25 grudnia 2014

Wesołych Świąt!



Z okazji świąt chciałabym Wam życzyć wszystkiego najlepszego, dużo szczęścia, radości, miłości, zdrowia i spełnienia marzeń. Abyście nie smucili się zbyt często, a najlepiej wcale, aby uśmiech nie schodził z Waszych twarzy, abyście byli w pełni sił każdego dnia! Pamiętajcie, zawsze jest ktoś kto Was kocha <3 
Jako prezent dla Was mam fanficzka z całym EXO, jednak jako że jestem jeszcze zabiegana, bo to w kuchni siedzę, a to coś wypada i mało czasu mam dla siebie co niestety skutkuje tym, że "Miracles in December" nadal jest w trakcie tworzenia :c 
Ale! Już niebawem, jeszcze w tym tygodniu będzie on skończony, a jeszcze przed Nowym Rokiem będzie "It's time to say goodbye PART 2". Może jeszcze dam radę napisać coś zaraz na rozpoczęcie 2015r., ale nie obiecuję niczego w tej kwestii, bo różnie to bywa c: 
W każdym razie kochani, trzymajcie się ciepło! 

Jaerin

22 grudnia 2014

Our little secret world

Niespodzianką jest stworzenie nowego fanfica o EXO, w dość jakby oklepanej tematyce, bo z wilkami rzecz jasna. Opowiadanie przewidywane jest na 31 rozdziałów + prolog i epilog, co daje razem 33 rozdziały. Jako że nie chcę zbytnio mieszać na tym blogu już, to jest stworzony osobny blog na Our Little Secret World ( LINK ). Teraz zostawiam was z prologiem fanfica i zachęcam do czytania pozostałych rozdziałów, które będą ukazywać się średnio co 2 tygodnie (mam nadzieję ;_;.). Dziękuję za uwagę :3 Pozdrawiam, Jaerin <3




Las otaczał nas zewsząd. Przymykając powieki, mogłem wyczuć każdy najmniejszy szelest liści, cichy powiew chłodnego wiatru, stukot dzięcioła oddalonego od nas o kilkaset metrów. Moje uszy były nastawione na tupot stóp. Wyczułem je po chwili, nie tylko słuchem, ale również drżeniem runa leśnego pod stopami. Ukryty między drzewami, spokojnie mogłem obserwować całą sytuację.
- Cuchniesz - mruknął nagle jeden z chłopaków. Spojrzałem na niego, wzdychając. Doskonale wiedziałem, że mój zapach dla Nich był drażniący. W końcu, byłem inny niż zwykły człowiek. Byłem inny niż Oni. Uśmiechnąłem się.
- Nic na to nie poradzę, Chen - chłopak prychnął.
- Jesteś obrzydliwy.
- Nie przeczę - mruknąłem, po czym uniosłem wzrok. Wiatr się wzmocnił. - Dzisiaj.
- Czuję - odparł mój towarzysz, po chwili znikając w głębi lasu. Odetchnąłem cicho.
Razem było Ich 12. Tworzyli zwartą grupę, przez którą nic nie mogło się przedrzeć, wiem o tym. Każdy z nich, mimo odmiennych charakterów, mimo że różniło ich pochodzenie, trzymali się razem. Dziwiłem się temu, odkąd zacząłem ich obserwować, ale wiem jedno. Oni są tymi, którzy tego dokonają.
Westchnąłem cicho, zamykając oczy. Las oddalał się szybko, jego zapach szybko się ulatniał, a mi pozostało tylko uczucie chłodu na skórze. Otworzyłem oczy, wpatrując się w zachód słońca. Z klifu na którym właśnie stałem, wyglądał najlepiej.Czerwień odznaczająca się na pomarańczowo-różowym tle nieba, z przebłyskami błękitu. Spokój. Cisza. Już niebawem będzie zakłócona. Pełnia szybko się zbliża.

