27 listopada 2016

Jak za pierwszym razem

Obudził mnie dźwięk mojego telefonu o 7:00, więc chcąc nie chcąc musiałem wstać. Była sobota, pochmurny dzień, a do tego mocno padało na zewnątrz. Westchnąłem smutno i spojrzałem w lustro w swoim pokoju. Miałem podkrążone oczy z niewyspania, ostatnio strasznie ciężko mi zasnąć, a do tego włosy były w zupełnym nieładzie, odrosty na pół ich długości. Zapuściłem sie strasznie. Nie mogłem jeść, dlatego moje ciało wyglądało fatalnie, zmizerniałem okropnie. Jaki był tego powód? Sam już nie wiem. A może wiem? Nie będę kłama, znam powód. Rozstanie.
Z Luhanem byłem naprawdę szczęśliwy, jak nigdy wcześniej. On dawał mi uśmiech na każdy dzień, nawet wtedy gdy nie miałem siły. Jednak przez jego rodzinę musieliśmy się rozstać, to było ciosem prosto w serce. Płakałem wiele nocy i dni, a minęło już około dwóch miesięcy od tamtego dnia. I choć rozumiem, że rodzina jest dla niego ważna, to nie potrafię zrozumieć tego, żebyśmy zerwali kontakt. Czułem się beznadziejnie. Jak wrak, śmieć, który wrzuciło się na dno śmietnika i zapomniano o nim. Byłem załamany. Nadal jestem.
Poszedłem do łazienki i tam próbowałem ogarnąć swoją twarz i włosy, by choć po części wyglądać normalnie, ale gdy znów spojrzałem w lustro łzy same zaczęły płynąć po moich policzkach. Nie umiem ich zatrzymać, już dawno przestałem próbować. Po prostu się poddałem. Luhan powiedział, że na pewno kogoś znajdę, ale nikt nigdy go nie zastąpi. Nigdy o nim nie zapomnę.
Ubrałem się i wyszedłem z domu w starym dresie, w dłoni trzymając smycz Kamiego, mojego ukochanego psa, dzięki któremu jeszcze wychodzę na zewnątrz. Przeszedłem kawałek i nagle się zatrzymałem, wbijając wzrok w postać stojącą przede mną. Niższy ode mnie młody mężczyzna, o ciemnych włosach ułożonych lekko do góry, podkrążonych oczach tak samo jak moje, ze smutkiem wypisanym na twarzy. Moje serce stanęło, by po chwili zaczęło bić bardzo szybko, nie potrafiąc się zatrzymać. W oczach znów pojawiły się łzy, a zapach jaki bił od tej osoby delikatnie drażnił mój nos. Spojrzałem w dół i zobaczyłem, że na jego ramieniu wisi średniej wielkości torba, tak jakby właśnie wracał z nocnego treningu. I gdy podniosłem wzrok ponownie na jego twarz, on odezwał się do mnie swoim melodyjnym głosem. Całe moje ciało zadrżało.
- Um... cześć Sehun - powiedział, a jego ręce zaczęły się trząść. Odruchowo przytuliłem go do siebie, puszczając smycz Kamiego. Ten jednak stał w miejscu i obserwował to wydarzenie.
Poczułem się tak jak wtedy, gdy zobaczyłem Luhana pierwszy raz, 5 lat temu w kawiarni. Był uroczym studentem ASP, o blond włosach, które delikatnie wpadały mu do oczu. Jego różowe usta pochłaniały muffinkę, gdy prawą dłonią rysował czyjś portret. Gdy podszedłem bliżej, zobaczyłem że rysuje samego siebie. I właśnie wtedy poczułem ten stan, to uczucie, którego nie znałem, ale wiedziałem, że jest to coś wielkiego. Usiadłem przy jego stoliku i uśmiechnąłem się przyjaźnie. On spojrzał na mnie, uśmiechnął się a po chwili odezwał. Moje serce stanęło, by po chwili zacząć bić bardzo szybko.
- Luhan - szepnąłem. - Jak ja cię kurwa kocham - dodałem po chwili, a jego dłonie mocniej zacisnęły się na mojej bluzie. Nie pytałem o nic, to nie było ważne. Wiedziałem jednak, że uczucie które nas łączyło przetrwa nawet największe błędy i przeszkody.
Zaprowadziłem Luhana do domu, zrobiłem mu herbaty i usiadłem obok niego na kanapie. Nie dziwił go bałagan w całym mieszkaniu, sam pomógł mi go później posprzątać. Słuchałem jego słów z wielkim zaangażowaniem, a gdy skończył słowami "nie mogłem tak dłużej wytrzymać, za bardzo cię kocham", pocałowałem go. Brakowało mi tego. Ale ich smak wciąż pamiętam.
Czułem się jak za pierwszym razem.

_________________________
Witajcie kochani! O to wróciłam z hunhanem, którego napisałam pod wpływem jednej wiadomości. Cieszę się, że znów tu jestem, brakowało mi tego. I chociaż jest to bardzo krótkie opowiadanie, mam nadzieję, że Wam się podobało.
Pozdrawiam Was i pamiętajcie, że Was kocham! <3
Wasza Jaerinnie

16 sierpnia 2016

Uwaga!

Zapewne zauważyliście, ze od pewnego czasu nie pojawiają się nowe opowiadania. Cóż, z przykrością stwierdzam, że na pewien czas zawieszam bloga. Nie wiem na jak długo.
Mam wenę, owszem, ale nie na yaoi. Jest to też spowodowane moimi osobistymi przeżyciami. Przepraszam Was kochani, kiedyś znów tu wrócę i coś dla Was napiszę. Może uda mi się w końcu skończyć te wszystkie zaczęte opowiadania.
Na razie... żegnajcie. Na pewien czas. Kocham Was bardzo i przepraszam. Do zobaczenia!
Wasza Jaerinnie

3 kwietnia 2016

Information part

Więc, chciałabym bardzo podziękować wszystkim osobom, które odwiedzają i komentują mojego bloga. To naprawdę wiele dla mnie znaczy, nawet nie wiecie jak bardzo się cieszę widząc kolejne odsłony tej strony! Dziękuję Wam bardzo za te 78 tyś wyświetleń! W ciągu trzech lat daliście mi tyle znaków od siebie, że nie mogę wytrzymać <3 Duma z Was mnie rozpiera i to daje mi energię na kolejne fanfici! Kocham Was najmocniej <3
A teraz, nominacja to Liebster Award, za którą serdecznie dziękuję Rits U (klik do jej bloga)
Pytania od niej:

1. Co jest twoją pasją?
2. Podaj proszę jakiś twój ulubiony inspirujący lub motywujący cytat.
3. W jakiego kraju kuchni gustujesz najbardziej?
4. Jaki tytuł nosi książka, którą ostatnio przeczytałaś?
5. Oglądasz dramy? Jak tak, to jakiego rodzaju są one najczęściej. Jeśli jednak nie, czemu?
6. Z czym wiążesz swój przyszły zawód?
7. Największe marzenie w życiu.
8.  Podchodzisz do tego co daje nam życie w negatywny czy pozytywny sposób?
9.  Najsłodsze kłamstwo czy gorzka prawda?
10. Patrząc na super moce EXO, którą chciałabyś mieć?
11. Ulubiony gatunek muzyczny?

1. Moją pasją jest muzyka, pisanie opowiadań, czytanie książek oraz rysowanie. Spędzam każdy dzień na realizowaniu tych pasji, nie wyobrażam sobie dnia bez choćby jednej z tych czynności ;)

2. "I'd rather bend than break" - Kim Jongin "Kai".

3. W polskiej. Uwielbiam gotować i używam polskich przepisów, po babci i mamie, które pokazały mi naprawdę świetne potrawy polskie  ;)

4. Harry Potter i Insygnia Śmierci. Uwielbiam całą serię książek jak i filmów o Harry'm Potterze, i każdego roku w okresie jesień-zima-wiosna czytam całą serię od nowa, przez co znam ją już prawie na pamięć <3

5. Oglądałam kiedyś, a teraz nie mam na nie czasu za bardzo, ale bardzo lubię You're Beautiful i chętnie do niej wracam w wakacje ^ ^ Cóż, jaki gatunek lubię? Romanse z małą dawką dramatu ^ ^

6. Z hotelarstwem oczywiście :3 Mam zamiar pracować w Korei w hotelu lub być stewardessą i latać po całym świecie. Odwiedziłabym wtedy kraje, które od zawsze chciałam odwiedzić <3

7. Moim największym marzeniem jest wycieczka do Korei Południowej, Japonii oraz do Chin. Bardzo mnie interesuje kultura tamtejszych krajów i chciałabym poczuć ją na własnej skórze :3

8. W pozytywny sposób. Nawet gdy źle się dzieje, wiem że tak miało być i nie przejmuję się tym zbyt mocno, jak kiedyś. Wszystko ma jakiś cel i trzeba tylko pokazać, że jest się silnym!

