Pokazywanie postów oznaczonych etykietą smut. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą smut. Pokaż wszystkie posty

16 stycznia 2017

Be somebody

uwaga: wulgaryzmy!


Być kimś... czy to takie ważne? Naprawdę nie rozumiem idei tego wyrażenia. Być kimś. Ale kim i dla kogo? To tylko wątłe słowa, które zapełniają pustkę po czymś co utraciliśmy. Chcemy być lepsi, ważniejsi od innych, ale tak serio to tego nie chcemy. Po prostu mówimy to, żeby odegrać grę dla ludzi. Ja, na przykład, nie chcę być kimś. Mi wystarcza to, kim jestem. Ale czy to nie czyni mnie właśnie kimś?

Tego dnia, dokładnie wczoraj, szedłem spokojnie przez moje osiedle do sklepu, paląc po drodze papierosa. Miałem zamiar kupić wino i kolejną paczkę fajek, aby jakoś spędzić nadchodzący wieczór. W sumie już był wieczór. Śnieg sypał gęsto na moją głowę i płaszcz, ale nie przejmowałem się. Chociaż powinienem, o tak, powinienem się przejąć, bo moja idealna fryzura została zniszczona przez ten pierdolony łupież chmur, jednak w tym momencie było mi wszystko jedno. Westchnąłem, po czym wszedłem do sklepu, otrzepując się z tego cholernego białego puchu. Ekspedientka niechętnie na mnie spojrzała, mówiąc ciche "dobry wieczór", na co odparłem wymuszonym uśmiechem. Podszedłem do lady i poprosiłem o to, co zamierzałem kupić, po czym wydałem na to dość sporo, ale co zrobić skoro potrzeba wzywa? Po zapłaceniu kolosalnej dla mnie kwoty, w końcu byłem tylko marnym studentem, wróciłem do domu, a śnieg zaczął sypać jeszcze bardziej, co mnie okropnie wkurwiło. To nie miało sensu. W pewnym momencie zatrzymałem się, gdy samochód obok mnie zwolnił. Zaraz, tu nie wolno parkować. Gdy spojrzałem na kierowcę, który też na mnie spojrzał, tylko uśmiechnąłem się sarkastycznie i pokazałem faka, żeby po prostu się odpieprzył ode mnie. Nie mam humoru, nawet na pokazanie głupiej drogi do centrum. Ten jednak rąbnął i uchylił szybę, po czym krzyknął na mnie. Znów pokazałem mój piękny środkowy palec i odpaliłem papierosa, patrząc z ciekawością na mężczyznę. Jego samochód, Audi A8, czarne, nie pasowało do mojej dzielnicy. Tak samo jak i kierowca. Garnitur? Kto z tej okropnej dziury chodzi w garniturze?
- Ej ty! – zawołał ponownie facecik, kiwając na mnie ręką. O co to nie. Na mnie ręką? A pierdol się! Podszedłem do samochodu, po czym na masce zgasiłem swojego papierosa. Szkoda mi tego Malboro, serio. Uśmiechnąłem się seksownie, po czym oparłem się o drzwi auta, te, w których była otwarta szyba.
- Czego chcesz, przystojniaczku? – Zapytałem najbardziej pedalskim głosem w całym moim gejowskim życiu.
- Którędy do centrum? – Zapytał. Wyśmiałem go.
- Oj skarbie, skarbie, ty moje najdroższe. Chodź za mną, to ci pokażę nawet górę pełną szczęścia – powiedziałem, a w myślach dodałem „i pełną rozkoszy”. Zaśmiałem się, a raczej zachichotałem, po czym odsunąłem się od auta. – Pierdol się gnoju -  odwróciłem się od pięknego audi, ale gościu znów mnie zawołał.
- Zgoda – to krótkie hasło sprawiło, że aż znów spojrzałem w jego stronę, przez ramię oczywiście. Oblizałem lubieżnie usta.
- W takim razie jedź do końca tej uliczki, skręć w prawo, po czym zaparkuj pod pierwszym blokiem jaki zobaczysz po lewej stronie. Potem podejdź pod 3 klatkę i tam na mnie czekaj.
- A może cię podwiozę? – zaproponował, a ja udałem, że myślę nad tym. Po chwili wskoczyłem do jego wozu.
Po chwili byliśmy na miejscu. Otworzyłem drzwi klatki kluczem, po czym po prostu wszedłem po schodach, spojrzawszy raz za siebie, by sprawdzić, czy facecik nie zrezygnował. I o dziwo, wciąż szedł za mną. Dotarliśmy na 2 piętro, na którym otworzyłem pierwsze drzwi po prawo. Moje mieszkanko było urządzone skromnie, ale jebać to.
- To… może wina? – zapytałem, patrząc na faceta ciekawskim wzrokiem. Był seksowny. I to zajebiście seksowny. Kurwa, aż mi stanął od samego patrzenia.
- Prowadzę – odparł swoim niskim głosem. Zajebiście kurwa, jeszcze twardszy się zrobiłem.
- Jebać to, chodź się napić. Chcę, żebyś był łatwiejszy.
- To może od razu przejdziemy do rzeczy? – zapytał z lubieżnym uśmiechem. Podobała mi się ta propozycja. Nawet bardzo. Odłożyłem zakupy, po czym z uśmiechem podszedłem do niego, zrywając z niego wszystkie ubrania.
Po chwili stanął przede mną całkiem nagi. Oblizałem usta padając na kolana przed nim. Wziąłem jego penisa w dłoń, zastanawiając się jak on mi się zmieści w ustach. Był dużo większy niż te, z którymi dotychczas się spotykałem. A może ja po prostu miałem pierdolonego pecha, a teraz trafił się pieprzony cud? Po chwili ruszania ręką w górę i dół, wziąłem główkę w usta i zacząłem ją mocno ssać, a facecik już bez garnituru złapał mnie za moje mokre włosy. Nie powiem, że mi się to nie podobało, bo podnieciło mnie to jak cholera. Spojrzałem z dołu na niego, wciąż trzymając penisa w ustach, zachwycając się nad jego twarzą. Może to zabrzmi dziwnie, ale poczułem się w tym momencie jak dziwka. Szybko wyciągnąłem jego kutasa z ust, po czym po prostu stanąłem przed nim.
- Wiesz co?  Jebać to. Jebać cały system, w jakim się prowadziłem ostatnich parę lat. Jebać moje życie. Nie zrobię tego. Nie jestem dziwką. Myślałem, że uznasz to jako żart, a ty tak po prostu się zgodziłeś. Jesteś pieprzonym dupkiem. Nawet nie znam twojego imienia! – krzyknąłem, odwracając się do niego tyłem, łapiąc się za głowę. – Spieprzaj stąd.
Minęła chwila, a on dalej stał za mną i po prostu patrzył na mnie, czułem jego wzrok. Jednakże usłyszałem szelest wkładanych ubrań.
- Słuchaj dzieciaku, to ty zacząłeś – mruknął, ubrany już w spodnie i koszulę, którą właśnie zapinał.
- Ja?! Ja to zrobiłem dla jaj! Myślałeś, że jestem łatwy, tak?! Ale mylisz się. Ty jesteś łatwiejszy ode mnie – powiedziałem, osuwając się na kolana. Usiadłem na piętach, patrząc przez balkon na drogę, którą o tej porze oświetlała tylko jedna latarnia. Westchnąłem, czując łzy pod powiekami. – Spieprzaj. Już.
- Słuchaj mnie, dzieciaku..
- Nie jestem dzieckiem! – krzyknąłem, odwracając się do niego. – Nie jestem nim… bo jestem nikim.
- Może zacznijmy od początku. Jestem Chanyeol – powiedział facecik.
- Sehun – odparłem cicho. Facet pomógł mi wstać, po czym spojrzał na mnie i otarł moje łzy.
- Sehun, posłuchaj mnie teraz uważnie. Jesteś kimś. Kimś wyjątkowym. Nie jesteś nikim, bo nikim nie jest nawet NN. Każdy jest kimś, kim tylko chce – powiedział Chanyeol.
- Ale ja kurwa nie chcę być kimś! Chcę być sobą!
- Ale będąc kimś, też możesz być sobą – dodał facecik, patrząc na mnie. – Chcesz iść na spacer żeby ochłonąć?
- Wystarczy mi butelka wina i fajki – odparłem, ocierając łzy z policzków swoją szarą bluzą. – Naprawdę.
- Okej. Napiję się z tobą. Najwyżej jutro wrócę – powiedział po chwili zastanowienia Chan. – Może zamówimy pizzę?
- Nie stać mnie. Jestem tylko studentem.
- Uznaj to jako prezent na poprawę humoru ode mnie – uśmiech mężczyzny i jego pełne zrozumienia spojrzenie wyraziły to, czego szukałem.
Nawet nie zauważyłem, kiedy wino się skończyło, ani kiedy nastał świt. Nie potrafiłem przestać rozmawiać z Chanem, nie czułem nawet zmęczenia. I poczułem się wtedy kimś. Bo ktoś wreszcie dostrzegł mnie jako kogoś, z kim można porozmawiać. A nie jak dziwkę, którą można wykorzystać. Dopiero teraz zrozumiałem, że tak naprawdę ludzie mieli ze mnie zabawkę. Teraz, dzięki niemu, zrozumiałem to wszystko. I poczułem się… ważny. Czy mnie to ucieszyło? Jak cholera. Bo być kimś, to też znaczy być sobą. A ja na pewno nie wrócę do starych nawyków. Wreszcie jestem kimś.

________________________________________________
O tak, podoba mi się to. A najbardziej wstęp. Mam nadzieję, że Wam się podobało. Kocham was! Do następnego.
Jaerinnie

21 marca 2016

Little storm

Uwaga! Na potrzeby opowiadania zmieniono wiek bohaterów! Jongdae ma lat 17, a Baekhyun 25.

Za oknem szalała burza od dobrych kilkunastu minut, nieprzerwanie ciskając piorunami i zagłuszając całe miasto groźnymi dla uszu gromami. Seul pogrążony był w ulewie, a czarne chmury nie zwiastowały niczego dobrego. Wszyscy pochowali się we własnych domach, dla bezpieczeństwa, które było w tym momencie zupełnie zbędne. Przecież on nie chciał wyrządzić im krzywdy, chciał ich tylko postraszyć. Jego rodzice znów się pokłócili, a on chciał aby jego ojciec wrócił do domu. Jongdae był niezwykłym chłopcem, już od dziecka potrafił stworzyć najróżniejsze rzeczy z pogody. Kiedyś myślał, że to zwykły przypadek, ale po czasie stwierdził, że potrafi kontrolować burze. Podczas gdy był zły, na niebie pojawiały się ciemne chmury i błyskawice, które znajdowały ujście w samym centrum stolicy Korei. Jedyną osobą, która wiedziała o jego przypadłości był jego przyjaciel Junmyeon. Na początku wydało mu się to śmieszne, jednak widząc Jongdae w stanie złości, podczas której powstawała burza, uwierzył mu i nigdy nie doprowadził go do takiego stanu swoją osobą. Zawsze starał się go uspokoić, bo codzienne burze, nawet w zimie, mogły wydać się odrobinę dziwne dla Seulczyków. Tego dnia jednak wyjechał do swojej kuzynki do Busan i nie mógł mu pomóc. Młody Kim westchnął, gdy pomimo burzy jego ojciec nie wracał. Wiedział, że ta kłótnia była spowodowana jego wyznaniem, co spowodowało ogromną anomalię pogodową. Bardzo chciał, by jego rodzice pogodzili się w tej sprawie. Jongdae wyznał, że zakochał się w mężczyźnie. W dodatku w swoim nauczycielu śpiewu, Byun Baekhyunie. Różniło ich 8 lat, jednak dla chłopaka nie było to problemem. Jednak dla Baekhyuna owszem, był to spory kłopot. Jongdae sprawiał, że Byun znów nabierał ochoty do śpiewu, a na następnym pokazie talentów grupy sam miał zamiar wystąpić. Jongdae westchnął ponownie, uspokajając się trochę. Burza nie była już tak okazała jak wcześniej, więc postanowił przejść się na spacer. Wiedział, że ojciec w tym czasie wróci do domu i znów pokłóci się z matką, jednak on tego już nie będzie musiał słuchać. Skierował swoje kroki do domu swojego nauczyciela, bo ufał mu we wszystkim, stał się dla niego kimś więcej niż tylko podopiecznym, choć nie łączyły ich żadne więzi, czego bardzo chciał Kim. Naprawdę go kochał i był w stanie zrobić wszystko dla Baekhyuna. Nim się zorientował, stał już pod drzwiami jego domu. Zapukał cicho, a gdy starszy mężczyzna otworzył mu drzwi, uśmiechnął się wesoło. - Mogę wejść? Musimy porozmawiać - powiedział na wstępie Jongdae. Byun gestem dłoni zaprosił chłopaka do środka i zaproponował kawy lub herbaty do picia. Młodszy skusił się na kawę. Usiedli razem przy stole. Mieszkanie mężczyzny było ładnie urządzone, prosto i schludnie, wszystko miało tu swoje miejsce. Jongdae znał je na pamięć, przez co czasem w nocy śnił o niektórych pomieszczeniach i o Baekhyunie, przez co rano budził się zdyszany i podniecony, jak każdy w jego wieku. - Co się stało Jongdae? - spytał Byun, patrząc znad kubka na młodszego. - Ja.. - zająkał, co nigdy mu się nie zdarzało. - Ja.. widzisz, jest coś co muszę ci powiedzieć, bo nie wiem jak długo jeszcze będę w stanie to ciągnąć. Nie wytrzymuję już tego, to mnie przerasta. Pewnie nie będziesz chciał mnie więcej po tym widzieć, ale po prostu muszę. Ufam ci.. - Baekhyun spojrzał na niego z zaciekawieniem. - Od dawna chciałem ci to powiedzieć, ale nie wiedziałem jak to ubrać w słowa. Ja się zakochałem.. W tobie. Byun odłożył kubek, bo jeszcze chwila a upadłby na ziemię. Spojrzał na Jongdae i uśmiechnął się. - Wiedziałem o tym od dawna, Jongdae. To było widać, po twoich spojrzeniach, drżeniu głosu w czasie mówienia, uciekaniu wzrokiem ode mnie, gdy na ciebie patrzyłem.. czekałem kiedy mi wreszcie to powiesz, bo ciężko żyć z czymś takim ukrytym w sobie. - Uśmiechnął się ponownie, po czym usiadł obok Jongdae. - Ale ja też muszę ci coś wyznać. Nie jesteś mi obojętny. To zdanie zszokowało chłopaka. Spojrzał na nauczyciela i zaniemówił. Widział w jego oczach, że to prawda. Uśmiech sam pchał mu się na usta, a łzy cisnęły się do oczu i zostały tam, bo nagle poczuł smak ust Baekhyuna. Nie wiedział, jak ma się zachować, ale po chwili odwzajemnił pocałunek. Wsunął dłoń we włosy mężczyzny, zaciskając ją wśród kosmyków. Jego usta były miękkie i delikatne, zupełnie takie, jakie sobie wyobrażał. To trwało naprawdę długo nim oderwali się od siebie; Jongdae z zarumienioną twarzą i rozchylonymi i zaczerwienionymi ustami, z rozbieganym wzrokiem. - Ja.. - Cii, nie musisz nic mówić - szepnął mężczyzna, po czym położył Kima na kanapie, wpijając się w jego usta. Nim młodszy się zorientował, jego koszulka leżała na ziemi, a spodnie były rozpięte. - Długo na to czekałem, Jongdae. Aż wreszcie mi powiesz.. jesteś gotowy? - Chłopak kiwnął głową. To był znak. Baekhyun zchylił się i sięgnął ustami do jego sutka, który zaczął powoli ssać. Do jego uszu dobiegł jęk, co bardzo go ucieszyło. Delikatnie przygryzł brodawkę, po chwili szybko ją liżąc. Twardniała bardzo szybko i mocno, co bardzo podobało się starszemu. Wolną dłonią sięgnął do drugiego sutka, lekko go podszczypując, by dopieszczać obie brodawki jednakowo. Po chwili jednak zsunął się w dół, aby przejechać językiem po brzuchu. Zaczął całować jego brzuch, lekko umięśniony, poświęcając trochę uwagi pępkowi. Jednakże po upływie momentu, wrócił do sutków, na które zaczął dmuchać delikatnie, aby były jeszcze twardsze. Dla Jongdae to było coś nowego, zupełnie nieznana odmiana rozkoszy. Tą, którą znał, była niczym. Wiedział, że jego partner ma więcej doświadczenia i poddał się mu, wydawając z siebie co jakiś czas głośny jęk lub westchnienie. A to bardzo się podobało Byunowi. Nawet nie zauważył, gdy znów siedział, a jego uda były rozchylone, a między nimi siedział Baekhyun. Posłał mu spojrzenie mówiące "pragnę cię", oblizując przy tym usta. Nim się obejrzał, poczuł jak wilgotny język starszego przesuwa się delikatnie po główce jego penisa. Zwinnie poruszał językiem po całej różowej powierzchni, dopieszczając ją z każdej strony równo. Przesuwał nawet po szczelinie, po czym nagle wziął całą główkę do ust. Kim odpłynął, gdy mężczyzna zaczął mruczeć, wprawiając całego penisa w przyjemne drganie. Jęczał głośno. Nagle usłyszał grzmot. Nie wiedział co było tego powodem, ale po chwili domyślił się. To wina tego, że odczuwa dużą przyjemność. Nigdy wczesniej mu się to nie zdarzało, więc był zaskoczony. Po chwili wrócił myślami do tego, co robił Baekhyun. Jego całe przyrodzenie znalazło się w ustach starszego, dopieszczane dłonią. Było mu bardzo przyjemnie. Nagle Byun wyciągnął męskość chłopaka z ust i dmuchnął na nią, a dreszcz przebiegł kręgosłup młodszego. To była najlepsza rzecz, jaką kiedykolwiek przeżywał Jongdae. - Dobrze ci? - spytał po chwili mężczyzna, poruszając mocno dłonią po penisie chłopaka. Jongdae nawet nie umiał wydusić z siebie słowa. To było za dużo. Doszedł z wlasnym jękiem w dłoń starszego, rumieniąc się mocno. Nigdy nie przeżył tak silnego orgazmu. - Mmm - zamruczał starszy, po czym znów zaczął ssać jego penisa mocno, a Jongdae wręcz krzyknął z przyjemności jaką właśnie doświadczał. Doszedł po raz drugi, mocniej i intensywniej niż wcześniej, wyginając plecy w mocny łuk. Opadł zmęczony na kanapę, po czym po prostu zasnął, wykończony całością. Baekhyun nie był tym zaskoczony ani zły, wziął ciało chłopaka na ręce i zaniósł do swojej sypialni, gdzie po prostu go położył, po czym sam ułożył się obok niego. Zasnął uspany słuchaniem bicia serca swojego kochanka. Dziś przekroczyli największą barierę i wiedział, że to dopiero początek ich przygody. Burza ustała tak szybko, jak się zaczęła. A Jongdae uśmiechnął się przez sen. Przez następnych kilka dni, Seul nie zaznał ani jednej burzy, a to dzięki temu, że Baekhyun potrafił ujażmić emocje w glowie Jongdae.