16 listopada 2014

Wciąż cię kocham

Rok szkolny. Większość młodzieży nie cierpi tego okresu i najchętniej nie chodziłaby w tym czasie do szkoły, jednak obowiązek nauki ciąży nad nimi, choć i tak część osób znajduje sposoby na ominięcie nakazu. Jednym z takich uczniów jest Kim Jongin. Pierwszoroczniak, tancerz, przystojny, sportowiec. Niezależnie od tego, kim się było, dosłownie wszyscy wiedzieli kim jest Jongin. Lub Kai, dla znajomych.
Brunet nigdy nie ukrywał, że popularność mu się podoba. Kręciło go to, nawet bardzo. Dzięki swojemu urokowi, potrafił przyciągnąć uwagę każdego w okolicy, a jego głos dodatkowo mu w tym pomagał. Jednak jak każdy, Kim miał swoją tajemnicę, o której nie wiedział nikt, poza nim samym. Jongin miał chłopaka.
Otaczający go wianuszek dziewcząt wzdychał co chwila, jednak młody chłopak rozglądał się za kimś innym. Rozjaśniona do brązu czupryna, niski wzrost i szeroki uśmiech. Gdziekolwiek był, Jongin musiał go znaleźć.
Byun Baekhyun należał do redakcji szkolnej gazetki. Nie wyróżniał się specjalnie, może tylko jaśniejsze od reszty włosy sprawiały takie wrażenie, jednak samym sobą nie specjalnie uciekał się do chęci bycia w szkolnej elicie. Nie lubił sławy, choć jego artykuły przyciągały uwagę każdego. Mimo chęci pozostania w ukryciu, coś sprawiało, że ciągnęło go do sławy. A raczej ktoś. Ciemniejsza karnacja, ciemnoczekoladowe włosy i nieziemskie spojrzenie.
- Panie wybaczą - powiedział szybko Jongin, wybiegając spomiędzy wianuszka, aby podbiec do niskiego chłopaka. Stanął obok niego po chwili i uśmiechnął się. - Wracamy razem, hyung?
- Dzisiaj muszę zostać i popracować przy artykułach - powiedział niewzruszony jego obecnością Baekhyun.
- Więc zostanę z tobą, a potem cię odprowadzę.
Byun uśmiechnął się pod nosem i po chwili skręcił w stronę łazienki. Torba z książkami zsunęła się z jego ramienia, kiedy drzwi łazienki zamknęły się za nimi. Trzecioklasista uśmiechnął się szeroko, a po chwili stanął na palcach i musnął miękkie usta wyższego, ale młodszego chłopaka. Wtulił się po chwili w jego ciało, które nagle dostało paraliżu. Przymknął powieki.
- Jongin... - szepnął cicho, zaciskając dłonie na jego mundurku. Wargi Jongina błądziły po jego szyi, zostawiając na niej mokre, lekko zaczerwienione ślady. - Jongin proszę... jesteśmy w szkole - wyszeptał, przylegając do niego mocniej. Brunet przyparł go do ściany, więc mógł opleść nogami jego biodra i oddać się przyjemności. Cichy jęk wydostał się z ust Baekhyuna, kiedy nagle usłyszeli dzwonek na lekcje.
- Rodzice wracają jutro po południu. Przyjdziesz na noc? - spytał sugestywnie Kim, patrząc w lekko przymknięte oczy starszego.
- Przyjdę... i cię wykastruję. Doprowadzasz mnie do szału! - pisnął Byun, biorąc torbę i zakładając ją na ramię.
- Z wzajemnością hyung - szepnął z uśmiechem Kai, po czym zniknął na korytarzu. Baekhyun poprawił tylko włosy i mundurek, po czym wyszedł z łazienki i poszedł do swojej klasy. Przez zabawę z młodszym nie potrafił skupić się na lekcji, dlatego starał się udawać chociaż, że słucha nauczyciela na i tak nudnej historii. Kiedy tylko dzwonek zadzwonił, wybiegł z klasy i wziąwszy swoje rzeczy z szafki, udał się do sali komputerowej. Wziął głęboki oddech, zaczynając przeglądać przygotowane materiały do szkolnej gazetki. Tak bardzo skupił się na swoim zajęciu, że nie zauważył kiedy drzwi się otworzyły, a Jongin usiadł obok niego, a ich kolana się stykały. Przeglądał kolejne zdania, czując jak dłoń chłopaka przyciąga go nagle do siebie. Wylądował na jego kolanach.
- Jongin? - spytał ze zdziwieniem Baekhyun, wtulając się w jego ciało.
- Przerzuć to wszystko na pendrive'a, przejrzymy to u mnie - poprosił brunet.
- Jongin, wiesz że muszę to zrobić w szkole - westchnął starszy.
- Proszę? - wyższy zrobił maślane oczka, patrząc na niego błagalnie. Po chwili poczuł na swoim czole czułe muśnięcie.
- Ale obiecujesz, że przywieziesz mnie jutro do szkoły wcześniej?
- Obiecuję - powiedział Kim, rozchylając swoimi wargami usta trzecioklasisty, by zatopić się w nich po chwili.
Tak jak obiecał, następnego dnia byli w szkole znacznie szybciej niż reszta. Baekhyun mógł spokojnie jeszcze raz sprawdzić wszystkie notatki i wysłać je do opiekunki gazetki, pani Kwon. Uśmiechnięty, musnął wargi Kima, dziękując mu po chwili. Naprawdę kochał tego chłopaka i nie chciał go stracić. To był ostatni rok Byuna w szkole, nim uda się na studia, dlatego tym bardziej zależało mu na młodszym chłopaku.
Rok szkolny minął bardzo szybko. Nim się obejrzeli, Baekhyun odbierał świadectwo ukończenia liceum oraz wyniki końcowych egzaminów, a Jongin chwalił się pomyślnym zdaniem egzaminu do następnej klasy. Byun był naprawdę dumny ze swojego chłopaka i w ramach gratulacji zabrał go do restauracji. Czuł, że to będzie nowy etap w ich związku, dlatego tym bardziej był zadowolony. Ubrał się bardzo elegancko, ale nadal na luzie, podkreślił swoje oczy czarnym eyelinerem, a także dobrał doskonałe perfumy. W końcu, to była również ich randka.
O umówionej godzinie spotkali się w wybranej przez starszego restauracji. Usiedli, zamówili co chcieli, a potem zajęli się rozmową.
- Z okazji ukończenia doskonale pierwszego roku, proszę - powiedział Baekhyun, podając mały prezent brunetowi. Ten wziął pakunek i otworzył z uśmiechem.
- Nie musiałeś, hyung - powiedział Jongin, patrząc na łańcuszek. Założył go po chwili na szyję.
- Ale chciałem. Pasuje do ciebie - odparł Baekhyun.
Wieczór wydawał się wspaniały. Ciepły wiatr, bliskość, rozmowy. Jednak pozory mylą.
- Um.. hyung? - zaczął nagle Jongin, kiedy stali pod drzwiami mieszkania Byuna.
- Tak, Jongin? - po głosie jasnowłosy zdołał wyczuć, że coś jest nie tak, a młodszy bije się z własnymi myślami.
- To koniec.
Idealny świat Baekhyuna zniknął wraz z wypowiedzeniem tych dwóch słów. Serce pękało mu na kawałeczki, a oczy zaszły się łzami. Jednak Baekhyun szybko przełknął ślinę i uśmiechnął się.
- Baekhyun.. Przepraszam - powiedział cicho brunet, patrząc w oczy starszego, na co ten machnął ręką.
- Nie, nic się nie stało, Jongin. Widocznie.. tak miało być - odpowiedział Byun.
- Huung..
- Wszystko w porządku. Poradzę sobie.. idź już, mama na ciebie czeka - powiedział Baekhyun, po czym zawahał się.
- Ja.. czy to nie będzie nieuprzejme, jeśli poproszę cię o zostanie moim przyjacielem? W końcu.. doskonale się dogadywaliśmy...
- Nie.. myślę, że to nie będzie zły pomysł - powiedział cicho Baekhyun, czując jak gula w jego gardle z każdą chwilą się powiększa. Odwrócił się, a łzy spłynęły po jego policzkach. - Do.. do zobaczenia, Jongin.
- Przepraszam - usłyszał jeszcze ciche przeprosiny, nim drzwi jego mieszkania się zamknęły. Jego rodziców na szczęście nie było, więc opadł bezwładnie na podłogę, ukrywając twarz w dłoniach. Myśli krążyły po jego głowie chaotycznie, nie wiedział co robić.
Rzucił jednym butem w przód, a następnie drugim. Oba trafiły w naprzeciwległą ścianę. Na ziemi wylądowała jego kurtka. Kilka kroków dalej-koszula. Potem spodnie. W samych bokserkach stanął w swoim pokoju, biorąc do ręki ich wspólne zdjęcie. Łzy kapały na szkło, a dłonie trzęsły się mocno. W końcu ramka upadła na podłogę, roztrzaskując się.
Baekhyun usiadł na podłodze, biorąc w palce większe kawałki szkła. Uśmiechnął się delikatnie, po czym ułożył się wygodnie i pierwszy raz zrobił to, czego zawsze się obawiał.
Długie, krwistoczerwone kreski zdobiły jego blade uda, a kropelki krwi kapały powoli na podłogę. Nie czuł bólu fizycznego, odczuwał jedynie łamiące się coraz bardziej serce. Rzucił się na łóżko i głośno krzyknął w poduszkę.
Zasnął, wykończony płaczem.
Następnego dnia nawet nie poszedł do łazienki. Zamknięty cały dzień w pokoju, bez jedzenia. Nie zauważył nawet rozładowanego telefonu, ani bałaganu. Utkwił w swoim śnie, gdzie wszystko nadal trwało.
Jongin ponownie spróbował dodzwonić się do Baekhyuna. W końcu, minęło już kilkanaście dni od zerwania.
"Wybrany abonament jest poza zasięgiem sieci, prosimy spróbować ponownie"
Z westchnieniem, postanowił pójść do starszego osobiście. Może i nie było to zbyt przyjemne, ale obiecali sobie, że zostaną przyjaciółmi. Ubrał się szybko i poszedł, a po kilku minutach biegu stał już pod drzwiami mieszkania. Zapukał cicho.
Cisza.
Zapukał ponownie. W końcu usłyszał odgłosy ze środka. Jakby coś się przewracało, wolne kroki, szloch.
- Kto tam? - Kai uśmiechnął się.
- Hyung, to ja.. mogę?
Baekhyun zawahał się. Ból w sercu powrócił nagle, a ciało się zatrzęsło. Przybrał jednak uśmiechnięty wyraz twarzy, po czym poprawił sweter i otworzył drzwi.
- Dobrze wyglądasz, Jongin.. - oznajmił cicho, udając się do kuchni.
- Nie mogę tego powiedzieć o tobie, hyung... nie spałeś za dobrze w nocy?
- Co? Ah.. nie, nie.. to po prostu stres z wybraniem studiów. Wiesz, wciąż się waham - oznajmił cicho, choć już zdecydował, ale nie chciał martwić Jongina.
- Hyung...
- Napijesz się herbaty? - przerwał mu Baekhyun, uśmiechając się ciepło. Mimo że było mu ciężko, potrafił to doskonale ukryć pod maską uśmiechu.
- Tak..
Wiedział, że rozmowa nie będzie się kleiła zbyt dobrze. Ale musiał z nim porozmawiać, usłyszeć jego głos.
- Jak nowy rok? Z kim jesteś w klasie?
- Część osób z poprzedniej klasy jest razem ze mną obecnie.. nie narzekam. To dopiero początek, ale już odczuwam tą małą różnicę w klasach.
- To dobrze.. koledzy przynajmniej są z tobą - oznajmił cicho Byun, kładąc trzęsącymi się dłońmi kubki na stół. Przynajmniej nie wylało mu się nic.
- Tak.. też tak myślę.
Jongin westchnął cicho.
- Jak twoja mama?
- Dobrze.
- Hyung?
- Nie. Nic mi nie jest - powiedział twardo starszy, odwracając wzrok.
- Hyung...
- Nic mi nie jest! - krzyknął w końcu Baekhyun. Spojrzał na niego oczami pełnymi wściekłości, a jednocześnie smutku. Po chwili po jego policzkach spływały łzy, a kubek z herbatą znalazł się w kawałkach na podłodze. Kiedy usta Kima otworzyły się, by powiedzieć cokolwiek, Byun tylko szepnął - Wyjdź...
Drzwi nagle zamknęły się, a jasnowłosy opadł na podłogę, szlochając cicho. Jeszcze było za wcześnie.
Ich pierwsze spotkanie po rozstaniu było na urodzinach Baekhyuna. Byun osobiście jednak nie chciał ich wyprawiać, mimo że od rozstania z Kaiem minęły już dwa miesiące, to po prostu nie był w nastroju do świętowania czegokolwiek. Mimo to ucieszył się lekko, kiedy w jego progu pojawił się właśnie Jongin z tortem.
- Dzięki, Jongin.
- Od czego ma się.. przyjaciół - powiedział Kim, uśmiechając się lekko. Starszy odwzajemnił uśmiech i po chwili małe przyjęcie zaczęło się. Oglądali razem filmy, rzucali jedzeniem, po prostu bawili się dobrze. Jak dawniej. Jeden dzień odskoczni.
Dzięki temu, stosunki byłych kochanków polepszyły się. Spotykali się w miarę regularnie, Baekhyun ostatecznie udał się na studia, ale weekendy starali się spędzać w swoim towarzystwie. Wszystko zaczynało się powoli układać.
Do momentu, w którym Baekhyun nie dostał nagle zaproszenia od Jongina.
- Co to jest? - spytał starszy, patrząc na przyjaciela.
- Zaproszenie.. - powiedział Jongin, uśmiechając się. Myśląc, że to zaproszenie na jakąś większą imprezę z okazji zakończenia szkoły Jongina, otworzył kopertę z szerokim uśmiechem. Jednak, z każdym kolejnym przeczytanym słowem, uśmiech Baekhyuna znikał.
- Z-Zaproszenie na.. na ślub? Kiedy? Kiedy ty..?
- Przepraszam, nie powiedziałem ci jeszcze o niej. To Yunseo, z mojej klasy... W zeszłym roku tak jakoś, ale jestem pewny że to było trochę wcześniej.. - powiedział z uśmiechem Jongin, drapiąc się po głowie. Baekhyun czuł gulę w gardle, ale ponownie przybrał maskę. Uśmiechnął się znowu.
- W porządku... mam nadzieję, że będziecie szczęśliwi.
- Hyung.. i mam prośbę. Jesteś moim najlepszym przyjacielem, pierwszy wiesz o ślubie i chciałbym, abyś został świadkiem.
Świat blondyna nikł, ale nie mógł przecież tego pokazać młodszemu.
- Z radością to zrobię.
- Jesteś wielki, hyung.
Robię to, bo cię kocham.
Ślub przyszedł szybko, szybciej niż Baekhyun chciał.
- Czy ty, Kim Jongin, bierzesz Park Yunseo za swoją żonę? I przyrzekasz jej miłość, wierność i uczciwość małżeńską, a także będziesz przy niej w zdrowiu i w chorobie, w szczęściu i smutku, i nie opuścisz jej aż do śmierci?
- Tak.
- A czy ty, Park Yunseo, bierzesz Kim Jongina za męża? I przyrzekasz mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską, a także będziesz przy nim w zdrowiu i w chorobie, w szczęściu i smutku, i nie opuścisz go aż do śmierci?
- Tak.
- Ogłaszam was mężem i żoną.
Baekhbyun czuł łzy w oczach. Wszyscy pewnie myśleli, że jest po prostu wzruszony ślubem, że jego najlepszy przyjaciel wyrósł na wspaniałego mężczyznę, jednak.. jednak prawda była inna. Baekhyun płakał, nie tylko z powodu jego szczęścia. On płakał także z własnej bezsilności. Chciał być na miejscu Yunseo. Chciał aby to, co się stało 2 lata temu nigdy się nie stało, aby nigdy nie doszło do zerwania te 2 cholerne lata temu. Zacisnął dłonie w pięści i kiedy tylko msza się skończyła, pogratulował obojgu.
Na weselu starał się bawić jak najlepiej, tańcząc z Yunseo, jej koleżankami, kuzynkami, siostrami Jongina. Wypił sporo, jednak nie myślał o tym. Chciał po prostu zapomnieć.
A kiedy impreza dobiegła końca i znalazł się we własnym mieszkaniu, przymknął oczy, a na podłodze znów znalazły się krwistoczerwone krople. Nie wiedział czemu, ale uzależnił się od tego. Dawało mu chociaż chwilowe ukojenie, takie, aby następnego dnia był spokojny.
Kolejne tygodnie pochłonęły Baekhyuna w wir pracy. Studia przeszedł pomyślnie, a praca dawała mu satysfakcję. Poznał tam Park Chanyeola i zaprzyjaźni się z nim.
Park był wysoki, wiecznie roześmiany i napełniony energią. Kobiety wzdychały do niego, jednak Chanyeol je ignorował, ponieważ w domu czekała na niego piękna żona i dwoje kochanych bliźniąt. Dlatego, mimo że Baekhyun go bardzo lubił, nawet nie odważyłby się zapytać o spotkanie, nawet przyjacielskie, sam. Wolał, gdy Park robił to za niego. Wtedy czuł się lepiej.
Szykując któregoś dnia kąpiel, zadzwonił jego telefon. Spojrzał na wyświetlacz, po czym odebrał.
- Co słychać, Jongin?
- Będę ojcem, hyung! - zawołał szybko młodszy. Kolejne pęknięcie.
- Bardzo się cieszę! Kiedy termin? - Byun doskonale wyćwiczył sobie udawanie szczęśliwego.
- Na 25 marca, ale wiadomo, różnie to jest..
- To świetnie! Nie znam chyba nikogo z marca - zaśmiał się blondyn.
- Hyung? Mógłbyś zostać chrzestnym? Yunseo myśli, że będziesz idealny w tej roli, a ja tylko to potwierdzam - poprosił. Baekhyun teraz nie mógł ukryć łez, które pojawiły się w jego oczach. Usiadł w wannie.
- Z radością to zrobię.
Robię to tylko dlatego, że cię kocham.
Lata mijały. Baekhyun starał się być na każdych urodzinach swojego chrześniaka, które wypadały dokładnie miesiąc przed jego własnymi. Potrafił wziąć wolne w pracy, by tylko pojawić się w domu Jongina i spędzić czas z jego synem. Kwanghee dorastał i był bardzo podobny do ojca, a Baekhyun go tylko rozpieszczał. Nie mógł tego robić Jonginowi od ich rozstania i uczucie do młodszego przelewał w jego syna.
Jednak któregoś razu, kiedy Baekhyun i Jongin zostali z Kwanghee w domu, ten zapytał ich o to, jak się poznali. Jednak chłopak był za młody na odpowiedź prawdziwą, więc obiecali mu, że odpowiedzą na to pytanie, kiedy będzie miał 16 lat. Uznali, że wtedy będzie w odpowiednim wieku. Kwanghee zapisał to sobie w notesiku i wrzucił do pudła, które zniknęło w piwnicy domu Kimów.
W dniu swoich 16 urodzin, Kwanghee wyciągnął pudło. Chciał czegoś poszukać, kiedy znalazł swój stary notes. Podszedł do ojca, pytając go o notatkę.
- Poczekaj chwilę na wujka, wytłumaczymy ci razem - odparł Jongin z uśmiechem. Jego syn coraz bardziej przypominał jego samego.
- To jakaś tajemnica?
- Nawet twoja mama o tym nie wie, dlatego tak długo czekaliśmy..
- Uwielbiam tajemnice! - pisnął Kwanghee, oczekując z niecierpliwością przyjścia swojego wujka.
Nie musiał jednak czekać długo. Baekhyun zapukał do drzwi około pół godziny później, trzymając w dłoniach duże pudło. Ledwo je niósł.
- Hyung, przesadzasz - zaśmiał się Jongin, biorąc pudło i stawiając je na podłodze.
- Aj, nie przesadzaj! Twój syn dorasta, jest praktycznie dorosły - zaśmiał się Baekhyun, witając się z Yunseo, a po chwili z Kwanghee. - Obejrzyj prezent - puścił mu oczko.
- Dziękuję wujku! - chłopak z radością zniknął w swoim pokoju, ciągnąc prezent za sobą.
- Coś ty mu kupił? - spytała Yunseo, uśmiechając się ciepło.
- Poczekaj.. 3, 2, 1 i..
- Kyaaa! Wujku, dziękuję! - ich rozmowę przerwał biegnący do Byuna. Przytulił go mocno. - Skąd wiedziałeś?
- Cóż.. jesteś bardzo podobny do ojca, więc pomyślałem, że będziesz lubił dokładnie to samo - powiedział z uśmiechem najstarszy ze wszystkich. - A od małego masz smykałkę do muzyki. Twój tata też, ale on wolał tańczyć.
- Naprawdę tato?
- Tak.. - odpowiedział Kim, a po chwili spojrzał na żonę. - Yunseo, zostawisz nas przez jakiś czas samych? Będziemy w pokoju..
- Jasne skarbie - powiedziała kobieta, po czym pocałowała męża. Baekhyun przyzwyczajony do tego widoku, poczuł tylko bolesne uderzenie serca, choć na twarzy pozostał uśmiech.
Drzwi pokoju Kwanghee zamknęły się, a trzech mężczyzn usiadło. Jeden na łóżku, dwóch na krzesłach.
- Więc.. jak się poznaliście? - pytał zniecierpliwiony chłopak.
- Cóż.. poznaliśmy się na zawodach tanecznych. Twój tata brał w nich, a ja byłem redaktorem szkolnej gazetki. Nie byliśmy jeszcze w tej samej szkole, jednak..
- Coś między nami.. zaiskrzyło. Miałem 14 lat kiedy się poznaliśmy.
- Ja byłem w twoim wieku.. na początku twój tata denerwował mnie bardzo, bo strasznie się zalecał.
- Ale potem.. po prostu.. zaczęliśmy się spotykać.
- Czekaj.. wy dwaj.. razem? - zdziwił się Kwanghee.
- Tak.. Nasz związek trwał dwa lata. Kiedy..
- Kiedy Baekhyun skończył szkołę i szedł na studia, zerwałem. Chciałem dać mu nowy start w życiu, coś lepszego.. bo nie czułem się na siłach by ciągnąć to dalej.
- Zerwaliśmy spokojnie. Bez krzyków i wrzasków...
- Jednak okazja mogła być inna - dodał Jongin, a po chwili westchnął.
- Zostaliśmy przyjaciółmi. Na początku było ciężko się przestawić... ale daliśmy radę..
- Potem zakochałem się w twojej matce..
- Um.. a teraz co do siebie czujecie?
- Czuję tylko sympatię..
- Wciąż kocham... - szepnął Baekhyun, zaciskając dłonie na kolanach.
- Kwanhee... możesz nas zostawić samych?
- Jasne tato - odpowiedział chłopak i zniknął za drzwiami.
- Naprawdę wciąż mnie kochasz? A co z Chanyeolem? - spytał zdziwiony Kai, przenosząc się na łóżko, by móc patrzeć prosto na Baekhyuna.
- Skłamałem. Tak naprawdę to mój kolega z pracy, jest już po ślubie i ma dwoje dzieci.
- A co z wyjazdami do USA? Do niego? - pytał dalej, a Byun zaciskał dłonie mocniej, by tylko się nie rozpłakać.
- Jeździłem sam, w ramach pracy.
- Dlaczego kłamałeś?
- Chciałem.. chciałem ci pokazać, że jestem szczęśliwy.. przepraszam.
- Więc ty...
- Wciąż cię kocham.. tak.. pójdę już. - łzy spłynęły po jego policzkach mocno. Wstał z krzesła, a po chwili po prostu wyszedł, rzucając ciche "żegnajcie".
Nikt nie myślał, że to nie będzie rzucone na wiatr.
Przez najbliższe kilka dni Baekhyun znów nie odbierał telefonu. Mieszkał sam, nikt tak naprawdę nie wiedział kim jest, bo rzadko rozmawiał z sąsiadami. W końcu Jongin zniecierpliwiony, zapukał do jego mieszkania. Był zły, że Byun kłamał przez ponad 19 lat, że ukrywał się za maską uśmiechu.
Nie dostawszy odpowiedzi, nacisnął na klamkę, która ustąpiła łatwo. Zdziwiony wszedł do mieszkania, a zapach krwi i gnijącego ciała doszedł do jego nozdrzy. Czując łzy w oczach, rzucił się do pokoju Baekhyuna. Niedomknięte drzwi.
Zatkał sobie dłonią usta i nos, a po chwili wszedł do pokoju. Potłuczone szkło, pełno krwi, nagie ciało Baekhyuna, oczy zamknięte, lecz usta otwarte. Całe ciało było poranione. Dłonie i nogi pełne blizn, które dopiero teraz ujrzały światło dzienne. Jongin nawet nie zauważył przez te 19 lat jego anorektycznej chudości.
- Baekhyun... jak mogłeś... - szepnął Kim, po chwili wzywając karetkę. Wyszedł z mieszkania, siadając na schodach by ochłonąć. Łzy wciąż spływały po jego policzkach. Nie słyszał syren, ani lekarzy wchodzących po schodach. Dopóki komisarz nie podszedł do niego, wyłączył się całkowicie.
- Jak to się stało, że znalazł pan ciało? - zapytał mężczyzna.
- Mój przyjaciel nie odbierał ode mnie telefonu od kilku dni, więc przyszedłem osobiście... Drzwi były otwarte to wszedłem do środka.. poczułem zapach krwi i gnijącego ciała.. potem znalazłem Baekhyuna w takim stanie. Wyszedłem z mieszkania i byłem tutaj cały czas..
- Rozumiem, że musi być pan Kim Jongin?
- Tak.. to ja.. skąd pan wie?
- W dłoni pana Byuna było zdjęcie, a z tyłu podpisane pańskim imieniem i nazwiskiem. Proszę. - zdjęcie o którym mówił policjant, znalazło się w drżących dłoniach Kaia.
- Dziękuję.. - szepnął, chowając zdjęcie do kieszeni.
- Jest pan wolny.. może pan iść. Pan Byun nie miał żadnej rodziny, prawda?
- Moja rodzina była jego rodziną. Jego rodzice umarli 15 lat temu w wypadku.
- Rozumiem.. To wszystko.
Kim szybko wyszedł z bloku, po czym udał się do domu. Nie przywitał się nawet z Yunseo, a tym bardziej z Kwanghee. Usiadł w sypialni na łóżku, wyciągnął zdjęcie i spojrzał na ich uśmiechnięte twarze. Odwrócił zdjęcie.

