Pokazywanie postów oznaczonych etykietą KaiLu. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą KaiLu. Pokaż wszystkie posty

13 marca 2014

Szkolna sztuka.

"Lecz cicho! Co za blask strzelił tam z okna! 
Ono jest wschodem, a Julia jest słońcem! 
Wnijdź, cudne słońce, zgładź zazdrosną lunę, 
Która aż zbladła z gniewu, że ty jesteś 
Od niej piękniejsza; o, jeśli zazdrosna, 
Nie bądź jej służką! Jej szatkę zieloną 
I bladą noszą jeno głupcy. Zrzuć ją! 
To moja pani, to moja kochanka! 
O! gdyby mogła wiedzieć, czym jest dla mnie! 
Przemawia, chociaż nic nie mówi; cóż stąd? 
Jej oczy mówią, oczom więc odpowiem. 
Za śmiały jestem; mówią, lecz nie do mnie. 
Dwie najjaśniejsze, najpiękniejsze gwiazdy 
Z całego nieba, gdzie indziej zajęte, 
Prosiły oczu jej, aby zastępczo 
Stały w ich sferach, dopóki nie wrócą. 
Lecz choćby oczy jej były na niebie, 
A owe gwiazdy w oprawie jej oczu: 
Blask jej oblicza zawstydziłby gwiazdy 
Jak zorza lampę; gdyby zaś jej oczy 
Wśród eterycznej zabłysły przezroczy, 
Ptaki ocknęłyby się i śpiewały, 
Myśląc, że to już nie noc, lecz dzień biały. 
Patrz, jak na dłoni smutnie wsparła liczko! 
O! gdybym mógł być tylko rękawiczką, 
Co tę dłoń kryje!" 

Czytałem ten tekst już tyle razy i znów kręciłem głową. Miałem grać Romea w szekspirowskim dramacie "Romeo i Julia". Moją Julią miała być najpiękniejsza dziewczyna w szkole, Minji, więc nie gardzę rolą zbytnio, choć przeszkadza mi fakt, że muszę ubrać te rajstopy.. Kostium. Okropieństwo.
Westchnąłem i spojrzałem w lustro, w swoje odbicie, ubrany tak jak na premierę, która swoją drogą, już niebawem. Cała szkoła, rodzice, nauczyciele, ważni ludzie z miasta. Dam radę. 

- Lecz cicho! Co za blask strzelił tam z okna! Ono jest wscho..
- Nie! Nie tak, Jongin! Musisz to zrobić inaczej! Więcej emocji! Widziałeś kiedykolwiek tę sztukę? To przecież najpiękniejsza i najromantyczniejsza scena! - krzyknęła pani Park patrząc na mnie groźnie. Westchnąłem i stanąłem na swoim miejscu patrząc na Minji z dołu. 
- Lecz cicho! Co za...
- Jongin, przyłóż się! Premiera za tydzień a ty nie umiesz tego porządnie zagrać?! 
Zacisnąłem dłonie w pięści, a pani Park zarządziła przerwę. Podszedł do mnie Luhan, podając mi butelkę wody. 
- Skup się Jongin, inaczej Tao przejmie rolę.
- Wiem, wiem, ale to nie takie proste. 
- Jest proste. Spójrz na mnie i powiedz to tak, jakbym ja był Julią, okej? - Luhan jest moim dobrym przyjacielem, bardzo mi pomaga we wszystkim, jestem mu wdzięczny. Jednak tym razem spojrzałem nieco krytycznie na niego.
- To nie ma najmniejszego sensu, Luhan.
Starszy westchnął i spojrzał na mnie, kręcąc głową. 
- Nie masz w sobie wiary, Jongin, za grosz wiary w siebie. Wiesz co? Zostańmy po próbie trochę, a ja to z tobą przećwiczę. Pani Park wywiera na ciebie lekką presję - stwierdził Lu, a ja się zgodziłem dopiero po kilku minutach.
- Ale bez sceny pocałunku! - zawołałem, gdy Luhan zniknął za kulisami.
- A już liczyłem, że się zgodzisz! - pisnął ze śmiechem, pozwalając mi się skupić ostatni raz na próbie. 
Myślałem, że dobrze mi pójdzie, że wszystko się uda, jednak znowu zawaliłem. Dostałem w ucho i ochrzan. Jak ostatnimi razy codziennie.
