30 kwietnia 2013

Guardian angel

Park ChanYeol! Ile razy mam ci powtarzać, że na zajęcia powinno się przychodzić punktualnie? – powiedział pan Kim patrząc na wbiegającego właśnie do auli wysokiego chłopaka. – Jaka siła nadprzyrodzona kazała ci się spóźnić tym razem?
- Przyciąganie magnetyczne ciemnoorzechowych desek połączonych w jeden kształt z nałożonym na niego materacem, nazwane potocznie łóżkiem – odpowiedział dziarsko chłopak i usiadł na swoim miejscu. Na szczęście wykładowca miał poczucie humoru więc tylko się uśmiechnął i wrócił do rozpoczęcia zajęć. W połowie wykładu ChanYeol poczuł delikatny podmuch chłodnego powietrza na swoim policzku, więc rozejrzał się wokoło dziwiąc się jednak, bo wszystkie okna były w tym momencie zamknięte. Pokręcił głową i próbował skupić się na słowach pana Kima.
- Dobrze, drodzy studenci, pamiętajcie, że do końca tego tygodnia mają się pojawić na moim biurku wasze prace na temat związany z którąś z naszych, że tak powiem, lekcji. Tak więc, do zobaczenia jutro. Miłego dnia, życzę – wykładowca spojrzał na swoich studentów z uśmiechem i wyszedł z klasy. ChanYeol chował właśnie długopis do swojej torby, kiedy znowu poczuł ten dziwny podmuch. Wyszedł prędko na korytarz i popędził w stronę następnej klasy. Stojąc już pod drzwiami, zaczepił go jego przyjaciel Kyungsoo.
- Stary, jak ty to robisz, że on dalej cie nie wywalił z zajęć? – Zapytał chłopak patrząc na ciągle uśmiechającą się twarz Parka. Ten jednak nie odpowiedział i wpatrywał się tylko w martwy punkt gdzieś za chłopakiem. – Na co się tak patrzysz, Yeollie? – ChanYeol znowu nie zareagował tylko wzdrygnął się lekko, czując ukłucie gdzieś w okolicach łydki.
- Przepraszam, muszę do toalety – szepnął wyższy i udał się właśnie do tego miejsca. Otworzył drzwi jednej z kabin, położył nogę na muszli i podwinął nogawkę. Zdziwił się bardzo, gdy znalazł tam piękne białe piórko. – Co do cholery? Skąd to się tu wzięło? – Spytał sam siebie, a jego głos poniósł się echem w całym pomieszczeniu. Nagle poczuł kolejne ukłucie, tym razem na szyi, a zaraz po nim chłodny dotyk. Sięgnął ręką na tył karku i wyciągnął kolejne białe piórko. Wystraszył się, więc wyszedł pośpiesznie z kabiny. Tuż za ścianą oddzielającą umywalki i pisuary od kabin zastał swoich kumpli, Tao i Krisa, całujących się namiętnie. Nie chcąc im przeszkadzać, oddalił się najciszej jak umiał do drzwi wyjściowych i wyszedł na korytarz.
- No nareszcie, widziałeś gdzieś może ZiTao? Kris go szukał – zapytał Kyungsoo, gdy rudzielec ponownie znalazł się przy jego boku.
- Tak, znalazłem ich obu. Znowu nie umieją się od siebie oderwać.
- Miło jest patrzeć na zakochanych, prawda Yeollie?
- Tak, bardzo… - mruknął chłopak pod nosem i wszedł do klasy, gdy tylko drzwi otworzyły się na oścież.
Reszta dnia, minęła ChanYeolowi w dość przyjaznej atmosferze. Wrócił do domu i od razu rzucił się na swoje łóżko. Nie zauważył stojącego w pokoju chłopaka ubranego na biało bawiącego się w ręce białym piórkiem. Dopiero gdy Park poczuł delikatny dotyk czyjejś ręki na swoich plecach raczył podnieść głowę i spojrzeć na gościa. – Kim jesteś i co robisz w moim pokoju? – Spytał go podnosząc się momentalnie do siadu. Jasnowłosy chłopak tylko uśmiechnął się delikatnie i włożył białe piórko do kieszeni swoich spodni.
- Kim jestem? Jestem BaekHyun. Co tu robię? Zawsze tu byłem, ale mnie nie widziałeś.
- Jak to, zawsze tu byłeś?
- Zawsze byłem tam, gdzie ty ChanYeol.
- Ale jak to?
- Bo cię kocham, Park ChanYeol. Mimo, iż nie mogę… - Szepnął BaekHyun i musnął wargami policzek zdziwionego chłopaka. – Wiesz, jestem twoim aniołem stróżem, dlatego nie mogę cię kochać tak, jakbym tego chciał.
- BaekHyun? N-nie wierzę ci. – Anioł uśmiechnął się pod nosem i sięgnął po piórko spoczywające w jego kieszeni.
- Poznajesz je może? Mam ich więcej, ale nie mogę ci ich pokazać. Już i tak złamałem najważniejszą przysięgę. Zniszczyłem zaufanie Boga. Tylko dlatego, że chciałem, abyś mnie wreszcie zobaczył. Abyś wreszcie poznał moje uczucia względem twojej osoby. Zakochałem się w tobie.
- J-ja nie rozumiem. – Anioł usiadł obok chłopaka i złapał go za rękę.
- Nikt nie rozumie miłości, ChanYeol… Nikt. Nawet my, anioły – BaekHyun uśmiechnął się do niego i pocałował ChanYeola pewnie. Ten nie wiedząc co robić, siedział w bezruchu.  – Dziękuję, że pozwoliłeś mi to zrobić. Dziękuję, że mnie nie odsunąłeś – szepnął blondyn i lekko musnął wargami usta rudzielca. Na ten gest, Park zarumienił się lekko.
- BaekHyun, myślisz, że Bóg pozwoliłby ci zostać na ziemi już na zawsze? – Spytał ledwo słyszalnym głosem ChanYeol.
- Bo wiesz, chciałbym spróbować się w tobie zakochać. Spróbować odrobiny miłości…
- N-naprawdę  tego chcesz? – Wyższy chłopak uśmiechnął się i w odpowiedzi pocałował anioła. A Bóg patrzył na nich z góry i uśmiechał się do swoich anielskich zastępów. Postanowił, że zaufa BaekHyunowi i pozwoli mu pozostać na ziemi w imię miłości.




28 kwietnia 2013

Prośba

opowiada Kai.