Łzy znów pojawiły się w oczach Kima, kiedy tylko przeczytał notatkę. Dzień, w którym został wykonany napis był dniem jego ślubu z Yunseo. I Baekhyun miał rację. Był mu wierny do samej śmierci.
Jongin nie cierpiał pogrzebów. Nie cierpiał patrzeć na twarz osoby, która umarła. Zwłaszcza teraz.
- Był dla nas przyjacielem, wiernym, szczerym, uczciwym przyjacielem. Był jak brat, każdy mógł mu zaufać. Kochający do samego końca, nie chcąc nas niepokoić. Baekhyun, dziękujemy że byłeś. Przeżywszy 39 lat, spoczywaj w pokoju.
Tego dnia padał deszcz. Stojąc nad świeżo wykopanym grobem, Jongin miał przed oczami obraz uśmiechniętej twarzy swojego przyjaciela.
- Wiesz hyung.. nie rozumiem dlaczego nie chciałeś mi powiedzieć wcześniej. Ukrywałeś się za maską udawanego szczęścia.. i pozwalałeś mi w nie wierzyć. Jesteś.. popieprzony.. jak mogłeś, hyung? Jak mogłeś.. jak mogłeś zostawić mnie tu samego? Nienawidzę cię za to co zrobiłeś.. i chciałem ci powiedzieć jeszcze.. kocham cię. Skłamałem wtedy.. dlaczego nie możesz tego usłyszeć? Dziękuję za 23 lata znajomości.. za 23 lata miłości.
Nagle deszcz przestał padać, a liść zakrył fragment nagrobku. Spojrzał w tym kierunku. Przykryta była data śmierci. Jongin się zaśmiał.
- I będę ci wierny aż do śmierci, co? - zaśmiał się znowu, a kiedy wrócił do domu, postawił w sypialni swoje i Baekhyuna zdjęcie. Stało ono do samego końca, dopóki Kim w sędziwym wieku nie zabrał go do grobu.

___________________________________________________________________
ah.. jaką miałam ochotę napisać coś takiego ;_; chodziło mi po głowie od samego rana ;;
przepraszam za angsta :c i chyba nawet jest trochę chaotycznie napisany, ale.. pod sam koniec ledwo widziałam przez łzy XD <3
w przyszykowaniu mam hunhan, xiuhan, xiulay, kaisoo, "It's time to say goodbye part 2"   i... niespodziankę! c:
do zobaczenia! <3

22 października 2014

Dziękuję

Chłodne powietrze muskało twarz ciemnowłosego chłopaka, który z przymrużonymi oczami szedł w nieznaną wszystkim stronę. Jego czarna kurtka przylegała do ciała, chroniąc go przed zimnym wiatrem wiejącym od wschodu, a granatowe jeansy, nawet jeśli potargane, wyglądały dobrze na umięśnionych nogach. Trampki starały się unikać kałuż, co w miarę mu wychodziło, jednakże nie chciał wyglądać jeszcze dziwniej, niż wyglądał teraz.
W tym mieście nazywany był dziwadłem. Wszedł do salonu fryzjerskiego, ale tylko na chwilę, aby oddać pieniądze za usługę, którą wykonano dla jego ojczyma. Kobieta spojrzała na niego krzywo, ale przyjęła spóźnioną zapłatę, po chwili prosząc go o wyjście z budynku.
Westchnął cicho i wyszedł z salonu, idąc w kierunku czegoś, co miało być nazywane przez niego domem, mieszkaniem. Nienawidził tego miejsca i nigdy nie potrafił nazwać go domem.
Już u progu bramy słyszał krzyki i trzask butelek, więc przewrócił oczami i udał się do środka. Drzwi jak zwykle były otwarte, jednak prześlizgnął się przez szczelinę i pobiegł na górę do swojego pokoju. Tam przynajmniej miał odrobinę spokoju od hałasu.
Opadł na poduszki. Zmęczone oczy zamknęły się, a zniszczone trampki upadły bezsilnie na podłogę.
- Dlaczego do cholery jasnej - warknął, zaczynając się rozbierać ze zbędnych ubrań, siadając po chwili na łóżku w tych samych jeansach i za dużej koszulce.
- Huang Zitao! - warknął na niego ktoś z dołu.
- Tak? - zapytał niepewnie.
- Jak śmiesz podawać nasz adres! - jedno uderzenie w twarz, które przyjął z pokorą. Zawsze tak było.
- Przepraszam mamo - powiedział. Nie podał adresu nikomu, tylko szkoła i urząd miały takie informacje.
- Jak ja ci dam przepraszam gówniarzu! Jak śmiesz nazywać mnie swoją matką! - krzyknęła kobieta, uderzając drugi raz swojego syna.
Ten tylko westchnął i po chwili zszedł na dół otworzyć drzwi, bo dopiero teraz usłyszał pukanie.
- Um..
- Przepraszam, nie chciałem - powiedział smutno chłopak za progiem. - Ale.. znalazłem twój portfel i.. i chciałem ci go oddać..
Huang spojrzał na chłopaka. Jego jasne włosy falowały lekko na wietrze, a drobne ciało okryte było grubą bluzą. Skądś go znał, ale nie był pewny.
Po chwili wyszedł na zewnątrz, zakładając byle jakie swoje buty, które okazały się być zniszczonymi adidasami. Nie przejął się, i tak nie było go stać na lepsze.
- Chodź.. - powiedział cicho blondyn, łapiąc go za rękę. Zaczął iść gdzieś daleko, jak najdalej od budynku gdzie Zitao mieszkał i którego tak bardzo nienawidził.
- Dziękuję za portfel - powiedział cicho ciemnowłosy.
- A ja przepraszam.. przeze mnie ktoś na ciebie krzyczał i.. o mój boże. Uderzyła cię?!
- Cii.. - szepnął Zitao. Nie chciał o tym rozmawiać.
- To trzeba zgłosić! - mówił dalej blondyn, zupełnie nie przejmując się proszeniem o spokój ze strony wyższego.
Nagle został zaciągnięty w zaułek.
- Proszę.. nie mów nic - powiedział cicho, ale ten go nie słuchał.
- To jest nienormalne! Właśne dziecko ude.. mhmm.. - jego monolog został przerwany pocałunkiem. Jego oczy otworzyły się szeroko, ale po chwili powieki spokojnie opadły i oddały się temu.
- Dziękuję, Luhan - powiedział cicho Huang. Przytulił go do siebie mocno.
- Taoś.. ona jest straszna, wiesz? - powiedział Luhan, wtulając się w ciało ukochanego. - To nie jest normalne, aby bić własne dziecko.
- Wiem, ale muszę tam jeszcze zostać trochę..
- Przecież jesteś pełnoletni. Możesz odejść w każdej chwili - uparł się Xiao.
- Jeszcze gdybym miał gdzie..
- Do mnie! Mam dużo miejsca u siebie, sam widziałeś. Zmieścimy się we dwójkę - oznajmił Luhan. Kochał Tao i chciał dla niego naprawdę jak najlepiej.
- Lulu.. nie chcę się narzucać.
- Aj, daj spokój! Chodź, pewnie nic nie jadłeś od wczoraj. Mama zrobiła zapiekankę ziemniaczaną - puścił mu oczko i już po chwili ciągnął go za sobą do domu.
Do prawdziwego domu, w którym Tao nie musiał czuć presji ze strony matki czy ojczyma, w którym nie było alkoholu i imprez, w którym wszystko było ciepłe i przyjazne, gdzie nikt nie wytykał go palcami.
- Luhan?
- Tak? - spytał starszy, odwracając się do wyższego z uśmiechem.
- Dziękuję - powiedział cicho Tao i złapał go mocno w swoje objęcia, zamykając oczy. Nie ważne było, że byli na środku ulicy, ani to że padał deszcz coraz mocniej. Oboje chcieli, aby ta chwila trwała jak najdłużej.



////////////
Taki krótki one shocik z rana. Mam nadzieję, że dobrze się go wam czytało~
Na drugą część "It's time to say goodbye" zapraszam dzisiaj wieczorkiem, lub jutro wieczorkiem~ to chyba tyle z ogłoszeń parafialnych XD :3

8 października 2014

Happy Birthday, Byun


Baekhyun nienawidził wysokich ludzi, a Chanyeol właśnie do takich należał. Byun uwielbiał denerwować go pseudonimami, np trójnóg, gigant czy też wielkolud lub rudzielec.
Mimo że Park przefarbował swoje włosy na naturalną czerń, przezwisko zostało, co Baekhyun perfekcyjnie lubił wykorzystywać przeciwko niego.
Byli przyjaciółmi ze szkoły, którzy mieszkali obok siebie i przechodzili do swoich pokoi przez rosnące drzewo między ich domami. Wiedzieli o sobie wszystko, nawet więcej niż zwykli przyjaciele zwykle wiedzą o sobie.
Tego wieczoru Chanyeol wpadł do pokoju blondyna nagle i niespodziewanie, zastawając go w dwuznacznej sytuacji.
Baekhyun siedział na łóżku z rozchylonymi udami, z dłonią między nogami. Przejeżdżał palcami po swoim penisie, dopieszczając go mocno.
Park zaśmiał się cicho pod nosem, bo Byun nawet go nie zauważył. Wykorzystał to i podszedł do niego, po czym oblizał usta. Wysunął język i polizał jego penisa, kiedy nagle usłyszał jęk Baekhyuna. Spojrzał mu w oczy i zawisł nad nim, zastępując jego dłoń swoją.
- Jęcz, mały - szepnął niskim głosem do niego, po czym wpił się w jego usta.
- Cha-Chanyeol... - wyjęczał chłopak.
- Tak skarbie.. głośno, o tak - rozkazał młodszy, waląc przyjacielowi mocno. Zagryzł przy tym wargę, a drugą ręką rozpinał sobie rozporek.
Przyszedł tu w zupełnie innym celu, jednak sytuacja mogła być tą jedną na milion, gdzie po prostu chciał czuć inną bliskość niż własnej ręki.
- Uwielbiam twój głos.. ale twoje jęki są arcydziełem - wyszeptał, po czym wsunął mokre i lepkie od lubrykantu palce w jego ciasny tyłek. Nawet nie zauważył, kiedy oboje stali się nadzy.
Rozciągał go jak najlepiej mógł, by po kilku minutach wsłuchiwania się w słodkie jęki Baekhyuna wejść w niego.
- O mój boże, błagam, ty cholerny trójnogu! - krzyknął Byun, przejeżdżając paznokciami po jego plecach.
- Zamknij się i jęcz - warknął Yeol, zaczynając ruszać mocno biodrami. Baekhyun ciągle krzyczał i jęczał, co było najpiękniejszą melodią dla jego uszu.
Kochali się długo i namiętnie, przeplatając stosunek jękami i krzykami, aż w końcu opadli na siebie zdyszeni, ale usatysfakcjonowani.
- Chanyeol.. - wydyszał Byun, wtulając się w niego mocno.- Jesteś... popieprzonym rudzielcem..
- Który właśnie dał ci najlepszy orgazm w życiu w dniu twoich 22 urodzin - powiedział ze śmiechem. - Najlepszego, Byun.
- Kurwa. Zapomniałem.
- O urodzinach? - zaśmiał się Rudzielec. - Więc właśnie ci o nich przypominam.
- Kurwa, Trójnogu, ja mam dzi- jego słowa zostały brutalnie przerwane przez namiętny pocałunek Yeola. - Nienawidzę cię, wielkoludzie.
- A tak się składa, że ja cię kocham - zaśmiał się i znowu go pocałował.

