26 maja 2013

don't be too late

Każdy z nas wie, czym jest ból popełnienia złego wyboru. Każdy z nas przynajmniej raz go raz poczuł. W jednej chwili myślisz, że tak będzie lepiej, że to dobry wybór. Nie chcesz aby ktokolwiek przez ciebie cierpiał, prawda? Kyungsoo też tak myślał. Każdego dnia coraz bardziej oddalał się od JongIna i nie zważając na starania młodszego chłopaka opuścił ich wpólne życie. Próbował powstrzymać łzy gdy zamykał drzwi mieszkania zostawiając za nimi rozstrzęsionego JongIna. Schodząc ze schodów słyszał jego krzyki spowodowane zapewne własną bezsilnością w zaistniałej sytuacji. Kyungsoo zacisnął powieki, wciągając wielki haust powietrza do swoich płuc. Ręce mu się trzęsły, w głowie miał nadmiar myśli a zaciśnięte w wąską kreskę usta nie pozwalały na wypuszczenie zgromadzonego  dwutlenku węgla. Dopiero gdy do jego uszu dobiegł dźwięk zamykanych drzwi do klatki, w której niegdyś mieszkali razem, pozwolił sobie na zaczerpnięcie kolejnego oddechu. Oczy miał ciągle wilgotne ale nie zwracał na to uwagi. Nie obracając się za siebie ani razu poszedł na dworzec skąd już autobus zabrał go daleko od Seulu.
Włożył słuchawki w zmarznięte mimo ogrzewania uszy, włączył playlistę wsłuchując się w słowa kolejnych piosenek.
Podczas podróży co chwilę ktoś próbował się z nim połączyć. W końcu wkurzony odebrał jeden telefon  opierniczając dzwoniącego na wstępie.
"Nie poznaję cię Do Kyungsoo" szepnął rozmówca.
"Nie twój zasrany interes hyung" wycedził przez zęby Kyungsoo wiedząc że tak naprawdę drugi ka rację. Zerwał z JongInem. Odsunął się od przyjaciół. Zaczął być agresywny. Co się z nim stało? Nie wiedział.
Nie powiedział żadnemu z EXO prawdziwego powodu jego odejścia. Każdemu wmawiał, że to problemy ze zdrowiem jego matki przez co musiał wracać do rodzinnego domu. Tylko problem leżał w tym, że JongIn wiedział...
Gorzkie łzy spływały po chłodnym policzku przyklejonym do ciepłej szyby nagrzanej pod wpływem promieni słonecznych. Na niebie nie było ani jednej chmury, wiatr dawał o sobie znać tylko w postaci delikatnego podmuchu w te upalne popołudnie. Pełno ludzi spacerowało teraz na zewnątrz ciesząc się z ładnej pogody. Nawet żadko kiedy wychodzący z dormu SuHo dał się namówić reszcie EXO na spacer. Tylko nie on jeden.
Brunet otarł wierzchem dłoni ostatnią łzę. Nie chciał by ktokolwiek zobaczył jego bezsilność. Przecież już tyle razy mu wmawiano te same słowa, które znał już tak dobrze na pamięć 'Jesteś Kai. Seksowny, uwodzicielski dominujący, silny'...
"pieprzyć to" szepnął do siebie i odszedł od okna. Padł jak długi na łóżko i wtulając głowę w miękką poduszkę zamknął oczy. Tym razem nawet nie próbował powstrzymać łez. Chciał znowu poczuć się jak tamten mały JongIn siedzący w jego własnej głowie.
"Kocham cię starszy JongInie" usłyszał kiedyś jego delikatny głos i mimowolnie uniósł kąciki ust w uśmiechu. Słowa malca były zawsze szczere. Dlatego znów zapragnął stać się tym kochanym dzieciakiem.
Nie obchodziło go prawie nic. Ciągle tylko ćwiczył i ćwiczył od czasu do czasu przerywając aby odpocząć i upić kilka łyków wody.
Nie zauważył, że jego waga ostatnio znacznie zmalała. Przez zatracanie się w kolejnych układach tanecznych zaczął jadać coraz mniej.
Nikt tak naprawdę nie wiedział co się z nim stało. Junmyeon też nie umiał do niego dotrzeć. Nikt nie potrafił.
Z dnia na dzień było coraz gorzej. Znikał uśmiechnięty dziecinny JongIn, nawet seksowny dojrzały Kai ulatniał się gdzieś zostawiając tylko puste ciało chłopaka w totalnej rozsypce.
Nadal leżał na tej niebieskiej pościeli wycierając zaschłe ślady łez o miękki materiał poduszki. Znowu był bezsilny.
Nagle wstał z łóżka i w ślimaczym tempie udał się do łazienki. Nie, nie po to żeby ulżyć pęcherzowi. Ani też nie po to aby opłukać zmęczoną twarz. Nie, on poszedł tam tylko dlatego, by spojrzeć w swoje odbicie lustrzane. Na ten martwy prototyp człowieka.
Nagle zakręciło mu się w głowie więc żeby nie upaść przytrzymał się porcelanowej umywalki. Odczekał dłuższą chwilę po czym pochylając się nad białą muszlą klozetową zwymiotował. Przemył twarz, wypłukał gardło i umył swoje dłonie nim wyszedł z powrotem na korytarz.
Tam jednak poczuł się jeszcze słabiej i nie mając się już czego chwycić zemdlał.
Znalazł go dopiero Chanyeol z Beakhyunem, gdy wróci trochę szybciej niż reszta zespołu. Niższy z nich przestraszył się nie na żarty i już po chwili wzywał karetkę do ich dormu. Park w tym czasie próbował dodzwonić się albo do Kyungsoo albo do Junmyeona. Żaden z nich nie odbierał. Postanowił więc połączyć się z Sehunem. Jednak i on nie odebrał. Wkurzony już do granic możliwości wybrał tym razem numer Krisa (który na swoje własne szczęście odebrał ten cholerny telefon). Oczywiście niepohamowany Chan opierniczył z góry całą grupę ze słowami 'do kurwy nędzy na chuj wam te telefony skoro i tak ich nie odbieracie!' zanim wyjaśnił mu w końcu rzeczywisty powód tej rozmowy.
Baekhyun coraz bardziej zniecierpliwiony spóźniającą się karetką i nieprzytomnym JongInem poprosił Chana by ten pomógł mu zanieść przyjaciela do salonu i tam czekać na dalszy rozwój wydarzeń. Wyższy zgodził się bez wahania i już nieśli nieprzytomnego chłopaka w stronę głównego pokoju.
Po około pięciu minutach, które zdawały się trwać wieczność do dormu wróciła reszta EXO a zaraz za nimi sanitariusze. Po obejrzeniu JongIna stwierdzili, że trzeba go zabrać do szpitala bo chłopak jest bardzo osłabiony.
Żaden z członków EXO nie wiedział co było tego powodem. Tylko Kyungsoo wiedział. Wiedział że to jego wina.
Załamany najbardziej z całej pozostałej w dormie 11 stwierdził, że to był jego największy błąd. W tym momencie zapragnął odkręcić wszystko i zacząć od początku. Ale przecież może być już za późno, prawda? Dyo mimo tej myśli postanowił, że jutro z samego rana odwiedzi JongIna i spróbuje z nim porozmawiać.
W nocy nie umiał spać. Ciągle zerkał na puste łóżko przyjaciela. Mimo iż nie byli już ze sobą postanowili że dalej będą mieszkać razem nie wzbudzając podejrzeń.
Nagle zabrakło mu wszystkiego. Tych delikatnych całusów w szyję, tych namiętnych pocałunków, trzymania się za ręce. Brakowało mu tej nieśmiałości JongIna na każdym etapie ich związku.
Uderzył głową w poduszkę poddając się zebranym w jego oczach łzom pozwalając im spłynąć po policzkach. Gdy zmęczony płaczem niespokojnie, ale jednak zasnął w końcu około 4 nad ranem.
Obudził się niecałe 3 godziny później. Szybko się umył, przebrał i nawet nie jedząc śniadania wyszedł z dormu zostawiając na blacie stołu niebieską kartkę dla zespołu by się nie martwili o niego.
Szedł wolno cały czas myśląc o JongInie leżącym w szpitalnym łóżku. Czy będzie mu wstanie wybaczyć ten największy błąd? Czy wrócą do siebie po tym wszystkim? Nie wiedział. Ale miał nadzieję.
Około 30 minut zajęło mu dostanie się na miejsce. Niepewnym ruchem ręki otworzył główne drzwi i podszedł do recepcji.
"Przepraszam w której sali leży Kim JongIn? Przywieziono go tu wczoraj..." spytał siedzącą za ladą kobietę o łagodnym wyrazie twarzy. Ta spojrzała na chłopaka zdziwiona ale gdy uświadomiła sobje kim jest stojący przed nią Kyungsoo zaczęła przeszukiwać stertę papierów. Nie musiała szukać dłużej bo karta Kaia była 3 od góry. Melodyjnym głosem podała Kyungsoo nr sali i wróciła do poprzedniej roboty słysząc nieśmiałe 'dziękuję' z ust chłopaka.
Dyo czuł, że nogi coraz bardziej mu drżą. Jego poczucie winy wzięło górę nad jego myślami. Kiedy przeszedł cały korytarz stanął pod drzwiami oznaczonymi numerem 115 i gdy tylko dotknął klamki znieruchomiał. Czy nadal tego chce? Tak, odpowiedział sobie w myślach i już zdecydowanie pewniejszym ruchem otworzył drzwi.
JongIn wpatrywał się cicho w sufit. Na sali nie było nikogo z kim mógłby porozmawiać. Gdy usłyszał dźwięk naciskania klamki odwrócił się w tamtą stronę i mimowolnie uśmiechnął.
"Hyung" szepnął zachrypniętym głosem. W oczach starszego chłopaka pojawiły się łzy. Kai wyciągnął do niego rękę i łagodnie przejechał po policzku drugiego.
"P-przepraszam" powiedział Kyungsoo i padł na kolana obok szpitalnego łóżka. Nie umiał zapanować nad drżącym ciałem, nad płaczem... Gula w gardle nie pozwalała na wydobycie się jakiegokolwiek słowa, łokcie opierały się na materacu, a dłonie właśnke zakrywały zapłakaną twarz.
"JongIn-ah... J-ja n-naprawdę nie chciałem do tego doprowadzić... Ch-chciałem dobrze dla nas obojga..." szeptał Kyungsoo. W oczach młodszego też pojawiły się łzy.
"J-JongInie... Cz-czy jesteś w stanie mi wybaczyć i zacząć od nowa?" spytał a w całym pomieszczeniu zapanowała cisza. Namacalna, gęsta niczym mgła nie pozwalała na jej przerwanie.
Wpatrywali się w siebie nadal nic nie mówiąc. JongIn poruszył tylko ręką dotykając chłodnej dłoni Kyungsoo i ściskając ją delikatnie. Kyungsoo zdziwił się na ten jakże zwyczajny dotyk i otworzył lekko usta.
"Hmm?" mruknął Kai i przybliżył swoją twarz do twarzy drugiego.
Dyo dopiero teraz zauważył ciemne ślady pod oczami Kkamjonga.
"Kyungsoo-ah... Musiałbym być teraz wielkim dupkiem żeby nie umieć wybaczyć ukochanej osobie, prawda? Oczywiście, że ci wybaczam..." powiedział do D.O. i nachyliwszy się nad nim musnął usta starszego. Ten czując jego wargi przymknął oczy i pozwolił ostatniej kropli łzy spłynąć po zarumienionym teraz policzku.
"JongIn, ja nie wiem jak mam ci dziękować za tą szansę. Postaram się nie popełnić już więcej tego błędu. Obiecuję" rzekł cicho Dyo i tym razem to on pocałował Kaia.
Nie zauważyli, że w drzwiach stali pozostali członkowie EXO przypatrujący się im zdumieni. Naprawdę nie podejrzewali, że ich fanservis był prawdziwy.
Nagle SuHo odchrząknął a Kai i D.O. odrywając się od pieszczoty obrócili się nie kryjąc zdumienia. Ich policzki przybrały odcień dojrzałych pomidorów na co 10 przyjaciół zareagowało śmiechem.
Mogłoby się wydawać, że wszystko skończy się dobrze. No właśnie, mogłoby. Pieprzone życie chciało się zabawić.
Od tamtego wydarzenia minęło 5 miesięcy. EXO szykowało się już na comeback. Dużo ćwiczyli, śpiewali, uczyli...
Któregoś dnia dostali wolne. Kai postanowił więc, że zabierze Kyungsoo gdzieś za miasto. Przyszykował wszystko i zadowolony z siebie załadował to do bagażnika. Chwilę później dzwonił do Dyo.
"Kyungsoo-ah, co powiesz na mały wyjazd dzisiaj?" spytał, gdy wreszcie ten drugi odebrał.
"Jasne, czemu nie?" powiedział a oczy JongIna zabłysły.
"Będę czekać w naszym vanie o 4 pod budynkiem SM. Nie spóźnij się" powiedział Kai i gdy usłyszał ciche 'tak' po drugiej stronie mruknął 'do zobaczenia' i rozłączył się.
Pełen entuzjazmu chodził po swoim pokoju przebierając się co chwila. Gdy za którymś kolejnym zestawem ubrań spojrzał na zegarek i przestraszył się bo zostało 25 minut do 4. Wybrał szybko ciemne jeansy i jasną koszulkę, przeczesał włosy pozwalając im opaść na czoło oraz ubierając już swoje ulubione trampki zabrał kluczyki i popędził do garażu. Po chwili jechał już po seulskich ulicach próbując jechać szybko  i jednocześnie ostrożnie. Gdy dojeżdżał do budynku SM zagapił się przez co stracił kontrolę nad kierownicą i wjechał w lampę taranując przy tym jednego z przechodniów. JongIn uderzył głową o kierownicę powodując tym samym rozcięcie nad brwiami. Z maski dymiło, przód był cały wgniecony. a krew z czoła kierującego chłopaka zaczęła kapać na deskę rozdzielczą. Czuł pulsujący ból w ciele ale nie obchodziło go to. Wyszedł z samochodu łapiąc się za głowę i sycząc przy tym podszedł do ciała potrąconego przechodnia. Zamarł.
Nie musiał widzieć twarzy ofiary by nie dowiedzieć się kim ona jest.
"Aaaaaaaaaa!" krzyknął a zebrany w około tłum spojrzał na niego. Z oczu Kaia popłynęły łzy. Ktoś nagle zrobił mu zdjęcie ale nie odwrócił się w tamtą stronę. Ważniejsze teraz było co innego. Drżącymi rękoma wyciągnął z kieszeni telefon i wybrał numer pogotowia. Chaotycznie przedstawił całą sytuację ciągle płacząc. Gdy rozłączył się klęknął i bezsilnie opadł obok ciała mężczyzny. "Kyungsoo-ah" wyszeptał między łkaniem. "Przepraszam" JongIn zamknął oczy i uprzednio łapiąc zimną dłoń Kyungsoo pozwolił sobie na utratę przytomności.
Obiecali sobie, że nie odejdą od siebie już nigdy więcej. Dlaczego więc nie mieli umrzeć razem?

