Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Block B. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Block B. Pokaż wszystkie posty

27 marca 2016

Kiss me today










Słońce przygrzewało ziemię z wielką siłą, ponieważ temperatura na termometrze wskazywała ponad 30 stopni. Wiał lekki wiatr, pozwalając na male ochłodzenie w ten upalny dzień. W każdym mieszaniu było otwarte co najmniej jedno okno, dzięki czemu mieszkańcy Seulu spokojnie oddychali. Dzień wydawał się być wspaniały, bo dawno nie było takiej pogody.
Park Kyung postanowił wybrać się na spacer po parku, sądząc że w tak upalny dzień nie warto siedzieć w domu z wiatrakiem. Świeże powietrze od razu owiało jego twarz, gdy tylko wyszedł na zewnątrz. Wiedział, że ten dzień będzie należał do udanych. Nawet nie wiedział jak bardzo.
Udał się najpierw do sklepu po butelkę wody, by upał nie doskwierał mu tak bardzo. Co było zrozumiałe, ponieważ miał na sobie tylko czarne rzeczy, jego ulubione. Wiedział, że aby pokonać depresję, należy wychodzić do ludzi, co też było w jego zamierzeniu. Nie chętnie zgadzał się ze swoim psychologiem, ale wiedział, że to może mu pomóc. Po chwili był już w parku, który znajdował się przecznicę dalej od jego mieszkania. Usiadł na ławce, odkręcił butelkę i zobaczył w tym momencie Jego. Westchnął. Od dawna podobali mu się tylko mężczyźni, na kobiety nie umiał spojrzeć w ten sposób. Zdusił w sobie chęć podejścia do tego mężczyzny, by chociaż zagadać, bo wiedział, że w Korei nie chętnie patrzą na związki homoseksualne. Co by powiedziała jego mama? No tak, ona nie żyje. Z ojcem nie miał kontaktu od dawna, bo zostawił jego i mamę gdy miał 5 lat.
Westchnął ponownie, rozsiadając się wygodnie na ławce. Upił spory łyk wody, gdy nagle poczuł obok siebie jakiś ciężar. Zdziwiony spojrzał w lewo i zakrztusił się wodą. To był on.
- Może to zabrzmieć dziwnie, ale chciałbym się z tobą umówić.
Nie wierzył swoim uszom, myślał że to zwykłe przesłyszenie. Obiekt jego westchnień sprzed chwili właśnie zaprosił go na randkę. Albo tak przynajmniej mu się wydawało.
- C-co? - zapytał zdziwiony, gdy już opanował kaszel.
- Wiem, że jesteś gejem, Umiem rozpoznawać to w ludziach. To jak, chcesz się ze mną umówić? - Kyung jednak się nie przesłyszał. Zamrugał oczami, po czym otworzył delikatnie usta by coś powiedzieć, ale nagle zabrakło mu języka. Nie wiedział co odpowiedzieć mężczyźnie. Po dłuższej chwili milczenia wyrzucił z siebie krótkie "chętnie", nim zarumienił się. Nie wierzył, że ktoś taki jak jego towarzysz mógł zwrócić na niego uwagę. W ten sposób. Uśmiechnął się delikatnie.
- To o 17 spotkajmy się w tym miejscu. Będę na ciebie czekał.
I zniknął, tak szybko jak się pojawił. Park nie wiedział co go czeka tego dnia ale wiedział, że będzie to bardzo udany dzień. Uśmiech nie schodził mu z twarzy.
Wrócił do domu, po czym przejrzał całą swoją szafę. Stwierdził, że wszystkie ubrania są takie same i trzeba byłoby ją wymienić. Wziął pieniądze i poszedł do najbliższej galerii handlowej w celu zakupu nowych rzeczy. Po dwóch godzinach w końcu miał kilka nowych ubrań, co bardzo go cieszyło. W końcu nie będzie wyglądał źle. Wybrał się również do fryzjera, by zrobić coś ze swoimi włosami. Podobał mu się nowy wygląd.
W ciągu zaledwie jednego dnia zmienił swoje nastawienie i wiedział, że to będzie na dłużej, co bardzo go cieszyło.
O umówionej godzinie pojawił się w parku, gdzie czekał na niego mężczyzna. Nawet nie znał jego imienia, ale nie przeszkadzało mu to w niczym, wiedział, że będą mieć na to sporo czasu. Uśmiechnął się i zagryzł delikatnie wargę. Mężczyzna wyglądał olśniewająco, tak jak jego ideał.
