30 sierpnia 2014

Kocham Cię, bo jesteś...

Kolejna łza spłynęła po jego policzku, kiedy patrzył przez okno na wschodzące słońce. Czuł na ramieniu dłoń przyjaciela, jednak mimo to ciągle płakał. Mimo, że minął już rok, on wciąż nie mógł się do końca pogodzić ze śmiercią Jongdae. Wszystko było takie świeże.
Nie mógł spać w nocy, bo za każdym razem gdy zamykał zmęczone dniem powieki, widział upadającego do rzeki chłopaka, który z uśmiechem na ustach żegnał się z nim i z całym otaczającym go światem. Budził się wtedy z krzykiem i łzami w oczach. Bardzo często w takich sytuacjach dzwonił do Luhana, budząc go wtedy, ale blondyn wybaczał mu to i w środku nocy przybiegał do domu Minseoka, przytulając go zaraz potem przez całą noc. Chińczyk starał się być zawsze blisko Koreańczyka, wspierając go w trudnym okresie jego życia.
Kiedy Kim zapytał go, dlaczego ten robi to wszystko, Xi wzruszył wtedy ramionami, nie znając odpowiedzi na to pytanie. Minseok już więcej nie wracał do tego, tylko cieszył się obecnością przyjaciela, któremu zawdzięczał to, że ciągle żył.
Uśmiechnął się delikatnie przez łzy, po czym wstał z parapetu i wtulił się nagle w Luhana, który tylko zamrugał oczami i sam go mocno przytulił.
- Tęsknię za nim.. - szepnął cicho brunet. Blondyn musnął jego czubek głowy. Pachniał deszczem.
- Wiem - powiedział cicho. - Nie jestem w stanie ci go przywrócić.. Ani nawet zastąpić... Mimo to, wciąż będę..
- Nie zostawisz mnie? - szepnął jeszcze ciszej Minseok, zaciskając dłonie na koszulce Luhana.
- Nie.. Nie zostawię cię... - odpowiedział chłopak, uśmiechając się lekko. Wiedział, że Jongdae mówił tak samo i nawet będąc pewnym uczuć do Minseoka, rzucił się w otchłań rzeki, łamiąc tą obietnicę. Już przygotowując się na odpowiedź w stylu "on też tak mówił", doznał szoku słysząc zupełnie co innego.
- Dziękuję.
Luhan uśmiechnął się i znów musnął ustami czoło przyjaciela, patrząc za okno. Słońce wyglądało niezwykle pięknie i majestatycznie, na tle śpiącego miasta. Było tak spokojnie jak niemal nigdy. Chciał, by już wiecznie tak zostało. Serce biło swoim własnym, wolnym rytmem, a ramiona kołysały zmęczonego płaczem przyjaciela.
- Lu.. Kiedy to dziwne uczucie zniknie? - wyszeptał słabo Kim, unosząc słabo oczy, chociaż byli niemal jednakowego wzrostu.
- Jakie uczucie?
- Tej pustki - powiedział chłopak i odwrócił się w stronę okna, przymykając znów oczy.
- Sam chciałbym to wiedzieć - odparł Xi, odsuwając się od przyjaciela. Chciał by Minseok czuł się dobrze, swobodnie i uśmiechał się częściej. Poszedł do kuchni, gdzie przyszykował dla nich śniadanie i kubki gorącej czekolady, którą starszy bardzo lubił.
- Jak ci się układa z Sehunem? - spytał nagle brunet, na co blondyn wystraszył się i stłukł kubek. Złapał się za serce, a już po chwili kucał ze zmiotką, aby posprzątać bałagan. Przeklął po chińsku pod nosem, kiedy nagle zobaczył pełne troski, ale zapłakane spojrzenie Minseoka.
- Nic ci nie jest? - spytał chłopak, a Luhan pokręcił głową.
- Jest w porządku.. Przepraszam - powiedział cicho i dość szybko, po czym zmiótł potłuczony kubek i wrzucił do śmietnika. Westchnął cicho, wyciągając chwilę później drugi kubek.
- Jesteś roztrzęsiony, Lu.. spałeś w nocy coś?
- Nie.. może tylko godzinkę, może półtorej - westchnął chłopak, siadając na krześle.
- To moja wina, prawda? Przepraszam, Lu... - ciche westchnienie - Może ja już pójdę..
Blondyn poderwał się z miejsca i złapał go za nadgarstek.
- Nie twoja wina, Minnie - powiedział. - Po prostu.. miałem koszmar. Czasami mi się to zdarza - dodał z uśmiechem. Koreańczyk nie był jednak przekonany, jednak nie pokazał tego.
- Daj, ja dokończę śniadanie, dobrze?
Reszta dnia minęła w miarę spokojnie, więc wieczorem Minseok wrócił do siebie, a Luhan pozostał znów sam w swoim mieszkaniu. Zamknął drzwi na klucz, zwinął się w kłębek pod kocem na kanapie i wzdychając cicho, patrzył w przestrzeń.