22 maja 2013

Buziak na pożegnanie, pocałunek na przywitanie

"Mamo!" zawołał mały chłopiec ciągnąc za sobą drugiego chłopca w okularach. "Zobacz kogo przyprowadziłem! To Park Chanyeol, mój przyjaciel" mówił naprawdę uradowany tym faktem. Drugi patrzył tylko na swoje buty i bawił się swoimi rękoma.
"YiFan kochanie, to wspaniale" powiedziała kobieta kucając na wysokość oczu swojego syna. Pogładziła jeszcze dłonią głowę chłopca i wróciła do poprzedniego zajęcia. YiFan złapał więc dłoń przyjaciela i popędził do swojego pokoju uprzednio prosząc swoją rodzicielkę o przygotowanie dla nich czekolady na gorąco i kilka ciastek.
"Channie... Całowałeś się już kiedyś?" zapytał malec siadając na przeciwko drugiego chłopca. Ten tylko pokręcił głową jednocześnie bawiąc się swymi małymi dłońmi.
"Ja też nie. A chciałbyś?" Park spojrzał na YiFana, który uśmiechnął się wesoło i nachyliwszy się nad przyjacielem skradł mu buziaka. Słodki rumieniec pojawił się na twarzy Chanyeola. W tym momencie weszła mama YiFana podając chłopcom kubki z parującym napojem i talerz ciasteczek czekoladowych.
"D-dziękuję" szepnął Chan i upił troszkę czekolady. 
Przez następne pół godziny YiFan wkładał część ciastka do swoich ust i prosił Chanyeola by ten zjadł jego drugą połowę. Spodobał mu się kształt i ci najważniejsze smak warg Chana. Nie przeszkadzało mu to, że jest facetem. W końcu każdy w jego wieku chce skosztować wszystkiego, prawda?
W pewnym momencie gdy ostatnie ciastko miało być tak podzielone YiFan zrobił trik i kiedy Chanyeol przybliżył się by je ugryźć, chłopiec wypuścił jedzenie z ust i pocałował Parka trochę w inny sposób niż za pierwszym razem. Trwali tak ze złączonymi ustami przez dłuższą chwilę nie wiedząc co dalej robić.
W końcu oderwali się od siebie i zaczerpnęli oddech.
"To było nasze pożegnanie Yeollie. Za tydzień wyjadę do Vancouver" powiedział kilka sekund później YiFan nie kryjąc smutku.
"A-ale jak to wyjeżdżasz? Opuszczasz mnie?" spytał Park wyrazie niezadowolony z wypowiedzi przyjaciela.
"Tata dostał tam robotę... Ale nie martw się Channie! Będę do ciebie pisał i dzwonić. A na ferie albo wakacje będę przyjeżdżać żeby cię odwiedzić!" YiFan poklepał przyjaciela po plecach i po chwili tarzali się po ziemi ze śmiechu.
~10 lat później~
Chanyeol był w drugiej klasie liceum i wszystko w jego życiu zdawało się być poukładane. Mimo iż nadal pamiętał o swoim przyjacielu z dzieciństwa, YiFanie, nie utrzymywał już z nim obiecanego przez chłopaka kontaktu. Przestał odpisywać na listy Parka już 3 lata temu, a odwiedzać go po pierwszych 4. 
"Chanyeol! Zgadnij czego się dziś dowiedziałem!" powiedział jego nowy przyjaciel, Byun Baekhyun. "LuHan powiedział, że do jego klasy przychodzi jakiś nowy dzisiaj! Czaisz motyw? Ciekawe kogo musiało porąbać żeby w ostatniej klasie się przepisywać?"
"Skąd mam wiedzieć?" spytał Yeol wzruszając ramionami i kierując się w stronę swojej klasy. Byun popędził za nim i zdążył wejść do klasy w ostatniej chwili. 
Gdzieś w połowie lekcji Baekhyun wydarł się na całe gardło po szybkim przeczytaniu smsa od LuHana. Nauczyciel spojrzał na niego groźnie ale szybko powrócił do dalszego prowadzenia lekcji.
"Channie..." szepnął Bacon do siedzącego obok kolegi. 
"Coooo?" odparł Chan ziewając.
"Lu napisał, że ten nowy przyjechał aż z Vancouver i że nazywa się jakoś Wu YoWan czy jakos tak..." w tym momencie w głowie Yeola zaświeciła się lampka. Ożywił się od razu.
"A nie Wu YiFan przypadkiem?" Chan starał się by jego głos brzmiał normalnie jednak Bacon wyczuł tą nutkę nadziei w pytaniu przyjaciela.
"O, właśnie tak! Znasz go?"
Byun spojrzał na niego i uśmiechnął się gdy na twarzy Chanyeol pojawił się lekki rumieniec. 
W ciele chłopaka panował istny chaos. Serce mocniej biło a w żołądku pojawiał się lekki skurcz. Do przerwy obiadowej siedział jak na szpilkach chcąc dowiedzieć się czycto naprawdę jest ten sam YiFan którego znał.
3 godziny później siedział na stołówce nerwowo rozglądając się za LuHanem, który obiecał przyprowadzić nowego chłopaka do ich stolika. Gdy po chwilowych poszukiwaniach znalazł wreszcie swoją grupę usiadł od razu na wolnym krześle i nie zwracając uwagi na siedzącego obok chłopaka zaczął zajadać się swoim obiadem.
Ten zauważył to i chrząknął nie znacznie. Chan odwrócił się w jego stronę i zamarł.
"Cześć, nazywam się Wu YiFan ale możesz mówić do mnie Kris" chłopak uśmiechnął się i wyciągnął rękę do Parka, który dosłownie zamarł w tym momencie.
"Park Chanyeol" powiedział ledwo słyszalnie Yeol jednak Kris usłyszał to. 
"Ten Park Chanyeol? Ten sam Channie?" Chan wlepił swój wzrok w twarz YiFana. Przytaknął i nagle poczuł ręce Krisa na swojej twarzy "Mój mały Channie... Pamiętasz nasze pożegnanie?" 
"YiFan, chyba nie masz zamiaru tego tutaj zrobić?!" Chanyeol niemal krzyknął gdy usłyszał pytanie YiFana.
"Oczywiście że tutaj głuptasie" i nie minęła nawet sekunda a ich usta połączyły się w słodkim buziaku. Soczysty rumieniec wkradł się na twarz Yeola. 
Oczywiście cała stołówka obserwowała to zdumiona a ich szczęki prawie całowały wypucowaną podłogę. 
"Mmm, dalej są takie słodkie... " powiedział YiFan gdy oderwał się od warg Yeola.
"YiFan!" krzyknął Chanyeol i zarumienił się jeszcze bardziej. Kris uśmiechnął się szeroko i zaczął uciekać. "YiFan jak cię dorwę...!"
"Też cię kocham!" krzyknął Wu i posłał buziaka w powietrzu do Chanyeola. Wtedy się zatrzymał a serce zabiło mu mocniej. Kris zatrzymał się na zakręcie i obejrzał do tyłu. Park stał ze spuszczoną głową i bawił się swoimi rękami. 
"N-naprawdę też mnie kochasz?" spytał cicho jednak echo rozniosło się po korytarzu i usłyszał to YiFan.
"Oczywiście Channie. Zawsze cię kochałem..." Powiedział kiedy podszedł do Chana. Dłonią uniósł jego podbródek i musnął jego usta swoimi. Park odczekał moment i tym razem to on pocałował YiFana. I nie był to zwykły buziak. To był długi i namiętny pocałunek.
"Channie..." 
"Kocham cię YiFan"



21 maja 2013

Potrzebują siebie.

