się stało, dlatego czym prędzej pobiegłem na drugie piętro kamienicy i otworzyłem drzwi. Widok jaki zastałem, nie był tym, czego oczekiwałem. Nigdy się nie spodziewałem, nigdy. Nawet w koszmarach.
Luhan stał podparty do ściany, nago, w towarzystwie jakiegoś kolesia. Nawet nie wiem kim on jest, ale po tym jak rozmawiał z Lu, mogłem się tylko domyślać.
- Xi Luhan - powiedziałem szeptem, a przynajmniej starałem się cokolwiek z siebie wydusić.
- O mój boże, Sehun! - pisnął starszy. I właśnie w tym momencie z moich dłoni wyleciały kolejno: bukiet róż, butelka wina i pudełeczko z obrączką. Nie miałem nawet siły płakać, to mnie po prostu zabiło.
- To nie tak jak myślisz, Hunnie! - dotarł do mnie płacz starszego. 
- A jak? - szepnąłem z ledwością, czując jak gula w moim gardle rosła z każdą sekundą.
- Sehun, daj mi się wytłumaczyć.. obiecuję, powiem ci prawdę. 
- Mów. Masz minutę na wyjaśnienia. Potem dostajesz 5 minut na spakowanie swoich rzeczy. 
- Hunnie..
- NIE MÓW TAK DO MNIE! - krzyknąłem, po czym kopnąłem i tak rozbitą już butelkę. - A ty.. ty pieprzony skurwielu... Wypierdalaj. JUŻ!
Starałem się być zawsze opanowany, ale nie mogłem już po prostu wytrzymać. Czułem jak serce pęka mi na milion kawałków.
- Odezwę się później, Lu - usłyszałem szept Chińczyka, który w pośpiechu musiał się ubrać. Po chwili dobiegł do moich uszu trzask drzwi.
Podszedłem do Luhana i już szykowałem dłoń do uderzenia, ale nie miałem siły. Po prostu nie potrafiłem go uderzyć. Poczułem pierwsze łzy na policzkach, a swoją siłę rozładowałem na pobliskiej ścianie, efektem czego było rozbicie naszego wspólnego zdjęcia.
- Słucham - mruknąłem, odpalając papierosa. Unikałem tego, ale zawsze miałem zapasową paczkę fajek, by w razie gniewu zapalić sobie. I właśnie taka chwila nadeszła. Nawet nie mogłem spojrzeć na Luhana, po prostu usiadłem na ziemi, a wino ubrudziło moje spodnie. 
- Ja.. nie wiem od czego zacząć.. - powiedział cicho, patrząc na mnie smutno. 
- Od początku jeśli łaska - mruknąłem zniechęcony. - Co? Wolałeś się z nim pieprzyć, zamiast przyjść na randkę?! Obiecałeś mi kurwa! Obiecałeś! - krzyknąłem, podnosząc się z podłogi. Spojrzałem na niego wściekły. - Wiesz który dziś dzień?! Nasza rocznica! R O C Z N I C A! Dawałeś dupy innemu, dziwko?! Wolałeś jego niż mnie?! Co, szmato?! Zadowolony jesteś?! Pieprzona suka... w czym był kurwa lepszy?! W czym?! Miał większego? Może lepiej cię pieścił? A może po prostu już ci się znudziłem, huh?! Przyznaj się! 
- Sehun..
- Żaden Sehun kurwa mać! Skończyła się zabawa. Zbieraj swoje zabawki i wypierdalaj. Niedobrze mi jak na ciebie patrzę.. - nie mogłem nic więcej z siebie wydusić. Byłem rozgoryczony jego postawą. W jednej chwili mój idealny świat się zawalił.
- Przepraszam.. - usłyszałem tylko jego szept. Zsunąłem się po podłodze i schowałem twarz w dłoniach. 
- Mam do ciebie jeszcze dwa pytania.. - napotkałem jego pytający aczkolwiek smutny wzrok. - Kochasz mnie? 
- Kocham...
- Kłamca! - zagryzłem wargi w wąską linię, po czym spojrzałem na niego wściekły. - Jak on się nazywa?
- Zitao.. Huang Zitao - odpowiedział mi, po czym zniknął z walizkami na klatce schodowej, zamykając za sobą drzwi. Zostałem całkiem sam.