_____________________________________
A więc powracam do Was z małym one shotem z BaekChen! Nie było tutaj tego pairingu nigdy i jest to mój mały debiut z nimi! Proszę, bądźcie wyrozumiali w związku z tym! Mam nadzieję, że u Was wszystko w porządku i czujecie już wiosnę!
Napiszcie komentarze jak Wam się podobało odpowiadanie, to dla mnie wiele znaczy.
Kocham Was, do zobaczenia w następnym fanficu! <3
Wasza Jaerinnie

4 stycznia 2016

Jestem Twoją Omegą, a Ty moją Alfą

Zadrżałem z zimna, pocierając dłońmi o ramiona. Byłem ubrany ciepło, zważywszy na pogodę, bo od rana panowało niemiłosierne zimno i sypał gęsty śnieg. Najchętniej wróciłbym do domu, położył się na kanapie obok kominka  patrząc na Chanyeola z uśmiechem. Ale oczywiście, jestem tak głupi, że musiałem wyjść po coś do sklepu, a najgorsze jest to, że zupełnie zapomniałem, że otwierają go dopiero o 9, a była 8:37. Nie opłacało mi się wrócić do domu, bo miałem i tak kawałek drogi, a tylko w tym sklepie są moje ulubione fajki. Co mogłem poradzić? Nic. Stałem na tym mrozie jak idiota, a śnieg prószył coraz bardziej.
Westchnąłem i wsunąłem dłonie do kieszeni kurtki, po czym spojrzałem na zegarek. Jeszcze 3 minuty i otworzą. Wytrzymam. To minie raz dwa. Westchnąłem głośno, wypuszczając obłok pary z ust, patrząc jak znika między płatkami śniegu, uśmiechając się po chwili. Nagle drzwi do sklepu otworzyły się, więc wparowałem do środka i od razu poprosiłem to, na czym mi zależało, zapłaciłem i spokojnie wracałem już do domu. Oczywiście, musiałem jeszcze zapalić zanim wejdę do mieszkania Chanyeola, więc otworzywszy paczkę wyjąłem papierosa i wsunąłem go między swoje różowe wargi i odpaliłem szluga. Musiałem się chwilę pomęczyć z zapalniczką, bo nie chciała mi odpalić, ale wreszcie się udało. Zamerdałem wesoło ogonem, dopiero po chwili uświadamiając sobie, że on się pojawił. Pokręciłem głową ze smutkiem, po czym ułożyłem ogon tak, by nie ruszał się zbytnio. Nie cierpię przechodzić do tej formy, zwłaszcza gdy jestem na zewnątrz. Wtedy to już całkiem marznę.
Zapukałem do drzwi, ściągając mokrą od śniegu czapkę, ukazując Chanyeolowi swoje puchate białe uszy. Rzuciłem się na niego i przewróciliśmy się obaj, a ja zamerdałem ogonem. Wpiłem się w jego usta, zamykając nogą drzwi wejściowe. Nie chciałem aby ktokolwiek nas zauważył.
- Sehunnie - szepnął ciemnowłosy, patrząc mi w oczy. Podrapał mnie za uchem, dobrze wiedział co to sprawi.
- Mam na ciebie ochotę, Chan - powiedziałem, rozbierając się z kurtki, jednocześnie siadając mu na biodrach. Nie byłem jakoś przesadnie ciężki, więc spokojnie siedziałem. Po chwili na podłodze leżała kurtka, czapka, szalik, rękawiczki i moja bluza. Nagle pisnąłem, ocierając się o Parka kroczem. Zaczął mnie drapać przy ogonie. To moje najwrażliwsze miejsce na całym ciele. Jednocześnie drapał mnie za uchem, co tym bardziej spotęgowało doznania. Byłem już twardy. - Ch-Chanyeol - wyszeptałem między jękami, wyginając plecy w łuk. Było mi tak cholernie dobrze, że czułem jak niewiele mi zostało do spełnienia. Spojrzałem na Chanyeola pełnym pożądania wzrokiem i zacząłem ruszać swoimi biodrami. Wyczułem pod sobą jego wybrzuszenie, co sprawiło że się uśmiechnąłem wesoło.
- Chodźmy do sypialni - powiedziałem pewnym siebie głosem, modulując go tak, aby brzmiał cholernie seksownie.
*
Minął miesiąc od tamtego dnia, a ja czułem się nadzwyczaj dziwnie. Widziałem ostrzej, miałem wyostrzony węch, przez co czułem feromony Chanyeola nawet z innego pokoju. Nawet częściej zdarzało mi się wracać do formy pół-wilczej. Uszy często mi wyrastały, a ja nawet nie zdawałem sobie sprawy jak często się to działo, dopiero Park mi to uświadamiał, gdy zaczął mnie drapać za uszami. W końcu nie wytrzymałem i poszedłem z tym do lekarza. Byłem wystraszony, więc moja wilcza strona znów się ujawniła, gdy tylko wszedłem do gabinetu. Ten od razu kazał mi się położyć i podwinąć koszulkę.
- Ale doktorze, co się ze mną dzieje?
- Rozumiem, że to pierwsza ciąża?
Zatkało mnie. Jak to ciąża? Jak to możliwe? Nie rozumiałem zupełnie nic ze słów lekarza.
- Och, no tak, pan nic nie rozumie. Widzi pan, tacy jak pan mogą zajść w ciążę każdego dnia. Zwłaszcza, gdy jest się.. że tak się wyrażę, chętnym. Wtedy znikąd pojawia się wilcza strona, uszy i ogon są najczęstsze. Wtedy gdy dojdzie do aktu seksualnego, zachodzi się w ciążę. Zarówno kobieta jak i mężczyzna mają dokładnie te same objawy. Więc, proszę być spokojnym, to po prostu ciąża.
- Ale.. ja nadal nie rozumiem - powiedziałem. To wszystko się dzieje tak szybko. Jak ja to powiem Chanowi?
- Proszę się nie bać. Zaraz coś panu pokażę - odparł doktor, po chwili kierując ekran monitora w moją stronę. Położył mi na brzuchu jakąś zimną maź, jakąś gałkę, a na ekranie pojawił się obraz mojego brzucha w czarno-białej skali kolorów. I wtedy skupiłem wzrok w jednym centralnym miejscu. Było widać tam dwa duże punkty,,. Wyczułem to całym sobą, aż uszy mi się spłaszczyły. - Widzi pan to? To bliźnięta, które za miesiąc przyjdą na świat. Ciąża w pańskim przypadku trwa zaledwie dwa miesiące*, proszę się nie bać, wszystko pójdzie gładko. Jakim cudem nie zauważył pan wcześniej innych objawów?
- Sam nie wiem, owszem, miałem częściej wilczą formę, miałem ostrzejszy węch i słuch, ale nie sądziłem, że to wynik.. tego wszystkiego.
- Rozumiem. Termin wypada na 14 lutego.
Nie pamiętałem już, co się działo dalej. Wyszedłem z gabinetu ze zdjęciami USG. Wsiadając do autobusu, ciągle nie mogłem przestać się trząść. Za miesiąc urodzę dziecko. Za miesiąc będę matką dwójki urwisów. To straszne. To za szybko. Nawet z Chanyeolem nie jesteśmy jeszcze pełnoprawnym małżeństwem, on mnie tylko naznaczył jako swojego. To co czułem w tym momencie nie da się opisać.
Ze spuszczoną głową wszedłem do mieszkania i rzuciłem Chanowi pod nos kopertę ze zdjęciami. Spojrzałem na niego smutno, płaszcząc swoje uszy i ogon.
- Co to jest? - spytał Yeol, unosząc wzrok znad kawy. - Sehunnie, co się dzieje? - wziął mnie na kolana. Spojrzałem mu w oczy.
- Zobacz - szepnąłem i wtuliłem się w niego, nie chcąc patrzeć w jego oczy, To mnie zabijało od środka. Jednak, poczułem nagłe kopnięcie. Chwila prawdy, koperta otwarta.
- Sehun? Czy to.. to co ja widzę, to prawda? - szepnął mi do ucha.
- Tak, będziesz.. tatą. Już za miesiąc..
- O mój boże, nie masz pojęcia jak bardzo się z tego powodu cieszę! - Nagle wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni, gdzie pocałował mnie namiętnie. - Myślisz, że gdy zrobię ci loda, to coś się stanie naszym maluchom?
- Nie wiem, ale raczej nie.. czekaj, co? Chanyeol nie! - zdążyłem krzyknąć, jednak było za późno. Moje spodnie wylądowały na podłodze, a Park między moimi udami. Dopiero teraz zauważyłem zaokrąglony brzuch. Naprawdę nie rozumiałem, jakim cudem nie widziałem tego wcześniej. I rozmyślałbym nad tym znacznie dłużej, gdyby nie to, że poczułem język Chanyeola na swoim penisie. Jęknąłem głośno, wsuwając dłonie w jego piękne kruczoczarne włosy, zaciskając je po chwili. Było mi cholernie gorąco,
Nie minął moment, a Chanyeol zaczął ssać moje przyrodzenie, ruszając dłonią w górę i w dół bardzo powoli. Lizał mnie, całował i naprzemiennie ssał, a mi było kurewsko dobrze. Jęczałem jak pojebany, zaciskając ciągle dłonie w jego miękkich włosach, aż zaczęły mnie boleć. Czułem że jestem blisko.
- Ch-Chanyeol.. ja zaraz... zaraz dojdę...! - krzyknąłem, mieszając krzyk z jękiem. Doszedłem mocno i obficie w jego gardle. Uspokoiwszy oddech, spojrzałem mu w oczy głęboko. Zagryzłem wargę. Wyglądał nieziemsko z potarganymi włosami i tymi rozchylonymi pełnymi wargami.
- Tak mi dobrze, Channie... - szepnąłem, i po chwili go pocałowałem. On natomiast położył się obok mnie i zaczął mnie głaskać po brzuchu. Za miesiąc będziemy rodzicami.
*
Drugi miesiąc ciąży zleciał bardzo szybko, nawet nie zauważyłem gdy wody mi odeszły. Yeol troskliwie się mną opiekował, przerobił jeden pokój obok naszego na taki dla dzieci, kupiliśmy dwa łóżeczka, szafki o łagodnych kątach, by przypadkiem nam się dzieciaki nie pozabijały o kanty mebli. Wszystko wyglądało uroczo i taki był zamiar mojego ukochanego, co wyszło mu doskonale.
- Chan, bądź przy mnie cały czas - powiedziałem, a chłopak złapał mnie za rękę i nie puścił,
Przez cały czas był obok, trzymając moją dłoń, Krzyczałem głośno, zaciskałem mocno rękę, aż w końcu, po dobrych 5 godzinach, mogłem przytulić moje dwa skarby. Chłopiec i dziewczynka. Byli podobni do Chana, zwłaszcza po odstających lekko uszach. Jednak oczy miały po mnie. Mimo, że przez pierwsze dwa tygodnie będą ślepe, to już wiedziałem, że ten narząd będą miały podobny do mojego. To było najcudowniejsze co mogło mnie w życiu spotkać. W końcu stanowiliśmy idealną parę z dwójką maleństw.
- Jak je nazwiemy, Sehunnie? - zapytał Chanyeol, gdy w końcu zostaliśmy sami w sali, a dzieciaki spały grzecznie obok nas, w swoich małych łóżeczkach.
- Co powiesz na.. Jongin i Yunseo? Będzie do nich pasowało, tak myślę.
- Idealnie.
*
Nawet nie wiem jak szybko minęło 5 lat. Nasze kochane bliźniaki mają już status przedszkolaka, chodzą regularnie na zajęcia, ciesząc się każdym dniem. A ja nigdy nie mam dość, to wszystko jest takie wspaniałe, że nie czuję nic poza szczęściem. Z Chanyeolem w końcu wstąpiliśmy w związek małżeński, przeprowadziliśmy się do domu na obrzeżach Busan, gdzie Park znalazł dobrze płatną pracę. Wszystko układa się tak, jak zawsze chciałem.