Zawsze chciał go mieć blisko siebie.
Zawsze chciał mówić mu jak bardzo go kocha.
Zawsze chciał móc całować jego delikatne usta.
Zawsze chciał patrzyć na niego.
Zawsze tak było.
I zawsze tego będzie chciał.
Niestety, ktoś zadecydował inaczej...
MinSeok siedział na drzewie i przypatrywał się szczęśliwym parom. Ile czasu minęło od ich ostatniego spotkania? Ile czasu siedział i patrzył na innych pustym wzrokiem? Nie wiedział. Nie chciał wiedzieć. Pragnął tylko jednej rzeczy w tym momencie.
Jednego spojrzenia na LuHana. 
Poczuł nieprzyjemny skurcz żołądka. Odkąd się rozstali nie jadał za wiele. Nie spał prawie każdej nocy. A nawet jeśli udało mu się jakimś cudem zasnąć, budził się ze łzami w oczach.
Z każdym kolejnym dniem bez niego  stawał się bardziej aspołeczny. Kiedyś tak otwarty w stosunku do innych teraz bardzo zamknięty w sobie...
Codziennie próbował się przełamać aby napisać choćby jednego sms-a. Ale bał się. Bał się, że LuHan nie będzie miał ochoty z nim rozmawiać...
Jednak dzisiaj zebrał się wreszcie i wybrał jego numer. Odczekał trzy sygnały i już chciał się wyłączyć kiedy nagle usłyszał jego głos. Serce zabiło mu mocniej a jego wnętrzności wywróciły się do góry nogami.
"Coś się stało Minnie?" powiedział cicho LuHan. W jego głosie dało się usłyszeć, że płakał.
"N-nic takiego. Po prostu..." MinSeok zaciął się na moment. " Po prostu chciałem znowu móc usłyszeć twój głos"
"Oh" westchnął LuHan po chwili ciszy.
"C-czy mogę cię o coś zapytać?" powiedział MinSeok nerwowo ściskając swoją dłoń w pięść. Nie słysząc odpowiedzi ze strony chłopaka zdecydował się jednak zapytać "Jak się czu-"
"Dobrze, jeśli o to chodzi" powiedział nagle LuHan przerywając MinSeokowi wypowiedź. 
"T-to dobrze" powiedział MinSeok i znów nastała między nimi cisza. 
"Skoro to wszystko, to..."
"Nie!" krzyknął do słuchawki Minnie. "Znaczy, przepraszam, ale czy masz dzisiaj może czas wieczorem?" 
"D-dzisiaj?" w głosie Lu wyczuwalne było nie małe zdziwienie pytaniem drugiego. 
"Zapomnij o tym pytaniu... "
"Ale ja chętnie gdzieś z tobą pójdę Minnie" Serce chłopaka ponownie zabiło mocniej. 
"Um... T-to może spotkajmy się w parku o 7?"
"A możemy się spotkać u mnie? Byłoby mi jakoś lepiej" spytał LuHan a MinSeok zamarł na moment.
"Jesteś pewny? Już i tak za dużo dla mnie zrobiłeś  odbierając ode mnie telefon i umawiając się ze mną na dzisiaj..."
"Dla mnie to nie problem. Więc... Do zobaczenia wieczorem."
"Dziękuję..." szepnął MinSeok i w słuchawce rozległ się dźwięk zakończonego połączenia.
MinSeok dalej siedział jednak z telefonem w ręce nie mogąc w to uwierzyć. LuHan po tym wszystkim co się stało umówił się z nim na dzisiaj. Czuł się szczęśliwy. [...]
O wpół do 7, wyszedł z domu i od razu udał się do kwiaciarni. Pamiętając o ulubionym kolorze róży LuHana wybrał jedną najładniejszą. Pani kwiaciarka dodała jeszcze ładną wstążeczkę i zapłaciwszy jej MinSeok wyszedł ze sklepu i poszedł już prosto do Lu.
Minutę przed siódmą stojąc już pod drzwiami mieszkania chłopaka zapukał cicho. Ku zdziwieniu MinSeoka, LuHan od razu otworzył mu drzwi. Wyglądało to tak, jak gdyby ten czekał na niego. Minnie uśmiechnął się do drugiego i wyciągnął ręce do przodu podsuwając biały kwiat pod nos LuHana.
"Nie trzeba było" szepnął chłopak kiedy MinSeok wszedł już do środka. Lu pokierował jednak do kuchni wyciągając dwa kubki i jedną wysoką przezroczystą szklankę. Do niej wlał zimnej wody i włożył kwiatek do środka. Nie minęło może kilka sekund a już wstawiał wodę na ich ulubioną herbatę. MinSeok w tym czasie rozglądał się po salonie rozmyślając nad tym, że nic się tam nie zmieniło od jego ostatniego pobytu w mieszkaniu LuHana. No może oprócz jednej rzeczy. Na środku kredensu stało ich wspólne zdjęcie. Chłopak mimowolnie uniósł kąciki swoich ust w uśmiechu. Palcami przejechał pp powierzchni zimnej ramki. Nie zauważył że LuHan stał tuż obok niego z dwoma kubkami w rękach.
"Pewnie zastanawiasz się, co mnie natchnęło do postawienia tego zdjęcia tutaj, prawda?" spytał nagle LuHan uświadamiając tym samym MinSeoka o swoim przybyciu. Drugi spojrzał na niego i kiwnął głową. "Bo mimo wszystko nadal chciałem pamiętać o nas" blondyn odłożył naczynia obok zdjęcia i po dłuższym oddechu chwycił dłoń oniemiałego chłopaka gładąc ją delikatnie swoim kciukiem. Sam był zaskoczony śmiałością swojego własnego gestu. Zarumienił się i już chciał puścić ciepłą dłoń drugiego ale ten ścisnął ją mocniej nie pozwalając LuHanowi na wyrwanie swojej ręki z uścisku. MinSeok spojrzał mu w oczy. Zobaczył w nich niepewność ale i nadzieję. To był dla niego test woli. Zapragnął tych delikatnych ust, tego posmaku truskawek. LuHan zauważył że MinSeok przygląda mu się z dziwnym błyskiem w oku. Delikatnie rozszerzył swoje usta chcąc coś powiedzieć ale nie zdążył. Drugi zakrył mu je swoimi wargami uniemożliwiając wydobycie się normalnego słowa z jego gardła. Zamiast tego wyszło coś na miarę mruknięcia.
I właśnie w tym momencie MinSeok oderwał się od blondyna rumieniąc się ze wstydu. Znowu dał się ponieść chwili. Kolejny raz zrobił to samo. To przez to ich długotrwały związek się rozpadł. Z jego winy. Nie mógł teraz pozwolić by doszło do kolejnych dziwnych sytuacji, których tak naprawdę w głębi duszy pragnął. 
LuHan dotknął opuszkami palców swoją dolną wargę. Jak w tedy, gdy po raz pierwszy się pocałowali. Znowu poczuł ten przyjemny skurcz w brzuchu i uwalniające się stado motyli. W wyobraźni widział jak wylatują z jego gardła i całą gromadą otaczają ich ciała.
"J-ja przepraszam... Nie wiem co we mnie wstąpiło" powiedział MinSeok po kilkudziesięciu sekundach, które wydawały się trwać wieczność. "T-to może ja już jednak pójdę..." Ominąwszy LuHana kierował swe kroki do drzwi wyjściowych. Już miał nacisnąć na klamkę i wyjść ale coś go zatrzymało. Były to ręce LuHana owijające się wokół jego tali ciągnąc jednocześnie całe ciało chłopaka do tyłu. Stanął jak wryty w ziemię gdy głowa blondyna znalazła się nagle przy lewej stronie jego twarzy. Po ciele MinSeoka przebiegł dreszcz gdy LuHan wyszeptał zaledwie tych kilka słów pełnych nadziei.
"P-proszę, n-nie odchodź Minnie" i kilka słonych kropel spłynęło na szyję drugiego. 
"Lu... N-nie płacz" powiedział drugi. "Zostanę". LuHan po usłyszeniu tego jednego wyrazu wtulił się mocniej w jego ciało. MinSeok nie wiedział czy dobrze robi. Przecież już raz się tego dnia się nie pohamował w stosunku do LuHana, więc mogło się to zdarzyć i drugi raz. Jednak został mimo tego, bo LuHan go o to prosił. A on dalej go kochał. Nagle LuHan odwrócił chłopaka przodem do siebie ale nie puścił go.
"Pamiętasz jak pocałowałeś mnie pierwszy raz?" spytał cicho LuHan i przybliżył swoją twarz do twarzy MinSeoka. "Bałeś się tego co zrobiłeś dlatego uciekłeś. Teraz też się boisz, prawda?" MinSeok wydawał się być zaskoczony kiedy dłonie chłopaka otuliły jego krągłą buzię.
"L-lu... J-ja..." zaczął się jąkać przec co Lu uśmiechnął się. 
"Nic nie mów Minnie. Tylko zrób to drugi raz" LuHan był niemal pewien, że MinSeok się waha. Dlatego też widząc że ten nadal nie reaguje zmniejszył dzielącą ich odległość łącząc ich usta w pocałunku. Musiało minąć kilka sekund zanim Minnie oddał pocałunek. Całkowicie zapominając o rzeczywistości uwolnili się od trzymających ich miłość klatek.
"Przepraszam Lu... Chciałem dobrze, bo myślałem, że tylko w ten sposób przestanę pozwalać się ponosić emocjom... Teraz wiem, że to był błąd. Wybaczysz mi?" powiedział MinSeok gdy oderwali się od tego jakże potrzebnego pocałunku. 
"Mam za miękkie serce aby nie móc ci wybaczyć Minnie" odpowiedział mu LuHan. Nim powiedział następne zdanie na jego policzkach pojawił się delikatny rumieniec. "Bo cię kocham, Minnie. Słyszysz? Kocham cię i nie obchodzi mnie żadne twoje widzimisię. Żadne, słyszysz? Kocham cię takiego jakim jesteś. Na tym polega miłość, prawda Minnie?" kąciki ust blondyna uniosły się w uśmiechu.
"Kocham cię LuHan" szepnął MinSeok i przytulił się do LuHana.
Godzinę później wtulali się w siebie zajadając lodami waniliowo-truskawkowymi i oglądając jakiś film romantyczny. A jak to przy tego typu filmach bywa, i oni całowali się w niektórych momentach próbując odtwarzać role aktorów. 
Brakowało im tego.
Brakowało im tej bliskości, tego ciepła. Brakowało im tych przypadkowych spojrzeń, tych niby przypadkowych zetknięć się ich własnych dłoni.
Potrzebowali tego. 
Potrzebowali tych szybszych uderzeń swoich serc.
Potrzebowali tych delikatnych i pełnych uczuć pocałunków.
Potrzebowali siebie.


