Opowiada XiuMin
Kocham Cię Lu. I tylko Ciebie.. - szepnąłem do jego ucha. Obróciłem go twarzą do siebie i spojrzałem w te piękne brązowe oczy.
- Ale jak to...? Przecie.. - Nie dokończył zdania, bo moje usta przylgnęły do jego pociągających różowych warg... Smakowały truskawkowo... Uwielbiam truskawki. Moje ręce powędrowały pod jego koszulkę... Moje zimne dłonie spowodowały u niego dreszcze. Jego usta rozchyliły się, na co mój język ochoczo wsunął się do środka i zaczął zabawę. Czułem, że nie powstrzymam się. Mój język badał każdy szczegół jego podniebienia. - Xiu... M-my... N-nie... Aah~! - Jęknął, gdy moje palce natrafiły na jego sutki i zaczęły je lekko pocierać. Przygwoździłem go do ściany, specjalnie wkładając swoją nogę między jego kończyny. Ściągnąłem jego koszulkę, przerzucając swoje pocałunki na jego szyję. Cichy jęk wydobył się z jego ust. Zszedłem niżej aż natrafiłem językiem na jego stwardniałe już sutki. Zatoczyłem wokoło nich kółeczka zostawiając mokre ślady. Poczułem jak on twardnieje. Czekałem na tą chwilę. Złapałem go w ramiona i ułożyłem na łóżku. Zacząłem się rozbierać. Robiłem to nadzwyczaj seksownie. Podziałało. Zostawiłem tylko bokserki. Usiadłem na Lu okrakiem i zacząłem się ocierać o jego erekcję. Zacząłem mocować się z jego rozporkiem. Gdy w końcu mi się udało, ukazał mi się sporych już rozmiarów namiocik. LuHan jęknął gdy przejechałem palcami po całej długości. - Sz-szybciej XiuMin~. - Sapnął Chińczyk. Ale ja chciałem się z nim trochę zabawić. Zsunąłem delikatnie jego bokserki i polizałem główkę jego członka. Tak Lu, jęcz dla mnie. Wziąłem głęboki wdech i wziąłem go całego. Na zmianę ssałem i lizałem, czasem podgryzałem. A LuHan jęczał bardzo podniecająco. Ostatni raz przejechałem językiem po całej długości jego na baczność stojącego członka i odszedłem na moment.
- Ani mi się waż. - Powiedziałem do niego, kiedy próbował sobie zwalić. - Aż tak ci śpieszno?
- Xiu... Proszę... - Wysapał Lu. Pokręciłem głową i zdjąłem bokserki. Podszedłem do Lu i bez ostrzeżenia wsadziłem mu 2 palce i zacząłem go rozciągać. Pisk. I trzeci palec wewnątrz. - Xiu, wystarczy... Wejdź... Już... We... Mnie... Błagam... - Nie potrafiłem odmówić. Wyjąłem palce i zastąpiłem je swoim penisem. Jęknął... Poczekałem chwilkę i zacząłem się poruszać. Najpierw powoli aby go przyzwyczaić. Ale po chwili już traciłem kontrolę. Jego głos coraz bardziej się załamywał. Zaraz dojdzie. Przyspieszyłem tempa. Nie musiałem długo czekać. Lu jęknął bardzo głośno, wymawiając moje imię. Biała ciecz wytrysnęła z członka jelonka i poplamiła nasze brzuchy. I ja poczułem to charakterystyczne mrowienie... Sperma zalała ciasne ścianki Lu...
- Kocham... LuHan... - Jęknąłem i wyszedłem z niego. Podpierałem się chwilę rękoma nad jego ciałem, po czym położyłem się obok i złapałem jego delikatną dłoń. - Bardzo cię kocham Lu.
- J-ja ciebie też, Xiu...
- Przepraszam za ten bałagan wcześniej... - Pocałowałem go delikatnie. - Więcej tego nie zrobię, obiecuję...
~~~~~~ 5 tygodni później...~~~~~~
-LuHan wszystko okej? - Zapytałem Lu, kiedy oglądaliśmy film całą grupą a on nagle zbledniał.
- Tak, tylko strasznie chce mi się rzygać... - Po udzieleniu odpowiedzi, wybiegł do toalety i usłyszeliśmy tylko odgłos cofającego się jedzenia...
- Przecież nic takiego nie jadł. Byłem z nim cały czas...
- Ej,Xiu, a on tak przypadkiem nie ma od tygodnia? Ty weź z nim na jakieś badania jedź. I to zaraz... - Powiedział Kris, całkowicie zaniepokojony zaistniałą sytuacją... Pokiwałem głową po czym poszedłem do LuHana oznajmić mu o pomyśle lidera. Pokiwał głową w akcie zgody i zwymiotował po raz kolejny.
Pół godziny później byliśmy już w szpitalu. Lekarz badający Lu stwierdził że musi zrobić USG żeby być pewnym.
- Mogę być przy badaniu? Wie pan, bardzo się martwię. - Zapytałem, kiedy Lu wchodził do gabinetu.
