Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Czy to jest możliwe?. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Czy to jest możliwe?. Pokaż wszystkie posty

17 maja 2013

Jedna rzecz, wiele następstw.


~6 miesięcy później~
LuHan siedział na sofie wpatrując się sennym wzrokiem w ekran telewizora. Normalnie o tej porze poszedłby spać jednak to co zdarzyło się zaledwie parę godzin wcześniej nie pozwalało mu zasnąć w spokoju. Chłopak przejechał delikatnie dłonią po swoim brzuchu, który był już dość duży. Dziecko znajdujące się w środku delikatnie kopnęło a na twarzy Chińczyka pojawił się uśmiech. Jednak znikł bardzo szybko, bo słowa ZiTao naprawdę go dotknęły. "Widziałem jak MinSeok całował się z Krisem gdy byliśmy na treningów" te słowa buszowały w jego głowie nie dając mu chwili spokoju. Nagle z nikąd pojawił się XiuMin, który pochyliwszy się nad nim pocałował go lekko w policzek na co blondyn otworzył oczy i uśmiechnął się łagodnie.
- Lulu, wiesz że musisz się wysypiać? Zwłaszcza w tym stanie... - powiedział MinSeok pomagając wstać Chińczykowi z sofy.
- Wiem, Minnie, wiem, ale...- zaczął ale przerwał widząc, że do salonu w którym się znajdowali wszedł właśnie ZiTao i Kris rozmawiając półszeptem. Jednak Lu ma bardzo dobry słuch i słyszał każde wypowiedziane przez nich słowo. XiuMin wiedząc, że jego ukochany słyszy wypowiedzi nowo-przybyłej dwójki, złapał go za rękę i wyprowadził z pokoju. Idąc spokojnym krokiem wszedł do ich wspólnej sypialni.
- A teraz kochany, przebieraj się i do spania - powiedział pewnie Koreańczyk i od razu położył się na łóżku. Han posłusznie przebrał się w piżamę i już po chwili znalazł się obok Kima. Wtulił się w jego ciało i zamknął oczy. Czuł się bezpieczny, więc nie musiał długo czekać na sen.
Tao, nie, to nie może być prawda! - krzyczał do ciemnowłosego chłopaka opartego o framugę drzwi.
- Przecież widziałem...
- Nie widziałeś! Nie, zostaw! Odejdź! 
- Przecież sam dobrze wiesz, że Kris całował się XiuMinem. Pamiętasz? - Powiedział Tao i pstryknął palcami a przed oczami LuHana pojawił się fragment jego własnych wspomnień.
- Nie! To było... To był głupi zakład! - krzyknął, a Tao uśmiechnął się szerzej i drugi raz pstryknął palcami. Tym razem pokazał się fragment jego wspomnień.
XiuMin opierał się o ścianę, a Kris stał nad nim podtrzymując jego podbródek własną dłonią. Ich usta dzieliło zaledwie parę centymetrów. Czuć było napięcie panujące między nimi gdy tylko ich wargi zetknęły się tworząc delikatny pocałunek, który po chwili przerodził się w pewniejszy i pełen namiętności. Ich języki toczyły zawziętą walkę, dłonie błądziły po ciałach, które stykały się na całej powierzchni. Klatki piersiowe ruszały się bardzo szybko, serca biły w nierównym rytmie, krew w żyłach pulsowała pod wpływem zwykłego dotyku. Nie chcieli przerywać choćby na jeden oddech. Zatracili się zakazanym pocałunku.
- Przestań. Proszę! T-to nie może być prawda - szeptał LuHan próbując powstrzymać łzy.
- Mnie też to boli LuHan-ge - Tao spuścił głowę i patrzył w podłogę. Jego ręce zaciskały się w pięści. Zawsze tak robił, gdy coś w co nie chciał wierzyć okazywało się prawdą. Starszy chłopak zauważył ten gest i momentalnie w jego oczach pojawiły się łzy.
- Nie... 
-Nie! - krzyknął LuHan, czym obudził XiuMina śpiącego obok niego. MinSeok spojrzał na sprawcę swej nagłej pobudki.
- Czemu krzyczysz? Stało się coś? - Spytał niższym głosem niż zwykle a po plecach Lu przebiegł delikatny dreszcz. Zacisnął dłoń na pościeli. W jego umyśle trwała właśnie walka o to, czy zapytać go czy słowa Tao są prawdą czy też nie. Po dłuższej chwili myślenia wybrał.
- Muszę cię o coś spytać - zaczął. Koreańczyk patrzył na niego pytająco.- Tylko powiedz mi prawdę.
- Hę? N-no dobra. - dopowiedział starszy chłopak.
- Zdradziłeś mnie? - Po tych słowach zapadła cisza.
- Tak. - To jedno słowo wypowiedziane przez chłopaka trafiły idealnie w delikatne serce LuHana. Próbował powstrzymać łzy ale nie potrafił. Chciał krzyczeć, chciał... Chciał go uderzyć ale nie potrafił. MinSeok odwrócił głowę i patrzył teraz na ścianę. W jego twarzy widać było załamanie, nerwowość i żal za własny uczynek.
- Dlaczego? - Spytał tak po prostu Han opierając się o parapet.
- Przepraszam. - Szepnął MinSeok i wyszedł z pokoju zostawiwszy LuHana samego. Dziecko w jego brzuchu poruszyło się znacznie powodując lekki ból, który po chwili zwiększył swą siłę. Jęknął i osunął się na podłogę jedną ręką trzymając brzuch a drugą przytrzymując parapet. Kręciło mu się w głowie, w oczach pojawiły się mroczki. Jego twarz stała się nagle blada, skurcze ponownie wzmocniły siłę i gdyby silne ciało MinSeoka zapewne upadłby z łoskotem na ziemię. - LuHan, przepraszam, obiecuję, to już się więcej nie powtórzy, J-ja naprawdę cię kocham... I.. To nie był fair do ciebie. Proszę tylko nie odchodź. - Z oczu starszego chłopaka płynęły łzy. Mówił tak jeszcze długo przepraszając co chwilę,
- Minnie, zaczęło się... - szepnął nagle Lu przerywając monolog XiuMina. Był jednocześnie szczęśliwy i zdziwiony, bo nie wiedział o co chodzi drugiemu. Gdy ten westchnął głośniej przejeżdżając jednocześnie ręką po brzuchu, dopiero wtedy MinSeok zrozumiał przekaz LuHana. - Minnie, zaczęło się!