Kiedy wszyscy wyszli, zacząłem się rozglądać za Luhanem, którego nigdzie nie było. Nie byłem jeszcze ubrany w normalne ciuchy, więc rajstopy zaczęły mnie uwierać gdzieniegdzie. Westchnąłem i usiadłem na prowizorycznej ławeczce naprzeciw balkonu, spoglądając w górę. Światło padało od góry idealnie na balkon, gdzie nagle pojawił się Luhan w peruce sięgającej do pasa, w bordowej eleganckiej sukni, która była początkowo przygotowana dla Minji, jednak ta była na nią za duża i musiano użyczyć drugiej, błękitnej. 
Zatkało mnie patrząc na Luhana, który oparł dłonie o barierkę i patrzył na mnie z delikatnym uśmiechem.
- Gotów na próbę? - zapytał melodyjnym głosem, ciągle patrząc mi w oczy. Przełknąłem ślinę i kiwnąłem po chwili głową. Stanąłem w wyznaczonym miejscu i zacząłem mówić swoją kwestię, wczuwając się w nią. Słowa przychodziły mi z łatwością, było coraz lepiej, czułem, że zrobiłem to doskonale. Luhan uśmiechnął się, kiedy skończyłem. 
Odegraliśmy bezbłędnie każdą kwestię, nie zwracając uwagi, że na widowni siedziała pani Park. Byłem zbyt skupiony na sztuce, na właściwym odegraniu tej próby, że nie zauważyłem nawet, kiedy weszła na scenę.
- No nareszcie! 
Podskoczyłem w miejscu i spojrzałem w szoku na nauczycielkę, po czym podrapałem się nerwowo po głowie.
- Dlaczego tak jest, że na głównych próbach ci nie idzie, a teraz nagle tak dobrze grasz, jak zawodowiec. Ba, nawet znacznie lepiej! Wczuwasz się w tą rolę, Jongin. Jestem dumna. Zagraj tak na jutrzejszej próbie i na premierze, a nie będziesz musiał u mnie zaliczać żadnych rzeczy w tym roku. 
- Dź-Dziękuję proszę pani.
Spojrzałem na Luhana, który zszedł z balkonu i pojawił się przy moim boku ubrany normalnie. Odprowadziliśmy panią Park wzrokiem.
- Poczekasz na mnie? Odwiozę cię do domu.
- Jasne - uśmiechnąłem się i pognałem do szatni. Przebrałem się najszybciej jak umiałem, po czym pognałem do starszego, by wrócić wreszcie do domu. Byłem zadowolony z siebie, ale najbardziej byłem wdzięczny Luhanowi, że pomógł mi teraz. Uzyskałem więcej wiary w samego siebie.
Mijały dni, próby coraz cięższe, aż wreszcie nastał dzień przed premierą. Zacząłem się trochę denerwować, ale za każdym razem myślałem, że na premierze będę mógł pocałować Minji, a wszyscy będą mi zazdrościć.
Scena balkonowa. Romeo wyznaje miłość Julii. 
- Lecz cicho! Co za blask strzelił tam z okna! - zacząłem i patrzyłem w oczy dziewczyny, odgrywając scenę, jak najbardziej naturalnie. Wszystko poszło dobrze. Zostaje tylko jutro. Jednak najbardziej denerwowałem się mimo wielkiego oczekiwania, sceną pocałunku. A co jeśli wyjdzie, że nie umiem całować? Albo, że Minji zrezygnuje nagle? Wolałem mieć to za sobą.
Nie mogłem spać całą noc, myśląc o następnym dniu. Zadzwoniłem do Luhana, lecz ten nie odbierał. Właściwie, nie dziwiłem się. Było późno. Westchnąłem więc i spróbowałem zasnąć. 
- Jongin! - zawołała mama. Spojrzałem na nią zaspanie, po czym spojrzałem na zegarek. Prawie się spóźniłem! 
Szybko się naszykowałem i pobiegłem do szkoły, przebierając się bardzo szybko w swój strój. Przeprosiłem za 10-minutowe spóźnienie, po czym zaczęliśmy grać. Miałem nadzieję, że się nie pomylę. 
Byłem tak zagmatwany, że nie zauważyłem rażącej różnicy koloru sukni, która była użyta. Ta była bordowa.