*ciąża u wilków trwa około 2 miesiące
______________________________________________________
Przepraszam, przepraszam, przepraszam. Znów to samo, znów ciąża, znów to. Ale tym razem ChanHun. Mam nadzieję, że Wam się podobało. Jeśli coś Wam się nie spodobało, lub spodobało na tyle bardzo, że nie możecie przestać o tym myśleć, proszę, piszcie o tym w komentarzach! Miło mi się je czyta, to bardzo motywuje co do napisania kolejnego fanfica. Już nie chodzi o samą wenę, ale również o to, że potrzebuję, jak każdy, jakiejś motywacji. Wiecie co? Chyba moje fanfici to raki XD ale no, to opowieść na inny temat C: do zobaczenia wkrótce!
Kocham Was,
Jaerinnie

29 sierpnia 2015

I can't stop thinking about you

Przewróciłem się na drugi bok, gdy nagle do moich uszu dobiegł dźwięk budzika mojego współlokatora, Sehuna. Zakryłem się szczelnie kołdrą, próbując zignorować denerwujący dźwięk o 6 rano.
- Przepraszam, hyung - powiedział Sehun, kucając obok mojego łóżka. Spojrzałem na niego.
- Masz szczęście, że nie spałem. Inaczej dawno byłbyś już marwy - mruknąłem groźnie, na co Sehun się zaśmiał. No tak, wyglądając jak ja nie bardzo można być groźnym, bo wygląda się wtedy jak uroczy szczeniaczek, a jego złość powoduje, że jeszcze bardziej jest się uroczym. Nienawidzę tego porównania, o którym uświadomił mnie właśnie Sehun który najczęściej pada ofiarą moich złości, przez swój budzik.
- Czekoladę i babeczki lukrowane? - Spytał. Kiwnąłem głową i spróbowałem się uśmiechnąć, jednak wyszedł mi tylko jakiś grymas ze względu na moją wcześniejszą złość. Westchnąłem, po chwili ziewając głośno. - Tao dzisiaj przyjdzie - powiadomił mnie młodszy. Przełknąłem nerwowo ślinę i usiadłem na łóżku.
- Jak to?
- No.. Normalnie. Przyjdzie, bo coś tam. Potrzebuje chyba czegoś - mruknął Sehun, pakując swoje rzeczy. - Mnie nie będzie, więc możesz grzebać w moich rzeczach, by dać mu to coś. Sam nie wiem o co mu chodzi - Sehun wzruszył ramionami zapinając swoją torbę. Uśmiechnął się do mnie i pocałował w policzek w przelocie, nim wyleciał za drzwi, gdzie zapewne czekał na niego Jongin. Oparłem się o ścianę i jeszcze raz przeanalizowałem słowa Sehuna.
- Tao przyjdzie po coś. Będziemy sami. Będę musiał się męczyć, by nie zemdleć, bo Sehun jak widać zrobił to specjalnie, bo wie, że kocham Tao i ciężko mi do niego zagadać samemu, bo czuję, że prędzej zemdleję niż powiem cokolwiek do niego, o boże, czuję że zwariuję - powiedziałem na jednym wdechu. Uderzyłem się w czoło. - Okej -powiedziałem - teraz spokojnie, Luhan. Musisz być spokojny. Łatwo mi mówić. Jestem kłębkiem nerwów! Co ten Sehun sobie myśli?! Nagle dostałem wiadomość.
"Przepraszam, hyung, ale nie mogę ci przynieść czekolady i babeczki osobiście. Tao to zrobi za mnie, bo i tak za niedługo wpadnie do ciebie. Trzymaj się, hyung! xoxo"
- No chyba zwariował! - krzyknąłem do siebie, mimo prawie 7 rano, gdy nagle usłyszałem pukanie. Zakląłem pod nosem i z kołdrą poszedłem otworzyć. Moje włosy sterczały na wszystkie strony, wyglądałem na zaspanego. Otuliłem się kołdrą z przodu, by zakrywała moje bokserki w króliczki i koszulkę z Bambim, po czym wreszcie otworzyłem drzwi.
- Um, dzień dobry hyung - nie musiałem unosić głowy by rozpoznać ten głos. Właściwie, nie musiałem nawet słyszeć tego głosu, wystarczyłby mi zapach jego perfum. Przełknąłem nerwowo ślinę, zagryzając po chwili wargę. Wpuściłem Tao do środka, próbując zachować spokój, gdy przeszedł obok mnie. Pochylił się by położyć na biurku moją babeczkę i gorącą czekoladę, dzięki czemu miałem idealny widok na jego zgrabny tyłek. Cholera, Luhan, opanuj się.
- Um.. Sehun wspominał, że czegoś potrzebujesz...
- Co? A więc to miał na myśli, gdy mówił, że muszę czegoś chcieć... - Spojrzałem na niego zaskoczony. "Sehun, już nie żyjesz" zanotowałem sobie w głowie.
- To była przykrywka?
- Chciałem po prostu do ciebie przyjść, hyung, a wiem, że się wkurzasz kiedy jestem obok... - Spuścił głowę, a ja wylądowałem twardo na łóżku.
- Ja się nie wkurzam, Taozi - uśmiechnąłem się delikatnie i przymknąłem oczy czując, że łóżko się ugina. Usiadł obok mnie i sięgnął po babeczkę, by podać ją mnie.
- Proszę, hyung - powiedział i uśmiechnął się. Wziąłem słodycz w dłonie i spojrzałem na nią. - Mam nadzieję, że lubisz te różowe... Bo niebieskich już nie było. - Powiedział cicho Zitao spuszczając głowę, a ja uśmiechnąłem się szeroko i poczochrałem go po włosach.
- Uwielbiam różowe. - Spojrzałem mu w oczy i nerwowo przełknąłem ślinę. Widziałem w jego oczach coś pięknego, piękniejszego niż zawsze. Babeczka wyleciała mi z rąk, a ja ponownie przymknąłem oczy, przysuwając się do Tao bliżej, by po chwili móc go pocałować. Nie wiem co mnie tchnęło do zrobienia tego ale nie mogłem już wytrzymać siedząc tak blisko niego, wdychając zapach jego perfum i czując na sobie jego spojrzenie.
Po chwili dopiero zrozumiałem to, co zrobiłem. Z przerażeniem otworzyłem oczy, jednak Tao przyciągnął mnie mocno do siebie i pogłębił pocałunek. Z wrażenia zacisnąłem dłonie na jego koszulce rozkoszując się tak długo oczekiwanym przeze mnie smakiem. To było coś niesamowitego, coś innego niż kiedykolwiek przeżyłem. Czułem się tak, jakbym miał skrzydła, jakbyśmy unosili się ponad chmurami.
- T-Tao... - szepnąłem czując łzy w swoich oczach, gdy musieliśmy odetchnąć cicho. Zarumieniłem się mocno, spoglądając w jego oczy. Błyszczały inaczej niż zwykle.
Mimowolnie uniosłem kąciki ust w delikatnym uśmiechu, a łzy spłynęły po moich czerwonych od pocałunku policzkach.
- Przepraszam - szepnąłem, wycierając mokre policzki.
- Lulu... Nie przepraszaj - powiedział z uśmiechem Tao. Spojrzałem na niego zdziwiony. - Ja Ciebie też lubię w ten sposób - dodał po chwili, a ja zdębiałem. Czy to był tylko sen? Uszczypnąłem się mocno w udo, a po chwili tego pożałowałem bo bardzo mnie to zabolało. Tao roześmiał się z mojej reakcji.
- Co robimy? - spytał po dłuższym momencie.
- Myślę, że trzeba po prostu zacząć od nowa - oznajmił mój towarzysz a ja uśmiechnąłem się tylko i kiwnąłem głową. Miałem teraz lepszy widok na moje życie i to mnie cieszyło. - Może.. wiesz hyung, ja... Bardzo chciałbym czegoś - powiedział Huang chwilę później. - Ja... no bo... skoro już sobie wszystko wyjaśniliśmy to może... no wiesz.. ty i ja..? - dostrzegłem uroczy rumieniec na jego twarzy i domysliłem się o co mu chodziło.
- Tao.. to za szybko - powiedziałem o odsunąłem się od niego.
- Przepraszam, nie powinienem - odparł i wstał szybko. Ulotnił się z pokoju szybciej, niż chciałem by to zrobił. To było naprawdę za szybko dla mnie, ledwo wyznał mi co czuje i od razu chciał seksu. Westchnąłem i spojrzałem na swoje stopy odziane w kolorowe skarpetki.
Dni mijały, a ja z Tao nie odzywaliśmy się do siebie i to mnie bolało. Może powinienem się zgodzić i teraz było by między nami okej? Czułem że wyjdę z siebie jak nie będę go widział jeszcze jeden dzień i postanowiłem, że oddam mu się, choćby nie wiem co. Może wtedy do mnie wróci i wybaczy, że tak go źle potraktowałem? Mogłem tylko tak teraz myśleć. W końcu ruszyłem tyłek i po zajęciach poszedłem do jego pokoju. Nie mogłem przestać o nim myśleć.
- Tao.. wiem że tam jesteś - powiedziałem, pukając do drzwi. Huang miał pokój zupełnie sam i słyszałem jak ktoś chodzi po pomieszczeniu. Westchnąłem. - Taozi - szepnąłem. - Taozi proszę..
- Luhan hyung - powiedział. Spojrzałem na niego i dostrzegłem łzy na jego policzkach. Automatycznie złapałem jego twarz w dłonie i pocałowałem namiętnie. Przetarłem policzki kciukami i uśmiechnąłem sie delikatnie..
- Niech będzie Taozi - szepnąłem mu do ucha i po chwili wszedłem do jego pokoju, zamykając za sobą drzwi. Nie odrywałem się jednak od jego ust ani na chwilę, popychając go na łóżko. Usiadłem okrakiem na jego biodrach z zadziornym uśmiechem.
- Hyung...
- Ciii - szepnąłem mu znów do ucha, po czym zdjąłem z siebie koszulkę. Byłem gotowy na wszystko.
- Hyung... masz takie piękne ciało... - powiedział Zitao. Spojrzałem mu prosto w oczy i oblizałem usta. Niech się dzieje to, co ma się dziać. Nawet nie wiem kiedy zrzuciłem z niego koszulkę, a z siebie spodnie. Bylem w samych bokserkach, podniecenie rosło w kolejnych sekundach i nie musiało minąć sporo czasu, a mój penis stał się twardy i cholernie gotowy..
- Tao - szepnąłem, zsuwając się z jego bioder na dół. Ponownie oblizałem usta, rozpinając jego spodnie. Czułem pod materiałem jego podniecenie i to mnie cholernie cieszyło. Ostatni raz spojrzałem w jego oczy i uśmiechnąłem się zadziornie, nim objąłem jego penisa w dłoni i zacząłem ruszać nią w górę i w dół. Usłyszałem głęboki, niski jęk i poczułem satysfakcję z tego.
Delikatnie wysunąłem język i polizałem jego główkę penisa, po chwili zaczynając ją całować delikatnie. Robiłem to po raz pierwszy ale wiedziałem co robić, instynkt działał i jak widać nie zawiódł mnie. Delikatnie objąłem jego penisa swoimi ustami i zsunąłem głowę w dół, mieszcząc w swoim gardle cały trzon. Zamruczałem i znów dosłyszałem jęk chłopaka, który aż wił się pode mną. Zacząłem ruszać głową w górę i w dół, co chwilę mrucząc, by sprawić mu jak najwięcej przyjemności. Nie chciałem jednak, aby doszedł zbyt szybko i pozwoliłem mu odetchnąć chwilę, nim zdjąłem całkowicie jego garderobę z ciała, rzucając ją gdzieś w kąt pokoju. Spojrzałem w jego czarne oczy nim znalazłem się znów na jego biodrach. Obaj byliśmy już nadzy, więc czuliśmy wszystko dwa razy mocniej. Złapałem jego i swojego penisa w dłoń, ocierając je o siebie. Przymknąłem powieki, zagryzając wargę mocno.
- Luhan.. - szepnął Tao, patrząc mi w oczy z pożądaniem. Kiwnąłem głową i po chwili zacząłem wciskać jego penisa w swoje wnętrze.
Czułem na początku tylko ból, ale im głębiej Tao we mnie był, tym bardziej zmieniało się to uczucie w rozkosz. Nie minęła minuta, a zacząłem delikatnie ruszać swoimi biodrami, posuwając penisa Huanga coraz głębiej w moje wnętrze. Nagle zacząłem jęczeć mocno i głośno, czując jak za każdym razem Zitao uderza w moją prostatę.
- T-Taoooo! - krzyknąłem, przesuwając paznokciami po jego klatce piersiowej. Tao także zaczął ruszać biodrami, co spotęgowało doznania jakich doświadczaliśmy.
- Zaraz... ja zaraz...
- Ja też - szepnąłem i nim się spostrzegłem, zobaczyłem biel przed oczami i po prostu doszedłem mocno na jego brzuch. Tao również doszedł w moim wnętrzu i czułem to doskonale, jak nasienie wypływało z mojego tyłka.
Opadłem na Tao i uśmiechnąłem się łagodnie. To był mój pierwszy raz i był po prostu świetny.
- Przepraszam, Lu - powiedział nagle Tao.
- Za co?
- Za te dni milczenia. Nie powinienem wtedy tego robić... - szepnął i spojrzał mi w oczy.
- Ja też przepraszam. Sam mogłem się do Ciebie odezwać. Ale wszystko między nami już okej? - spytałem.
- Jak najbardziej... Nawet bez seksu by tak było, gdybym nie był egoistą - oznajmił Huang. Uśmiechnąłem sie do niego i musnąłem jego usta.
- Jesteś najlepszy, Taozi.
Wróciłem do pokoju po paru godzinach, spędzonych z Tao na rozmowach o wszystkim i o niczym. Było nam razem tak dobrze, ze chciałem zostać dłużej, ale Sehun poprosił abym wrócił. Z niechęcią otworzyłem drzwi do pokoju i westchnąłem.
- O co chodzi?
- Krzyczałeś tak głośno, ze aż tu Cię słyszałem - zaśmiał się Sehun. Jongin powtórzył to samo po chwili i obaj się śmiali.
- Aż tak? - czułem jak moje policzki palą.
- Żartuję, byliśmy pod pokojem Tao i was podsłuchiwaliśmy - powiedział po chwili Oh. Nagle poczułem chęć mordu tej jego yehetowej gęby.
- Co proszę? - wycedziłem przez zęby i rzuciłem się na Sehuna i jego chłopaka. Nasza "bójka" przeniosła się na korytarz, gdzie ta dwójka zakochańców uciekała przede mną. Ale cieszyłem się, bo w końcu wszystko wróciło na właściwy tor, a my z Tao jesteśmy nową parą na kampusie. Wiem że teraz wszystko się ułoży.

