Pogoda dopisywała od rana, słońce świeciło jasno i wyraźnie, dając do zrozumienia mieszkańcom Qingdao, że dzisiejszy dzień będzie dobry. Jednakże, w mieszkaniu pewnej rodziny wcale nie było tak wesoło. Od dobrych paru godzin kłótnia wisiała w powietrzu, powodując niezrozumiałe poczucie braku stabilizacji. Rodzina Huang toczyła zawziętą walkę dotyczącą przeprowadzki do Seulu. Inny kraj, inne możliwości i zupełnie inni ludzie. Mieli się wyprowadzić za dwa tygodnie, gdyż pan Huang dostał propozycję nowej i lepszej pracy w stolicy Korei Południowej. Jego jedyny syn bardzo protestował temu wyjazdowi, gdyż nie chciał zostawiać przyjaciół w swoim rodzinnym mieście. Jednakże, rodzice chłopaka już zdecydowali. Zitao, bo tak nazywał się młodzieniec usilnie starał się przekonać rodziców, że poradzi sobie sam w Qingdao, ale ci byli nie byli ugięci jego prośbami. Tao westchnął po raz kolejny, aż w końcu jego ojciec zabrał głos w tej sprawie i nie było odwrotu. Już za tydzień się wyprowadzą, aby nie tracić czasu na głupie kłótnie. Młody Huang był bezsilny, nie miał szans na odwieczenie rodziców od tej trudnej decyzji. Im też było ciężko podjąć to wyzwanie, jednak ostatecznie i tak wszystko poszło po ich myśli. Rzeczy były już w większości spakowane i teraz mieli tylko czekać na transportowiec do nowego miejsca. Sami państwo Huang z synem mieli lecieć samolotem w sobotę, by do tego czasu wszystkie ich rzeczy zostały dowiezione do ich nowego mieszkania w odpowiednim czasie. Czarnowłosy postanowił jednak już nie marudzić, bo to i tak nie miało by sensu. Zaczął odliczać dni do wyjazdu. Pożegnał się ze swoją szkołą, treningami wushu i przyjaciółmi. Obiecał sobie, że kiedyś tu wróci. Jak bardzo się w tym momencie mylił.
*
Seul. Piękne, choć ogromne miasto z aspiracjami. Przystań dla wszystkich chcących coś osiągnąć w życiu. Jednak dla rdzennych mieszkańców było to po prostu nic wielkiego, miasto jak każde inne w tym kraju. Oh Sehun przemierzał kroki w mieszkaniu, zastanawiając się kto wprowadzi się do sąsiedniego mieszkania. Bardzo wyczekiwał dnia ich przybycia, wiedząc tylko tyle, że nowi lokatorzy będą pochodzić z Chin. Bardzo chciał się zaprzyjaźnić z ich dzieckiem, gdyż mimo wielkiej populacji Seulu, nie potrafił znaleźć sobie przyjaciela. Bardzo go to martwiło, gdyż jego wiek wskazywał, że powinien mieć już dawno jakiegoś towarzysza. Jednakże, po prostu był odosobniony.
Nagle usłyszał hałasy na klatce schodowej. Domyślił się, że to właśnie nowi sąsiedzi, więc wyjrzał przez wizjer i właśnie wtedy dostrzegł go. Miał ciemne włosy, trochę ciemniejszą karnację i był ubrany w skórę i obcisłe spodnie. Nic więcej nie zdołał zobaczyć, ponieważ widok przysłonił mu wysoki mężczyzna, zapewne ojciec chłopaka. Odsunął się od drzwi i pobiegł do swojego pokoju, wtulając się w poduszkę. Już teraz chciał go poznać. Chłopak był jednak zupełnym przeciwieństwem Sehuna, już po samym wyglądzie mógł to stwierdzić. I właśnie wtedy dopadło go to stwierdzenie, że na pewno nie uda mu się zaprzyjaźnić. Zamknął oczy i westchnął głośno, opadając na łóżko całym ciałem. Myśli nie dały mu spokoju, ciągle czuł się przytłoczony, a wszystko wydawało się takie skomplikowane. Bał się, że nic z jego planów nie wyjdzie.