9. Gorzka prawda zdecydowanie, Lepiej być szczerym wobec innych, niż okłamywać każdego :)

10. Hm... telekineza wydaje się być bardzo ciekawa, ale też teleportacja byłaby świetnym rozwiązaniem. Zostawię te dwie, bo nie umiem zdecydować się tylko na jedną :c

11. Kpop i jrock ^ ^

Teraz pytania ode mnie: (najgorsza część)
1. Piosenka, która cię inspiruje?
2. Skąd bierzesz pomysły na opowiadania?
3. Gdybyś miała wybrać jakiegoś idola/idolkę na swojego przyjaciela, kto to by był i dlaczego?
4. Twoja ulubiona książka/film?
5. Gdybyś na jeden dzień miała się stać kimś innym, to co byś zrobiła jako pierwsze?
6. Kto inspiruje Cię w życiu?
7. Czy miałaś w swoim życiu gorszy okres i jak udało Ci się z niego wyjść?
8. Co sprawia, że wstajesz z uśmiechem?
9. W jakim filmie chciałabyś zagrać główną rolę?
10. Gdybyś miała zrobić tatuaż, to jaki wzór chciałabyś mieć i gdzie?
11. Jak ubrałabyś się na wygraną jakiegoś konkursu/gali?

Nominuję 3 blogi:
1.   Uszati i Berenika
2. ming
3. Gomili.Giza

Jeszcze raz dziękuję za nominację! <3

Do poduszki

- Co byś chciał dziś usłyszeć synu? - spytałem Baekhyuna, patrząc w jego duże brązowe oczy wpatrujące się we mnie. Uśmiechnąłem się ciepło do niego.
- O tobie i tatusiu! - zażyczył sobie, a ja zaśmiałem się wesoło. To była jego ulubiona historia i mimo, że znał ją na pamięć, nie robiło mu to różnicy, który raz z kolei już ją słyszał. Poprawiłem się na krześle, po czym odchrząknąłem i zacząłem opowieść.
~
Byłem wtedy w trzeciej liceum, gdy na korytarzu zauważyłem małego bruneta. Był dużo niższy ode mnie, ledwo sięgał mi do ramienia, a jego grzywka przysłaniała jego oczy. Był uroczy, co od razu zauważyłem. Jednak, nie spotkałem go nigdy więcej, tak jakby rozpłynął się w powietrzu. Aż do momentu, w którym nie przyszedłem na przesłuchanie szkolne. Grałem tam na gitarze i śpiewałem, chcąc dostać się do szkolnego zespołu muzycznego. I właśnie wtedy znów go zobaczyłem. Był dość nieśmiały, ale gdy tylko muzyka zabrzmiała, a on zaczął tańczyć, wmurowało mnie w podłogę. Był naprawdę świetny. Jego ciało czuło muzykę, a każdy ruch był idealnie dopracowany. Otworzyłem usta ze zdziwienia i wrażenia, jakie zrobił na mnie jego taniec. Był stworzony do tego. Gdy tylko skończył, podszedłem do niego i nie wiedząc czemu, ale zaprosiłem go na kawę. Do siebie. On nieśmiało spojrzał na mnie, ale zgodził się. Wpadł mi w oko, zdecydowanie. Nasze jedno spotkanie zmieniło się w wiele, aż w końcu zakochani w sobie staliśmy się parą. Jednak nie długo było nam dane cieszyć się z tego przywileju, bo ja kończyłem szkołę, a on zaczynał drugą klasę. Musiałem iść na studia, co oznaczało rozłąkę. Stwierdził, że da mi nowy start w życiu, więc zerwał ze mną. Bardzo to przeżyłem. Jednak powiedziałem sobie, że kiedyś go odnajdę i znów będziemy mogli być razem.
Lata mijały, moje studia przyniosły mi wiele nowych znajomości, co zaowocowało dobrze płatną pracą w samym Seulu, w którym studiowałem. Nigdy jednak nie zapomniałem o Sehunie, nigdy. Przez cały czas zastanawiałem się, jak będzie wyglądało nasze spotkanie, o ile do niego dojdzie. Łudziłem się i nie potrafiłem znaleźć sobie kogoś na jego miejsce, co było trudne, bo dziewczyny jak i mężczyźni pchali mi się do łóżka. Ale ja zostałem mu wierny, do samego końca.
W końcu, któregoś razu poszedłem do pewnej nowo-otwartej kawiarenki niedaleko mojej uczelni. Od samego wejścia poczułem wspaniały zapach kawy i ciastek, które szybko mnie omotało. Podszedłem do lady i wtedy mnie zamurowało. Te oczy poznałbym wszędzie.
- Sehun? - zapytałem w szoku. Nie wyglądał tak jak jeszcze 3 lata wcześniej, kiedy ostatni raz go widziałem. Teraz miał blond włosy postawione do góry, był wyższy, sięgał mi do ucha, ale jego oczy nic się nie zmieniły. Rozchyliłem usta w szoku.
- Ch-Chanyeol? - odpowiedział. Głos miał głębszy niż wtedy, ale równie kojący moje nerwy.
- Nie wierzę... to naprawdę ty! Nie masz pojęcia jak się cieszę, że znów cię widzę. - Czułem jak łzy cisną mi się do oczu ze wzruszenia. On szybko poprosił swojego kolegę ze zmiany, aby go zastąpił, a sam usiadł ze mną przy stoliku. Rozmowa od początku się kleiła, choć czasem po prostu wpatrywaliśmy się w siebie bez słowa. Był jeszcze przystojniejszy, ale nadal trochę nieśmiały.
- Może.. masz jutro czas? - zapytałem w końcu, gdy kolejny raz patrzyliśmy sobie w oczy.
- Dopiero po 18, bo o tej kończę zmianę - odpowiedział.
- To fantastycznie! Mogę cię zaprosić na kawę? Wiesz.. cholernie za tobą tęskniłem... - wyznałem szczerze, a on się zarumienił.
- Ja za tobą też, Channie - szepnął, nim wtulił się we mnie mocno, nie chcąc ani na chwilę mnie puścić. Wtedy zapytałem go o pocałunek; zgodził się bez wahania.
Następnego dnia rozmawialiśmy sporo, ale na szczęście na drugi dzień żaden z nas nie miał zmiany, więc spokojnie mógł u mnie nocować. Rozmowy przedłużyły się na całą noc, aż w końcu obaj nie padliśmy ze zmęczenia. Dni, w których na nowo się poznawaliśmy zmieniły się w tygodnie i miesiące, i mimo, że zdarzały nam się kłótnie, równie szybko się godziliśmy. Nie mogliśmy bez siebie żyć.
Wreszcie, po dwóch latach nowego związku postanowiliśmy wziąć ślub. Nasi rodzice na początku nie chcieli się zgodzić, ale po długich namowach i pokazywaniu im, że jesteśmy na to gotowi, zgodzili się. Nigdy nie byłem bardziej szczęśliwy. W końcu mogłem zostać rodziną Sehuna, co kiedyś mogło wydać mi się abstrakcyjne, ale stało się prawdą. Moja miłość do Sehuna cały czas rosła i nigdy nie zgasła.
~
Skończyłem opowiadać, zauważyłem, że Baekhyun już zasnął. Wyglądał rozkosznie z tymi rozchylonymi usteczkami. Przypominał mi Sehuna w czasie snu.
- Już śpi? - usłyszałem głos mojego męża, więc wstałem po cichu z krzesła, po czym podszedłem do Sehuna i mocno go przytuliłem, po czym zamknąłem drzwi pokoju naszego dziecka. Pocałowałem blondyna w usta, po czym zaciągnąłem go do sypialni. Tam Sehun usiadł z poważną miną na łóżku i westchnął.
- Wiesz, chciałbym z tobą o czymś porozmawiać..
- Słucham? - zamieniłem się w słuch.
- Chciałbym adoptować dziewczynkę. - Na chwilę zapadła głucha cisza, ale po chwili musnąłem usta Sehuna.
- Myślę, że Baekhyun byłby szczęśliwy, mając siostrzyczkę. I ja również.
- Naprawdę? O Boże, Chanyeol, tak bardzo ci dziękuję! To cudowna wiadomość! Rozmawiałem już z rodzicami, powiedzieli, że chętnie pomogą nam w opiece nad maleństwem. Jutro złóżmy papiery, dobrze?
- O, no proszę, ty to wszystko zaplanowałeś - zaśmiałem się wesoło i przytuliłem Sehuna do siebie, muskając ustami jego czubek głowy. - Ale dobrze, zgadzam się na wszystko. Bardzo cię kocham, wiesz?
- Wiem, i ja ciebie również.

________________________________________________________
słodki, fluffiasty fanfic specjalnie dla Was! Mam nadzieję, że Wy również znajdziecie wspaniałą drugą połówkę! Kocham Was, do zobaczenia w następnym fanficu!
Wasza Jaerinnie