___________
Krótki smutowy fanficzek na wieczorek :3 przyszło mi to nagle do głowy, ale przepraszam bardzo za długość :c

7 października 2014

It's time to say goodbye PART 1

Księżyc ledwo wschodził nad horyzontem, a niebo przybrało różowo-pomarańczowe barwy. Wenus widoczna była doskonale, choć niewiele osób zdawało sobie sprawę, że to właśnie "kobieca" planeta jest oznaką wieczoru. Delikatny wiatr muskał ostatnie liście pozostałe na drzewach, a te leżące już na ziemi przesuwał odrobinę w dal. Jesień.
Sehun należał do osób, które kochały przesiadywać wieczorami na werandzie domu, patrząc w otaczającą go przestrzeń. Zawsze wtedy pił swoją ulubioną herbatę cytrynową delikatnie słodzoną. Para owiewała jego twarz, grzejąc ją w mroźne okresy. Uśmiechnął się delikatnie. Dziś był ten dzień.
Odłożył niebieski kubek na drewniany stolik, schodząc ze schodków. Spojrzał na drogę w oddali, oświetlaną przez latarnie, by dostrzec wśród nich samochód swojego brata, który właśnie wracał z delegacji. Zawsze chciał pojechać razem z nim do Seulu, by dostrzec piękno stolicy, jednak jeszcze był za młody na takie podróże. Chanyeol obiecał mu, że na jego 18 urodziny go zabierze. Miał nadzieję, że to będzie już na stałe.
Przymknął powieki, kiedy samochód chłopaka zatrzymał się przed domem. Podszedł bliżej pojazdu, by oprzeć się o maskę i poczekać na brata, który rzuciłby się na niego z radością i przytulił go, a potem oboje opowiadaliby sobie do później nocy o wszystkim i o niczym.
Sehun kochał brata jak nikogo innego i ufał mu we wszystkim. Chanyeol zawsze wiedział o rozterkach chłopaka, o jego problemach, wyborach i wszystkim o czym tylko Hun mu powiedział. Mimo, że po rozstaniu rodziców młodszy zamknął się w sobie i nie odzywał do nikogo, bratu zawsze coś powiedział i w ten sposób wyrósł na tego, kim jest teraz.
- Sehun-ah! - zawołał Chanyeol swoim niskim głosem, rzucając się tak jak zawsze bratu na szyję. Mimo ze nie byli aż tak podobni do siebie, wzrost mieli podobny i to ich odróżniało spośród innych rodzeństw. Blondyn roześmiał się głęboko, przytulając starszego, kiedy nagle ich spokojne powitanie przerwał pewien dźwięk. - Och, właśnie. Sehunnie, to jest Yifan.. Yifan, to mój młodszy brat, Sehun. - oznajmił krótko wyższy.
Hun spojrzał niepewnie na przyjaciela Yeola, po czym uśmiechnął się przyjaźnie.
- Miło cię poznać, Yifan hyung - powiedział cicho najmłodszy. Wu wyglądał na przyjaznego, również był wysoki, jednak coś w jego twarzy sprawiało, że Sehun czuł się dziwnie w jego towarzystwie.
- Ciebie również, Sehun-ah. Channie mi dużo o tobie opowiadał - niski głos Yifana sprawił, że Sehun zaśmiał się cicho. 
- I pewnie ci powiedział, że śpię w piżamkę w króliczki? - śmiejąc się, dał kuksańca w bok swojemu bratu, który szybko złapał się za bolące miejsce. Nagle wszyscy wybuchnęli śmiechem.
- Chodźcie do środka, mama czekała - powiedział cicho Chanyeol, kiedy już się uspokoili. Sehun szedł pierwszy, a zaraz za nim Yifan oraz Yeol, który objął swojego towarzysza w pasie. 
Chanyeol od dawna chciał powiedzieć mamie oraz bratu o wszystkim. Krył się z tym przez bardzo długi okres czasu, jednak w końcu nie wytrzymał i musiał to wreszcie powiedzieć. Westchnął cicho, kiedy wreszcie zabrał głos przy rodzinnej pogawędce.
- Um, mamo, Sehunie, chciałbym wam coś powiedzieć.
Yifan spojrzał na niego niepewnie. 
- Nie masz na myśli... tego?
- Yi, ja już nie mogę dłużej tego ukrywać... 
Pani Park oraz Sehun spojrzeli po sobie, po czym wlepili wzrok w chłopaka. Ten ponownie westchnął.
- Yifan nie jest moim kolegą. Nie jest moim przyjacielem, ani znajomym z pracy. Yifan... Jestem homoseksualny, a Yifan to mój partner.
Nagle wszystko stało się jasne. Te jego ciągłe wyjazdy do Seulu, długie rozmowy przez telefon i tajemniczość, którą rozsiewał wokół siebie. 
Sehun wstał pierwszy. W szoku złapał za koszulkę Chanyeola i spojrzał mu głęboko w oczy, swoje mając zalane łzami. Jego ukochany brat... Nagle wyszedł, trzaskając drzwiami swojego pokoju.
Kiedy jednak Park zerwał się aby z nim porozmawiać, Yifan oraz matka chłopaków kazała mu siedzieć w miejscu.
- To nic nie da skarbie.. potrzebuje na to czasu.
Kobieta okazała się być bardziej zrozumiała niż jej młodszy syn, bo uśmiechnęła się delikatnie do partnera swojego pierworodnego. Może i nie doczeka się wnucząt, ale chciała aby jej syn był szczęśliwy.
- Pamiętaj, Channie, nadal jesteś moim synem... rozumiem, że skoro postanowiłeś nam to powiedzieć, to musi być coś poważnego.. witaj w naszym domu, Yifan. 
Sehun w tym czasie zamknął się w pokoju. Zakopawszy się w kołdrze, wcisnął mokry od łez policzek w poduszkę, wyładowując w ten sposób swój gniew. 
- Jak mogłeś, hyung.. - szepnął do siebie, zaciskając dłonie w pięści. Nienawidził tego dnia, nienawidził Yifana, nienawidził Chanyeola, nienawidził wszystkiego. 
Przez kilka najbliższych dni Sehun starannie unikał wszystkich w domu. Wychodził z pokoju tylko w okresie kiedy był pewny iż nikt nie chodzi po korytarzu, albo we wczesnych bądź bardzo późnych porach. Upierał się przed sobą, że już nigdy nie odezwie się do brata za to kim jest, choć w rzeczywistości czuł jego brak silniej niż kiedykolwiek wcześniej. Mimo to, nadal unikał go jak ognia, co zaczęło przeszkadzać wszystkim. 
Przestał jeść posiłki regularnie, a jego waga delikatnie spadła. Było to widać głównie po twarzy, co zauważyła jego matka pewnego dnia, kiedy Hun nie zdążył się ukryć w pokoju przed jej wzrokiem. 
Wtedy właśnie młodzieniec został wręcz zmuszony do rozmowy z bratem, Yifanem oraz mamą.
Niepewnie usiadł na kanapie po raz pierwszy od momentu, kiedy to wszystko stało się dziwne. Zakrył twarz w dłoniach nie potrafiąc unieść wzroku na Chanyeola.
- To boli, hyung.. - wyszeptał cicho, nim schował się w jego ramionach. Ponosił go szloch, przez co kołysał i podskakiwał na kolanach starszego chłopaka, który delikatnie szeptał mu słowa piosenki, którą kiedyś wspólnie śpiewali. Nawet nie zauważyli, kiedy zostali sami.
- Hyung.. dlaczego? - szepnął cicho Hun, kiedy siedział na fotelu, obok kanapy gdzie siedział Yeol. 
- Nad uczuciami nie panujesz, Hunnie. To działa automatycznie, nie możesz z dnia na dzień stwierdzić, że kogoś kochasz a kogoś nie - powiedział cicho starszy, pijąc cytrynową herbatkę.
- A.. Ale dlaczego chłopak? Dlaczego Yifan? Zrobiłem coś nie tak, że teraz tak się mścisz? - wyszeptał młodszy. Nie panował nad sobą, łzy wciąż spływały po jego policzkach.
- Nie, mały, to nie twoja wina.. to po prostu się czuje. Nie mogę wytłumaczyć ci uczuć, każdy to czuje na swój sposób.. - powiedział z westchnięciem Park. 
-T-To nie jest normalne, hyung.. nie chcę tego słyszeć.. 
Chanyeol zamrugał oczami. Te słowa zabolały go mocniej, niż cokolwiek innego. Nawet zerwanie z Baekhyunem nie spowodowało takiego cierpienia jak dwa zdania z ust młodszego brata. 
- Przepraszam, hyung. Nie potrafię cię zaakceptować. Brakuje mi starego Channiego, który porozmawiałby ze mną spokojnie, a teraz boję się nawet cię dotknąć. Boję się, że wykorzystasz to wszystko przeciwko mnie.. - powiedziawszy to, po prostu zniknął w swoim pokoju, chcąc ukryć się przed światem. Nie potrafił teraz nic innego powiedzieć, czuł się jak dupek, ale nie potrafił.. Brakowało mu brata, cholernie, ale to nie było to samo. Nie czuł tego. 
Natomiast Chanyeol, który siedział na dole, nie wiedział co ze sobą zrobić. Yifan usiadł obok niego i szepnął mu ciche "jeszcze się ułoży", jednak to nie mogło go przekonać. Czuł ból w klatce piersiowej spowodowany wypowiedzią brata. Ukochanego małego braciszka. 
Pani Park widziała jak jej młodszy syn znów znika w pokoju, więc tym razem to ona postanowiła z nim porozmawiać. Zapukała cicho do drzwi, jednak kiedy nikt nie odpowiedział, weszła do środka. Zastała pusty pokój. Myśląc, że syn jest w łazience zajrzała do tego pomieszczenia, jednak blondyna tam nie było. W panice zaczęła rozglądać się po pokoju syna, gdzie na łóżku znalazła karteczkę. Przeleciawszy wzrokiem po treści, wybiegła z pokoju do salonu, gdzie w załamaniu mówiła szybko i nerwowo całe zdarzenie. 
- S-Sehun.. Sehun zniknął... 
- Mamo, mów spokojnie.. co się stało?
- Sehun uciekł! 

Kochana mamo, Chanyeolu, ktokolwiek to czyta
Nie potrafię sobie poradzić z tym, czego się dowiedziałem
Nie potrafię sobie poradzić z utratą mojego brata, którego kochałem
Nie szukajcie mnie proszę, nie potrzebujecie mnie
Myślę, że nadszedł czas aby się wreszcie pożegnać.
Kocham was, 
                                                                                        Sehun



_________________________________________________________
Myśle, że fanfic przypadnie wam do gustu c: 
Na początku miała być to zupełnie inna historia, zawarta w jednym one shocie, jednak po dłuższym myśleniu stwierdziłam, że lepiej będzie rozdzielić to na dwie części. 
Jest oparta po części na własnym doświadczeniu, na własnych przemyśleniach i historii (no może z tą ucieczką to nie bardzo, choć taki epizodzik w życiu miałam XD), choć tu różnica jest taka, że nie mam starszego rodzeństwa, bo sama jestem tym starszym.. kurcze, mieszam ;_; 
no cóż.. spodziewajcie się niebawem (mam nadzieję) nowej części i nie bądźcie zawiedzeni! <3 
Miłego wieczorka/dnia/tygodnia ^ ^
a fanfic dedykowany ming eonni, która chciała krisyeola :3 mam nadzieję, że pierwsza część jest okej ;_; 

4 września 2014

Kocham Cię, bo jesteś zawsze blisko mnie...

Stał jak sparaliżowany. Nie spodziewał się tego nigdy w życiu, nawet w najśmielszych snach nie mógł sobie wyobrazić jak on mówi to do niego.
- Lu? - cichy, zachrypnięty głos Minseoka po drugiej stronie nagle przerwał tę ciszę w głowie blondyna.
- J-Ja.. - szepnął, ale po chwili telefon wypadł mu z dłoni, lądując na zimnej podłodze. Klapka odpadła, dzięki czemu również bateria nie była w środku. Jednak nie podniósł telefonu i nie złożył go ponownie w całość, tylko stał i patrzył w przestrzeń. Dłoń wciąż spoczywała w poprzedniej pozycji, jakby urządzenie wciąż się w niej znajdowało.
Myśli miał chaotyczne, na przemian optymistyczne i negatywne, a wszystko przez jedno zdanie.
Osunął się ciałem na ścianę, chcąc utrzymać równowagę i zatrzymać chaos w swojej głowie. Westchnął, przymykając oczy, uśmiechając się delikatnie. Na jego policzki wkradł się rumieniec, a serce szybko wybiło rytm, którego pragnął. Zrozumiał, że to nie był sen.
Zostawiwszy telefon na podłodze w swoim obecnym stanie, wyleciał z mieszkania ubierając na siebie bluzę oraz buty, i nie przejmując się faktem bycia w koszulce z piżamy w kolorowe króliczki i nieuczesanymi włosami, zniknął na ulicy biegnąc w stronę mieszkania swojego przyjaciela. W ostatniej chwili przypomniał sobie o niezamkniętych drzwiach, więc wrócił szybko i zamknął mieszkanie, ponownie znajdując się wśród innych przechodniów.
Było późno, ale nie zwrócił uwagi na to, jego cel był teraz ważniejszy.
Potknął się o kamień, na prostej drodze, wpadł na kilku mężczyzn i kobiety, ale biegł dalej, z całych sił chcąc dostać się na miejsce jak najszybciej. Serce tłukło mu się w piersi jak oszalałe.
Dopiero pod drzwiami mieszkania przyjaciela złapał oddech. Rumiane policzki, zmierzwiona grzywka, szybko bijące serce i uśmiech; podświadomie czekał na ten moment. Zapukał cicho, a kiedy Minseok otworzył, przytulił go mocno, dopiero wtedy dając upust emocjom w postaci łez.
Pamiętał jak dziś, kiedy pierwszy raz poczuł to wszystko, kiedy był pewny swojej miłości do starszego. Siedzieli wtedy u niego w domu na kanapie, dość blisko siebie. Czuł jego zapach, coś jakby deszcz i lawenda, choć nie wiedział skąd ten zapach deszczu się wziął. Zaciągnął się nim delikatnie, uśmiechając się, bo delikatnie połaskotał Minseoka nosem po czubku głowy, na co ten się zaśmiał. Nie było to wymuszone, czy też skrępowane.. było urocze i delikatne, naturalne. Serce mu drgnęło dość mocno, bo nagle chłopak odwrócił głowę i spojrzał mu w oczy, które się śmiały. Tak zwyczajnie się śmiały. Sam się uśmiechnął.
Od tamtej pory zapach deszczu zawsze kojarzył mu się z chłopakiem i zostało tak do teraz, nawet jeśli padało, on wciąż wyczuwał gdzieś deszcz.
Do rzeczywistości sprowadziło go ciche westchnięcie spomiędzy jego ramion. Zaśmiał się cicho i odsunął, klepiąc dłońmi w policzki. Sam nie wiedział dlaczego tak robił, ale to pomagało mu w zaprzestaniu płaczu; dziś jednak było inaczej.
Minseok stał w niebieskim za dużym na niego swetrze, patrząc zarumieniony na Luhana. Uśmiechnął się ciepło i objął twarz młodszego, dotykając jego nosa swoim. Uwiesił się jednak po chwili na jego szyi, chowając nos w blond włosach chłopaka. Xi oczywiście złapał Minseoka w swoje ramiona, zamykając oczy.
- Dziękuję - szepnął bardzo cicho Chińczyk. Nie mógł opisać tego co czuje, miał wrażenie że to sen.
- A-Ale za co? - szepnął drugi chłopak, zaciskając dłonie na bluzie Luhana. Ten odsunął się od Minseoka po chwili i spojrzał mu głęboko w oczy.
- Bo jesteś.. - powiedział Xi, uśmiechając się delikatnie.
- Kocham cię, bo zawsze jesteś blisko mnie - szepnął cicho Kim, po chwili pocałował Luhana.
Wszystko się zatrzymało. Ciepło ich ust, delikatność warg, gorąco od wewnątrz. Świat kompletnie przestał mieć dla nich znaczenie, nawet jeśli stali na korytarzu pod drzwiami Koreańczyka, ale w końcu byli tylko sami. Ich serca biły równo, choć bardzo szybko. Wystarczyła tylko chwila na zrozumienie własnych uczuć.
- Ja ciebie też kocham, Minseokkie - powiedział cicho Luhan, patrząc błyszczącymi oczyma w oczy starszego. Widział w nich gwiazdy i uśmiech.
Weszli do mieszkania, śmiejąc się cicho. Usiedli na kanapie, i choć milczeli, doskonale rozumieli się bez słów. Delikatny, aczkolwiek subtelny dotyk dłoni, ciepłe wargi i gorąc ciała, a do tego spokojna melodia bijącego serca. Oboje czekali na tę chwilę od dawna, choć bardzo dobrze przed sobą ukrywali co czuli.
Każdego dnia budzili się z uśmiechem, bo mieli dla kogo. Minseok pogodził się już na stałe ze śmiercią Jongdae, a Luhan wciąż był przy nim blisko, wspierając go i po prostu będąc. Kim był jego oczkiem w głowie, słodką nadzieją na lepsze jutro. Nie ukrywali przed sobą niczego, byli ze sobą całkowicie szczerzy, nie wstydzili się przed nikim mówić o swoich uczuciach. Rodzice obojga dość dobrze zaakceptowali ich związek, błogosławiąc im na jak najdłuższe lata.
Wszystko układało się pomyślnie, nawet w dzień 2 rocznicy śmierci Jongdae. Poszli na most i stanęli, wtuleni w siebie. Zapalili znicz, położyli kwiaty pod tabliczką, uśmiechając się słabo.
- Wiesz Lu? - zaczął Kim.
- Hm?
- W zeszłym roku miałem dziwny telefon.. jakby od Jongdae. Poznałem jego głos, ale pomyślałem, że to sen.. Jednak im dłużej się zastanawiałem, to bardziej przybierało mi to formę czegoś realnego, ale dość innego.. Zadzwonił Jongdae i powiedział, bym znalazł szczęście.. Bym zajrzał w siebie i obiecał mu, że będę szczęśliwy.. - Xi spojrzał na Minseoka, uśmiechając się delikatnie.
- Mnie podziękował - powiedział cicho, zaciskając dłonie na jego dłoniach. - I powiedział, że niebawem coś się stanie.. I zaraz potem zadzwoniłeś ty. Myślę, że Jongdae po prostu maczał w tym palce. - zaśmiali się i spojrzeli sobie w oczy. - Widzisz.. myślę, że on to zrobił specjalnie. Byś czuł się szczęśliwy.
- Czułem... i czuję nadal. Mam ciebie i jego.. - wziął jedną swoją dłoń i dotknął serca. - O tu.
- Tak.. właśnie tu - powiedział cicho Luhan i pocałował namiętnie Minseoka.
Będą się chronić nawzajem, a Jongdae będzie nad nimi czuwał.