16 kwietnia 2013

Ja sam w to nie wierzę.

Opowiada LuHan

"Zostanę ojcem... A raczej matko-ojcem. Jak to możliwe? Przecież jestem facetem!" Pomyślałem, kiedy wychodziliśmy ze szpitala z Xiu. Wsiedliśmy do auta i odjechaliśmy, nie odzywając się do siebie. Patrzyłem w przestrzeń za oknem, starając po raz kolejny spróbować zrozumieć, jak mogło do tego dojść.
- Nie wiem jak mam to powiedzieć, ale to jest takie.. - Zapytał nagle Koreańczyk.
- Inne? Dziwne? Wiem... Ja sam nie umiem w to uwierzyć do końca, a co dopiero ty, Xiu...
- Lu... Jak sobie poradzimy? I co ważniejsze, jak to odbiorą inni?
- Nie wiem, XiuMin, nie wiem... - Szepnąłem, właściwie sam do siebie. Spojrzałem za okno. W salonie się świeciło. Czyli czekali na nas. Poczułem się dziwnie. - Jak im to powiemy? - Spytałem półszeptem, gdy wjechaliśmy do garażu.
- Damy radę... Jakoś. - XiuMin uśmiechnął się i pomógł mi wyjść z auta. Staraliśmy się wejść nie robiąc hałasu i prawie by nam się udało, gdyby sierota Xiu nie wpadł na buty Chena.
- I co z LuHanem? - Zapytał Kris, kiedy usiedliśmy naprzeciwko chłopaków.
- LuHan jest... - Zaczął MinSeok ale nie umiał dokończyć.
- Chory na zapalenie żołądka? - Zapytał Chen.
- Nie, on jest chory na zatrucie pokarmowe...
- Zapalenie trzustki!
- Wyrostek robaczkowy!
- Lu jest w ciąży! - Krzyknął nagle Xiu,wstając i przerywając kłótnię na temat "co dolega Lu". Wszyscy spojrzeli to na mnie, to na XiuMina, który nagle robiąc się czerwony jak burak usiadł na kanapie, przykrywając się poduszką. Chen wybuchnął śmiechem. Wtedy Tao trzasnął mu w głowę ręką.
- Ale jak to możliwe?
- Sam nie wiem...  - Zapadła cisza, przerwana tylko jękiem Chena z powodu bolącej głowy po uderzeniu jej przez ZiTao. Siedzieliśmy i wpatrywaliśmy się w siebie wszyscy. W pewnym momencie XiuMin objął mnie ramieniem wtulając nos w moją szyję. Spojrzałem w dół, na drugą rękę Xiu leżącą na moim brzuchu. "Będę miał dziecko." To jedyne, co udało mi się pomyśleć w tym momencie, bo cisza nadal trwała. Nie zauważyłem kiedy reszta wstała i poszła do kuchni zająć się czymś innym. Schowałem twarz w dłoniach, kiedy pierwsze łzy zaczęły spływać po moich policzkach.
- Lu... Nie płacz. Jakoś damy radę. - Szepnął MinSeok i pocałował mnie w policzek. - Będzie dobrze.
- Ale XiuMin... Wszystko się zmieni. Już się zmienia. - On tylko kiwnął głową i wstał z zamiarem udania się do kuchni do reszty. I nagle coś w laptopie się odezwało.
- Ja to sprawdzę.. - Rzucił Kris i już siadał przed laptopem i coś klikał. - Cześć SuHo. - Przełknąłem głośno ślinę. Kris ręką zawołał resztę, żeby usiedli obok niego.
