3 stycznia 2016

I loved you more

Odkąd się obudziłem czułem, że ten dzień będzie inny od reszty. Wszystko wydawało mi się obce, jakby nigdy nie było moje. Każdy przedmiot w pokoju sprawiał wrażenie, że jest dziwny, nie podobny do tego co znałem. Nawet Yoongi śpiący obok wydał się inny. Jego zamknięte oczy, rozchylone wargi, włosy, a nawet ułożenie ciała były obce. Zamknąłem swoje oczy, by po chwili otworzyć je i skupić wzrok na suficie. Był popękany, aż boleśnie biały. Otaczała mnie pustka, okropna pustka. Jak ta w moim sercu. 
Od lat choruję na raka serca. Rodzice rozpaczali, a ja byłem za mały by zrozumieć, że wkrótce odejdę z tego cholernego świata. Za mały by zrozumieć co to z choroba. Zbyt nieświadomy. Kim tak naprawdę byłem przez ten cały czas? 
Nagle poczułem szarpnięcie. Spojrzałem na Yoongiego i wymusiłem uśmiech, by nie wiedział o czym myślę. Choć i tak znał mnie na wylot. Doskonale wiedział co się dzieje, kiedy i dlaczego. Tym razem nie było inaczej. Spojrzał na mnie pytająco, a ja nie wiedziałem co mu odpowiedzieć. Że właśnie myślałem, że umrę? Czy to, że wszystko jest dla mnie inne i niezrozumiałe? 
- Kook, spokojnie - powiedział chłopak. - Masz jeszcze dużo czasu, nie pozwolę ci odejść tak nagle. 
Min po chwili sięgnął do szafki i wyciągnął z niej lekarstwa, podając je po chwili mnie. Popiłem je wodą, po czym spojrzałem na niego. Jego piękne oczy wpatrywały się we mnie, wyczekując jakiegokolwiek znaku z mojej strony. Ale nie ruszyłem się. Czułem, że dziś coś złego się stanie. Ale nie chciałem martwić tym ukochanego, więc uśmiechnąłem się łagodnie. Zawisnąłem nad nim i skradłem mu lekki pocałunek, nim wstałem z łóżka i otworzyłem drzwi. 
- Chodź, czas na śniadanie - powiedziałem ochoczo. Obdarowałem Yoongiego słodkim uśmiechem. Po chwili byliśmy już w kuchni, jedząc jajecznicę. Nic innego nie przychodziło mi do głowy. 
Dzień zaczął się zwyczajnie, choć nadal miałem to okropne uczucie w sercu, które ani na chwilę nie chciało odpuścić. Poszliśmy na małe zakupy do domu, bo moja mama zostawiła nam kartkę z listą co mamy kupić. Potem udaliśmy się na spacer po parku, by odetchnąć. Siedzieliśmy na ławce, gdy Yoongi zaczął temat. 
- Nie wiem co bym zrobił bez ciebie. Nie potrafię wyobrazić sobie życia bez ciebie. To ty nadajesz sens mojemu istnieniu - powiedział cicho, patrząc w moje oczy. Zamrugałem szybko, nim delikatnie musnąłem jego usta. 
- Nie stracisz mnie - powiedziałem patrząc mu prosto w oczy. Widziałem jego łzy, więc szybko starłem je kciukami. Nienawidzę kiedy płacze. 
- Chyba czas wrócić do domu, zaśpiewam ci coś na poprawę humoru - powiedziałem z uśmiechem. 
Jednak, nie dałem rady zaśpiewać. Ból w klatce piersiowej utrzymywał się od wyjścia z parku przez najbliższe dwie godziny. Yoongi to widział, jak zwijam się z bólu, więc w końcu zadzwonił po karetkę, martwiąc się o mnie. Wiedział, że skończy się to długim pobytem w szpitalu, ja też to wiedzialem. Wszystko coraz bardziej się komplikowało, aż w końcu zemdlałem z bólu. 
Obudziłem się w szpitalu. Była przy mnie tylko mama, która nie mogła przestać płakać. 
- Mamo, co się dzieje? - spytałem. Nie czułem już żadnych oznak choroby, pewnie podali mi morfinę. Mama spojrzała na mnie ze smutkiem. 
- Ja... kochanie, tak mi przykro - powiedziała, zanosząc się płaczem. Spojrzałem na nią ze zdziwieniem. - Yoongi miał wypadek - powiedziała w końcu po dłuższej chwili przerwy. 
- J-jak to? - oczy zaszły mi łzami. - Ale.. on żyje, prawda? On żyje, tak? Powiedz coś! - nie potrafiłem się opanować. 
- Tak mi przykro kochanie - powiedziała. - Tak mi przykro.. 
I właśnie wtedy zrozumiałem, że nie czułem bólu nie dlatego, że podali mi mofinę, ale dlatego, że Yoongi oddał mi swoje serce. Jego serce bije teraz we mnie. Ale ja... ja już byłem martwy. Straciłem własny świat. On wiedział, że jeśli ja odejdę, on sam umrze. Nie potrafiłby żyć beze mnie dlatego oddał mi swój organ. Tyle że... ja też nie potrafię bez niego żyć. Spojrzałem na mamę po czym poprosiłem ją o coś do picia. Kiedy tylko wyszła z sali, odpiąłem wszystkie kable i kroplówkę od siebie, po czym zamknąłem oczy. 
Nie potrafiłbym żyć z jego sercem we mnie. Mimo że zrobił to bym żył ja... Ja nie potrafię. To co czułem w ciągu dnia sprawdziło się. Straciłem go na zawsze. I ja.. ja teraz też odejdę. By móc go spotkać w lepszym świecie. W lepszym miejscu niż Ziemia. W naszym małym raju. Wypuściłem ostatnią łzę, nim zasnąłem. Na zawsze. Nie słyszałem krzyków, ani niczego, poza ciszą. 
Zobaczyłem nagle światło, a wokół niego kogoś. Podszedłem bliżej i uśmiechnąłem się. 
- Yoongi - szepnąłem, tuląc go do siebie. 
- Co ty tu robisz, Kook? - spytał zszokowany. Był teraz jeszcze piękniejszy, niż kiedykolwiek wcześniej. 
- Ja? Jestem z tobą. Tak jak ci obiecałem, na zawsze razem, Yoonnie. Na zawsze razem. 

