Opowiada Tao
Z każdym dniem czułem się coraz gorzej. Nie umiałem spać w nocy. Zachowywałem się jak zombie. Przez ostatnie kilka dni nic nie jadłem, ale nie byłem głodny. Wszyscy myślą, że jestem po prostu chory, dlatego codziennie dają mi tabletkę. Ale nie potrzebuję ich. A dlaczego? Bo się zakochałem. Zakochałem się na zabój w nim, w jego uśmiechu, w jego oczach, w jego pociągającym głosie. Ale on mnie nie kocha. Skąd wiem? Bo to wszystko co robimy to dla niego po prostu fanserwis, który przyspiesza bicie mojego serca. Ale umiem się opanowywać. Ale nie wiem jak długo jeszcze będę musiał to robić. Czasami mam ochotę wyznać mu wszystko o czym myślę, czego pragnę... Ale nie chcę naruszać cienkiej granicy naszej przyjaźni. Nie chcę niszczyć tego co jest teraz między nami.
- Tao! Chodź coś zjeść! - Zawołał XiuMin. Nie miałem ochoty. Kolejny raz bez kolacji. Odpowiedziałem cicho, że nie jestem głodny i usiadłem w kącie pokoju i zacząłem płakać. Po raz kolejny. Łzy nie chciały przestać lecieć. Znowu czułem się bezsilny.
- Tao... To już ponad tydzień... Proszę, zejdź na dół i chodź coś zjeść. Proszę. - Czułem, że MinSeok się martwi, więc pozwoliłem mu wejść, mimo iż to był także jego pokój. Gdy tylko przeszedł przez próg, zamknął za sobą drzwi i spojrzał na mnie smutno. - Tao, co się z tobą stało? Dlaczego siedzisz tutaj sam kolejny dzień? Dlaczego płaczesz? - Odwróciłem wzrok. Sam nie wiem dlaczego płakałem. Może z mojej bezsilności co do spraw miłości? - ZiTao, spójrz jak ty wyglądasz. Jak trup... Tao, proszę, chodź na dół.
- Przepraszam. - Wyszeptałem. Nawet normalnie mówić już nie mogłem. Znowu zaniosłem się płaczem. Dlaczego jestem taki bezsilny? Spojrzałem na XiuMina zapłakanymi oczami. Widziałem w jego pulchnej twarzy smutek. Swoją osobą doprowadzam innych do smutku. Muszę zniknąć. - Przepraszam. - Szepnąłem trochę głośniej po raz drugi i wybiegłem z pokoju zostawiając zdziwionego Koreańczyka samego. Zbiegłem ze schodów dość szybko jak na mój obecny stan i chwyciłem parę ulubionych czarnych trampek i czarną skórzaną kurtkę i wyszedłem. A raczej wybiegłem. Buty ubrałem przed dormem. Znowu zacząłem płakać. Przetarłem szybko oczy i pobiegłem w stronę parku. Nareszcie mogłem zniknąć. Ludzie wokół mnie patrzyli na mnie zdziwieni. Może mnie rozpoznawali może nie, tego nie wiem i nawet nie było mi to potrzebne. Biegłem najszybciej jak mogłem. Zatrzymałem się dopiero, kiedy dotarłem już do głębi parku. Stanąłem na rozwidleniu dróg i postanowiłem iść w prawo. Nagle zaczęło padać. Spojrzałem w górę i uśmiechnąłem się. Po raz pierwszy od wielu dni. Poszedłem kawałek dalej i usiadłem na mokrej ławce. Nałożyłem kaptur na głowę i podkurczyłem nogi, kurczowo przytrzymując je rękoma. Dlaczego tak łatwo chciałem się poddać? -- Bo tak jest łatwiej. - Odpowiedziałem samemu sobie i usiadłem normalnie. Siedziałem tak jeszcze przez długi czas. Nawet deszcz przestał padać ale zrobiło się dużo chłodniej. Nie wiem ile czasu minęło, ale było już pewnie późno. Drżącymi rękoma wyciągnąłem więc telefon i wysłałem krótki sms do XiuMina, LuHana, Chena i Laya. Do Krisa chciałem zadzwonić. I powiedzieć, tylko kilka słów. Nic więcej. Wybrałem więc jego numer i nacisnąłem słuchawkę. Odebrał po pierwszym sygnale.