Podszedł do niego.
- Cześć - powiedział trochę nieśmiało, ale jednocześnie pewnie.
- Punktualny - zaśmiał się drugi. - Wyglądasz wspaniale. Ta fryzura idealnie do ciebie pasuje. A tak ogółem, to nawet nie zdążyłem się przedstawić. Woo Jiho, ale mów mi Zico.,
- Park Kyung - odpowiedział chłopak, spoglądając w oczy Zico. Były piękne.
- To jak, gotowy na randkę? - zapytał Jiho, odwzajemniając spojrzenie. Sam uważał, że oczy chłopaka były piękne i miały w sobie to, czego szukał u mężczyzn. Kyung nie odpowiedział, ale kiwnął tylko głową, co skłoniło Woo do zaprowadzenia go do kina.
Randka minęła w cudownej atmosferze i Park czuł, że przez tą znajomość wszystko się zmieni. Na lepsze oczywiście. Czuł, jakby nigdy nie miał depresji i dziękował Bogu, że Jiho pojawił się na jego drodze.
Tygodnie mijały, a znajomość z mężczyzną odbijała się na jego samopoczuciu. Był znacznie weselszy i czuł, że teraz będzie dużo lepiej. Nie spodziewał się jednak, że tak łatwo będzie można zburzyć ten idealny świat, w jakim teraz żył.
Któregoś dnia, po miesiącu znajomości, Kyung zaprosił Woo do siebie na małą kolację. Wszystko było idealnie przygotowane, sam nie wiedział, że potrafi tak dobrze wszystko zorganizować. Czekał na chłopaka niecierpliwie, ponieważ nie mógł się już doczekać aż go zobaczy. Jiho wywrócił jego świat do góry nogami i Park nie potrafił już nie myśleć o nim. Chciał mu wyznać wreszcie co czuje i miał nadzieję, że mężczyzna to odwzajemni. Nagle usłyszał dzwonek do drzwi. Otworzył z uśmiechem.
- Jiho!
- Cześć maluchu - zaśmiał się wyższy, po czym przytulił swojego partnera.
- Myślałem już, że zgubiłeś adres. Nie mogłem się doczekać - powiedział Kyung, wdychając zapach perfum drugiego, wtulając się jednocześnie w jego silne ciało.
- Przepraszam, zgubiłem drogę w pewnym momencie i musiałem pytać o drogę, ale jestem - wszedł do mieszkania, rozglądając się wokół. Było urządzone w swój własny sposób, mnóstwo tam było obrazów i zdjęć, co jak się okazało po chwili rozmowy, że są one dziełem matki Kyunga. Była artystyczną duszą i często było to widać. Jiho zauważył zdjęcie małego Parka w łóżeczku. To było urocze i aż uśmiechnął się wesoło, jednak po chwili westchnął. Spojrzał na chłopaka.
- Słuchaj, jest coś, co muszę ci powiedzieć - powiedział po dłuższym milczeniu. Nie wiedział jak to ubrać w słowa. Zagryzł wargę, nim ponownie przemówił. - Usiądź lepiej.
- Nie, postoję. Co jest takie ważne? - spytał Kyung, myśląc, że Jiho chce powiedzieć mu o swoich uczuciach, więc poczuł jak jego serce wariuje.
- Ja.. nie byłem z tobą do końca szczery. To wszystko... to była tylko gra. To był zakład - powiedział Woo, patrząc jak uśmiech znika z ust chłopaka.
- J-jak to? - Park czuł, jak łzy stają mu w oczach.
- Przepraszam... - szepnął chłopak i wyciągnął dłoń w stronę policzka Kyunga, jednak ten szybko ją odrzucił. - Ale posłuchaj mnie. Tak było na początku, teraz jest inaczej..
- Wynoś się! - krzyknął Park. - Znikaj z mojego życia! Byłem dla ciebie tylko zabawką, tak?! Spieprzaj! - Łzy spływały po jego gorących policzkach. Nie sądził, że da się tak oszukać.
- Kyunggie, wysłuchaj mnie, proszę.
- Wynocha! - Wyrzucił chłopaka za drzwi, po czym zamknął je na zamek i usiadł pod nimi, skulając się. Schował twarz w dłoniach, nie potrafiąc zrozumieć co się właśnie stało. Jego świat zniknął. Znów pojawiła się w jego umyśle chęć do samobójstwa. Już od dobrych kilku tygodni nie czuł ani przez chwilę tego, a teraz to wróciło ze zdwojoną siłą. Płakał jak nigdy wcześniej. Znów został sam.