On także czuł pustkę w sercu i nawet to, że mógł być blisko Minseoka nie sprawiało, że choć trochę to uczucie zelżało. Mimo to, nie pokazywał przyjacielowi tego. Jego koszmary nocne zawsze były te same: Minseok umiera w ten sam sposób co Jongdae. Bał się tego, cholernie się bał. Starał się być zawsze jak najbliżej Minseoka, jako dobry przyjaciel.
Co by pomyślał o nim Kim, gdyby wiedział o jego uczuciu?
- Zerwałby przyjaźń - powiedział do siebie Chińczyk, chowając twarz za poduszką. - Nie będę ryzykować. Wszystko jest za świeże - szepnął, zaciskając dłoń na kocu. Zamknął powieki, kiedy pojawiły się w nich łzy. Tak bardzo nie chciał być bezsilny, przecież musiał wspierać Minseoka, znosił to wszystko.
Wysunął się spod kokonu, który sam sobie zrobił, po czym zaczął iść w stronę łazienki, jednak coś go zatrzymało w połowie drogi. Wyciągnął telefon z kieszeni i nie sprawdzając numeru, odebrał.
- Tak słucham? - powiedział cicho.
- Dziękuję - rozbrzmiał głos po drugiej stronie.
- Halo? Kto mówi? - Luhan nie znał tego głosu.
- Mam tylko chwilę, Luhanie, ale sam się domyślisz kim jestem - odpowiedział głos. - Chcę ci podziękować za opiekę nad Minseokiem.
Luhan zamarł. "Przecież to niemożliwe!" - pomyślał.
- Jak...
- Już niebawem - powiedział cicho głos, po czym Luhan zdążył usłyszeć tylko dźwięk zakończenia połączenia. Spojrzał z niedowierzaniem na telefon, a kiedy chciał sprawdzić co to był za numer, pokój zawirował, a on znalazł się znów na kanapie, przykryty kocem. Telefon dzwonił.
- H-Halo? - spytał niepewnie.
- Kocham cię, Lu.
Zamarł.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
A więc kolejna część XiuHana! Została tylko jedna i mam nadzieję, że w przyszłym tygodniu się pojawi :3 szczerze mówiąc, myślałam, że będzie trochę dłuższy, ale wyszło jak wyszło. Zrekompensuję wam to ostatnią częścią, bo będzie najdłuższa (oby~).
Chciałabym podziękować ming unni, skoro już trochę czasu tutaj mam XD mam nadzieję, że się sprawdzę ♥
KrisYeol się tworzy jeszcze, do jutra powinien się skończyć.. ^^
Hwaiting na nowy rok szkolny!
Mimo że będę w technikum, fanfici powinny być w miarę często! (Postaram się ♥). Miłego dnia :3

22 sierpnia 2014

12 słów


Spokojna dzielnica Seulu, gdzie nigdy nic się nie dzieje. No dobra, dopóki Baekhyun nie urządzi imprezy z jakiegoś błahego powodu, jest spokojnie. Ostatnio zadzwonił do mnie o 6 rano prosząc, abym wieczorem wpadł do niego i pomógł mu z matmy. Oczywiście, zamiast nauki zrobił imprezę z okazji oblania testu. Jakby miał się czym chwalić...
Baekhyun mimo tego, że jest ode mnie rok starszy, jest moim najlepszym przyjacielem, z którym mogę porozmawiać o wszystkim. Nie mówię do niego "hyung", bo wydaje mi się to po prostu śmieszne, zwłaszcza, że on wcale nie wygląda na mojego hyunga.. w dodatku ma kwadratowy uśmiech, co za każdym razem mnie śmieszy.
Baekhyuna poznałem na jednej z wycieczek szkolnych, gdzie jechaliśmy na Jeju. Trafiłem z nim do pokoju, bo jako jedyni nie mieliśmy nikogo do pokoju. Na początku ani trochę sobie nie ufaliśmy, ale kiedy zobaczyliśmy się nago, zawarliśmy pakt przyjaźni. I tak jakoś zostało. Do tej pory jak to wspominam robię się czerwony ze wstydu
- Kyungsoo-ah! - zawołał nagle Baekhyun, przynosząc mi drinka. Dziś również była jedna z imprez u blondyna. - Wyrwałeś już kogoś?
Comiesięczna impreza "integracyjna".
- Baekkie - westchnąłem i przewróciłem oczami. - Masz.. - chciałem powiedzieć "masz ci los, wszyscy tacy szarzy", kiedy nagle mój wzrok przykuł pewien chłopak. -  A ten wysoki i rudy to kto? - spytałem, patrząc w stronę chłopaka.
