Wybaczcie, że zmieniłam trochę plany co do fanfica. Miał być BaekYeol i Lazurowe Wybrzeże, a wyszło zupełnie co innego. Jest to również mała informacja: Wraz z tym fanficiem zawieszam działalność na blogu prawdopodobnie do czerwca (zobaczę jak się poukładają sprawy).
A teraz zapraszam do czytania~!
__________________________________________________
Pierwsze promienie słońca przebijały się przez cienką zasłonę o mlecznobiałym kolorze, wprost do przestrzennego pokoju o jasnych ścianach w odcieniach błękitu. Meble były jednak dużo ciemniejsze oprócz drzwiczek, które były białe, ale to wcale nie psuło uroku pomieszczenia, w którym jeszcze w błogim śnie pogrążony był 17-letni chłopak o lekko rozjaśnionych włosach, powykrzywianych we wszystkie strony na poduszce z miękkiego puchu. Ktoś mógłby pomyśleć, że nastolatek podczas snu wygląda bardzo niewinnie, zupełnie jak bezbronny szczeniaczek. Usta chłopaka były delikatnie zaróżowiałe, a przez rozchylone wargi do jego płuc dostawał się tlen tak bardzo potrzebny mu do funkcjonowania. Zwinięty był w kokon z błękitnej kołdry, zajmując zaledwie część wielkiego łóżka, na którym spał.
Nagle otworzył swoje ciemne błyszczące oczy, wpatrując się swoim niewinnym, trochę teraz zaspanym spojrzeniem w okno. Uśmiechnął się delikatnie, przeciągnął i mlasnął językiem, wsuwając delikatne palce między niesforne kosmyki swoich włosów. Przeczesał je, a po chwili wysunął swoje drobne ciało spod satynowej kołdry, podchodząc do wielkiej szafy. Otworzywszy drzwiczki, rozejrzał się zaspanym wzrokiem po swoich ubraniach, idealnie złożonych w kostkę na 5 półkach. Sięgnął w końcu po biały T-Shirt z nadrukiem sześciokąta, po czym wyciągnął z przedostatniej półki krótkie materiałowe spodenki. Zamknął szafę, przesuwając się w stronę komody, z której wyciągnął świeżą bieliznę. Wziąwszy swoje rzeczy poczłapał do łazienki, znajdującej się na końcu korytarza. Rozebrał się do naga i nim się obejrzał, brał odświeżający prysznic.
Woda przyjemnie spływała po jego bladym ciele, pozwalając mu się wybudzić z niedawnego snu. Sięgnął po swój ulubiony szampon o zapachu truskawek, wylał go sobie na dłonie, którymi po chwili wcierał płyn we włosy. Uważał, aby piana nie dostała mu się do oczu. Spłukał włosy i zabrał się za swoje ciało. Tym razem wziął do ręki kakaowy żel pod prysznic, którym zaczął myć bardzo dokładnie całą powierzchnię ciała, nie pomijając żadnego miejsca.
Po około 20 minutach zakręcił wodę, wziął ręcznik, wytarł się nim do sucha, po czym ubrał na siebie wszystkie przyniesione ze sobą rzeczy. Przepłukał twarz i zszedł na śniadanie, bo już słyszał, jak ktoś krząta się po kuchni. Uśmiechnął się do kobiety, biorąc od niej nóż, by móc pomóc przy robieniu pierwszego i najważniejszego posiłku.
Nie zajęło im to długo; razem uwinęli się bardzo szybko, więc kiedy głowa rodziny zeszła na dół, wszystko było już naszykowane.
Wyglądali na szczęśliwą, normalną rodzinę, w której nie występują problemy, czy większe kłótnie, a gdy wybuchną jakieś spory- wszyscy idą zgodnie na kompromis. Uchodzili za ideał modelu rodzinnego, więc nic dziwnego, że każdy mężczyzna pragnął mieć taką samą żonę jak pani Xi, każda kobieta pragnęła mieć męża takiego jak pan Xi, a wszyscy rodzice chcieli, aby ich dzieci były takie jak Luhan.
Xi Luhan z natury był miłym, grzecznym oraz wrażliwym na krzywdy innych człowiekiem, łatwo nawiązywał przyjaźnie, nie miał wrogów, nawet jeśli ktoś mu zazdrościć czegokolwiek. Z dumą nosił swoje nazwisko, będąc w ten sposób chwałą swojego ojca, który mówił o nim gdziekolwiek tylko można było o tym wspomnieć.