Po chwili wszystkie talerze zostały stłuczone, a kawałki szkła i porcelany walały się po podłodze. Jak mógł dać się tak oszukać. Nawet nie wiedział kiedy zasnął na kanapie, ze świeżymi ścieżkami po łzach na policzkach. Jego serce stało się puste i zimne.
Zico czuł się podle. Chciał mu wyjaśnić, że choć na początku było to tylko zabawą, to z każdym kolejnym dniem coraz bardziej stwierdzał, że to nie jest tylko gra. On naprawdę czuł coraz więcej do tego chłopaka. Ale było już za późno. Bał się o niego, bo wiedział, że ten był w depresji. A może nadal jest? Zadawał sobie mnóstwo pytań, co jeszcze bardziej go dobijało.
Po tygodniu, Kyung postanowił ponownie wyjść z domu, zostawiając w nim ogromny bałagan. Znowu czuł się wyprany z emocji. Dopiero teraz dotarło do niego to, że dał się tak łatwo omamić. Przecież kto normalny zgadza się na randkę z nieznajomym? Tylko on.
Postanowił pójść na salę ćwiczeń, gdzie mógł spokojnie ćwiczyć swój śpiew, co go odprężało. Gdy tylko otworzył drzwi ulubionej sali, stanął jak wryty w miejscu.
- C-co ty tu robisz?! - pisnął, nie bardzo wiedząc co zrobić.
- Kyung.. proszę, wysłuchaj mnie.
- Nie mam ochoty z tobą rozmawiać. Wynoś się! Śledzisz mnie?! - krzyczał, nawet nie wiedząc co się dzieje wokół niego. Podszedł do mężczyzny i strzelił mu z dłoni w twarz, po czym odwrócił się i zaczął iść, ale silna ręka zatrzymała go. To Jiho przyciągnął go do siebie i pocałował jak gdyby nigdy nic. Musiała minąć chwila, nim zrozumiał co się dzieje. Usta Woo były perfekcyjne. Oddał pocałunek, czując jak jego serce, choć boleśnie, bije bardzo szybko. To był jego pierwszy pocałunek.
- Dlaczego to zrobiłeś? - spytał, patrząc zarumieniony na twarz towarzysza.
- Bo cię kocham, rozumiesz? To chciałem ci powiedzieć od dawna. Choć na początku to była tylko gra, to ja pokochałem cię szczerze. I nie żałuję, że to się stało. Jedyne czego nie chciałem, to tego że to zakład.
Po chwili oddechu, Jiho wyjaśnił mu wszystko od początku. Kyung słuchał uważnie i po chwili pomyślał, że jest głupi. Gdyby tylko wcześniej tego wysłuchał, nie było by problemu. Ale cieszył się bardzo z obrotu sprawy. Nigdy nie marzył mu się lepszy pierwszy pocałunek niż ten, który przeżył dzisiaj. Wybaczył mu i przeprosił za swoje zachowanie, co Jiho doskonale rozumiał. Sam przeprosił go jeszcze raz nim wtulił ciało niższego w siebie i ponownie pocałował. Ten dzień zaliczał się do drugiego najlepszego dnia na świecie, a w jego życiu ponownie zagościło szczęście, wypierając depresję całkowicie. Żaden z nich nie wracał już do tego co się wydarzyło wcześniej, żyjąc po prostu chwilą.


____________________________________________________________
Witajcie Kochani! Powracam do Was z cudownym ZiKyungiem, napisanym pod wpływem chwili. Pisało mi się go przyjemnie i mam nadzieję, że Wam również się go przyjemnie czytało! Zostawcie jakiś znak po sobie, było by to bardzo miłe z Waszej strony! Pamiętajcie, komentarze są dla mnie ważne :3 Kocham Was, wrócę niebawem!
Wasza Jaerinnie

18 maja 2013

Hyung..