- Tamten? To Chanyeol. Jest w moim wieku - odpowiedział mi Baekhyun, upijając łyk kolorowego drinka. - Był ze mną w klasie w podstawówce.. Potem ja poszedłem do innego gimnazjum niż on i nasze drogi się rozeszły, aż do teraz - dodał po chwili. Nadal patrzyłem na wysokiego rudzielca stojącego obok ślicznej brunetki.
- Chanyeol, tak? - powtórzyłem i uśmiechnąłem się mimowolnie.
- Wpadł ci w oko? Uhuhuhu! Zaraz was ze sobą umówię!  - pisnął Baekhyun i tyle go widziałem, bo kiedy już chciałem zaprzeczyć, on zniknął gdzieś w tłumie ludzi, a ja strzeliłem sobie w twarz, mając w głowie coraz więcej planów zniszczenia Baekhyuna i jego prymitywnego sposobu myślenia.
Nim się obejrzałem, nagle wyrosło przede mną drzewo. Poprawka, to nie było drzewo, tylko sam Chanyeol. Wyglądał tak dobrze z bliska jak i z daleka.
- Zabije go - syknąłem, po czym uniosłem wzrok by spojrzeć mu w oczy i właśnie z tamtym momentem po prostu umarłem. - Jakie ty masz wielkie uszy, matko boska - wybuchłem nagle, dopiero po chwili rozumiejąc, że powiedziałem to na głos.
- Dzięki, też miło cię poznać - powiedział z uśmiechem rudzielec.
- Przepraszam - wyjąkałem, rumieniąc się ze wstydu.
- Nie przepraszaj, przyzwyczaiłem się - odparł Chanyeol, na co ja automatycznie chcąc gdzieś się ukryć, schowałem się w jego ramionach. Na początku był zdezorientowany, ja zresztą też, ale już po chwili śmialiśmy się do łez.
Oczywiście, głównym powodem naszego śmiechu był Baekhyun, który po godzinie przyszedł sprawdzić co z nami.
- Myślałem, że już się ruchacie i wyśmiewacie swoje małe ptaszki, które nazywacie dużymi - parsknął blondyn, na co ja miałem ochotę walnąć mu w łeb. Spojrzałem na Chanyeola i zmarłem, wiedząc jego seksowne spojrzenie na sobie.
- Okej, dobra, chyba dopiero zaczęliście grę wstępną. Chanyeol, nie zapomnij gumek! Mazidełka są w każdej szufladzie w tym domu, nie zapomnijcie! - zawołał jeszcze, nim uciekł do salonu przed moją dłonią.
- Chyba nie da nam spokoju - westchnąłem.
- Mi to nie przeszkadza byśmy się ulotnili - powiedział cicho Chanyeol i nim się objerzałem, ciągnął mnie do wyjścia. Zarzuciłem jeszcze bluzę na siebie i po prostu wyszliśmy z mieszkania blondyna, idąc w nieznanym mi kierunku.
- Słuchaj.. Przepraszam za tę akcję w kuchni - powiedziałem, chowając dłonie w kieszeni.
- To z tymi uszami? Ah, przejmujesz się.. Nie ty pierwszy i zapewne nie ostatni, ale nie przejmuję się tym. Zaakceptowałem to - zaśmiał się chłopak, a ja znów chciałem gdzieś zniknąć. Spojrzał na mnie zatrzymując się, przez co wpadłem na niego.
- Czemu sto.. - nie zdążyłem dokończyć bo po prostu wpił się w moje usta. Zamrugałem oczami, po czym po prostu uwiesiłem się na jego szyi, po chwili oplatając jego biodra swoimi nogami. Całowaliśmy się na środku parku, pod drzewem, kiedy nagle poczułem jego dłonie na swoim tyłku. Jęknąłem w jego wargi, bo był to mój słaby punkt.
- Lubisz jak ktoś cię dotyka.. - warknął Chanyeol. Jego głos brzmiał tak seksownie i nisko... Jęknąłem głośniej, zaciskając dłonie w jego włosach.
- Dotykaj mnie ty - szepnąłem zachęcająco, przesuwając mokrym językiem po jego uchu. Ugryzłem delikatnie płatek ucha, po czym z pożądaniem spojrzałem w jego oczy; pociemniały i zabłysły.
- Do mnie. Już.
Przeszliśmy przez park bardzo szybko, co chwilę się potykając, albo całując i obijając o drzewa. Nigdy wcześniej nie czułem tak silnego podniecenia i pożądania, jak przy tym wysokim bambusie.
Wpadliśmy szybko do jego mieszkania, padając od razu na łóżko. Nawet nie pamiętam kiedy, ale byliśmy już w połowie rozebrani; to znaczy, ja nie miałem koszulki, a Yeol spodni.