- Ależ oczywiście! Nie widzę przeciwwskazań. - Uśmiechnąłem się i wszedłem za nim do środka. Lulu leżał już z podwiniętą koszulką do góry. Przegryzłem wargę. Stanąłem za kozetką i trzymałem Lu za rękę, gdy lekarz oglądał jego wnętrze przez urządzenie USG. - Gratuluję Panu! - Uśmiechnął się lekarz i podał mi rękę. Nie wiedziałem o co mu chodzi, więc tylko lekko się uśmiechnąłem.
- Ale o co chodzi panie doktorze? - Zapytał LuHan, który właśnie wycierał maź z brzucha.
- Jest jeszcze bardzo małe i ledwo je widać, ale jestem pewien w 100%.
- Ale o co chodzi? - Zapytałem, nadal nie wiedząc o co chodzi.
- Ale jak to o co? Zostaniecie państwo rodzicami!
- CO?!
25 marca 2013
22 marca 2013
Gdybyś tylko wiedział, nie doszłoby do tego.
Opowiada XiuMin~
- Bo my noo... C-całowaliśmy się. - Spojrzałem na Chena przerażony. Oparłem się o umywalkę, próbując zrozumieć to, co właśnie usłyszałem. Cholera. Uderzyłem się w twarz i wyszedłem z łazienki. A raczej wybiegłem z niej. Zbiegłem po schodach omal nie potykając się o przedostatni schodek i wpadłem do kuchni jak poparzony. Zgromadzeni tam spojrzeli na mnie z wyrzutem.
- Co jest? - Zapytałem ich, czując że zaraz coś się wydarzy.
- Co jest?!- O kurde, Kris.Zupełnie wyleciało mi z głowy, że przez Chena się obudził. - Ty się mnie kurna pytasz co jest? Jasna cholera, XiuMin! Ty i ten patafian Chen nie potraficie zamykać drzwi jak ludzie cywilizowani.
- Wypraszam sobie, to Chen nie umie zamykać drzwi.
- Doprawdy? Nie trzasnąłbym nimi, gdybyś za mną nie polazł! - Powiedział JongDae wchodzący właśnie do kuchni.
- Ej, ja tez tam mieszkam! - Odpowiedziałem mu po koreańsku.
- Mało mnie to obchodzi, poszedłeś za mną bez słowa wyjaśnienia, przez co obudziłem hyunga.
- Nie chciałem, żebyś się zakrztusił po raz kolejny! Po za tym, chciałem wyjaśnienia tego, co zaszło rano. Czy to dziwne?
- A jesteś zadowolony z mojej odpowiedzi? - Zapytał Chen patrząc na mnie smutnym wzrokiem. Zacisnąłem palce w pięść i nic nie powiedziałem.
- Ej, czy moglibyście skończyć mówić po koreańsku? - Zapytał Tao, którego irytowała nieznajomość tegoż języka.
- Nie. - Odpowiedziałem. - Będziemy na górze. - Dodałem, po czym pociągnąłem Chena za rękę i zaprowadziłem do pokoju.
- Słuchaj, przestań mnie dotykać. - Nie, nie wierzę. On, przyjaciel powiedział mi to prosto w oczy?
- Chen, co się stało między nami? - Spytałem, nie kryjąc smutku.
- Nic, tylko ja też muszę wiele rzeczy przemyśleć, zrozumieć... Przepraszam, potrzebuję być sam.- Kiwnąłem głową potwierdzająco. Chwyciłem koszulkę, bo nadal byłem półnagi, do tego zeszyt. Zabrałem jeszcze ołówek i wyszedłem z pokoju, zostawiając JongDae samego. Usiadłem pod drzwiami na korytarzu i zacząłem pisać... Sam nie wiem, kiedy moja głowa stała się zbyt ciężka by trzymać ją w pionie. Usnąłem.
Chen spojrzał w moje oczy i szepnął - Kocham twoje oczy. Są takie... radosne. - I musnął moje wargi swoimi. Mimo delikatnego dotknięcia, poczułem ich smak. Wata cukrowa. Byliśmy w wesołym miasteczku. Coś przykuło moją uwagę. To było takie... dziwne. I wtedy to coś złapało mnie i wciągnęło do jaskini pełnej jakiś korytarzy. Wszędzie kapała woda. Byłem boso, bo czułem chłód ziemi. Każdy kolejny krok przybliżał mnie do wody. Nie. Chciałem uciec, więc zacząłem krzyczeć. To nic nie dało. I nagle usłyszałem ten głos. Wołał mnie. I nastąpiła światłość. I poczułem po raz drugi tego dnia ten słodki smak waty cukrowej. I znowu ciemność. Znowu poczułem chłód jaskini. Chciałem się przytulić. Ale było za późno. Zwinąłem się w kłębek i zdążyłem wyszeptać: kocham... cię... Po czym zamknąłem oczy. Umarłem.