Leżałem w łóżku patrząc w sufit, bo nie potrafiłem zasnąć. To już druga noc w tym tygodniu, kiedy wiercę się na łóżku próbując odpłynąć w objęcia Morfeusza. Przewróciłem się na prawą stronę i sięgnąłem po telefon chcąc sprawdzić która godzina. 23:37. "Ciekawe, czy Kyungsoo już śpi?" pomyślałem i z zamiarem udania się do jego pokoju wstałem z łóżka, podszedłem do drzwi i najciszej jak potrafiłem otworzyłem je i wyszedłem z pokoju. Szedłem boso, gdyż nie chciałem hałasować szurając kapciami o panele. Doszedłem do końca korytarza gdzie znajdował się pokój mojego przyjaciela. Zapukałem cicho, po czym nie czekając na odpowiedź wszedłem do środka. Kyungsoo siedział na łóżku po turecku wpatrując się w martwy punkt.
- Hyung? - Spytałem, kiedy podszedłem do jego łóżka. Dopiero wtedy zauważyłem, że on jest w samych bokserkach. Tak bardzo miałem wtedy ochotę rzucić się na niego i zacząć go rżnąć. Na tę myśl oblizałem usta... Matko, JongIn, opanuj się.
- Hę? - Odparł zaspanym głosem i spojrzał mi prosto w oczy.  - Co się stało, JongIn?
- Mogę dzisiaj z tobą spać? - Zapytałem. Kyungsoo zamyślił się na moment a potem po prostu się przesunął robiąc mi tym samym miejsce obok niego. Usiadłem bez chwili wahania i zacząłem się wpatrywać w jego nagie ciało. Przez głowę przebiegła mi kolejna fala erotycznych myśli z przyjacielem w roli głównej... Nie zauważyłem, kiedy Kyungsoo położył się i przykrył kołdrą. Westchnąłem i ułożyłem się obok niego. Byliśmy zwróceni twarzami w swoją stronę ale nagle hyung obrócił się w stronę okna. Wtedy wpadłem na pomysł. Przysunąłem się bliżej niego i ręką przejechałem po jego brzuchu. Odpowiedział mi cichym westchnieniem. Wtedy otarłem się o jego tyłek swoim kroczem. Moja ręka powędrowała w stronę jednego sutka i zaczęła go drażnić. Już chciałem drugi raz ruszyć biodrami znacząco, kiedy Kyungsoo usiadł na brzegu łóżka stroną do okna. Przerwał mi zabawę. Postanowiłem jednak się nie dać i już siedziałem za nim opierając swoje ciało na kolanach. Pochyliłem się delikatnie nad jego szyją i przejechałem po niej językiem. Ręce w tym czasie zaczęły pocierać oba sutki. Nagle Kyungsoo jęknął. Czułem jak twardnieję na sam dźwięk jego głosu. Mój język zatoczył kółeczko tuż przy uchu przyjaciela,a ręce w tym czasie oderwały się od stwardniałych sutków i zaczęły jeździć w górę i w dół po jego udach. Tym razem to ja przerwałem. Wstałem z łóżka i okrążyłem je stając na przeciw Kyungsoo. Popchnąłem go tak, że teraz na wpół leżał, gdyż podpierał się na łokciach. Oblizałem wargi i usiadłem okrakiem na jego biodrach ocierając się tym samym o jego krocze. Przez materiał bokserek wyczułem, jak bardzo jest już twardy. Pochyliłem się do przodu i przejechałem językiem po wargach przyjaciela. Spojrzałem szybko oczy starszego po czym wbiłem się w jego usta mocno. Całowaliśmy się coraz zachłanniej nie chcąc przerywać choćby na jeden oddech. Co chwilę ruszałem biodrami na co Kyungsoo reagował cichym mruknięciem. Wtedy już nie wytrzymałem. Oderwaliśmy się od siebie a ja jednym ruchem ręki zsunąłem jego bokserki do kolan. Od razu chwyciłem jego członka w swoje palce i zacząłem nimi jeździć po całej długości. Nie przerywając zsunąłem się na podłogę tak, że klęczałem. Najpierw delikatnie a po chwili subtelniej przejechałem językiem po główce jego nabrzmiałego członka, a potem od razu wziąłem go całego do ust. Głowa poruszała mi się powoli w górę i w dół, kiedy nagle poczułem dłonie hyunga tuż przy moich włosach. Przyspieszyłem tempa, by po chwili oderwać się od tej czynności. Spojrzałem na Kyungsoo. Po jego minie stwierdziłem, że zaraz dojdzie. Złapałem jego męskość prawą dłonią i ruszałem nią najwolniej jak potrafiłem. Ustami zassałem się tylko na jego główce, co doprowadzało Kyungsoo do szału i głośniejszych jęków. Jego dłonie zacisnęły się na pościeli, oddech stał się urywany. Nagle krzyknął, a ja poczułem krople gorącego nasienia w swoich ustach. Połknąłem wszystko. Pogładziłem jego uda rękami, kiedy wstałem po skończonej robocie. Zdjąłem bokserki, które w tym momencie były już cholernie ciasne, i odrzuciłem je gdzieś w kąt.
- Przepraszam hyung, ale nie mam żadnej mazi... - Szepnąłem do Kyungsoo, kiedy znalazłem się już nad nim. On tylko pokiwał głową. Westchnąłem cicho i włożyłem pierwszy palec do jego tyłka, a po chwili dołożyłem drugi i zacząłem go rozciągać. Syknął cicho, a ja pocałowałem go delikatnie. Dołożyłem trzeci palec i ostatni raz podjąłem się rozciągania jego ciasnej dziurki. Wyjąłem je szybko i zastąpiłem od razu swoim penisem. Pchnąłem lekko, aby przyzwyczaić Kyungsoo. Ruszyłem biodrami drugi raz, a potem trzeci. Odpowiedział mi jękiem. Utkwiliśmy w tej pozycji przez moment, a potem zacząłem się ruszać bardzo delikatnie. Kolejny jęk Kyungsoo, tym razem już bardziej z rozkoszy niż bólu. Pchnąłem bardziej zdecydowanie wchodząc w niego głębiej. Odpowiedział mi śmiałym pchnięciem swoich bioder. Dwa razy nie musiał powtarzać. Z każdym kolejnym ruchem traciłem ostatnie zasoby mojej kontroli by zatracić się w tym, co właśnie się działo. Pchnąłem bardzo mocno uderzając w jego prostatę, co potwierdził mi jego przeciągły jęk. Starałem się dać mu jak najwięcej przyjemności, więc ruszałem biodrami celując w tamto miejsce. Lewą dłonią przejechałem po jego udzie aż do samego członka. Znów był twardy. Ręką pomagałem mu szcczytować po raz tej nocy, po czym sam doszedłem uprzednio czując to wspaniałe mrowienie. Nasze ciała lepiły się od potu i spermy Kyungsoo. Ale nam to nie przeszkadzało. Czuliśmy, że dotykamy gwiazd. Wysunąłem się z jego wnętrza i opadłem tuż obok niego.
- Jutro to ja będę cię rżnął niczym dzikie zwierzę. - Powiedział pełen entuzjazmu Kyungsoo.
- Chciałbyś hyung... - Zaśmiałem się cicho.
- Grozisz mi? - Jego spojrzenie było pełne gwiazdek.
- Nie, skądże? - Zapytałem z ironią.
- Mam ci już teraz pokazać na co mnie stać? - Wyszeptał hyung tuż przy moim uchu, po czym zaczął palcami pocierać moje sutki. "Coś czuję, że tej nocy na pewno nie zasnę.." pomyślałem i uśmiechnąłem się kiedy poczułem delikatne usta przyjaciela na moim penisie.

cute dog Kai prolog.

JongIn, coś znowu narobił? - Zapytała kobieta, kiedy jej syn wszedł do domu zataczając się przy każdym kroku i uśmiechając się błogo. - Znowu ćpałeś?
- Czekolada. - Odpowiedział chłopak szczerząc się do kwiatków. Kobieta pokiwała głową i już miała wrócić do kuchni, kiedy zobaczyła krew na rękach JongIna. 
- Synu, biłeś się z kimś? - Spytała będąc w szoku, gdyż jej dziecko zawsze stroniło od bójek i wszelkiego rodzaju przemocy nawet pod wpływem narkotyków bądź alkoholu. - Powiedz mi, czy to prawda?
- O, patrz, dżem! - Wykrzyknął chłopak patrząc na swoje dłonie. - A nie, to jednak krew! - Powiedział chłopak tuż po tym, jak końcem języka przejechał po wierzchu swojej dłoni. 
- JongIn, co tam się stało?
- Hehe, tak fajnie krzyczał... To było fajne. Hehe - chłopak nagle zaczął się śmiać po czym udał się po schodach do swojego pokoju. Czując, że jego nogi odmawiają mu posłuszeństwa położył się na łóżku i zasnął. 

Kim JongIn, twoje serce przepełnione jest złem. Twoje ręce dokonują kolejnych zbrodni. Musisz zostać ukarany. 