- Przepraszam Kris. Tak będzie lepiej. - Powiedziałem cicho i chciałem się rozłączyć. Ale nie umiałem. Pragnąłem teraz usłyszeć jego głos, który tak kocham.
- Tao, nie przepraszaj tylko powiedz gdzie jesteś... Martwię się... - Słyszałem w jego głosie smutek. Znowu przeze mnie ktoś smucił. Ale tym razem zabolało mnie to mocniej.
- Przepraszam, ale pozwól... Ale pozwól mi zniknąć. By nikogo już nie smucić. - Łamiącym głosem odpowiedziałem mu i rozłączyłem się. Nie chcę żeby ktokolwiek cierpiał z mojego powodu. Zerwałem się szybko z ławki i pobiegłem w stronę najbliższego wyjścia. Nie zajęło mi to dużo czasu. Wybiegłem na przeciwko dworca. To było to. Przetrząsnąłem kieszenie i wyjąłem z nich 20$. Powinno wystarczyć na bilet. Przeszedłem przez ulicę i wszedłem do budynku. Swoje kroki skierowałem do najbliższego okienka i poprosiłem o bilet na najszybszy autobus do "jak najdalej stąd".Kobieta po drugiej stronie uśmiechnęła się i przyjęła opłatę ode mnie wydając mi równocześnie bilet. Za 10 minut wyjeżdżam. Podziękowałem uprzejmie i wyszedłem na parking. Stał tam tylko jeden autobus i może jakieś 5-6 osób. Ruszyłem w ich stronę, kiedy dobiegł mnie huk trzaśnięcia drzwiami. Przyspieszyłem kroku. Wszyscy pasażerowie już wsiedli więc i ja zacząłem pakować się do środka kiedy poczułem jak czyjeś ręce oplatają mnie w pasie.
- Błagam, nie odchodź. Tao, proszę, nie rób mi tego. - O boże, Kris. Ale zaraz, czy on płakał? Poczułem, że jego ręce mnie puszczają i jednocześnie obracają przodem do niego. Na widok jego zapłakanej twarzy sam zacząłem płakać. Podniósł mnie i przytulił mocno. - Tao, to ja powinienem cię przepraszać. Nie powinienem był dopuścić abyś doprowadził się do takiego stanu. Przepraszam Tao...
- Panowie, wsiadacie czy nie, bo zaraz się spóźnię z odjazdem... - Odwróciłem się na moment i kiwnąłem głową mając na myśli "może pan już jechać, ja jednak zostaje" co kierowca na szczęście zrozumiał i zaczął zamykać drzwi. A ja z Krisem dalej staliśmy wtuleni w siebie. I wtedy zrozumiałem, że nie wytrzymam dłużej i musiałem mu wreszcie wyznać prawdę.
- Em, um, ja... Muszę ci coś wyznać Kris. - Spojrzałem na niego uwalniając się z jego uścisku. Poczułem nagły skurcz żołądka, kiedy moje spojrzenie spotkało się z jego spojrzeniem. - Bo widzisz ja... Ja cię kocham Kris... I nie umiem przestać o tobie myśleć. Zrozumiem jeśli nie będziesz chciał mn.. - Nie zdołałem dokończyć, bo Wu Fan zakrył mi usta... Swoimi własnymi. Nagle jakieś tryliard motyli uwolniło się z klatki w moim brzuchu, a serce miało ochotę wyrwać się z klatki piersiowej. Zamknąłem oczy i oddałem się pocałunkowi, jednocześnie zarzucając swoje ręce za szyję blondyna.