- Hejka. Jak tam u was? Bo wiecie, w Korei to jakoś się tak nudno bez was zrobiło...
- A u nas zaś się ostatnio bardzo dużo dzieje... - Powiedział Tao ledwo kryjąc śmiech. Wiedziałem, że chodziło mu o mnie i o XiuMina. Uduszę go chyba.
- Opowiadaj... - W tle było słychać czyiś śmiech... Zapewne ChanYeol.
- No więc... Wyobraź sobie, że XiuMin będzie ojcem!
- Co?
- Nie co, tylko tak Zgadnij kto będzie matką!
- Nie wiem... Jakaś ładna chińska aktorka?
- Nie...
- Poddaję się.
- Ale ja nie! - Krzyknął ChanYeol. - Myślę, że to będzie Lu... - I nagle czyjaś dłoń zasłoniła mu usta.
- Co ty bredzisz Yeol? LuHan? Matką? Ahahahahhaha! Znowu ćpałeś z Baconem w łazience? - Stwierdził SuHo. Odwróciłem wzrok i wtuliłem się w ciało Xiu.
- Tym razem jestem czysty... -  Oburzył się Chan.
- Ej... My tu jesteśmy... I przyznajemy rację. - Powiedział Kris, przerywając rozmowę tamtej dwójce.
- Komu? Mnie czy temu ćpunowi?
- Yeolli nie jest ćpunem... Ale fakt, faktem, popali czasem... Dobra, dobra, nie czasem ale często... Ej, nie bij... - I krzyk Bacona. A raczej śmiech. ChanYeol znowu go łaskotał.
- ChanYeol ma rację. LuHan jest w ciąży z XiuMinem. - Wtuliłem się bardziej, nie chcąc patrzeć na nich. XiuMin pogłaskał mnie po głowie i przytaknął w stronę kamerki.
- Chyba sobie jaja robicie! - Krzyknął Kai śmiejąc się.
- Sam sobie jaja robisz Kai. - Skwitował SeHun. - To prawda Jelonku?
- T-tak, to prawda... - Powiedziałem, odrywając się od ciała XiuMina, jendnocześnie patrząc prosto
w ekran. Widziałem, jak twarz SeHuna robi się smutna. Siedzący obok niego Kai przytulił go do siebie
i spojrzał w naszą stronę. - P-przepraszam... - Nie mogłem już tam z nimi siedzieć. Wstałem i poszedłem do mojego pokoju roniąc pierwsze łzy. Bolało mnie to.Trzasnąłem drzwiami i przekręciłem klucz w zamku. Położyłem się na łóżku i zacząłem płakać mocniej.
- Lu... Wiem, że tam jesteś. Proszę, wpuść mnie... - To był XiuMin. Wstałem więc z łóżka i powolnie podszedłem do drzwi i je otworzyłem. - Ej, nie płacz. Będzie okej, obiecuję... - Xiu przetarl swoimi dłońmi moje łzy i weszliśmy do środka.
- Boję się, tak bardzo się tego boję... Przecież mamy mieć comeback, koncerty, wywiady... Spotkania
z fanami... XiuMin, boję się ich reakcji...- Xiu przytulił mnie i pocałował w czoło.
- Kocham cię i nie pozwolę żebyś był smutny. Ani żeby ktokolwiek cię zasmucił.
- Ja ciebie tez kocham - szepnąłem mu do ucha i pocałowałem go delikatnie. W końcu mogłem się poczuć szczęśliwy.

