29 grudnia 2015

Promises

Obudziłem jak zwykle zbyt wcześnie, jednak widząc twarz mojego męża pogrążoną we śnie, uśmiechnąłem się delikatnie. Pogłaskałem go czule po policzku, po czym wstałem z łóżka, idąc do pokoju naszego dziecka, Chanyeola. Chłopiec był bardzo ruchliwy co było widać nawet podczas jego snu, gdyż kołdra była na drugim końcu łóżeczka, gdy maluch spał tylko na poduszce w jednorożce. Kupił mu ją wujek Yixing na jego pierwsze urodziny. Wyglądał rozkosznie, jednakże po dłuższej chwili wpatrywania się w syna, ten jakby na znak obudził się i rozkosznie uśmiechnął.
- Cześć słońce - powiedziałem do niego i wyciągnąłem malca z łóżeczka, tuląc do siebie jego małe ciałko. - Tatuś zaraz da ci jeść - dodałem po chwili, udając się nim na rękach do kuchni. Tam posadziłem go na krzesełku i spokojnie zająłem się szykowaniem kaszki dla dziecka. Chanyeol nagle zaczął domagać się tulenia, więc po chwili wziąłem go z powrotem na ręce, nadal przygotowując kaszkę. Po chwili była gotowa.
- Tatusiuuuuu~! - zawołał synek, patrząc na mnie swoimi dużymi ciemnobrązowymi oczkami.
- No już, usiądź grzecznie, tatuś zaraz da ci jeść - posadziłem go ponownie na niebieskim krzesełku, podając mu pod jego maleńki nosek jedzenie. Łyżeczką przemieszałem całość, nim zacząłem go karmić. Nie wiedziałem jednak co zrobić na śniadanie Sehunowi, ale po chwili namysłu postanowiłem przyrządzić mu jajecznicę. Chan mógł spokojnie jeść w tym czasie, brudząc się oczywiście jak to dziecko, ale ja zabrałem się w tym czasie za jajecznicę. Sehun nie był wybredny co do jedzenia, zwłaszcza, że teraz często musiał dojadać po naszym dziecku.
Po paru minutach usłyszałem kroki. Odwróciłem się zza gotowego jedzenia na patelni i spojrzałem w piękne oczy męża.
- Cześć skarbie - powiedziałem i dałem mu buziaka. - Wyspałeś się? Jest jeszcze wcześnie - dodałem po chwili.
- Tak, wyspałem się jak nigdy - odparł Sehun. - Po wczorajszej nocy... mmm, dawno się tak nie czułem - szepnął mi wprost do ucha, aż się zarumieniłem. Przypomnienie tego, co działo się poprzedniej nocy sprawiło, że płonąłem. Nadal, mimo mojego wieku i ciąży jaką przebyłem prawie dwa lata temu, wciąż mi staje na same słowa Sehuna. On był idealnym kochankiem dla mnie, aż sam sobie zazdrościłem, że on wybrał właśnie mnie.
Właściwie poznaliśmy się jeszcze w liceum, gdy byłem na wymianie szkolnej Korea-Chiny. Zauważyłem go już pierwszego dnia pobytu w nowym miejscu, gdy stał za mną w kolejce po jedzenie na stołówce. Jego piękne blond włosy rozwiał wiatr, który wziął się z otwartego w kuchni okna, a jego spojrzenie na mnie zabrało mi dech w piersiach. Czułem się wtedy tak rozkosznie, gdy nagle odezwał się do mnie.
- Mogę wziąć twój jogurt? To mój ulubiony, innego nie zjem - powiedział do mnie.
- J-jasne - odparłem, jąkając się. Zawsze byłem pewny siebie, a wtedy? Tak nagle poczułem jak nie mogę wydusić z siebie słowa. Miał cudowny głos, który mącił mi w głowie do końca dnia.