Nie zauważyłem tego nawet przy scenie balkonowej. Podczas całej próby nie zwracałem na to uwagi, byłem zbyt skupiony. A odegraliśmy dwie próby przed występem.
Odetchnąłem kilkanaście razy, napiłem się wody, wyluzowałem. Wyszedłem na scenę. 
Balkon, ja i moja Julia. 
Uśmiechnąłem się patrząc w górę. Poczułem się zupełnie tak, jak wtedy na próbie z Luhanem. To samo dziwne uczucie w sercu, to skupienie, ta chęć zrobienia tego idealnie. Płynęło ze mnie, z serca, jakbym w rzeczywistości wyznawał swoje uczucia. 
- Ażebym mogła oddać ci je znowu. 
A przecież jest to żądanie zbyteczne; 
Bo moja miłość równie jest głęboka 
Jak morze, równie jak ono bez końca; 
Im więcej ci jej udzielam, tym więcej 
Czuję jej w sercu. 
Spojrzałem w górę i dopiero wtedy dostrzegłem kolor sukni. Coś mi nie grało. Ten głos... LUHAN?!
Zszedłem ze sceny i usiadłem za kulisami, biorąc głębokie oddechy. Nie ma Minji. To nie ona dotknie mych ust ale.. Luhan.
Nie mogłem teraz zrezygnować z roli. Nie mogłem od tak przestać grać, przedstawienie musi trwać.
Spojrzałem zza zasłony na Luhana w przebraniu, który chodził po scenie i mówił. Wyglądał pięknie, światło oświetlało jego ciało. Wyglądał jak anioł.
Przełknąłem ślinę. Scena pocałunku. Moje obawy nagle zniknęły całkowicie, pozwoliłem sztuce trwać. 
Leżałem "martwy", a Luhan obok. Zaraz ma dotknąć moich ust swoimi. Mimo, że nie było tego widać otworzyłem oczy i spojrzałem w jego tak, że wiedział, że się domyśliłem, że to on. Poruszyłem delikatnie ustami chcąc powiedzieć "no pocałuj mnie wreszcie!". Luhan zrozumiał.
Myślałem, że usta starszego będą nieprzyjemne w dotyku, może nawet lekko suche, jednak zaskoczył mnie. Jego usta były miękkie, delikatne, posmarowane zapewne jakimś balsamem, by dodatkowo podkreślić ich miękkość. Były cudowne. Zacisnąłem delikatnie dłoń w pięść, starając się, by nie było to widać, bo pocałunek, choć krótki spowodował we mnie burzę emocji. Chciałem wstać, pocałować go dłużej i namiętniej, znacznie dłużej. Chciałem przyprzeć go do ściany, wsunąć mu dłonie we włosy, czuć to cudowne uczucie uwalniania motyli... Zaraz. Jakich motyli? Co ja chciałem zrobić...? Czy ja... Czy ja się mogłem zakochać w Luhanie? Nie. To niemożliwe. Nie... Niemożliwe bym zakochał się w mężczyźnie. Ale jak inaczej mam wytłumaczyć to wszystko, co się ze mną działo? Te wszystkie emocje przy pocałunku, to co czułem mówiąc do niego jako Romeo o swoich uczuciach... To wszystko było dziwne... Bardzo dziwne.
Nie zauważyłem końca. Luhan pociągnął mnie nagle gdy wszyscy zaczęli klaskać, więc pchnął mnie delikatnie w dół, bym się ukłonił, bo nie wiedziałem co się właśnie dzieje. 
- Możemy pogadać? - szepnąłem do Luhana, gdy schodziliśmy ze sceny. Spojrzał na mnie trochę przerażony, ale kiwnął głową. Przebierałem się mozolnie, by mieć trochę czasu na przemyślenie tego, co mam mu powiedzieć. Od razu się przyznać czy poczekać?
- Jongin, nie myśl na głos, dobrze? - mruknął Junmyeon, kręcąc głową. Zarumieniłem się delikatnie i spuściłem głowę. Zawiązałem trampki, wziąłem torbę i ze spuszczoną głową wyszedłem z powrotem na scenę. Poczekałem, aż tym razem na pewno wszyscy wyjdą, po czym westchnąłem, gdy Luhan pojawił się obok. Usiadłem bez słowa i pociągnąłem go za sobą, patrząc mu w oczy.