- XiuMin! Xiu! Hyung! MinSeok, cholera jasna! Obudź się! Chłopaki, on nie reaguje! Wezwijcie kogoś! Pomocy! Halo, Xiu~! Jezu, błagam, nie odchodź! Hyung, proszę! Już nie pozwolę abyś był sam, błagam, odezwij się! - Słyszałem jak ktoś mnie woła. Ale jakoś tak, przez mgłę. Było mi cholernie zimno.
- Kocham... cię.... - Szepnąłem. Czyjeś ciało przykleiło się do mnie. Poczułem jak chłodne krople padają mi na kark... Łzy. - N-Nie płacz. - Wyszeptałem. Otworzyłem nieśmiało oczy. 4 osoby stałe nade mną i gapiły się. Jedna płakała, druga była smutna, trzecia tylko patrzyła a czwarta... Śmiała się.
- LuHan, za bardzo przeżywasz! - I głośniejszy śmiech. No tak, Kris. Słyszałem już lepiej.
- Kris, to nie jest zabawne! Ja naprawdę myślałem że umarł! - Lu otarł łzy. Próbowałem się dźwignąć na własnych rękach, ale ktoś mnie przygwoździł.
- Chen... Mógłbyś już zejść? Dusisz mnie... - Chłopak uniósł się na własnych ramionach i patrzył na mnie czerwonymi od płaczu oczyma. I nagle przypomniał mi się pewien szczegół z mojego snu. Wata cukrowa... - Ciekawe czy naprawdę tak smakują... - Powiedziałem, a reszta patrzyła zdezorientowana. I nie wytrzymałem. Pocałowałem Chena. Naprawdę. - Faktycznie smakujesz jak wata cukrowa. - Chen spalił buraka, a Kris zaśmiał się jeszcze bardziej.
- Wiedziałem, kurna, wiedziałem! Ten wzrok nie mógł znaczyć czegoś innego. XiuMin, nie ładnie tak nie informować przyjaciół. - I kolejna fala śmiechu Krisa. - Słuchaj, to było widać... Nie? No mniejsza, ja to widziałem. Kochasz Chena od samego początku!
- Nie! - i niezręczna cisza zapanowała w całym domu przerwana tylko szlochem LuHana. - Nie, to nie może być prawda! Dlaczego wcześniej nie zauważyłem? Dlaczego zatruwałem sobie życie nadzieją, że to może o mnie chodzi. - LuHan rozpłakał się na dobre.
- Ej, ale ja niczego nie potwierdziłem... Nie powiedziałem czy faktycznie kocham Chena. I czy w ogóle kogoś kocham... - Odpowiedziałem poważnie. - Przepraszam Chen, ale chciałem sprawdzić, czy naprawdę smakujesz jak wata cukrowa bo tak mi się śniło. Nic więcej. Jak kogoś będę kochał to mu to powiem... A właśnie, Lu, czy właśnie przyznałeś się do... no nie wiem. Skrytego podkochiwania się we mnie?
- J-ja no... Przepraszam!
- Ej, nic nie szkodzi. Dalej jesteśmy przyjaciółmi. Kris, nie wyciągaj z naszej rozmowy żadnych wniosków. A ciebie Chen przepraszam jeszcze raz. Nie chcę ci robić nadziei. A teraz pozwólcie mi wrócić do siebie. - I odszedłem...Czy powinienem powiedzieć mu że go kocham? Nie... Potrzymam go trochę w niepewności. Bo ja już znam jego uczucia do mnie. Tak... Jakiż jestem okrutny...
Usiadłem na łóżku, spojrzałem w sufit i myślałem o tym, co mi się śniło. Nie kochałem Chena. Jego na pewno nie. Wkradł mi się do podświadomości po tym, jak wyznał mi, że się całowaliśmy. Tak, to prawda. Jestem nienormalny. Całuję kogoś, po to by sprawdzić jak smakuje? Zaśmiałem się. Nie, ja kocham LuHana. Jutro mu to powiem. Chociaż w sumie... Czemu by nie dzisiaj jeszcze? Chłopaki idą się bawić... A ja nie chcę. Lu tez nie chętnie pójdzie, bo laski kleją się do niego niczym pszczoły do miodu. Będę mieć całą noc na wyjaśnienia. I na to, na co mi dusza zapragnie. Kim jestem? Zakochanym idiotą. I porąbanym przyjacielem. Tak, to ja MinSeok.
~~~kilka godzin później~~~
-Xiu, napewno nie chcesz iść?
- Nie, muszę coś zrobić jeszcze, a nie chcę marnować na to jutra.
- Ah, szkoda... A ty Lu?
- Ja też nie. Jestem zmęczony.
- Bawcie się dobrze~! - Powiedziałem do nich i zamknąłem za nimi drzwi. Kątem oka zobaczyłem, jak Lu kieruje się do swojego pokoju. Po cichu poszedłem za nim. Lu nie zamyka drzwi, więc wszedłem za nim do środka. Z zaskoczenia przytuliłem go od tyłu i szepnąłem mu prosto w ucho.- Kocham Cię, Lu. I tylko ciebie.