JongIn obudził się wystraszony snem, w którym miał zostać ukarany za wszystko co robił. Aby zorientować się gdzie jest, podniósł głowę i rozejrzał się wokoło. Nie spał w swoim łóżku, ani w swoim domu. Był jednak pewien, że wrócił do siebie, bo pamięta, że jego matka z nim rozmawiała. Czyżby lunatykował? Chciał krzyknąć, ale z jego gardła wydobyło się szczeknięcie. Wystraszony spojrzał na swoje ręce, które okazały się być łapami. Psimi łapami! "Cholera jasna!" zaklął w myślał chłopak. "Przynajmniej mogę myśleć jak człowiek...Dobra, trzeba coś z tym zrobić i dowiedzieć się, w jakiś sposób, gdzie jestem..." Jak postanowił, tak zrobił. Wstał, jednak przez moment nie umiał się utrzymać na czterech łapach, po czym zaczął bardzo powoli iść rozglądając się po okolicy. Po chwili przyzwyczaił się już do takiego chodzenia, więc przyspieszył trochę. "Nie jest najgorzej. Dobra, teraz chyba w lewo..." pomyślał i poszedł w tamtą stronę. Już chciał przejść przez pasy, kiedy nagle usłyszał pisk opon, więc skulił się i zaczął trząść. 
- Jak leziesz pacanie! - Krzyknął kierowca samochodu. JongIn pomyślał, że to do niego, więc skulił się jeszcze bardziej. 
- Przepraszam, będę uważał bardziej. - Odpowiedział cichym głosem jakiś chłopak, po czym kucnął tuż przy psim ciele JongIna. - Hej, mały, ty też uważaj. - Szepnął do ucha czworonoga i podniósł go, po czym przeszedł na drugą stronę. JongIn zamerdał swoim ogonem, kiedy jego wybawca spojrzał prosto w jego psie oczy. "Są takie... piękne' pomyślał. - Jak ci na imię mały? - Powiedział do niego chłopak, po czym spojrzał na obrożę na jego szyi. - Kai? Pasuje do ciebie. Ale mimo iż masz obrożę, dane właścicieli są skreślone. Chyba cię już nie chcieli... Ale nie martw się, ja cię zatrzymam. Przynajmniej na razie. - Chłopak uśmiechnął się do JongIna, który tylko zamerdał ogonem i szczeknął przyjaźnie. - Ja jestem Kyungsoo. Będziemy przyjaciółmi, dobrze? - JongIn szczeknął drugi raz i udał się za swoim nowym panem wesoło merdając ogonem.

Ja, JongIn nam nowe imię. Kai. Mój właściciel to Kyungsoo o nieziemskich oczach. Tego dnia rozpoczęliśmy wspólną przygodę, jako pies i jego pan. Jako przyjaciele.


Game Over


Nie, proszę! Zostawcie go! Nie! - Chłopak krzyczał, próbując uratować swojego przyjaciela przed bandą zbirów. Łzy zaczęły spływać po jego policzku a jego krzyk był coraz głośniejszy. Nagle huk, odgłos strzału i czas staje w miejscu. Chłopak pada na kolana i patrzy w oddalone od niego o jakieś 5 metrów martwe ciało przyjaciela. Pełno krwi. Kolejny krzyk.

"Kolejna nieprzespana noc" pomyślał MinSeok budząc się zlany potem przez senny koszmar, który powracał każdej nocy od kilku lat, jednocześnie przewracając się na prawą stronę. Oparł się łokciem
o materac i spojrzał na twarz swojego chłopaka. On też nie spał. 
-JongDae, dlaczego nie śpisz? - Zapytał XiuMin przysuwając się do chłopaka.
- Bo ty nie śpisz.
- Ale powinieneś spać, musisz być rano na uczelni.
- Dopóki nie będę pewny, że śpisz, ja sam nie zasnę. – JongDae uśmiechnął się delikatnie w stronę drugiego i pogłaskał jego pucaty policzek. Starszy chłopak wtulił się w ciało młodszego, wsłuchując się jednocześnie w bicie jego serca. Objął go mocniej i zamknął oczy, oddychając spokojniej. Chen czując, że jego ukochany uspokaja się i powoli odlatuje w stronę objęć Morfeusza, sam zamknął zmęczone oczy i całując delikatnie czoło wtulonego chłopaka zasnął.

JongDae obudził się tego poranka jako pierwszy, zdziwiony, że MinSeok śpi dalej w jego objęć. Uśmiechnął się do siebie, myśląc o tym, żeby chłopak spał tak każdej następnej nocy.  Patrząc na śpiącego jeszcze chłopaka, nie chciał go budzić, więc sięgnął delikatnie po telefon i wyciszył go, aby nikt nie mógł im przeszkodzić. Po za tym, chciał sobie zrobić tego dnia wolne, aby mógł spędzić cały czas ze swoim chłopakiem.  Ułożył swoją głowę ponownie na poduszce i oplatając ciało mniejszego z nich ponownie zamknął swoje oczy. Niestety, nie było im dane trwać tak bardzo długo, gdyż zaledwie 30 minut później obudził ich dzwonek do drzwi.
- A niech to szlag trafi! – Powiedział półszeptem Chen, kiedy wreszcie zwlókł się z łóżka i podszedł do drzwi. Nie był zbytnio zdziwiony, gdy za nimi ujrzał BaekHyuna i ChanYeola szczerzących się do gospodarza domu.
- JongDae, kochanie, widzę, że cię obudziliśmy z Baconem – powiedział wyższy z gości, wchodząc do mieszkania i jednocześnie przybierając smutną minę, jakby miał zaraz się rozpłakać. – Ale to chyba nie problem?
- Ehh, wiecie, że chciałem pobyć z Hyungiem sam na sam, robiąc sobie tym samym mały problem na uczelni… Ale oczywiście, bo wy wolicie wpaść do nas z samego rana i…
- Daj spokój Jonggie. To tylko Baekkie i Channie. Nic złego się nam nie stanie, prawda? – Powiedział MinSeok wchodząc do przedpokoju.  – Po za tym, mogę ci to dzisiaj wynagrodzić. – Szepnął chłopak do ucha kochanka przejeżdżając dłonią po jego pośladkach.
- Hyung! – Krzyknął półgłosem młodszy czerwieniąc się jak burak, na co ChanYeol i BaekHyun wybuchli śmiechem.
- Och! Jakież to romantyczne! Ale wiecie, nie chcemy się narzucać czy coś, ale mamy to was sprawę. I to dość poważną. – Powiedział załamanym głosem najwyższy z nich, kiedy usiedli w salonie.

- Ale jak to, kurna, wyszli?! – Zapytał Chen, kiedy wreszcie ochłonął po nowinie oznajmionej im przez przyjaciół. Spojrzał zdenerwowany na XiuMina, który zaczął się trząść. Szybko przybliżył się do niego
i przytulił go, próbując go tym samym uspokoić. – Przecież dostali dożywocie!
- Wiem, cholera, wiem… - Powiedział równie nerwowo ChanYeol.
- Jest to pewne w 100%?
- Niestety tak. Będąc ostatnio poproszonym o przesłuchanie jednego z tamtejszych więźniów słyszałem rozmowę dwóch gości ze służby. Mówili, że to już jest potwierdzone przez sąd, bo dobrze się sprawowali, więc ich szybciej wypuszczą. A wczoraj będąc w pobliżu Gangnam-gu, widziałem jednego z nich. Tego z tą dziarą na szyi.
- Nie… Nie! J-ja muszę… Ja muszę uciekać! – Szept MinSeoka zmienił się w rozpaczliwy krzyk. Zaczął się trząść jeszcze bardziej i próbował wyrwać się z silnych objęć swojego chłopaka, bez skutku.
- Kochanie, spokojnie. – Chen próbował uspokoić starszego, całując go delikatnie w czoło i gładząc swoimi dłońmi jego delikatne ręce.
- Słuchajcie, wiedzieliśmy, że Xiu będzie chciał uciekać od tych gnojków, dlatego załatwiliśmy wam mały prezent. I to jest ta dobra część tej wiadomości. Proszę. Nie przyjmujemy zwrotów. – Bacon uśmiechnął się do nich i podał im kopertę. – To prezent od nas dwóch, no już, otwierajcie! – JongDae niepewnie spojrzał na przyjaciela ale pod jego szczenięcym wzrokiem uległ i otworzył kopertę. W środku znajdowały się dwa bilety lotnicze do Paryża. – I jak?
- M-my nie możemy tego przyjąć chłopaki.
- Mówiliśmy już, ze nie przyjmujemy zwrotów. Po za tym, wyjazd dobrze wam teraz zrobi, prawda?
- J-ja nie wiem… Jak wam dziękować…
- Aj, nie przejmuj się tym, już nam to wynagrodziłeś. – Powiedzieli na raz ChanYeol i BaekHyun uśmiechając się do siebie. Chen spojrzał na nich zdziwiony, gdyż nie wiedział, o co chodzi tej zwariowanej dwójce. Jeden z nich widząc zaskoczenie na twarzy chłopaka uśmiechnął się szerzej.
- Ale jak? – Wtedy wyższy z nich objął jedną ręką ciało niższego od siebie chłopaka i splótł ich palce razem.
- Ano tak. – Powiedział Yeollie całując w policzek Bacona. – Jesteśmy razem tylko dzięki tobie, bo ty nas ze sobą poznałeś.
- Eh, chłopaki… - Powiedział nagle MinSeok uśmiechając się wesoło. – I wiesz co, JongDae? Dobrze mi zrobi chwila odpoczynku od tego miasta. I od tych problemów.- I wtedy cała czwórka zaczęła się śmiać.