_____________________________
Więc witam koniec wakacji z małym smutem w wersji TaoHan ;) udanego powrotu do szkoły wszystkim życzę! I dobrych stopni! Jeszcze mamy ostatnie dni wakacji więc wykorzystajcie je dobrze! Kocham Was,
Jaerin

5 czerwca 2015

Przygoda nad morzem

- Baek! Baek!- wołał mnie Chanyeol, ale ja nie miałem ochoty nawet się ruszyć z łóżka. Od co najmniej godziny dawałem, że nadal śpię. Nagle usłyszałem przyspieszone kroki, otwieranie drzwi i nim zdołałem otworzyć oczy, coś, a raczej ktoś wyrwał mnie siłą z łóżka. Zacząłem marudzić i uderzać pięściami w plecy giganta, ale nie było skutku. - Chan! -pisnąłem w końcu i zsunąłem się trochę. Moje oczy były na wysokości jego. Pocałowałem go i po chwili zarzuciłem mu ręce za szyję, pogłębiając pocałunek. -Dzień dobry - powiedziałem po chwili, wtulając się w niego mocno. - Śniadanko? - spytał, sadzając mnie na krześle. - Mmm... chętnie - dotarłem, po czym położyłem się na stole. - Baek, jest środek dnia. Nie śpij. Jedziemy niebawem. - spojrzałem nagle na niego zaciekawiony. - Co ty znowu planujesz? - A wiesz... powspominać studenckie czasy - puścił mi oczko a ja automatycznie się ożywiłem. - To czekaj! Jesteśmy spakowani? Matko boska, Chan, nie mogłeś mówić wcześniej?! Zabije cię gigancie! Zobaczysz, nogi ci z dupy urwę i będziesz taki niski jak ja! Chociaż nie, masz piękne uda, ale... ach! Zabije cię i zakopie! - marudziłem, przerzucając rzeczami w sypialni. Dobiegł mnie śmiech Parka. - Spakowani. Czekałem aż wstaniesz, bo chciałem byś miał niespo- nie dał rady dokończyć, bo zawisłem na jego szyi i pocałowałem go znów namiętnie. Zjadłem szybko śniadanie, poprawiłem włosy, podkreśliłem je eyelinerem i ubrałem się zwyczajnie, by nie było mi szkoda ciuchów, gdy już wpadnę do morza zaraz gdy tylko przyjedziemy. Poznałem Chanyeola jeszcze w liceum, ale kiedy byliśmy na studiach dopiero zaczęło między nami zaczęło się dziać, choć byłem w nim zakochany od co najmniej 3 lat wstecz. Kiedy mieliśmy wolne w wakacje, postanowiliśmy się wybrać nad morze. Mimo że wynajmowaliśmy domek, i tak wzięliśmy namioty by chociaż móc oglądać w nocy gwiazdy na plaży i bawić się, a potem nad ranem wrócić do łóżek i spać do południa. Któregoś razu postanowiliśmy sami z Yeolem posiedzieć na plaży. Jeszcze nic między nami nie było ale chciałem po prostu spędzić z nim czas sam na sam. Rozłożyliśmy namiot daleko od domku i dość daleko od linii brzegu, by morze nas nie wzięło i nikt nam nie przeszkadzał. Leżeliśmy na piachu obok siebie, oglądając gwiazdy na niebie. Było cicho wokół nas, przez co mogłem usłyszeć jak głośno bije mi serce. Spojrzałem na Chanyeola. - Yeollie? - Hmm? - Muszę ci coś powiedzieć. Chanyeol automatycznie usiadł i spojrzał pytająco na mnie. Przełknąłem głośno ślinę. - Bo... widzisz.. czuję w sobie coś takiego.. takiego dziwnego... czuję gorąc w sercu... czuję jak mocno mi bije... - zacząłem się motać. Nie wiedziałem jak mam mu to powiedzieć, to było cholernie trudne. - To zaraźliwe? -był zaniepokojony. - Boże Chanyeol, mam na myśli że się w tobie zakochałem! - mruknąłem w końcu. Dopiero po chwili dotarło do mnie co powiedziałem. - Z-znaczy... Ja... - Wow, tego się nie spodziewałem... - powiedział, przy czym zaczesał brązowe włosy do tyłu, choć i tak opadły one do przodu. - Przepraszam, Chan... - powiedziałem ze łzami i po prostu schowałem się w namiocie. Zakryłem się po sam czubek. Nie wiem ile czasu minęło nim Chanyeol przyszedł do namiotu. Miałem nadzieję, że nie chciał mnie zabić przez sen. Położył się w swoim śpiworze, a ja usilnie próbowałem zasnąć. Nagle coś wleciało do środka. Poza bzyczeniem, słyszałem jak Chanyeol ciężko oddycha; przynajmniej on spał. W końcu to coś, czym okazał się jakiś zmutowany komar, ugryzł mnie w rękę. Usiadłem momentalnie i zacząłem się drapać. Wiem, że nie powinienem, ale to tak cholernie swędziało! Odwróciłem się od Chanyeola choć trochę, po czym zacząłem wydawać dziwne odgłosy z siebie. - Już dłużej nie wytrzymam! - pisnąłem w końcu, czym obudziłem Yeola. - Baek... - wydukał. Dopiero wtedy zrozumiałem jak musiało to brzmieć i wyglądać. - T-to nie tak! - Broniłem się szybko. - Komar mnie ugryzł... zobacz - podsunąłem mu rękę pod twarz. Na szczęście mi uwierzył. - Wiesz, że to wyglądało jakbyś sobie walił? - zapytał, po czym wyszedł z namiotu tak nagle. Szybko zrobiłem to samo co on. - Domyślam się... musiałem cię wystraszyć tym... najpierw to wyznanie.. teraz to... jestem okropnym kumplem. Chanyeol już się nie odezwał. Czułem że nie wie co ma powiedzieć i nie miałem mu tego za złe, choć chciałbym wiedzieć co myśli o tym. To było coraz bardziej niezręczne. - Czy jeśli powiem, że chciałbym zobaczyć twojego penisa, to bedzie wystarczająca odpowiedź? Zakrztusiłem się nagle. Spojrzałem na niego zszokowany. - Co? - Mam powtórzyć? - Nie.. zrozumiałem co powiedziałeś ale... - Po prostu cię kocham i chciałbym uprawiać z tobą seks. - Wow.. tego się nie spodziewałem. - powiedziałem, a po chwili poczułem jego miękkie usta na swoich. Nie wiem co mnie popchnęło do tego, ale już po chwili całowaliśmy się namiętnie, opierając się o siebie. Czułem jak moje nogi drżą gdy trzymał mnie mocno, czułem jego penisa pod sobą i czułem jak i mnie podniecenie bierze górę. - Wróćmy do domu - wyszeptałem, ciągnąc jego włosy. Nagle pisnąłem, gdy złapał moje sutki w swoje palce. Nie wiem jak trafiliśmy do domu ze wszystkimi rzeczami, ale głosu Chanyeola w tamtej chwili nie zapomnę nigdy. - Wynosić się kurwa! - wrzasnął, a po chwili cała ekipa z którą przyjechaliśmy stanęła przed nami. - C-co się dzieje? - zapytał Jongdae, przecierając oczy. - G e j o z a - wyszeptał mu do ucha gigant. Po chwili zostaliśmy sami. Chan jeszcze zamknął drzwi na klucz, poopuszczał rolety w całym domku, byśmy mieli trochę prywatności. Wiele razy czytałem, czy też słyszałem od innych, że pierwszy raz boli. Bałem się tego, ale zaufałem Parkowi który właśnie trzymał palce w moim tyłku. - Zrelaksuj się, Baek. - Łatwo ci mówić! To nie ja trzymam paluchy w twojej dupci! - pisnąłem, starając się rozluźnić. Nagle poczułem wszechobecną rozkosz. - Boże. Tam! Tam Chan! Jeszcze raaaaaaz! - krzyknąłem. Otarł się swoimi długimi palcami o moją prostatę. I właśnie wtedy był mój koniec. Zsunąłem z niego bokserki i wsunąłem jego penisa w siebie. Wybuch namiętności jaki we mnie wybuchł właśnie wtedy, pozwolił nam na przeżycie najlepszego seksu, jakiego nigdy nie zapomnę i będę go mile wspominać. Wiedziałem, że nikt poza Chanyeolem nie da mi tyle rozkoszy. Kochaliśmy się zaledwie godzinę, ale była to najlepsza godzina mojego życia. Zmęczony, ale szczęśliwy wtuliłem się w spocone ciało giganta, muskając jego pierś ustami. Byłem padnięty. - Nie żałuję że ci powiedziałem - powiedziałem po chwili. Niestety, Chan już spał, ale nie zraziło mnie to. Sam po chwili zasnąłem. Nagle obudziłem się. Byłem w samochodzie, niedaleko już naszego miejsca, bo widziałem znajome tereny. Spojrzałem na Chanyeola. - Spałem? - Tak - zaśmiał się. - Śnił mi się nasz pierwszy raz.. - powiedziałem do giganta. - Ta wycieczka jest w celu wspomnień, tak? - Dziś jest rocznica tamtych wydarzeń, wiesz? I nie żałuję niczego z tamtej nocy. - Ja tym bardziej! Ani mojego "walenia", ani twojego "Czy to zaraźliwe?" - zaśmiałem się. Cholernie chciałem powtórzyć wydarzenia z tamtego dnia i wiedziałem, że Chan sobie tego nie odpuści. Ani ja. Choć do dzisiaj zastanawia mnie jedno. Jak Jongdae, Sehun i Minseok wrócili do domku, skoro drzwi były zamknięte?


______________________________
Przepraszam za brak rozdziału drugiego z "Island". Mam nadzieję, że go skończę w wakacje. Cóż, to mój ostatni fanfic w tym miesiącu. Mam nadzieję wrócić w lipcu, choć jest to dość niepewne, bo nie wiem ile mnie przetrzymają w tym szpitalu ;-; 
W każdym razie, udanych wakacji Kochani! Wrócę! Kocham Was,
Jaerin

2 kwietnia 2015

Only one


Nawet nie wiem kiedy znalazłem się na środku parkietu, tańcząc z pewnym kolesiem w rytm moich ulubionych piosenek. Poruszałem sprawnie biodrami, czując jak łapie moje biodra i kołysze się razem ze mną. Jego podniecenie wbijało się w mój tyłek, ale podobało mi się to, nawet cholernie mocno. Nie miałem ochoty odpuścić ani na chwilę, każda kolejna minuta sprawiała, że było mi coraz goręcej. 
W pewnym momencie oparłem się plecami o jego klatkę piersiową, wypychając zdecydowanym ruchem swój tyłek na jego penisa. Sprawnie przesunąłem jego dłonie na mój tors, a on szybko załapał o co mi teraz chodzi.Odwrócił mnie jednak przodem do siebie i pociągnął za sobą. Usiedliśmy przy barze.
- Only one, okay? - powiedział swoją łamaną angielszczyzną, ale te jego seplenienie sprawiło, że poczułem dreszcz podniecenia na całym ciele.
- Of course, baby - odparłem, po czym dostałem pod nos kieliszek. Uśmiechnąłem się zadziornie i po chwili na trzy cztery alkohol rozpłynął się po naszym wnętrzu rozpalając je dogłębnie jeszcze bardziej. Oblizałem powoli i seksownie swoje wargi, patrząc w jego oczy. - Chodź - powiedziałem, ciągnąc go do łazienki. Nawet nie czekałem na odpowiedź, wiem że chciał. 
Weszliśmy do ostatniej kabiny z uśmiechem, a już po chwili nasze usta otarły się o siebie pierwszy raz w pocałunku. Smakował alkoholem i czymś słodkim oraz zmysłowym, aż zakręciło mi się w głowie. Zsunąłem dłoń na jego krocze, zaczynając poruszać ręką w jego spodniach. Kiedy usłyszałem jego cichy jęk, opadłem na kolana. Rozpiąłem jego spodnie i zsunąłem do końca, podziwiając stojącego na baczność penisa, który tylko czekał aż wezmę go do zabawy. Oblizałem usta i objąłem go delikatnie dłonią, robiąc szybki ruch ręką w górę, a potem w dół.
- Jesteś cudowny - powiedziałem do jego kutasa, uśmiechając się diabelsko, a nie minęła nawet sekunda a brałem go głęboko w swoje gardło. Nie był zbyt gorzki i słony, taki... idealny. Zassałem się mocno, dłonią bawiąc się jego jądrami, kiedy nagle poczułem jak blondyn zaciska dłoń w moich włosach. Przyssałem się mocniej i zacisnąłem szybko swoje palce na jego jądrach. On nie miał pojęcia jak bardzo mnie to podnieciło. 
Cała ta zabawa nie trwała długo, nawet nie pozwoliłem mu dojść. Chciałem go tylko przygotować, by móc samemu dojść przy ostrym i szybkim seksie. A tego właśnie spodziewałem się po chłopaku. 
Tak jak się spodziewałem, blondyn złapał mnie za biodra i bez ostrzeżenia wszedł we mnie, sprawiając, że było mi mokro i cholernie gorąco. To było jak niebo w piekle. Jego penis wypełniał mnie od środka, a każdy jego najmniejszy ruch przyprawiał mnie o mocne dreszcze na całym ciele. Drżałem, kiedy wreszcie trafił w moją prostatę. Byłem tak blisko orgazmu, on także. Odgłosy odbijanych od siebie mokrych ciał, ciche jęki, westchnienia, rozchodziły się po całej łazience, do której docierały przytłumione odgłosy imprezy. W końcu poczułem błogą rozkosz i usłyszałem krzyk. Własny krzyk. Pierwszy raz krzyczałem przy orgazmie! Chłopak doszedł razem ze mną, zalewając mnie swoją gorącą spermą. Nie przeszkadzało mi to, choć chciałem więcej. Zagryzłem wargę i spojrzałem na niego. Był spocony, więc przeczesałem jego włosy i pocałowałem go namiętnie.
- Zapraszam na drugą rundkę u mnie w domu - powiedziałem mu do ucha, po czym kręcąc bioderkami wyszedłem z łazienki. Poszedłem się napić, ale on był obok mnie już po chwili.
- Z przyjemnością - odparł, zamawiając całą kolejkę. 
- Tak w ogóle to jak masz na imię? - spytałem go w końcu, pijąc pierwszego shota z kolejki.
- Sehun - odparł i uśmiechnął się do mnie seksownie. O nie, jak tak dalej pójdzie to znów pójdę z nim do łazienki na szybki numerek, bo nie dotrwam do później. 
- Mmm - zamruczałem z zadowoleniem. - Chodź odetchnąć na zewnątrz - powiedziałem, łapiąc go za nadgarstek. 
- Bardzo chętnie - odpowiedział, idąc za mną spokojnie. Poczułem przypływ ciepła na całym ciele. Kiedy wreszcie stanęliśmy na zewnątrz, oparłem się o ścianę budynku. Sehun spojrzał na mnie z uśmiechem. - Chcesz? - zapytał, wyciągając sobie z paczki papierosa. Skąd on nagle je wziął? 
- Nie dzięki, mam swoje - powiedziałem z uśmiechem, samemu wyciągając fajkę. Obaj odpaliliśmy w tym samym czasie. 
- Mmm, cudownie - zaśmiał się Sehun, patrząc na mnie. Był tak cholernie gorący z tym papierosem w ustach.. - A ty? 
- Co ja? - spytałem nagle, zupełnie oderwany od swoich rozmyśleń.
- Jak masz na imię - zaśmiał się chłopak, wypuszczając po chwili dym z płuc. On jest teraz jeszcze bardziej seksowny niż wcześniej. Padnę, jeśli nie wrócę z nim do domu i nigdy więcej go nie spotkam. 
- Och, przepraszam. Luhan - powiedziałem, zagryzając wargę. - No nie mogę, kurwa mać! Idziemy do mnie, teraz! - mruknąłem i splotłem z nim palce, idąc jak najszybciej do mnie. 
Miałem taką chcicę na niego, że gdy tylko wpadliśmy do mieszkania od razu się rzuciłem na niego. Zdarłem z niego koszulkę, obcałowując jego piękne ciało od szyi aż do jeansów, które także wylądowały na ziemi po chwili. Ssałem jego sutki, pieszcząc w tym czasie jego penisa, który teraz też był chętny na dalsze zabawy. 
- Kurwa - zakląłem, po czym odwróciłem go tyłem do siebie. Rozchyliłem jego pośladki i przejechałem językiem po jego dziurce, a zamiast penisem chłopaka, bawiłem się teraz jego pośladkami. 
- L-Luhan... - jęknął rozkosznie Sehun. I właśnie wtedy nie wytrzymałem. Wszedłem w niego pewnym, zdecydowanym ruchem, przypierając swoją klatkę piersiową do jego pleców. Palce splotłem z jego, usta położyłem na jego szyi zaczynając ją całować, lizać, ssać, co kończyło się pięknymi kolorowymi śladami na całej powierzchni. 
Moje ruchy były powolne, ale precyzyjne. Chciałem się trochę zabawić, wyciągnąć z niego jak najwięcej jęków i krzyków, co w końcu poskutkowało kiedy trafiłem w jego zwitek nerwów. Zacisnął mięśnie na moim penisie, co spowodowało że ugryzłem go w szyję niczym wampir, tylko że nie leciała mu krew. 
- O tak skarbie, jęcz. Lubię to - warknąłem do jego ucha, puszczając jedną jego dłoń by móc umieścić ją na jego penisie. Był taki rozpalony, nie mogłem sobie odmówić. 
Poruszałem dłonią szybko, mocno, ale po chwili zwalniałem a siła ruchów wciąż pozostawała ta sama. Pocierałem dziurkę na czubku kciukiem, powodując u niego spazmy dreszczy i rozkoszy. Błagał mnie bym pozwolił mu dojść, ale nie mogłem. Nie potrafiłem jeszcze mu tego dać. Podobała mi się ta rola dowódcy w seksie. 
- Proszę.. pozwól mi.. się.. ujeżdża-aah!-ujeżdżać... - krzyknął, łapiąc mnie za włosy. Gorąc opanował moje ciało. Puściłem go i wepchnąłem do sypialni, a po chwili Sehun ujeżdżał mnie mocno i zdecydowanie, jakby to była ostatnia czynność w jego życiu.
Orgazm zbliżał się niemiłosiernie. Wiedziałem że zostało nam niewiele, więc postanowiłem zmienić pozycję ostatni raz. Kleknąłem między jego nogami, patrząc mu głęboko w oczy z uśmiechem. Znów robiłem mu loda. Nie trwało to tym razem. Jego nasienie rozlało się w moim gardle, było dobre, lekko gorzkie ale słodkie. Oblizałem usta. 
Prawie zapomniałem o sobie, gdyby nie to, że gdy wstałem, Sehun złapał mnie za pośladki i nie przyciągnął moich bioder do siebie. Pocałował czubek mojego penisa i.. odleciałem. Ssał, powoli biorąc mnie coraz głębiej aż w końcu otarłem się o tylną ściankę jego gardła. Jęknąłem, wsuwając dłonie w jego włosy mocno je szarpiąc. Nawet nie wiem kiedy zacząłem poruszać biodrami, chcąc jak najszybciej dojść. Już, jeszcze chwilka i.. znów krzyknąłem dochodząc. To był najlepszy orgazm jaki kiedykolwiek miałem! Opadłem z sił na Sehuna, ciężko dysząc. 
- Wow.. - tylko tyle zdołałem powiedzieć. Spojrzałem na niego mając lekko przymknięte oczy. 
- Dziękuję - odparł chłopak i przytulił mnie mocno. Poczułem bliskość jakiej nie znałem.
- Zostań do jutra. Na śniadaniu, obiedzie i kolacji, a potem na kolejną noc - zaproponowałem, wtulając się w niego. Zamknąłem oczy.
- Cóż, czemu nie? - objął mnie mocno ramieniem, muskając czubek mojej głowy. Słodkość i puchatość, po takim seksie? Jak najbardziej mi to odpowiadało. Ziewnąłem cicho.

