- Przyciąganie magnetyczne ciemnoorzechowych desek
połączonych w jeden kształt z nałożonym na niego materacem, nazwane potocznie
łóżkiem – odpowiedział dziarsko chłopak i usiadł na swoim miejscu. Na szczęście
wykładowca miał poczucie humoru więc tylko się uśmiechnął i wrócił do
rozpoczęcia zajęć. W połowie wykładu ChanYeol poczuł delikatny podmuch
chłodnego powietrza na swoim policzku, więc rozejrzał się wokoło dziwiąc się
jednak, bo wszystkie okna były w tym momencie zamknięte. Pokręcił głową i
próbował skupić się na słowach pana Kima.
- Dobrze, drodzy studenci, pamiętajcie, że do końca tego
tygodnia mają się pojawić na moim biurku wasze prace na temat związany z którąś
z naszych, że tak powiem, lekcji. Tak więc, do zobaczenia jutro. Miłego dnia,
życzę – wykładowca spojrzał na swoich studentów z uśmiechem i wyszedł z klasy.
ChanYeol chował właśnie długopis do swojej torby, kiedy znowu poczuł ten dziwny
podmuch. Wyszedł prędko na korytarz i popędził w stronę następnej klasy. Stojąc
już pod drzwiami, zaczepił go jego przyjaciel Kyungsoo.
- Stary, jak ty to robisz, że on dalej cie nie wywalił z
zajęć? – Zapytał chłopak patrząc na ciągle uśmiechającą się twarz Parka. Ten
jednak nie odpowiedział i wpatrywał się tylko w martwy punkt gdzieś za
chłopakiem. – Na co się tak patrzysz, Yeollie? – ChanYeol znowu nie zareagował
tylko wzdrygnął się lekko, czując ukłucie gdzieś w okolicach łydki.
- Przepraszam, muszę do toalety – szepnął wyższy i udał
się właśnie do tego miejsca. Otworzył drzwi jednej z kabin, położył nogę na
muszli i podwinął nogawkę. Zdziwił się bardzo, gdy znalazł tam piękne białe
piórko. – Co do cholery? Skąd to się tu wzięło? – Spytał sam siebie, a jego
głos poniósł się echem w całym pomieszczeniu. Nagle poczuł kolejne ukłucie, tym
razem na szyi, a zaraz po nim chłodny dotyk. Sięgnął ręką na tył karku i
wyciągnął kolejne białe piórko. Wystraszył się, więc wyszedł pośpiesznie z kabiny.
Tuż za ścianą oddzielającą umywalki i pisuary od kabin zastał swoich kumpli, Tao
i Krisa, całujących się namiętnie. Nie chcąc im przeszkadzać, oddalił się
najciszej jak umiał do drzwi wyjściowych i wyszedł na korytarz.
- No nareszcie, widziałeś gdzieś może ZiTao? Kris go
szukał – zapytał Kyungsoo, gdy rudzielec ponownie znalazł się przy jego boku.
- Tak, znalazłem ich obu. Znowu nie umieją się od siebie
oderwać.
- Miło jest patrzeć na zakochanych, prawda Yeollie?
- Tak, bardzo… - mruknął chłopak pod nosem i wszedł do
klasy, gdy tylko drzwi otworzyły się na oścież.
Reszta dnia, minęła ChanYeolowi w dość przyjaznej
atmosferze. Wrócił do domu i od razu rzucił się na swoje łóżko. Nie zauważył
stojącego w pokoju chłopaka ubranego na biało bawiącego się w ręce białym
piórkiem. Dopiero gdy Park poczuł delikatny dotyk czyjejś ręki na swoich
plecach raczył podnieść głowę i spojrzeć na gościa. – Kim jesteś i co robisz w
moim pokoju? – Spytał go podnosząc się momentalnie do siadu. Jasnowłosy chłopak
tylko uśmiechnął się delikatnie i włożył białe piórko do kieszeni swoich
spodni.
- Kim jestem? Jestem BaekHyun. Co tu robię? Zawsze tu
byłem, ale mnie nie widziałeś.
- Jak to, zawsze tu byłeś?
- Zawsze byłem tam, gdzie ty ChanYeol.
- Ale jak to?
- Bo cię kocham, Park ChanYeol. Mimo, iż nie mogę… -
Szepnął BaekHyun i musnął wargami policzek zdziwionego chłopaka. – Wiesz,
jestem twoim aniołem stróżem, dlatego nie mogę cię kochać tak, jakbym tego
chciał.
- BaekHyun? N-nie wierzę ci. – Anioł uśmiechnął się pod
nosem i sięgnął po piórko spoczywające w jego kieszeni.
- Poznajesz je może? Mam ich więcej, ale nie mogę ci ich
pokazać. Już i tak złamałem najważniejszą przysięgę. Zniszczyłem zaufanie Boga.
Tylko dlatego, że chciałem, abyś mnie wreszcie zobaczył. Abyś wreszcie poznał
moje uczucia względem twojej osoby. Zakochałem się w tobie.
- J-ja nie rozumiem. – Anioł usiadł obok chłopaka i
złapał go za rękę.
- Nikt nie rozumie miłości, ChanYeol… Nikt. Nawet my,
anioły – BaekHyun uśmiechnął się do niego i pocałował ChanYeola pewnie. Ten nie
wiedząc co robić, siedział w bezruchu. –
Dziękuję, że pozwoliłeś mi to zrobić. Dziękuję, że mnie nie odsunąłeś – szepnął
blondyn i lekko musnął wargami usta rudzielca. Na ten gest, Park zarumienił się
lekko.
- BaekHyun, myślisz, że Bóg pozwoliłby ci zostać na ziemi
już na zawsze? – Spytał ledwo słyszalnym głosem ChanYeol.
- Bo wiesz, chciałbym spróbować się w tobie zakochać.
Spróbować odrobiny miłości…
AMEN. XD (piękne jak zawsze ;w;)
OdpowiedzUsuńPiękne *o*
OdpowiedzUsuńAwww urocze :) <3
OdpowiedzUsuńRIP.
OdpowiedzUsuńSUPIDUPI ❤⚪❤