POV: Zico

Mimo wolnego, wstałem bardzo wcześnie. Jak najciszej i zarazem jak najszybciej poszedłem do łazienki. Zamykając uprzednio za sobą drzwi, zrzuciłem z siebie ubranie i wszedłem pod prysznic. Ciepłe krople wody ociekały po moim ciele a ja relaksowałem się wyczuwając każdy kolejny strumyk cieczy na karku. Lekko otwierając jedno oko sięgnąłem po najbliżej stojący szampon i wlałem odrobinę jego zawartości na swoją głową rozprowadzając go energicznie po całej powierzchni włosów. Nawet mimo jego intensywnego zapachu nie wyczułem, że był to szampon JiHoona. Po chwili ponownie sięgnąłem na półkę ale tym razem po żel, który również okazał się należeć do maknae. Gdy całe moje ciało zostało umyte, wyszedłem z kabiny i przewiązując sobie ręcznik na biodrach, umyłem zęby, przeczesałem włosy grzebieniem i ostatni raz przejrzałem się w lustrze.W odbiciu prócz swej twarzy zauważyłem także rozlewający się w kabinie żel. Podszedłem bliżej i omal się nie przewróciłem przez to, co właśnie działo się na podłodze łazienki.
- Fuck - zakląłem pod nosem kiedy złapałem przedmiot owego zamieszania. Przyjrzałem mu się dokładniej i zakląłem po raz drugi. Połowa płynu znajdującego się w środku zniknęła. Ale to i tak było nic. Gorszą sprawą okazała się nagła świadomość tego, że żel należał do JiHoona. Szybko pobiegłem do umywalki, odkręciłem kran i wlałem odrobinę wody do środka powodując zrobienie się delikatnej powłoki z piany. Jednak nie przejąłem się tym zbytnio i uprzednio zamykając wieczko, odłożyłem przedmiot na jego pierwotne miejsce na półce. Kątem oka spojrzałem na podłogę i już po chwili klęczałem obok prysznica ze szmatą w rękach energicznie wycierając nią pienistą kałużę. Po jakiś 3 minutach uporałem się z problemem i wreszcie mogłem wyjść z łazienki. Z tego co zauważyłem gdy przechodziłem obok pokoju to cała reszta zespołu jeszcze spała. Spokojnymi krokami udałem się do drugiego pokoju, gdzie znajdowały się nasze ciuchy. Z szafy wyjąłem czarne spodnie i białą koszulkę z naszym logo, a z komody zaś białe skarpetki i czarne bokserki, bo cały czas miałem na sobie tylko ręcznik. Szybkim ruchem włożyłem na siebie bieliznę, a po chwili resztę garderoby. Po skończonej "robocie" spojrzałem na zegar wiszący na ścianie. "8:36" powiedziałem w myślach i ponownie poszedłem do naszej wspólnej sypialni z zamiarem obudzenia pozostałej 6. Jednak gdy tylko wszedłem do pomieszczenia moim oczom ukazał się widok zaspanych twarzy wszystkich członków zespołu. Uśmiechnąłem się do nich i usiadłem na łóżku Kyunga, który przysunął się bliżej ściany aby zrobić mi miejsce. Patrzyli na mnie jakoś dziwnie. Dopiero wtedy zauważyłem, że było ich jednak 5 a nie 6 jak początkowo przypuszczałem. Odwróciłem głowę i spojrzałem na Kyunga który właśnie w tym momencie liczył coś na palcach. Nie musiałem długo głowić się dlaczego to robił, bo gdy tylko wróciłem wzrokiem na pozostałych zobaczyłem stojącego w drzwiach P.O. ze swoim żelem w ręce.
- Hyung! - powiedział z lekką nutą złości ale po chwili uśmiechnął się i udał się z powrotem do łazienki. Byłem zdziwiony. I z resztą nie tylko ja.
- Co to było? - zapytał MinHyuk wychylając się ukradkiem z pokoju w stronę łazienkowych drzwi. Patrzył na nie przez dłuższy moment po czym jeszcze bardziej zdziwiony usiadł na podłodze obok U-Kwona. Przez następne 20 minut nie odzywaliśmy się do siebie. B-Bomb i YooKwon patrzyli w podłogę, Taeil i JaeHyo leżeli na swoich łóżkach i gapili się w sufit, Kyung miał zamknięte oczy, a ja... Ja po prostu siedziałem i główkowałem "jakim cudem on się na mnie nie wkurzył tak jak to robił za każdym razem gdy ktoś mu coś zepsuł?". Tę dziwnie długą ciszę przerwało szuranie JiHoona po korytarzu a po chwili  po schodach. Zerwałem się z łóżka i wyszedłem z sypialni. Od razu udałem się do kuchni, gdzie znalazłem P.O. szykującego śniadanie. Podszedłem do niego po cichu i nachyliłem się tuż obok jego ucha.
- Co tam robisz? - spytałem półszeptem strasząc przy tym maknae.