19 maja 2013

Sex-Friend

Kim JongIn, znany również jako Kai, wśród męskiej części swojej paczki nazywany jest sex-kumplem. Gdy tylko któryś z chłopaków ma ochotę, przychodzi wtedy do Kaia i zaspokaja swe potrzeby.  JongIn nie widzi w tym nic złego, więc chętnie zgadza się na każdą propozycję.  Nawet te najdziwniejsze.
- Kai, a co powiesz na to, żebyśmy całą paczką do ciebie wpadli i urządzili sobie noc seksu? – Zaproponował któregoś dnia SeHun, który ostatnimi czasy najczęściej przychodził do przyjaciela.
- Hm, nie widzę problemu, podajcie tylko termin. – Odparł JongIn i powrócił do przeżuwania kanapki.
- Dzisiaj. O 7. Calutka noc. – Odpowiedział ChanYeol wyrywając nagle żarcie z rąk chłopaka.
- Dzisiaj o 7… - Powtórzył Kai zapisując sobie tą informację w telefonie. – Załatwione. – Pozostali uśmiechnęli się do siebie i zaczęli się zbierać.
- To do zobaczenia JongIn! – Krzyknął na pożegnanie LuHan.
- Gwarantuję ci, że nie będziesz umiał siedzieć przez najbliższy czas – szepnął SeHun do ucha Kaia, przesuwając jednocześnie swoją ręką po tyłku chłopaka.
- Jasne, jasne. No to, do 7! – Ostatni raz pomachał do oddalającej się grupy przyjaciół i szybkim ruchem odwrócił się w przeciwną stronę i poszedł do swojego domu. Po około 20 minutach dotarł na miejsce i od razu wpadł do łazienki, uprzednio zamykając oczywiście drzwi wejściowe. Rozebrał się i spojrzał na wielkie lustro na ścianie, w którym właśnie odbijała się cała sylwetka chłopaka. Na obojczyku zauważył ślad malinki z poprzedniej nocy spędzonej z SeHunem. „Dzisiaj będę miał tego więcej” pomyślał, po czym wszedł pod prysznic. Odkręcił wodę i zaczął się relaksować pod wpływem uderzeń strumieni przyjemnie ciepłej cieczy.
Spędził w łazience około 30 minut, zapominając o tym, że nie wziął ze sobą żadnych czystych ciuchów na przebranie, więc gdy tylko uświadomił sobie ich brak wyszedł nago z pomieszczenia i udał się do swojej sypialni choćby po białe bokserki, które wręcz uwielbiał. „Skoro i tak będę się pieprzył przez całą noc, to po co zakładać spodnie? Wystarczy koszula na wierzch i finto” pomyślał i tak też zrobił. Jego wybór padł na za dużą o dwa rozmiary niebieską koszulę bez żadnych dodatkowych wzorów., którą od razu zarzucił na ramiona. Po chwili namysłu rozejrzał się po pokoju, po czym zaczął zbierać niepotrzebne rzeczy z podłogi.  Nie minęły nawet 3 minuty, a w jego telefonie rozległ się dźwięk nowego połączenia.
- Słuchaj, Kai, mogę wpaść do ciebie trochę szybciej? Chcę pogadać z tobą o czymś ważnym a nie chcę tego robić w obecności reszty.
- Jasne, LuHan, nie ma sprawy.
- Dzięki, to ja za 20 minut będę! – W słuchawce rozległ się dźwięk zakończonego połączenia. JongIn spojrzał ostatni raz na swoją sypialnię i poszedł do salonu by i tam trochę ogarnąć przed przybyciem LuHana, a w późniejszym czasie pozostałeś ekipy. I wtedy Kai uświadomił sobie, na co się zgodził.
- O kurwa. – Zaklął pod nosem. – Będę się pieprzył z siedmioma facetami. Kurwa. Jestem pojebany. Ale tak w sumie, to może być całkiem przyjemne… - Chłopak zaczął się z siebie śmiać i powrócił do sprzątania. Po zakończeniu tejże czynności, sprawdził jeszcze zawartość lodówki i zapasów w barku na cały wieczór, po czym wreszcie usiadł na kanapie. Nie cieszysz się jednak długo tą czynnością, gdyż po chwili rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Chłopak wstał i otworzył drzwi odblokowując tym samym przejście dla LuHana. Starszy spojrzał na Kima i oblizał nerwowo wargę.
- To o czymś chciałeś pogadać, hyung? – Spytał Kai, kiedy usiedli na kanapie.
- Kochaj się tylko ze mną JongIn-ah. Teraz – odpowiedział starszy, po czym widząc minę przyjaciela wpił się w jego usta pewnie. Młodszy odwzajemnił pocałunek, a po chwili napierał na Lu całym swoim ciężarem przygwożdżając go tym samym do kanapy.
- Wiesz o tym, że zaraz przyjdzie reszta i nie spodoba im się to, że zaczęliśmy szybciej od nich? – Spytał Kai siadając na Lu okrakiem. Otarł się swoim kroczem o jego. Han kiwnął lekko głową i smutnym wzrokiem spojrzał w sufit. Nagle rozległo się pukanie, które zwiastowało przybycie ChanYeola, a co za tym idzie, również BaekHyuna. JongIn wstał z ciała Lu i poszedł otworzyć drzwi.
- No, no, JongIn, sexy wyglądasz – powiedział entuzjastycznie wyższy z nowoprzybyłych i przejechał ręką po klatce piersiowej chłopaka. BaekHyun kiwnął głową i wszedł głębiej do mieszkania. Gdy wreszcie usiedli, Yeol wyciągnął z torby, którą ze sobą przytargał, butelkę wódki, 7 butelek piwa i kajdanki, które od razu znalazł się w posiadaniu BaekHyuna. Kai wiedząc, że będą potrzebowali szklanek udał się do kuchni po te naczynia i wrócił ponownie do salonu rozkładając  je na stoliku. ChanYeol zabrał się za nalewanie wódki, bo jak stwierdził, bez alkoholu to nie będzie takiej frajdy. Równo o 7 przybyli SeHun, Kyungsoo i Kris przynosząc ze sobą colę do drinków i parę dodatkowych rzeczy. SeHun od razu przywitał się z gospodarzem mieszkania całując go namiętnie w usta. Po tym jakże przyjemnym powitaniu, usiedli wreszcie całą paczką w salonie i zaczęli pić pierwsze drinki przygotowane przez ChanYeola.
Po jakiejś godzinie samego picia, przyszedł czas na to, czego najbardziej oczekiwali. SeHun jako najbardziej pewny siebie w tamtym momencie usadził sobie JongIna na kolanach twarzą do siebie po czym wbił się w jego usta. Chłopak zareagował cichym westchnieniem i już po chwili ich języki toczyły zawziętą walkę o dominację. Tuż obok siedział Kris, który gdy tylko wyczuł, że właściwa impreza się rozkręca wstał z fotela i pochylił się na szyją Kaia całując ją delikatnie. Po chwili dołączył do nich LuHan, który wodził teraz swoimi palcami po klatce piersiowej chłopaka, powoli schodząc niżej.
W tym samym czasie BaekHyun siedział okrakiem na ChanYeolu pochylając się nad nim i stając jabłko Adama. Tuż za Byunem klękał KyungSoo ocierając się co chwila swoim kroczem o tyłek chłopaka.
W całym pomieszczeniu słychać było ciche stęknięcia i westchnienia wydobywające się z ust siedmiu przyjaciół.
W pewnym momencie Kris oderwał się od szyi JongIna i chwytając rękoma ciało KyungSoo oderwał go od BaekHyuna, a po chwili i Byun został oderwany od swojego zajęcia. Gdy ChanYeol został wreszcie uwolniony, Kris usiadł na jego biodrach ocierając się znacząco. Czuł jego stwardniałe przyrodzenie tuż obok uda. Pochylił się do ucha Chana jednocześnie jedną ręką bawiąc się guzikiem jego jeansów. Językiem przejechał po małżowinie usznej leżącego chłopaka, przez co Park jęknął.
W salonie zapanowała cisza. SeHun i Kai przestali się całować, LuHan zabrał swoje dłonie z brzucha JongIna, a KyungSoo przestał lizać dolną wargę BaekHyuna. Kris mimo iż wyczuł wzrok chłopaków na sobie nie przestawał ocierać się o krocze Yeola. Wręcz przeciwnie, przyspieszył tempa.
Nagle Chan ledwo słyszalnie wychrypiał:
- Z-zaraz dojdę… - i już po chwili jęknął głośno dochodząc w swoich spodniach. Ledwo zdążył złapać oddech, kiedy Kris od tak wpił się w jego usta.
Minęła może minuta, może dwie i Kai wylądował na ziemi opierając się na łokciach. Jego nogi były lekko ugięte i ochoczo rozsunięte. KyungSoo widząc to kucnął między nimi układając swoje dłonie na udach JongIna. Pochylił się i przejechał językiem po erekcji młodszego. W odpowiedzi dostał głośne westchnienie. Nie było odwrotu.
Wstał na moment aby się rozebrać. To samo zrobiła reszta grupy. W bieliźnie został już tylko Kai. Oczywiście, nie na długo. KyungSoo wrócił do swojej poprzedniej pozycji i zębami zaczął ściągać bokserki chłopaka. Jego penis był nabrzmiały i samym wyglądem zachęcał do zabaw z nim, co wykorzystał D.O. Końcówką języka nakreślał kółeczka na główce Kaia na co młodszy jęknął cicho.
Stojący za nimi BaekHyun zakładał prezerwatywę na swojego penisa i jednym mocnym ruchem wbił się w wypięty tyłek KyungSoo. Krzyknął. W tym czasie Kai został podniesiony do pionu przez Krisa. Włożył w tyłek chłopaka dwa palce i zaczął go rozciągać. Chwilę później zastąpił je czymś większym.
Gdy KyungSoo przyzwyczaił się do wielkości BaekHyunowego penisa w swoim tyłku, przesunął się do przodu przez co członek Byuna wysunął się trochę. Oparł się rękoma o biodra  Kaia i znowu zaczął ssać jego penisa.
LuHan w tym czasie był zajęty stukami SeHuna. Lizał je, ssał i pocierał palcami jednocześnie poruszając biodrami przez co ocierał się o nogę Hunniego.  Nagle złapał dłoń młodszego i nakierował ją na swoje przyrodzenie karząc mu tym samym pieścić jego członka.
W pewnym momencie Lu zawiesił głowę i jęcząc głośno ale i przerwanie doszedł w dłoń najmłodszego z grupy.
Po chwili dołączyli do niego BaekHyun i KyungSoo wymawiając swoje imiona jak jakąś modlitwę.
Byun gdy tylko uspokoił oddech wysunął się z tyłka D.O. i odszedł do ChanYeola całując go mocno. KyungSoo dalej pieścił penisa Kaia, który czując wibracje głosu starszego chłopaka wytrysnął do jego gardła.
Po nim doszedł Kris spuszczając się obficie do tyłka JongIna.
- Kai, pomóż mi skończyć – szepnął SeHun gdy tylko przyjaciel uwolnił się od pozostałych. Kim klęknął przy nim i masturbując jego penisa swoją ręką przyssał się do jego szyi tworząc malinkę.  – Aghh, Kai! – krzyknął nagle jednocześnie dochodząc. JongIn uśmiechnął się do niego i padł na ziemię.
Wszyscy padli.
- Co byście beze mnie zrobili? – zapytał nagle JongIn.
- Pewnie siedzielibyśmy teraz w swoich domach i robili sobie dobrze samemu – odparł mu Kris i wszyscy się roześmiali. Mimo zmęczenia odczuwali radość.
- JongInie, mogę jutro do ciebie wpaść? No wiesz… Sam na sam. Dokończyć to, co nie było nam dane dzisiaj skończyć – powiedział LuHan na co Kai zgodził się od razu.
- Ej, wiecie co, może za tydzień znowu zrobimy sobie taką noc? – Spytał ChanYeol szczerząc się do wszystkich.
- Jestem za! – krzyknęli pozostali i po chwili rozległ się śmiech. Nagle JongIn wstał z podłogi i skierował się do swojej sypialni.
- Mam jedno miejsce wolne, kto chętny spać ze mną w łóżku? – zapytał będąc już w pokoju. Reszta chłopaków spojrzała po sobie i zaczęła biec w stronę Kaia. Bieg wygrał KyungSoo i nie minęło nawet pół minuty a oboje leżąc już w łóżku odpływali w stronę objęć Morfeusza. Pozostała 5 musiała rozłożyć się w salonie ale nie przeszkadzało im to. Byli zbyt zmęczeni.