Pamiętam jak Yixing, mój przyjaciel z Pekinu, śmiał się ze mnie gdy szukałem tej blond czupryny na korytarzach każdego dnia. Aż w końcu.. stało się. Sehun podszedł do mnie i znów zagadnął niby z przypadku. Potknął się w drodze do mnie, przez co uśmiechnąłem się wesoło. On próbując ukryć zażenowanie, stanął prosto i wziął moją rękę. Spojrzał mi głęboko w oczy, a ja poczułem jak robi mi się gorąco.
- Masz ochotę się ze mną spotkać, jogurtowy królu? - spytał, podrywając mnie w ten sposób. Na początku nie zrozumiałem, jednak w porę przypomniało mi się jak któregoś razu rozlałem na sobie jogurt na oczach całej populacji szkoły. Zarumieniłem się na to wspomnienie.
- J-ja? - spytałem niepewnie.
- Tak, ty. Swoją drogą, Sehun jestem - powiedział i uśmiechnął się do mnie. Poczułem gorąc na policzkach, jeszcze większy niż wcześniej.
- L-Luhan - odparłem. - Sam nie wiem.. jesteś pewny, że chodzi o mnie?
- Tak, jestem w 100% pewny, że chodzi o ciebie, Lulu. Zapraszam cię na randkę, mam nadzieję, że mi nie odmówisz.
- Nie, nie odmówię. Kiedy chcesz się spotkać? - byłem coraz bardziej pewny siebie, ego rosło w mojej głowie.
- Dziś, o 17, tuż po szkole. Będę na ciebie czekał, maluchu - powiedział, a ja się uśmiechnąłem.
Od tamtej pory spotykaliśmy się regularnie, a po dwóch miesiącach spytał mnie, czy chciałbym być dla niego kimś więcej. Oczywiście, zakochany w nim po uszy, zgodziłem się bez wahania. Po dwóch latach poprosił mnie o rękę. To było cudowne i romantyczne, bo zrobił to na moim zakończeniu szkoły. Nie wróciłem z wymianą jak Yixing, zostałem w Seulu i tkwię w nim po dziś dzień. Ze szczęściem, jakim był dla mnie mój ukochany.
Potem, po ślubie, czułem się jak w niebie. Codziennie widywałem Sehuna i jego uśmiechniętą twarz. Był to najcudowniejszy widok. Najlepszym okresem dla mnie jednak była ciąża. Planowaliśmy dziecko z Sehunem od ślubu, więc gdy zrobiłem test z pozytywnym wynikiem, ucieszył się. Był pierwszym, który się dowiedział, potem był Yixing. Ten oznajmił mi natomiast, że przeprowadza się do Seulu by pracować w szkole tanecznej. Ucieszyłem się niezmiernie. Teraz miałem przyjaciela na miejscu, który pomagał mi, gdy mojego męża nie było.
Ale wracając do teraźniejszości. Nadal czułem motylki w brzuchu, gdy widziałem Sehuna.
- Kochanie? Słabo wyglądasz, coś się stało? - spytał nagle Sehun. Oderwało mnie to od wspomnień.
- Co? Nie, wszystko jest w porządku - odparłem, choć nie było to prawdą. Od jakiegoś miesiąca czułem mdłości. Miałem na początku nadzieję, że to tylko przez jedzenie, ale w końcu przełamałem się i poszedłem do lekarza. Nie mówiłem o tym Sehunowi, najpierw sam chciałem być pewny.
- Słuchaj.. muszę ci o czymś powiedzieć.
- Nie podoba mi się ten ton.. brzmi strasznie - powiedział Sehun, siadając wygodniej na krześle, jednak podparł brodę o splecione dłonie. Patrzył na mnie z wyczekiwaniem.
- Musimy kupić nowe meble - odparłem całkiem poważnie, co było prawdą. Nagle Chan odezwał się i domagał czułości, więc wziąłem go na kolana i spojrzałem ponownie na Sehuna.
- Nowe meble? Stare ci się nie podobają? Przecież niedawno je zmienialiśmy..
- Potrzebne jest nowe łóżeczko - ciągnąłem dalej.
- Chan jeszcze się mieści w starym.. czekaj, Luhan, czy ty..?
- Jestem w ciąży - powiedziałem. - To już 5 tydzień - odparłem z uśmiechem.