25 marca 2013

(Nie) mała niespodzianka.

Opowiada XiuMin

Kocham Cię Lu. I tylko Ciebie.. - szepnąłem do jego ucha. Obróciłem go twarzą do siebie i spojrzałem w te piękne brązowe oczy.
- Ale jak to...? Przecie.. - Nie dokończył zdania, bo moje usta przylgnęły do jego pociągających różowych warg... Smakowały truskawkowo... Uwielbiam truskawki. Moje ręce powędrowały pod jego koszulkę... Moje zimne dłonie spowodowały u niego dreszcze. Jego usta rozchyliły się, na co mój język ochoczo wsunął się do środka i zaczął zabawę. Czułem, że nie powstrzymam się. Mój język badał każdy szczegół jego podniebienia. - Xiu... M-my... N-nie... Aah~! - Jęknął, gdy moje palce natrafiły na jego sutki i zaczęły je lekko pocierać. Przygwoździłem go do ściany, specjalnie wkładając swoją nogę między jego kończyny. Ściągnąłem jego koszulkę, przerzucając swoje pocałunki na jego szyję. Cichy jęk wydobył się z jego ust. Zszedłem niżej aż natrafiłem językiem na jego stwardniałe już sutki. Zatoczyłem wokoło nich kółeczka zostawiając mokre ślady. Poczułem jak on twardnieje. Czekałem na tą chwilę. Złapałem go w ramiona i ułożyłem na łóżku. Zacząłem się rozbierać. Robiłem to nadzwyczaj seksownie. Podziałało. Zostawiłem tylko bokserki. Usiadłem na Lu okrakiem i zacząłem się ocierać o jego erekcję. Zacząłem mocować się z jego rozporkiem. Gdy w końcu mi się udało, ukazał mi się sporych już rozmiarów namiocik. LuHan jęknął gdy przejechałem palcami po całej długości. - Sz-szybciej XiuMin~. - Sapnął Chińczyk. Ale ja chciałem się z nim trochę zabawić. Zsunąłem delikatnie jego bokserki i polizałem główkę jego członka. Tak Lu, jęcz dla mnie. Wziąłem głęboki wdech i wziąłem go całego. Na zmianę ssałem i lizałem, czasem podgryzałem. A LuHan jęczał bardzo podniecająco. Ostatni raz przejechałem językiem po całej długości jego na baczność stojącego członka i odszedłem na moment.
- Ani mi się waż. - Powiedziałem do niego, kiedy próbował sobie zwalić. - Aż tak ci śpieszno?
- Xiu... Proszę... - Wysapał Lu. Pokręciłem głową i zdjąłem bokserki. Podszedłem do Lu i bez ostrzeżenia wsadziłem mu 2 palce i zacząłem go rozciągać. Pisk. I trzeci palec wewnątrz. - Xiu, wystarczy... Wejdź... Już... We... Mnie... Błagam... - Nie potrafiłem odmówić. Wyjąłem palce i zastąpiłem je swoim penisem. Jęknął... Poczekałem chwilkę i zacząłem się poruszać. Najpierw powoli aby go przyzwyczaić. Ale po chwili już traciłem kontrolę. Jego głos coraz bardziej się załamywał. Zaraz dojdzie. Przyspieszyłem tempa. Nie musiałem długo czekać. Lu jęknął bardzo głośno, wymawiając moje imię. Biała ciecz wytrysnęła z członka jelonka i poplamiła nasze brzuchy. I ja poczułem to charakterystyczne mrowienie... Sperma zalała ciasne ścianki Lu...