27 marca 2016

Kiss me today










Słońce przygrzewało ziemię z wielką siłą, ponieważ temperatura na termometrze wskazywała ponad 30 stopni. Wiał lekki wiatr, pozwalając na male ochłodzenie w ten upalny dzień. W każdym mieszaniu było otwarte co najmniej jedno okno, dzięki czemu mieszkańcy Seulu spokojnie oddychali. Dzień wydawał się być wspaniały, bo dawno nie było takiej pogody.
Park Kyung postanowił wybrać się na spacer po parku, sądząc że w tak upalny dzień nie warto siedzieć w domu z wiatrakiem. Świeże powietrze od razu owiało jego twarz, gdy tylko wyszedł na zewnątrz. Wiedział, że ten dzień będzie należał do udanych. Nawet nie wiedział jak bardzo.
Udał się najpierw do sklepu po butelkę wody, by upał nie doskwierał mu tak bardzo. Co było zrozumiałe, ponieważ miał na sobie tylko czarne rzeczy, jego ulubione. Wiedział, że aby pokonać depresję, należy wychodzić do ludzi, co też było w jego zamierzeniu. Nie chętnie zgadzał się ze swoim psychologiem, ale wiedział, że to może mu pomóc. Po chwili był już w parku, który znajdował się przecznicę dalej od jego mieszkania. Usiadł na ławce, odkręcił butelkę i zobaczył w tym momencie Jego. Westchnął. Od dawna podobali mu się tylko mężczyźni, na kobiety nie umiał spojrzeć w ten sposób. Zdusił w sobie chęć podejścia do tego mężczyzny, by chociaż zagadać, bo wiedział, że w Korei nie chętnie patrzą na związki homoseksualne. Co by powiedziała jego mama? No tak, ona nie żyje. Z ojcem nie miał kontaktu od dawna, bo zostawił jego i mamę gdy miał 5 lat.
Westchnął ponownie, rozsiadając się wygodnie na ławce. Upił spory łyk wody, gdy nagle poczuł obok siebie jakiś ciężar. Zdziwiony spojrzał w lewo i zakrztusił się wodą. To był on.
- Może to zabrzmieć dziwnie, ale chciałbym się z tobą umówić.
Nie wierzył swoim uszom, myślał że to zwykłe przesłyszenie. Obiekt jego westchnień sprzed chwili właśnie zaprosił go na randkę. Albo tak przynajmniej mu się wydawało.
- C-co? - zapytał zdziwiony, gdy już opanował kaszel.
- Wiem, że jesteś gejem, Umiem rozpoznawać to w ludziach. To jak, chcesz się ze mną umówić? - Kyung jednak się nie przesłyszał. Zamrugał oczami, po czym otworzył delikatnie usta by coś powiedzieć, ale nagle zabrakło mu języka. Nie wiedział co odpowiedzieć mężczyźnie. Po dłuższej chwili milczenia wyrzucił z siebie krótkie "chętnie", nim zarumienił się. Nie wierzył, że ktoś taki jak jego towarzysz mógł zwrócić na niego uwagę. W ten sposób. Uśmiechnął się delikatnie.
- To o 17 spotkajmy się w tym miejscu. Będę na ciebie czekał.
I zniknął, tak szybko jak się pojawił. Park nie wiedział co go czeka tego dnia ale wiedział, że będzie to bardzo udany dzień. Uśmiech nie schodził mu z twarzy.
Wrócił do domu, po czym przejrzał całą swoją szafę. Stwierdził, że wszystkie ubrania są takie same i trzeba byłoby ją wymienić. Wziął pieniądze i poszedł do najbliższej galerii handlowej w celu zakupu nowych rzeczy. Po dwóch godzinach w końcu miał kilka nowych ubrań, co bardzo go cieszyło. W końcu nie będzie wyglądał źle. Wybrał się również do fryzjera, by zrobić coś ze swoimi włosami. Podobał mu się nowy wygląd.
W ciągu zaledwie jednego dnia zmienił swoje nastawienie i wiedział, że to będzie na dłużej, co bardzo go cieszyło.
O umówionej godzinie pojawił się w parku, gdzie czekał na niego mężczyzna. Nawet nie znał jego imienia, ale nie przeszkadzało mu to w niczym, wiedział, że będą mieć na to sporo czasu. Uśmiechnął się i zagryzł delikatnie wargę. Mężczyzna wyglądał olśniewająco, tak jak jego ideał.
Podszedł do niego.
- Cześć - powiedział trochę nieśmiało, ale jednocześnie pewnie.
- Punktualny - zaśmiał się drugi. - Wyglądasz wspaniale. Ta fryzura idealnie do ciebie pasuje. A tak ogółem, to nawet nie zdążyłem się przedstawić. Woo Jiho, ale mów mi Zico.,
- Park Kyung - odpowiedział chłopak, spoglądając w oczy Zico. Były piękne.
- To jak, gotowy na randkę? - zapytał Jiho, odwzajemniając spojrzenie. Sam uważał, że oczy chłopaka były piękne i miały w sobie to, czego szukał u mężczyzn. Kyung nie odpowiedział, ale kiwnął tylko głową, co skłoniło Woo do zaprowadzenia go do kina.
Randka minęła w cudownej atmosferze i Park czuł, że przez tą znajomość wszystko się zmieni. Na lepsze oczywiście. Czuł, jakby nigdy nie miał depresji i dziękował Bogu, że Jiho pojawił się na jego drodze.
Tygodnie mijały, a znajomość z mężczyzną odbijała się na jego samopoczuciu. Był znacznie weselszy i czuł, że teraz będzie dużo lepiej. Nie spodziewał się jednak, że tak łatwo będzie można zburzyć ten idealny świat, w jakim teraz żył.
Któregoś dnia, po miesiącu znajomości, Kyung zaprosił Woo do siebie na małą kolację. Wszystko było idealnie przygotowane, sam nie wiedział, że potrafi tak dobrze wszystko zorganizować. Czekał na chłopaka niecierpliwie, ponieważ nie mógł się już doczekać aż go zobaczy. Jiho wywrócił jego świat do góry nogami i Park nie potrafił już nie myśleć o nim. Chciał mu wyznać wreszcie co czuje i miał nadzieję, że mężczyzna to odwzajemni. Nagle usłyszał dzwonek do drzwi. Otworzył z uśmiechem.
- Jiho!
- Cześć maluchu - zaśmiał się wyższy, po czym przytulił swojego partnera.
- Myślałem już, że zgubiłeś adres. Nie mogłem się doczekać - powiedział Kyung, wdychając zapach perfum drugiego, wtulając się jednocześnie w jego silne ciało.
- Przepraszam, zgubiłem drogę w pewnym momencie i musiałem pytać o drogę, ale jestem - wszedł do mieszkania, rozglądając się wokół. Było urządzone w swój własny sposób, mnóstwo tam było obrazów i zdjęć, co jak się okazało po chwili rozmowy, że są one dziełem matki Kyunga. Była artystyczną duszą i często było to widać. Jiho zauważył zdjęcie małego Parka w łóżeczku. To było urocze i aż uśmiechnął się wesoło, jednak po chwili westchnął. Spojrzał na chłopaka.
- Słuchaj, jest coś, co muszę ci powiedzieć - powiedział po dłuższym milczeniu. Nie wiedział jak to ubrać w słowa. Zagryzł wargę, nim ponownie przemówił. - Usiądź lepiej.
- Nie, postoję. Co jest takie ważne? - spytał Kyung, myśląc, że Jiho chce powiedzieć mu o swoich uczuciach, więc poczuł jak jego serce wariuje.
- Ja.. nie byłem z tobą do końca szczery. To wszystko... to była tylko gra. To był zakład - powiedział Woo, patrząc jak uśmiech znika z ust chłopaka.
- J-jak to? - Park czuł, jak łzy stają mu w oczach.
- Przepraszam... - szepnął chłopak i wyciągnął dłoń w stronę policzka Kyunga, jednak ten szybko ją odrzucił. - Ale posłuchaj mnie. Tak było na początku, teraz jest inaczej..
- Wynoś się! - krzyknął Park. - Znikaj z mojego życia! Byłem dla ciebie tylko zabawką, tak?! Spieprzaj! - Łzy spływały po jego gorących policzkach. Nie sądził, że da się tak oszukać.
- Kyunggie, wysłuchaj mnie, proszę.
- Wynocha! - Wyrzucił chłopaka za drzwi, po czym zamknął je na zamek i usiadł pod nimi, skulając się. Schował twarz w dłoniach, nie potrafiąc zrozumieć co się właśnie stało. Jego świat zniknął. Znów pojawiła się w jego umyśle chęć do samobójstwa. Już od dobrych kilku tygodni nie czuł ani przez chwilę tego, a teraz to wróciło ze zdwojoną siłą. Płakał jak nigdy wcześniej. Znów został sam.
Po chwili wszystkie talerze zostały stłuczone, a kawałki szkła i porcelany walały się po podłodze. Jak mógł dać się tak oszukać. Nawet nie wiedział kiedy zasnął na kanapie, ze świeżymi ścieżkami po łzach na policzkach. Jego serce stało się puste i zimne.
Zico czuł się podle. Chciał mu wyjaśnić, że choć na początku było to tylko zabawą, to z każdym kolejnym dniem coraz bardziej stwierdzał, że to nie jest tylko gra. On naprawdę czuł coraz więcej do tego chłopaka. Ale było już za późno. Bał się o niego, bo wiedział, że ten był w depresji. A może nadal jest? Zadawał sobie mnóstwo pytań, co jeszcze bardziej go dobijało.
Po tygodniu, Kyung postanowił ponownie wyjść z domu, zostawiając w nim ogromny bałagan. Znowu czuł się wyprany z emocji. Dopiero teraz dotarło do niego to, że dał się tak łatwo omamić. Przecież kto normalny zgadza się na randkę z nieznajomym? Tylko on.
Postanowił pójść na salę ćwiczeń, gdzie mógł spokojnie ćwiczyć swój śpiew, co go odprężało. Gdy tylko otworzył drzwi ulubionej sali, stanął jak wryty w miejscu.
- C-co ty tu robisz?! - pisnął, nie bardzo wiedząc co zrobić.
- Kyung.. proszę, wysłuchaj mnie.
- Nie mam ochoty z tobą rozmawiać. Wynoś się! Śledzisz mnie?! - krzyczał, nawet nie wiedząc co się dzieje wokół niego. Podszedł do mężczyzny i strzelił mu z dłoni w twarz, po czym odwrócił się i zaczął iść, ale silna ręka zatrzymała go. To Jiho przyciągnął go do siebie i pocałował jak gdyby nigdy nic. Musiała minąć chwila, nim zrozumiał co się dzieje. Usta Woo były perfekcyjne. Oddał pocałunek, czując jak jego serce, choć boleśnie, bije bardzo szybko. To był jego pierwszy pocałunek.
- Dlaczego to zrobiłeś? - spytał, patrząc zarumieniony na twarz towarzysza.
- Bo cię kocham, rozumiesz? To chciałem ci powiedzieć od dawna. Choć na początku to była tylko gra, to ja pokochałem cię szczerze. I nie żałuję, że to się stało. Jedyne czego nie chciałem, to tego że to zakład.
Po chwili oddechu, Jiho wyjaśnił mu wszystko od początku. Kyung słuchał uważnie i po chwili pomyślał, że jest głupi. Gdyby tylko wcześniej tego wysłuchał, nie było by problemu. Ale cieszył się bardzo z obrotu sprawy. Nigdy nie marzył mu się lepszy pierwszy pocałunek niż ten, który przeżył dzisiaj. Wybaczył mu i przeprosił za swoje zachowanie, co Jiho doskonale rozumiał. Sam przeprosił go jeszcze raz nim wtulił ciało niższego w siebie i ponownie pocałował. Ten dzień zaliczał się do drugiego najlepszego dnia na świecie, a w jego życiu ponownie zagościło szczęście, wypierając depresję całkowicie. Żaden z nich nie wracał już do tego co się wydarzyło wcześniej, żyjąc po prostu chwilą.