- O mój boże, Luhan! - Sehun pisnął radośnie i przytulił się do mnie. Chanyeol spojrzał na nas z zaciekawieniem.
- Co to ciąża, tatusiu?
- Twój tatuś ma w brzuszku maleństwo, które za 8 miesięcy przyjdzie na świat. Będziesz się mógł z nim bawić i rozmawiać. Ale będziesz musiał się też nim opiekować - powiedział Sehun, łagodnie tłumacząc malcowi co i jak będzie musiał robić z przyszłym rodzeństwem. Był to rozkoszny widok. Uśmiechnąłem się do siebie i pogłaskałem brzuch, w którym pod moim sercem rozwijało się nasze drugie maleństwo. Spojrzałem Sehunowi w oczy i wiedziałem, że nie żałuję niczego w moim życiu.
*
8 miesięcy zleciało jak z bicza strzelił, więc gdy wylądowałem na porodówce tylko zdołałem spojrzeć mojemu mężowi w oczy. Ten z uśmiechem złapał moją dłoń, pogłaskał ją i pozwolił pielęgniarkom zabrać mnie na salę. Tam na świat przyszedł nasz malutki synek, drugi z resztą. Od miesięcy zastanawialiśmy się z Hunniem nad imieniem, aż w końcu padło na Baekhyun. Mieliśmy tylko nadzieję, że chłopiec będzie trochę spokojniejszy od swojego brata, jednak sporo się pomyliliśmy. Choć na początku był rozkosznym malcem, tak każde kolejne dni sprawiały, że był coraz to podobniejszy do Chanyeola. Zastanawiałem się, po kim odziedziczył ten charakter i właśnie wtedy przypomniał mi się starszy brat Sehuna, Jongdae. Ten był naprawdę ruchliwym facetem i wszędzie go było pełno, zwłaszcza jak pojawił się w szpitalu po narodzinach Baeka.
- Jaki on kochany! I podobny do Sehuna - pisnął Jongdae, patrząc na naszego drugiego malca. Chanyeol był na jego ramionach, wiercąc się, bo chciał zejść i zobaczyć dziecko.
- Daj mu zobaczyć - zaśmiałem się wesoło, trzymając w ramionach Baekhyuna, który akurat słodko spał. Naprawdę przypominał mi Sehuna, gdy ten śpi. To samo ułożenie twarzy, rozchylone wargi i delikatne pomruki. Nagle Chanyeol wspiął się na łóżko, by z bliska obejrzeć swojego brata.
- Tatusiu, czemu on jest różowy? - spytał, a wszyscy zaczęliśmy się śmiać, patrząc na zdezorientowanego chłopaka.
- Ty też taki byłeś - odparł do niego Jongdae.
- Ale wujku, ja jestem teraz taki.. inny. Nie chcę być znów różowy! To kolor bab! - Aż zachłysnąłem się powietrzem. Skąd tak małe dziecko zna takie słowa? Spojrzałem wymownie na Jongdae, a ten wzruszył ramionami, po czym wybuchnął śmiechem.
- Jongdae, no błagam cię. To jeszcze dziecko! On ma dopiero dwa lata!
- Wystarczający wiek, by zrozumieć, że kobiety to zło - odparł szybko starszy brat Sehuna, po czym wziął Chanyeola z powrotem na ręce. Ten nagle uśmiechnął się i usnął, co było miłym widokiem. Jongdae szybko przekazał synka w ręce swojego brata, który zaczął kołysać malca.
- Luhan! - nagły głos zwrócił wszystkie pary oczu w jedno miejsce. Za balonikami i wielkim misiem w rękach skrył się mój najlepszy przyjaciel Yixing. Ten spojrzał na malca i uśmiechnął się wesoło.
- Cześć Yixing - zawołałem, kołysząc Baekhyuna w ramionach.
- Słodko wyglądasz. Przyniosłem ci czekoladę.
- Boże, ratujesz mnie. To jedzenie szpitalne nie jest dobre - zaśmiałem się.