18 maja 2013

Hyung..

POV: Zico

Mimo wolnego, wstałem bardzo wcześnie. Jak najciszej i zarazem jak najszybciej poszedłem do łazienki. Zamykając uprzednio za sobą drzwi, zrzuciłem z siebie ubranie i wszedłem pod prysznic. Ciepłe krople wody ociekały po moim ciele a ja relaksowałem się wyczuwając każdy kolejny strumyk cieczy na karku. Lekko otwierając jedno oko sięgnąłem po najbliżej stojący szampon i wlałem odrobinę jego zawartości na swoją głową rozprowadzając go energicznie po całej powierzchni włosów. Nawet mimo jego intensywnego zapachu nie wyczułem, że był to szampon JiHoona. Po chwili ponownie sięgnąłem na półkę ale tym razem po żel, który również okazał się należeć do maknae. Gdy całe moje ciało zostało umyte, wyszedłem z kabiny i przewiązując sobie ręcznik na biodrach, umyłem zęby, przeczesałem włosy grzebieniem i ostatni raz przejrzałem się w lustrze.W odbiciu prócz swej twarzy zauważyłem także rozlewający się w kabinie żel. Podszedłem bliżej i omal się nie przewróciłem przez to, co właśnie działo się na podłodze łazienki.
- Fuck - zakląłem pod nosem kiedy złapałem przedmiot owego zamieszania. Przyjrzałem mu się dokładniej i zakląłem po raz drugi. Połowa płynu znajdującego się w środku zniknęła. Ale to i tak było nic. Gorszą sprawą okazała się nagła świadomość tego, że żel należał do JiHoona. Szybko pobiegłem do umywalki, odkręciłem kran i wlałem odrobinę wody do środka powodując zrobienie się delikatnej powłoki z piany. Jednak nie przejąłem się tym zbytnio i uprzednio zamykając wieczko, odłożyłem przedmiot na jego pierwotne miejsce na półce. Kątem oka spojrzałem na podłogę i już po chwili klęczałem obok prysznica ze szmatą w rękach energicznie wycierając nią pienistą kałużę. Po jakiś 3 minutach uporałem się z problemem i wreszcie mogłem wyjść z łazienki. Z tego co zauważyłem gdy przechodziłem obok pokoju to cała reszta zespołu jeszcze spała. Spokojnymi krokami udałem się do drugiego pokoju, gdzie znajdowały się nasze ciuchy. Z szafy wyjąłem czarne spodnie i białą koszulkę z naszym logo, a z komody zaś białe skarpetki i czarne bokserki, bo cały czas miałem na sobie tylko ręcznik. Szybkim ruchem włożyłem na siebie bieliznę, a po chwili resztę garderoby. Po skończonej "robocie" spojrzałem na zegar wiszący na ścianie. "8:36" powiedziałem w myślach i ponownie poszedłem do naszej wspólnej sypialni z zamiarem obudzenia pozostałej 6. Jednak gdy tylko wszedłem do pomieszczenia moim oczom ukazał się widok zaspanych twarzy wszystkich członków zespołu. Uśmiechnąłem się do nich i usiadłem na łóżku Kyunga, który przysunął się bliżej ściany aby zrobić mi miejsce. Patrzyli na mnie jakoś dziwnie. Dopiero wtedy zauważyłem, że było ich jednak 5 a nie 6 jak początkowo przypuszczałem. Odwróciłem głowę i spojrzałem na Kyunga który właśnie w tym momencie liczył coś na palcach. Nie musiałem długo głowić się dlaczego to robił, bo gdy tylko wróciłem wzrokiem na pozostałych zobaczyłem stojącego w drzwiach P.O. ze swoim żelem w ręce.
- Hyung! - powiedział z lekką nutą złości ale po chwili uśmiechnął się i udał się z powrotem do łazienki. Byłem zdziwiony. I z resztą nie tylko ja.
- Co to było? - zapytał MinHyuk wychylając się ukradkiem z pokoju w stronę łazienkowych drzwi. Patrzył na nie przez dłuższy moment po czym jeszcze bardziej zdziwiony usiadł na podłodze obok U-Kwona. Przez następne 20 minut nie odzywaliśmy się do siebie. B-Bomb i YooKwon patrzyli w podłogę, Taeil i JaeHyo leżeli na swoich łóżkach i gapili się w sufit, Kyung miał zamknięte oczy, a ja... Ja po prostu siedziałem i główkowałem "jakim cudem on się na mnie nie wkurzył tak jak to robił za każdym razem gdy ktoś mu coś zepsuł?". Tę dziwnie długą ciszę przerwało szuranie JiHoona po korytarzu a po chwili  po schodach. Zerwałem się z łóżka i wyszedłem z sypialni. Od razu udałem się do kuchni, gdzie znalazłem P.O. szykującego śniadanie. Podszedłem do niego po cichu i nachyliłem się tuż obok jego ucha.
- Co tam robisz? - spytałem półszeptem strasząc przy tym maknae.
- Jeju, hyung wystraszyłeś mnie! - Odpowiedział młodszy odwracając się do mnie przodem. Na jego twarzy widziałem grymas ale w oczach była widoczna... radość? - Śniadanie hyung. Też chcesz? - wypowiedziawszy te słowa wrócił do przyrządzenia posiłku, a zapach smażonego ciasta roznosił się po pomieszczeniu.
- Pewnie - powiedziałem z entuzjazmem i oparłem się o blat stołu. Raper uśmiechnął się wesoło i już po chwili trzymałem w rękach talerz z naleśnikami z czekoladą. - Mam to zjeść sam?
- Możesz jeść ze mną jeśli tak bardzo tego chcesz - odparł Pyo i kilka sekund później siedzieliśmy obok siebie przy stole i jedliśmy z jednego talerza. Nawet zapach naleśników nie przywołał reszty zespołu na dół do kuchni, więc byłem tam sam z JiHoonem. Jego bliskość powodowała u mnie dziwne uczucia.  Przez moment zawiesiłem się próbując zrozumieć jakie i nie zwróciłem uwagi, kiedy ze wszystkich przygotowanych przez P.O. naleśników został tylko jeden. Sięgnąłem widelcem po niego i natrafiłem tam na widelec maknae. Spojrzałem na twarz najmłodszego z naszej grupy. Znowu zobaczyłem w jego oczach tą samą radość co wcześniej.
- Coś ty taki szczęśliwy dzisiaj? - Spytałem mimochodem i próbowałem wyrwać naleśnik spod widelca JiHoona. Ten przysunął się do mnie bliżej i patrząc mi prosto w oczy zaczął mówić. Nasze twarze dzieliło może 5 cm? Odsunąłem się delikatnie do tyłu.
- Bo się zakochałem hyung - poczułem dziwne ukłucie gdzieś w okolicy serca. "Czemu jestem zazdrosny?" spytałem się w myślach.
- Kim jest ta szczęściara? - powiedziałem na głos próbując nie zdradzić tego, że jestem trochę zazdrosny. Młodszy dalej patrzył na mnie intensywnie jakby nie wiedział o co mi chodzi.
- O czym ty do mnie mówisz hyung? - Odsunął się z powrotem na swoje krzesło i pochwycił naleśnika z talerza. Spojrzałem na niego zdziwiony.
- Przecież przed chwilą powiedziałeś, że...
- O, naleśniki sobie jecie i nas nie zawołaliście! - Przerwał mi nagle Taeil, wchodząc do kuchni, a zaraz za nim pojawiła się pozostała czwórka. JiHoon zaczął się śmiać. "Albo zwariowałem, albo nie wiem co" pomyślałem. Maknae wstał szybko od stołu i puszczając do mnie oko wyszedł z pomieszczenia i udał się do salonu. Nie zastanawiając się dołączyłem do niego. Jego twarz nie wyrażała niczego. Nie było na niej już nawet tej głupiej radości. Jego oczy były zamknięte, tak jakby rozmyślał nad czymś. Zawsze tak robił, gdy było to coś bardzo ważnego. Teraz byłem już pewny, że nie zauważał mojej obecności. Ten stan jednak nie trwał długo. Szybko otworzył oczy i gdy tylko mnie zobaczył zeskoczył z kanapy i z lekkim rumieńcem uciekł na górę. Westchnąłem i już leżałem na kanapie przeglądając kolejne kanały w TV. Nagle moja głowa stała się ciężka i usnąłem.
Gdy się obudziłem w dormie było dziwnie cicho. Spojrzałem na zegar na ekranie telewizora, który jak się okazało wskazywał godzinę 15:13. Zsunąłem się na podłogę i ściągnąłem z siebie koc. "Pewnie któryś z chłopaków mnie przykrył" pomyślałem i poszedłem do kuchni, gdzie nalałem sobie szklankę wody. Kiedy wypiłem jej zawartość postanowiłem przeszukać wszystkie pomieszczenia w naszym dormie w celu sprawdzenia czy faktycznie zostawili mnie samego. Najpierw sprawdziłem piwnice, po niej była łazienka na parterze i mały pokój rozrywek, później naszą drugą łazienkę i garderobę. Już miałem wchodzić do naszej sypialni ale nagle usłyszałem głośne westchnienie wydobywające się z właśnie z tego pokoju, do którego miałem akurat wejść. Drzwi były lekko przymknięte ale wszystko było idealnie widać. Jak najciszej się dało uchyliłem drzwi bardziej i wsunąłem się do środka, gdzie zastałem JiHoona klęczącego w rozkroku opierającego się jedną ręką na moim łóżku. Druga ręka poruszała się szybko na jego penisie a z ust wydobywały się coraz głośniejsze westchnienia. Oblizałem usta. Nie wiem czemu, ale ten widok zaczął działać na mnie pobudzająco, zwłaszcza, że teraz P.O. zaczął poruszać biodrami. Zagryzłem dolną wargę i przymknąłem oczy. Nie, nie skończę tak jak on.
- Ykhym - chrząknąłem cicho. Maknae zatrzymał się na moment i odwrócił głowę w moją stronę.
- H-hyung... J-ja c-ci w-wyjaśnię... - zaczął się jąkać i chciał uciec zażenowany do łazienki i zapewne tam dokończyć sprawę. Jednak nie mogłem mu na to pozwolić.Rzuciłem się na niego i pewnie wpiłem się w jego usta. Oczy młodszego rozszerzyły się, ale odwzajemnił pocałunek. Ręką sięgnąłem do jego penisa i zacząłem nią przesuwać bardzo powoli w górę i w dół, a z ust maknae wydobył się jęk. Drugą ręką zacząłem ściągać swoje spodnie w czym po chwili pomógł mi JiHoon. Przerwałem pocałunek oraz poruszanie ręką i rzuciłem chłopaka na łóżko. Wisząc nad nim czułem jego coraz płytszy oddech. Usiadłem na jego biodrach biorąc dłoń chłopaka i nakierowując ją na moje stwardniałe przyrodzenie. Ścisnąłem jego palce delikatnie na materiale bielizny po czym jęknąłem. Minął moment a JiHoon sam zaczął sprawiać mi pieszczoty. Pochyliłem się nagle nad nim i szepnąłem tuż obok jego ucha a po ciele młodszego przebiegł lekki dreszcz.
- Co powiesz na jakąś inną pozycję? Może hmmm. 69? - Odpowiedział mi mocniejszym zaciśnięciem palców na mojej erekcji, co uznałem jako "tak". Wstałem więc i przemieściłem się do zasugerowanej pozycji  zdjąwszy uprzednio bokserki odrzucając je gdzieś w kąt pokoju. Gdy byliśmy gotowi jako pierwszy zacząłem lizać jego główkę. Jedną dłonią pieszcząc jego jądra a drugą przytrzymując się materaca wsuwałem i wysuwałem jego penisa ze swoich ust. Kilka sekund później JiHoon zaczął ssać mojego penisa jednocześnie  jeżdżąc rękoma i co jakiś czas zaciskając palce na moim tyłku. Było mi cholernie gorąco i dobrze, że nawet nie zauważyłem kiedy Pyo zaczął poruszać biodrami. W pewnym momencie jęknął głośno spuszczając mi się do gardła, a wibracje jego głosu pieściły mojego penisa, którego wciąż trzymał w ustach. Ja także nie musiałem długo czekać na orgazm. Ruszyłem się tak mocno, że wbiłem się po samo gardło maknae i dałem się ponieść eksplozji gwiazd. Odczekaliśmy dłuższą chwilę w tej pozycji by uspokoić oddechy.
- H-hyung. J-ja... N-no wiesz... - Zaczął JiHoon kiedy leżeliśmy już obok siebie.
- Nic nie mów. Ja też tego pragnąłem od dawna... - Powiedziałem, a młodszy patrzył na mnie najpierw zdziwionym, a potem łobuzerskim wzrokiem.
- Hyung! - Krzyknął i rzucił we mnie jedną poduszką. Jednak nie miałem siły mu oddać, więc położyłem się na drugiej i zamknąłem oczy. Zdążyłem jeszcze wyczuć jak P.O. kładzie się obok mnie i przykrywa nas kołdrą nim odpłynąłem w krainę Morfeusza.
Wstaliśmy następnego dnia i ku późniejszemu zdziwieniu chłopaków, jako pierwsi. Wstałem z łóżka i poszedłem szybko do łazienki i już chciałem zamknąć drzwi jednak przeszkodził mi w tym JiHoon. Wszedł do pomieszczenia, zamknął nas w środku i przekręcił klucz w zamku patrząc przy tym na mnie prowokacyjnie. Podszedł do mnie i przejeżdżając swoją ręką po moim kroczu powiedział:
- Hyung.. Co powiesz na wspólny prysznic z małymi dodatkami? - W jego oczach pojawiły się małe iskierki a ja.. No cóż, nie mogłem odmówić takiej propozycji... 