Klęknąłem przed łóżkiem, dobierając się do jego penisa. Ssałem mocno, lizałem, dotykałem. Byłem w tym dobry, nie ukrywając, i cieszyłem się z każdego jego jęku jaki mi fundował. Dłonią dopieszczałem jądra i trzon, ssając jednocześnie aksamitną główkę przyrodzenia chłopaka, a palcami drugiej dłoni drażniłem jego wejście. Wszystko było idealne, zwłaszcza że penis starszego twardniał naprawdę szybko.
Spojrzałem mu w oczy z mojej pozycji i zassałem się mocniej na główce, widząc jego grymas rozkoszy wymalowany na perfekcyjnej twarzy.. no dobra, poza uszami.
Po kilku minutach wyczułem, że Chanyeol zaraz osiągnie szczyt. Wysunąłem męskość z ust, a ślina spływała mi z kącików ust, ale uśmiechnąłem się zadziornie i rozebrałem do końca. Patrząc mu w oczy, opuszczałem się na jego penisa, wsuwając go w siebie coraz głębiej i głębiej, aż wreszcie dosięgnął mojej prostaty bez największego wysiłku. Jęknąłem głośno, zaczynając pocierać jego twarde sutki. Kiedy zdjął koszulkę?
Ruszałem biodrami powoli, ale intensywnie zaciskając mięśnie żeby Chanyeolowi było przyjemnie. Z nieśmiałego chłopaka stałem się kusicielem, chłopaczkiem pragnącym dużego kutasa w swoim małym ciasnym tyłku i ostrego pieprzenia.
W pewnym momencie poczułem szarpnięcie i już po chwili leżałem na łóżku twarzą do poduszki, z wypniętym tyłkiem w jego stronę. Najlepsze właśnie miało nastąpić.
Nie pamiętam kiedy ostatni raz czułem się tak dobrze. Ciepło ciała Chanyeola, jego niski głos sprawiający, że drżę, czy jego czułe pocałunki na moim ciele.. Byłem szalony. Cholernie szalony.
Zamknąłem oczy, czując jak otacza mnie rozgrzane i lekko spocone ciało rudzielca, pachnące seksem i dobrymi perfumami. Zasnąłem bez trudu.
Rankiem obudził mnie zapach kawy i grzanek. Spojrzałem zaspany na Chanyeola, myśląc że to jeszcze sen, jednak gorący pocałunek na moim czole rozbudził mnie.
- Kyungsoo.. - zaczął chłopak, siadając obok mnie. Podał mi grzankę a po chwili dostałem kubek kawy. Spojrzałem na niego z chlebem w ustach. - Jesteś... uroczy - zaśmiał się cicho.
- Po całej nocy spędzonego na najlepszym seksie w moim życiu.. powinieneś raczej mówić trochę inaczej.
- Nie sądzę.. Jesteś uroczy, nawet jeśli masz tak cholernie duże oczy jak sowa - zaśmiał się.
- Przez chwilę myślałem, że jesteś drzewem - powiedziałem po chwili, pijąc kawę.
- A ty sową... Jak chcesz możesz posiedzieć na mojej gałęzi - uniósł brwi patrząc na mnie uważnie. - Lub zamieszkać we mnie.
- W tobie? - nie zrozumiałem go.
- Wiesz.. W moim sercu czy w głowie.. Kupiłem ci tam ładne krzesełko, mam nadzieję, że się szybko nie wyniesiesz i nie zostawisz uczucia pustki.
- Co? Chanyeol...  - westchnąłem. Wstałem i ubrałem się szybko.
- Kyungsoo? - jego głos... wiedziałem, że jest załamany.
- Przepraszam Chanyeol.
Wyszedłem z mieszkania chłopaka, idąc szybkim krokiem do siebie, jednak przechodząc przez park zwolniłem. Dlaczego? Czy on mnie zna od dawna?
Pytania dręczyły moją głowę nawet w domu, kiedy leżałem na łóżku zwinięty w kłębek. Już chciałem wstać i iść coś porozwalać co robiłem zawsze, kiedy byłem wściekły na coś, kiedy dostałem telefon.
- Chanyeol, powiedziałem już..
- Tu Baekhyun, ciołku! Wow, nie sądziłem, że Wielkolud tak ci zawróci w głowie - zaśmiał się.
- Czego chcesz? - mruknąłem.
- Chciałem zapytać jak minęła noc i zaprosić cię do siebie.. nie, nie na imprezę! Pomożesz mi sprzątać? - cały Baekhyun.
- Daj mi 10 minut i będę.
Sprzątanie mieszkania Baekhyuna było bardziej niż męczące, bo wszędzie walały się puszki i butelki, nawet w kanapie znalazłem kilka i w dodatku jeszcze nie otwartych. Oczywiście, Baekhyun wypytał mnie co zaszło między mną a Yeolem, ale wymijałem się. Co miałem powiedzieć? Wybzykaliśmy się, a ten wyskoczył że chce abym zamieszkał w jego sercu?