____________________________________________________________
Witajcie Kochani! Powracam do Was z cudownym ZiKyungiem, napisanym pod wpływem chwili. Pisało mi się go przyjemnie i mam nadzieję, że Wam również się go przyjemnie czytało! Zostawcie jakiś znak po sobie, było by to bardzo miłe z Waszej strony! Pamiętajcie, komentarze są dla mnie ważne :3 Kocham Was, wrócę niebawem!
Wasza Jaerinnie

21 marca 2016

Little storm

Uwaga! Na potrzeby opowiadania zmieniono wiek bohaterów! Jongdae ma lat 17, a Baekhyun 25.

Za oknem szalała burza od dobrych kilkunastu minut, nieprzerwanie ciskając piorunami i zagłuszając całe miasto groźnymi dla uszu gromami. Seul pogrążony był w ulewie, a czarne chmury nie zwiastowały niczego dobrego. Wszyscy pochowali się we własnych domach, dla bezpieczeństwa, które było w tym momencie zupełnie zbędne. Przecież on nie chciał wyrządzić im krzywdy, chciał ich tylko postraszyć. Jego rodzice znów się pokłócili, a on chciał aby jego ojciec wrócił do domu. Jongdae był niezwykłym chłopcem, już od dziecka potrafił stworzyć najróżniejsze rzeczy z pogody. Kiedyś myślał, że to zwykły przypadek, ale po czasie stwierdził, że potrafi kontrolować burze. Podczas gdy był zły, na niebie pojawiały się ciemne chmury i błyskawice, które znajdowały ujście w samym centrum stolicy Korei. Jedyną osobą, która wiedziała o jego przypadłości był jego przyjaciel Junmyeon. Na początku wydało mu się to śmieszne, jednak widząc Jongdae w stanie złości, podczas której powstawała burza, uwierzył mu i nigdy nie doprowadził go do takiego stanu swoją osobą. Zawsze starał się go uspokoić, bo codzienne burze, nawet w zimie, mogły wydać się odrobinę dziwne dla Seulczyków. Tego dnia jednak wyjechał do swojej kuzynki do Busan i nie mógł mu pomóc. Młody Kim westchnął, gdy pomimo burzy jego ojciec nie wracał. Wiedział, że ta kłótnia była spowodowana jego wyznaniem, co spowodowało ogromną anomalię pogodową. Bardzo chciał, by jego rodzice pogodzili się w tej sprawie. Jongdae wyznał, że zakochał się w mężczyźnie. W dodatku w swoim nauczycielu śpiewu, Byun Baekhyunie. Różniło ich 8 lat, jednak dla chłopaka nie było to problemem. Jednak dla Baekhyuna owszem, był to spory kłopot. Jongdae sprawiał, że Byun znów nabierał ochoty do śpiewu, a na następnym pokazie talentów grupy sam miał zamiar wystąpić. Jongdae westchnął ponownie, uspokajając się trochę. Burza nie była już tak okazała jak wcześniej, więc postanowił przejść się na spacer. Wiedział, że ojciec w tym czasie wróci do domu i znów pokłóci się z matką, jednak on tego już nie będzie musiał słuchać. Skierował swoje kroki do domu swojego nauczyciela, bo ufał mu we wszystkim, stał się dla niego kimś więcej niż tylko podopiecznym, choć nie łączyły ich żadne więzi, czego bardzo chciał Kim. Naprawdę go kochał i był w stanie zrobić wszystko dla Baekhyuna. Nim się zorientował, stał już pod drzwiami jego domu. Zapukał cicho, a gdy starszy mężczyzna otworzył mu drzwi, uśmiechnął się wesoło. - Mogę wejść? Musimy porozmawiać - powiedział na wstępie Jongdae. Byun gestem dłoni zaprosił chłopaka do środka i zaproponował kawy lub herbaty do picia. Młodszy skusił się na kawę. Usiedli razem przy stole. Mieszkanie mężczyzny było ładnie urządzone, prosto i schludnie, wszystko miało tu swoje miejsce. Jongdae znał je na pamięć, przez co czasem w nocy śnił o niektórych pomieszczeniach i o Baekhyunie, przez co rano budził się zdyszany i podniecony, jak każdy w jego wieku. - Co się stało Jongdae? - spytał Byun, patrząc znad kubka na młodszego. - Ja.. - zająkał, co nigdy mu się nie zdarzało. - Ja.. widzisz, jest coś co muszę ci powiedzieć, bo nie wiem jak długo jeszcze będę w stanie to ciągnąć. Nie wytrzymuję już tego, to mnie przerasta. Pewnie nie będziesz chciał mnie więcej po tym widzieć, ale po prostu muszę. Ufam ci.. - Baekhyun spojrzał na niego z zaciekawieniem. - Od dawna chciałem ci to powiedzieć, ale nie wiedziałem jak to ubrać w słowa. Ja się zakochałem.. W tobie. Byun odłożył kubek, bo jeszcze chwila a upadłby na ziemię. Spojrzał na Jongdae i uśmiechnął się. - Wiedziałem o tym od dawna, Jongdae. To było widać, po twoich spojrzeniach, drżeniu głosu w czasie mówienia, uciekaniu wzrokiem ode mnie, gdy na ciebie patrzyłem.. czekałem kiedy mi wreszcie to powiesz, bo ciężko żyć z czymś takim ukrytym w sobie. - Uśmiechnął się ponownie, po czym usiadł obok Jongdae. - Ale ja też muszę ci coś wyznać. Nie jesteś mi obojętny. To zdanie zszokowało chłopaka. Spojrzał na nauczyciela i zaniemówił. Widział w jego oczach, że to prawda. Uśmiech sam pchał mu się na usta, a łzy cisnęły się do oczu i zostały tam, bo nagle poczuł smak ust Baekhyuna. Nie wiedział, jak ma się zachować, ale po chwili odwzajemnił pocałunek. Wsunął dłoń we włosy mężczyzny, zaciskając ją wśród kosmyków. Jego usta były miękkie i delikatne, zupełnie takie, jakie sobie wyobrażał. To trwało naprawdę długo nim oderwali się od siebie; Jongdae z zarumienioną twarzą i rozchylonymi i zaczerwienionymi ustami, z rozbieganym wzrokiem. - Ja.. - Cii, nie musisz nic mówić - szepnął mężczyzna, po czym położył Kima na kanapie, wpijając się w jego usta. Nim młodszy się zorientował, jego koszulka leżała na ziemi, a spodnie były rozpięte. - Długo na to czekałem, Jongdae. Aż wreszcie mi powiesz.. jesteś gotowy? - Chłopak kiwnął głową. To był znak. Baekhyun zchylił się i sięgnął ustami do jego sutka, który zaczął powoli ssać. Do jego uszu dobiegł jęk, co bardzo go ucieszyło. Delikatnie przygryzł brodawkę, po chwili szybko ją liżąc. Twardniała bardzo szybko i mocno, co bardzo podobało się starszemu. Wolną dłonią sięgnął do drugiego sutka, lekko go podszczypując, by dopieszczać obie brodawki jednakowo. Po chwili jednak zsunął się w dół, aby przejechać językiem po brzuchu. Zaczął całować jego brzuch, lekko umięśniony, poświęcając trochę uwagi pępkowi. Jednakże po upływie momentu, wrócił do sutków, na które zaczął dmuchać delikatnie, aby były jeszcze twardsze. Dla Jongdae to było coś nowego, zupełnie nieznana odmiana rozkoszy. Tą, którą znał, była niczym. Wiedział, że jego partner ma więcej doświadczenia i poddał się mu, wydawając z siebie co jakiś czas głośny jęk lub westchnienie. A to bardzo się podobało Byunowi. Nawet nie zauważył, gdy znów siedział, a jego uda były rozchylone, a między nimi siedział Baekhyun. Posłał mu spojrzenie mówiące "pragnę cię", oblizując przy tym usta. Nim się obejrzał, poczuł jak wilgotny język starszego przesuwa się delikatnie po główce jego penisa. Zwinnie poruszał językiem po całej różowej powierzchni, dopieszczając ją z każdej strony równo. Przesuwał nawet po szczelinie, po czym nagle wziął całą główkę do ust. Kim odpłynął, gdy mężczyzna zaczął mruczeć, wprawiając całego penisa w przyjemne drganie. Jęczał głośno. Nagle usłyszał grzmot. Nie wiedział co było tego powodem, ale po chwili domyślił się. To wina tego, że odczuwa dużą przyjemność. Nigdy wczesniej mu się to nie zdarzało, więc był zaskoczony. Po chwili wrócił myślami do tego, co robił Baekhyun. Jego całe przyrodzenie znalazło się w ustach starszego, dopieszczane dłonią. Było mu bardzo przyjemnie. Nagle Byun wyciągnął męskość chłopaka z ust i dmuchnął na nią, a dreszcz przebiegł kręgosłup młodszego. To była najlepsza rzecz, jaką kiedykolwiek przeżywał Jongdae. - Dobrze ci? - spytał po chwili mężczyzna, poruszając mocno dłonią po penisie chłopaka. Jongdae nawet nie umiał wydusić z siebie słowa. To było za dużo. Doszedł z wlasnym jękiem w dłoń starszego, rumieniąc się mocno. Nigdy nie przeżył tak silnego orgazmu. - Mmm - zamruczał starszy, po czym znów zaczął ssać jego penisa mocno, a Jongdae wręcz krzyknął z przyjemności jaką właśnie doświadczał. Doszedł po raz drugi, mocniej i intensywniej niż wcześniej, wyginając plecy w mocny łuk. Opadł zmęczony na kanapę, po czym po prostu zasnął, wykończony całością. Baekhyun nie był tym zaskoczony ani zły, wziął ciało chłopaka na ręce i zaniósł do swojej sypialni, gdzie po prostu go położył, po czym sam ułożył się obok niego. Zasnął uspany słuchaniem bicia serca swojego kochanka. Dziś przekroczyli największą barierę i wiedział, że to dopiero początek ich przygody. Burza ustała tak szybko, jak się zaczęła. A Jongdae uśmiechnął się przez sen. Przez następnych kilka dni, Seul nie zaznał ani jednej burzy, a to dzięki temu, że Baekhyun potrafił ujażmić emocje w glowie Jongdae.