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
no i dobrnęliśmy do końca :3 mam nadzieję, że wam się podobało ^^ ostatnia część miała być dłuższa, ale nie potrafię chyba pisać czegoś naprawdę długiego (muszę napisać książkę żeby to ogarnąć </3).. w dodatku zaczęła się szkoła, technikum pierwsza klasa, od razu rzucając mnie na przedmioty zawodowe, których mam w cholerę. staram się na pasek w tym (i w następnych latach), na dobre zdanie matury i egzaminów zawodowych... ciężka droga 4-letnia + studia (w kierunku hotelarstwa~) [jejku zwierzyłam wam się ;_; XD]
cóż, w najbliższych dniach biorę się za krisyeola, chenchana [chenyeola w tagach~] oraz mam nadzieję że sekai! dawno w sumie nie pisałam nic o Krisie, ani żadnego z tych pairingów, dlatego chcę się postarać i porządnie to zrobić by was zadowolić (i jednocześnie siebie).
jeśli macie pytania dotyczące fanficów, albo po prostu chcecie sobie ze mną pogadać to zapraszam na ask.fm ( >klik< ), możecie także napisać na gg: 51464171 
dziękuję za uwagę i miłego dnia/popołudnia/wieczora <3 

30 sierpnia 2014

Kocham Cię, bo jesteś...

Kolejna łza spłynęła po jego policzku, kiedy patrzył przez okno na wschodzące słońce. Czuł na ramieniu dłoń przyjaciela, jednak mimo to ciągle płakał. Mimo, że minął już rok, on wciąż nie mógł się do końca pogodzić ze śmiercią Jongdae. Wszystko było takie świeże.
Nie mógł spać w nocy, bo za każdym razem gdy zamykał zmęczone dniem powieki, widział upadającego do rzeki chłopaka, który z uśmiechem na ustach żegnał się z nim i z całym otaczającym go światem. Budził się wtedy z krzykiem i łzami w oczach. Bardzo często w takich sytuacjach dzwonił do Luhana, budząc go wtedy, ale blondyn wybaczał mu to i w środku nocy przybiegał do domu Minseoka, przytulając go zaraz potem przez całą noc. Chińczyk starał się być zawsze blisko Koreańczyka, wspierając go w trudnym okresie jego życia.
Kiedy Kim zapytał go, dlaczego ten robi to wszystko, Xi wzruszył wtedy ramionami, nie znając odpowiedzi na to pytanie. Minseok już więcej nie wracał do tego, tylko cieszył się obecnością przyjaciela, któremu zawdzięczał to, że ciągle żył.
Uśmiechnął się delikatnie przez łzy, po czym wstał z parapetu i wtulił się nagle w Luhana, który tylko zamrugał oczami i sam go mocno przytulił.
- Tęsknię za nim.. - szepnął cicho brunet. Blondyn musnął jego czubek głowy. Pachniał deszczem.
- Wiem - powiedział cicho. - Nie jestem w stanie ci go przywrócić.. Ani nawet zastąpić... Mimo to, wciąż będę..
- Nie zostawisz mnie? - szepnął jeszcze ciszej Minseok, zaciskając dłonie na koszulce Luhana.
- Nie.. Nie zostawię cię... - odpowiedział chłopak, uśmiechając się lekko. Wiedział, że Jongdae mówił tak samo i nawet będąc pewnym uczuć do Minseoka, rzucił się w otchłań rzeki, łamiąc tą obietnicę. Już przygotowując się na odpowiedź w stylu "on też tak mówił", doznał szoku słysząc zupełnie co innego.
- Dziękuję.
Luhan uśmiechnął się i znów musnął ustami czoło przyjaciela, patrząc za okno. Słońce wyglądało niezwykle pięknie i majestatycznie, na tle śpiącego miasta. Było tak spokojnie jak niemal nigdy. Chciał, by już wiecznie tak zostało. Serce biło swoim własnym, wolnym rytmem, a ramiona kołysały zmęczonego płaczem przyjaciela.
- Lu.. Kiedy to dziwne uczucie zniknie? - wyszeptał słabo Kim, unosząc słabo oczy, chociaż byli niemal jednakowego wzrostu.
- Jakie uczucie?
- Tej pustki - powiedział chłopak i odwrócił się w stronę okna, przymykając znów oczy.
- Sam chciałbym to wiedzieć - odparł Xi, odsuwając się od przyjaciela. Chciał by Minseok czuł się dobrze, swobodnie i uśmiechał się częściej. Poszedł do kuchni, gdzie przyszykował dla nich śniadanie i kubki gorącej czekolady, którą starszy bardzo lubił.
- Jak ci się układa z Sehunem? - spytał nagle brunet, na co blondyn wystraszył się i stłukł kubek. Złapał się za serce, a już po chwili kucał ze zmiotką, aby posprzątać bałagan. Przeklął po chińsku pod nosem, kiedy nagle zobaczył pełne troski, ale zapłakane spojrzenie Minseoka.
- Nic ci nie jest? - spytał chłopak, a Luhan pokręcił głową.
- Jest w porządku.. Przepraszam - powiedział cicho i dość szybko, po czym zmiótł potłuczony kubek i wrzucił do śmietnika. Westchnął cicho, wyciągając chwilę później drugi kubek.
- Jesteś roztrzęsiony, Lu.. spałeś w nocy coś?
- Nie.. może tylko godzinkę, może półtorej - westchnął chłopak, siadając na krześle.
- To moja wina, prawda? Przepraszam, Lu... - ciche westchnienie - Może ja już pójdę..
Blondyn poderwał się z miejsca i złapał go za nadgarstek.
- Nie twoja wina, Minnie - powiedział. - Po prostu.. miałem koszmar. Czasami mi się to zdarza - dodał z uśmiechem. Koreańczyk nie był jednak przekonany, jednak nie pokazał tego.
- Daj, ja dokończę śniadanie, dobrze?
Reszta dnia minęła w miarę spokojnie, więc wieczorem Minseok wrócił do siebie, a Luhan pozostał znów sam w swoim mieszkaniu. Zamknął drzwi na klucz, zwinął się w kłębek pod kocem na kanapie i wzdychając cicho, patrzył w przestrzeń.
On także czuł pustkę w sercu i nawet to, że mógł być blisko Minseoka nie sprawiało, że choć trochę to uczucie zelżało. Mimo to, nie pokazywał przyjacielowi tego. Jego koszmary nocne zawsze były te same: Minseok umiera w ten sam sposób co Jongdae. Bał się tego, cholernie się bał. Starał się być zawsze jak najbliżej Minseoka, jako dobry przyjaciel.
Co by pomyślał o nim Kim, gdyby wiedział o jego uczuciu?
- Zerwałby przyjaźń - powiedział do siebie Chińczyk, chowając twarz za poduszką. - Nie będę ryzykować. Wszystko jest za świeże - szepnął, zaciskając dłoń na kocu. Zamknął powieki, kiedy pojawiły się w nich łzy. Tak bardzo nie chciał być bezsilny, przecież musiał wspierać Minseoka, znosił to wszystko.
Wysunął się spod kokonu, który sam sobie zrobił, po czym zaczął iść w stronę łazienki, jednak coś go zatrzymało w połowie drogi. Wyciągnął telefon z kieszeni i nie sprawdzając numeru, odebrał.
- Tak słucham? - powiedział cicho.
- Dziękuję - rozbrzmiał głos po drugiej stronie.
- Halo? Kto mówi? - Luhan nie znał tego głosu.
- Mam tylko chwilę, Luhanie, ale sam się domyślisz kim jestem - odpowiedział głos. - Chcę ci podziękować za opiekę nad Minseokiem.
Luhan zamarł. "Przecież to niemożliwe!" - pomyślał.
- Jak...
- Już niebawem - powiedział cicho głos, po czym Luhan zdążył usłyszeć tylko dźwięk zakończenia połączenia. Spojrzał z niedowierzaniem na telefon, a kiedy chciał sprawdzić co to był za numer, pokój zawirował, a on znalazł się znów na kanapie, przykryty kocem. Telefon dzwonił.
- H-Halo? - spytał niepewnie.
- Kocham cię, Lu.
Zamarł.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
A więc kolejna część XiuHana! Została tylko jedna i mam nadzieję, że w przyszłym tygodniu się pojawi :3 szczerze mówiąc, myślałam, że będzie trochę dłuższy, ale wyszło jak wyszło. Zrekompensuję wam to ostatnią częścią, bo będzie najdłuższa (oby~).
Chciałabym podziękować ming unni, skoro już trochę czasu tutaj mam XD mam nadzieję, że się sprawdzę ♥
KrisYeol się tworzy jeszcze, do jutra powinien się skończyć.. ^^
Hwaiting na nowy rok szkolny!
Mimo że będę w technikum, fanfici powinny być w miarę często! (Postaram się ♥). Miłego dnia :3