Jednak w tym czasie do jego pokoju weszła pani Oh.
- Chodź synku, przywitamy się z nowymi sąsiadami - powiedziała kobieta, bardzo podobna z resztą do swojego syna. Mieli to samo spojrzenie i podobny kształt ust, z reszty genów był podobny do ojca. Wzrost i postura ciała należały do jego atutów, jednakże to właśnie cechy po rodzicielce przyciągały najwięcej uwagi.
Sehun wstał leniwie z łóżka i poszedł za swoją matką. Zapukała ona cicho do sąsiednich drzwi, skąd usłyszeli coś po chińsku. Młody Oh uczył się tego języka od dawna więc od razu zrozumiał słowa, które powiedział zapewne założyciel rodziny. Nim zdołał przetłumaczyć je mamie, drzwi otworzyły się z cichym jękiem, a za nimi stanął młody chłopak. I właśnie wtedy Sehun zapomniał języka. Młodzieniec był po prostu piękny, jego twarde spojrzenie kocich oczu, usta wywinięte w lekki grymas, który po chwili zmienił się w uśmiech.
- Um - zaczął niepewnie Zitao widząc w swoich progach pierwszy raz kogoś tak pięknego. I miał tu na myśli blondyna, który stał i patrzył na niego swoimi brązowymi oczami. Nawet nie wiedział ile czasu minęło, gdy stali tak i po prostu patrzyli się na siebie. Ale zaraz, Tao jest przecież hetero i po chwili uświadomił to sobie, więc otrząsnął się z transu.
- Cześć, jestem Sehun i jestem twoim sąsiadem - powiedział Oh po chińsku.
- Znasz chiński? - zapytał zaciekawiony Huang.
- Tak trochę. Rozumiem, ale nie zawsze umiem odpowiedzieć - zaśmiał się Sehun, patrząc na kartony w przedpokoju. - Ach, to moja mama. Przyszliśmy was powitać w nowym miejscu.
- Dzięki. Jestem Zitao, ale mów mi Tao. I... ja umiem koreański, więc możemy się przerzucić na ten język - odpowiedział szatyn. Spojrzał jeszcze raz w oczy Sehuna i po prostu uśmiechnął się swoim pięknym kocim uśmiechem. Oh poczuł jak miękną mu nogi od tego uśmiechu. Jednak zachował powagę.
- Pomóc wam w czymś? - zapytał po chwili po koreańsku.
- Dzięki, ale damy sobie radę sami.
- No to.. do zobaczenia, Tao - odpowiedział Sehun i czym prędzej wrócił do siebie. Jego mama po chwili również wróciła do ich mieszkania, uśmiechając się wesoło do siebie, po czym zaczęła robić obiad. Młody chłopak jednak nie czuł głodu, bo przed oczami wciąż miał piękny uśmiech swojego sąsiada i jego spojrzenie.
*
Ten nocy i każdej następnej, Sehun nie mógł zasnąć, bo ciągle widział i słyszał w głowie Tao. Chłopak był ucieleśnieniem jego wszelkich snów. Oczywiście, Oh zarzekał się, że jest heteroseksualny od dawna, ale zaczął w to wątpić po spotkaniu ze swoim nowym sąsiadem. Wszystko zaczęło się komplikować, nie miał ochoty na nic, jedzenie zupełnie mu nie smakowało, pił jedynie wodę, gdyż wszystko inne straciło swój unikalny smak. Zamykał się w swoim pokoju i czytał na różnych blogach o homoseksualizmie. Dowiedział się o tym wielu rzeczy, ale nadal się bał, że sam może być jednym z nich. Co powiedzą jego rodzice? Będzie musiał się ukrywać przez całe życie. Jednak, ostatecznie podjął decyzję. Porozmawia o tym z mamą. Jednak nie dziś, nie teraz. Aż będzie pewniejszy.