- SooSoo, wiem że między wami coś było. Nawet jeśli wasz seks się nie udał, albo naprawdę nie macie dobrego sprzętu w swoich majtkach, to widać że coś jest na rzeczy. Chanyeol dzwonił do mnie i spytał, czy jesteś u mnie.
- Co? - usiadłem na fotelu, patrząc głupim wzrokiem na przyjaciela.
- Chanyeol zadzwonił do mnie i pytał o ciebie. Martwi się.
- Powiedział ci dlaczego wyszedłem? -mruknąłem.- Powiedział? Zaproponował, żebym "zamieszkał" w jego sercu i go nie zostawił.
- I ty wyszedłeś?! - Baekhyun aż musiał usiąść. - Pojebało? Chłopak wyznaje ci miłość a ty uciekasz! Jesteś dupkiem, Soo.
- Nie znam go nawet!
- Znasz! Oczywiście, że znasz! I to od dawna. Był z nami w klubie aktorskim! - Przyjaciel był niemalże wściekły. - Jak możesz zapomnieć?
- Nawet nie znałem jego imienia!
- Jesteś debilem, Soo. Naprawdę.. - Baek uderzył się w czoło. - Leć go przeproś. Albo porozmawiaj z nim. Umówiłem was na jutro.
Westchnąłem, jednak po chwili spojrzałem na niego.
- Co?!
- Mówiłem przecież wczoraj, że was umówię.
Opadłem na fotel i jęknąłem żałośnie.
Wróciłem do domu i zacząłem robić wszystko, by wyglądać na chorego na następny dzień. Chorym przecież się nie każe wychodzić, prawda?
Jednak mój genialny plan poszedł w las, kiedy Chanyeol zaproponował byśmy spotkali się w moim domu. Odmówiłem mu, zatapiając się w kołdrze, jednak Park okazał się sprytniejszy i tak przyszedł, w towarzystwie Baekhyuna. Dlaczego?
Westchnąłem, otwierając im drzwi i wpuszczając do mieszkania. Usiedliśmy w salonie na kanapie. Spojrzałem nienawistnym wzrokiem na Baekhyuna, który tylko się uśmiechnął i poszedł do kuchni po herbatę.
- Słuchaj...  - zacząłem, ale nie wiedziałem jak skończyć.
- Spróbujmy jeszcze raz.
Co? Co? CO?!
- Wyskoczyłem z tym wyznaniem zbyt nagle i pewnie cię tym przestraszyłem, Kyungsoo - spojrzał na mnie - ale spróbujmy jeszcze raz.. spokojniej. Zależy mi. - Poczułem przyjemne ciepło w swoim sercu.
- Naprawdę uważasz, że jestem wart? Wart każdej sekundy, każdej chwili, każdego słowa, oddechu, myśli?
- Tak, jestem pewny.. Chcę patrzeć na ciebie codziennie...
Zwariował.
- Ja...
- Zgódź się, deklu! - pisnął Baekhyun, wchodząc do pokoju.
Westchnąłem.
- Daj mi trochę czasu, Yeollie.. - poprosiłem chłopaka. - Muszę to przemyśleć.
Chanyeol kiwnął głową, a Baekhyun pokręcił. Ale co miałem zrobić? Nie mogę od razu się zgodzić, skoro nie jestem pewny. Fakt, może i ufam Chanowi i jego uczuciu, ale ja też chcę poczuć.
Mijały dni, a ja wciąż nie byłem pewny co powiedzieć Chanyeolowi. Tęskniłem za jego głosem, jego uroczym śmiechem, chociaż tak naprawdę znałem go zaledwie kilka dni!
W końcu, z 3-tygodniowym opóźnieniem zadzwoniłem żeby się umówić, ale odebrała jakaś kobieta, mówiąc, że nie zna żadnego Chanyeola. Zamrugałem oczami i spróbowałem jeszcze raz, ale znów to samo. Myślałem, że przekręciłem numer, więc zadzwoniłem do Baekhyuna aby mi go podał jeszcze raz; numer wciąż się zgadzał, ale Chanyeol nie odbierał, albo coś mu się stało.
Wzięło mnie poczucie winy. Zwlekałem za długo; Chanyeol znalazł inny obiekt miłości; zniknął bez śladu; skoczył z mostu... Bałem się co jeszcze wymyśli mój pusty mózg, więc biorąc telefon ze sobą, wybiegłem z domu. Oczywiście, moim celem było mieszkanie Chanyeola, w którym go nie było. Dowiedziałem się natomiast, że Chanyeol musiał wylecieć na nieokreślony czas z Korei. Łzy napłynęły mi do oczu, nawet nie rozumiałem dlaczego tak się ze mną dzieje.
Zamówiłem taksówkę na lotnisko, bo może dopiero dzisiaj Chanyeol wylatywał. Szukałem go wszędzie, dosłownie wszędzie.