_____________________________________
A więc powracam do Was z małym one shotem z BaekChen! Nie było tutaj tego pairingu nigdy i jest to mój mały debiut z nimi! Proszę, bądźcie wyrozumiali w związku z tym! Mam nadzieję, że u Was wszystko w porządku i czujecie już wiosnę!
Napiszcie komentarze jak Wam się podobało odpowiadanie, to dla mnie wiele znaczy.
Kocham Was, do zobaczenia w następnym fanficu! <3
Wasza Jaerinnie

11 stycznia 2016

For you

Pogoda dopisywała od rana, słońce świeciło jasno i wyraźnie, dając do zrozumienia mieszkańcom Qingdao, że dzisiejszy dzień będzie dobry. Jednakże, w mieszkaniu pewnej rodziny wcale nie było tak wesoło. Od dobrych paru godzin kłótnia wisiała w powietrzu, powodując niezrozumiałe poczucie braku stabilizacji. Rodzina Huang toczyła zawziętą walkę dotyczącą przeprowadzki do Seulu. Inny kraj, inne możliwości i zupełnie inni ludzie. Mieli się wyprowadzić za dwa tygodnie, gdyż pan Huang dostał propozycję nowej i lepszej pracy w stolicy Korei Południowej. Jego jedyny syn bardzo protestował temu wyjazdowi, gdyż nie chciał zostawiać przyjaciół w swoim rodzinnym mieście. Jednakże, rodzice chłopaka już zdecydowali. Zitao, bo tak nazywał się młodzieniec usilnie starał się przekonać rodziców, że poradzi sobie sam w Qingdao, ale ci byli nie byli ugięci jego prośbami. Tao westchnął po raz kolejny, aż w końcu jego ojciec zabrał głos w tej sprawie i nie było odwrotu. Już za tydzień się wyprowadzą, aby nie tracić czasu na głupie kłótnie. Młody Huang był bezsilny, nie miał szans na odwieczenie rodziców od tej trudnej decyzji. Im też było ciężko podjąć to wyzwanie, jednak ostatecznie i tak wszystko poszło po ich myśli. Rzeczy były już w większości spakowane i teraz mieli tylko czekać na transportowiec do nowego miejsca. Sami państwo Huang z synem mieli lecieć samolotem w sobotę, by do tego czasu wszystkie ich rzeczy zostały dowiezione do ich nowego mieszkania w odpowiednim czasie. Czarnowłosy postanowił jednak już nie marudzić, bo to i tak nie miało by sensu. Zaczął odliczać dni do wyjazdu. Pożegnał się ze swoją szkołą, treningami wushu i przyjaciółmi. Obiecał sobie, że kiedyś tu wróci. Jak bardzo się w tym momencie mylił.
*
Seul. Piękne, choć ogromne miasto z aspiracjami. Przystań dla wszystkich chcących coś osiągnąć w życiu. Jednak dla rdzennych mieszkańców było to po prostu nic wielkiego, miasto jak każde inne w tym kraju. Oh Sehun przemierzał kroki w mieszkaniu, zastanawiając się kto wprowadzi się do sąsiedniego mieszkania. Bardzo wyczekiwał dnia ich przybycia, wiedząc tylko tyle, że nowi lokatorzy będą pochodzić z Chin. Bardzo chciał się zaprzyjaźnić z ich dzieckiem, gdyż mimo wielkiej populacji Seulu, nie potrafił znaleźć sobie przyjaciela. Bardzo go to martwiło, gdyż jego wiek wskazywał, że powinien mieć już dawno jakiegoś towarzysza. Jednakże, po prostu był odosobniony.
Nagle usłyszał hałasy na klatce schodowej. Domyślił się, że to właśnie nowi sąsiedzi, więc wyjrzał przez wizjer i właśnie wtedy dostrzegł go. Miał ciemne włosy, trochę ciemniejszą karnację i był ubrany w skórę i obcisłe spodnie. Nic więcej nie zdołał zobaczyć, ponieważ widok przysłonił mu wysoki mężczyzna, zapewne ojciec chłopaka. Odsunął się od drzwi i pobiegł do swojego pokoju, wtulając się w poduszkę. Już teraz chciał go poznać. Chłopak był jednak zupełnym przeciwieństwem Sehuna, już po samym wyglądzie mógł to stwierdzić. I właśnie wtedy dopadło go to stwierdzenie, że na pewno nie uda mu się zaprzyjaźnić. Zamknął oczy i westchnął głośno, opadając na łóżko całym ciałem. Myśli nie dały mu spokoju, ciągle czuł się przytłoczony, a wszystko wydawało się takie skomplikowane. Bał się, że nic z jego planów nie wyjdzie.
Jednak w tym czasie do jego pokoju weszła pani Oh.
- Chodź synku, przywitamy się z nowymi sąsiadami - powiedziała kobieta, bardzo podobna z resztą do swojego syna. Mieli to samo spojrzenie i podobny kształt ust, z reszty genów był podobny do ojca. Wzrost i postura ciała należały do jego atutów, jednakże to właśnie cechy po rodzicielce przyciągały najwięcej uwagi.
Sehun wstał leniwie z łóżka i poszedł za swoją matką. Zapukała ona cicho do sąsiednich drzwi, skąd usłyszeli coś po chińsku. Młody Oh uczył się tego języka od dawna więc od razu zrozumiał słowa, które powiedział zapewne założyciel rodziny. Nim zdołał przetłumaczyć je mamie, drzwi otworzyły się z cichym jękiem, a za nimi stanął młody chłopak. I właśnie wtedy Sehun zapomniał języka. Młodzieniec był po prostu piękny, jego twarde spojrzenie kocich oczu, usta wywinięte w lekki grymas, który po chwili zmienił się w uśmiech.
- Um - zaczął niepewnie Zitao widząc w swoich progach pierwszy raz kogoś tak pięknego. I miał tu na myśli blondyna, który stał i patrzył na niego swoimi brązowymi oczami. Nawet nie wiedział ile czasu minęło, gdy stali tak i po prostu patrzyli się na siebie. Ale zaraz, Tao jest przecież hetero i po chwili uświadomił to sobie, więc otrząsnął się z transu.
- Cześć, jestem Sehun i jestem twoim sąsiadem - powiedział Oh po chińsku.
- Znasz chiński? - zapytał zaciekawiony Huang.
- Tak trochę. Rozumiem, ale nie zawsze umiem odpowiedzieć - zaśmiał się Sehun, patrząc na kartony w przedpokoju. - Ach, to moja mama. Przyszliśmy was powitać w nowym miejscu.
- Dzięki. Jestem Zitao, ale mów mi Tao. I... ja umiem koreański, więc możemy się przerzucić na ten język - odpowiedział szatyn. Spojrzał jeszcze raz w oczy Sehuna i po prostu uśmiechnął się swoim pięknym kocim uśmiechem. Oh poczuł jak miękną mu nogi od tego uśmiechu. Jednak zachował powagę.
- Pomóc wam w czymś? - zapytał po chwili po koreańsku.
- Dzięki, ale damy sobie radę sami.
- No to.. do zobaczenia, Tao - odpowiedział Sehun i czym prędzej wrócił do siebie. Jego mama po chwili również wróciła do ich mieszkania, uśmiechając się wesoło do siebie, po czym zaczęła robić obiad. Młody chłopak jednak nie czuł głodu, bo przed oczami wciąż miał piękny uśmiech swojego sąsiada i jego spojrzenie.
*
Ten nocy i każdej następnej, Sehun nie mógł zasnąć, bo ciągle widział i słyszał w głowie Tao. Chłopak był ucieleśnieniem jego wszelkich snów. Oczywiście, Oh zarzekał się, że jest heteroseksualny od dawna, ale zaczął w to wątpić po spotkaniu ze swoim nowym sąsiadem. Wszystko zaczęło się komplikować, nie miał ochoty na nic, jedzenie zupełnie mu nie smakowało, pił jedynie wodę, gdyż wszystko inne straciło swój unikalny smak. Zamykał się w swoim pokoju i czytał na różnych blogach o homoseksualizmie. Dowiedział się o tym wielu rzeczy, ale nadal się bał, że sam może być jednym z nich. Co powiedzą jego rodzice? Będzie musiał się ukrywać przez całe życie. Jednak, ostatecznie podjął decyzję. Porozmawia o tym z mamą. Jednak nie dziś, nie teraz. Aż będzie pewniejszy.
