28 kwietnia 2013

cute dog Kai prolog.

JongIn, coś znowu narobił? - Zapytała kobieta, kiedy jej syn wszedł do domu zataczając się przy każdym kroku i uśmiechając się błogo. - Znowu ćpałeś?
- Czekolada. - Odpowiedział chłopak szczerząc się do kwiatków. Kobieta pokiwała głową i już miała wrócić do kuchni, kiedy zobaczyła krew na rękach JongIna. 
- Synu, biłeś się z kimś? - Spytała będąc w szoku, gdyż jej dziecko zawsze stroniło od bójek i wszelkiego rodzaju przemocy nawet pod wpływem narkotyków bądź alkoholu. - Powiedz mi, czy to prawda?
- O, patrz, dżem! - Wykrzyknął chłopak patrząc na swoje dłonie. - A nie, to jednak krew! - Powiedział chłopak tuż po tym, jak końcem języka przejechał po wierzchu swojej dłoni. 
- JongIn, co tam się stało?
- Hehe, tak fajnie krzyczał... To było fajne. Hehe - chłopak nagle zaczął się śmiać po czym udał się po schodach do swojego pokoju. Czując, że jego nogi odmawiają mu posłuszeństwa położył się na łóżku i zasnął. 

Kim JongIn, twoje serce przepełnione jest złem. Twoje ręce dokonują kolejnych zbrodni. Musisz zostać ukarany. 

JongIn obudził się wystraszony snem, w którym miał zostać ukarany za wszystko co robił. Aby zorientować się gdzie jest, podniósł głowę i rozejrzał się wokoło. Nie spał w swoim łóżku, ani w swoim domu. Był jednak pewien, że wrócił do siebie, bo pamięta, że jego matka z nim rozmawiała. Czyżby lunatykował? Chciał krzyknąć, ale z jego gardła wydobyło się szczeknięcie. Wystraszony spojrzał na swoje ręce, które okazały się być łapami. Psimi łapami! "Cholera jasna!" zaklął w myślał chłopak. "Przynajmniej mogę myśleć jak człowiek...Dobra, trzeba coś z tym zrobić i dowiedzieć się, w jakiś sposób, gdzie jestem..." Jak postanowił, tak zrobił. Wstał, jednak przez moment nie umiał się utrzymać na czterech łapach, po czym zaczął bardzo powoli iść rozglądając się po okolicy. Po chwili przyzwyczaił się już do takiego chodzenia, więc przyspieszył trochę. "Nie jest najgorzej. Dobra, teraz chyba w lewo..." pomyślał i poszedł w tamtą stronę. Już chciał przejść przez pasy, kiedy nagle usłyszał pisk opon, więc skulił się i zaczął trząść. 
- Jak leziesz pacanie! - Krzyknął kierowca samochodu. JongIn pomyślał, że to do niego, więc skulił się jeszcze bardziej. 
- Przepraszam, będę uważał bardziej. - Odpowiedział cichym głosem jakiś chłopak, po czym kucnął tuż przy psim ciele JongIna. - Hej, mały, ty też uważaj. - Szepnął do ucha czworonoga i podniósł go, po czym przeszedł na drugą stronę. JongIn zamerdał swoim ogonem, kiedy jego wybawca spojrzał prosto w jego psie oczy. "Są takie... piękne' pomyślał. - Jak ci na imię mały? - Powiedział do niego chłopak, po czym spojrzał na obrożę na jego szyi. - Kai? Pasuje do ciebie. Ale mimo iż masz obrożę, dane właścicieli są skreślone. Chyba cię już nie chcieli... Ale nie martw się, ja cię zatrzymam. Przynajmniej na razie. - Chłopak uśmiechnął się do JongIna, który tylko zamerdał ogonem i szczeknął przyjaźnie. - Ja jestem Kyungsoo. Będziemy przyjaciółmi, dobrze? - JongIn szczeknął drugi raz i udał się za swoim nowym panem wesoło merdając ogonem.

Ja, JongIn nam nowe imię. Kai. Mój właściciel to Kyungsoo o nieziemskich oczach. Tego dnia rozpoczęliśmy wspólną przygodę, jako pies i jego pan. Jako przyjaciele.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pozostaw po sobie ślad, który nie zginie, mimo mnóstwa kątów i korytarzy bezkresnego świata fanficów.