Dwa dni później byli już w Paryżu i czując ten piękny klimat romantyzmu pod Wieżą Eiffla całowali się bez pamięci. Nagle XiuMin przypomniał sobie o obietnicy złożonej swojemu chłopakowi parę dni wcześniej. Łapiąc oddech oznajmił Chenowi, że nadal nie wypełnił obietnicy, na co chłopak zarumienił się i pozwolił prowadzić się do hotelu.
Gdy weszli do swojego pokoju, starszy od razu zamknął drzwi i wywiesił tabliczkę z napisem „nie przeszkadzać”, po czym jednym mocnym pchnięciem powalił młodszego chłopaka na łóżko. MinSeok zrzucił z siebie koszulkę i usiadł okrakiem na biodrach Chena znacząco ocierając się o niego. Młodszy czując to zaczął wędrować dłońmi po nagim torsie chłopaka co chwilę pocierając jego sutki. MinSeok jęknął cicho tuż przy jego uchu powodując tym samym większe podniecenie u partnera. Otarł się mocniej
o krocze chłopaka, po czym zsunął się z łóżka i już chciał rozpinać spodnie kiedy nagle poczuł dłoń Chena tuż przy swojej. Jednak młodszy miał co innego w planach. Bawił się jego rozporkiem co wyraźnie pobudzało XiuMina, który jęknął głośniej. Nagle spodnie chłopaka znalazły się na podłodze, a po chwili także spodnie JongDae tam się znalazły. Będąc już w samych bokserkach, MinSeok ponownie usiadł na biodrach młodszego ocierając się jeszcze bardziej niż robił kiedykolwiek wcześniej. Jego ręce wędrowały wzdłuż pleców kochanka co jakiś czas łapiąc za jego jędrny tyłek. Przerwał nagle i podniósł się do pozycji klęczącej przybliżając tym samym swoje krocze do twarzy Chena. On natomiast wiedział już, co robić. Zsunął materiał bielizny, a jego oczom ukazał się nabrzmiały już członek XiuMina. Wystawił delikatnie język
i dotknął nim główki członka. Chłopak znowu zajęczał. Nie dając mu wytchnienia, wziął go całego do buzi, na co MinSeok zareagował lekkim wypchaniu bioder do przodu. Młodszy ssał i lizał na przemian a jego kochanek jęczał coraz to głośniej. Nagle MinSeok szepnął:
- przestań, chcę skończyć w tobie – poczym ledwo wstał i sięgnął po lubrykant. W tym czasie Chen zdjął swoje bokserki i położył się na łóżku. XiuMin wiedział, że dojdzie szybciej niż jego chłopak, dlatego zapewnił go, że później pomoże mu skończyć godnie. Wziął trochę mazi w swoje palce i rozprowadził po całej długości swojego penisa po czym ustawił się przed „wejściem” JongDae i zaczął go delikatnie drażnić. Ten za to chcąc poczuć chłopaka w swoim wnętrzu wypchnął biodra w stronę chłopaka, na co tamten zareagował mocnym pchnięciem w jego dziurkę. Chen jęknął przeciągle, gdy poczuł go wreszcie w sobie. Ruszył pewnie biodrami nakazując ukochanemu aby rozpoczął zabawę. Bez chwili wahania starszy zaczął się ruszać we wnętrzu młodszego coraz mocniej pchając biodrami. Chen jęczał coraz głośniej, a XiuMin poczuł to charakterystyczne mrowienie w swoim podbrzuszu zwiastujące osiągnięcie szczytu. Chcąc przyspieszyć pchnął mocniej i głębiej kiedy nagle usłyszał bardzo głośny i przeciągły jęk JongDae zwiastujący, że znalazł prostatę. Pchnął tam jeszcze ze dwa razy po czym sam jęknął głośno wymawiając przy tym imię kochanka. Doszedł.  Złapał oddech i wysunął się z wnętrza chłopaka po czym pochylił się nad penisem młodszego
i zaczął mu robić dobrze swoimi ustami. Ssał go tak, jak nigdy wcześniej. Chen jęczał coraz częściej
i głośniej, o ile to było możliwe w jego przypadku. XiuMin zassał się ostatni raz i poczuł gorące krople nasienia w swoich ustach. Połknął je bez zbędnych refleksji po czym przejechał jeszcze językiem po główce członka.
- To było… - Zaczął JongDae kiedy ułożył się tuż obok chłopaka.
- Wspaniałe  – dokończył MinSeok.
- I nasz pierwszy raz... – Powiedział po chwili zastanowienia młodszy – ten prawdziwy pierwszy raz.  Kocham cię.
- Ja ciebie też. – Szepnął starszy i zamknął oczy.


Następnego dnia oboje uśmiechnięci od samego rana wybrali się ponownie na mały spacer pod wieże Eiffla. Usiedli na jednej z ławek i zrobili sobie pamiątkowe zdjęcie i wysłali je od razu do ChanYeola i BaekHyuna.  Uśmiechnęli się, gdy przyjaciele odesłali im ich wspólne zdjęcie w jednej z romantycznych restauracji.
- Wiesz, jak bardzo cię kocham? – Zapytał nagle MinSeok.
- Hm? – Mruknął JongDae i spojrzał na swojego chłopaka. Ten złapał podbródek młodszego i pocałował go namiętnie w usta. A Chen odwzajemnił pocałunek. Nagle usłyszeli krzyk jakiejś kobiety i odgłos strzelaniny. Przerwali pocałunek bardzo niechętnie i spojrzeli w stronę z której zapewne krzyczała kobieta. MinSeok od razu zaczął się trząść gdy tylko zobaczył martwe ciało jakiegoś mężczyzny i pełno krwi. Chen nie wiedział co robić, więc złapał trzęsącą się dłoń chłopaka i zaczął uciekać gdy tylko zobaczył sprawców tego zdarzenia. Niestety, było już za późno. Oni również ich dostrzegli i zaczęli gonitwę w czasie której strzelali do uciekającej dwójki kochanków. Kolejny huk. Kolejny krzyk. Jego własny. Ostatni krzyk.
I nagła ciemność przed oczami jednego i drugiego kochanka.
- Game Over – powiedział jeden z morderców i zaczął się śmiać. Wreszcie zabił tego, przez którego trafił do pierdla.

Gdzieś po drugiej stronie.
-MinSeok? - Zapytał blondwłosy chłopak o dziecięcym wyglądzie.
-LuHan? - Odpowiedział mu pytaniem na pytanie ciemnowłosy chłopak o okrągłej twarzy.
- Game Over? – Szepnął pytająco blondyn.
-Game Over – potwierdził brunet.