- Jeśli chodzi o ten pocałunek to... 
- Ciii! Ja teraz mówię! 
Luhan kiwnął delikatnie głową a ja westchnąłem cicho.
- Luhan, kim dla ciebie jestem? - zapytałem po dłuższej chwili krępującej ciszy.
- K-Kim? P-Przyjacielem... Znaczy... Ja.... Nie zrozum mnie źle, Jongin.. Ale ja... Lubię cię. W ten szczególny sposób. - spojrzałem mu w oczy i wsunąłem dłoń między jego włosy, przyciągając go do pocałunku. To była spontaniczna decyzja, ale jakże trafna. Przysunąłem się do niego i po chwili oparłem czoło o jego czoło. Zacząłem cicho dyszeć.
- J-Jongin...
- Ja ciebie też lubię w ten sposób Luhan.
Spojrzał na mnie w szoku. Po chwili pociągnął mnie na środek sceny, dokładnie w miejsce, gdzie stał Romeo wyznając swe uczucia Julii. Luhan wbiegł na balkon i spojrzał na mnie z góry.
- Oh, Jonginie! - uśmiechnąłem się, mówiąc kwestię Romea bardziej współczesną wersją, zmieniając "Julia" na "Luhan", mówiąc to prosto do niego. Luhan zrobił to samo, zmieniając "Romeo" na "Jongin". Już wiem, dlaczego tak wszystko odczuwałem, mając próbę z Luhanem. 
- Luhanie najdroższy! Wpadnij w me ramiona jak miłość w me serce! - zawołałem całkiem poważnie patrząc na Luhana. Ten trochę niepewnie wychylił się przez barierkę i skoczył. Złapałem go w swoje ramiona i pocałowałem namiętnie.
- Ah, mój Jonginie... Ukryj me bijące serce przez wyskoczeniem z piersi mej... 
- Me serce równie porywa się do twego...
Złączyłem nasze dłonie i spojrzałem mu w oczy.
- Kim dla ciebie jestem? - spytałem ponownie. 
- Słońcem i niebem, księżycem i gwiazdami, ziemią i powietrzem, sercem i duszą. Jesteś dla mnie wszystkim, Jongin, wszystkim czego potrzebuję. 
- Bądź moim chłopakiem, Luhan. 
- Nie mogę odmówić. Oj, nie mogę - zaśmiał się starszy i pocałował mnie.
Na deskach sceny, w roli Romea odnalazłem swoją Julię.


2 czerwca 2013

Obserwator

~POV: Kai~


Od dłuższego czasu czułem się obserwowany. Jednak zważając na moje życie... Nie, to jest obrzydliwe kiedy czujesz obleśny wzrok zupełnie obcych ludzi na swoim własnym, ale sexy, ciele. Wiedziałem, że mnie pożądają.
Westchnąłem teatralnie tak, jak moje kochane fanki na naszych występach.
No właśnie- nie przedstawiłem się.
Okej, a więc od początku: Nazywam się Kim JongIn ale wolę używać na co dzień Kai. To jest mój pseudonim w zespole. Moją pozycją tam jest bycie gitarzystą i sub-vocalem. Mam tylko 3 przyjaciół, a są to pozostali członkowie SMEX: Chen, Luhan i Tao.
Chen jest głównym vocalem + jest dwa lata starszy ode mnie. Kim JongDae to jego pełne imię i nazwisko.
Luhan to Chińczyk i naprawdę nazywa się. Lu Han. Jest najstarszy (czyli 4 lata różnicy między mną a nim) i gra na pozycji basisty i też jest sub-vocalem. Nie wiem co on zrobił ale wygląda czasami młodziej ode mnie...
No i w końcu Huang ZiTao znany po prostu jako Tao. Tak jak Lu pochodzi z Chin ale... Jest zdecydowanie groźniejszy jeśli chodzi o wygląd. Rok starszy, silniejszy i do tego oprócz perkusji, na której gra u nas, trenuje Wushu... (Widziałem jeden trening i uwierzcie mi, nie chcecie widzieć upadającego faceta na... ugh, nawet nie wiem co to do końca było, ale Tao strasznie zabolało. Omal nie oberwałem z tego jego wushu między nogi).