- W końcu jestem Yixing ratujący życia - zawtórował mi chłopak, po czym podszedł do łóżka. - Mogę go na chwilę? - spytał.
- Jasne - powiedziałem, podając ostrożnie malca w ręce przyjaciela. Widziałem jego szeroki uśmiech na twarzy więc sam się uśmiechnąłem. Wiem, że Yixing byłby idealnym ojcem, jednak to Sehun jest dla mnie idealnym ojcem. Mimo pracy, potrafi pogodzić obowiązki domowe z tymi w pracy i znajduje jeszcze czas dla mnie. Jest ideałem nad ideały.
Minęło parę dni, a ja wyszedłem ze szpitala z moim cudownym maleństwem, dla którego już był przyszykowany pokój. Mieliśmy mały domek na przedmieściach Seulu, gdzie mieliśmy parę pokoi, w tym jeden nasz i dwa dla naszych dzieci. Teraz to już dwójka, choć chciałbym jeszcze jedno maleństwo, ale to dopiero gdy Baekhyun i Chanyeol będą w szkole. Wiem od lekarza, że dziecko mógłbym urodzić nawet mając lat 60, ale wolę nie ryzykować zdrowiem maluszka i urodzić kolejne dopiero za jakieś 10 lat. Wtedy w domu będzie już spokojniej, a nam przydałaby się jakaś rozrywka. Zaśmiałem się nagle i spojrzałem na Sehuna, który na rękach trzymał naszego starszego syna. Wyglądał idealnie.
- Chodźmy do domu - powiedział i objął mnie wolną ręką, prowadząc do samochodu. Nagle przed nami pojawił się Yixing z aparatem. Wziął od nas torby i położył je obok siebie.
- Nie ruszajcie się! Zrobię wam pamiątkowe zdjęcie, okej? No już, uśmiechy. - spojrzałem na Sehuna i uśmiechnąłem się wesoło, a ten zrobił to samo.
Obecnie, zdjęcie znajduje się naprzeciwko drzwi wejściowych, więc ktokolwiek nie przyjdzie, pierwsze widzi nasze zdjęcie. Co bardzo mnie cieszy.
- Kocham cię, Lulu - szepnął mi do ucha Sehun.
- A ja ciebie kocham, Sehunnie - odpowiedziałem i pocałowałem delikatnie jego miękkie usta. Byłem zadowolony ze swojego życia. I wiem, że będzie tak na zawsze.

_________________________________________________________________
Witam kochani jeszcze w starym roku! Mam nadzieję, że ff bardzo wam się spodobał, tak jak i mnie :3 Cóż, chciałam napisać coś z ciążowym Lulu i padło na HunHan. Bardzo brakuje mi Luhana w EXO, choć widząc jego szczęście w solowej karierze również się cieszę. Właśnie słucham "MEDALS" od niego i aż mi się płakać chce. Chyba często będą fanfici z nim, gdy tylko będę tęsknić. Przepraszam, za bardzo się użalam. Do zobaczenia niebawem! Szczęśliwego nowego roku kochani <3
Wasza Jaerinnie

25 grudnia 2015

Wesołych Świąt!

Jako, że mamy już okres świąteczny, a właściwie mówiąc to dokładnie dziś jest 25 grudnia, chciałabym złożyć Wam najserdeczniejsze życzenia!
Abyście się dużo uśmiechali, bo każdy z Was ma piękny uśmiech i jak to mówią, nigdy nie wiadomo czy ktoś nie zakocha się w Twoim uśmiechu ;)
Dużo zdrowia Kochani, bo zdrowie najważniejsze!
Dużo miłości od rodziny i przyjaciół oraz od Waszych drugich połówek, nawet jeśli są to Wasi biasi :3
Szczęścia, pomyślności, radości i dużo prezentów! Abyście znaleźli w swoich biasach inspiracje i je realizowali tak, aby wszystko szło po Waszej myśli! Chciałabym, abyście osiągnęli cele, które sobie wyznaczanie i abyście byli dumni z tego, co robicie. Pamiętajcie, że jest na świecie taka mała Jaerin, która bardzo kocha swoich czytelników! <3
Uściski i buziaki dla Was, Pysiaczki! Wesołych Świąt! A jakbym nie wróciła jeszcze w 2015roku, to udanego Sylwestra i super zabawy, oraz najlepszego roku  2016!