21 kwietnia 2013

the song Prolog~

Na zewnątrz cały czas padało. Krople deszczu obijały się o szybę i parapet wydając delikatne odgłosy stukania. Siedemnastoletni chłopak siedział na swoim łóżku wsłuchując się w odgłosy zza okna. Jego długie palce prawej ręki trzymające ołówek wodziły po białej kartce kreśląc nowe słowa na jeszcze chwilę temu czystym papierze. Pisał właśnie kolejną piosenkę, której, jak każdej poprzedniej, nigdy nie opublikuje. One były tylko słowami, które w danym momencie krążyły mu w jego głowie. Jednak tego dnia zatrzymał się przy słowie, które tak często wspominał. Miłość. Czym ona jest dla niego? Słowem, takim samym jak każde inne. Chłopak nie rozumiał, dlaczego tak bardzo wszyscy naciskają na to, że miłość jest najważniejsza. W przeszłości miał taki okres czasu, że też tak sądził. Był to czas pierwszej miłości, która kończąc swój trzyletni żywot zabrała jego uczucia. Każdego dnia próbował je odzyskać, próbował odzyskać to, co stracił, jednak jego starania zawsze szły na marne. Wszytko przestało mieć znaczenie, a zabłąkany we własnym świecie nastolatek zapragnął powrócić do ojczyzny by móc zacząć wszystko od nowa. Vancouver przestało istnieć w jego podświadomości, mimo iż nadal tętniło życiem.
Na zegarze wybiła godzina 15:00. Chłopak wstał z łóżka i wyszedł z pokoju. Jego mama zapewne nie poprze kolejnego "wspaniałego", jak zwykła mówić, pomysłu swojego syna na temat powrotu do Chin. Myśląc, że zastanie rodziców na dole w kuchni, bardzo zdziwił się widząc puste pomieszczenie. Podszedł do stołu i zobaczył kartkę papieru napisaną przez jego rodzicielkę.
Synu, wiemy jak bardzo chcesz wrócić do Guangzhou, dlatego specjalnie na zbliżające się twoje urodziny pojechaliśmy załatwić kilka spraw dotyczących twojego wyjazdu. Spróbuj nie spalić domu. Kochamy, Mama i Tata.
Chłopak aż podskoczył z radości. Wkrótce wyjedzie i zacznie swoje życie na nowo. Zapomni wreszcie o tym okropnym miejscu. Zapomni o okropnościach które go tutaj spotkały.
- Dziękuję wam. - Wyszeptał i odłożył kartkę na blat stołu. - Ale obiadu i tak mi nie zostawiliście. - Uśmiechnął się sam do siebie, po czym podszedł do lodówki i wyciągnął z niej resztki wczorajszej pizzy. Włożył je na talerzyk, a następnie do mikrofalówki i czekał, aż ta odda mu gotowy posiłek. [...]
Później krzątał się po domu nie wiedząc co dokładnie ma ze sobą zrobić i ostatecznie wybrał swój pokój. Rozłożył się na łóżku i zaczął rysować. Co chwilę poprawiał rysunek, ale w końcu po 3 godzinach udało mu się stworzyć portret. Nie wiedział skąd miał w głowie jego twarz. Pomyślał więc, że jest on wytworem jego wyobraźni. Postanowił, że chce go zatrzymać, więc schował go do koszulki a następnie ułożył w pudełku jak wiele innych rzeczy, które tam przechowywał. Nagle poczuł się senny. Rozebrał się więc do bokserek, wślizgnął się pod kołdrę i zasnął.

Niecały tydzień później leciał już samolotem do Chin. Wreszcie mógł się uwolnić. Wreszcie mógł poczuć szczęście, które odeszło dawno temu.

3~


nadal nie mogę wyrobić ze śmiechu...
przed chwilką sprawdzałam przeróżne możliwości na http://en.shindanmaker.com/
Kekekeke xD
i wychodzi na to że:

  • koreańskie imię to: Kang Dong Jun  (ale i tak twierdzę że raczej Kim Jae Rin :3)
  • zaręczona z całym SuJu (kekekekke xD bawi mnie to)
  • prawdziwa miłość to TOP (ehh, nie prawda! ><)
  • kumplem  jest Hoya (ahahaha, fajnie ^^)
  • zaginionym bratem jest SeHun (awwww, fajnie <33)
  • Byłam całowana przez Laya mniej więcej jak rzucił mnie na łóżko. (awww, to takie słodkie, ale i tak wolę kogoś innego z EXO xD)
  • Wyjdę za Krisa i będziemy mieli 3 dzieci  (ahahahaha, fajnie <3)
  • Wyjdę za D.O. a na przyjęciu będzie 235 gości. Chanyeol wkroczy na nie i zacznie śpiewać SHERLOCK (ahahahaa, to mnie śmieszy, bo mina D.O. zapewne była by taka O_________O xD)
  • Będę przyjaciółką Sungmina, który  chce się ze mną umówić. (kekekeke xD)
  • Moim ulubionym OTP z EXO jest Kaido. (nieprawda, bo XiuHan i Taoris! kekekeke, chociaż dobrym Kaisoo nie pogardzę :3)
  • Ulubionym OTP z BIGBANG jest Tobae  (również nie przepadam ;-;)
  • Jestem w EXO M i jestem twarzą grupy. (była tam jeszcze informacja o tym, że jestem ****r xD)
  • Jestem lustrzanym odbiciem Arona ale przeciwieństwem Yesunga.
  • Wyjdę za DaeSunga. (kekekekekekekeke, nie,)
  • moja specjalna moc to zamrażanie i jestem w stanie utrzymać 654688 wielorybów. (kekekeke, moc zamrażania a'la XiuMin? <33 a tak wgl aż tyle wielorybów? a tak wgl, to po kiego mam je trzymać? ;-;)
  • Chciałabym pójść do Disney Landu z Baekhyunem ale Xiumin wie i całuje mnie (awwwww, takie to suodkie <333 mrrr.. kocham cię XiuMin <33 kekekeke.)
  • Będę mieć syna z Henrym.  (a, wie ktoś co znaczy bratty? bo ja niestety nie TT-TT)
  • Jestem żoną Shindonga, mam romans z Kibumem, następnie całuję Shindonga i wychodzę za mąż za Sungmina (kekekekeke, ostatecznie padło na Sungmina. ale zaraz, my z Shindongiem wzięliśmy rozwód? O____O)
  • Poślubię Heechula ponieważ on jest moją pierwszą prawdziwą miłością i wypełniamy siebie nawzajem. (kekekeke, uroczo xD)
  • Poszłam do parku z Zelo i grałam w gry kiedy Zelo patrzył (co to ja forever alone żeby sama grać? TT-TT)
  • Pocałowałam Tao i potem zwymiotowałam na jego ramiona *O________O oczy D.O.* (z tym rzyganiem mogli sobie odpuścić, bo ogółem jest uroczo <33)
  • Uprawiałam sex z Baconem kiedy SuHo walczył z Krisem. (ahahahahahaha ładniej napisać nie mogłam ;-;)
  • Dmuchałam jakieś kawałki z SuHo kiedy Suho dotyka penisa z Tao. (O___________O okeeeeeee)
  • Uprawiałam sex z Chenem kiedy Bacon denerwował Tao z XiuMinem. (znowu ten sex xD)
  • Płakałam z Kyungsoo kiedy Bacon uprawiał sex z Layem (nie dziwię się nam xD Laybaek? Baeklay? Layhyun? ahahaha, to dziwne O__O)
  • Ren całuje moją szyję bo chce zobaczyć swoich rodziców (fajnie, fajnie, tylko czemu szyję? O_O)
  • Będę się umawiać z EXO main fuckerem (?) przez 5 dni odkąd zostaliśmy kumplami. (ahaaaa znowu to ****r było ale chyba o fucker chodziło xD)
  • Będę się umawiać z main fuckerem z Boyfriend przez 3 godziny a potem wyjdę za niego. (ahahaha, małżeństwo po 3 godzinach, keke. znowu to ****r xD)
  • Razem z Hoya będę śpiewać o perfekcji Krisa (kekekekeke, Pan Kris Idealny?)
  • Będę grać w scrabble z Zelo w siedzibie NamStar. (okeeej, Zelo, poddaj się xD)
  • Mój chłopak to Sehun, on naprawdę mnie kocha :) To nie jest LuHan, on już umawia się
    z SeHunem...
    (kekekekek, turlam się po podłodze xD to jak SeHun grasz na 2 fronty? mi tam pasuje nawet, może być trójkącik xDD HunHan jest wszędzie! XDD)
nooo, to tyle. to było naprawdę dziwne.
ale no cóż, wyobraźnia ludzi jest przerażająca w pozytywnym sensie xD
okej, to teraz jeszcze prośba aby zaglądać do poprzedniej notki i pisać komentarze odnośnie nowego opko :3

XieXie~ :3

19 kwietnia 2013

Obcy, a jednocześnie znajomy.