- Jeju, hyung wystraszyłeś mnie! - Odpowiedział młodszy odwracając się do mnie przodem. Na jego twarzy widziałem grymas ale w oczach była widoczna... radość? - Śniadanie hyung. Też chcesz? - wypowiedziawszy te słowa wrócił do przyrządzenia posiłku, a zapach smażonego ciasta roznosił się po pomieszczeniu.
- Pewnie - powiedziałem z entuzjazmem i oparłem się o blat stołu. Raper uśmiechnął się wesoło i już po chwili trzymałem w rękach talerz z naleśnikami z czekoladą. - Mam to zjeść sam?
- Możesz jeść ze mną jeśli tak bardzo tego chcesz - odparł Pyo i kilka sekund później siedzieliśmy obok siebie przy stole i jedliśmy z jednego talerza. Nawet zapach naleśników nie przywołał reszty zespołu na dół do kuchni, więc byłem tam sam z JiHoonem. Jego bliskość powodowała u mnie dziwne uczucia.  Przez moment zawiesiłem się próbując zrozumieć jakie i nie zwróciłem uwagi, kiedy ze wszystkich przygotowanych przez P.O. naleśników został tylko jeden. Sięgnąłem widelcem po niego i natrafiłem tam na widelec maknae. Spojrzałem na twarz najmłodszego z naszej grupy. Znowu zobaczyłem w jego oczach tą samą radość co wcześniej.
- Coś ty taki szczęśliwy dzisiaj? - Spytałem mimochodem i próbowałem wyrwać naleśnik spod widelca JiHoona. Ten przysunął się do mnie bliżej i patrząc mi prosto w oczy zaczął mówić. Nasze twarze dzieliło może 5 cm? Odsunąłem się delikatnie do tyłu.
- Bo się zakochałem hyung - poczułem dziwne ukłucie gdzieś w okolicy serca. "Czemu jestem zazdrosny?" spytałem się w myślach.
- Kim jest ta szczęściara? - powiedziałem na głos próbując nie zdradzić tego, że jestem trochę zazdrosny. Młodszy dalej patrzył na mnie intensywnie jakby nie wiedział o co mi chodzi.
- O czym ty do mnie mówisz hyung? - Odsunął się z powrotem na swoje krzesło i pochwycił naleśnika z talerza. Spojrzałem na niego zdziwiony.
- Przecież przed chwilą powiedziałeś, że...
- O, naleśniki sobie jecie i nas nie zawołaliście! - Przerwał mi nagle Taeil, wchodząc do kuchni, a zaraz za nim pojawiła się pozostała czwórka. JiHoon zaczął się śmiać. "Albo zwariowałem, albo nie wiem co" pomyślałem. Maknae wstał szybko od stołu i puszczając do mnie oko wyszedł z pomieszczenia i udał się do salonu. Nie zastanawiając się dołączyłem do niego. Jego twarz nie wyrażała niczego. Nie było na niej już nawet tej głupiej radości. Jego oczy były zamknięte, tak jakby rozmyślał nad czymś. Zawsze tak robił, gdy było to coś bardzo ważnego. Teraz byłem już pewny, że nie zauważał mojej obecności. Ten stan jednak nie trwał długo. Szybko otworzył oczy i gdy tylko mnie zobaczył zeskoczył z kanapy i z lekkim rumieńcem uciekł na górę. Westchnąłem i już leżałem na kanapie przeglądając kolejne kanały w TV. Nagle moja głowa stała się ciężka i usnąłem.
Gdy się obudziłem w dormie było dziwnie cicho. Spojrzałem na zegar na ekranie telewizora, który jak się okazało wskazywał godzinę 15:13. Zsunąłem się na podłogę i ściągnąłem z siebie koc. "Pewnie któryś z chłopaków mnie przykrył" pomyślałem i poszedłem do kuchni, gdzie nalałem sobie szklankę wody. Kiedy wypiłem jej zawartość postanowiłem przeszukać wszystkie pomieszczenia w naszym dormie w celu sprawdzenia czy faktycznie zostawili mnie samego. Najpierw sprawdziłem piwnice, po niej była łazienka na parterze i mały pokój rozrywek, później naszą drugą łazienkę i garderobę. Już miałem wchodzić do naszej sypialni ale nagle usłyszałem głośne westchnienie wydobywające się z właśnie z tego pokoju, do którego miałem akurat wejść. Drzwi były lekko przymknięte ale wszystko było idealnie widać. Jak najciszej się dało uchyliłem drzwi bardziej i wsunąłem się do środka, gdzie zastałem JiHoona klęczącego w rozkroku opierającego się jedną ręką na moim łóżku. Druga ręka poruszała się szybko na jego penisie a z ust wydobywały się coraz głośniejsze westchnienia. Oblizałem usta. Nie wiem czemu, ale ten widok zaczął działać na mnie pobudzająco, zwłaszcza, że teraz P.O. zaczął poruszać biodrami. Zagryzłem dolną wargę i przymknąłem oczy. Nie, nie skończę tak jak on.