You and I

POV: SuHo

Stałem oparty o szybę przystanku autobusowego czekając aż ostatni autobus zakończy swój kurs własnie w tym miejscu. Czekałem tu o tej porze całkiem zmarznięty i przemoczony z jednego powodu. Chciałem zrobić niespodziankę pewnej osobie, która kochałem. Sięgnąłem do kieszeni po telefon i sprawdziłem godzinę. Było już grubo po 10 a po autobusie jak i po moim ukochanym ani śladu. W mojej głowie naraz pojawiły się myśli typu "pewnie znowu pomyliłeś dni sieroto", "zapomniał o tobie, znowu"... Jednak mimo to nie poddałem się i dalej czekałem. Jednak ja nie potrafię stać bezczynnie bardzo długo, wiec już po chwili chodziłem w kolko i kopalem mały kamyk przemieszczając go co kilkadziesiąt centymetrów. Nagle przerwałem zabawę z kamykiem, bo usłyszałem nadjeżdżający autobus. Otrzepałem się, podszedłem do drzwi pojazdu i rzuciłem się na szyje mojego chłopaka tuz po tym jak drzwi otworzyły się przed nami. Rękami przytrzymałem jego drobne ciało i obracając się w miejscu przeniosłem go ze schodów na chodnik. Nie chciałem go puszczać wiec przyciągnąłem go do siebie bliżej unosząc delikatnie jego podbródek swoja dłonią tak, ze patrzyliśmy sobie prosto w oczy. Nasze usta dzieliła tak mała odległość, ze dosłownie czuliśmy swoje cieple oddechy na swoich wargach. Staliśmy tak w ciszy przez dłuższy czas i nawet krople deszczu i nieprzyjemny chłodny podmuch wiatru nam nie przeszkadzał.
- Tęskniłem - szepnąłem i delikatnie musnąłem jego usta. Po chwili trwającej zaledwie kilka sekund nasze usta były już złączone w namiętnym pocałunku. Nie przerywaliśmy go nawet na zaczerpniecie choćby jednego oddechu.
- YiXing, nie wyjeżdżaj już więcej... - powiedziałem do niego patrzą mu prosto w oczy, gdy oderwaliśmy się od siebie.
- Obiecuje JunMyeon, obiecuje - szepnął YiXing i splótł nasze dłonie razem. W tym momencie deszcz ustał a wiatr nie wiał już tak okropnie jak wcześniej. Uśmiechnąłem się i przytuliłem do ciała ukochanego układając sobie głowę w zagłębieniu między jego szyją a barkiem. Trwaliśmy tak jeszcze przez moment, dopóki YiXing nie puścił mnie i nie zaczął iść w stronę wyjcia z dworca. Szybkimi krokami dołączyłem do niego i łapiąc go za rękę poprowadziłem do domu. Miałem tam drugą niespodziankę dla chłopaka, dlatego nie mogłem pozwolić by ją odkrył.
- Wiesz YiXing - zacząłem mówić, gdy siedzieliśmy w salonie z kubkami gorącej czekolady w dłoniach. - Chciałbym cię o coś zapytać - spojrzałem na twarz YiXinga, na której malowało się lekkie zdziwienie. Odstawiłem kubek na stolik i wstając z kanapy podszedłem do szafki. Otworzyłem ją, wyjąłem male pudełeczko i z powrotem zamknąłem drzwiczki. Wróciłem do zdziwionego YiXinga klękając przed nim jednocześnie otwierając pudełeczko. - Zhang YiXing, czy chcesz dzielić ze mną resztę swojego życia? - Twarz YiXinga pokrył solidny rumieniec.
- T-tak, Kim JunMyeon. Chcę - moje ręce drżały gdy wkładałem pierścionek na jego smukły palec. W moich oczach pojawiły się łzy szczęścia, które mimo wszystko starałem się powstrzymać, co nie udało się zrobić YiXingowi. Podniosłem się stając przed nim znacznie zmniejszając dzielącą nas odległość. Tym razem jednak nasz pocałunek od początku był pełen namiętności.
- Dziękuję, YiXing - powiedziałem do niego i uśmiechnąłem się. - Dziękuję, że pozwoliłeś mi dożyć tego dnia.
- JunMyeon... - i ponownie nasze usta odnalazły drogę do siebie łącząc się w kolejnym długim i mokrym pocałunku.



17 maja 2013

Jedna rzecz, wiele następstw.


~6 miesięcy później~
LuHan siedział na sofie wpatrując się sennym wzrokiem w ekran telewizora. Normalnie o tej porze poszedłby spać jednak to co zdarzyło się zaledwie parę godzin wcześniej nie pozwalało mu zasnąć w spokoju. Chłopak przejechał delikatnie dłonią po swoim brzuchu, który był już dość duży. Dziecko znajdujące się w środku delikatnie kopnęło a na twarzy Chińczyka pojawił się uśmiech. Jednak znikł bardzo szybko, bo słowa ZiTao naprawdę go dotknęły. "Widziałem jak MinSeok całował się z Krisem gdy byliśmy na treningów" te słowa buszowały w jego głowie nie dając mu chwili spokoju. Nagle z nikąd pojawił się XiuMin, który pochyliwszy się nad nim pocałował go lekko w policzek na co blondyn otworzył oczy i uśmiechnął się łagodnie.
- Lulu, wiesz że musisz się wysypiać? Zwłaszcza w tym stanie... - powiedział MinSeok pomagając wstać Chińczykowi z sofy.
- Wiem, Minnie, wiem, ale...- zaczął ale przerwał widząc, że do salonu w którym się znajdowali wszedł właśnie ZiTao i Kris rozmawiając półszeptem. Jednak Lu ma bardzo dobry słuch i słyszał każde wypowiedziane przez nich słowo. XiuMin wiedząc, że jego ukochany słyszy wypowiedzi nowo-przybyłej dwójki, złapał go za rękę i wyprowadził z pokoju. Idąc spokojnym krokiem wszedł do ich wspólnej sypialni.
- A teraz kochany, przebieraj się i do spania - powiedział pewnie Koreańczyk i od razu położył się na łóżku. Han posłusznie przebrał się w piżamę i już po chwili znalazł się obok Kima. Wtulił się w jego ciało i zamknął oczy. Czuł się bezpieczny, więc nie musiał długo czekać na sen.
Tao, nie, to nie może być prawda! - krzyczał do ciemnowłosego chłopaka opartego o framugę drzwi.
- Przecież widziałem...
- Nie widziałeś! Nie, zostaw! Odejdź! 
- Przecież sam dobrze wiesz, że Kris całował się XiuMinem. Pamiętasz? - Powiedział Tao i pstryknął palcami a przed oczami LuHana pojawił się fragment jego własnych wspomnień.
- Nie! To było... To był głupi zakład! - krzyknął, a Tao uśmiechnął się szerzej i drugi raz pstryknął palcami. Tym razem pokazał się fragment jego wspomnień.
XiuMin opierał się o ścianę, a Kris stał nad nim podtrzymując jego podbródek własną dłonią. Ich usta dzieliło zaledwie parę centymetrów. Czuć było napięcie panujące między nimi gdy tylko ich wargi zetknęły się tworząc delikatny pocałunek, który po chwili przerodził się w pewniejszy i pełen namiętności. Ich języki toczyły zawziętą walkę, dłonie błądziły po ciałach, które stykały się na całej powierzchni. Klatki piersiowe ruszały się bardzo szybko, serca biły w nierównym rytmie, krew w żyłach pulsowała pod wpływem zwykłego dotyku. Nie chcieli przerywać choćby na jeden oddech. Zatracili się zakazanym pocałunku.
- Przestań. Proszę! T-to nie może być prawda - szeptał LuHan próbując powstrzymać łzy.
- Mnie też to boli LuHan-ge - Tao spuścił głowę i patrzył w podłogę. Jego ręce zaciskały się w pięści. Zawsze tak robił, gdy coś w co nie chciał wierzyć okazywało się prawdą. Starszy chłopak zauważył ten gest i momentalnie w jego oczach pojawiły się łzy.
- Nie... 
-Nie! - krzyknął LuHan, czym obudził XiuMina śpiącego obok niego. MinSeok spojrzał na sprawcę swej nagłej pobudki.
- Czemu krzyczysz? Stało się coś? - Spytał niższym głosem niż zwykle a po plecach Lu przebiegł delikatny dreszcz. Zacisnął dłoń na pościeli. W jego umyśle trwała właśnie walka o to, czy zapytać go czy słowa Tao są prawdą czy też nie. Po dłuższej chwili myślenia wybrał.
- Muszę cię o coś spytać - zaczął. Koreańczyk patrzył na niego pytająco.- Tylko powiedz mi prawdę.
- Hę? N-no dobra. - dopowiedział starszy chłopak.
- Zdradziłeś mnie? - Po tych słowach zapadła cisza.
- Tak. - To jedno słowo wypowiedziane przez chłopaka trafiły idealnie w delikatne serce LuHana. Próbował powstrzymać łzy ale nie potrafił. Chciał krzyczeć, chciał... Chciał go uderzyć ale nie potrafił. MinSeok odwrócił głowę i patrzył teraz na ścianę. W jego twarzy widać było załamanie, nerwowość i żal za własny uczynek.
- Dlaczego? - Spytał tak po prostu Han opierając się o parapet.
- Przepraszam. - Szepnął MinSeok i wyszedł z pokoju zostawiwszy LuHana samego. Dziecko w jego brzuchu poruszyło się znacznie powodując lekki ból, który po chwili zwiększył swą siłę. Jęknął i osunął się na podłogę jedną ręką trzymając brzuch a drugą przytrzymując parapet. Kręciło mu się w głowie, w oczach pojawiły się mroczki. Jego twarz stała się nagle blada, skurcze ponownie wzmocniły siłę i gdyby silne ciało MinSeoka zapewne upadłby z łoskotem na ziemię. - LuHan, przepraszam, obiecuję, to już się więcej nie powtórzy, J-ja naprawdę cię kocham... I.. To nie był fair do ciebie. Proszę tylko nie odchodź. - Z oczu starszego chłopaka płynęły łzy. Mówił tak jeszcze długo przepraszając co chwilę,
- Minnie, zaczęło się... - szepnął nagle Lu przerywając monolog XiuMina. Był jednocześnie szczęśliwy i zdziwiony, bo nie wiedział o co chodzi drugiemu. Gdy ten westchnął głośniej przejeżdżając jednocześnie ręką po brzuchu, dopiero wtedy MinSeok zrozumiał przekaz LuHana. - Minnie, zaczęło się!