- Bo my noo... C-całowaliśmy się. - Spojrzałem na Chena przerażony. Oparłem się o umywalkę, próbując zrozumieć to, co właśnie usłyszałem. Cholera. Uderzyłem się w twarz i wyszedłem z łazienki. A raczej wybiegłem z niej. Zbiegłem po schodach omal nie potykając się o przedostatni schodek i wpadłem do kuchni jak poparzony. Zgromadzeni tam spojrzeli na mnie z wyrzutem.
- Co jest? - Zapytałem ich, czując że zaraz coś się wydarzy.
- Co jest?!- O kurde, Kris.Zupełnie wyleciało mi z głowy, że przez Chena się obudził. - Ty się mnie kurna pytasz co jest? Jasna cholera, XiuMin! Ty i ten patafian Chen nie potraficie zamykać drzwi jak ludzie cywilizowani.
- Wypraszam sobie, to Chen nie umie zamykać drzwi.
- Doprawdy? Nie trzasnąłbym nimi, gdybyś za mną nie polazł! - Powiedział JongDae wchodzący właśnie do kuchni.
- Ej, ja tez tam mieszkam! - Odpowiedziałem mu po koreańsku.
- Mało mnie to obchodzi, poszedłeś za mną bez słowa wyjaśnienia, przez co obudziłem hyunga.
- Nie chciałem, żebyś się zakrztusił po raz kolejny! Po za tym, chciałem wyjaśnienia tego, co zaszło rano. Czy to dziwne?
- A jesteś zadowolony z mojej odpowiedzi? - Zapytał Chen patrząc na mnie smutnym wzrokiem. Zacisnąłem palce w pięść i nic nie powiedziałem.
- Ej, czy moglibyście skończyć mówić po koreańsku? - Zapytał Tao, którego irytowała nieznajomość tegoż języka.
- Nie. - Odpowiedziałem. - Będziemy na górze. - Dodałem, po czym pociągnąłem Chena za rękę i zaprowadziłem do pokoju.
- Słuchaj, przestań mnie dotykać. - Nie, nie wierzę. On, przyjaciel powiedział mi to prosto w oczy?
- Chen, co się stało między nami? - Spytałem, nie kryjąc smutku.
- Nic, tylko ja też muszę wiele rzeczy przemyśleć, zrozumieć... Przepraszam, potrzebuję być sam.- Kiwnąłem głową potwierdzająco. Chwyciłem koszulkę, bo nadal byłem półnagi, do tego zeszyt. Zabrałem jeszcze ołówek i wyszedłem z pokoju, zostawiając JongDae samego. Usiadłem pod drzwiami na korytarzu i zacząłem pisać... Sam nie wiem, kiedy moja głowa stała się zbyt ciężka by trzymać ją w pionie. Usnąłem.
Chen spojrzał w moje oczy i szepnął - Kocham twoje oczy. Są takie... radosne. - I musnął moje wargi swoimi. Mimo delikatnego dotknięcia, poczułem ich smak. Wata cukrowa. Byliśmy w wesołym miasteczku. Coś przykuło moją uwagę. To było takie... dziwne. I wtedy to coś złapało mnie i wciągnęło do jaskini pełnej jakiś korytarzy. Wszędzie kapała woda. Byłem boso, bo czułem chłód ziemi. Każdy kolejny krok przybliżał mnie do wody. Nie. Chciałem uciec, więc zacząłem krzyczeć. To nic nie dało. I nagle usłyszałem ten głos. Wołał mnie. I nastąpiła światłość. I poczułem po raz drugi tego dnia ten słodki smak waty cukrowej. I znowu ciemność. Znowu poczułem chłód jaskini. Chciałem się przytulić. Ale było za późno. Zwinąłem się w kłębek i zdążyłem wyszeptać: kocham... cię... Po czym zamknąłem oczy. Umarłem.
- XiuMin! Xiu! Hyung! MinSeok, cholera jasna! Obudź się! Chłopaki, on nie reaguje! Wezwijcie kogoś! Pomocy! Halo, Xiu~! Jezu, błagam, nie odchodź! Hyung, proszę! Już nie pozwolę abyś był sam, błagam, odezwij się! - Słyszałem jak ktoś mnie woła. Ale jakoś tak, przez mgłę. Było mi cholernie zimno.
- Kocham... cię.... - Szepnąłem. Czyjeś ciało przykleiło się do mnie. Poczułem jak chłodne krople padają mi na kark... Łzy. - N-Nie płacz. - Wyszeptałem. Otworzyłem nieśmiało oczy. 4 osoby stałe nade mną i gapiły się. Jedna płakała, druga była smutna, trzecia tylko patrzyła a czwarta... Śmiała się.
- LuHan, za bardzo przeżywasz! - I głośniejszy śmiech. No tak, Kris. Słyszałem już lepiej.
- Kris, to nie jest zabawne! Ja naprawdę myślałem że umarł! - Lu otarł łzy. Próbowałem się dźwignąć na własnych rękach, ale ktoś mnie przygwoździł.