Co do mnie: jestem przystojny, cudowny i wręcz idealny. Ciemne włosy opadające łagodnie na pociągającą (ale nie tak jak całe moje ciało!) twarz, ciemnoczekoladowe oczy patrzące na ciebie z pożądaniem (o ile jesteś wart mojej uwagi!) i miękkie, idealne do całowania usta.
Dużo ćwiczę, dlatego nie jestem jakimś tam słabeuszem. Mięśnie na brzuchu i ramionach widać gołym okien co jeszcze bardziej przyciąga do mnie tłum piszczących, wrzeszczących i mdlejących fanek.
Kiedyś tańczyłem dlatego świetnie się ruszam. Popadam w paranoję.
No, może wróćmy wreszcie do początku mojej opowieści.
Jak już wspominałem wcześniej, z każdym dniem czułem się coraz dziwniej. Fustrowała mnie każda drobnostka, jednak najbardziej to ten tłum wokół mnie. Na koncertach owszem- podobało m się to, ale kiedy idziesz do sklepu niedaleko twojego mieszkania po kilka ważniejszych w danym momencie zakupów, to taka sytuacja nie przypada mi do gustu.
Jednakże wspominałem także o moim poczuciu obserwowania mnie.
Aż mnie ciary przechodzą jak o tym myślę. Cholera...
Nagle coś przyciągnęło mnie do okna. Spojrzałem przez nagrzaną od promieni słonecznych szybę i szukałem czegokolwiek co wzbudziło by jakieś podojrzenia. I znalazłem to.
Na ósmym piętrze sąsiedniego budynku w jednym z mieszkań ruszyła się firanka. Skupiłem wzrok w tamtym miejscu i zauważyłem zaledwie pół głowy tego kogoś. Nagle podniósł się, a ja wychwyciłem wzrokiem w tamtym momencie lornetkę przy przy jego twarzy. Bingo!
Nagle dałem nurka pod parapet czując jak ściska mnie w żołądku. Chyba rozpoznałem swojego obserwatora.
Byun BaekHyun. 
Blond czupryna, oczy podkreślone czarnym eyelinerem, usta wygięte w delikatnym uśmiechu... Zawsze pachniał tak ładnie, a jego wargi smakowały waniliowo...
Pamiętam.
Byliśmy ze sobą przez 2 lata w czasie liceum, a potem... Potem to mnie wykorzystał i zostawił.
Mój pierwszy raz był właśnie z nim.
Cholera by to wzięła, bo pierwszego seksu się nie zapomina.
A ja chciałem, bo on potraktował mnie jak dziwkę.
Wziąłem dwa głębokie wdechy i podniosłem się na kolana. Idąc na czworaka (boże, że też upadłem tak nisko) wyszedłem z mojej sypialni na przedpokój skąd mogłem już iść normalnie jak cywilizowany człowiek. Szybkim krokiem znalazłem się w takim moim małym 'kąciku przyjemności', gdzie znajdowała się kanapa, laptop, gitara i półka z książkami. Od razu rozsiadłem się na kremowej skórze sofy kładąc sobie na kolanach laptopa.
Odkąd jesteśmy z chłopakami coraz popularniejsi, założyłem sobie konto na twitterze, tumblr i paru innych stronach.Czasem wrzucam jakieś kompromitujące zdjęcia Chena albo Luhana bo te od Tao to się boję udostępniać...
Dzisiaj z czystej ciekawości sprawdziłem swoich obserwatorów na tumblr. Nigdy wcześniej tego nie robiłem jednak sytuacja sprzed kilku minut...  Ugh.
Przewijałem ekran szukając tej jednej konkretnej osoby.
Bingo. 'byubyunbaconkk' to jego konto. Wszedłem na nie i zamarłem.
Pomijając fakt, że miał więcej obserwatorów, to widziałem tam coś jeszcze. Moje własne zdjęcia.
Nie no, on ma jakąś obsesje na moim punkcie? Przecież, cholera jasna, zerwał ze mną i potraktował jak szmatę. Dlaczego więc mnie obserwował?
Okej. Kliknąłem niepewnie w najpopularniejszy link nie bardzo wiedząc czego się spodziewać.
To mnie przerosło.
BaekHyun, ty pieprzony draniu. Wstawiłeś na swojego tumblra gifa jak się całujemy?! Zabije jak dorwe. Skopiowałem link i wysłałem chłopakom na meila. Byłem wściekły.