*
Dni mijały, a rok szkolny zbliżał się wielkimi krokami. Pogoda zaczęła się zmieniać, było dużo wietrzniej, upały zupełnie minęły, zastępując je deszczem. Jesień była piękna, do momentu gdy Sehun siedział w domu. Tak, to mu najbardziej pasowało. Siedzenie w domu z nosem w książce, zaczytując się w horrorach lub romansach. Był jednym z nielicznych należących do klubu książki w szkole. Miał dobre stopnie, gdyż zawsze czytał swoje notatki i podręczniki, czego nie robiła znaczna część jego klasy.
W końcu, oderwał się od książki, słysząc pukanie do drzwi. Wyszedł z pokoju i otworzył drzwi wejściowe, widząc w nich Zitao. Zamrugał parę razy, by być pewnym, że to nie jest złudzenie. Poczuł mocne bicie swojego serca, gdy nagle usłyszał jego głos.
- Przejdziesz się ze mną po mieście? Muszę kupić książki do szkoły a totalnie nie znam miasta.
- J-jasne - powiedział Sehun, czując jak drży mu głos. - Tylko ubiorę bluzę i możemy iść - Po chwili był już gotowy i wyruszył na poszukiwanie książek z Tao.
Rozmawiali dużo, a Sehun czuł, że może się przed nim otworzyć. Mimo, że dopiero niedawno go poznał, po prostu wyczuł że ta znajomość będzie miała głębsze rezultaty. I tu miał wielką rację. Nie spodziewał się jednak jak dużą.
Dowiedział się o Tao wielu przydatnych informacji, a odwdzięczył mu się dokładnie tym samym. Nawet nie zauważyli gdy z wyprawy po książki zrobił się spacer po najbliższej okolicy, by tylko pokazać Chińczykowi najciekawsze miejsca niedaleko domu. Czuli się komfortowo w swoim towarzystwie i wreszcie Sehun zauważył, że właśnie trafił na swojego najlepszego przyjaciela. Pierwszego przyjaciela na długo, bo wiedział, że to tak szybko się nie skończy. Chciał bardzo poznać bliżej chłopaka, z którym właśnie rozmawiał na moście nad rzeką Han. Współczuł mu z powodu przeprowadzki, bo wiedział jak to może być trudne w jego wieku, bo Zitao był starszy zaledwie o rok od Sehuna, a jednak trafili razem do klasy. Jakim cudem, tego Oh nie wiedział, ale cieszył się z tego niezmiernie. Spojrzał Tao w oczy i zagryzł wargę. Coraz bardziej był przekonany, że jest homoseksualny słysząc jakie myśli podsuwa mu mózg i wyobraźnia. Westchnął i wrócił z Zitao do domu, żegnając się z nim uściskiem. Poczuł woń jego perfum i zaciągnął się nimi. Aż zakręciło mu się w głowie od tych doznań. Tej nocy również nie potrafił zasnąć, a gdy już mu się udało, przyśnił mu się Tao i pocałunek na moście.
*
Miesiące mijały, a przyjaźń z Tao wkroczyła wreszcie na aktualny ton. Sehun miał przyjaciela i miał z kim dzielić smutki i radości, a także wymieniać się wiadomościami na lekcjach, na których Sehun stał się po prostu opiekunem Zitao. Pomagał mu w lekcjach, uczył języka, sprawiał, że chłopak często się uśmiechał. Bardzo to przypadło do gustu Sehunowi. Uwielbiał patrzeć jak ten się uśmiecha i to sprawiało, że jego serce ciągle biło mocno i szybko. Zdecydowanie zakochiwał się w Zitao. Jednak wiedział, że ta miłość jest czysto platoniczna, gdyż jego przyjaciel miał już na oku parę ślicznych koleżanek z klasy. Oh nie chciał mu pokazać jak bardzo go to boli, więc udawał że sam się nimi interesuje. Nie wiedział jednak, że Zitao planował coś okropnego. W końcu wydało się co chodziło po głowie Huanga.
- Chodźmy na podwójną randkę. Ja z Hyorin a ty z Sohyun. Wiem, że na nią lecisz - Tao puścił mu oczko.
- A-ale Tao... - zająknął się. Przez myśl mu przeszło aby sprostać temu wyzwaniu ale z drugiej strony miał w głowie mętlik. - Ja... chyba muszę ci o czymś powiedzieć.
- Tak? - zapytał zaciekawiony Zitao. Wracali właśnie ze szkoły i stanęli na tym samym moście, na którym Sehun pierwszy raz pomyślał o pocałunku.
- Ja.. może to źle zabrzmi, ale... ale ja nie mogę iść na tą randkę. Sohyun jest naprawdę śliczna, ale.. nie podoba mi się. Ja.. czuję coś do kogoś innego, Tao. Do... do ciebie.
Po chwili milczenia ze strony przyjaciela Sehun poczuł zażenowanie. Jego policzki zaróżowiały, a w oczach pojawily się łzy.
- Przepraszam - szepnął nim uciekł do domu, zostawiając Tao samego.
Rzucił się na łóżko i zaczął płakać w poduszkę. Dlaczego akurat teraz musiał mu to powiedzieć. Pewnie ich przyjaźń została zerwana, nie ma co liczyć na powrót Tao. Łzy mocno leciały z jego oczu na poduszkę i po policzkach. Tak bardzo żałował swojej decyzji. Tak bardzo.
*
Tao od kilku dni próbował połączyć się z Sehunem, chcąc z nim porozmawiać. Był w szoku i jednocześnie zły na przyjaciela, który wcześniej tak bardzo się ukrywał. W Chinach też miał homoseksualnego przyjaciela, Luhana, ale akceptował to. Sam był hetero. A tak przynajmniej mu się wydawało do spotkania Sehuna. Chłopak był idealny.
W końcu Tao odważył się pójść do domu Sehuna. Zapukał i po chwili otworzyła mu mamą młodego Oh. Spojrzała na Tao.
- Dobrze cię widzieć, Tao. Sehun jest u siebie. Ma ciężki okres, chyba się nieszczęśliwie zakochał, bo ciągle siedzi zamknięty w pokoju i nic nie je. Porozmawiaj z nim, dobrze? - poprosiła matka chłopaka, nie mając pojęcia jak bardzo trafiła w powód jego przyjścia.
Huang nawet nie zapukał, tylko od razu wparował do pokoju młodszego chłopaka, i rzucił się obok niego na łóżko.
- Tao? - zapytał zdziwiony Sehun, otwierając usta ze zdziwienia, które po chwili zamknął Tao swoimi własnymi. Przez tych kilka dni dużo myślał o Sehunie i sam zrozumiał, że go kocha. Tak po prostu, zakochał się w swoim przyjacielu, a jego wyznanie tylko dało mu kopniaka. Całował go delikatnie i powoli, rozkoszując się miękkością warg chłopaka. Nawet nie liczył czasu jaki upłynął.
- Tao.. dlaczego? - zapytał cicho Sehun, gdy odsunęli się od siebie by złapać oddech.
- Bo cię kocham głuptasie - Zitao poczochrał mu wlosy i spojrzał w jego piękne oczy, które teraz błyszczały. - Kocham cię, słyszysz? Kocham - szepnął mu do ucha.
- Tao... - odszepnął Sehun, wtulając się w przyjaciela.
- Ach, mam coś dla ciebie - powiedział po chwili. Sięgnął do kieszeni i wyciągnął z niej mały pakunek. Podał go Sehunowi. - Proszę. Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, Sehun.
- Pamiętałeś.. jejku, dziękuję! - pisnął Oh i wziął w ręce pudełeczko, po czym wyciągnął z niej bransoletkę. Była srebrna, z wygrawerowanymi literami po chińsku.
- Podoba się? Gdy ją zobaczyłem od razu pomyślałem o tobie.
- Jesteś... kochany - szepnął Sehun i zaczął płakać. Tao mocno go przytulił.
- Kocham cię, Sehun.
- A ja ciebie, Tao. Bardzo cię kocham.