- Przepraszam, że kazałem ci czekać ale... Ja również nie potrafię przestać o tobie myśleć. Kocham cię, Tao. - Usłyszałem to. Powiedział "kocham cię Tao". Poczułem, jak moje ciało ugina się pod własnym ciężarem a głowa staje się ciężka. Omal nie upadłem na ziemię, gdyby nie Kris. Wziął mnie na barana i niósł całą drogę do dormu. Obudziłem się dopiero rano. Dawno tak nie spałem. Podniosłem się do pozycji siedzącej i rozejrzałem po pokoju, myśląc, że trafiłem do swojego pokoju. A tu niespodzianka. Spałem w pokoju Krisa i LuHana. A do tego na łóżku Krisa. I do tego obok niego. Moje serce zabiło mocniej a na twarzy pojawił się rumieniec, kiedy zorientowałem się, że Wu Fan patrzy na mnie wesoło.
- Dobrze się spało Tao? - Uśmiechnął się i usiadł obok mnie łapiąc moją rękę.
- Kocham cię. - Odpowiedziałem mu a on uśmiechnął się szerzej. Nagle wstał i wziął mnie na ręce, a ja, żeby nie spaść kurczowo chwyciłem się jego szyi całując go jednocześnie w policzek. Kris skierował swoje kroki do kuchni, skąd przyciągał nas zapach świeżo zrobionego dobrego śniadania. Zaburczało mi w brzuchu, Kiedy ostatni raz jadłem? -Kris, ja wiem, że ostatnio nic nie jadłem ale czy mógłbyś mnie już puścić?
- Nie. - Lider uśmiechnął się zaraz potem całując mnie namiętnie. Odwzajemniłem pocałunek. I wtedy usłyszałem klaskanie. Przerwaliśmy a Kris wreszcie postawił mnie na podłodze.
- Witaj wśród żywych Tao. - Uśmiechnęli się wszyscy i podali mi wielki stos naleśników.
- Dziękuję. - Szepnąłem a łzy zaczęły mi spływać po policzku. Kris uśmiechnął się tylko i przetarł je swoimi dłońmi.
- Baby don't cry. - Wyszeptał mi w ucho. Odwróciłem się do niego i pocałowałem go w usta.
- Wiem, i dziękuję raz jeszcze. - Szepnąłem w jego stronę i usiadłem na krześle.
- Kocham cię Tao. I nie pozwolę abyś już więcej razy tak wyglądał. - Powiedział Kris normalnym głosem. Wreszcie moja miłość została odwzajemniona.
- Dziękuję Kris, za to że jesteś.- Odpowiedziałem i zabrałem się za jedzenie. Kiedy wszystko zniknęło wreszcie z mojego talerza zobaczyłem tam karteczkę. Spojrzałem na resztę, a oni tylko pokiwali głowami abym ją otworzył i przeczytał. "16 miesięcy. Tyle na to czekałem. Tyle myśli miałem. I jedno marzenie. Odwzajemniona miłość. Które właśnie się spełnia. Dziękuję." Gdy przeczytałem te słowa, wstałem od stołu i rzuciłem się na Krisa powtarzając cały czas "dziękuję".
Miłość jest jak róża.
Aby była piękna, trzeba o nią dbać.
Żeby nie raniła, trzeba usunąć kolce.
Żeby nie umarła, trzeba ją doceniać.
Bo róża jest piękna.
Tak jak miłość.
Jeju to jest piękne <3 aż dziwne że nikt nie skomentował. Naprawde w niektórych momentach miałam łzy w oczach T^T świetna robota :D
OdpowiedzUsuńJaaaa....J..J..Ja się chyba rozpływam <3
OdpowiedzUsuńTo jest takie śliczne!!! Tacy kochani chłopcy! Cudne! :3