Kiedy wstałem, czułem błogość. Usiadłem na łóżku i rozejrzałem się wokół. Sehun nadal spał obok mnie, uśmiechnąłem się więc. Wstałem po cichu, włożyłem bokserki i poszedłem do kuchni. Chciałem mu zrobić śniadanie i wstałem na placach by sięgnąć do szafki po talerze "na specjalne okoliczności", bo uznałem Sehuna za właśnie takiego jakby VIP-a, mojego prywatnego VIP-a, kiedy nagle coś stanęło za mną i ściągnęło te talerze. 
- Yo Lu - powiedział sepleniąc cicho, co mnie rozbawiło.
- Yo yo - zaśmiałem się, po czym spojrzałem na niego. Obdarzył mnie słodkim uśmiechem.
- Co szykujesz?
- Śniadanko - odparłem, odwracając się do niego tyłem. On przytulił mnie do siebie i pocałował w głowę. Odwróciłem się więc na palcach i szybko musnąłem jego wargi.
- Ty możesz być moim śniadankiem - szepnął Sehun. Odpłynąłem.
- Rozważę tę propozycję - odparłem, ale już po chwili całowaliśmy się namiętnie na stole w kuchni.




____________________________________
Tak w sumie, to chciałam Wam podziękować. 
Jesteście najlepsi! Dziękuję za te ponad 50 tyś. wyświetleń, za wszystkie komentarze, za wszelkie hasła życzące mi powodzenia w dalszym pisaniu. Za te dwa lata z Wami! Dziękuję za każdego fanfica którego tu napisałam, bez Was to nie miałoby sensu. Poprzedni rok był dość burzliwy. Bardzo mało pisałam, nie mogłam się skoncentrować na niczym co chciałam napisać, zdecydowanie był to mój zastój w wenie. A mimo to, Wy wspieraliście mnie i każdą moją próbę podejścia do wszystkiego za co naprawdę Wam dziękuję i dziękować będę jeszcze wielokrotnie.
 Kocham Was wszystkich, mam nadzieję, że kolejny rok będzie jeszcze lepszy! Hwaiting!

PS. Chyba to się stanie moją tradycją, że każdy rocznicowy fanfic będzie HunHanem ;-; <3 (od niego się wszystko zaczęło, moja przygoda z EXO jak i na tym blogu, dlatego mimo wszystko również i oni należą do mojego grona najważniejszych pairingów). 

Jeszcze raz, kocham Was i dziękuję za każdy dzień!

O, no i.. wesołych świąt Wielkiej Nocy :3

Jaerin

20 marca 2015

Say hello to my mother

Wielokrotnie wydawało mi się, że zdobycie Parka Chanyeola graniczyło z cudem, dlatego po wielu próbach w liceum w końcu sobie odpuściłem, jednak moje uczucie do niego ciągle rosło i choć starałem się zapomnieć lub chociaż zastąpić je innym uczuciem, nie potrafiłem. Chan był po prostu kimś idealnym. 
Park jest starszy ode mnie 2 lata, dlatego wydałem mu się pewnie gówniarzem pedałem, który na siłę próbuje przekonać wszystkich znajomych do swojej orientacji (nie ukrywałem się za bardzo) i dlatego ciągle mnie odrzucał. Wierzyłem już w czasie 1 klasy że już go nie spotkam, bo on kończył szkołę, a ja ledwo zacząłem. A jednak, wybraliśmy tą samą uczelnię, chociaż inne kierunki.
Od czasów liceum stałem się trochę inny. Nie miałem już swojej długiej grzywki w odcieniach brązu, lecz krótsze rozjaśnione do blondu włosy, zacząłem nosić bardziej eleganckie ubrania, choć w domu nadal byłem tym słodkim uroczym 16-letnim dzieciakiem (mimo że miałem już 19 lat!), Stałem się bardziej męski i odważniejszy, niż wcześniej. I to wyszło mi na dobre. 
Któregoś razu poszedłem do biblioteki chcąc znaleźć pewną książkę na wykłady z profesorem Woo i właśnie wtedy go zobaczyłem. Stanąłem jak wryty, a moje serce zaczęło się tłuc jak oszalałe, więc szybko ukryłem się za półką, nie chcąc by mnie zobaczył, a na moje nieszczęście (lub szczęście), on podszedł do mnie. A raczej przyszedł szukać książek w tym samym dziale co ja. Udawałem że skupiam się na tym czego szukam, ale nie wychodziło mi, bo Chan spojrzał w moje oczy.
- Mam coś na twarzy? - zapytał. Spuściłem głowę.
- N-nie, przepraszam - powiedziałem cicho, patrząc w książkę. Udałem że ją czytam.
- Na pewno dobrze się czujesz? 
- T-tak - zająknąłem się.
- Czytasz książkę do góry nogami - mruknął Park, ale kątem oka dostrzegłem jego uśmiech. 
- Naprawdę? Nie zauważyłem.. - o nie, o nie! Pisnąłem w duchu i zamrugałem oczami.
- Jesteś zabawny - zaśmiał się chłopak, a ja odleciałem. Niski głos połączony z jego śmiechem. Umierałem. Halo, czy jest na sali lekarz? - Chanyeol - powiedział i podał mi rękę. 
- Um.. wiem.. - odpowiedziałem cicho. 
- Skąd? - zapytał zaciekawiony. Przepraszam, jest na sali ktoś z zakładu pogrzebowego?
- Um.. ja.. przepraszam, śpieszę się - odpowiedziałem cicho i odłożyłem książkę na miejsce, po czym wybiegłem z biblioteki. Chrzanić wykłady! Właśnie zrobiłem z siebie idiotę na jego oczach!
Dowiedziałem się później, że Chanyeol wypytywał o mnie bibliotekarkę, a ta podała mu tylko moją klasę. Potem oczywiście zrobił cholerny wywiad środowiskowy wśród moich znajomych z klasy. No to wpadłem. Dorwał mnie jeszcze tego samego dnia, kiedy wychodziłem z zajęć. 
- Wypadło ci kiedy uciekałeś z biblioteki, Sehun - powiedział cicho Park, podając mi bransoletkę. Poczułem się źle. 
- Przepraszam..
- Mogłem ją dać komuś z twoich znajomych, ale wolałem oddać ci ją osobiście - posłał mi najpiękniejszy uśmiech.
- Dzięki.. - założyłem swoją zgubę na rękę, zagryzając wargę. Nie wiem w sumie jak długo trwałem w dziwnej pozycji, patrząc mu w oczy gdy nadal trzymałem bransoletkę założoną na rękę jakbym nie był pewny że ona tam jest.
- Może.. wpadłbyś ze mną na kawę? 
Nie idź w stronę światła, Sehun!
- Ja.. chętnie - odpowiedziałem, poprawiając torbę na ramieniu, po czym poszedłem za nim.
Dowiedziałem się wielu rzeczy w czasie tego wypadu:
1) Chanyeol mnie pamięta z liceum,
2) Chanyeol lubi kawę
3) Chanyeolowi podobało się że chciałem się z nim umówić
4) Chanyeol zaprosił mnie na kolejną "randkę"
5) usta Chanyeola smakują brzoskwiniowo mimo że pali papierosy i pije kawę nałogowo.
Wracając do akademika umarłem tego dnia po raz setny. Jestem pewny że moje policzki nadal są czerwone.
Na samo wspomnienie tamtego dnia aż robi mi się gorąco.
- O czym myślisz? - spytał mnie Chanyeol, kiedy przytulił się do moich pleców.
- O sobie - zaśmiałem się, nie odrywając się od czytanej lektury. - O tobie. O nas, liceum i o studiach.
Park pocałował mnie w czubek głowy i po chwili poczochrał moje włosy. Usiadł po chwili obok mnie, a ja momentalnie przylgnąłem do jego ramienia. Wziąłem głęboki wdech, czując jego perfumy. Dostał je ode mnie na walentynki.
- Dużo tego jeszcze masz? - spytał, rozpraszając mnie pocałunkami w ramię.
- Niewiele.. ale potrwa to dłużej, jeśli nadal będziesz to robić - powiedziałem, patrząc w jego oczy. 
- Mmm.. dokończysz później - szepnął i pocałował mnie. Poczułem dreszcz na całym ciele. Uwielbiałem te jego pełne miękkie usta.
- Chan.. - mruknąłem cicho, ale nie potrafiłem się oderwać.
- Obiecuję, potem to skończysz - jego pocałunki stały się namiętne, pewniejsze, a ja chętnie je oddawałem, zarzucając mu ręce za szyję. Chrzanić socjologię!
Przeszliśmy do sypialni w jednej chwili, a w drugiej byłem już nagi. Oddając kolejne pocałunki rozbierałem go ze zbędnych ubrań, by po chwili zobaczyć go niemal całkiem nagiego. Zarumieniłem się wodząc dłońmi po nagim torsie.
- Jesteś taki idealny, głupku.. - szepnąłem, kiedy zaczął całować mnie po ciele. Ja również byłem w samych bokserkach, boleśnie podniecony. - Proszę, Chan! - krzyknąłem, kiedy złapał mojego penisa w dłoń przez materiał bokserek. Szarpnąłem go za włosy, zagryzając mocno wargę.
- Ktoś się tu napalił - powiedział cicho Yeol, patrząc na mnie. Byłem cały rozpalony i chętny na zabawę. Chanyeol ściągnął ze mnie bieliznę i zaczął mi walić, a ja po prostu pojękiwałem głośno z rozkoszy. Nie chcąc być mu dłużny, sam zacząłem go dopieszczać, po czym schyliłem się i zacząłem mu robić loda. Nie byłem w tym zły, wręcz dobry, a jako dobre uległe uke starałem się jak najsumienniej wykonywać swoją robotę. I wszystko szło świetnie, oboje skupiliśmy się na zabawie, kiedy nagle drzwi do sypialni otworzyły się z hukiem.
- Wołam cię i wołam, a ty nie odpowia.. Oh Sehun! 
Czego jak czego, ale tego się nie spodziewałem. Moja kochana mamusia wparowała do naszego pokoju. Chyba nie bardzo przywykła do widoku swojego nagiego, podnieconego w dodatku syna który właśnie siedzi z penisem w ustach. Wypuściłem męskość Chanyeola z ust i spojrzałem na matkę.
- Ja ci wszystko wyjaśnię - powiedziałem zażenowany.
- Wiesz co, Sehun? Nigdy nie spodziewałam się widzieć ciebie jak pan Bóg cię stworzył w dorosłości - kobieta pokręciła głową. 
- Um.. - spojrzałem na Chanyeola. - Daj nam minutkę, idź do salonu - powiedziałem cicho, po czym kiedy moja rodzicielka zniknęła w salonie, szybko z Chanem ubraliśmy na siebie bokserki i spodnie, a na szybko założyliśmy koszulki. Park spojrzał na mnie pytająco, ale westchnąłem tylko i trzymając chłopaka za rękę. Pociągnąłem go do pokoju, gdzie czekała na nas mama.
- Więc.. zacznijmy od ważnej sprawy: poznaj proszę Chanyeola. Chanyeol, to jest moja mama.
- Witaj Chanyeol - powiedziała mama. Chyba też była trochę zażenowana tym co zobaczyła.
- Dzień dobry pani.. - odpowiedział chłopak, siadając na kanapie. 
- Więc.. Chanyeol i ja.. spotykamy się - powiedziałem, lądując tyłkiem obok Yeola. - Od dawna. 
- Rozumiem.. miło mi w końcu poznać wybranka.. mojego syna. 
- Teraz już wiem, po kim Sehun odziedziczył urodę - powiedział Park, co w końcu spowodowało rozluźnienie mojej mamy. Uśmiechnęła się ciepło, komplement jej przypadł do gustu.
- Chciałam przyjść zobaczyć jak mieszkasz - odpowiedziała kobieta, pijąc herbatę. Kiedy ją sobie zrobiła? 
- Mogłaś uprzedzić.. - powiedziałem, wtulając się delikatnie w ramię mojego partnera.
- Sehunnie, wiesz że nigdy tego nie robię, ale chyba powinnam zacząć - zaśmiała się. - Chyba nie chcę wam przeszkadzać.. no wiesz.. 
- Dzięki - poczułem, jak na moje policzki wstępuje kolejny rumieniec. 
- Wiesz.. Chanyeol ma duży sprzęt - kontynuowała.
- Mamo!
- No co? Taka prawda synku! Twój tata też nie miał czego się wstydzić..
- Mamo, proszę.. - schowałem się za Yeolliem, czując jak zaraz umrę ze wstydu. Halo, FBI, zabierzcie ktoś tę kobietę!
- Przepraszam - zaśmiała się.
Szczerze mówiąc? Mama polubiła Chanyeola, co jest baaardzo dużym plusem, zważywszy na sytuację w jakiej nas.. nakryła. Chanowi też mama przypadła do gustu mimo wszystko. Nawet nie zauważyłem, kiedy zrobiło się późno.
- Dobra gołąbeczki, nie będę wam już przeszkadzać - powiedziała, po czym zebrała się i wyszła. Pocałowała mnie w czoło, a Parka mocno uściskała. - Spróbuj mu zrobić krzywdę, a odetnę ci twojego kutasa - szepnęła mu do ucha. 
- Do widzenia pani Oh.
- Kochanieńki, mów mi po prostu mamo - odparła kobieta, po czym wyszła. Spojrzałem na Parka i pocałowałem go.
- To na czym skończyliśmy? - zapytał, unosząc sugestywnie brew.
- Na socjologii - zaśmiałem się. 
I tak dokończyliśmy naszą zabawę, a naukę na wykłady odłożyłem na następny dzień.