- Chen... Mógłbyś już zejść? Dusisz mnie... - Chłopak uniósł się na własnych ramionach i patrzył na mnie czerwonymi od płaczu oczyma. I nagle przypomniał mi się pewien szczegół z mojego snu. Wata cukrowa... - Ciekawe czy naprawdę tak smakują... - Powiedziałem, a reszta patrzyła zdezorientowana. I nie wytrzymałem. Pocałowałem Chena. Naprawdę. - Faktycznie smakujesz jak wata cukrowa. - Chen spalił buraka, a Kris zaśmiał się jeszcze bardziej.
- Wiedziałem, kurna, wiedziałem! Ten wzrok nie mógł znaczyć czegoś innego. XiuMin, nie ładnie tak nie informować przyjaciół. - I kolejna fala śmiechu Krisa. - Słuchaj, to było widać... Nie? No mniejsza, ja to widziałem. Kochasz Chena od samego początku!
- Nie! - i niezręczna cisza zapanowała w całym domu przerwana tylko szlochem LuHana. - Nie, to nie może być prawda! Dlaczego wcześniej nie zauważyłem? Dlaczego zatruwałem sobie życie nadzieją, że to może o mnie chodzi. - LuHan rozpłakał się na dobre.
- Ej, ale ja niczego nie potwierdziłem... Nie powiedziałem czy faktycznie kocham Chena. I czy w ogóle kogoś kocham... - Odpowiedziałem poważnie. - Przepraszam Chen, ale chciałem sprawdzić, czy naprawdę smakujesz jak wata cukrowa bo tak mi się śniło. Nic więcej. Jak kogoś będę kochał to mu to powiem... A właśnie, Lu, czy właśnie przyznałeś się do... no nie wiem. Skrytego podkochiwania się we mnie?
- J-ja no... Przepraszam!
- Ej, nic nie szkodzi. Dalej jesteśmy przyjaciółmi. Kris, nie wyciągaj z naszej rozmowy żadnych wniosków. A ciebie Chen przepraszam jeszcze raz. Nie chcę ci robić nadziei. A teraz pozwólcie mi wrócić do siebie. - I odszedłem...Czy powinienem powiedzieć mu że go kocham? Nie... Potrzymam go trochę w niepewności. Bo ja już znam jego uczucia do mnie. Tak... Jakiż jestem okrutny...
Usiadłem na łóżku, spojrzałem w sufit i myślałem o tym, co mi się śniło. Nie kochałem Chena. Jego na pewno nie. Wkradł mi się do podświadomości po tym, jak wyznał mi, że się całowaliśmy. Tak, to prawda. Jestem nienormalny. Całuję kogoś, po to by sprawdzić jak smakuje? Zaśmiałem się. Nie, ja kocham LuHana. Jutro mu to powiem. Chociaż w sumie... Czemu by nie dzisiaj jeszcze? Chłopaki idą się bawić... A ja nie chcę. Lu tez nie chętnie pójdzie, bo laski kleją się do niego niczym pszczoły do miodu. Będę mieć całą noc na wyjaśnienia. I na to, na co mi dusza zapragnie. Kim jestem? Zakochanym idiotą. I porąbanym przyjacielem. Tak, to ja MinSeok.
~~~kilka godzin później~~~
-Xiu, napewno nie chcesz iść?
- Nie, muszę coś zrobić jeszcze, a nie chcę marnować na to jutra.
- Ah, szkoda... A ty Lu?
- Ja też nie. Jestem zmęczony.
- Bawcie się dobrze~! - Powiedziałem do nich i zamknąłem za nimi drzwi. Kątem oka zobaczyłem, jak Lu kieruje się do swojego pokoju. Po cichu poszedłem za nim. Lu nie zamyka drzwi, więc wszedłem za nim do środka. Z zaskoczenia przytuliłem go od tyłu i szepnąłem mu prosto w ucho.- Kocham Cię, Lu. I tylko ciebie.
19 marca 2013
Nie wierzę.
Opowiada Chen~
Chen... Chen... Kocham cię. Czy przyjmujesz moją miłość? - Zapytał MinSeok, który właśnie wszedł do kuchni z kwiatami. Zarumieniłem się i nie wiedziałem co powiedzieć. Kiwnąłem więc głową
i przyjąłem bukiet pięknych czerwonych róż. Xiu złapał moją twarz swoimi delikatnymi dłońmi
i pocałował mnie namiętnie. Odwzajemniłem to. Jego ręka powędrowała pod moją koszulkę. Usiadł mi na kolanach i chciał pogłębić pocałunek. Motyle w moim brzuchu chciały się uwolnić. Nigdy się tak nie czułem... Oderwaliśmy się od siebie aby zaczerpnąć oddechu i ponownie chciałem złączyć nasze usta w pocałunku...