Pan Xi prowadził firmę transportową, i choć czasami nie było go w domu przez kilka dni, zabierał swoją ukochaną małżonkę oraz syna na weekend za miasto, spędzając z nimi rodzinne chwile.
Pani Xi natomiast miała dużo cierpliwości, była zaradna i ciepła, pomagając każdemu, kto tej pomocy potrzebował.
- Luhan, kochanie, a jak ci idzie z dziewczynami? - spytała podczas śniadania jedyna kobieta w tym domu. Syn spojrzał na nią z ciekawością, a po chwili uśmiechnął się.
- W szkole jest dużo ładnych dziewcząt, ale żadna nie interesuje mnie w ten sposób - odpowiedział chłopak, patrząc na matkę.
- No tak, no tak. Jeszcze na to czas - odwzajemniła uśmiech, zwracając się po chwili do męża. Dzisiaj pan Xi ponownie wyjeżdżał na kilka dni.
Śniadanie przebiegło szybko i w miłej atmosferze, co nie zdziwiło nikogo, bo tak właśnie zawsze było. Luhan wziąwszy wszystkie naczynia ze stołu, włożył je do zmywarki, nastawiając program. Przeprosił rodziców, po czym ubrał na siebie bluzę i buty, wychodząc z domu po chwili.
Uwielbiał swoje miejsce zamieszkania. Było w nim dużo drzew i wolnej przestrzeni, ale najbardziej ulubionym miejscem Luhana był park. Pobiegł więc do niego, gdy nagle przewrócił się, padając na swoją rękę. Zacisnął powieki chcąc powstrzymać w ten sposób łzy, bo czuł jak jego kość złamała się w czasie upadku. Zagryzł wargę, gdy ta zaczęła niebezpiecznie drżeć, co zwiastowało nadejście łez.
- Musisz jechać do szpitala - chłopak wzdrygnął się, czując na ramieniu czyjąś dłoń. Obrócił głowę i spojrzał na nastolatka, który kucał tuż obok niego.
- Muszę zadzwonić do mamy... - wydukał cicho młody Xi, spoglądając nieśmiało w oczy drugiego chłopaka.
- Najpierw musisz jechać do szpitala. To nie wygląda zbyt dobrze, wiesz? Jest złamana - powiedział cicho chłopak. Pomógł Luhanowi podnieść się z ziemi, otrzepał go z brudu, a po chwili pociągnął za zdrową dłoń za sobą.
Szpital był całkiem niedaleko, więc po kilku minutach byli na miejscu. Pielęgniarka niemalże od razu przyjęła Luhana i zrobiła prześwietlenie, a nim oboje się obejrzeli, Xi miał na sobie gips.
- Nieźle się urządziłem - zaśmiał się cicho. - Luhan jestem - powiedział i uśmiechnął się.
- Minseok - odpowiedział drugi. - Odprowadzę cię do domu dobrze? Potwierdzę twoją wersję wydarzeń - zaśmiał się cicho. Luhan przez chwilę miał wrażenie, że jego serce bije jakby... mocniej, szybciej? Nigdy nie czuł niczego podobnego ale spodobało mu się to uczucie. Było miłe i nawet przyjemne, mimo że odczuwał przy tym delikatny skurcz wewnątrz siebie.
Od tamtej pory, Luhan bardzo zżył się z Minseokiem, a uczucie które mu towarzyszyło przy każdym spotkaniu, spojrzeniu ciemnych tęczówek, przypadkowym zetknięciu się ich dłoni czy jakiejkolwiek innej części ciała, czy nawet przy wsłuchiwaniu się w głos chłopaka, nie zmieniło się. Ono wciąż narastało. Nie do końca jeszcze wiedział co się z nim dzieje, dlaczego czuje taką dziwną radość gdy tylko go widzi czy słyszy. To wszystko trwało już prawie rok, więc w końcu musiał się dowiedzieć dlaczego tak jest.
- Mamo? Ja.. Chciałbym z tobą o czymś porozmawiać... - powiedział któregoś dnia Luhan, kiedy ojca nie było.
- Słucham kochanie - powiedziała pani Xi, odkładając książkę na bok. Spojrzała uważnie na syna.
- Bo.. - zaczął ale zamilkł, nie wiedząc jak to ująć w słowa. W końcu, po dłuższej chwili powiedział mamie wszystko, od początku do końca. Kobieta wysłuchała go i spojrzała w jego oczy, a kiedy zauważyła ten sam blask jaki jego ojciec ma, klasnęła w dłonie.