*
Dni mijały, a rok szkolny zbliżał się wielkimi krokami. Pogoda zaczęła się zmieniać, było dużo wietrzniej, upały zupełnie minęły, zastępując je deszczem. Jesień była piękna, do momentu gdy Sehun siedział w domu. Tak, to mu najbardziej pasowało. Siedzenie w domu z nosem w książce, zaczytując się w horrorach lub romansach. Był jednym z nielicznych należących do klubu książki w szkole. Miał dobre stopnie, gdyż zawsze czytał swoje notatki i podręczniki, czego nie robiła znaczna część jego klasy.
W końcu, oderwał się od książki, słysząc pukanie do drzwi. Wyszedł z pokoju i otworzył drzwi wejściowe, widząc w nich Zitao. Zamrugał parę razy, by być pewnym, że to nie jest złudzenie. Poczuł mocne bicie swojego serca, gdy nagle usłyszał jego głos.
- Przejdziesz się ze mną po mieście? Muszę kupić książki do szkoły a totalnie nie znam miasta.
- J-jasne - powiedział Sehun, czując jak drży mu głos. - Tylko ubiorę bluzę i możemy iść - Po chwili był już gotowy i wyruszył na poszukiwanie książek z Tao.
Rozmawiali dużo, a Sehun czuł, że może się przed nim otworzyć. Mimo, że dopiero niedawno go poznał, po prostu wyczuł że ta znajomość będzie miała głębsze rezultaty. I tu miał wielką rację. Nie spodziewał się jednak jak dużą.
Dowiedział się o Tao wielu przydatnych informacji, a odwdzięczył mu się dokładnie tym samym. Nawet nie zauważyli gdy z wyprawy po książki zrobił się spacer po najbliższej okolicy, by tylko pokazać Chińczykowi najciekawsze miejsca niedaleko domu. Czuli się komfortowo w swoim towarzystwie i wreszcie Sehun zauważył, że właśnie trafił na swojego najlepszego przyjaciela. Pierwszego przyjaciela na długo, bo wiedział, że to tak szybko się nie skończy. Chciał bardzo poznać bliżej chłopaka, z którym właśnie rozmawiał na moście nad rzeką Han. Współczuł mu z powodu przeprowadzki, bo wiedział jak to może być trudne w jego wieku, bo Zitao był starszy zaledwie o rok od Sehuna, a jednak trafili razem do klasy. Jakim cudem, tego Oh nie wiedział, ale cieszył się z tego niezmiernie. Spojrzał Tao w oczy i zagryzł wargę. Coraz bardziej był przekonany, że jest homoseksualny słysząc jakie myśli podsuwa mu mózg i wyobraźnia. Westchnął i wrócił z Zitao do domu, żegnając się z nim uściskiem. Poczuł woń jego perfum i zaciągnął się nimi. Aż zakręciło mu się w głowie od tych doznań. Tej nocy również nie potrafił zasnąć, a gdy już mu się udało, przyśnił mu się Tao i pocałunek na moście.
*
Miesiące mijały, a przyjaźń z Tao wkroczyła wreszcie na aktualny ton. Sehun miał przyjaciela i miał z kim dzielić smutki i radości, a także wymieniać się wiadomościami na lekcjach, na których Sehun stał się po prostu opiekunem Zitao. Pomagał mu w lekcjach, uczył języka, sprawiał, że chłopak często się uśmiechał. Bardzo to przypadło do gustu Sehunowi. Uwielbiał patrzeć jak ten się uśmiecha i to sprawiało, że jego serce ciągle biło mocno i szybko. Zdecydowanie zakochiwał się w Zitao. Jednak wiedział, że ta miłość jest czysto platoniczna, gdyż jego przyjaciel miał już na oku parę ślicznych koleżanek z klasy. Oh nie chciał mu pokazać jak bardzo go to boli, więc udawał że sam się nimi interesuje. Nie wiedział jednak, że Zitao planował coś okropnego. W końcu wydało się co chodziło po głowie Huanga.
- Chodźmy na podwójną randkę. Ja z Hyorin a ty z Sohyun. Wiem, że na nią lecisz - Tao puścił mu oczko.
- A-ale Tao... - zająknął się. Przez myśl mu przeszło aby sprostać temu wyzwaniu ale z drugiej strony miał w głowie mętlik. - Ja... chyba muszę ci o czymś powiedzieć.