-XiuMin~ - Wyszeptałem i otworzyłem oczy. O boże. To był tylko sen. Cholera. Całowałem poduszkę. Obróciłem się na plecy i wpatrywałem się w sufit. Mój współlokator jeszcze spał. Odetchnąłem z ulgą. Wstałem najciszej jak tylko można było i udałem się do naszej wspólnej łazienki. Oparłem się rękoma
o umywalkę i spojrzałem w lustro.- Sny to odzwierciedlenie naszych marzeń, pragnień i tego, czego balibyśmy się zrobić normalnie. Jak po alkoholu. Tylko lepiej, prawda? - Powiedziałem do swego odbicia. Przemyłem twarz zimną wodą. - To nie może być prawda! - Krzyknąłem, ściskając koszulką w miejscu, gdzie biło moje serce. - Nie może być... Prawda? Ja przecież nie jestem... A może jednak? Nie! Cholera, Kim JongDae, opanuj się! - Krzyczałem i uderzałem pięścią w ścianę. Chciałem uderzyć ostatni raz, tym razem w drzwi, ale zatrzymał mnie dźwięk przekręcania klamki i głos MinSeok'a, wołającego moje imię.
- Ej, co jest Chen? Chcesz obudzić trupa? Albo co gorsze, Krisa? - XiuMin spojrzał na mnie groźnie, co
w jego przypadku wyglądało nawet uroczo. Zaraz... Uroczo? - I co tak się gapisz jakbyś trupa zobaczył... Ej no, chyba nie wyglądam aż tak źle tuż po przebudzeniu, co? Ej, JongDae, to nie jest zabawne. Powiedz coś. - Patrzyłem na niego z kamienną twarzą, po czym strąciłem jego rękę z mojego ramienia.
- Przepraszam.- Szepnąłem i odszedłem. Zamknąłem za sobą drzwi łazienki i postanowiłem się przebrać, kiedy usłyszałem jak Xiu ładuje się pod prysznic. Ubrałem stary dres znaleziony na najniższej półce i starą za dużą koszulkę. Nagle zaburczało mi w brzuchu. Z zamiarem zjedzenia czegoś na śniadanie poszedłem do kuchni. LuHan, Lay i Tao siedzieli przy stole i gadali o czymś zawzięcie. Zauważyłem górę kanapek leżącą na blacie stołu. - Można? - Tao kiwnął głową, więc napakowałem sobie parę kromek i usiadłem obok Pandy. Wepchnąłem na siłę pierwszą kanapkę, gdy zobaczyłem XiuMina w samych spodenkach. Z jego włosów kapały kropelki wody. Szybko popiłem to, co miałem w ustach i zakrztusiłem się. Cholera. MinSeok podszedł do mnie i klepnął mnie w plecy. Jego dotyk wywołał we mnie coś dziwnego. Nie. On nie może mnie dotykać. Nie teraz. Odsunąłem się od niego i zacząłem szybko jeść pozostałą część śniadania pozostałą na talerzu.
- Ej, nie pchaj tak, bo znowu się udławisz. - Powiedział Xiu. Kiwnąłem głową i przełknąłem wszystko. Podziękowałem za śniadanie i udałem się do pokoju. A on poszedł za mną. Cholera. Nie. - Ej, poczekaj. JongDae, do cholery, poczekaj.
- Hyung, daj mi spokój! - Krzyknąłem i zatrzasnąłem mu drzwi przed nosem. Nagle usłyszałem głośny krzyk. O cholera, Obudziłem Krisa.
- KTO DO JASNEJ CHOLERY NIE UMIE ZAMYKAĆ DRZWI!? - Poczułem jakby ktoś właśnie wylał na mnie kubeł zimnej wody. Wpuściłem szybko XiuMina aby nie wyszło na nas, i schowaliśmy się
w łazience. Tak się wystraszyłem Krisa, że złapałem Xiu za rękę ze strachu i nie chciałem jej puścić. Hyung stał niewzruszony i patrzył to na mnie, to na nasze ręce, aż w końcu je puściłem.
- Ej, JongDae, może mi wyjaśnisz co to było rano?
- Hyung, bo widzisz... J-ja się czegoś wystraszyłem w nocy i... I to było związane z tobą i... I tak wyszło... Przepraszam hyung.
- Ej, nie ma się czego bać. No dobra, teraz możesz bać się Krisa. A właśnie, co było związanego ze mną, że aż się wystraszyłeś w nocy?
- Bo ty... i ja... my... no... - Zrobiłem się czerwony na twarzy, bo nie umiałem kłamać. Bałem się jego reakcji.
- Bo my co? - Spytał zniecierpliwiony MinSeok.
- Bo my noo...- Odwróciłem wzrok. Bałem się. - C-całowaliśmy się.