11 maja 2013

the song Rozdział 1.


You are the one~
Kris sięgnął ręką po telefon i zaspanym wzrokiem spojrzał na wyświetlacz.  „Kto do cholery dzwoni o tej godzinie?” pomyślał, po czym szybko odebrał połączenie.
- Ile można do ciebie dzwonić?  - odezwał się głos po drugiej stronie słuchawki.
- Sporo, zwłaszcza o tak wczesnej porze… -  mruknął chłopak.
- Jest prawie 12.
- Że co?! Lay do cholery! – krzyknął Kris momentalnie wstając z łóżka.
- Żartuje. Jest przed 8. Jakiś ty łatwowierny – YiXing zaczął się śmiać. Lubił denerwować YiFana o tak wczesnej porze.
- Lay! To już przestaje być śmieszne – oburzył się Wu.
- Słuchaj, za 20 minut wpadnę po ciebie i gdzieś cię zabiorę.
- Gdzie tym razem? Bar ze striptizem, czy raczej do burdelu od razu?
- Udam, że tego nie słyszałem.
- Ale słyszałeś.
- No dobra, dobra, jestem kiepskim aktorem. Ech. Dzisiaj robię ci normalną wycieczkę i idziesz ze mną do mojej ciotki. Ma coś dla mnie, a nie chce iść sam więc biorę ciebie ze sobą.
- Tylko mi nie mów, że do tej starej jędzy z targu rybnego.
- Nie. Do tej drugiej.
- No dobra. 20 minut mówisz?
- Teraz już 17. Hehe – zaśmiał się Lay i przerwał połączenie. Kris otworzył swoją szafę z ubraniami i wyjął czarne jeansy oraz czerwoną koszulkę, po czym udał się do łazienki. Jak najszybciej potrafił umył się, ubrał i uczesał. Nie zdążył jednak zjeść już śniadania, bo jego przyjaciel już oznajmił swoje przybycie głośnym pukaniem do drzwi. YiFan podszedł więc do drzwi i otworzył je omal nie obrywając z pięści YiXinga. Starszy chłopak zaczął się śmiać z zaistniałej sytuacji.
- Z czego rżysz? Omal nie oberwałem! – warknął Kris, kiedy wyszedł na korytarz i zamykał drzwi. Zhang przestał się śmiać i spojrzał na wyższego chłopaka. Wu zobaczył w nich, że jest coś nie tak. Wpatrywał się w źrenice Laya, które momentalnie się powiększyły. Chłopak wiedział dlaczego. – Wiesz, że zawsze jak kłamiesz to patrzysz inaczej?
- I że źrenice mi się powiększają? Tak wiem – odpowiedział YiXing i uśmiechnął się łagodnie. – Tak skłamałem.
- To jednak idziemy do burdelu?
- Nie. Mam dla ciebie niespodziankę – niższy chłopak uśmiechnął się szerzej. – Chcę ci kogoś przedstawić. – Powiedział po chwili zastanowienia. Przyspieszył kroku i wyszedł na chodnik kierując swoje kroki w stronę rynku. Kris posłusznie udał się za nim, śmiejąc się w duchu, że jego przyjaciel faktycznie nie umie kłamać. Gdy wreszcie doszli na miejsce, Lay zaczął się rozglądać nerwowo. Kris w tym czasie usiadł na ławce obok fontanny i obserwował chłopaka z dalszej odległości. Zasnąłby, gdyby nie to, że Lu krzyknął radośnie. – Junmyeon! – Wu podniósł wzrok i ujrzał przyjaciela w objęciach drugiego chłopaka. Był niższy od Laya.
- Cześć YiXing – powiedział Junmyeon i skradł buziaka Zhang.
- SuHo-ah! Nie tutaj… A, właśnie, Kris poznaj, mój chłopak Junmyeon, Junmyeon to mój przyjaciel Kris.
- YiFan – szepnął Wu i wyciągnął rękę w stronę chłopaka. Ten spojrzał na niego przyjaznym wzrokiem i uścisnął jego dłoń. Jednak nie odezwał się do niego ani słowem tylko cały czas patrzył na Laya trzymając go za rękę.
- Nie przejmuj się Kris, on jest trochę nie śmiały…
- Bez przesady Lay… - oburzył się lekko SuHo i ścisnął mocniej dłoń YiXinga.
- Dobra, to może chodźmy gdzieś? – Zaproponował Kris. Pozostała dwójka zgodziła się i ruszyła w stronę kawiarni gdzie można było napić się gorącej czekolady, którą uwielbiali. YiFan już chciał dołączyć do zakochanych ale coś po drugiej stronie fontanny przykuło jego uwagę. A raczej nie coś, tylko ktoś. Kris przyglądał się mu przez moment nie zauważając, że ten drugi też na niego patrzy. Nagle Kris oprzytomniał i uświadomił sobie, że skądś zna tą twarz.
- Kris, chodź już! - Zawołał Lay.
- Już, już! – Odpowiedział chłopak i już chciał ponownie spojrzeć na „obiekt” jego obserwacji ale jego tam nie było.
Westchnął więc i pobiegł do SuHo i Laya wchodzących właśnie do kawiarenki. „Skądś go znam” pomyślał YiFan i upił łyk gorącej kawy. Przez cały czas próbował przypomnieć sobie gdzie już widział jego twarz, przez co momentami odlatywał a YiXing pomyślał nawet, że Kris jest chory, więc postanowił go odprowadzić do domu mimo zaprzeczeń ze strony przyjaciela. Ostatecznie SuHo i Lay zaprowadzili w końcu Wu do jego mieszkania.
Chłopak zamknął za nimi drzwi dziękując im i udał się do swojego pokoju. Postanowił, że przejrzy sobie teksty swoich starych piosenek. Sięgnął pod łóżko i wyciągnął jedno z pudełek, a kiedy je otworzył-zamarł.
- Teraz już wiem skąd go znam! – Krzyknął sam do siebie ale po chwili zaniemówił. – Cholera, jakim cudem mogłem mieć w głowie jego twarz zanim przyjechałem do Chin? – Zastanawiał się Kris. Minęło może 5 minut dręczącej YiFana ciszy zanim chłopak wrócił do przeglądu swoich piosenek. Wśród tych tekstów znalazł jeden naprawdę dobry, więc zaczął układać do niego melodię tworząc piosenkę.

A w tym samym czasie chłopak z portretu grał na gitarze nową melodię, a słowa same płynęły mu do ust. Zachowywał się tak, jakby już ją znał. Jakby gdzieś już ją słyszał a teraz tylko ją powtarza.

Even with my eyes closed
The light that shined us is still there
I will keep our precious memories deep inside
Even if pain comes along with the days
The days we promised eternal love
I will never forget those moments
I remember.*





* I remeber (Bang Yongguk)

10 maja 2013

Zwykła rozmowa?

LuHan-czerwony
XiuMin-niebieski



*Połączenie: XiuMin*
XiuMin, mam na ciebie ochotę.
Lu, jestem teraz w pracy.
Ale ja naprawdę chcę się z tobą pobawić.
LuHan, to nie jest odpowiedni moment na tego typu rozmowy.
Zrób sobie przerwę.
Nie.
To zacznę ci czytać bardzo złe rzeczy…
Nie.
Sam chciałeś.
Niczego nie chciałem, Lu.
Wsunął rękę pod materiał jego bielizny.
Przejechał językiem po jego penisie powodując dreszcze na ciele drugiego.
LuHan, naprawdę.
Zassał się na jego główce pieszcząc jednocześnie swoimi dłońmi jego stwardniałe już sutki.
Lu, przestań.
Zagryzł dolną wargę młodszego chłopaka, który w tym momencie jęknął.
Nie, błagam, tylko nie to…
Jak najwolniej potrafił wsuwał i wysuwał jego penisa ze swoich ust sprawiając mu torturę.
LuHan, przestań.
Wiedział, że kochanek zaraz dojdzie. Jego język pieścił główkę jego penisa.
LuHan, wygrałeś, błagam tylko przestań.
Sperma wytrysnęła do jego gardła.
Czuł, że zaraz sam nie wytrzyma, dlatego ustawił się przed jego tyłkiem i drażnił go samym dotykiem.
Lulu…
Zaczął coraz mocniej napierać na jego dziurkę. Po chwili już był w środku.
Ah…
Pchał mocniej uderzając w prostatę. Jęczeli oboje.
Mhhm…
Doszedł.
L-luHan… J- ja…
Ja też XiuMin…
Aaahhh~
Hmhmh…
L-LUHAN!
XIUMIN-ah!
Eh… Hmhhm… Lu?
Hmm. Tak?
Dzisiaj nie zaśniesz.
Liczę na to XiuMin.
*Koniec połączenia.*




9 maja 2013

To tylko gra


 „Potrzebuję cię, Tao” mówiłeś.
„Pragnę cię, Tao” szeptałeś.
 „To tylko gra, Tao” mówiłeś.
„To tylko sex, Tao” wołałeś.
A ja jak głupi na to pozwalałem.
Byłem dla ciebie tanią dziwką.
Taką sex-zabawką.
Wykorzystywałeś mnie.
A ja jak głupi ci na to pozwalałem.
Dotykałeś mnie tam, gdzie nikt inny nie mógł.
Robiłeś to, czego nigdy nikt inny wcześniej nie mógł.
A ja jak głupi na to pozwalałem.
Brałeś mnie do swojego mieszkania.
Dotykałeś, całowałeś, pieprzyłeś.
Rżnąłeś mnie jak dzikie zwierze.
A ja jak głupi ci na to pozwalałem.
Od samego twojego wzroku dochodziłem.
Twój głos sprawiał, że robiłem się twardy.
A wtedy mnie pieprzyłeś.
I było mi cholernie dobrze.
Mimo, iż byłem wykorzystany.
Teraz to nasza rutyna.
Bo to tylko gra, prawda Kris?