- Tak? - zapytał zaciekawiony Zitao. Wracali właśnie ze szkoły i stanęli na tym samym moście, na którym Sehun pierwszy raz pomyślał o pocałunku.
- Ja.. może to źle zabrzmi, ale... ale ja nie mogę iść na tą randkę. Sohyun jest naprawdę śliczna, ale.. nie podoba mi się. Ja.. czuję coś do kogoś innego, Tao. Do... do ciebie.
Po chwili milczenia ze strony przyjaciela Sehun poczuł zażenowanie. Jego policzki zaróżowiały, a w oczach pojawily się łzy.
- Przepraszam - szepnął nim uciekł do domu, zostawiając Tao samego.
Rzucił się na łóżko i zaczął płakać w poduszkę. Dlaczego akurat teraz musiał mu to powiedzieć. Pewnie ich przyjaźń została zerwana, nie ma co liczyć na powrót Tao. Łzy mocno leciały z jego oczu na poduszkę i po policzkach. Tak bardzo żałował swojej decyzji. Tak bardzo.
*
Tao od kilku dni próbował połączyć się z Sehunem, chcąc z nim porozmawiać. Był w szoku i jednocześnie zły na przyjaciela, który wcześniej tak bardzo się ukrywał. W Chinach też miał homoseksualnego przyjaciela, Luhana, ale akceptował to. Sam był hetero. A tak przynajmniej mu się wydawało do spotkania Sehuna. Chłopak był idealny.
W końcu Tao odważył się pójść do domu Sehuna. Zapukał i po chwili otworzyła mu mamą młodego Oh. Spojrzała na Tao.
- Dobrze cię widzieć, Tao. Sehun jest u siebie. Ma ciężki okres, chyba się nieszczęśliwie zakochał, bo ciągle siedzi zamknięty w pokoju i nic nie je. Porozmawiaj z nim, dobrze? - poprosiła matka chłopaka, nie mając pojęcia jak bardzo trafiła w powód jego przyjścia.
Huang nawet nie zapukał, tylko od razu wparował do pokoju młodszego chłopaka, i rzucił się obok niego na łóżko.
- Tao? - zapytał zdziwiony Sehun, otwierając usta ze zdziwienia, które po chwili zamknął Tao swoimi własnymi. Przez tych kilka dni dużo myślał o Sehunie i sam zrozumiał, że go kocha. Tak po prostu, zakochał się w swoim przyjacielu, a jego wyznanie tylko dało mu kopniaka. Całował go delikatnie i powoli, rozkoszując się miękkością warg chłopaka. Nawet nie liczył czasu jaki upłynął.
- Tao.. dlaczego? - zapytał cicho Sehun, gdy odsunęli się od siebie by złapać oddech.
- Bo cię kocham głuptasie - Zitao poczochrał mu wlosy i spojrzał w jego piękne oczy, które teraz błyszczały. - Kocham cię, słyszysz? Kocham - szepnął mu do ucha.
- Tao... - odszepnął Sehun, wtulając się w przyjaciela.
- Ach, mam coś dla ciebie - powiedział po chwili. Sięgnął do kieszeni i wyciągnął z niej mały pakunek. Podał go Sehunowi. - Proszę. Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, Sehun.
- Pamiętałeś.. jejku, dziękuję! - pisnął Oh i wziął w ręce pudełeczko, po czym wyciągnął z niej bransoletkę. Była srebrna, z wygrawerowanymi literami po chińsku.
- Podoba się? Gdy ją zobaczyłem od razu pomyślałem o tobie.
- Jesteś... kochany - szepnął Sehun i zaczął płakać. Tao mocno go przytulił.
- Kocham cię, Sehun.
- A ja ciebie, Tao. Bardzo cię kocham.
________________________________________
Witajcie kochani! Powracam do Was z takim oto kochanym TaoHunem! Mam nadzieję, że Wam się spodobał! <3 liczbę na szczere opinie, pamietajcie, komentarze mnie motywują! <3
Kocham Was, Wasza Jaerinnie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pozostaw po sobie ślad, który nie zginie, mimo mnóstwa kątów i korytarzy bezkresnego świata fanficów.