- On.. wyjechał... Okłamał mnie! - krzyknąłem, uderzając w ścianę. Ludzie się dziwnie patrzyli na mnie, ale co miałem zrobić? - Okłamał... - szepnąłem i zsunąłem się na ziemię, podkulając nogi. Płakałem długo, kiedy nagle poczułem silne dłonie na swoim ciele. Myśląc, że to ochroniarz, mruknąłem tylko, żeby sobie poszedł, ale usłyszałem ten śmiech. Uniosłem wzrok.
- Dlaczego płaczesz? - spytał, przecierając moje policzki z łez.
- Ty.. - szepnąłem i rzuciłem mu się na szyję, wpijając się w jego usta. Czułem, że jest zaskoczony, ale nie mogłem inaczej. Za długo czekałem by podjąć decyzję.
Mocno wtuliłem się w jego ciało, słuchając jego śmiechu, kiedy opowiadałem mu o wszystkim.
- Nie miałem zamiaru wylecieć! - zaśmiał się. - Przyznaję, zrobiłem źle, ale to był tylko test - dodał po chwili.
- Test? - spytałem.
- Chciałem zobaczyć, czy naprawdę ci zależy.. Baekhyun mi mówił o twoich postępach w podejmowaniu decyzji, dlatego chciałem to sprawdzić. Ta kobieta, która miała mój telefon, to moja nuna. Poprosiłem ją, aby cię wkręciła - objął mnie mocniej, kiedy czekaliśmy na samochód nuny Chanyeola.
- Więc... mi wcale nie zależy - powiedziałem, zakładając ręce na piersi.
- Tak? - spytał Chanyeol, całując mnie namiętnie. Przysięgam, zmiękły mi nogi.
- Mmm.. - zamruczałem jak kotek.
- To jak? Zaczniemy od nowa?
- Jestem pewny już, że tego chcę.. nawet twoje dżambo uszy są okej.
Zaśmiał się, a ja wtuliłem twarz w jego klatkę piersiową.
Cóż, może nasza historia brzmi dość zabawnie, to choć kończy się happy endem i nadal trwa, to lepszej mieć nie mogłem.
Nawet Baekhyun kogoś sobie znalazł! Ma na imię Jongin i cóż.. Oby im się ułożyło, bo mają naprawdę mocne charaktery.



♥·♥·♥·♥·♥·♥·♥·♥·♥·♥·♥·♥·♥
Cóż, przerywnik XiuHana czyli ChanSoo! Mam nadzieję, że wam się podobało :3 fanfica pisałam specjalnie dla ming unni i dla Julci, bo obu brakuje tego kochanego pairingu (przyznaje, sama dawno nie pisałam ani nie czytałam TT-TT). Wyszło mi jak wyszło ;_; 
Teraz biorę się za ostatnie dwie części XiuHan i za KrisYeola, a potem będzie SeKai ^ ^ (mam nadzieję T.T)
Miłego dnia, popołudnia, wieczora, nocy! :3 ^ㅅ^

7 sierpnia 2014

Kocham Cię, bo...

Kolejny deszczowy dzień w Seulu. Jego mieszkańcy już nie patrzyli na to, tylko z cichymi westchnieniami i uśmiechami wychodzili śmiało w miasto, z kolorowymi lub stonowanymi parasolkami, spiesząc się do pracy, czy po prostu idąc na spacer. Wszyscy zajęci swoimi sprawami.
Nikt nie zauważał ciemnowłosego nastolatka, ponuro przemijającego ulice, w bluzie z kapturem. Nikt nie zauważał jego łez, które zamaskował nieustannie lecący się z nieba deszcz. Nikt nie słyszał jego krzyków, jego wołania o pomoc, kiedy tracił wszystko, co miał. Przecież inni także mają problemy, prawda?
Otarłszy mokrą od deszczu twarz, spojrzał z bólem w górę, po czym uśmiechnął się słabo, widząc wokół siebie obcych ludzi. To dziwne, że stał teraz na barierce mostu, planując rzucić się w otchłań rzeki, by poniosła go z prądem gdzieś daleko?
I nagle został zauważony. Wszyscy patrzyli na niego z przerażeniem, każdy stał sparaliżowany, nie wiedząc co się wydarzy. Chłopak uśmiechnął się tylko, po czym zamknął oczy i przechylił swoje ciało do tyłu. Uczucie spadania było dla niego piękne. Skrzydła, które odpadły lata temu, spowolniony czas i ciągły uśmiech. Otworzył oczy na chwilę i szepnął "kocham cię", po czym z zamkniętymi oczami wpadł do zimnej wody. Właśnie tego chciał.
Wśród ludzi, przyglądających się temu wydarzeniu stał inny nastolatek, który nagle upadł na kolana i zaczął krzyczeć, by ten drugi wrócił. Niestety, było za późno.