8 maja 2013

cute dog Kai rozdział 1

Nazywam się Kim JongIn i jestem człowiekiem. Poprawka, byłem człowiekiem. Dopóki nie zmieniono mnie w psa z imieniem Kai. Ale przynajmniej mogę zachować ludzkie myślenie.
Mieszkam z KyungSoo jakieś 3 tygodnie, a już staliśmy się dobrymi kumplami. Jest mi teraz tak cholernie dobrze. Mogę spać pół dnia i nikt mi nic za to nie zrobi, dostaje żarcie i wodę i co najważniejsze, ktoś mnie kocha.
Wcześniej nie mógłbym iść spać z innym facetem. Ale KyungSoo jest inny. Ma nieziemskie oczy, łagodny wyraz twarzy i troszczy się o innych. Pozwala mi nawet spać obok siebie! Miły facet.
Co jeszcze wiem o Do KyungSoo? Na pewno jest ode mnie rok starszy. W ludzkich latach rzecz jasna. Mieszka sam, pracuje w jednej z restauracji dlatego czasami go nie ma. I najgorsza rzecz na świecie – KyungSoo ma chłopaka.
Jak diabli. Nienawidzę faceta. Cieszę się, że on kogoś ma i jest z nim nawet szczęśliwy ale ten gość jest wnerwiający. Nienawidzi mnie. Z wzajemnością zresztą. Gdy tylko on wchodzi do naszego mieszkania od razu uciekam do sypialni i idę spać. Nie reaguję nawet na wołanie KyungSoo. Nie rozumiem co można widzieć w tym facecie?
Jestem zazdrosny. I to jak diabli. Czy wcześniej taki byłem? Nie. Nigdy w stosunku do innych osób. Czyżbym się zmienił nawet wewnętrznie?
Na szczęście moja zazdrość nie trwała długo. Byliśmy wczoraj na spacerze w parku. KyungSoo spuścił mnie ze smyczy a ja pobiegłem od razu pod drzewo i ulżyłem swojemu psiemu pęcherzowi. Pobiegłem kawałek dalej i zobaczyłem go. Chłopaka KyungSoo. Całował innego faceta. Zacząłem szczekać. Zauważył mnie akurat w tym samym momencie co KyungSoo mnie znalazł. Z jego oczu popłynęły łzy. Wzbudziła się we mnie agresja i zaatakowałem tego idiotę. Odepchnął mnie ale ślad po ugryzieniu został. Wróciłem szybko do KyungSoo i poszliśmy do domu. Cały czas płakał.
A moja dusza razem z nim. Przejmuję jego emocję na siebie. Przynajmniej próbuję.
Jak można być takim dupkiem? Po tym co zrobił przyszedł jeszcze do nas i próbował przepraszać KyungSoo. Ale ten mu się nie dał. Za co bardzo mu dziękuję.
Tak więc poprawka na to co mówiłem wcześniej. Najlepsza rzecz na świecie- KyungSoo nie ma za chłopaka takie debila. Nie jestem już o niego zazdrosny aż tak bardzo. Ale dalej nienawidzę tego faceta. O tak, to się nie zmieniło.
Leżę sobie teraz w łóżku, tuż obok KyungSoo. Jest taki piękny kiedy śpi. Czy ja właśnie pomyślałem, że KyungSoo jest ładny? Nawet jeśli to tylko myśli, trzeba przyznać im rację. Jest cudowny.
Cholera, co jest ze mną? Nawet jeśli jestem tylko psem z ludzkim myśleniem to mogę się…? Nie, wypluj. Nie jestem zakochany w KyungSoo. To było by aż nader dziwne. Zresztą, co w moim życiu nie jest dziwne? Ale nadal nie twierdzę, że się zakochałem.
Mimo, iż jest piękny.
Mimo, iż nie mogę przestać o nim mówić.
Mimo, iż nadal o nim myślę.
Dobra, poddaję się.
Zakochałem się.
Kim JongIn zakochał się w Do KyungSoo.
Tak.
Gdybym teraz był człowiekiem, już dawno próbowałbym go zdobyć jako faceta.
Ale jestem psem. Zakochanym psem.

3 maja 2013

Baby I'm sorry (31st day)

Tego dnia mija ich 31 dzień znajomości. SeHun cieszył się od samego rana, bo jego znajomość z LuHanem trwała najdłużej. Załatwił wino, dwie świeczki, przepisy na kolację. Chciał by wszystko było idealnie. To miała być niespodzianka dla Lu, więc wysłał go na cały dzień do XiuMina żeby ten go czymś zajął na czas przygotowań.
SeHun krążył po kuchni w różowym fartuchu, co chwilę sprawdzając kartki z przepisami by niczego nie zepsuć. Jednak SeHun nadal bał się katastrofy kulinarnej więc nalewał sobie co jakiś czas lampkę wina. W ten sposób upił się trochę, co w jego przypadku niestety skutkowało agresją w stosunku do martwych przedmiotów, a w późniejszym czasie w stosunku do żywych istot. Pech chciał, że tym razem wypadło na LuHana. Kiedy wrócił wreszcie do domu po męczącym dniu spędzonym głównie na graniu w piłkę nożną z MinSeokiem, przez moment nie wiedział co z sobą zrobić. Na stole walały brudne rzeczy, po podłodze rozlane było wino i zapewne jakiś sos z kolacji, a na krześle niedbale wisiał różowy fartuch SeHuna. Sam właściciel owego ubrania siedział na podłodze koło lodówki z na wpół rozpiętą koszulą i z głową ułożoną na taborecie. Spał. LuHan ostrożnie podszedł do młodszego chłopaka i podjął się próby jego pobudki. Bezskutecznie. Spróbował jeszcze jeden raz, poczym postanowił obudzić go w trochę inny sposób. Kucnął przy nim i pocałował jego delikatny policzek. Oczy młodszego od razu się otworzyły i patrzały na Lu. Chłopak wiedział już, że jego ukochany pił.
- SeHun-ah, co tu się stało? – Zapytał LuHan patrząc łagodnie na młodszego.
- Odwal się – warknął SeHun i wstał podpierając się rękoma o blat szafki.
- SeHun-ah, co się stało? Powiedz mi, proszę.
- Nie twój zasrany interes!
- A-ale…
- Żadne ale, kurwa! Jesteś idiotą! Zostawiłeś mnie na cały dzień! – Krzyknął SeHun, a LuHan spuścił głową i patrzył w podłogę.
- Przecież sam mi kazałeś iść, Hunnie… -  Starszy chłopak próbował się bronić, jednak młodszy stracił już kontrolę całkowicie. Zamachnął się i uderzył dłonią w policzek LuHana. – Hunnie, c-co się z tobą stało? - Spytał chłopak, a pierwsze łzy spłynęły po rozgrzanym od uderzenia policzku.
- Wyjdź! I nie wracaj! – Nastała cisza, przerwana tylko głośniejszym szlochem Lu i jego krokami w stronę drzwi. Młodszy dopiero wtedy zrozumiał sens słów, jednak nie poszedł za nim i nie próbował przepraszać. Chciał wyładować złość uderzając w ścianę. Ale zamiast ukojenia, pokazały się łzy.- Przepraszam, Lu… - Powiedział sam do siebie, po czym uklęknął na podłodze i pozwolił słonym kroplom rozchlapywać się na kafelkach. 

1 maja 2013

Baby, I'm sorry


30 dni, 720 godzin, 43200 minut, 2592000 sekund.

Tyle czasu przyzwyczajałem się do myśli, że cię kocham. 
Tyle czasu czekałem na twoją miłość.
Tyle oczekiwań, tyle przemyśleń, tyle marzeń.
30 dni od naszego pierwszego spotkania.
720 godzin od pierwszego zetknięcia się naszych spojrzeń.
43200 minut od pierwszego dotknięcia naszych rąk.
2592000 sekund od pierwszego słowa.
Byłem szczęśliwy, mogąc być obok ciebie.
Mogąc czuć twój oddech na swoim policzku.
Byłem szczęśliwy, kiedy czułem twoje delikatne wargi na swoich ustach.
Kiedy czułem na sobie spojrzenie twoich pięknych oczu.
Byłem szczęśliwy mogąc wreszcie pomyśleć, że mam kogoś.
Kogoś, kto kochał mnie całym sobą.
Kogoś, kto pozwolił mi poczuć, czym jest miłość.
Kogoś, kto dawał mi nadzieję.
Miałem ciebie. 
Byłem szczęśliwy.
Ale wszystko się skończyło wraz z nastaniem 31 dnia naszej znajomości.
Tego cholernego 31 dnia.
Nie potrafiłem cię ochronić.
Nie potrafiłem odmówić.
Nie potrafiłem się opanować.
Po raz pierwszy podniosłem na ciebie rękę.
Po raz pierwszy zobaczyłem twoje słone łzy.
Po raz pierwszy znienawidziłem siebie.
Nie potrafiłem cię przeprosić.
Pozwoliłem ci odejść.
Pozwoliłem zranić twoje serce.
Zniszczyłem wszystko.
Zniszczyłem nas.
Przepraszam...
Kocham cię.
Twój SeHun.


LuHan wytarł jedną ręką słone łzy ze swojego policzka, a drugą ręką odłożył kartkę od SeHuna na stolik kawiarni. Jakaś kobieta podała mu chusteczkę do wytarcia kolejnych łez. Jak długo to już trwało? Jak długo zatracał się w kolejnym dniu bez niego? Chłopak wstał po chwili chowając papier do kieszeni swoich czarnych spodni i poszedł do lady aby zapłacić za kawę, której i tak nie wypił. Położył banknot na blacie i nie czekając na resztę, wyszedł z lokalu kierując swe kroki w stronę miejsca, gdzie poznał SeHuna. Gdy wreszcie dotarł na miejsce po 15 minutach wolnego spaceru, usiadł na tym samym kamieniu co wtedy i spojrzał w niebo. Wszystkie wspomnienia momentalnie do niego wróciły. 91 dni. 2184 godzin. 131040 minut. 7862400 sekund. Tyle czasu minęło od pierwszego dnia.
- L-LuHan? - Na dźwięk tego głosu, LuHan zapomniał jak się oddycha. Spojrzał w górę z szybko bijącym sercem i gdy tylko ujrzał twarz SeHuna, łzy same napłynęły mu do oczu. Momentalnie wstał i rzucił się na chłopaka. SeHun nie wiedział co robić, kiedy i jemu łzy spłynęły po policzkach. Nie wiedział, czy może odwzajemnić uścisk LuHana, Nie wiedział, czy powinien cokolwiek robić by ponownie nie skrzywdzić chłopaka.
- Tęskniłem - szepnął LuHan do ucha SeHuna, po czym wpił się w usta młodszego jednocześnie splatając ich dłonie razem. Oboje poczuli to, czego przez ostatni czas bardzo im brakowało. 
miłość przetrwa każdą próbę.