Opowiada Lay 

Za oknem widać było nieustające padanie deszczu, który widocznie wybrał sobie dzisiejszy dzień jako odpowiedni moment na pokazanie swych umiejętności. Siedziałem właśnie na parapecie w swoim pokoju i czytałem jedną
z kupionych ostatnio książek. Akcja nie była bardzo zachęcająca, więc co chwilę przerywałem aby spojrzeć za okno.
I właśnie w jednym z takich przerywników ujrzałem młodego chłopaka. Kręcił się i oglądał co chwila jakby czegoś szukał. Mimo ciągle lejących się strug deszczu zauważyłem, że się na mnie patrzył. Nie wiedząc czemu uśmiechnąłem się. Chciałem zobaczyć czy nadal tam stoi ale gdy tylko spojrzałem w jego stronę jego już nie było. „Pewnie pobiegł gdzieś się schować przed deszczem” pomyślałem. Zszedłem z parapetu odkładając książkę na półkę i poszedłem do kuchni w celu zrobienia sobie czegoś do jedzenia, gdyż zgłodniałem. Akurat w momencie przechodzenia tuż obok wejściowych drzwi usłyszałem dzwonek. Podszedłem do wejścia i otworzyłem drzwi. Za nimi stał ten sam chłopak, którego widziałem przez okno.
- Przepraszam, że przeszkadzam ale strasznie przemokłem a do domu mam bardzo długa drogę i właśnie ostatni autobus mi uciekł. – Chłopak spojrzał na mnie swoimi ciemnymi oczami, a ja poczułem lekkie ukłucie jakbym skądś go już znał. Gestem ręki wpuściłem go do środka. – Dziękuję. –Szepnął. Patrzyłem na niego i jego mokre od deszczu włosy i ubrania. I wtedy wpadłem na pomysł. Kazałem mu poczekać na mnie chwilę, a sam w tym czasie pobiegłem do swojego pokoju po jakieś ciuchy dla nieznajomego. Wygrzebałem stare spodnie z dresu i koszulkę
z zeszłorocznego wypadu do Tokio. Poznałem tam chłopaka, w którym się zakochałem. Z wzajemnością zresztą. I to on podarował mi tą koszulkę, zanim wróciliśmy razem do Korei.  Ale później wyjechał gdzieś na studia, a ja zapomniałem już jego imienia. Ech, wspomnienia…
 Spojrzałem na koszulkę. Powinno pasować, gdyż byliśmy w podobnym wzroście z tego co zdążyłem zauważyć. Po kilku minutach wróciłem do pięknookiego i wręczyłem mu swoje ubrania i wskazałem łazienkę. Ponownie podziękował i skierował się w stronę wskazanego przeze mnie pomieszczenia. Natomiast ja skierowałem się do kuchni i zacząłem przygotowywać jakiś posiłek i gorącą czekoladę. Kiedy układałem wszystko na stole chłopak wyszedł w tym czasie z łazienki. Uśmiechnąłem się do niego.
- Proszę, siadaj. Pewnie zgłodniałeś. – Odwzajemnił uśmiech, ale w jego oczach zauważyłem wahanie. – Spokojnie, nie jest zatrute, nie obawiaj się. – Uśmiechnął się do siebie i usiadł na krześle. – A jak ci na imię?
- JoonMyun ale znajomi mówią mi SuHo. – Powiedział i ugryzł kanapkę. Gdzieś już słyszałem to imię ale nie umiem sobie przypomnieć gdzie.
- A ja jestem YiXing ale na mnie mówią Lay. -  I nagle SuHo zakrztusił się. Chciałem podejść do niego ale zdążył się uspokoić.
- Ten YiXing? – Zapytał JoonMyun wstając nagle od stołu omal nie wylewając czekolady.  Zdziwiłem się, bo nie wiedziałem o co mu chodzi. – Nie wierzę – szepnął i spojrzał na koszulkę, którą miał na sobie. Złapał się w miejscu gdzie zapewne biło jego serce i zaczął płakać. Podszedłem do niego i przytuliłem go, bo sam zacząłbym zaraz płakać, gdyż rozczula mnie widok zapłakanych ludzi.
- SuHo, czemu płaczesz? O co chodzi?
- Ach, nie pamiętasz już? –Zapytał cicho JoonMyun. Spojrzałem na jego twarz wychodząc z uścisku i stając przed nim. I wtedy jego delikatne dłonie złapały moją twarz i przybliżyły do jego twarzy. Nasze nosy się stykały a usta dzieliła bardzo mała przestrzeń, która jednak szybko zniknęła. Nasze wargi zetknęły się w nieśmiałym pocałunku ze strony SuHo. – Teraz pamiętasz? – Zapytał, gdy zaprzestał pocałunku. Oblizałem usta i wtedy poczułem delikatne ukłucie w sercu. Poznałem ten smak.
- S-SuHo, ja przepraszam, że zapomniałem… - Szepnąłem wkurzając się na własną zapominalskość. Jak można zapomnieć imienia swojego ukochanego?
- YiXing, wiesz, to ja powinienem przepraszać, bo to ja wyjechałem nie dając znaku życia ani nic… Chciałem napisać, ale bałem się, że już nic do mnie nie czujesz. Bałem się, że nie będziesz chciał ze mną wyjechać. Ale ja nadal cię kocham. YiXing, bardzo cię kocham i bardzo cierpiałem z powodu tego wyjazdu, naprawdę przepraszam… - Sam nie wiem kiedy zacząłem płakać.
- J-ja też cię kocham JoonMyun.. – Wytarłem niedbale swoje łzy wierchem dłoni.-  Przez cały czas
- I do końca świata. – Dokończył SuHo.
- Kochać i być kochanym. – Powiedzieliśmy już razem. JoonMyun złapał moją rękę i splótł nasze palce razem. Jego druga ręka przyciągnęła mnie do jego ciała na taka odległość, aby mógł mnie pocałować. A ja odwzajemniłem pocałunek.  Na nowo zakochałem się w tym człowieku. I ponownie z wzajemnością.
Przez cały czas i do końca świata
Kochać i być kochanym.




17 kwietnia 2013

Jesteś.