*

Dni od odejścia Luhana mijały jak najgorszy sen. Nie chciały się skończyć, jakby miały trwać wiecznie i nigdy nie ustąpić. Spojrzałem na nasze zdjęcie ostatni raz, nim Jongin wrzucił je do śmietnika. 
- Musisz coś zjeść, Hun - powiedział zatroskany, patrząc na nietknięty talerz zupy przede mną.
- Nie mam ochoty - odpowiedziałem, po czym westchnąłem ponownie. 
- Nie chcesz chyba umrzeć?
- A nawet jeśli, to co? Co wtedy zrobisz? 
- Wykopię ci grób - zaśmiał się lekko, ale mnie nie było do śmiechu. Po chwili twarz Jongina również spoważniała. - Przepraszam, nie powinienem...
- Dzięki że starasz się mnie pocieszyć i rozbawić, ale nie mam siły.
- Widzę.. to może zabiorę cię na wycieczkę?
- Wycieczka? Nie dziękuję.. - odparłem i po chwili westchnąłem.
- Wyjazd zawsze dobrze robi, uwierz mi. Pamiętasz jak rozstałem się z Lilly? Musiałem wrócić do Korei, aby poczuć że znów żyję i nie martwić się o przeszłość.
- Tak, wiem.. pamiętam. Siedziałeś w Los Angeles przez 2 lata, i dzięki Bogu, wróciłeś. Teraz nikt nie zająłby się mną.
- Widzisz? Wyjazd dobrze Ci zrobi. - westchnąłem w odpowiedzi.
Spojrzałem przez okno. Znów padało, a moje serce pękło doszczętnie. 
Ostatnio taka pogoda stała się moją ulubioną. Była przygnębiająca, wręcz idealna tuż po rozstaniu. Nikt nie pyta mnie wtedy o nic, bo sam się skupia na złej pogodzie. Wszyscy, poza Jonginem.
Westchnąłem ponownie, opierając głowę o ścianę. 
- Chodź, przejdziemy się. 
- Nie chcę - odparłem zbyt szybko jak na jego gust.
- To rozkaz!
- Nie jestem w wojsku, poruczniku Kim - mruknąłem z lekkim uśmiechem.
- Ha! Widzisz? Udało mi się ciebie rozbawić! No, a teraz ubieramy się i idziemy. Deszcz nam nie straszny, z cukru nie jesteśmy. Choć jak tak dłużej pomyśleć, to ja się rozpłynę przez deszcz a moja słodkość i wewnętrzne ja wpadnie do kanału. I co wtedy? Kto się mną zajmie? 
- Szczury - mruknąłem. - Będą mieć idealną pożywkę, skoro jesteś "słodki".
Jongin zrobił obrażoną minę, ale po chwili uśmiechnął się wesoło. Rzucił mi kurtkę, po czym sam mi ją założył, po czym ściągnął mnie z kanapy. Nim się obejrzałem, wylądowaliśmy na zewnątrz w największej ulewie. 
Westchnąłem, kiedy już drugą godzinę szliśmy przez park. Naprawdę lubiłem to miejsce, choć znałem je na pamięć i mogłem je przejść z zamkniętymi oczami. Raz tak zrobiłem z.. z Luhanem. Na samo wspomnienie ścisnęło mnie w sercu. Jongin spojrzał na mnie.
- Myślisz o tym dupku? - mruknął, po czym przewrócił oczami. - Skup się na sobie, nie na nim. - odparł po chwili, biorąc mnie pod ramię. Poczochrał mi włosy mokre od ciągłego deszczu, po czym zrezygnował z chodzenia ze mną pod ramię i z uśmiechem pobiegł do przodu. Nie miałem ochoty go gonić.
W domu byliśmy dopiero po 22, wpadając na "kolację" do fast-foodów. Jongin oczywiście musiał zapłacić, ale obiecał mi, że oddam mu w formie uśmiechu, oczywiście szczerego. 
- Jak tylko zapomnę o nim - odparłem, kiedy wracaliśmy do mojego mieszkania. Wydawało mi się puste, mimo, że poprosiłem Kima o nocowanie u mnie przez kilka dni, które zmieniło się w 3 tygodnie.
Kiedy tylko kładłem się do łóżka, wpadł mi do głowy pewien pomysł. Spojrzałem na śpiącego Jongina i westchnąłem. Może pomysł z wyjazdem nie był taki zły?

*

Nim się obejrzałem, wsiadałem do samolotu lecącego do USA. W Atlancie miałem zacząć nowe życie, bez wracania w przeszłość. Z takim założeniem, pożegnałem swój rodzinny kraj, oglądając go już tylko na mapie.





______________________________________________
To tak. Rozdział miał wyjść w trochę innej formie niż został napisany, aczkolwiek podoba mi się i chyba nie zmienię go w żadnym stopniu. W następnych rozdziałach rozwinie się to bardziej, póki co mamy początek :3
Wszystkiego najlepszego z okazji dnia dziecka! <3 Wiem że pewnie część czytelników ma już skończone 18 lat, ale dla swoich rodziców czy dziadków, zawsze będzie się dziećmi ^^ 
Kocham Was!
Jaerinnie & C.K.&T.&L.