- Kocham... LuHan... - Jęknąłem i wyszedłem z niego. Podpierałem się chwilę rękoma nad jego ciałem, po czym położyłem się obok i złapałem jego delikatną dłoń. - Bardzo cię kocham Lu.
- J-ja ciebie też, Xiu...
- Przepraszam za ten bałagan wcześniej... - Pocałowałem go delikatnie. - Więcej tego nie zrobię, obiecuję...

~~~~~~ 5 tygodni później...~~~~~~
-LuHan wszystko okej? - Zapytałem Lu, kiedy oglądaliśmy film całą grupą a on nagle zbledniał.
- Tak, tylko strasznie chce mi się rzygać... - Po udzieleniu odpowiedzi, wybiegł do toalety i usłyszeliśmy tylko odgłos cofającego się jedzenia...
- Przecież nic takiego nie jadł. Byłem z nim cały czas...
- Ej,Xiu, a on tak przypadkiem nie ma od tygodnia? Ty weź z nim na jakieś badania jedź. I to zaraz... - Powiedział Kris, całkowicie zaniepokojony zaistniałą sytuacją... Pokiwałem głową po czym poszedłem do LuHana oznajmić mu o pomyśle lidera. Pokiwał głową w akcie zgody i zwymiotował po raz kolejny.
Pół godziny później byliśmy już w szpitalu. Lekarz badający Lu stwierdził że musi zrobić USG żeby być pewnym.
- Mogę być przy badaniu? Wie pan, bardzo się martwię. - Zapytałem, kiedy Lu wchodził do gabinetu.
- Ależ oczywiście! Nie widzę przeciwwskazań. - Uśmiechnąłem się i wszedłem za nim do środka. Lulu leżał już z podwiniętą koszulką do góry. Przegryzłem wargę. Stanąłem za kozetką i trzymałem Lu za rękę, gdy lekarz oglądał jego wnętrze przez urządzenie USG. - Gratuluję Panu! - Uśmiechnął się lekarz i podał mi rękę. Nie wiedziałem o co mu chodzi, więc tylko lekko się uśmiechnąłem.
- Ale o co chodzi panie doktorze? - Zapytał LuHan, który właśnie wycierał maź z brzucha.
- Jest jeszcze bardzo małe i ledwo je widać, ale jestem pewien w 100%.
- Ale o co chodzi? - Zapytałem, nadal nie wiedząc o co chodzi.
- Ale jak to o co? Zostaniecie państwo rodzicami!
- CO?!

22 marca 2013

Gdybyś tylko wiedział, nie doszłoby do tego.

Opowiada XiuMin~

-  Bo my noo...  C-całowaliśmy się.  - Spojrzałem na Chena przerażony. Oparłem się o umywalkę, próbując zrozumieć to, co właśnie usłyszałem. Cholera. Uderzyłem się w twarz i wyszedłem z łazienki. A raczej wybiegłem z niej. Zbiegłem po schodach omal nie potykając się o przedostatni schodek i wpadłem do kuchni jak poparzony. Zgromadzeni tam spojrzeli na mnie z wyrzutem.
- Co jest? - Zapytałem ich, czując że zaraz coś się wydarzy.
- Co jest?!- O kurde, Kris.Zupełnie wyleciało mi z głowy, że przez Chena się obudził. - Ty się mnie kurna pytasz co jest? Jasna cholera, XiuMin! Ty i ten patafian Chen nie potraficie zamykać drzwi jak ludzie cywilizowani.
- Wypraszam sobie, to Chen nie umie zamykać drzwi.
- Doprawdy? Nie trzasnąłbym nimi, gdybyś za mną nie polazł! - Powiedział JongDae wchodzący właśnie do kuchni.
- Ej, ja tez tam mieszkam! - Odpowiedziałem mu po koreańsku.
- Mało mnie to obchodzi, poszedłeś za mną bez słowa wyjaśnienia, przez co obudziłem hyunga.