Opowiada Tao

Z każdym dniem czułem się coraz gorzej. Nie umiałem spać w nocy. Zachowywałem się jak zombie. Przez ostatnie kilka dni nic nie jadłem, ale nie byłem głodny. Wszyscy myślą, że jestem po prostu chory, dlatego codziennie dają mi tabletkę. Ale nie potrzebuję ich. A dlaczego? Bo się zakochałem. Zakochałem się na zabój w nim, w jego uśmiechu, w jego oczach, w jego pociągającym głosie. Ale on mnie nie kocha. Skąd wiem? Bo to wszystko co robimy to dla niego po prostu fanserwis, który przyspiesza bicie mojego serca. Ale umiem się opanowywać. Ale nie wiem jak długo jeszcze będę musiał to robić. Czasami mam ochotę wyznać mu wszystko o czym myślę, czego pragnę... Ale nie chcę naruszać cienkiej granicy naszej przyjaźni. Nie chcę niszczyć tego co jest teraz między nami.
- Tao! Chodź coś zjeść! - Zawołał XiuMin. Nie miałem ochoty. Kolejny raz bez kolacji. Odpowiedziałem cicho, że nie jestem głodny i usiadłem w kącie pokoju i zacząłem płakać. Po raz kolejny. Łzy nie chciały przestać lecieć. Znowu czułem się bezsilny.
- Tao... To już ponad tydzień... Proszę, zejdź na dół i chodź coś zjeść. Proszę. - Czułem, że MinSeok się martwi, więc pozwoliłem mu wejść, mimo iż to był także jego pokój. Gdy tylko przeszedł przez próg, zamknął za sobą drzwi i spojrzał na mnie smutno. - Tao, co się z tobą stało? Dlaczego siedzisz tutaj sam kolejny dzień? Dlaczego płaczesz? - Odwróciłem wzrok. Sam nie wiem dlaczego płakałem. Może z mojej bezsilności co do spraw miłości? - ZiTao, spójrz jak ty wyglądasz. Jak trup... Tao, proszę, chodź na dół.
- Przepraszam. - Wyszeptałem. Nawet normalnie mówić już nie mogłem. Znowu zaniosłem się płaczem. Dlaczego jestem taki bezsilny?  Spojrzałem na XiuMina zapłakanymi oczami. Widziałem w jego pulchnej twarzy smutek. Swoją osobą doprowadzam innych do smutku. Muszę zniknąć. - Przepraszam. - Szepnąłem trochę głośniej po raz drugi i wybiegłem z pokoju zostawiając zdziwionego Koreańczyka samego. Zbiegłem ze schodów dość szybko jak na mój obecny stan i chwyciłem parę ulubionych czarnych trampek i czarną skórzaną kurtkę i wyszedłem. A raczej wybiegłem. Buty ubrałem przed dormem. Znowu zacząłem płakać. Przetarłem szybko oczy i pobiegłem w stronę parku. Nareszcie mogłem zniknąć. Ludzie wokół mnie patrzyli na mnie zdziwieni. Może mnie rozpoznawali może nie, tego nie wiem i nawet nie było mi to potrzebne. Biegłem najszybciej jak mogłem. Zatrzymałem się dopiero, kiedy dotarłem już do głębi parku. Stanąłem na rozwidleniu dróg i postanowiłem iść w prawo.  Nagle zaczęło padać. Spojrzałem w górę i uśmiechnąłem się. Po raz pierwszy od wielu dni. Poszedłem kawałek dalej i usiadłem na mokrej ławce. Nałożyłem kaptur na głowę i podkurczyłem nogi, kurczowo przytrzymując je rękoma. Dlaczego tak łatwo chciałem się poddać? -- Bo tak jest łatwiej. - Odpowiedziałem samemu sobie i usiadłem normalnie. Siedziałem tak jeszcze przez długi czas. Nawet deszcz przestał padać ale zrobiło się dużo chłodniej. Nie wiem ile czasu minęło, ale było już pewnie późno. Drżącymi rękoma wyciągnąłem więc telefon i wysłałem krótki sms do XiuMina, LuHana, Chena i Laya. Do Krisa chciałem zadzwonić. I powiedzieć, tylko kilka słów. Nic więcej. Wybrałem więc jego numer i nacisnąłem słuchawkę. Odebrał po pierwszym sygnale.
- Przepraszam Kris. Tak będzie lepiej. - Powiedziałem cicho i chciałem się rozłączyć. Ale nie umiałem. Pragnąłem teraz usłyszeć jego głos, który tak kocham.
- Tao, nie przepraszaj tylko powiedz gdzie jesteś... Martwię się... - Słyszałem w jego głosie smutek. Znowu przeze mnie ktoś smucił. Ale tym razem zabolało mnie to mocniej.
- Przepraszam, ale pozwól... Ale pozwól mi zniknąć. By nikogo już nie smucić. - Łamiącym głosem odpowiedziałem mu i rozłączyłem się. Nie chcę żeby ktokolwiek cierpiał z mojego powodu. Zerwałem się szybko z ławki i pobiegłem w stronę najbliższego wyjścia. Nie zajęło mi to dużo czasu. Wybiegłem na przeciwko dworca. To było to. Przetrząsnąłem kieszenie i wyjąłem z nich 20$. Powinno wystarczyć na bilet. Przeszedłem przez ulicę i wszedłem do budynku. Swoje kroki skierowałem do najbliższego okienka i poprosiłem o bilet na najszybszy autobus do "jak najdalej stąd".Kobieta po drugiej stronie uśmiechnęła się i przyjęła opłatę ode mnie wydając mi równocześnie bilet. Za 10 minut wyjeżdżam. Podziękowałem uprzejmie i wyszedłem na parking. Stał tam tylko jeden autobus i może jakieś 5-6 osób. Ruszyłem w ich stronę, kiedy dobiegł mnie huk trzaśnięcia drzwiami. Przyspieszyłem kroku. Wszyscy pasażerowie już wsiedli więc i ja zacząłem pakować się do środka kiedy poczułem jak czyjeś ręce oplatają mnie w pasie.
- Błagam, nie odchodź. Tao, proszę, nie rób mi tego. - O boże, Kris. Ale zaraz, czy on płakał? Poczułem, że jego ręce mnie puszczają i jednocześnie obracają przodem do niego. Na widok jego zapłakanej twarzy sam zacząłem płakać. Podniósł mnie i przytulił mocno. - Tao, to ja powinienem cię przepraszać. Nie powinienem był dopuścić abyś doprowadził się do takiego stanu. Przepraszam Tao...
- Panowie, wsiadacie czy nie, bo zaraz się spóźnię z odjazdem... - Odwróciłem się na moment i kiwnąłem głową mając na myśli "może pan już jechać, ja jednak zostaje" co kierowca na szczęście zrozumiał i zaczął zamykać drzwi. A ja z Krisem dalej staliśmy wtuleni w siebie. I wtedy zrozumiałem, że nie wytrzymam dłużej i musiałem mu wreszcie wyznać prawdę.
- Em, um, ja... Muszę ci coś wyznać Kris. - Spojrzałem na niego uwalniając się z jego uścisku. Poczułem nagły skurcz żołądka, kiedy moje spojrzenie spotkało się z jego spojrzeniem. - Bo widzisz ja... Ja cię kocham Kris... I nie umiem przestać o tobie myśleć. Zrozumiem jeśli nie będziesz chciał mn.. - Nie zdołałem dokończyć, bo Wu Fan zakrył mi usta... Swoimi własnymi. Nagle jakieś tryliard motyli uwolniło się z klatki w moim brzuchu, a serce miało ochotę wyrwać się z klatki piersiowej. Zamknąłem oczy i oddałem się pocałunkowi, jednocześnie zarzucając swoje ręce za szyję blondyna.
- Przepraszam, że kazałem ci czekać ale... Ja również nie potrafię przestać o tobie myśleć. Kocham cię, Tao. - Usłyszałem to. Powiedział "kocham cię Tao". Poczułem, jak moje ciało ugina się pod własnym ciężarem a głowa staje się ciężka. Omal nie upadłem na ziemię, gdyby nie Kris. Wziął mnie na barana i niósł całą drogę do dormu. Obudziłem się dopiero rano. Dawno tak nie spałem. Podniosłem się do pozycji siedzącej i rozejrzałem po pokoju, myśląc, że trafiłem do swojego pokoju. A tu niespodzianka. Spałem w pokoju Krisa i LuHana. A do tego na łóżku Krisa. I do tego obok niego. Moje serce zabiło mocniej a na twarzy pojawił się rumieniec, kiedy zorientowałem się, że Wu Fan patrzy na mnie wesoło.
- Dobrze się spało Tao? - Uśmiechnął się i usiadł obok mnie łapiąc moją rękę.
- Kocham cię. - Odpowiedziałem mu a on uśmiechnął się szerzej. Nagle wstał i wziął mnie na ręce, a ja, żeby nie spaść kurczowo chwyciłem się jego szyi całując go jednocześnie w policzek. Kris skierował swoje kroki do kuchni, skąd przyciągał nas zapach świeżo zrobionego dobrego śniadania. Zaburczało mi w brzuchu, Kiedy ostatni raz jadłem? -Kris, ja wiem, że ostatnio nic nie jadłem ale czy mógłbyś mnie już puścić?
- Nie. - Lider uśmiechnął się zaraz potem całując mnie namiętnie. Odwzajemniłem pocałunek. I wtedy usłyszałem klaskanie. Przerwaliśmy a Kris wreszcie postawił mnie na podłodze.
- Witaj wśród żywych Tao. - Uśmiechnęli się wszyscy i podali mi wielki stos naleśników.
- Dziękuję. - Szepnąłem a łzy zaczęły mi spływać po policzku. Kris uśmiechnął się tylko i przetarł je swoimi dłońmi.
- Baby don't cry. - Wyszeptał mi w ucho. Odwróciłem się do niego i pocałowałem go w usta.
- Wiem, i dziękuję raz jeszcze. - Szepnąłem w jego stronę i usiadłem na krześle.
- Kocham cię Tao. I nie pozwolę abyś już więcej razy tak wyglądał. - Powiedział Kris normalnym głosem. Wreszcie moja miłość została odwzajemniona.
- Dziękuję Kris, za to że jesteś.- Odpowiedziałem i zabrałem się za jedzenie. Kiedy wszystko zniknęło wreszcie z mojego talerza zobaczyłem tam karteczkę. Spojrzałem na resztę, a oni tylko pokiwali głowami abym ją otworzył i przeczytał. "16 miesięcy. Tyle na to czekałem. Tyle myśli miałem. I jedno marzenie. Odwzajemniona miłość. Które właśnie się spełnia. Dziękuję." Gdy przeczytałem te słowa, wstałem od stołu i rzuciłem się na Krisa powtarzając cały czas "dziękuję".