- Zakochałeś się, synku - powiedziała z uśmiechem. Luhan przełknął ślinę.
- Ale... Minseok to przecież mężczyzna, tak jak ja..
- Płeć nie ma znaczenia w miłości, Luhan... Minseok już wie, czy jeszcze nie?
- Ja... Nie wiem czy mogę mu powiedzieć. Boję się, że zakończę w ten sposób naszą przyjaźń - powiedział smutno chłopak.
- Nie będziesz wiedział, dopóki nie spróbujesz.
Po słowach matki, Luhan nie był pewien co robić. Czuł strach w każdej komórce swojego ciała, w każdym zakątku swojego umysłu. Ciągle zastanawiał się, jak ma powiedzieć starszemu o miesiąc przyjacielowi o swoim uczuciu.
Mijały kolejne tygodnie, by z środka wiosny zrobiło się gorące lato. Właśnie tego dnia Luhan zostawał sam na cały weekend, ponieważ jego rodzice wyjechali sami po raz pierwszy od wielu lat. Młody chłopak rozumiał to wszystko, jednak nie chciał być całkiem sam w wielkim domu, więc poprosił Minseoka by mu towarzyszył. Chłopak od razu zgodził się na to.
Przez pierwszy dzień nie robili noc szczególnego, choć Luhana zaczęły nachodzić różne myśli, aby wreszcie wyjawić swoje uczucia. Trzymał to w sobie odn przeszło roku, a to nadal się wzmacniało z każdą chwilą.
W sobotę wieczorem, Luhan przemógł się. Byli u niego w pokoju, siedząc na łóżku. Xi bił się w myślach sam ze sobą, nim po bardzo długim milczeniu powiedzieć to, co w nim siedziało.
- Ja... Z-Zakochałem się... W t-tobie - powiedział, spuszczając głowę. Zarumienił się mocno, czując jak jego ciało drży. Bał się, że zaraz Minseok uderzy go, wyśmieje, a może nawet zgwałci. Zamknął szybko oczy czując, jak zbiera mu się na płacz. "Dlaczego on mi nie odpowiada?!"
Minseok uśmiechnął się delikatnie, ujmując w palce podbródek Luhana. Zmusił go, aby spojrzał mu w oczy, po czym, gdy zauważył łzy, pocałował go.
Luhan otworzył szeroko oczy, a po chwili jego powieki jakby same wiedziały co mają robić. Złapał się kurczowo koszulki przyjaciela, rozchylając delikatnie swoje wargi.
Przez duże okno wpadło światło latarni, pozwalając dwóm młodym, zakochanych w sobie chłopakom wyznawać na nowo swoje uczucia, które tkwiły wewnątrz nich od pierwszego spotkania w parku. Kiedyś Luhan przeklinałby swoją nieuwagę, ale dziś... Dziś dziękował, że tak się stało.
Pierwsze promienie słońca przebijały się przez cienką zasłonę o mlecznobiałym kolorze, wprost do przestrzennego pokoju o jasnych ścianach w odcieniach błękitu. Meble były jednak dużo ciemniejsze oprócz drzwiczek, które były białe, ale to wcale nie psuło uroku pomieszczenia, w którym jeszcze w błogim śnie pogrążony był 18-letni chłopak o lekko rozjaśnionych włosach, powykrzywianych we wszystkie strony na poduszce z miękkiego puchu. Ktoś mógłby pomyśleć, że nastolatek podczas snu wygląda bardzo niewinnie, zupełnie jak bezbronny szczeniaczek. Usta chłopaka były delikatnie zaróżowiałe, a przez rozchylone wargi do jego płuc dostawał się tlen tak bardzo potrzebny mu do funkcjonowania. Zwinięty był w kulkę, którą przytulał do siebie drugi 18-sto letni chłopak.
Nagle otworzył swoje ciemne błyszczące oczy, wpatrując się swoim niewinnym, trochę teraz zaspanym spojrzeniem w drugiego nastolatka. Uśmiechnął się delikatnie, mlasnął językiem, wtulając mocniej swoje drobne ciało w drugiego. Uśmiechnął się, zamykając ponownie oczy, by po chwili poczuć na swoim czole krótkie, aczkolwiek miękkie muśnięcie. Nie potrzebował teraz słów czy myśli, wystarczała mu obecność i ciepło drugiej osoby. Teraz czuł, jak idealne życie dopiero się zaczyna.