- Nie chciałem, żebyś się zakrztusił po raz kolejny! Po za tym, chciałem wyjaśnienia tego, co zaszło rano. Czy to dziwne?
- A jesteś zadowolony z mojej odpowiedzi? - Zapytał Chen patrząc na mnie smutnym wzrokiem. Zacisnąłem palce w pięść i nic nie powiedziałem.
- Ej, czy moglibyście skończyć mówić po koreańsku? - Zapytał Tao, którego irytowała nieznajomość tegoż języka.
- Nie. - Odpowiedziałem. - Będziemy na górze. - Dodałem, po czym pociągnąłem Chena za rękę i zaprowadziłem do pokoju.
- Słuchaj, przestań mnie dotykać. - Nie, nie wierzę. On, przyjaciel powiedział mi to prosto w oczy?
- Chen, co się stało między nami? - Spytałem, nie kryjąc smutku.
- Nic, tylko ja też muszę wiele rzeczy przemyśleć, zrozumieć... Przepraszam, potrzebuję być sam.- Kiwnąłem głową potwierdzająco. Chwyciłem koszulkę, bo nadal byłem półnagi, do tego zeszyt. Zabrałem jeszcze ołówek i wyszedłem z pokoju, zostawiając JongDae samego. Usiadłem pod drzwiami na korytarzu i zacząłem pisać... Sam nie wiem, kiedy moja głowa stała się zbyt ciężka by trzymać ją w pionie. Usnąłem.
Chen spojrzał w moje oczy i szepnął - Kocham twoje oczy. Są takie... radosne. - I musnął moje wargi swoimi. Mimo delikatnego dotknięcia, poczułem ich smak. Wata cukrowa. Byliśmy w wesołym miasteczku. Coś przykuło moją uwagę. To było takie... dziwne. I wtedy to coś złapało mnie i wciągnęło do jaskini pełnej jakiś korytarzy. Wszędzie kapała woda. Byłem boso, bo czułem chłód ziemi. Każdy kolejny krok przybliżał mnie do wody. Nie. Chciałem uciec, więc zacząłem krzyczeć. To nic nie dało. I nagle usłyszałem ten głos. Wołał mnie. I nastąpiła światłość. I poczułem po raz drugi tego dnia ten słodki smak waty cukrowej. I znowu ciemność. Znowu poczułem chłód jaskini. Chciałem się przytulić. Ale było za późno. Zwinąłem się w kłębek i zdążyłem wyszeptać: kocham... cię... Po czym zamknąłem oczy. Umarłem.
- XiuMin! Xiu! Hyung! MinSeok, cholera jasna! Obudź się! Chłopaki, on nie reaguje! Wezwijcie kogoś! Pomocy! Halo, Xiu~! Jezu, błagam, nie odchodź! Hyung, proszę! Już nie pozwolę abyś był sam, błagam, odezwij się! - Słyszałem jak ktoś mnie woła. Ale jakoś tak, przez mgłę. Było mi cholernie zimno.
- Kocham... cię.... - Szepnąłem. Czyjeś ciało przykleiło się do mnie. Poczułem jak chłodne krople padają mi na kark... Łzy. - N-Nie płacz. - Wyszeptałem. Otworzyłem nieśmiało oczy. 4 osoby stałe nade mną i gapiły się. Jedna płakała, druga była smutna, trzecia tylko patrzyła a czwarta... Śmiała się.
- LuHan, za bardzo przeżywasz! - I głośniejszy śmiech. No tak, Kris. Słyszałem już lepiej.
- Kris, to nie jest zabawne! Ja naprawdę myślałem że umarł! - Lu otarł łzy. Próbowałem się dźwignąć na własnych rękach, ale ktoś mnie przygwoździł.