22 sierpnia 2014

12 słów


Spokojna dzielnica Seulu, gdzie nigdy nic się nie dzieje. No dobra, dopóki Baekhyun nie urządzi imprezy z jakiegoś błahego powodu, jest spokojnie. Ostatnio zadzwonił do mnie o 6 rano prosząc, abym wieczorem wpadł do niego i pomógł mu z matmy. Oczywiście, zamiast nauki zrobił imprezę z okazji oblania testu. Jakby miał się czym chwalić...
Baekhyun mimo tego, że jest ode mnie rok starszy, jest moim najlepszym przyjacielem, z którym mogę porozmawiać o wszystkim. Nie mówię do niego "hyung", bo wydaje mi się to po prostu śmieszne, zwłaszcza, że on wcale nie wygląda na mojego hyunga.. w dodatku ma kwadratowy uśmiech, co za każdym razem mnie śmieszy.
Baekhyuna poznałem na jednej z wycieczek szkolnych, gdzie jechaliśmy na Jeju. Trafiłem z nim do pokoju, bo jako jedyni nie mieliśmy nikogo do pokoju. Na początku ani trochę sobie nie ufaliśmy, ale kiedy zobaczyliśmy się nago, zawarliśmy pakt przyjaźni. I tak jakoś zostało. Do tej pory jak to wspominam robię się czerwony ze wstydu
- Kyungsoo-ah! - zawołał nagle Baekhyun, przynosząc mi drinka. Dziś również była jedna z imprez u blondyna. - Wyrwałeś już kogoś?
Comiesięczna impreza "integracyjna".
- Baekkie - westchnąłem i przewróciłem oczami. - Masz.. - chciałem powiedzieć "masz ci los, wszyscy tacy szarzy", kiedy nagle mój wzrok przykuł pewien chłopak. -  A ten wysoki i rudy to kto? - spytałem, patrząc w stronę chłopaka.
- Tamten? To Chanyeol. Jest w moim wieku - odpowiedział mi Baekhyun, upijając łyk kolorowego drinka. - Był ze mną w klasie w podstawówce.. Potem ja poszedłem do innego gimnazjum niż on i nasze drogi się rozeszły, aż do teraz - dodał po chwili. Nadal patrzyłem na wysokiego rudzielca stojącego obok ślicznej brunetki.
- Chanyeol, tak? - powtórzyłem i uśmiechnąłem się mimowolnie.
- Wpadł ci w oko? Uhuhuhu! Zaraz was ze sobą umówię!  - pisnął Baekhyun i tyle go widziałem, bo kiedy już chciałem zaprzeczyć, on zniknął gdzieś w tłumie ludzi, a ja strzeliłem sobie w twarz, mając w głowie coraz więcej planów zniszczenia Baekhyuna i jego prymitywnego sposobu myślenia.
Nim się obejrzałem, nagle wyrosło przede mną drzewo. Poprawka, to nie było drzewo, tylko sam Chanyeol. Wyglądał tak dobrze z bliska jak i z daleka.
- Zabije go - syknąłem, po czym uniosłem wzrok by spojrzeć mu w oczy i właśnie z tamtym momentem po prostu umarłem. - Jakie ty masz wielkie uszy, matko boska - wybuchłem nagle, dopiero po chwili rozumiejąc, że powiedziałem to na głos.
- Dzięki, też miło cię poznać - powiedział z uśmiechem rudzielec.
- Przepraszam - wyjąkałem, rumieniąc się ze wstydu.
- Nie przepraszaj, przyzwyczaiłem się - odparł Chanyeol, na co ja automatycznie chcąc gdzieś się ukryć, schowałem się w jego ramionach. Na początku był zdezorientowany, ja zresztą też, ale już po chwili śmialiśmy się do łez.
Oczywiście, głównym powodem naszego śmiechu był Baekhyun, który po godzinie przyszedł sprawdzić co z nami.
- Myślałem, że już się ruchacie i wyśmiewacie swoje małe ptaszki, które nazywacie dużymi - parsknął blondyn, na co ja miałem ochotę walnąć mu w łeb. Spojrzałem na Chanyeola i zmarłem, wiedząc jego seksowne spojrzenie na sobie.
- Okej, dobra, chyba dopiero zaczęliście grę wstępną. Chanyeol, nie zapomnij gumek! Mazidełka są w każdej szufladzie w tym domu, nie zapomnijcie! - zawołał jeszcze, nim uciekł do salonu przed moją dłonią.
- Chyba nie da nam spokoju - westchnąłem.
- Mi to nie przeszkadza byśmy się ulotnili - powiedział cicho Chanyeol i nim się objerzałem, ciągnął mnie do wyjścia. Zarzuciłem jeszcze bluzę na siebie i po prostu wyszliśmy z mieszkania blondyna, idąc w nieznanym mi kierunku.
- Słuchaj.. Przepraszam za tę akcję w kuchni - powiedziałem, chowając dłonie w kieszeni.
- To z tymi uszami? Ah, przejmujesz się.. Nie ty pierwszy i zapewne nie ostatni, ale nie przejmuję się tym. Zaakceptowałem to - zaśmiał się chłopak, a ja znów chciałem gdzieś zniknąć. Spojrzał na mnie zatrzymując się, przez co wpadłem na niego.
- Czemu sto.. - nie zdążyłem dokończyć bo po prostu wpił się w moje usta. Zamrugałem oczami, po czym po prostu uwiesiłem się na jego szyi, po chwili oplatając jego biodra swoimi nogami. Całowaliśmy się na środku parku, pod drzewem, kiedy nagle poczułem jego dłonie na swoim tyłku. Jęknąłem w jego wargi, bo był to mój słaby punkt.
- Lubisz jak ktoś cię dotyka.. - warknął Chanyeol. Jego głos brzmiał tak seksownie i nisko... Jęknąłem głośniej, zaciskając dłonie w jego włosach.
- Dotykaj mnie ty - szepnąłem zachęcająco, przesuwając mokrym językiem po jego uchu. Ugryzłem delikatnie płatek ucha, po czym z pożądaniem spojrzałem w jego oczy; pociemniały i zabłysły.
- Do mnie. Już.
Przeszliśmy przez park bardzo szybko, co chwilę się potykając, albo całując i obijając o drzewa. Nigdy wcześniej nie czułem tak silnego podniecenia i pożądania, jak przy tym wysokim bambusie.
Wpadliśmy szybko do jego mieszkania, padając od razu na łóżko. Nawet nie pamiętam kiedy, ale byliśmy już w połowie rozebrani; to znaczy, ja nie miałem koszulki, a Yeol spodni.
Klęknąłem przed łóżkiem, dobierając się do jego penisa. Ssałem mocno, lizałem, dotykałem. Byłem w tym dobry, nie ukrywając, i cieszyłem się z każdego jego jęku jaki mi fundował. Dłonią dopieszczałem jądra i trzon, ssając jednocześnie aksamitną główkę przyrodzenia chłopaka, a palcami drugiej dłoni drażniłem jego wejście. Wszystko było idealne, zwłaszcza że penis starszego twardniał naprawdę szybko.
Spojrzałem mu w oczy z mojej pozycji i zassałem się mocniej na główce, widząc jego grymas rozkoszy wymalowany na perfekcyjnej twarzy.. no dobra, poza uszami.
Po kilku minutach wyczułem, że Chanyeol zaraz osiągnie szczyt. Wysunąłem męskość z ust, a ślina spływała mi z kącików ust, ale uśmiechnąłem się zadziornie i rozebrałem do końca. Patrząc mu w oczy, opuszczałem się na jego penisa, wsuwając go w siebie coraz głębiej i głębiej, aż wreszcie dosięgnął mojej prostaty bez największego wysiłku. Jęknąłem głośno, zaczynając pocierać jego twarde sutki. Kiedy zdjął koszulkę?
Ruszałem biodrami powoli, ale intensywnie zaciskając mięśnie żeby Chanyeolowi było przyjemnie. Z nieśmiałego chłopaka stałem się kusicielem, chłopaczkiem pragnącym dużego kutasa w swoim małym ciasnym tyłku i ostrego pieprzenia.
W pewnym momencie poczułem szarpnięcie i już po chwili leżałem na łóżku twarzą do poduszki, z wypniętym tyłkiem w jego stronę. Najlepsze właśnie miało nastąpić.
Nie pamiętam kiedy ostatni raz czułem się tak dobrze. Ciepło ciała Chanyeola, jego niski głos sprawiający, że drżę, czy jego czułe pocałunki na moim ciele.. Byłem szalony. Cholernie szalony.
Zamknąłem oczy, czując jak otacza mnie rozgrzane i lekko spocone ciało rudzielca, pachnące seksem i dobrymi perfumami. Zasnąłem bez trudu.
Rankiem obudził mnie zapach kawy i grzanek. Spojrzałem zaspany na Chanyeola, myśląc że to jeszcze sen, jednak gorący pocałunek na moim czole rozbudził mnie.
- Kyungsoo.. - zaczął chłopak, siadając obok mnie. Podał mi grzankę a po chwili dostałem kubek kawy. Spojrzałem na niego z chlebem w ustach. - Jesteś... uroczy - zaśmiał się cicho.
- Po całej nocy spędzonego na najlepszym seksie w moim życiu.. powinieneś raczej mówić trochę inaczej.
- Nie sądzę.. Jesteś uroczy, nawet jeśli masz tak cholernie duże oczy jak sowa - zaśmiał się.
- Przez chwilę myślałem, że jesteś drzewem - powiedziałem po chwili, pijąc kawę.
- A ty sową... Jak chcesz możesz posiedzieć na mojej gałęzi - uniósł brwi patrząc na mnie uważnie. - Lub zamieszkać we mnie.
- W tobie? - nie zrozumiałem go.
- Wiesz.. W moim sercu czy w głowie.. Kupiłem ci tam ładne krzesełko, mam nadzieję, że się szybko nie wyniesiesz i nie zostawisz uczucia pustki.
- Co? Chanyeol...  - westchnąłem. Wstałem i ubrałem się szybko.
- Kyungsoo? - jego głos... wiedziałem, że jest załamany.
- Przepraszam Chanyeol.
Wyszedłem z mieszkania chłopaka, idąc szybkim krokiem do siebie, jednak przechodząc przez park zwolniłem. Dlaczego? Czy on mnie zna od dawna?
Pytania dręczyły moją głowę nawet w domu, kiedy leżałem na łóżku zwinięty w kłębek. Już chciałem wstać i iść coś porozwalać co robiłem zawsze, kiedy byłem wściekły na coś, kiedy dostałem telefon.
- Chanyeol, powiedziałem już..
- Tu Baekhyun, ciołku! Wow, nie sądziłem, że Wielkolud tak ci zawróci w głowie - zaśmiał się.
- Czego chcesz? - mruknąłem.
- Chciałem zapytać jak minęła noc i zaprosić cię do siebie.. nie, nie na imprezę! Pomożesz mi sprzątać? - cały Baekhyun.
- Daj mi 10 minut i będę.
Sprzątanie mieszkania Baekhyuna było bardziej niż męczące, bo wszędzie walały się puszki i butelki, nawet w kanapie znalazłem kilka i w dodatku jeszcze nie otwartych. Oczywiście, Baekhyun wypytał mnie co zaszło między mną a Yeolem, ale wymijałem się. Co miałem powiedzieć? Wybzykaliśmy się, a ten wyskoczył że chce abym zamieszkał w jego sercu?
- SooSoo, wiem że między wami coś było. Nawet jeśli wasz seks się nie udał, albo naprawdę nie macie dobrego sprzętu w swoich majtkach, to widać że coś jest na rzeczy. Chanyeol dzwonił do mnie i spytał, czy jesteś u mnie.
- Co? - usiadłem na fotelu, patrząc głupim wzrokiem na przyjaciela.
- Chanyeol zadzwonił do mnie i pytał o ciebie. Martwi się.
- Powiedział ci dlaczego wyszedłem? -mruknąłem.- Powiedział? Zaproponował, żebym "zamieszkał" w jego sercu i go nie zostawił.
- I ty wyszedłeś?! - Baekhyun aż musiał usiąść. - Pojebało? Chłopak wyznaje ci miłość a ty uciekasz! Jesteś dupkiem, Soo.
- Nie znam go nawet!
- Znasz! Oczywiście, że znasz! I to od dawna. Był z nami w klubie aktorskim! - Przyjaciel był niemalże wściekły. - Jak możesz zapomnieć?
- Nawet nie znałem jego imienia!
- Jesteś debilem, Soo. Naprawdę.. - Baek uderzył się w czoło. - Leć go przeproś. Albo porozmawiaj z nim. Umówiłem was na jutro.
Westchnąłem, jednak po chwili spojrzałem na niego.
- Co?!
- Mówiłem przecież wczoraj, że was umówię.
Opadłem na fotel i jęknąłem żałośnie.
Wróciłem do domu i zacząłem robić wszystko, by wyglądać na chorego na następny dzień. Chorym przecież się nie każe wychodzić, prawda?
Jednak mój genialny plan poszedł w las, kiedy Chanyeol zaproponował byśmy spotkali się w moim domu. Odmówiłem mu, zatapiając się w kołdrze, jednak Park okazał się sprytniejszy i tak przyszedł, w towarzystwie Baekhyuna. Dlaczego?
Westchnąłem, otwierając im drzwi i wpuszczając do mieszkania. Usiedliśmy w salonie na kanapie. Spojrzałem nienawistnym wzrokiem na Baekhyuna, który tylko się uśmiechnął i poszedł do kuchni po herbatę.
- Słuchaj...  - zacząłem, ale nie wiedziałem jak skończyć.
- Spróbujmy jeszcze raz.
Co? Co? CO?!
- Wyskoczyłem z tym wyznaniem zbyt nagle i pewnie cię tym przestraszyłem, Kyungsoo - spojrzał na mnie - ale spróbujmy jeszcze raz.. spokojniej. Zależy mi. - Poczułem przyjemne ciepło w swoim sercu.
- Naprawdę uważasz, że jestem wart? Wart każdej sekundy, każdej chwili, każdego słowa, oddechu, myśli?
- Tak, jestem pewny.. Chcę patrzeć na ciebie codziennie...
Zwariował.
- Ja...
- Zgódź się, deklu! - pisnął Baekhyun, wchodząc do pokoju.
Westchnąłem.
- Daj mi trochę czasu, Yeollie.. - poprosiłem chłopaka. - Muszę to przemyśleć.
Chanyeol kiwnął głową, a Baekhyun pokręcił. Ale co miałem zrobić? Nie mogę od razu się zgodzić, skoro nie jestem pewny. Fakt, może i ufam Chanowi i jego uczuciu, ale ja też chcę poczuć.
Mijały dni, a ja wciąż nie byłem pewny co powiedzieć Chanyeolowi. Tęskniłem za jego głosem, jego uroczym śmiechem, chociaż tak naprawdę znałem go zaledwie kilka dni!
W końcu, z 3-tygodniowym opóźnieniem zadzwoniłem żeby się umówić, ale odebrała jakaś kobieta, mówiąc, że nie zna żadnego Chanyeola. Zamrugałem oczami i spróbowałem jeszcze raz, ale znów to samo. Myślałem, że przekręciłem numer, więc zadzwoniłem do Baekhyuna aby mi go podał jeszcze raz; numer wciąż się zgadzał, ale Chanyeol nie odbierał, albo coś mu się stało.
Wzięło mnie poczucie winy. Zwlekałem za długo; Chanyeol znalazł inny obiekt miłości; zniknął bez śladu; skoczył z mostu... Bałem się co jeszcze wymyśli mój pusty mózg, więc biorąc telefon ze sobą, wybiegłem z domu. Oczywiście, moim celem było mieszkanie Chanyeola, w którym go nie było. Dowiedziałem się natomiast, że Chanyeol musiał wylecieć na nieokreślony czas z Korei. Łzy napłynęły mi do oczu, nawet nie rozumiałem dlaczego tak się ze mną dzieje.
Zamówiłem taksówkę na lotnisko, bo może dopiero dzisiaj Chanyeol wylatywał. Szukałem go wszędzie, dosłownie wszędzie.
- On.. wyjechał... Okłamał mnie! - krzyknąłem, uderzając w ścianę. Ludzie się dziwnie patrzyli na mnie, ale co miałem zrobić? - Okłamał... - szepnąłem i zsunąłem się na ziemię, podkulając nogi. Płakałem długo, kiedy nagle poczułem silne dłonie na swoim ciele. Myśląc, że to ochroniarz, mruknąłem tylko, żeby sobie poszedł, ale usłyszałem ten śmiech. Uniosłem wzrok.
- Dlaczego płaczesz? - spytał, przecierając moje policzki z łez.
- Ty.. - szepnąłem i rzuciłem mu się na szyję, wpijając się w jego usta. Czułem, że jest zaskoczony, ale nie mogłem inaczej. Za długo czekałem by podjąć decyzję.
Mocno wtuliłem się w jego ciało, słuchając jego śmiechu, kiedy opowiadałem mu o wszystkim.
- Nie miałem zamiaru wylecieć! - zaśmiał się. - Przyznaję, zrobiłem źle, ale to był tylko test - dodał po chwili.
- Test? - spytałem.
- Chciałem zobaczyć, czy naprawdę ci zależy.. Baekhyun mi mówił o twoich postępach w podejmowaniu decyzji, dlatego chciałem to sprawdzić. Ta kobieta, która miała mój telefon, to moja nuna. Poprosiłem ją, aby cię wkręciła - objął mnie mocniej, kiedy czekaliśmy na samochód nuny Chanyeola.
- Więc... mi wcale nie zależy - powiedziałem, zakładając ręce na piersi.
- Tak? - spytał Chanyeol, całując mnie namiętnie. Przysięgam, zmiękły mi nogi.
- Mmm.. - zamruczałem jak kotek.
- To jak? Zaczniemy od nowa?
- Jestem pewny już, że tego chcę.. nawet twoje dżambo uszy są okej.
Zaśmiał się, a ja wtuliłem twarz w jego klatkę piersiową.
Cóż, może nasza historia brzmi dość zabawnie, to choć kończy się happy endem i nadal trwa, to lepszej mieć nie mogłem.
Nawet Baekhyun kogoś sobie znalazł! Ma na imię Jongin i cóż.. Oby im się ułożyło, bo mają naprawdę mocne charaktery.



♥·♥·♥·♥·♥·♥·♥·♥·♥·♥·♥·♥·♥
Cóż, przerywnik XiuHana czyli ChanSoo! Mam nadzieję, że wam się podobało :3 fanfica pisałam specjalnie dla ming unni i dla Julci, bo obu brakuje tego kochanego pairingu (przyznaje, sama dawno nie pisałam ani nie czytałam TT-TT). Wyszło mi jak wyszło ;_; 
Teraz biorę się za ostatnie dwie części XiuHan i za KrisYeola, a potem będzie SeKai ^ ^ (mam nadzieję T.T)
Miłego dnia, popołudnia, wieczora, nocy! :3 ^ㅅ^

7 sierpnia 2014

Kocham Cię, bo...