________________________________________
Witajcie kochani! Powracam do Was z takim oto kochanym TaoHunem! Mam nadzieję, że Wam się spodobał! <3 liczbę na szczere opinie, pamietajcie, komentarze mnie motywują! <3
Kocham Was, Wasza Jaerinnie

4 stycznia 2016

Jestem Twoją Omegą, a Ty moją Alfą

Zadrżałem z zimna, pocierając dłońmi o ramiona. Byłem ubrany ciepło, zważywszy na pogodę, bo od rana panowało niemiłosierne zimno i sypał gęsty śnieg. Najchętniej wróciłbym do domu, położył się na kanapie obok kominka  patrząc na Chanyeola z uśmiechem. Ale oczywiście, jestem tak głupi, że musiałem wyjść po coś do sklepu, a najgorsze jest to, że zupełnie zapomniałem, że otwierają go dopiero o 9, a była 8:37. Nie opłacało mi się wrócić do domu, bo miałem i tak kawałek drogi, a tylko w tym sklepie są moje ulubione fajki. Co mogłem poradzić? Nic. Stałem na tym mrozie jak idiota, a śnieg prószył coraz bardziej.
Westchnąłem i wsunąłem dłonie do kieszeni kurtki, po czym spojrzałem na zegarek. Jeszcze 3 minuty i otworzą. Wytrzymam. To minie raz dwa. Westchnąłem głośno, wypuszczając obłok pary z ust, patrząc jak znika między płatkami śniegu, uśmiechając się po chwili. Nagle drzwi do sklepu otworzyły się, więc wparowałem do środka i od razu poprosiłem to, na czym mi zależało, zapłaciłem i spokojnie wracałem już do domu. Oczywiście, musiałem jeszcze zapalić zanim wejdę do mieszkania Chanyeola, więc otworzywszy paczkę wyjąłem papierosa i wsunąłem go między swoje różowe wargi i odpaliłem szluga. Musiałem się chwilę pomęczyć z zapalniczką, bo nie chciała mi odpalić, ale wreszcie się udało. Zamerdałem wesoło ogonem, dopiero po chwili uświadamiając sobie, że on się pojawił. Pokręciłem głową ze smutkiem, po czym ułożyłem ogon tak, by nie ruszał się zbytnio. Nie cierpię przechodzić do tej formy, zwłaszcza gdy jestem na zewnątrz. Wtedy to już całkiem marznę.
Zapukałem do drzwi, ściągając mokrą od śniegu czapkę, ukazując Chanyeolowi swoje puchate białe uszy. Rzuciłem się na niego i przewróciliśmy się obaj, a ja zamerdałem ogonem. Wpiłem się w jego usta, zamykając nogą drzwi wejściowe. Nie chciałem aby ktokolwiek nas zauważył.
- Sehunnie - szepnął ciemnowłosy, patrząc mi w oczy. Podrapał mnie za uchem, dobrze wiedział co to sprawi.
- Mam na ciebie ochotę, Chan - powiedziałem, rozbierając się z kurtki, jednocześnie siadając mu na biodrach. Nie byłem jakoś przesadnie ciężki, więc spokojnie siedziałem. Po chwili na podłodze leżała kurtka, czapka, szalik, rękawiczki i moja bluza. Nagle pisnąłem, ocierając się o Parka kroczem. Zaczął mnie drapać przy ogonie. To moje najwrażliwsze miejsce na całym ciele. Jednocześnie drapał mnie za uchem, co tym bardziej spotęgowało doznania. Byłem już twardy. - Ch-Chanyeol - wyszeptałem między jękami, wyginając plecy w łuk. Było mi tak cholernie dobrze, że czułem jak niewiele mi zostało do spełnienia. Spojrzałem na Chanyeola pełnym pożądania wzrokiem i zacząłem ruszać swoimi biodrami. Wyczułem pod sobą jego wybrzuszenie, co sprawiło że się uśmiechnąłem wesoło.
- Chodźmy do sypialni - powiedziałem pewnym siebie głosem, modulując go tak, aby brzmiał cholernie seksownie.
*
Minął miesiąc od tamtego dnia, a ja czułem się nadzwyczaj dziwnie. Widziałem ostrzej, miałem wyostrzony węch, przez co czułem feromony Chanyeola nawet z innego pokoju. Nawet częściej zdarzało mi się wracać do formy pół-wilczej. Uszy często mi wyrastały, a ja nawet nie zdawałem sobie sprawy jak często się to działo, dopiero Park mi to uświadamiał, gdy zaczął mnie drapać za uszami. W końcu nie wytrzymałem i poszedłem z tym do lekarza. Byłem wystraszony, więc moja wilcza strona znów się ujawniła, gdy tylko wszedłem do gabinetu. Ten od razu kazał mi się położyć i podwinąć koszulkę.
- Ale doktorze, co się ze mną dzieje?
- Rozumiem, że to pierwsza ciąża?
Zatkało mnie. Jak to ciąża? Jak to możliwe? Nie rozumiałem zupełnie nic ze słów lekarza.
- Och, no tak, pan nic nie rozumie. Widzi pan, tacy jak pan mogą zajść w ciążę każdego dnia. Zwłaszcza, gdy jest się.. że tak się wyrażę, chętnym. Wtedy znikąd pojawia się wilcza strona, uszy i ogon są najczęstsze. Wtedy gdy dojdzie do aktu seksualnego, zachodzi się w ciążę. Zarówno kobieta jak i mężczyzna mają dokładnie te same objawy. Więc, proszę być spokojnym, to po prostu ciąża.
- Ale.. ja nadal nie rozumiem - powiedziałem. To wszystko się dzieje tak szybko. Jak ja to powiem Chanowi?
- Proszę się nie bać. Zaraz coś panu pokażę - odparł doktor, po chwili kierując ekran monitora w moją stronę. Położył mi na brzuchu jakąś zimną maź, jakąś gałkę, a na ekranie pojawił się obraz mojego brzucha w czarno-białej skali kolorów. I wtedy skupiłem wzrok w jednym centralnym miejscu. Było widać tam dwa duże punkty,,. Wyczułem to całym sobą, aż uszy mi się spłaszczyły. - Widzi pan to? To bliźnięta, które za miesiąc przyjdą na świat. Ciąża w pańskim przypadku trwa zaledwie dwa miesiące*, proszę się nie bać, wszystko pójdzie gładko. Jakim cudem nie zauważył pan wcześniej innych objawów?
- Sam nie wiem, owszem, miałem częściej wilczą formę, miałem ostrzejszy węch i słuch, ale nie sądziłem, że to wynik.. tego wszystkiego.
- Rozumiem. Termin wypada na 14 lutego.
Nie pamiętałem już, co się działo dalej. Wyszedłem z gabinetu ze zdjęciami USG. Wsiadając do autobusu, ciągle nie mogłem przestać się trząść. Za miesiąc urodzę dziecko. Za miesiąc będę matką dwójki urwisów. To straszne. To za szybko. Nawet z Chanyeolem nie jesteśmy jeszcze pełnoprawnym małżeństwem, on mnie tylko naznaczył jako swojego. To co czułem w tym momencie nie da się opisać.
Ze spuszczoną głową wszedłem do mieszkania i rzuciłem Chanowi pod nos kopertę ze zdjęciami. Spojrzałem na niego smutno, płaszcząc swoje uszy i ogon.
- Co to jest? - spytał Yeol, unosząc wzrok znad kawy. - Sehunnie, co się dzieje? - wziął mnie na kolana. Spojrzałem mu w oczy.
- Zobacz - szepnąłem i wtuliłem się w niego, nie chcąc patrzeć w jego oczy, To mnie zabijało od środka. Jednak, poczułem nagłe kopnięcie. Chwila prawdy, koperta otwarta.
- Sehun? Czy to.. to co ja widzę, to prawda? - szepnął mi do ucha.
- Tak, będziesz.. tatą. Już za miesiąc..
- O mój boże, nie masz pojęcia jak bardzo się z tego powodu cieszę! - Nagle wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni, gdzie pocałował mnie namiętnie. - Myślisz, że gdy zrobię ci loda, to coś się stanie naszym maluchom?
- Nie wiem, ale raczej nie.. czekaj, co? Chanyeol nie! - zdążyłem krzyknąć, jednak było za późno. Moje spodnie wylądowały na podłodze, a Park między moimi udami. Dopiero teraz zauważyłem zaokrąglony brzuch. Naprawdę nie rozumiałem, jakim cudem nie widziałem tego wcześniej. I rozmyślałbym nad tym znacznie dłużej, gdyby nie to, że poczułem język Chanyeola na swoim penisie. Jęknąłem głośno, wsuwając dłonie w jego piękne kruczoczarne włosy, zaciskając je po chwili. Było mi cholernie gorąco,
Nie minął moment, a Chanyeol zaczął ssać moje przyrodzenie, ruszając dłonią w górę i w dół bardzo powoli. Lizał mnie, całował i naprzemiennie ssał, a mi było kurewsko dobrze. Jęczałem jak pojebany, zaciskając ciągle dłonie w jego miękkich włosach, aż zaczęły mnie boleć. Czułem że jestem blisko.
- Ch-Chanyeol.. ja zaraz... zaraz dojdę...! - krzyknąłem, mieszając krzyk z jękiem. Doszedłem mocno i obficie w jego gardle. Uspokoiwszy oddech, spojrzałem mu w oczy głęboko. Zagryzłem wargę. Wyglądał nieziemsko z potarganymi włosami i tymi rozchylonymi pełnymi wargami.
- Tak mi dobrze, Channie... - szepnąłem, i po chwili go pocałowałem. On natomiast położył się obok mnie i zaczął mnie głaskać po brzuchu. Za miesiąc będziemy rodzicami.
*
Drugi miesiąc ciąży zleciał bardzo szybko, nawet nie zauważyłem gdy wody mi odeszły. Yeol troskliwie się mną opiekował, przerobił jeden pokój obok naszego na taki dla dzieci, kupiliśmy dwa łóżeczka, szafki o łagodnych kątach, by przypadkiem nam się dzieciaki nie pozabijały o kanty mebli. Wszystko wyglądało uroczo i taki był zamiar mojego ukochanego, co wyszło mu doskonale.
- Chan, bądź przy mnie cały czas - powiedziałem, a chłopak złapał mnie za rękę i nie puścił,
Przez cały czas był obok, trzymając moją dłoń, Krzyczałem głośno, zaciskałem mocno rękę, aż w końcu, po dobrych 5 godzinach, mogłem przytulić moje dwa skarby. Chłopiec i dziewczynka. Byli podobni do Chana, zwłaszcza po odstających lekko uszach. Jednak oczy miały po mnie. Mimo, że przez pierwsze dwa tygodnie będą ślepe, to już wiedziałem, że ten narząd będą miały podobny do mojego. To było najcudowniejsze co mogło mnie w życiu spotkać. W końcu stanowiliśmy idealną parę z dwójką maleństw.
- Jak je nazwiemy, Sehunnie? - zapytał Chanyeol, gdy w końcu zostaliśmy sami w sali, a dzieciaki spały grzecznie obok nas, w swoich małych łóżeczkach.
- Co powiesz na.. Jongin i Yunseo? Będzie do nich pasowało, tak myślę.
- Idealnie.
*
Nawet nie wiem jak szybko minęło 5 lat. Nasze kochane bliźniaki mają już status przedszkolaka, chodzą regularnie na zajęcia, ciesząc się każdym dniem. A ja nigdy nie mam dość, to wszystko jest takie wspaniałe, że nie czuję nic poza szczęściem. Z Chanyeolem w końcu wstąpiliśmy w związek małżeński, przeprowadziliśmy się do domu na obrzeżach Busan, gdzie Park znalazł dobrze płatną pracę. Wszystko układa się tak, jak zawsze chciałem.