______________________________
słodko-komediowy fluffo-smut z udziałem ChanHun <3 ktoś chciał właśnie ten pairing z Sehunniem uke, mam nadzieję że Ci się spodoba :3 <3
szczerze mówiąc? po "rozpadzie" mojego OTP XiuHan (oficjalnie nadal są moim OTP ale chodzi że po odejściu Lulu), i mojego OTP nr2 TaoHan (to samo jak w przypadku XiuHan), moim OTP stało się ChanHun właśnie (typowo EXOwym, bo jak wspominałam, Luhan odszedł :c) i dlatego tak dobrze mi się to pisze XD 
napiszcie w komentarzach jak wam się podobało, dobziu? kocham Was <3
Jaerin

18 marca 2015

Your touch



Jesteś największym gnojem jakiego znam,
ale nie potrafię od ciebie odejść.



    Obudził mnie mój własny budzik ustawiony na 6:30 rano w poniedziałek. Choć moje oczy usilnie próbowały ponownie pozwolić mi zakopać się w pięknym śnie jakiego doświadczyłem, wiedziałem że muszę wstać i toteż zrobiłem mimo wielkiej ochoty kontynuacji sennych myśli. Westchnąłem cicho przeciągając się, po czym udałem się do łazienki na szybki prysznic i poranną toalety. Wyglądałem na zmęczonego, co nie zdziwiło mnie, bo poprzednia noc była pełna.. okropieństw.
    Otóż zerwałem z Chanyeolem. Miałem dość jego traktowania i to był główny powód zerwania, bo mimo obietnic nic się nie zmieniło. Nadal był obrzydliwie chamski w stosunku do mnie, robił rzeczy, których nie chciałem i chociaż zwracałem mu uwagę wielokrotnie aby przestał, nic to nie dało.
    Przemyłem kolejny raz swoją twarz, po czym nałożyłem na nią krem BB by zatuszować odrobinę swój okropny wygląd. Musiałem w końcu wyjść do ludzi, a dzisiaj mam dużo na głowie w pracy. Westchnąłem kolejny raz, jęcząc zawodnie. I na co mi to było? Nie dość, że się nie wyspałem, to w dodatku jestem pewny, że spotkam Parka. W końcu, mamy też poniedziałek, co oznacza nawał pracy. Oparłem się o umywalkę, patrząc w swoje odbicie. Jestem żałosny.
    Nie mając ochoty na jakikolwiek posiłek, postanowiłem że nie będę zapychał się na siłę by nie czuć się jeszcze gorzej, po czym ubrany dość luźno wyszedłem do pracy. Spojrzałem na zegarek i jęknąłem. Właśnie spóźniłem się na autobus, a kolejny mam za godzinę. No pięknie, cudownie wręcz. Czy ten dzień może się okazać jeszcze gorszy? Tak, z pewnością.
Spóźniony 30 minut przepraszając szefa, szybko wiązałem swój fartuch z logiem kawiarni.
- Luhan, masz szczęście że to twój pierwszy raz - mruknął mój szef. Był dość surowy, ale potrafiłem znaleźć w nim tę odrobinę dobroci.
- Przepraszam szefie, po prostu... nie usłyszałem budzika - skłamałem. - Obiecuję, to się więcej nie powtórzy.
- Mam nadzieję. A teraz wracaj do pracy.
Kiwając głową wleciałem wręcz za ladę, gdzie oprócz mnie stał teraz jeszcze Baekhyun. Spojrzałem na chłopaka wdzięcznie i jednocześnie przepraszająco.
- Ktoś tu ma kiepski dzień? - zagadał z wesołym uśmiechem. Zawsze był taki roześmiany i uroczy.
- Można powiedzieć. Zerwałem z Chanyeolem - odpowiedziałem, czyszcząc filiżanki na następnych klientów. Byun był również moim najlepszym przyjacielem, więc wiedział o wszystkim.
- Nie gadaj! Naprawdę to zrobiłeś?
- Tak. Miałem dość tego jego.. chamstwa - odparłem, patrząc zniesmaczony na jedną babeczkę na wystawie. Szybko ją wymieniłem na świeżą.
- I co teraz?
- Teraz? Nie wiem - wzruszyłem ramionami. - Pewnie będzie mi brakować go trochę, ale nie mogłem już wytrzymać. Wiesz jaki on był..
- Wiem, mówiłeś.. nadal jednak nie mogę uwierzyć że z nim zerwałeś - powiedział cicho i obsłużył klientkę. Ja w tym czasie zabrałem się za mycie podłogi, wymienianie babeczek i ciast na ładniejsze, między wszystkim obsługiwałem klientów, głównie studentów w przerwie między wykładami, a pod koniec zmiany wziąłem szmatkę i poszedłem czyścić puste stoliki po poprzednich klientach. Byłem sumienny w takich sprawach i rzadko kiedy odrywałem się od swoich czynności. Dlatego kiedy poczułem czyjąś dłoń na ramieniu, westchnąłem.
- Baekhyun, jestem zajęty - mruknąłem.
- Możemy pogadać? - ten niski głos rozpoznałbym wszędzie. Zamarłem w półkroku, po czym odwróciłem się na pięcie i westchnąłem głośno.
- Park, jestem zajęty - warknąłem, po czym wróciłem do poprzedniego zadania. Ten jednak nie dawał za wygraną.
- Luhan, naprawdę muszę z tobą porozmawiać - dłonie wyższego zamknęły się na moich obu nadgarstkach, więc jedyne co mi zostało, to kopnięcie, ale nie lubię się bić, nawet z Chanyeolem który na to zasługuje, więc spojrzałem mu w oczy wręcz z nienawiścią.
- Czego chcesz?
- Porozmawiajmy na spokojnie, Lu. Musimy sobie wyjaśnić kilka spraw..
- Tu nie ma nic do wyjaśniania, Yeol. Straciłeś swoją szansę - mruknąłem, patrząc mu w oczy. - Mieliśmy umowę, prawda? Jeśli zmarnujesz szansę, odejdziesz i zostawisz mnie w spokoju.
- Dlatego właśnie tu jestem.
- Lu, pomóc w czymś? - zawołał Baekhyun, ale tylko uśmiechnąłem się lekko.
- Nie trzeba, Baekkie, poradzę sobie - powiedziałem do przyjaciela, po czym wróciłem wzrokiem do byłego. - Z nami koniec, Park. Chociaż tej obietnicy dotrzymaj - powiedziałem z bólem, choć starałem się powstrzymać drżenie mojego głosu.
- Luhan.. - szepnął, zaczesując mi włosy za ucho swoimi palcami. Zadrżałem. Dlaczego moje ciało tak reaguje na niego?!
- Chan.. - powiedziałem cicho, spuszczając głowę. - Wyjdź już proszę..
- Przyjadę później - powiedział i pocałował mnie w czubek głowy. Poczułem łzy. Po chwili usłyszałem trzask zamykanych drzwi.
Opadłem tyłkiem na krześle, chowając twarz w dłoniach. Dlaczego tak łatwo potrafiłem się poddać?
- Czego chciał? - spytał Baekhyun, szybko znajdując się obok mnie.
- Porozmawiać.. - powiedziałem, ścierając łzy z policzków. Zbyt świeże rany jeszcze bardziej bolą.
- I co? Ej, dlaczego ty płaczesz?! - pisnął, ale przytulił mnie.
- Przepraszam Baek, to po prostu.. sam już nie wiem. Muszę się ogarnąć, wrócić do domu.. posprzątać ten cholerny bałagan, który tam jest..
- Luhan, nie kłam. Nigdy nie masz bałaganu w domu - mruknął Byun, patrząc mi w oczy. Podał mi chusteczkę, a ja wtedy wybuchłem. Płakałem w jego ramionach aż do końca zmiany. Na szczęście nie było żadnych klientów, a Minseok przyszedł na swoją zmianę odrobinę wcześniej.
- Dziękuję, Baekkie - powiedziałem, odwieszając fartuch na haczyku. Miałem trochę spuchnięte oczy, ale to wszystko.
- Nie martw się, na mnie możesz liczyć, kochany - zaśmiał się młodszy, przytulając mnie na pożegnanie. - No, leć już. Autobus ci ucieknie zaraz.
Wróciłem do domu zupełnie nieświadom tego co zaraz mnie spotka. Rozebrałem się z kurtki, którą odwiesiłem na wieszak, nie dziwiąc się zupełnie że obok wisiała druga, dużo większa od jakiejkolwiek mojej. Nie zdziwiła mnie również dodatkowa para butów. Wszedłem do salonu i spokojnym głosem powiedziałem "cześć Chan", siadając nieprzytomnie na kanapie. Dopiero po chwili wszystko do mnie dotarło.
- Co ty tu kurwa robisz?! - wrzasnąłem, patrząc na niego zdziwiony.
- A już myślałem, że sobie wszystko przemyślałeś - mruknął młodszy, po czym podszedł do mnie i chciał zaczesać mi ponownie włosy za ucho, ale odsunąłem się.
- Nie dotykaj mnie - wycedziłem przez zęby.
- Porozmawiajmy, Lu - poprosił Chanyeol, patrząc na mnie. Od jego wzroku moje serce zabiło boleśnie.
- Chanyeol, powiedziałem ci wszystko już wczoraj.
- Nie rozumiem dlaczego.. dlaczego teraz?
- Bo nie miałem już siły, wiesz? Kolejny dzień ze świadomością, że jesteś takim chamem dla mnie i nie słuchasz zupełnie tego, co mam do powiedzenia.. skończyłem to, Park. Skończyłem nasz związek, nie wiem co mam jeszcze wyjaśniać - westchnąłem, siadając na kanapie ponownie. Z założonymi rękoma na piersi spojrzałem na niego. Czułem jak bije się z własnymi myślami. Ostatecznie usiadł obok mnie.
- Wiesz jak się czułem czasem? Jak zabawka w rękach rozpieszczonego bachora - mruknąłem cicho, a głos ponownie mi zadrżał. Kocham Parka, ale nie potrafię być przy nim kiedy tak mnie traktuje. To boli i jest cholernie trudne.
- Naprawdę? Sądziłem że.. podobało ci się kiedy cię tak dotykałem - szepnął i sugestywnie położył dłoń na moim udzie.
- Chanyeol! Ty naprawdę tego nie rozumiesz?! Czuję się jak śmieć kiedy jestem z tobą! - krzyknąłem, wstając gwałtownie. Moje ciało drżało, a ja poczułem jak ból uderza we mnie ze wzmożoną siłą.
- Rozumiem!
- Gdybyś rozumiał, prawdopodobnie nigdy nie doszłoby do takiej sytuacji jak teraz!
Chanyeol westchnął i podszedł do mnie. Uniósł mój podbródek i pocałował mnie. Nigdy nie umiałem odmówić jego miękkim, brzoskwiniowym wargom, toteż szybko uległem. Łzy spływały po mojej twarzy, ale on szybko je starł. Zagryzł moją wargę, łapiąc mnie pod udami, byśmy zrównali wzrost. Westchnąłem prosto w jego usta, zarzucając mu ręce za szyję.
- Chanyeol, proszę. Puść mnie. Nie powinieneś tego robić - powiedziałem, czując grunt pod nogami po chwili. Spojrzałem mu w oczy swoimi załzawionymi.
- Przepraszam, Lu - powiedział. Spojrzałem oniemiały na niego.
- Ty.. ty przepraszasz? - zamrugałem oczami, upuszczając ostatnie łzy.
- Jeśli tylko dasz mi szansę, ostatnią, postaram się to naprawić.. z twoją pomocą.
- Chanyeol.. wiesz, że to nie tak działa? Jedno przepraszam nie zmieni sytuacji. Za często ci wybaczałem..
- Luhan.. udajmy że nie było zerwania.. że była to tylko mała sprzeczka. Obiecuję że się zmienię.
- Tak jak obiecałeś to poprzednie razy? - spytałem, patrząc na niego przez ramię. - Nie potrafię cię zostawić, wiesz? Nie potrafię powiedzieć sobie "to naprawdę koniec, Luhan". Wróciłbym do ciebie, bo cię kocham, ale boli mnie to, że nie potrafię ci zaufać. Obietnice które łamałeś przez cały nasz związek wciąż we mnie siedzą. To naprawdę okropne uczucie nie ufać osobie, którą się kocha - powiedziałem cicho. - Każdego dnia związku czułem się jakbym miał do czynienia z zupełnie obcą mi osobą odkąd złamałeś obietnicę pierwszy raz.
- Lu..
- Daj mi skończyć, proszę - szepnąłem, a kolejne łzy spływały po moich policzkach. Zacząłem bawić się dłońmi. - Chciałem czuć się po prostu kochany, Chan. By ktoś traktował mnie tak jak ja jego.. i czułem to. Czułem. Do tamtego dnia, pamiętasz? Potem wszystko zaczęło się sypać - bolesne wspomnienia uderzały we mnie ze zdwojoną siłą. Każde uderzenia serca było bolesne. - I nie wiem, czy dam sobie radę z kolejnym wyzwaniem. Tak cholernie chciałem ci pomóc pokazać że istnieje cokolwiek innego poza seksem i alkoholem, ale widocznie nie potrafiłem.. czuję żal bardziej do siebie jednak niż do ciebie, Yeollie.
- Ja w nas wierzę - powiedział chłopak, a ja wtuliłem się w niego. Zamknąłem oczy.
- Ja nie wierzę w siebie, Park. Przestałem wierzyć już dawno temu..
- Ja to naprawię - szepnął i pocałował mnie, a ciepło rozlało się po moim ciele. Zadrżałem w jego ramionach.
- Chanyeol.. jesteś największym gnojem jakiego znam, ale.. nie potrafię od ciebie odejść.
Tym razem to ja go pocałowałem. Czułem że wreszcie coś w nim pękło, a może po prostu byłem zbyt naiwny. Moje serce szalało, jakbym przebiegł 100m na sprincie. Nasze wargi ocierały się zsynchronizowane, idealnie oddając każdą emocję jaka w nas siedziała. Czułem że był zawiedziony, co mnie ucieszyło, ale czułem też że już mu lepiej, tak jak i mnie. Zarzuciłem mu ręce za szyję, siadając okrakiem na jego kolanach. Spojrzałem mu w oczy głęboko.
- Dotykaj mnie, Chan. Wiem, że tego chcesz - powiedziałem. - Bo ja też tego pragnę. Potrzebuję twojego dotyku..
Nie minęła nawet chwila, a jego dłonie przemierzały kolejne centymetry mojego ubranego ciała. Drżałem, a wszystko to sprawiało, że czułem się coraz bardziej szalony. Odchyliłem głowę do tyłu, zagryzając mocno wargę, kiedy jego usta spoczęły na mojej szyi a dłonie dostały się pod koszulkę. Jęknąłem cicho, wypychając klatkę piersiową w jego stronę.
- Ch-chanyeol..
- Cichutko, Lu - zaśmiał się jeszcze niższym głosem Chanyeol, a moje ciało stanęło w ogniu.
- Sypialnia. Już - wydałem mu rozkaz, który od razu spełnił, przy okazji pozbawiając mnie koszulki.
Półnagi wylądowałem na łóżku, rozchylając nogi aby Park mógł znaleźć się między nimi i dociskać swoje biodra do moich. Czułem się jednocześnie gorący i mokry, a każda kolejna sekunda przybliżała mnie do stanu pełni rozkoszy.
Nawet nie zauważyłem kiedy ściągnął ze mnie zbędne ubrania. Byłem zupełnie nagi i podniecony, kiedy wreszcie mnie dotknął. Czułem się jakbym umierał. Jęknąłem głośno wsuwając dłonie w jego mokre włosy, szarpiąc nimi po chwili.
- Nawet nie masz pojęcia jak mnie to podnieca, Lu - szepnął do mojego ucha bardzo niskim głosem, łapiąc swojego penisa i zaczął ocierać go o moje przyrodzenie. Spazmy rozkoszy rozlały się po moim ciele nagle, wstrząsając nim mocno. Czułem w kościach jak bardzo mnie pragnie.
- Chan.. obiecaj mi coś tak szczerze.. - szepnąłem do jego ucha, pojękując cicho. - Obiecaj mi, że więcej mnie nie.. oh! skrzywdzisz..
- Obiecuję ci, Luhan - powiedział bardzo poważnie i brzmiał bardzo wiarygodnie, bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. - Nigdy nie poczujesz się jak zabawka.. - powiedział i spojrzał mi w oczy, kiedy wsuwał we mnie palce. Moje ciało chętnie go przyjmowało z każdym kolejnym centymetrem jaki pokonał wewnątrz mnie. Rozciągał mnie idealnie i choć powinienem być do tego przyzwyczajony, wciąż jęczałem głośno i ciągle chciałem więcej, a Park spełniał moją prośbę.
    Krzyknąłem kiedy wreszcie wszedł we mnie. Jego penis wypełniał mnie całego od środka i to mi w zupełności wystarczyło, by przejąć dominację. Pchnąłem go na plecy, zaczynając sprawnie ruszać swoimi biodrami w górę i w dół. Uśmiechałem się przy tym seksownie, pozwalając mu dotykać mnie jak tylko chciał. Kochałem ten dotyk, był jak mój narkotyk. Raz wezmę i nie potrafiłbym odstawić.
- Przepraszam, Yeollie - powiedziałem cicho i pocałowałem go. - To był błąd. Nie mogę tak łatwo odejść od ciebie - szepnąłem, uśmiechając się.
     Po paru godzinnym stosunku, opadłem zmęczony na łóżko a na mnie Chanyeol. Wtuliłem się w niego, muskając jego ciało delikatnie swoimi wargami. Moje serce nadal szybko biło, a ciało drżało po przebytym przed chwilą orgazmie. Spojrzałem mu w oczy z uśmiechem.
Może faktycznie potrzebowaliśmy tej kłótni? Aby zrozumiał na czym stoimy, by w końcu pokazał mi tego samego Channiego, w którym się zakochałem 5 lat temu?
- Tęskniłem za tobą - powiedziałem ze śmiechem.
- Jak to? - spojrzał na mnie zdziwiony, a ja zaśmiałem się cicho.
- Za moim małym, kochanym Channiem. Za tym którego pokochałem.. za tym drobnym 20-latkiem w okularkach, który codziennie w czasie przerw przychodził do mnie do kawiarni i pił tę samą latte z dwoma łyżeczkami cukru. Za takim Chanyeolem tęskniłem i takiego najbardziej pragnę. Nie tego skurwysyna którym się stałeś - westchnąłem i spojrzałem mu w oczy. - Przepraszam.
- Za co? To ja nawaliłem, Lu - powiedział młodszy, zaczesując moje włosy za ucho. Uśmiechnąłem się delikatnie.
- Obaj nawaliliśmy - oznajmiłem, zamykając oczy. - Wo ai ni - szepnąłem.
- Saranghae - odpowiedział mi po koreańsku, na co się zaśmiałem i musnąłem jego skórę, po czym usnąłem w jego ramionach.
     Kiedy wstałem rano, miałem 3 nieodebrane połączenia i 7 smsów od Baekhyuna. Przejrzałem wszystkie szybko.
"Dlaczego cię jeszcze nie ma?!"
"Lu, co się dzieje?"
"Dzwoniłem do ciebie, czemu nie odbierasz?"
"Luhan!"
"Rozmawiałem z Chanyeolem, powiedział mi wszystko."
"Skłamałem szefowi że źle się czujesz, wisisz mi dobre piwo!"
Zaśmiałem się, a po chwili spojrzałem na stertę ubrań. Zagryzłem wargę, po czym ubrałem pierwszą koszulkę z wierzchu na siebie. Była Chanyeola.
- Chan? - zawołałem, a on odezwał się z kuchni. Wszedłem tam i zobaczyłem go robiącego śniadanie. Zagryzłem wargę, to było naprawdę kuszące.
- Zaczynamy od początku? - spytał, podając mi śniadanie z uśmiechem. Usiadł obok mnie.
- Zaczynamy - odpowiedziałem i pocałowałem go z uśmiechem. Od razu widziałem w nim zachodzące zmiany choćby po samym sposobie jego patrzenia na mnie. Czuję, że w końcu się zacznie układać i wszystko będzie jak dawniej, bez niepotrzebnych złych decyzji.
W końcu znów czuję, że żyję.