__________________________________________________
Witajcie Kochani w Nowym Roku. Wracam do Was z angstem, bo po prostu musiałam napisać coś smutnego. Wiem, że to zły początek roku, ale... to we mnie siedziało. Znów BTS, chyba coraz lżej mi się ich pisze. Owszem, wszystko z Kookiem bo do innych pairingów nie umiem się przekonać, to okropne uczucie. Nie polecam czytać tego. Wyszło strasznie. I krótko, ale na temat. Może nawet za krótko. Mogłabym rozwinąć, ale już nie mam siły. Przepraszam Was za to. Do zobaczenia niebawem ;)
Wasza Jaerinnie

1 komentarz:

  1. Na końcówce łzy mi pociekły z oczu.
    Piękne...
    Choć smutne to tak naprawdę szczęśliwe zakończenie. Suguś i Kookie razem w niebie <3
    I Yoongi oddał swoje serduszko Kookisiowi, ale ten tak samo nie może bez niego żyć ;-;
    Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą. Musiałam to napisać, taa...
    Ogólnie to naprawdę bardzo fajnie Ci wyszło. Ten one-shot jest taki życiowy...
    Mam nadzieję, że jeszcze nie raz napiszesz coś z YoonKookiem~ ^^ #yoonkookteam
    Widocznie dobrze zrobiłam, robiąc z Tobą ich cosplay w sylwestrową noc. Wtajemniczyłam Cię w ten pairing. Jestem z siebie dumna xD <3

    OdpowiedzUsuń

Pozostaw po sobie ślad, który nie zginie, mimo mnóstwa kątów i korytarzy bezkresnego świata fanficów.