Kolejny deszczowy dzień w Seulu. Jego mieszkańcy już nie patrzyli na to, tylko z cichymi westchnieniami i uśmiechami wychodzili śmiało w miasto, z kolorowymi lub stonowanymi parasolkami, spiesząc się do pracy, czy po prostu idąc na spacer. Wszyscy zajęci swoimi sprawami.
Nikt nie zauważał ciemnowłosego nastolatka, ponuro przemijającego ulice, w bluzie z kapturem. Nikt nie zauważał jego łez, które zamaskował nieustannie lecący się z nieba deszcz. Nikt nie słyszał jego krzyków, jego wołania o pomoc, kiedy tracił wszystko, co miał. Przecież inni także mają problemy, prawda?
Otarłszy mokrą od deszczu twarz, spojrzał z bólem w górę, po czym uśmiechnął się słabo, widząc wokół siebie obcych ludzi. To dziwne, że stał teraz na barierce mostu, planując rzucić się w otchłań rzeki, by poniosła go z prądem gdzieś daleko?
I nagle został zauważony. Wszyscy patrzyli na niego z przerażeniem, każdy stał sparaliżowany, nie wiedząc co się wydarzy. Chłopak uśmiechnął się tylko, po czym zamknął oczy i przechylił swoje ciało do tyłu. Uczucie spadania było dla niego piękne. Skrzydła, które odpadły lata temu, spowolniony czas i ciągły uśmiech. Otworzył oczy na chwilę i szepnął "kocham cię", po czym z zamkniętymi oczami wpadł do zimnej wody. Właśnie tego chciał.
Wśród ludzi, przyglądających się temu wydarzeniu stał inny nastolatek, który nagle upadł na kolana i zaczął krzyczeć, by ten drugi wrócił. Niestety, było za późno.
Policja przyjechała na miejsce bardzo szybko; przesłuchali wszystkich po kolei, rozpoczynając poszukiwania ciała nastolatka, bo były nikłe szanse, aby przeżył. Tłum się rozchodził, jednak chłopak wciąż tam był. Patrzył nieobecnym wzrokiem w barierkę, przykrywając się szczelnie kocem, który mu dano. Odmawiał wszelkiej pomocy, chęci odwiezienia go domu, czy kupienia posiłku. Co mu to da?
W końcu, po wielu godzinach, wstał na nogi i chwiejnym trochę krokiem podszedł bliżej barierki. Spojrzał za nią na zimną rzekę, szczerze jej nienawidząc za to co się stało. Łzy nie miały siły płynąć, głos utknął mu w gardle. Dlaczego to musiało stać się tego dnia?
Spojrzał w niebo, z którego wciąż padał deszcz. Zamknął oczy, biorąc głęboki oddech. Jego skrzydła także zniknęły, tak jak ciemnowłosego chłopaka. Dopiero po chwili ruszył do przodu, idąc przygaszony w stronę swojego domu, gdzie matka już przyszykowała dla niego ciepły posiłek i starała się na trochę oderwać nastolatka od ostatnich wydarzeń; bezskutecznie. Zastanawiał się co się dzieje z ludźmi po śmierci, co czują w momencie umierania, dlaczego tak młodzi i delikatni ludzie szybko odchodzą. Wszystko związane ze śmiercią krążyło mu po głowie przez wiele kolejnych dni, tygodni, miesięcy. Nie miał odwagi pójść do domu rodziców bruneta, w końcu oni i tak nie za bardzo by się tym zainteresowali. Zapomnieli, że mają syna, który popełnił samobójstwo. Zapomniało całe miasto. Tylko on pamiętał.
Nawet nie zauważył, że minął już rok. Wszystko w jego życiu uległo diametralnej zmianie, zachowywał się tak, jakby już nigdy nie miało świecić słońce nad jego głową, a jego szczęście i energia życiowa po prostu zniknęły. Nie czuł się bezpieczny, unikał kontaktów z ludźmi.
W rocznicę tamtego dnia, poszedł na most. Wspomnienia tamtej chwili były bolesne, ale chciał, by on pamiętał o tym. Może właśnie ogląda go z góry?
Westchnął cicho, po czym wziął kłódkę i zaczepił o barierkę. Pod nią położył bukiet kwiatów i zapalił znicz. Tego dnia również padało, zupełnie jakby on chciał by tak było, by przypomnieć o tym.
- To już rok, co? - szepnął, siadając na chodniku, przykrywając się kocem. Uśmiechnął się słabo i uniósł dłoń, by przejechać nią po kłódce. Pamiętał, kiedy wypisali na niej "na zawsze". Westchnął, spuszczając wzrok. Wydawało mu się, że wszystko było wczoraj, a nie rok temu.
Nagle usłyszał kroki za sobą. Nie obchodziło go to, gdyby nie nagłe ramiona owijające się wokół niego.
- Minseok-ah.. - szepnął drugi chłopak.
- Lu.. - szepnął Minseok, wzdychając cicho.
- Nie będziesz tu siedział cały czas dzisiaj. Wiem, że jest rocznica, ale..
- Nie, Lu. Ja muszę. Obiecałem mu to - powiedział cicho chłopak, lekko dotykając dłoni Luhana. Ten przytulił go bardziej.
- Więc posiedzę tu z tobą. Jongdae chyba się nie obrazi, prawda? - spytał blondyn, uśmiechając się lekko.
- Nie.. Myślę, że będzie mu miło - powiedział z słabym uśmiechem Minseok i już nie odezwał się więcej. Po prostu siedział wtulony w drugiego chłopaka, patrząc na rzekę, której tak szczerze nienawidził. Luhan również milczał, ale wciąż go przytulał, by brunet nie musiał czuć się sam, tak jak przez ostatni rok.
Luhan, mimo że z pochodzenia był Chińczykiem, wychowywał się i mieszkał w Seulu, gdyż rodzice chłopaka dostali tutaj lepszą pracę. Był on także jedyną osobą, której Minseok pozwolił się zbliżyć do siebie i zostać przyjacielem. Nawet jeśli starszy miał trochę tajemnic przed nim, rozumiał to i nie pytał. Cieszył się, że po prostu może przy nim być.
Oboje nie zauważyli kiedy zrobiło się późno. Było grubo po 19, kiedy wstali z zimnej powierzchni i powoli zaczęli oddalać się od tego miejsca.
Minseok płakał. Znów czuł się źle, bo przecież obiecali sobie z Jongdae, że dadzą sobie radę z wszelkimi problemami, niepowodzeniami, trudnościami, po prostu ze wszystkim. Obiecali sobie, że nigdy nie zostawią drugiego. Dlaczego więc wtedy on skoczył i złamał obietnicę?
Wciąż i wciąż, na nowo każdego dnia, upadał z bezsilności, starając się walczyć z własnymi słabościami po tamtym dniu. I upadłby na samo dno, gdyby nie obecność Luhana. Wpadł w jego życie nagle, przynosząc do niego odrobinę nadziei na lepsze jutro. Mimo, że na początku krzywdził go, Chińczyk znosił to wszystko wiedząc jak ten cierpi. To dzięki Luhanowi nadal żył.
Deszcz wciąż padał, więc kiedy doszli do mieszkania Lu, byli cali przemoczeni. Blondyn westchnął cicho, otwierając drzwi, gdzie od progu powitał ich uroczy psiak, a ciepło otoczyło ich zmarznięte ciała.
- Dlaczego tu przyszliśmy? - spytał Kim, patrząc niewyraźnie na Xiao.
- Nie chciałem, byś czuł się samotny dzisiaj - odpowiedział chłopak, przygotowując im herbaty. - Zwłaszcza dzisiaj.
- Jestem tu częściej niż u siebie - odparł brunet, wzdychając. Przetarł spuchnięte i mokre od łez oczy oraz policzki, po chwili kichając głośno.
- Na zdrowie. Zaraz dam ci coś ciepłego do picia i do ubrania - oznajmił Lu, podając chłopakowi kubek z herbatą, udając się po tym do swojego pokoju, skąd przyniósł czyste ubrania. Minseok kiwnął głową i zaczął przebierać się przy przyjacielu, który również się przebrał. Nie zważali uwagi na to, że to dziwne, i tak nikogo to nie obchodziło.
- Jaki był Jongdae? - spytał nagle Luhan, kiedy usiedli ponownie na kanapie, przykryci kocem, wtuleni w siebie. Nigdy wcześniej o to nie pytał, bo wiedział że zaboli to Minseoka, jednakże dzisiaj czuł, że może.
- Jongdae... Był kochany. Jego uśmiech, koci uśmiech był najpiękniejszym jaki widziałem. Wiesz, że zawsze potrafił mnie rozbawić? Nawet głupim hasłem "chodź na budyń".. Troszczył się o mnie, a ja o niego. Pamiętam, jak pierwszy raz pokazał mi swoje blizny. Był wtedy tak załamany i przepraszał mnie chyba ze 100 razy.. Nakleiłem mu wtedy różowy plasterek na dłoń, aby nie robił tego więcej. Tej obietnicy dotrzymał - powiedział Minseok, po czym zamilkł. Nigdy nikomu nie mówił o Jongdae i jego problemach. Spojrzał na Luhana, po czym westchnął i zamknął oczy, kładąc głowę na jego udzie. - Jego rodzice nawet się nie domyślili, że Jongdae umarł. Nie zauważyli tego.. Jego rodzice to alkoholicy. Często widziałem jak Jonggie miał siniaki na ciele, czy podbite oczy. Brałem go do siebie na noc, opatrywałem rany.. Mimo, że to u niego było koszmarnie, to ciągle mi pomagał, np. kiedy pokłóciłem się z rodzicami bo nie pozwalali mi iść z nim gdzieś na dłużej.. Jongdae był pogodny mimo wszystko. Świetnie śpiewał. Zawsze kiedy był u mnie, brał gitarę i śpiewał mi, a ja słuchałem go i nuciłem melodię, a gdy znałem już piosenkę na pamięć, śpiewałem razem z nim. Uczył mnie patrzeć na świat inaczej.. - Chłopak westchnął cicho, po czym spojrzał w oczy Luhana. Mógł śmiało policzyć jego łzy.
- Przykro mi, że.. że tak to się skończyło... - szepnął blondyn, patrząc na bruneta, po czym zamknął oczy, a po jego policzkach zaczęły spływać łzy.
- Lu... - szepnął starszy, wzdychając cicho. Wstał i przytulił go do siebie. - Myślę, że Jongdae nie zostawił mnie całkiem samego.. - Chińczyk spojrzał na niego niezrozumiale, na co Koreańczyk uśmiechnął się delikatnie. - Ty byłeś blisko mnie. Po wielu trudach, ale ciągle byłeś.. Dziękuję... - szepnął, nim nagle otumaniony dzisiejszym dniem, łzami, przemoczeniem, a także wydobywającym się zza okna odgłosem dudniącego o parapet deszczu, zasnął, wtulony w ciało Luhana.
- Ja zawsze będę blisko - szepnął blondyn, głaszcząc chłopaka po włosach. Przymknął powieki, mimowolnie uśmiechając się. - Dziękuję Jongdae.

____________________________________________
a więc pierwsza część xiuhan za mną <3 oczekujcie kolejnych 2, bo na tyle rozplanowałam tego fanfica c: 
mam nadzieję, że teraz nie płaczecie w kącie i nie wyzywacie mnie, że co ja za smutne fanfici wam daję XD 
 ♥(ˆ⌣ˆԅ) miłego dnia <3 