Miłość jest jak róża.
Aby była piękna, trzeba o nią dbać.
Żeby nie raniła, trzeba usunąć kolce.
Żeby nie umarła, trzeba ją doceniać.
Bo róża jest piękna.
Tak jak miłość.

16 kwietnia 2013

Ja sam w to nie wierzę.

Opowiada LuHan

"Zostanę ojcem... A raczej matko-ojcem. Jak to możliwe? Przecież jestem facetem!" Pomyślałem, kiedy wychodziliśmy ze szpitala z Xiu. Wsiedliśmy do auta i odjechaliśmy, nie odzywając się do siebie. Patrzyłem w przestrzeń za oknem, starając po raz kolejny spróbować zrozumieć, jak mogło do tego dojść.
- Nie wiem jak mam to powiedzieć, ale to jest takie.. - Zapytał nagle Koreańczyk.
- Inne? Dziwne? Wiem... Ja sam nie umiem w to uwierzyć do końca, a co dopiero ty, Xiu...
- Lu... Jak sobie poradzimy? I co ważniejsze, jak to odbiorą inni?
- Nie wiem, XiuMin, nie wiem... - Szepnąłem, właściwie sam do siebie. Spojrzałem za okno. W salonie się świeciło. Czyli czekali na nas. Poczułem się dziwnie. - Jak im to powiemy? - Spytałem półszeptem, gdy wjechaliśmy do garażu.
- Damy radę... Jakoś. - XiuMin uśmiechnął się i pomógł mi wyjść z auta. Staraliśmy się wejść nie robiąc hałasu i prawie by nam się udało, gdyby sierota Xiu nie wpadł na buty Chena.
- I co z LuHanem? - Zapytał Kris, kiedy usiedliśmy naprzeciwko chłopaków.
- LuHan jest... - Zaczął MinSeok ale nie umiał dokończyć.
- Chory na zapalenie żołądka? - Zapytał Chen.
- Nie, on jest chory na zatrucie pokarmowe...
- Zapalenie trzustki!
- Wyrostek robaczkowy!
- Lu jest w ciąży! - Krzyknął nagle Xiu,wstając i przerywając kłótnię na temat "co dolega Lu". Wszyscy spojrzeli to na mnie, to na XiuMina, który nagle robiąc się czerwony jak burak usiadł na kanapie, przykrywając się poduszką. Chen wybuchnął śmiechem. Wtedy Tao trzasnął mu w głowę ręką.
- Ale jak to możliwe?
- Sam nie wiem...  - Zapadła cisza, przerwana tylko jękiem Chena z powodu bolącej głowy po uderzeniu jej przez ZiTao. Siedzieliśmy i wpatrywaliśmy się w siebie wszyscy. W pewnym momencie XiuMin objął mnie ramieniem wtulając nos w moją szyję. Spojrzałem w dół, na drugą rękę Xiu leżącą na moim brzuchu. "Będę miał dziecko." To jedyne, co udało mi się pomyśleć w tym momencie, bo cisza nadal trwała. Nie zauważyłem kiedy reszta wstała i poszła do kuchni zająć się czymś innym. Schowałem twarz w dłoniach, kiedy pierwsze łzy zaczęły spływać po moich policzkach.
- Lu... Nie płacz. Jakoś damy radę. - Szepnął MinSeok i pocałował mnie w policzek. - Będzie dobrze.
- Ale XiuMin... Wszystko się zmieni. Już się zmienia. - On tylko kiwnął głową i wstał z zamiarem udania się do kuchni do reszty. I nagle coś w laptopie się odezwało.
- Ja to sprawdzę.. - Rzucił Kris i już siadał przed laptopem i coś klikał. - Cześć SuHo. - Przełknąłem głośno ślinę. Kris ręką zawołał resztę, żeby usiedli obok niego.
- Hejka. Jak tam u was? Bo wiecie, w Korei to jakoś się tak nudno bez was zrobiło...
- A u nas zaś się ostatnio bardzo dużo dzieje... - Powiedział Tao ledwo kryjąc śmiech. Wiedziałem, że chodziło mu o mnie i o XiuMina. Uduszę go chyba.
- Opowiadaj... - W tle było słychać czyiś śmiech... Zapewne ChanYeol.
- No więc... Wyobraź sobie, że XiuMin będzie ojcem!
- Co?
- Nie co, tylko tak Zgadnij kto będzie matką!
- Nie wiem... Jakaś ładna chińska aktorka?
- Nie...
- Poddaję się.
- Ale ja nie! - Krzyknął ChanYeol. - Myślę, że to będzie Lu... - I nagle czyjaś dłoń zasłoniła mu usta.
- Co ty bredzisz Yeol? LuHan? Matką? Ahahahahhaha! Znowu ćpałeś z Baconem w łazience? - Stwierdził SuHo. Odwróciłem wzrok i wtuliłem się w ciało Xiu.
- Tym razem jestem czysty... -  Oburzył się Chan.
- Ej... My tu jesteśmy... I przyznajemy rację. - Powiedział Kris, przerywając rozmowę tamtej dwójce.
- Komu? Mnie czy temu ćpunowi?
- Yeolli nie jest ćpunem... Ale fakt, faktem, popali czasem... Dobra, dobra, nie czasem ale często... Ej, nie bij... - I krzyk Bacona. A raczej śmiech. ChanYeol znowu go łaskotał.
- ChanYeol ma rację. LuHan jest w ciąży z XiuMinem. - Wtuliłem się bardziej, nie chcąc patrzeć na nich. XiuMin pogłaskał mnie po głowie i przytaknął w stronę kamerki.
- Chyba sobie jaja robicie! - Krzyknął Kai śmiejąc się.
- Sam sobie jaja robisz Kai. - Skwitował SeHun. - To prawda Jelonku?
- T-tak, to prawda... - Powiedziałem, odrywając się od ciała XiuMina, jendnocześnie patrząc prosto
w ekran. Widziałem, jak twarz SeHuna robi się smutna. Siedzący obok niego Kai przytulił go do siebie
i spojrzał w naszą stronę. - P-przepraszam... - Nie mogłem już tam z nimi siedzieć. Wstałem i poszedłem do mojego pokoju roniąc pierwsze łzy. Bolało mnie to.Trzasnąłem drzwiami i przekręciłem klucz w zamku. Położyłem się na łóżku i zacząłem płakać mocniej.
- Lu... Wiem, że tam jesteś. Proszę, wpuść mnie... - To był XiuMin. Wstałem więc z łóżka i powolnie podszedłem do drzwi i je otworzyłem. - Ej, nie płacz. Będzie okej, obiecuję... - Xiu przetarl swoimi dłońmi moje łzy i weszliśmy do środka.
- Boję się, tak bardzo się tego boję... Przecież mamy mieć comeback, koncerty, wywiady... Spotkania
z fanami... XiuMin, boję się ich reakcji...- Xiu przytulił mnie i pocałował w czoło.
- Kocham cię i nie pozwolę żebyś był smutny. Ani żeby ktokolwiek cię zasmucił.
- Ja ciebie tez kocham - szepnąłem mu do ucha i pocałowałem go delikatnie. W końcu mogłem się poczuć szczęśliwy.