Chen... Chen... Kocham cię. Czy przyjmujesz moją miłość? - Zapytał MinSeok, który właśnie wszedł do kuchni z kwiatami. Zarumieniłem się i nie wiedziałem co powiedzieć. Kiwnąłem więc głową
i przyjąłem bukiet pięknych czerwonych róż. Xiu złapał moją twarz swoimi delikatnymi dłońmi
i pocałował mnie namiętnie. Odwzajemniłem to. Jego ręka powędrowała pod moją koszulkę. Usiadł mi na kolanach i chciał pogłębić pocałunek. Motyle w moim brzuchu chciały się uwolnić. Nigdy się tak nie czułem... Oderwaliśmy się od siebie aby zaczerpnąć oddechu i ponownie chciałem złączyć nasze usta w pocałunku...
-XiuMin~ - Wyszeptałem i otworzyłem oczy. O boże. To był tylko sen. Cholera. Całowałem poduszkę. Obróciłem się na plecy i wpatrywałem się w sufit. Mój współlokator jeszcze spał. Odetchnąłem z ulgą. Wstałem najciszej jak tylko można było i udałem się do naszej wspólnej łazienki. Oparłem się rękoma
o umywalkę i spojrzałem w lustro.- Sny to odzwierciedlenie naszych marzeń, pragnień i tego, czego balibyśmy się zrobić normalnie. Jak po alkoholu. Tylko lepiej, prawda? - Powiedziałem do swego odbicia. Przemyłem twarz zimną wodą. - To nie może być prawda! - Krzyknąłem, ściskając koszulką w miejscu, gdzie biło moje serce. - Nie może być... Prawda? Ja przecież nie jestem... A może jednak? Nie! Cholera, Kim JongDae, opanuj się! - Krzyczałem i uderzałem pięścią w ścianę. Chciałem uderzyć ostatni raz, tym razem w drzwi, ale zatrzymał mnie dźwięk przekręcania klamki i głos MinSeok'a, wołającego moje imię.
- Ej, co jest Chen? Chcesz obudzić trupa? Albo co gorsze, Krisa? - XiuMin spojrzał na mnie groźnie, co
w jego przypadku wyglądało nawet uroczo. Zaraz... Uroczo? - I co tak się gapisz jakbyś trupa zobaczył... Ej no, chyba nie wyglądam aż tak źle tuż po przebudzeniu, co? Ej, JongDae, to nie jest zabawne. Powiedz coś. - Patrzyłem na niego z kamienną twarzą, po czym strąciłem jego rękę z mojego ramienia.
- Przepraszam.- Szepnąłem i odszedłem. Zamknąłem za sobą drzwi łazienki i postanowiłem się przebrać, kiedy usłyszałem jak Xiu ładuje się pod prysznic. Ubrałem stary dres znaleziony na najniższej półce i starą za dużą koszulkę. Nagle zaburczało mi w brzuchu. Z zamiarem zjedzenia czegoś na śniadanie poszedłem do kuchni. LuHan, Lay i Tao siedzieli przy stole i gadali o czymś zawzięcie. Zauważyłem górę kanapek leżącą na blacie stołu. - Można? - Tao kiwnął głową, więc napakowałem sobie parę kromek i usiadłem obok Pandy. Wepchnąłem na siłę pierwszą kanapkę, gdy zobaczyłem XiuMina w samych spodenkach. Z jego włosów kapały kropelki wody. Szybko popiłem to, co miałem w ustach i zakrztusiłem się. Cholera. MinSeok podszedł do mnie i klepnął mnie w plecy. Jego dotyk wywołał we mnie coś dziwnego. Nie. On nie może mnie dotykać. Nie teraz. Odsunąłem się od niego i zacząłem szybko jeść pozostałą część śniadania pozostałą na talerzu.
- Ej, nie pchaj tak, bo znowu się udławisz. - Powiedział Xiu. Kiwnąłem głową i przełknąłem wszystko. Podziękowałem za śniadanie i udałem się do pokoju. A on poszedł za mną. Cholera. Nie. - Ej, poczekaj. JongDae, do cholery, poczekaj.
- Hyung, daj mi spokój! - Krzyknąłem i zatrzasnąłem mu drzwi przed nosem. Nagle usłyszałem głośny krzyk. O cholera, Obudziłem Krisa.
- KTO DO JASNEJ CHOLERY NIE UMIE ZAMYKAĆ DRZWI!? - Poczułem jakby ktoś właśnie wylał na mnie kubeł zimnej wody. Wpuściłem szybko XiuMina aby nie wyszło na nas, i schowaliśmy się
w łazience. Tak się wystraszyłem Krisa, że złapałem Xiu za rękę ze strachu i nie chciałem jej puścić. Hyung stał niewzruszony i patrzył to na mnie, to na nasze ręce, aż w końcu je puściłem.
- Ej, JongDae, może mi wyjaśnisz co to było rano?
- Hyung, bo widzisz... J-ja się czegoś wystraszyłem w nocy i... I to było związane z tobą i... I tak wyszło... Przepraszam hyung.
- Ej, nie ma się czego bać. No dobra, teraz możesz bać się Krisa. A właśnie, co było związanego ze mną, że aż się wystraszyłeś w nocy?
- Bo ty... i ja... my... no... - Zrobiłem się czerwony na twarzy, bo nie umiałem kłamać. Bałem się jego reakcji.