Policja przyjechała na miejsce bardzo szybko; przesłuchali wszystkich po kolei, rozpoczynając poszukiwania ciała nastolatka, bo były nikłe szanse, aby przeżył. Tłum się rozchodził, jednak chłopak wciąż tam był. Patrzył nieobecnym wzrokiem w barierkę, przykrywając się szczelnie kocem, który mu dano. Odmawiał wszelkiej pomocy, chęci odwiezienia go domu, czy kupienia posiłku. Co mu to da?
W końcu, po wielu godzinach, wstał na nogi i chwiejnym trochę krokiem podszedł bliżej barierki. Spojrzał za nią na zimną rzekę, szczerze jej nienawidząc za to co się stało. Łzy nie miały siły płynąć, głos utknął mu w gardle. Dlaczego to musiało stać się tego dnia?
Spojrzał w niebo, z którego wciąż padał deszcz. Zamknął oczy, biorąc głęboki oddech. Jego skrzydła także zniknęły, tak jak ciemnowłosego chłopaka. Dopiero po chwili ruszył do przodu, idąc przygaszony w stronę swojego domu, gdzie matka już przyszykowała dla niego ciepły posiłek i starała się na trochę oderwać nastolatka od ostatnich wydarzeń; bezskutecznie. Zastanawiał się co się dzieje z ludźmi po śmierci, co czują w momencie umierania, dlaczego tak młodzi i delikatni ludzie szybko odchodzą. Wszystko związane ze śmiercią krążyło mu po głowie przez wiele kolejnych dni, tygodni, miesięcy. Nie miał odwagi pójść do domu rodziców bruneta, w końcu oni i tak nie za bardzo by się tym zainteresowali. Zapomnieli, że mają syna, który popełnił samobójstwo. Zapomniało całe miasto. Tylko on pamiętał.
Nawet nie zauważył, że minął już rok. Wszystko w jego życiu uległo diametralnej zmianie, zachowywał się tak, jakby już nigdy nie miało świecić słońce nad jego głową, a jego szczęście i energia życiowa po prostu zniknęły. Nie czuł się bezpieczny, unikał kontaktów z ludźmi.
W rocznicę tamtego dnia, poszedł na most. Wspomnienia tamtej chwili były bolesne, ale chciał, by on pamiętał o tym. Może właśnie ogląda go z góry?
Westchnął cicho, po czym wziął kłódkę i zaczepił o barierkę. Pod nią położył bukiet kwiatów i zapalił znicz. Tego dnia również padało, zupełnie jakby on chciał by tak było, by przypomnieć o tym.
- To już rok, co? - szepnął, siadając na chodniku, przykrywając się kocem. Uśmiechnął się słabo i uniósł dłoń, by przejechać nią po kłódce. Pamiętał, kiedy wypisali na niej "na zawsze". Westchnął, spuszczając wzrok. Wydawało mu się, że wszystko było wczoraj, a nie rok temu.
Nagle usłyszał kroki za sobą. Nie obchodziło go to, gdyby nie nagłe ramiona owijające się wokół niego.
- Minseok-ah.. - szepnął drugi chłopak.
- Lu.. - szepnął Minseok, wzdychając cicho.
- Nie będziesz tu siedział cały czas dzisiaj. Wiem, że jest rocznica, ale..
- Nie, Lu. Ja muszę. Obiecałem mu to - powiedział cicho chłopak, lekko dotykając dłoni Luhana. Ten przytulił go bardziej.
- Więc posiedzę tu z tobą. Jongdae chyba się nie obrazi, prawda? - spytał blondyn, uśmiechając się lekko.
- Nie.. Myślę, że będzie mu miło - powiedział z słabym uśmiechem Minseok i już nie odezwał się więcej. Po prostu siedział wtulony w drugiego chłopaka, patrząc na rzekę, której tak szczerze nienawidził. Luhan również milczał, ale wciąż go przytulał, by brunet nie musiał czuć się sam, tak jak przez ostatni rok.
Luhan, mimo że z pochodzenia był Chińczykiem, wychowywał się i mieszkał w Seulu, gdyż rodzice chłopaka dostali tutaj lepszą pracę. Był on także jedyną osobą, której Minseok pozwolił się zbliżyć do siebie i zostać przyjacielem. Nawet jeśli starszy miał trochę tajemnic przed nim, rozumiał to i nie pytał. Cieszył się, że po prostu może przy nim być.
Oboje nie zauważyli kiedy zrobiło się późno. Było grubo po 19, kiedy wstali z zimnej powierzchni i powoli zaczęli oddalać się od tego miejsca.
Minseok płakał. Znów czuł się źle, bo przecież obiecali sobie z Jongdae, że dadzą sobie radę z wszelkimi problemami, niepowodzeniami, trudnościami, po prostu ze wszystkim. Obiecali sobie, że nigdy nie zostawią drugiego. Dlaczego więc wtedy on skoczył i złamał obietnicę?