- Ykhym - chrząknąłem cicho. Maknae zatrzymał się na moment i odwrócił głowę w moją stronę.
- H-hyung... J-ja c-ci w-wyjaśnię... - zaczął się jąkać i chciał uciec zażenowany do łazienki i zapewne tam dokończyć sprawę. Jednak nie mogłem mu na to pozwolić.Rzuciłem się na niego i pewnie wpiłem się w jego usta. Oczy młodszego rozszerzyły się, ale odwzajemnił pocałunek. Ręką sięgnąłem do jego penisa i zacząłem nią przesuwać bardzo powoli w górę i w dół, a z ust maknae wydobył się jęk. Drugą ręką zacząłem ściągać swoje spodnie w czym po chwili pomógł mi JiHoon. Przerwałem pocałunek oraz poruszanie ręką i rzuciłem chłopaka na łóżko. Wisząc nad nim czułem jego coraz płytszy oddech. Usiadłem na jego biodrach biorąc dłoń chłopaka i nakierowując ją na moje stwardniałe przyrodzenie. Ścisnąłem jego palce delikatnie na materiale bielizny po czym jęknąłem. Minął moment a JiHoon sam zaczął sprawiać mi pieszczoty. Pochyliłem się nagle nad nim i szepnąłem tuż obok jego ucha a po ciele młodszego przebiegł lekki dreszcz.
- Co powiesz na jakąś inną pozycję? Może hmmm. 69? - Odpowiedział mi mocniejszym zaciśnięciem palców na mojej erekcji, co uznałem jako "tak". Wstałem więc i przemieściłem się do zasugerowanej pozycji  zdjąwszy uprzednio bokserki odrzucając je gdzieś w kąt pokoju. Gdy byliśmy gotowi jako pierwszy zacząłem lizać jego główkę. Jedną dłonią pieszcząc jego jądra a drugą przytrzymując się materaca wsuwałem i wysuwałem jego penisa ze swoich ust. Kilka sekund później JiHoon zaczął ssać mojego penisa jednocześnie  jeżdżąc rękoma i co jakiś czas zaciskając palce na moim tyłku. Było mi cholernie gorąco i dobrze, że nawet nie zauważyłem kiedy Pyo zaczął poruszać biodrami. W pewnym momencie jęknął głośno spuszczając mi się do gardła, a wibracje jego głosu pieściły mojego penisa, którego wciąż trzymał w ustach. Ja także nie musiałem długo czekać na orgazm. Ruszyłem się tak mocno, że wbiłem się po samo gardło maknae i dałem się ponieść eksplozji gwiazd. Odczekaliśmy dłuższą chwilę w tej pozycji by uspokoić oddechy.
- H-hyung. J-ja... N-no wiesz... - Zaczął JiHoon kiedy leżeliśmy już obok siebie.
- Nic nie mów. Ja też tego pragnąłem od dawna... - Powiedziałem, a młodszy patrzył na mnie najpierw zdziwionym, a potem łobuzerskim wzrokiem.
- Hyung! - Krzyknął i rzucił we mnie jedną poduszką. Jednak nie miałem siły mu oddać, więc położyłem się na drugiej i zamknąłem oczy. Zdążyłem jeszcze wyczuć jak P.O. kładzie się obok mnie i przykrywa nas kołdrą nim odpłynąłem w krainę Morfeusza.
Wstaliśmy następnego dnia i ku późniejszemu zdziwieniu chłopaków, jako pierwsi. Wstałem z łóżka i poszedłem szybko do łazienki i już chciałem zamknąć drzwi jednak przeszkodził mi w tym JiHoon. Wszedł do pomieszczenia, zamknął nas w środku i przekręcił klucz w zamku patrząc przy tym na mnie prowokacyjnie. Podszedł do mnie i przejeżdżając swoją ręką po moim kroczu powiedział:
- Hyung.. Co powiesz na wspólny prysznic z małymi dodatkami? - W jego oczach pojawiły się małe iskierki a ja.. No cóż, nie mogłem odmówić takiej propozycji...