- Bo my co? - Spytał zniecierpliwiony MinSeok.
- Bo my noo...- Odwróciłem wzrok. Bałem się. - C-całowaliśmy się.
3 marca 2013
Łzy
LuHan siedział na parapecie oparty o zimną ścianę i
wpatrując się krople deszczu spływające po chłodnej szybie. Chciał pobyć sam
przez dłuższy czas więc włożył słuchawki w uszy i włączył pierwszą lepszą
piosenkę na playliście. Melodia
delikatnie rozbrzmiewała w jego uszach dając mu uczucie spokoju. Mógł wreszcie
się odprężyć. I zacząć rozmyślać. […]
W tym samym czasie SeHun chodził w kółko po swoim pokoju
próbując nie popaść w paranoję. Dlaczego tak bardzo musiał udawać. Dlaczego tak
bardzo musiał krzywdzić siebie i Jego równocześnie? Dlaczego powiedział mu te słowa? Dlaczego…
Łzy spłynęły po jego policzku kreśląc na nim mokre ścieżki. Rzucił się na łóżko
omal nie uderzając się przy tym w głowę o szafkę. Krzyknął głośno w poduszkę. Kolejne
łzy popłynęły z jego oczu. Bał się. Bał się straty.
Lu odłożył iPoda wraz ze słuchawkami do szuflady i przetarł
oczy oraz policzki, które tak jak w przypadku SeHuna były mokre. Wziął kilka
głębokich oddechów i wyszedł z pokoju z zamiarem porozmawiania ze sprawcą ów
zamieszania w jego głowie. Bardzo go bolało to co On powiedział w kierunku do
niego. Bolało go to tak bardzo, ponieważ go kochał. Jego malutkie serduszko
rozsypało się wraz ze słowami „Odejdź i zapomnij o mnie”. Teraz chciał to naprawić. Przez ten cały czas
od tamtych słów nie rozmawiali ze sobą. Chciał na nowo usłyszeć Jego głos.
Ciche pukanie do drzwi wyrwało SeHuna z zamyślenia. Wstał i
otworzył drzwi zasłaniając sobie rękawem połowę twarzy, tę, w której widoczne
były świeże ścieżki łez.
- Lu… - I rzucił się starszemu na szyję, który odwzajemnił uścisk. – Ja… Przepraszam… Lu naprawdę, nie chciałem tego powiedzieć. – Młodszy chłopak spojrzał w oczy LuHana. Widział w nich smutek. Smutek spowodowany jego osobą. Jak mógł doprowadzić do tego? – Lulu, wybaczysz mi? Proszę… Ja… Nie byłem sobą… - SeHun rozpłakał się jak małe dziecko, przez co LuHan przytulił go mocniej.
- Hunnie, już raz mnie skrzywdziłeś, ale ja nie umiem się długo gniewać na kogoś, kogo kocham…
- Lu… Lulu, czy ty właśnie powiedziałeś że… Że mnie kochasz? – Spytał młodszy patrząc w czerwone od płaczu oczy przyjaciela. Objął jego twarz swoimi dłońmi i musnął delikatnie ustami jego delikatne wargi. – Też cię kocham, jelonku~. – I ponowił pocałunek. – Nigdy już cię nie skrzywdzę. Ani nie pozwolę zrobić ci krzywdy. Dobrze? – Starszy spuścił głowę. – Ej Lu, czemu płaczesz? Lu, wszystko będzie dobrze. – SeHun uśmiechnął się do LuHana , kiedy spojrzał wreszcie na niego.
- Kocham cię SeHun. Bardzo.
- Lu… - I rzucił się starszemu na szyję, który odwzajemnił uścisk. – Ja… Przepraszam… Lu naprawdę, nie chciałem tego powiedzieć. – Młodszy chłopak spojrzał w oczy LuHana. Widział w nich smutek. Smutek spowodowany jego osobą. Jak mógł doprowadzić do tego? – Lulu, wybaczysz mi? Proszę… Ja… Nie byłem sobą… - SeHun rozpłakał się jak małe dziecko, przez co LuHan przytulił go mocniej.
- Hunnie, już raz mnie skrzywdziłeś, ale ja nie umiem się długo gniewać na kogoś, kogo kocham…
- Lu… Lulu, czy ty właśnie powiedziałeś że… Że mnie kochasz? – Spytał młodszy patrząc w czerwone od płaczu oczy przyjaciela. Objął jego twarz swoimi dłońmi i musnął delikatnie ustami jego delikatne wargi. – Też cię kocham, jelonku~. – I ponowił pocałunek. – Nigdy już cię nie skrzywdzę. Ani nie pozwolę zrobić ci krzywdy. Dobrze? – Starszy spuścił głowę. – Ej Lu, czemu płaczesz? Lu, wszystko będzie dobrze. – SeHun uśmiechnął się do LuHana , kiedy spojrzał wreszcie na niego.
- Kocham cię SeHun. Bardzo.
Subskrybuj:
Posty (Atom)