PS. Dziękuję za te 71tyś wejść! Jesteście najlepsi! Kocham Was!
Jaerinnie

21 grudnia 2015

Hold my hand and never let me go

Ranek był przygnębiający, pełny smutku, głównie przez pogodę. Śnieg sypał gęsto, ulice były niewidoczne, a światła ledwo się przebijały przez ogrom płatków białego puchu. Było bardzo wcześnie, około 6 nad ranem. Ciemność panowała nad całym miastem. W jednym z busańskich mieszkań, w wysuniętym najdalej pokoi, siedział na łóżku młody chłopak, na oko wyglądał na 16-17 lat. Miał kruczoczarne włosy układane każdego ranka w ten sam, odpowiedni dla niego sposób. Był załamany ostatnimi wydarzeniami i nie mógł spokojnie spać, mimo weekendu. Święta były za pasem, na dniach miała być piękna dla większości osób Wigilia i pierwszy dzień Bożego Narodzenia. Jednak nie dla niego. Niedawno, a właściwie dwa tygodnie temu rozstał się ze swoim chłopakiem. Obiecywali sobie wiele, że nic nie stanie na przeszkodzie ich związku, a jednak pojawił się mały problem i żaden z nich nie dał sobie z tym rady. Starszy chłopak stwierdził, że to nie jest to czego oczekiwał od młodszego i złamał najważniejszą zasadę związku. Opuścił młodzieńca i zaprzestał jakiegokolwiek kontaktu. Nic go nie obchodziło, co się mogło dziać z jego byłym partnerem.
Wielu może uznać, że miłość w tym wieku nie istnieje, że nic się nie może złego dziać, a jednak jest zupełnie odwrotnie. Byli ze sobą już prawie rok i to miały być ich pierwsze święta. Prezent dla starszego leżał schowany na dnie szafy, czekając aby go otworzyć. Jednakże, nie będzie mu to dane.
Jeongguk położył się na swoim łóżku i spojrzał załzawionymi oczami w sufit. Bransoletka, którą dostał od Jimina zabrzęczała głośno, za głośno jak na ciszę tej pory dnia. Znów poczuł jak łzy spływają po jego policzkach, przypominając sobie słowa chłopaka tamtego dnia. Przewrócił się więc na brzuch, wtulając twarz w poduszkę by ukryć płacz. Nawet rodzice nie potrafili zrozumieć co się dzieje z ich synem. Jednak Jungkook wiedział. On wiedział, że to koniec.
Wstał, gdy tylko zdołał się z leksza ogarnąć, po czym udał się do łazienki. To była ostatnia deska ratunku. Wiedział, że zrobi przykrość rodzicom, ale nie potrafił inaczej. Sięgnął do szafki po leki nasenne. Wyciągnął całe opakowanie od swojej matki, po czym poszedł do kuchni, skąd wyciągnął butelkę wina. Nie było innego alkoholu, jakim mógł popić tabletki. Znów zamknął się w pokoju, po czym wziął sporą garść pastylek i popijał je powoli winem. Przypomniały mu się ostatnie słowa chłopaka, nim rzucił się w rozpaczy na łóżko i ułożył się jak do snu, który niebawem go otulił. To miał być ostatni sen w jego życiu. Czuł oddech śmierci na swoim karku i uśmiechnął się delikatnie.
Jednak, coś było nie tak. Słyszał wokół siebie głosy, nie potrafiąc ich rozpoznać, choć dobrze je znał. Słyszał szum, wycie syren, płacz. Nadal jednak nie wiedział co się dzieje. Nie potrafił otworzyć oczu, choć tak bardzo tego chciał. Myśląc, że to już śmierć, zaakceptował to wszystko. Mimo to, nadal słyszał głosy wokół siebie, a po chwili pikanie jakiejś maszyny.