Wciąż i wciąż, na nowo każdego dnia, upadał z bezsilności, starając się walczyć z własnymi słabościami po tamtym dniu. I upadłby na samo dno, gdyby nie obecność Luhana. Wpadł w jego życie nagle, przynosząc do niego odrobinę nadziei na lepsze jutro. Mimo, że na początku krzywdził go, Chińczyk znosił to wszystko wiedząc jak ten cierpi. To dzięki Luhanowi nadal żył.
Deszcz wciąż padał, więc kiedy doszli do mieszkania Lu, byli cali przemoczeni. Blondyn westchnął cicho, otwierając drzwi, gdzie od progu powitał ich uroczy psiak, a ciepło otoczyło ich zmarznięte ciała.
- Dlaczego tu przyszliśmy? - spytał Kim, patrząc niewyraźnie na Xiao.
- Nie chciałem, byś czuł się samotny dzisiaj - odpowiedział chłopak, przygotowując im herbaty. - Zwłaszcza dzisiaj.
- Jestem tu częściej niż u siebie - odparł brunet, wzdychając. Przetarł spuchnięte i mokre od łez oczy oraz policzki, po chwili kichając głośno.
- Na zdrowie. Zaraz dam ci coś ciepłego do picia i do ubrania - oznajmił Lu, podając chłopakowi kubek z herbatą, udając się po tym do swojego pokoju, skąd przyniósł czyste ubrania. Minseok kiwnął głową i zaczął przebierać się przy przyjacielu, który również się przebrał. Nie zważali uwagi na to, że to dziwne, i tak nikogo to nie obchodziło.
- Jaki był Jongdae? - spytał nagle Luhan, kiedy usiedli ponownie na kanapie, przykryci kocem, wtuleni w siebie. Nigdy wcześniej o to nie pytał, bo wiedział że zaboli to Minseoka, jednakże dzisiaj czuł, że może.
- Jongdae... Był kochany. Jego uśmiech, koci uśmiech był najpiękniejszym jaki widziałem. Wiesz, że zawsze potrafił mnie rozbawić? Nawet głupim hasłem "chodź na budyń".. Troszczył się o mnie, a ja o niego. Pamiętam, jak pierwszy raz pokazał mi swoje blizny. Był wtedy tak załamany i przepraszał mnie chyba ze 100 razy.. Nakleiłem mu wtedy różowy plasterek na dłoń, aby nie robił tego więcej. Tej obietnicy dotrzymał - powiedział Minseok, po czym zamilkł. Nigdy nikomu nie mówił o Jongdae i jego problemach. Spojrzał na Luhana, po czym westchnął i zamknął oczy, kładąc głowę na jego udzie. - Jego rodzice nawet się nie domyślili, że Jongdae umarł. Nie zauważyli tego.. Jego rodzice to alkoholicy. Często widziałem jak Jonggie miał siniaki na ciele, czy podbite oczy. Brałem go do siebie na noc, opatrywałem rany.. Mimo, że to u niego było koszmarnie, to ciągle mi pomagał, np. kiedy pokłóciłem się z rodzicami bo nie pozwalali mi iść z nim gdzieś na dłużej.. Jongdae był pogodny mimo wszystko. Świetnie śpiewał. Zawsze kiedy był u mnie, brał gitarę i śpiewał mi, a ja słuchałem go i nuciłem melodię, a gdy znałem już piosenkę na pamięć, śpiewałem razem z nim. Uczył mnie patrzeć na świat inaczej.. - Chłopak westchnął cicho, po czym spojrzał w oczy Luhana. Mógł śmiało policzyć jego łzy.
- Przykro mi, że.. że tak to się skończyło... - szepnął blondyn, patrząc na bruneta, po czym zamknął oczy, a po jego policzkach zaczęły spływać łzy.
- Lu... - szepnął starszy, wzdychając cicho. Wstał i przytulił go do siebie. - Myślę, że Jongdae nie zostawił mnie całkiem samego.. - Chińczyk spojrzał na niego niezrozumiale, na co Koreańczyk uśmiechnął się delikatnie. - Ty byłeś blisko mnie. Po wielu trudach, ale ciągle byłeś.. Dziękuję... - szepnął, nim nagle otumaniony dzisiejszym dniem, łzami, przemoczeniem, a także wydobywającym się zza okna odgłosem dudniącego o parapet deszczu, zasnął, wtulony w ciało Luhana.
- Ja zawsze będę blisko - szepnął blondyn, głaszcząc chłopaka po włosach. Przymknął powieki, mimowolnie uśmiechając się. - Dziękuję Jongdae.

____________________________________________
a więc pierwsza część xiuhan za mną <3 oczekujcie kolejnych 2, bo na tyle rozplanowałam tego fanfica c: 
mam nadzieję, że teraz nie płaczecie w kącie i nie wyzywacie mnie, że co ja za smutne fanfici wam daję XD 
 ♥(ˆ⌣ˆԅ) miłego dnia <3