Jesteś najcudowniejszym człowiekiem jakiego znam,
dlatego nie potrafię z ciebie zrezygnować...

_______________________________________________________
szczerze? chciałam zrobić z tego taki baaaaaardzo mega smut z perwersjami, taki idealny seksowny Chan i niewinny, uległy Lu, ale zjebałam i wyszło takie pokractwo XD <3 
w każdym razie, wracam! wracam bardzo do pisania i to mnie zadowala, mam nadzieję że i Was :3 trzymajcie się ciepło, kocham 
Jaerin

8 października 2014

Happy Birthday, Byun


Baekhyun nienawidził wysokich ludzi, a Chanyeol właśnie do takich należał. Byun uwielbiał denerwować go pseudonimami, np trójnóg, gigant czy też wielkolud lub rudzielec.
Mimo że Park przefarbował swoje włosy na naturalną czerń, przezwisko zostało, co Baekhyun perfekcyjnie lubił wykorzystywać przeciwko niego.
Byli przyjaciółmi ze szkoły, którzy mieszkali obok siebie i przechodzili do swoich pokoi przez rosnące drzewo między ich domami. Wiedzieli o sobie wszystko, nawet więcej niż zwykli przyjaciele zwykle wiedzą o sobie.
Tego wieczoru Chanyeol wpadł do pokoju blondyna nagle i niespodziewanie, zastawając go w dwuznacznej sytuacji.
Baekhyun siedział na łóżku z rozchylonymi udami, z dłonią między nogami. Przejeżdżał palcami po swoim penisie, dopieszczając go mocno.
Park zaśmiał się cicho pod nosem, bo Byun nawet go nie zauważył. Wykorzystał to i podszedł do niego, po czym oblizał usta. Wysunął język i polizał jego penisa, kiedy nagle usłyszał jęk Baekhyuna. Spojrzał mu w oczy i zawisł nad nim, zastępując jego dłoń swoją.
- Jęcz, mały - szepnął niskim głosem do niego, po czym wpił się w jego usta.
- Cha-Chanyeol... - wyjęczał chłopak.
- Tak skarbie.. głośno, o tak - rozkazał młodszy, waląc przyjacielowi mocno. Zagryzł przy tym wargę, a drugą ręką rozpinał sobie rozporek.
Przyszedł tu w zupełnie innym celu, jednak sytuacja mogła być tą jedną na milion, gdzie po prostu chciał czuć inną bliskość niż własnej ręki.
- Uwielbiam twój głos.. ale twoje jęki są arcydziełem - wyszeptał, po czym wsunął mokre i lepkie od lubrykantu palce w jego ciasny tyłek. Nawet nie zauważył, kiedy oboje stali się nadzy.
Rozciągał go jak najlepiej mógł, by po kilku minutach wsłuchiwania się w słodkie jęki Baekhyuna wejść w niego.
- O mój boże, błagam, ty cholerny trójnogu! - krzyknął Byun, przejeżdżając paznokciami po jego plecach.
- Zamknij się i jęcz - warknął Yeol, zaczynając ruszać mocno biodrami. Baekhyun ciągle krzyczał i jęczał, co było najpiękniejszą melodią dla jego uszu.
Kochali się długo i namiętnie, przeplatając stosunek jękami i krzykami, aż w końcu opadli na siebie zdyszeni, ale usatysfakcjonowani.
- Chanyeol.. - wydyszał Byun, wtulając się w niego mocno.- Jesteś... popieprzonym rudzielcem..
- Który właśnie dał ci najlepszy orgazm w życiu w dniu twoich 22 urodzin - powiedział ze śmiechem. - Najlepszego, Byun.
- Kurwa. Zapomniałem.
- O urodzinach? - zaśmiał się Rudzielec. - Więc właśnie ci o nich przypominam.
- Kurwa, Trójnogu, ja mam dzi- jego słowa zostały brutalnie przerwane przez namiętny pocałunek Yeola. - Nienawidzę cię, wielkoludzie.
- A tak się składa, że ja cię kocham - zaśmiał się i znowu go pocałował.