4 lipca 2014

You, me and one night on the Côté d'Azur

 fanfic specjalnie dla ming unni <3


Cisza w mieszkaniu dawała uczucie smutku i żalu, powodowała również wyrzuty sumienia u średniego wzrostu młodego chłopaka o jasnych włosach. Przed chwilą wyrzucił za drzwi swojego przyjaciela, który wyznał mu swoją miłość tuż przed wyjazdem do Francji. Baekhyun nie wiedział co robić, jak ma teraz wszystko odkręcić, więc stał w miejscu i zaciskał jednocześnie oczy jak i pięści, powstrzymując łzy. Było mu głupio, że tak się zachował, zwłaszcza, że on sam czuł coś do Chanyeola. Od samego początku, odkąd tylko poznał wysokiego ciemnowłosego chłopaka na jednej z lekcji wychowania fizycznego, był nim zafascynowany, a po niewielu miesiącach stwierdził, że się zakochał w brunecie. Został jego najlepszym przyjacielem ciesząc się tą bliskością, bo myśląc, że Chanyeol nie spojrzy na niego tak, jak on na niego, nie próbował nawet nic zrobić w tym kierunku. Jednak teraz, kiedy to Chanyeol wyszedł z inicjatywą, już kilka lat po zakończeniu liceum, on odrzucił go, bo się wystraszył. Przecież tyle razy marzył o tym, by coś między nimi było, by jednak im się udało...
Baekhyun westchnął cicho i po chwili uświadomił sobie, że Chanyeol jutro wyjeżdża. Musi się z nim przecież pogodzić przed tym wyjazdem! Na szybko zaczął szukać jakiegoś wolnego miejsca w samolocie, którym leciał Chanyeol, więc gdy znalazł jedno, od razu je zamówił dla siebie. Odetchnął z ulgą, dopiero wtedy zauważając, że przez cały czas zamawiania wstrzymywał oddech. Odsunął od siebie laptopa i poszedł do swojej sypialni, zaczynając się po chwili pakować do małej walizki. Uśmiechnął się, widząc starannie ułożone ubrania w szafie, które zwijane w kulkę lądowały wewnątrz walizki. Nie spostrzegł kiedy bagaż zrobił się pełny w przeciągu 10 minut. Z ledwością zapiął zamek, po czym przetarł czoło swoją ręką, nie powstrzymując się od uśmiechu. Był gotowy ponownie spotkać się z Chanyeolem i na spokojnie jeszcze raz porozmawiać. Miał tylko nadzieję, że wszystko się uda.
Nim się obejrzał było już późno, a on leżał zmęczony na łóżku, wpatrując się załzawionymi oczami w sufit. Wyciągnął dłoń ku górze, zasłaniając się przed światłem, bo zaczęło go po prostu razić. Mimo łez na jego policzkach uśmiechnął się szeroko do samego siebie, wyobrażając sobie samego siebie oraz Chanyeola o zachodzie słońca. Zarumienił się nagle, kiedy jego oczom ukazał się widok ich pocałunku. Przełknął ślinę i starł łzy z policzków, po czym rozebrał się z jeansów, wchodząc pod kołdrę po chwili, by zasnąć w błogim śnie. Łzy tylko mu w tym pomogły.
Słońce padało na jego twarz pogrążoną jeszcze we śnie, kiedy nagle do jego uszu dobiegł dźwięk znienawidzonej przez niego piosenki ustawionej specjalnie na budzik. Otworzył oczy i szybko wyłączył urządzenie, po czym uśmiechnął się i wstał z łóżka, idąc do kuchni na lekkie śniadanie. Prawie nic nie przeszło przez jego gardło, bo zaczął się denerwować wyjazdem. Miał nadzieję, że wszystko się uda, że cały plan wypali. Westchnął cicho i zacisnął dłonie na kubku, po czym spojrzał na zegar w kuchni. Według jego obliczeń, we Francji właśnie była północ. Westchnął ponownie i udał się do sypialni, po czym wziął ubrania na wyjazd idąc do łazienki. Wziął szybki prysznic, po czym ubrał się, uczesał i poprawił wygląd ogółem. Zarzucił bluzę na ramiona, wziął torbę do ręki, a w drugą dłoń złapał rączkę od walizki. Uśmiechnął się delikatnie, nim wyszedł z mieszkania, uprzednio zamykając je na zamek. Zamówił taksówkę na lotnisko i po prostu czekał. Będąc już przed halą lotniska, uśmiechnął się delikatnie.
- Trzeba wszystko naprawić - powiedział do siebie i wszedł do środka budynku. Przeszedł odprawę bardzo szybko, starając się aby Park go nie zobaczył. Ciągle się gdzieś ukrywał, to w łazience, to gdzieś pomiędzy ludźmi, aż w końcu dotarł na swoje miejsce w samolocie i odetchnął z ulgą. Widział Chanyeola jak wchodził, ale na szczęście on jego nie widział. Ułożył się w fotelu i zapiął pasy, zaczynając patrzeć przez okno, gdy nagle ktoś usiadł obok. Odwrócił się z uśmiechem i już miał zobaczyć kto koło niego siedzi, gdy zamarł w szoku.
- Baekhyun? - do jego uszu dobiegł ten cudowny głos.
- Ch-Chanyeol... - wyjąkał. Nie miał odwagi na niego spojrzeć.
- Co ty tu robisz? - Zapytał Park. Byun przełknął ślinę. Zacisnął powieki i pięści, patrząc po chwili na chłopaka.
- Lecę naprawić największy błąd mojego życia - wyjaśnił szybko Baekhyun i spojrzał na Chanyeola. - Pozwolisz mi?
Park spojrzał zaskoczony na przyjaciela. Zastanawiał się o co chodziło starszemu, kiedy nagle przypomniał sobie rozmowę z wczoraj zanim jeszcze wyjawił uczucia Baekhyunowi.
- Baekkie… - szepnął.
- Tak. Chcę naprawić ten błąd, Channie - oznajmił Baekhyun i uśmiechnął się lekko, jednak po chwili westchnął. Teraz wszystko musiał zmienić w swoim planie, bo nie tak sobie to wyobrażał.
- Baekhyun, przecież ty... Ty mnie... Nie kochasz... - wydukał brunet.
- Chanyeol, możemy porozmawiać? - Byun spojrzał na Chanyeola, wzdychając cicho.
- O-Oczywiście... - odparł Park.
- Bo widzisz Chanyeol... Ja... Popełniłem błąd. Nie powinienem tak zareagować. Powinienem cię zatrzymać, przytulić i samemu powiedzieć to samo co ty mnie.. I nie mówię tego z litości.- Starszy spuścił głowę i złapał się koszulki w miejscu, gdzie biło jego serce. - Ja naprawdę cię kocham Chanyeol... Cholernie cię kocham od czasów liceum..
Brunet spojrzał zaskoczony na przyjaciela, nim złapał go za nadgarstek i przyciągnął do siebie, wpijając się w jego usta. Czuł jak serce przyspiesza mu z każdą chwilą, jak jego umysł staje się pusty, a ciało drży delikatnie. Wszystko nagle się zatrzymało, choć nie tak sobie to wyobrażał, cieszył się ogromnie. Pogłębił pocałunek delikatnie, nie chcąc być zbyt nachalnym, gdy nagle na swojej dłoni poczuł łzy Baekhyuna. Odsunął się trochę, przerywając pocałunek i spojrzał na starszego.
- Baekkie...? - szepnął cicho i musnął jego czoło, gdy nagle poczuł szarpnięcie na swojej koszulce. Blondyn trzymał się kurczowo materiału, płacząc cicho. - Kochanie, spokojnie.. Już wszystko dobrze.
- Chanyeol ty idioto..! Zawsze wywołujesz we mnie takie emocje! - pisnął cicho niższy chłopak, nim sam przyciągnął bruneta do pocałunku. - Kocham cię, baranie - szepnął Byun i wtulił się w wyższego na tyle, na ile pozwalały mu fotele samolotu.
Lot minął im w przyjaznej atmosferze, choć nie raz już mieli dość siedzenia, więc wiercili się, zamieniali miejscami, chodzili do toalety, aż w końcu, kiedy znudzeni usiedli na swoich miejscach, zapięli pasy, bo po chwili lądowali.
- Nareszcie - westchnął cicho Baekhyun. Spojrzał z uśmiechem na Chanyeola, po czym złapał go za rękę.
- Boisz się? – spytał Park ze śmiechem, muskając swoimi miękkimi wargami jego ucho. Opuszkami palców prawej dłoni, będącej na policzku starszego, wyczuł, jak po ciele blondyna przechodzą dreszcze. Oblizał nieświadomie usta, zagryzając po chwili dolną wargę.
- Nie boję…
- To dlaczego złapałeś mnie tak nagle za rękę, właśnie wtedy, kiedy podchodzimy do lądowania? – kolejne muśnięcie.
- Bo chciałem – powiedział cicho Byun, zupełnie ignorując kuszące wargi wyższego, błądzące teraz po jego szyi.
- Ja też chciałem… I się cieszę – szepnął i nagle zrobił mu malinkę. Nie mógł się powstrzymać, to było dla niego zbyt trudne. Szyja Baekhyuna bardzo go kusiła, od zawsze chciał to zrobić, móc ją całować, robić malinki, muskać wargami… To był jego słaby punkt.
- Channie… Nie tu… - wyszeptał blondyn, zaciskając dłoń. Park tylko zachichotał cicho, po czym ostatni raz skubnął ustami płatek ucha, nim usiadł normalnie w swoim fotelu, ostatecznie przygotowując się do lądowania.
Odprawa poszła szybko, nawet nie zdążyli się porządnie rozejrzeć po lotnisku, a już byli na zewnątrz, wdychając świeże, francuskie powietrze. Brunet uśmiechnął się do blondyna, ciągnąc go do taksówki, którą mieli dojechać do hotelu. Przez pierwsze dwa tygodnie, Chanyeol miał wynajęty pokój, a dopiero potem miał przeprowadzić się do mieszkania, które kupił w bardzo dobrej cenie. Baekhyun oczywiście nie pomyślał o noclegu, bo chciał tylko porozmawiać z wyższym i przeprosić go za swoje zachowanie. Miał więc nadzieję, że obsłucha hotelu nie zrobi problemu i pozwoli mu mieć pokój razem z Parkiem, bo oboje tego przecież chcieli.
- Chanyeol? Ale… Ja nie znam francuskiego – powiedział cicho Byun.
- Spokojnie, będziesz cały czas ze mną, więc na początku mogę ci pomagać tłumaczyć – brunet musnął jego policzek. Baekhyun jednak nie był zadowolony z tego pomysłu.
- Ja nawet nie umiem podstaw - dodał zmartwiony, spuszczając głowę. Westchnął cicho i uniósł wzrok na Parka, który zgarnął palcami niesforne kosmyki włosów blondyna, układając je po swojemu. Starszy zarumienił się mocno, chowając twarz w ramieniu wyższego, który zareagował gromkim śmiechem na tą reakcję.
- Jesteś uroczy, Baekhyunnie - zamruczał mu do ucha, na co Byun zacisnął dłonie na bluzie młodszego, jeszcze bardziej się rumieniąc.
- Przecieżtojajestemstarszyiniepowinienemtakreagowaćprzygłupie - mruknął niewyraźnie w materiał. Chan znów pokręcił głową ze śmiechem.
Kilkanaście minut później dojechali do hotelu, gdzie, na ich szczęście, nie robiono problemów z faktem dodatkowej osoby w pokoju Parka. Recepcjonista zapewnił ich nawet, że nie będą musieli płacić za to, ponieważ i tak wynajęcie pokoju, który dostał Chanyeol było bardzo drogie. Baekhyun zaśmiał się pod nosem, jakby młodszy przewidział to, że oboje tam będą. Złapał chłopaka pod rękę, po czym z radosnym uśmiechem popędził za mężczyzną, który miał ich walizki. Wydawało się, że lepiej być nie może, jednak to, co ujrzał po chwili zatrzęsło nim.
- Chanyeol... Jakim. Cudem. Wynająłeś. Tak. Piękny. Pokój. - spojrzał pytająco na młodszego, unosząc brew do góry, jednak po chwili wskoczył mu na ręce i uwiesił się na nim. - Jest cudownie... Przewidziałeś to, że przylecę z tobą, tak?! - spojrzał mu głęboko w oczy. Pocałował go namiętnie.
- Baekhyun? - szepnął wyższy, łapiąc niższego pod udami. Zaczerpnął oddech i wsunął usta na jego szyję, zaczynając ją całować. Nie mógł się powstrzymać, zwłaszcza, że zostali sami. Położył blondyna na łóżku, zahaczając długimi palcami o materiał spodni Byuna, kiedy coś go powstrzymało. - Baekkie? M-Mogę?
- Czy ty widzisz w jakim stanie się znajduję? Bierz co masz brać i do roboty. Nie mam całego dnia na czekanie, aż łaskawie zdejmiesz ze mnie wszystkie ubrania i wsadzisz to monstrum, które masz w spodniach, w mój tyłek - mruknął starszy, patrząc na Chanyeola z pożądaniem. - Bierz mnie, ogierze. Jestem twój.
Te słowa zmroziły Parka, jednak po chwili, jakby dostał dodatkowej energii, zdarł wszystkie ubrania z leżącego pod nim chłopaka, wpatrując się z błyskiem w oku i zagryzioną wargą w jego nagie, piękne ciało. Było bez skazy, zupełnie czyste i niewinne, a w dodatku- należało tylko do niego. Pocałował go między obojczykami, a potem kierował swoje gorące wargi coraz niżej, do pępka, jednocześnie gładząc dłońmi jego porcelanowe uda. Nie mógł się powstrzymać, by zostawić czerwony ślad na biodrze Byuna. Jego żądza powoli przejmowała nad nim zupełną kontrolę.
*
Opadł na ciało Baekhyuna, oddychając głęboko. To co właśnie zrobili, było oddaniem wszystkich uczuć w jednym stosunku. To nie tak, że przez seks pokazał mu jak bardzo go kocha. To był tylko dodatek, do całego dnia, bo wieczorem... Wszystko było jeszcze piękniejsze.
Baekhyun szybko udał się do łazienki, by wziąć odświeżający prysznic. Chanyeol w tym czasie wyszedł na balkon, po czym wpadł na pomysł, by zabrać starszego na randkę. Spojrzał przez okno na drzwi do łazienki, w których po chwili pojawił się Byun z ręcznikiem na biodrach.
- Baekhyun, a co powiesz na randkę? - zawołał ze śmiechem, po czym wszedł do pokoju. Starszy spłonął rumieńcem, ale przytaknął. Nawet jeśli w bardziej intymnych sytuacjach był bardzo śmiałym mężczyzną, to przy normalnych sprawach, typu pocałunki czy trzymanie się za ręce, reagował zupełnie odwrotnie, nadając sobie cechę bycia uroczym.
- Zabijęciękiedyśchanyeol - wymamrotał, na co Chanyeol się zaśmiał i pocałował go namiętnie.
- Chodź, trzeba się szykować.
Tak jak Park oznajmił, zaczęli się ubierać, układać włosy, podkreślać oczy, czy denerwować. To była ważna chwila dla nich, pierwsza wspólna randka. To nie tak, że Chanyeol czy Baekhyun nie próbowali umawiać się z kimś innym. Po prostu nie wychodziło im, bo kochali kogoś innego, doszczętnie ukrywając to nie tylko przed sobą, ale także samym zainteresowanym, przez co wyszło jak wyszło i dopiero we Francji mogli się pogodzić.
Po półtorej godzinie, wreszcie byli gotowi. Baekhyun ubrany w przewiewną białą koszulkę, krótkie spodenki do kolan w kolorze beżu, a Chanyeol natomiast w zwykłej, jasnoniebieskiej koszulce i białych spodenkach. Oboje wyglądali dobrze, a ich ubrania dobrane były do pogody. O tej porze we Francji panował niesamowity upał.
Wyższy złapał Baekhyuna za rękę, ciągnąc go na dół, na plażę, gdzie mieli zrobić sobie spacerek po brzegu, o zachodzie słońca. Dużo rozmawiali, wyjaśniali sobie wszystko, sprawiali, że ich randka była idealna.
Słońce powoli znikało za horyzontem, morze się uspokajało, mewy tylko trzepotały swoimi skrzydłami, a wiatr delikatnie muskał liście drzew i krzewów, a także odkrytą skórę Chanyeola i Baekhyuna.
- Co widzisz? -spytał blondyn, obejmując ciało Parka swoimi drobnymi ramionami.
- Morze - odparł lekko chłopak.
- Miałeś odpowiedzieć, że widzisz swój najpiękniejszy widok w życiu!  - mruknął smutnym głosem Byun.
Po chwili został odwrócony przodem do drugiego. Zarumienił się delikatnie i rozszerzył źrenice.
- Teraz widzę najpiękniejszy widok - powiedział brunet, ujmując podbródek blondyna dłonią. Spojrzał głęboko w jego oczy. - Kocham cię, wiesz? Jesteś naprawdę uroczy, skarbie...
Baekhyun odwrócił wzrok i przełknął ślinę, a soczysty rumieniec wkradł się na jego twarz.
- Mówiłem ci, żebyś tak nie mówił - wyjąkał, na co Chanyeol się zaśmiał. - Też cię kocham - dodał po chwilo, zarzucając ręce za szyję chłopaka. Ten wykorzystał ten ruch i pocałował go namiętnie. Położył swoją ciepłą dłoń na rozgrzanym policzku Baekhyuna, drugą ręką obejmując go w pasie.
- Baekkie?
- Tak?
- Dziękuję, że przyleciałeś to naprawić.
~ 5 tygodni później ~
- Chanyeol! Do jasnej cholery, rusz się! Te kartony same się nie przeniosą! - zawołał głośno blondyn, kiedy tuż przed nim wyrósł nagle chłopak, z wesołym uśmiechem. Skradł niższemu całusa, po czym czmychnął do drugiego pokoju po kartony z ich osobistymi rzeczami. To była ich sypialnia, więc jako pierwsze ją wyremontowali i wstawili meble. Ściany miały ładny, jasnoniebieski odcień, prócz jednej, która była ciemniejsza. Na niej właśnie wisiały ich wspólne zdjęcia, wypisane czarnym markerem różne rzeczy, głównie po koreańsku, by nikt, kto ich odwiedził z francuskich znajomych Parka, nie dowiedział się o ich małych tajemnicach.
Byli ze sobą lekko ponad miesiąc, jednak czuli, że jeśli teraz się to zacznie, to nigdy nie skończy.
- Baekkie, podejdź tu - powiedział nagle poważnym głosem Chanyeol. Byun przełknął ślinę, ale posłusznie znalazł się obok wyższego, który nagle wyciągnął z pudła pluszowego misia. - Co to jest?
- Ja.. Um... Chciałem ci to dać, no wiesz.. na prezent... - wyjąkał starszy, czując że zaraz zapadnie się pod ziemię. Spuścił głowę rumieniąc się mocno, jednak nagle poczuł woń perfum Parka i jego ciepłe dłonie na swojej twarzy.
- Dziękuję - pocałował go namiętnie, odrzucając pluszaka na karton, by wziąć Baekhyuna na swoje ręce. Spojrzał mu głęboko w oczy i zakręcił się. - Zaczynamy wspólne życie, co?
- Nie gadaj tylko całuj, palancie - mruknął Byun, przewracając oczami, na co Park się zaśmiał i musnął jego usta.
- Później, teraz jest coś do roboty..
- Huh?
- No przecież żartuję! Chodź tu, malinko - zaśmiał się Yeol, po czym przeniósł się z Baekhyunem do sypialni, zamykając drzwi za sobą. - To jak? Chyba jednak jest... robota - zagryzł wargę, po czym przylgnął do Byuna całym ciałem, zaczynając zrzucać z niego wszystkie ubrania.

_________________________________________________________________
A więc... tadadadada! Wróciłam! (★^O^★)
Naprawdę długo zajęło mi pisanie tego, gdyż moja kochana W. sobie wspaniale postanowiła urządzić urlop bez mojej zgody (╥_╥) 
Ale wreszcie wróciła i mam nadzieję, że przez wakacje będzie nam się z W. dobrze pracowało! <3 
trzymajcie kciuki aby fanfici wychodziły spod mojej rączki (〜 ̄▽ ̄)〜
udanych wakacji (●´∀`●)