*ciąża u wilków trwa około 2 miesiące
______________________________________________________
Przepraszam, przepraszam, przepraszam. Znów to samo, znów ciąża, znów to. Ale tym razem ChanHun. Mam nadzieję, że Wam się podobało. Jeśli coś Wam się nie spodobało, lub spodobało na tyle bardzo, że nie możecie przestać o tym myśleć, proszę, piszcie o tym w komentarzach! Miło mi się je czyta, to bardzo motywuje co do napisania kolejnego fanfica. Już nie chodzi o samą wenę, ale również o to, że potrzebuję, jak każdy, jakiejś motywacji. Wiecie co? Chyba moje fanfici to raki XD ale no, to opowieść na inny temat C: do zobaczenia wkrótce!
Kocham Was,
Jaerinnie

3 stycznia 2016

I loved you more

Odkąd się obudziłem czułem, że ten dzień będzie inny od reszty. Wszystko wydawało mi się obce, jakby nigdy nie było moje. Każdy przedmiot w pokoju sprawiał wrażenie, że jest dziwny, nie podobny do tego co znałem. Nawet Yoongi śpiący obok wydał się inny. Jego zamknięte oczy, rozchylone wargi, włosy, a nawet ułożenie ciała były obce. Zamknąłem swoje oczy, by po chwili otworzyć je i skupić wzrok na suficie. Był popękany, aż boleśnie biały. Otaczała mnie pustka, okropna pustka. Jak ta w moim sercu. 
Od lat choruję na raka serca. Rodzice rozpaczali, a ja byłem za mały by zrozumieć, że wkrótce odejdę z tego cholernego świata. Za mały by zrozumieć co to z choroba. Zbyt nieświadomy. Kim tak naprawdę byłem przez ten cały czas? 
Nagle poczułem szarpnięcie. Spojrzałem na Yoongiego i wymusiłem uśmiech, by nie wiedział o czym myślę. Choć i tak znał mnie na wylot. Doskonale wiedział co się dzieje, kiedy i dlaczego. Tym razem nie było inaczej. Spojrzał na mnie pytająco, a ja nie wiedziałem co mu odpowiedzieć. Że właśnie myślałem, że umrę? Czy to, że wszystko jest dla mnie inne i niezrozumiałe? 
- Kook, spokojnie - powiedział chłopak. - Masz jeszcze dużo czasu, nie pozwolę ci odejść tak nagle. 
Min po chwili sięgnął do szafki i wyciągnął z niej lekarstwa, podając je po chwili mnie. Popiłem je wodą, po czym spojrzałem na niego. Jego piękne oczy wpatrywały się we mnie, wyczekując jakiegokolwiek znaku z mojej strony. Ale nie ruszyłem się. Czułem, że dziś coś złego się stanie. Ale nie chciałem martwić tym ukochanego, więc uśmiechnąłem się łagodnie. Zawisnąłem nad nim i skradłem mu lekki pocałunek, nim wstałem z łóżka i otworzyłem drzwi. 
- Chodź, czas na śniadanie - powiedziałem ochoczo. Obdarowałem Yoongiego słodkim uśmiechem. Po chwili byliśmy już w kuchni, jedząc jajecznicę. Nic innego nie przychodziło mi do głowy. 
Dzień zaczął się zwyczajnie, choć nadal miałem to okropne uczucie w sercu, które ani na chwilę nie chciało odpuścić. Poszliśmy na małe zakupy do domu, bo moja mama zostawiła nam kartkę z listą co mamy kupić. Potem udaliśmy się na spacer po parku, by odetchnąć. Siedzieliśmy na ławce, gdy Yoongi zaczął temat. 
- Nie wiem co bym zrobił bez ciebie. Nie potrafię wyobrazić sobie życia bez ciebie. To ty nadajesz sens mojemu istnieniu - powiedział cicho, patrząc w moje oczy. Zamrugałem szybko, nim delikatnie musnąłem jego usta. 
- Nie stracisz mnie - powiedziałem patrząc mu prosto w oczy. Widziałem jego łzy, więc szybko starłem je kciukami. Nienawidzę kiedy płacze. 
- Chyba czas wrócić do domu, zaśpiewam ci coś na poprawę humoru - powiedziałem z uśmiechem. 
Jednak, nie dałem rady zaśpiewać. Ból w klatce piersiowej utrzymywał się od wyjścia z parku przez najbliższe dwie godziny. Yoongi to widział, jak zwijam się z bólu, więc w końcu zadzwonił po karetkę, martwiąc się o mnie. Wiedział, że skończy się to długim pobytem w szpitalu, ja też to wiedzialem. Wszystko coraz bardziej się komplikowało, aż w końcu zemdlałem z bólu. 
Obudziłem się w szpitalu. Była przy mnie tylko mama, która nie mogła przestać płakać. 
- Mamo, co się dzieje? - spytałem. Nie czułem już żadnych oznak choroby, pewnie podali mi morfinę. Mama spojrzała na mnie ze smutkiem. 
- Ja... kochanie, tak mi przykro - powiedziała, zanosząc się płaczem. Spojrzałem na nią ze zdziwieniem. - Yoongi miał wypadek - powiedziała w końcu po dłuższej chwili przerwy. 
- J-jak to? - oczy zaszły mi łzami. - Ale.. on żyje, prawda? On żyje, tak? Powiedz coś! - nie potrafiłem się opanować. 
- Tak mi przykro kochanie - powiedziała. - Tak mi przykro.. 
I właśnie wtedy zrozumiałem, że nie czułem bólu nie dlatego, że podali mi mofinę, ale dlatego, że Yoongi oddał mi swoje serce. Jego serce bije teraz we mnie. Ale ja... ja już byłem martwy. Straciłem własny świat. On wiedział, że jeśli ja odejdę, on sam umrze. Nie potrafiłby żyć beze mnie dlatego oddał mi swój organ. Tyle że... ja też nie potrafię bez niego żyć. Spojrzałem na mamę po czym poprosiłem ją o coś do picia. Kiedy tylko wyszła z sali, odpiąłem wszystkie kable i kroplówkę od siebie, po czym zamknąłem oczy. 
Nie potrafiłbym żyć z jego sercem we mnie. Mimo że zrobił to bym żył ja... Ja nie potrafię. To co czułem w ciągu dnia sprawdziło się. Straciłem go na zawsze. I ja.. ja teraz też odejdę. By móc go spotkać w lepszym świecie. W lepszym miejscu niż Ziemia. W naszym małym raju. Wypuściłem ostatnią łzę, nim zasnąłem. Na zawsze. Nie słyszałem krzyków, ani niczego, poza ciszą. 
Zobaczyłem nagle światło, a wokół niego kogoś. Podszedłem bliżej i uśmiechnąłem się. 
- Yoongi - szepnąłem, tuląc go do siebie. 
- Co ty tu robisz, Kook? - spytał zszokowany. Był teraz jeszcze piękniejszy, niż kiedykolwiek wcześniej. 
- Ja? Jestem z tobą. Tak jak ci obiecałem, na zawsze razem, Yoonnie. Na zawsze razem. 

__________________________________________________
Witajcie Kochani w Nowym Roku. Wracam do Was z angstem, bo po prostu musiałam napisać coś smutnego. Wiem, że to zły początek roku, ale... to we mnie siedziało. Znów BTS, chyba coraz lżej mi się ich pisze. Owszem, wszystko z Kookiem bo do innych pairingów nie umiem się przekonać, to okropne uczucie. Nie polecam czytać tego. Wyszło strasznie. I krótko, ale na temat. Może nawet za krótko. Mogłabym rozwinąć, ale już nie mam siły. Przepraszam Was za to. Do zobaczenia niebawem ;)
Wasza Jaerinnie