- Chen... Mógłbyś już zejść? Dusisz mnie... - Chłopak uniósł się na własnych ramionach i patrzył na mnie czerwonymi od płaczu oczyma. I nagle przypomniał mi się pewien szczegół z mojego snu. Wata cukrowa... - Ciekawe czy naprawdę tak smakują... - Powiedziałem, a reszta patrzyła zdezorientowana. I nie wytrzymałem. Pocałowałem Chena. Naprawdę. - Faktycznie smakujesz jak wata cukrowa. - Chen spalił buraka, a Kris zaśmiał się jeszcze bardziej.
- Wiedziałem, kurna, wiedziałem! Ten wzrok nie mógł znaczyć czegoś innego. XiuMin, nie ładnie tak nie informować przyjaciół. - I kolejna fala śmiechu Krisa. - Słuchaj, to było widać... Nie? No mniejsza, ja to widziałem. Kochasz Chena od samego początku!
- Nie! - i niezręczna cisza zapanowała w całym domu przerwana tylko szlochem LuHana. - Nie, to nie może być prawda! Dlaczego wcześniej nie zauważyłem? Dlaczego zatruwałem sobie życie nadzieją, że to może o mnie chodzi. - LuHan rozpłakał się na dobre.
- Ej, ale ja niczego nie potwierdziłem... Nie powiedziałem czy faktycznie kocham Chena. I czy w ogóle kogoś kocham... - Odpowiedziałem poważnie. - Przepraszam Chen, ale chciałem sprawdzić, czy naprawdę smakujesz jak wata cukrowa bo tak mi się śniło. Nic więcej. Jak kogoś będę kochał to mu to powiem... A właśnie, Lu, czy właśnie przyznałeś się do... no nie wiem. Skrytego podkochiwania się we mnie?
- J-ja no... Przepraszam!
- Ej, nic nie szkodzi. Dalej jesteśmy przyjaciółmi. Kris, nie wyciągaj z naszej rozmowy żadnych wniosków. A ciebie Chen przepraszam jeszcze raz. Nie chcę ci robić nadziei. A teraz pozwólcie mi wrócić do siebie. - I odszedłem...Czy powinienem powiedzieć mu że go kocham? Nie... Potrzymam go trochę w niepewności. Bo ja już znam jego uczucia do mnie. Tak... Jakiż jestem okrutny...
Usiadłem na łóżku, spojrzałem w sufit i myślałem o tym, co mi się śniło. Nie kochałem Chena. Jego na pewno nie. Wkradł mi się do podświadomości po tym, jak wyznał mi, że się całowaliśmy. Tak, to prawda. Jestem nienormalny. Całuję kogoś, po to by sprawdzić jak smakuje? Zaśmiałem się. Nie, ja kocham LuHana. Jutro mu to powiem. Chociaż w sumie... Czemu by nie dzisiaj jeszcze? Chłopaki idą się bawić... A ja nie chcę. Lu tez nie chętnie pójdzie, bo laski kleją się do niego niczym pszczoły do miodu. Będę mieć całą noc na wyjaśnienia. I na to, na co mi dusza zapragnie. Kim jestem? Zakochanym idiotą. I porąbanym przyjacielem. Tak, to ja MinSeok.
~~~kilka godzin później~~~
-Xiu, napewno nie chcesz iść?
- Nie, muszę coś zrobić jeszcze, a nie chcę marnować na to jutra.
- Ah, szkoda... A ty Lu?
- Ja też nie. Jestem zmęczony.
- Bawcie się dobrze~! - Powiedziałem do nich i zamknąłem za nimi drzwi. Kątem oka zobaczyłem, jak Lu kieruje się do swojego pokoju. Po cichu poszedłem za nim. Lu nie zamyka drzwi, więc wszedłem za nim do środka. Z zaskoczenia przytuliłem go od tyłu i szepnąłem mu prosto w ucho.- Kocham Cię, Lu. I tylko ciebie.