 Obudził się dopiero po kilku dniach. Zauważył igłę wbitą w jego ramię, mnóstwo maszyn wokół siebie i pielęgniarkę. Ta szybko wybiegła z pomieszczenia, wołając kogoś po nazwisku. Nie minęła chwila, a już przy nim pojawiło się mnóstwo osób, w tym lekarze i inne pielęgniarki.
- C-co się dzieje? - zapytał zmęczonym głosem.
- Uratowaliśmy ci życie. Mało brakowało, a właśnie leżałbyś w trumnie - odparł jeden z lekarzy.
- To jest pani Kwon, ona z tobą porozmawia za chwilę, dobrze? Mów szczerze, to potrzebne - dodał drugi lekarz, wskazując na kobietę w fioletowym swetrze. Wyglądała na sympatyczną, jednak jej strój wyglądał, jakby dobierało go jakieś małe dziecko. Skrzywił się trochę. To wyglądało mu na szpital, jednak kraty w oknach wskazywały na więzienie.
- Gdzie ja jestem?
- W szpitalu psychiatrycznym, Jeongguk - powiedział do niego pierwszy z lekarzy. Teraz wszystko zaczęło mu się układać w całość. Chciał popełnić samobójstwo, a przeżył. - Słuchaj, jest tu ktoś, kto bardzo chciał cię zobaczyć. Mam go wpuścić?
- Chyba tak.. choć nie wiem - odparł szybko, za szybko jak na niego. Jednak spodziewał się swojego ojca.
- Jimin, możesz wejść.
Serce stanęło chłopakowi nagle, tak samo szybko jak zaczęło bić ze zdwojoną siłą. Nie spodziewał się tu jego. Nie tego, przez którego chciał to zrobić. Ale widok chłopaka po tak długim czasie spowodował, że lekko się uśmiechnął, a łzy znów stanęły mu w oczach.
- Jungkook! - zawołał Jimin, rzucając się do chłopaka. - Jak... dlaczego?
- Jiminnie - szepnął przez łzy chłopak, zamykając oczy. Zaczął nagle płakać i ciężko było go uspokoić.
- Jungkookie, nie płacz, jestem tu - szepnął Park, Złapał za dłoń młodszego, pokazując sobie blizny po jego wcześniejszych występkach. Nawet nie był świadom, jak bardzo zranił chłopaka.
- Co ty tu robisz? - zapytał niepewnie Jeon. Spojrzał chłopakowi w oczy, a ten od razu przetarł jego łzy kciukami.
- Chciałem się z tobą zobaczyć ale brakowało mi odwagi. Potem zadzwoniła twoja mama i powiedziała co się stało.. Przepraszam, Kookie, naprawdę przepraszam - szepnął Jimin. - Naprawię wszystko między nami, naprawdę, obiecuję..
- Już raz złamałeś obietnicę, Jimin, o raz za dużo - odparł Jungkook.
- Tym razem obietnicy dotrzymam. Zaczniemy jeszcze raz, od nowa.. Tylko daj mi... nam, szansę.
- Dam.. ostatni raz. Nie zmarnuj szansy. Ah.,. i potrzymaj mnie jeszcze za rękę. Masz takie ciepłe dłonie... - powiedział Jeon i uśmiechnął się ciepło.
Jimin złapał za dłoń młodszego chłopaka i odwzajemnił uśmiech, po czym musnął wargi Jeongguka, dając mu w ten sposób zapewnienie o swojej obietnicy,
Święta spędzili razem w szpitalu, a po wyjściu Jeona na wolność, postanowił nie puszczać go ani na chwilę.

_________________________________________________________
Dla małej Chichi, której obiecałam JiKooka. Nie umiem pisać o BTS, nie wiem czemu, ale jakoś mi to nie leży. Dzisiaj opublikuję jeszcze jednego fanfica, tym razem z MONSTA X i SEVENTEEN (I.M i Dino). Mam nadzieję, że wam się spodobają oba ff! Pozdrawiam wszystkich <3 Kocham was! A, i bardzo dziękuję za ponad 71tyś wejść <3 jesteście wspaniali!
Jaerinnie