___________
Krótki smutowy fanficzek na wieczorek :3 przyszło mi to nagle do głowy, ale przepraszam bardzo za długość :c

22 sierpnia 2014

12 słów


Spokojna dzielnica Seulu, gdzie nigdy nic się nie dzieje. No dobra, dopóki Baekhyun nie urządzi imprezy z jakiegoś błahego powodu, jest spokojnie. Ostatnio zadzwonił do mnie o 6 rano prosząc, abym wieczorem wpadł do niego i pomógł mu z matmy. Oczywiście, zamiast nauki zrobił imprezę z okazji oblania testu. Jakby miał się czym chwalić...
Baekhyun mimo tego, że jest ode mnie rok starszy, jest moim najlepszym przyjacielem, z którym mogę porozmawiać o wszystkim. Nie mówię do niego "hyung", bo wydaje mi się to po prostu śmieszne, zwłaszcza, że on wcale nie wygląda na mojego hyunga.. w dodatku ma kwadratowy uśmiech, co za każdym razem mnie śmieszy.
Baekhyuna poznałem na jednej z wycieczek szkolnych, gdzie jechaliśmy na Jeju. Trafiłem z nim do pokoju, bo jako jedyni nie mieliśmy nikogo do pokoju. Na początku ani trochę sobie nie ufaliśmy, ale kiedy zobaczyliśmy się nago, zawarliśmy pakt przyjaźni. I tak jakoś zostało. Do tej pory jak to wspominam robię się czerwony ze wstydu
- Kyungsoo-ah! - zawołał nagle Baekhyun, przynosząc mi drinka. Dziś również była jedna z imprez u blondyna. - Wyrwałeś już kogoś?
Comiesięczna impreza "integracyjna".
- Baekkie - westchnąłem i przewróciłem oczami. - Masz.. - chciałem powiedzieć "masz ci los, wszyscy tacy szarzy", kiedy nagle mój wzrok przykuł pewien chłopak. -  A ten wysoki i rudy to kto? - spytałem, patrząc w stronę chłopaka.
- Tamten? To Chanyeol. Jest w moim wieku - odpowiedział mi Baekhyun, upijając łyk kolorowego drinka. - Był ze mną w klasie w podstawówce.. Potem ja poszedłem do innego gimnazjum niż on i nasze drogi się rozeszły, aż do teraz - dodał po chwili. Nadal patrzyłem na wysokiego rudzielca stojącego obok ślicznej brunetki.
- Chanyeol, tak? - powtórzyłem i uśmiechnąłem się mimowolnie.
- Wpadł ci w oko? Uhuhuhu! Zaraz was ze sobą umówię!  - pisnął Baekhyun i tyle go widziałem, bo kiedy już chciałem zaprzeczyć, on zniknął gdzieś w tłumie ludzi, a ja strzeliłem sobie w twarz, mając w głowie coraz więcej planów zniszczenia Baekhyuna i jego prymitywnego sposobu myślenia.
Nim się obejrzałem, nagle wyrosło przede mną drzewo. Poprawka, to nie było drzewo, tylko sam Chanyeol. Wyglądał tak dobrze z bliska jak i z daleka.
- Zabije go - syknąłem, po czym uniosłem wzrok by spojrzeć mu w oczy i właśnie z tamtym momentem po prostu umarłem. - Jakie ty masz wielkie uszy, matko boska - wybuchłem nagle, dopiero po chwili rozumiejąc, że powiedziałem to na głos.
- Dzięki, też miło cię poznać - powiedział z uśmiechem rudzielec.
- Przepraszam - wyjąkałem, rumieniąc się ze wstydu.
- Nie przepraszaj, przyzwyczaiłem się - odparł Chanyeol, na co ja automatycznie chcąc gdzieś się ukryć, schowałem się w jego ramionach. Na początku był zdezorientowany, ja zresztą też, ale już po chwili śmialiśmy się do łez.
Oczywiście, głównym powodem naszego śmiechu był Baekhyun, który po godzinie przyszedł sprawdzić co z nami.
- Myślałem, że już się ruchacie i wyśmiewacie swoje małe ptaszki, które nazywacie dużymi - parsknął blondyn, na co ja miałem ochotę walnąć mu w łeb. Spojrzałem na Chanyeola i zmarłem, wiedząc jego seksowne spojrzenie na sobie.
- Okej, dobra, chyba dopiero zaczęliście grę wstępną. Chanyeol, nie zapomnij gumek! Mazidełka są w każdej szufladzie w tym domu, nie zapomnijcie! - zawołał jeszcze, nim uciekł do salonu przed moją dłonią.
- Chyba nie da nam spokoju - westchnąłem.
- Mi to nie przeszkadza byśmy się ulotnili - powiedział cicho Chanyeol i nim się objerzałem, ciągnął mnie do wyjścia. Zarzuciłem jeszcze bluzę na siebie i po prostu wyszliśmy z mieszkania blondyna, idąc w nieznanym mi kierunku.
- Słuchaj.. Przepraszam za tę akcję w kuchni - powiedziałem, chowając dłonie w kieszeni.
- To z tymi uszami? Ah, przejmujesz się.. Nie ty pierwszy i zapewne nie ostatni, ale nie przejmuję się tym. Zaakceptowałem to - zaśmiał się chłopak, a ja znów chciałem gdzieś zniknąć. Spojrzał na mnie zatrzymując się, przez co wpadłem na niego.
- Czemu sto.. - nie zdążyłem dokończyć bo po prostu wpił się w moje usta. Zamrugałem oczami, po czym po prostu uwiesiłem się na jego szyi, po chwili oplatając jego biodra swoimi nogami. Całowaliśmy się na środku parku, pod drzewem, kiedy nagle poczułem jego dłonie na swoim tyłku. Jęknąłem w jego wargi, bo był to mój słaby punkt.
- Lubisz jak ktoś cię dotyka.. - warknął Chanyeol. Jego głos brzmiał tak seksownie i nisko... Jęknąłem głośniej, zaciskając dłonie w jego włosach.
- Dotykaj mnie ty - szepnąłem zachęcająco, przesuwając mokrym językiem po jego uchu. Ugryzłem delikatnie płatek ucha, po czym z pożądaniem spojrzałem w jego oczy; pociemniały i zabłysły.
- Do mnie. Już.
Przeszliśmy przez park bardzo szybko, co chwilę się potykając, albo całując i obijając o drzewa. Nigdy wcześniej nie czułem tak silnego podniecenia i pożądania, jak przy tym wysokim bambusie.
Wpadliśmy szybko do jego mieszkania, padając od razu na łóżko. Nawet nie pamiętam kiedy, ale byliśmy już w połowie rozebrani; to znaczy, ja nie miałem koszulki, a Yeol spodni.
Klęknąłem przed łóżkiem, dobierając się do jego penisa. Ssałem mocno, lizałem, dotykałem. Byłem w tym dobry, nie ukrywając, i cieszyłem się z każdego jego jęku jaki mi fundował. Dłonią dopieszczałem jądra i trzon, ssając jednocześnie aksamitną główkę przyrodzenia chłopaka, a palcami drugiej dłoni drażniłem jego wejście. Wszystko było idealne, zwłaszcza że penis starszego twardniał naprawdę szybko.
Spojrzałem mu w oczy z mojej pozycji i zassałem się mocniej na główce, widząc jego grymas rozkoszy wymalowany na perfekcyjnej twarzy.. no dobra, poza uszami.
Po kilku minutach wyczułem, że Chanyeol zaraz osiągnie szczyt. Wysunąłem męskość z ust, a ślina spływała mi z kącików ust, ale uśmiechnąłem się zadziornie i rozebrałem do końca. Patrząc mu w oczy, opuszczałem się na jego penisa, wsuwając go w siebie coraz głębiej i głębiej, aż wreszcie dosięgnął mojej prostaty bez największego wysiłku. Jęknąłem głośno, zaczynając pocierać jego twarde sutki. Kiedy zdjął koszulkę?
Ruszałem biodrami powoli, ale intensywnie zaciskając mięśnie żeby Chanyeolowi było przyjemnie. Z nieśmiałego chłopaka stałem się kusicielem, chłopaczkiem pragnącym dużego kutasa w swoim małym ciasnym tyłku i ostrego pieprzenia.
W pewnym momencie poczułem szarpnięcie i już po chwili leżałem na łóżku twarzą do poduszki, z wypniętym tyłkiem w jego stronę. Najlepsze właśnie miało nastąpić.
Nie pamiętam kiedy ostatni raz czułem się tak dobrze. Ciepło ciała Chanyeola, jego niski głos sprawiający, że drżę, czy jego czułe pocałunki na moim ciele.. Byłem szalony. Cholernie szalony.
Zamknąłem oczy, czując jak otacza mnie rozgrzane i lekko spocone ciało rudzielca, pachnące seksem i dobrymi perfumami. Zasnąłem bez trudu.
Rankiem obudził mnie zapach kawy i grzanek. Spojrzałem zaspany na Chanyeola, myśląc że to jeszcze sen, jednak gorący pocałunek na moim czole rozbudził mnie.
- Kyungsoo.. - zaczął chłopak, siadając obok mnie. Podał mi grzankę a po chwili dostałem kubek kawy. Spojrzałem na niego z chlebem w ustach. - Jesteś... uroczy - zaśmiał się cicho.
- Po całej nocy spędzonego na najlepszym seksie w moim życiu.. powinieneś raczej mówić trochę inaczej.
- Nie sądzę.. Jesteś uroczy, nawet jeśli masz tak cholernie duże oczy jak sowa - zaśmiał się.
- Przez chwilę myślałem, że jesteś drzewem - powiedziałem po chwili, pijąc kawę.
- A ty sową... Jak chcesz możesz posiedzieć na mojej gałęzi - uniósł brwi patrząc na mnie uważnie. - Lub zamieszkać we mnie.
- W tobie? - nie zrozumiałem go.
- Wiesz.. W moim sercu czy w głowie.. Kupiłem ci tam ładne krzesełko, mam nadzieję, że się szybko nie wyniesiesz i nie zostawisz uczucia pustki.
- Co? Chanyeol...  - westchnąłem. Wstałem i ubrałem się szybko.
- Kyungsoo? - jego głos... wiedziałem, że jest załamany.
- Przepraszam Chanyeol.
Wyszedłem z mieszkania chłopaka, idąc szybkim krokiem do siebie, jednak przechodząc przez park zwolniłem. Dlaczego? Czy on mnie zna od dawna?
Pytania dręczyły moją głowę nawet w domu, kiedy leżałem na łóżku zwinięty w kłębek. Już chciałem wstać i iść coś porozwalać co robiłem zawsze, kiedy byłem wściekły na coś, kiedy dostałem telefon.
- Chanyeol, powiedziałem już..
- Tu Baekhyun, ciołku! Wow, nie sądziłem, że Wielkolud tak ci zawróci w głowie - zaśmiał się.
- Czego chcesz? - mruknąłem.
- Chciałem zapytać jak minęła noc i zaprosić cię do siebie.. nie, nie na imprezę! Pomożesz mi sprzątać? - cały Baekhyun.
- Daj mi 10 minut i będę.
Sprzątanie mieszkania Baekhyuna było bardziej niż męczące, bo wszędzie walały się puszki i butelki, nawet w kanapie znalazłem kilka i w dodatku jeszcze nie otwartych. Oczywiście, Baekhyun wypytał mnie co zaszło między mną a Yeolem, ale wymijałem się. Co miałem powiedzieć? Wybzykaliśmy się, a ten wyskoczył że chce abym zamieszkał w jego sercu?
- SooSoo, wiem że między wami coś było. Nawet jeśli wasz seks się nie udał, albo naprawdę nie macie dobrego sprzętu w swoich majtkach, to widać że coś jest na rzeczy. Chanyeol dzwonił do mnie i spytał, czy jesteś u mnie.
- Co? - usiadłem na fotelu, patrząc głupim wzrokiem na przyjaciela.
- Chanyeol zadzwonił do mnie i pytał o ciebie. Martwi się.
- Powiedział ci dlaczego wyszedłem? -mruknąłem.- Powiedział? Zaproponował, żebym "zamieszkał" w jego sercu i go nie zostawił.
- I ty wyszedłeś?! - Baekhyun aż musiał usiąść. - Pojebało? Chłopak wyznaje ci miłość a ty uciekasz! Jesteś dupkiem, Soo.
- Nie znam go nawet!
- Znasz! Oczywiście, że znasz! I to od dawna. Był z nami w klubie aktorskim! - Przyjaciel był niemalże wściekły. - Jak możesz zapomnieć?
- Nawet nie znałem jego imienia!
- Jesteś debilem, Soo. Naprawdę.. - Baek uderzył się w czoło. - Leć go przeproś. Albo porozmawiaj z nim. Umówiłem was na jutro.
Westchnąłem, jednak po chwili spojrzałem na niego.
- Co?!
- Mówiłem przecież wczoraj, że was umówię.
Opadłem na fotel i jęknąłem żałośnie.
Wróciłem do domu i zacząłem robić wszystko, by wyglądać na chorego na następny dzień. Chorym przecież się nie każe wychodzić, prawda?
Jednak mój genialny plan poszedł w las, kiedy Chanyeol zaproponował byśmy spotkali się w moim domu. Odmówiłem mu, zatapiając się w kołdrze, jednak Park okazał się sprytniejszy i tak przyszedł, w towarzystwie Baekhyuna. Dlaczego?
Westchnąłem, otwierając im drzwi i wpuszczając do mieszkania. Usiedliśmy w salonie na kanapie. Spojrzałem nienawistnym wzrokiem na Baekhyuna, który tylko się uśmiechnął i poszedł do kuchni po herbatę.
- Słuchaj...  - zacząłem, ale nie wiedziałem jak skończyć.
- Spróbujmy jeszcze raz.
Co? Co? CO?!
- Wyskoczyłem z tym wyznaniem zbyt nagle i pewnie cię tym przestraszyłem, Kyungsoo - spojrzał na mnie - ale spróbujmy jeszcze raz.. spokojniej. Zależy mi. - Poczułem przyjemne ciepło w swoim sercu.
- Naprawdę uważasz, że jestem wart? Wart każdej sekundy, każdej chwili, każdego słowa, oddechu, myśli?
- Tak, jestem pewny.. Chcę patrzeć na ciebie codziennie...
Zwariował.
- Ja...
- Zgódź się, deklu! - pisnął Baekhyun, wchodząc do pokoju.
Westchnąłem.
- Daj mi trochę czasu, Yeollie.. - poprosiłem chłopaka. - Muszę to przemyśleć.
Chanyeol kiwnął głową, a Baekhyun pokręcił. Ale co miałem zrobić? Nie mogę od razu się zgodzić, skoro nie jestem pewny. Fakt, może i ufam Chanowi i jego uczuciu, ale ja też chcę poczuć.
Mijały dni, a ja wciąż nie byłem pewny co powiedzieć Chanyeolowi. Tęskniłem za jego głosem, jego uroczym śmiechem, chociaż tak naprawdę znałem go zaledwie kilka dni!
W końcu, z 3-tygodniowym opóźnieniem zadzwoniłem żeby się umówić, ale odebrała jakaś kobieta, mówiąc, że nie zna żadnego Chanyeola. Zamrugałem oczami i spróbowałem jeszcze raz, ale znów to samo. Myślałem, że przekręciłem numer, więc zadzwoniłem do Baekhyuna aby mi go podał jeszcze raz; numer wciąż się zgadzał, ale Chanyeol nie odbierał, albo coś mu się stało.
Wzięło mnie poczucie winy. Zwlekałem za długo; Chanyeol znalazł inny obiekt miłości; zniknął bez śladu; skoczył z mostu... Bałem się co jeszcze wymyśli mój pusty mózg, więc biorąc telefon ze sobą, wybiegłem z domu. Oczywiście, moim celem było mieszkanie Chanyeola, w którym go nie było. Dowiedziałem się natomiast, że Chanyeol musiał wylecieć na nieokreślony czas z Korei. Łzy napłynęły mi do oczu, nawet nie rozumiałem dlaczego tak się ze mną dzieje.
Zamówiłem taksówkę na lotnisko, bo może dopiero dzisiaj Chanyeol wylatywał. Szukałem go wszędzie, dosłownie wszędzie.
- On.. wyjechał... Okłamał mnie! - krzyknąłem, uderzając w ścianę. Ludzie się dziwnie patrzyli na mnie, ale co miałem zrobić? - Okłamał... - szepnąłem i zsunąłem się na ziemię, podkulając nogi. Płakałem długo, kiedy nagle poczułem silne dłonie na swoim ciele. Myśląc, że to ochroniarz, mruknąłem tylko, żeby sobie poszedł, ale usłyszałem ten śmiech. Uniosłem wzrok.
- Dlaczego płaczesz? - spytał, przecierając moje policzki z łez.
- Ty.. - szepnąłem i rzuciłem mu się na szyję, wpijając się w jego usta. Czułem, że jest zaskoczony, ale nie mogłem inaczej. Za długo czekałem by podjąć decyzję.
Mocno wtuliłem się w jego ciało, słuchając jego śmiechu, kiedy opowiadałem mu o wszystkim.
- Nie miałem zamiaru wylecieć! - zaśmiał się. - Przyznaję, zrobiłem źle, ale to był tylko test - dodał po chwili.
- Test? - spytałem.
- Chciałem zobaczyć, czy naprawdę ci zależy.. Baekhyun mi mówił o twoich postępach w podejmowaniu decyzji, dlatego chciałem to sprawdzić. Ta kobieta, która miała mój telefon, to moja nuna. Poprosiłem ją, aby cię wkręciła - objął mnie mocniej, kiedy czekaliśmy na samochód nuny Chanyeola.
- Więc... mi wcale nie zależy - powiedziałem, zakładając ręce na piersi.
- Tak? - spytał Chanyeol, całując mnie namiętnie. Przysięgam, zmiękły mi nogi.
- Mmm.. - zamruczałem jak kotek.
- To jak? Zaczniemy od nowa?
- Jestem pewny już, że tego chcę.. nawet twoje dżambo uszy są okej.
Zaśmiał się, a ja wtuliłem twarz w jego klatkę piersiową.
Cóż, może nasza historia brzmi dość zabawnie, to choć kończy się happy endem i nadal trwa, to lepszej mieć nie mogłem.
Nawet Baekhyun kogoś sobie znalazł! Ma na imię Jongin i cóż.. Oby im się ułożyło, bo mają naprawdę mocne charaktery.



♥·♥·♥·♥·♥·♥·♥·♥·♥·♥·♥·♥·♥
Cóż, przerywnik XiuHana czyli ChanSoo! Mam nadzieję, że wam się podobało :3 fanfica pisałam specjalnie dla ming unni i dla Julci, bo obu brakuje tego kochanego pairingu (przyznaje, sama dawno nie pisałam ani nie czytałam TT-TT). Wyszło mi jak wyszło ;_; 
Teraz biorę się za ostatnie dwie części XiuHan i za KrisYeola, a potem będzie SeKai ^ ^ (mam nadzieję T.T)
Miłego dnia, popołudnia, wieczora, nocy! :3 ^ㅅ^