19 marca 2013

Nie wierzę.

Opowiada Chen~

Chen... Chen... Kocham cię. Czy przyjmujesz moją miłość? - Zapytał MinSeok, który właśnie wszedł do kuchni z kwiatami. Zarumieniłem się i nie wiedziałem co powiedzieć. Kiwnąłem więc głową
i przyjąłem bukiet pięknych czerwonych róż. Xiu złapał moją twarz swoimi delikatnymi dłońmi
 i pocałował mnie namiętnie. Odwzajemniłem to. Jego ręka powędrowała pod moją koszulkę. Usiadł mi na kolanach i chciał pogłębić pocałunek. Motyle w moim brzuchu chciały się uwolnić. Nigdy się tak nie czułem... Oderwaliśmy się od siebie aby zaczerpnąć oddechu i ponownie chciałem złączyć nasze usta w pocałunku...

-XiuMin~ - Wyszeptałem i otworzyłem oczy. O boże. To był tylko sen. Cholera. Całowałem poduszkę. Obróciłem się na plecy i wpatrywałem się w sufit. Mój współlokator jeszcze spał. Odetchnąłem z ulgą. Wstałem najciszej jak tylko można było i udałem się do naszej wspólnej łazienki. Oparłem się rękoma
o umywalkę i spojrzałem w lustro.- Sny to odzwierciedlenie naszych marzeń, pragnień i tego, czego balibyśmy się zrobić normalnie. Jak po alkoholu. Tylko lepiej, prawda? - Powiedziałem do swego odbicia. Przemyłem twarz zimną wodą. - To nie może być prawda! - Krzyknąłem, ściskając koszulką w miejscu, gdzie biło moje serce. - Nie może być... Prawda? Ja przecież nie jestem... A może jednak? Nie! Cholera, Kim JongDae, opanuj się! - Krzyczałem i uderzałem pięścią w ścianę. Chciałem uderzyć ostatni raz, tym razem w drzwi, ale  zatrzymał mnie dźwięk przekręcania klamki i głos MinSeok'a, wołającego moje imię.
- Ej, co jest Chen? Chcesz obudzić trupa? Albo co gorsze, Krisa? - XiuMin spojrzał na mnie groźnie, co
w jego przypadku wyglądało nawet uroczo. Zaraz... Uroczo? - I co tak się gapisz jakbyś trupa zobaczył... Ej no, chyba nie wyglądam aż tak źle tuż po przebudzeniu, co? Ej, JongDae, to nie jest zabawne. Powiedz coś. - Patrzyłem na niego z kamienną twarzą, po czym strąciłem jego rękę z mojego ramienia.
- Przepraszam.- Szepnąłem i odszedłem. Zamknąłem za sobą drzwi łazienki i postanowiłem się przebrać, kiedy usłyszałem jak Xiu ładuje się pod prysznic. Ubrałem stary dres znaleziony na najniższej półce i starą za dużą koszulkę. Nagle zaburczało mi w brzuchu. Z zamiarem zjedzenia czegoś na śniadanie poszedłem do kuchni. LuHan, Lay i Tao siedzieli przy stole i gadali o czymś zawzięcie. Zauważyłem górę kanapek leżącą na blacie stołu. - Można? - Tao kiwnął głową, więc napakowałem sobie parę kromek i usiadłem obok Pandy. Wepchnąłem na siłę pierwszą kanapkę, gdy zobaczyłem XiuMina w samych spodenkach. Z jego włosów kapały kropelki wody. Szybko popiłem to, co miałem w ustach i zakrztusiłem się. Cholera. MinSeok podszedł do mnie i klepnął mnie w plecy. Jego dotyk wywołał we mnie coś dziwnego. Nie. On nie może mnie dotykać. Nie teraz. Odsunąłem się od niego i zacząłem szybko jeść pozostałą część śniadania pozostałą na talerzu.
- Ej, nie pchaj tak, bo znowu się udławisz. - Powiedział Xiu. Kiwnąłem głową i przełknąłem wszystko. Podziękowałem za śniadanie i udałem się do pokoju. A on poszedł za mną. Cholera. Nie. - Ej, poczekaj. JongDae, do cholery, poczekaj.
- Hyung, daj mi spokój! - Krzyknąłem i zatrzasnąłem mu drzwi przed nosem. Nagle usłyszałem głośny krzyk. O cholera, Obudziłem Krisa.
- KTO DO JASNEJ CHOLERY NIE UMIE ZAMYKAĆ DRZWI!? - Poczułem jakby ktoś właśnie wylał na mnie kubeł zimnej wody. Wpuściłem szybko XiuMina aby nie wyszło na nas, i schowaliśmy się
w łazience. Tak się wystraszyłem Krisa, że złapałem Xiu za rękę ze strachu i nie chciałem jej puścić. Hyung stał niewzruszony i patrzył to na mnie, to na nasze ręce, aż w końcu je puściłem.
- Ej, JongDae, może mi wyjaśnisz co to było rano?
- Hyung, bo widzisz... J-ja się czegoś wystraszyłem w nocy i... I to było związane z tobą i... I tak wyszło... Przepraszam hyung.
- Ej, nie ma się czego bać. No dobra, teraz możesz bać się Krisa. A właśnie, co było związanego ze mną, że aż się wystraszyłeś w nocy?
- Bo ty... i ja... my... no... - Zrobiłem się czerwony na twarzy, bo nie umiałem kłamać. Bałem się jego reakcji.
- Bo my co? - Spytał zniecierpliwiony MinSeok.
-  Bo my noo...- Odwróciłem wzrok. Bałem się. - C-całowaliśmy się.