Zamknąłem laptopa z hukiem omal nie uszkadzając go przy tym. Pieprzony BaekHyun.
Wstałem nerwowo z kanapy uprzednio odkładając sprzęt i podchodząc do okna wybierałem numer Luhana.
"Hyung" powiedziałem niemal przez zęby.
"Coś się stało JongIn-ah? Czemu jesteś zły?" spytał cicho, a ja zgrzytnąłem tylko zębami.
"Sprawdzałeś już swoją skrzynkę?"
"N-nie... Ale już to robię" wyjąkał Lu a ja zacisnąłem pięść. Nienawidziłem kiedy doprowadzałem go do takiego stanu.
"Przepraszam hyung" szepnąłem.
"Nic się n-nie sta- O mój boże JongIn-ah! Czy to co widzę jest prawdziwe?!" krzyknął nagle Han a ja musiałem odsunąć telefon od ucha.
"Tak... Niestety tak"
"Spotkajmy się za 10 minut na bubble tea w tej nowej kawiarni" i nim zdążyłem cokolwiek powiedzieć rozłączył się. Wpadłem jak najszybciej mogłem do swojej sypialni i jednym ruchem zasłoniłem okna by cholerny Byun nie patrzył. Otworzyłem szafę i wybrałem jasną koszulkę z logiem naszego zespołu i na to czarną za dużą trochę bluzę wkładaną przez głowę. Przeczesałem ręką włosy i już wkładałem czarne trampki na swoje stopy. Telefon wylądował prawej przedniej kieszeni spodni a portfel w tylnej po tej samej stronie.
Zamknąłem drzwi z hukiem i jak najszybciej wpadłem do windy. Miałem szczęście, że nikogo nie było w pobliżu. Zjechałem na parter i gdy tylko kluczyki z mojej beemki znalazły się w moich dłoniach otworzyłem samochód i niemal od razu wyruszyłem w kierunku spotkania.
Ciekawe czy Lu powiedział to samo Tao i Chenowi? Nie musiałem się dłużej zastanawiać bo czerwona Kia należąca do Tao przejechała tuż obok mnie trąbiąc przy tym specjalnie.
"Tao!" wydarłem się kiedy byliśmy już na parkingu. Ciarki mnie przeszły gdy zobaczyłem to cholerne spojrzenie. Dzisiaj wyglądał jeszcze straszniej i drapieżniej niż kiedykolwiek wcześniej. Gdybym mógł to rzuciłbym się teraz na niego i zerżnął na oczach gapiów. Kurwa, Kai, opanuj dupę.
"Cześć mały!" krzyknął ZiTao i przytulił mnie. Czasem zastanawiam się, czy on ma jakieś rozdwojenie jaźni. "Widziałem gifa. Niezła niunia" usta perkusisty wygięły się w diabolicznym uśmiechu. Okej, jestem teraz pewien że Tao ma rozdwojenie jaźni.
"Tao, Kai, właźcie. Szybko!" krzyknął nagle Luhan stojący w drzwiach kawiarni. Sądząc po jego minie, tłum fanek był gdzieś niedaleko. Pędem pognaliśmy z ZiTao do środka. Właściciel niemal od razu zamknął drzwi na klucz. Luhan posłał mu wdzięczny uśmiech.
Rozejrzałem się do okoła. Byliśmy sami.
"Dobra, Kai, gadaj o co chodzi z tym gifem z tumblra" powiedział Chen sącząc przy tym bubble tea o truskawkowym smaku.
"Byun BaekHyun, pamiętasz?" spytałem, a oczy całej trójki patrzyły na mnie zdziwione. JongDae prawie wypluł cały napój, który miał w ustach "Wrócił, obserwuje mnie na tumblrze i co najgorsze... Nie tylko tam. Dzisiaj go widziałem jak stał w oknie i gapił się na mnie z lornetką" ostatnie zdanie wyleciało z moich ust na jednym wdechu. Na wspomnienie dzisiejszego poranka przeszył mnie nieprzyjemny dreszcz.
"Nie wierzę, że ten koleś to robi" szepnął Chen.
"Najpierw cię zgwałcił i zostawił a teraz ma czelność cię obserwować?!" cały nasz stolik zatrząsł się pod wpływem uderzenia Tao. Aż właściciel wyszedł ze swojego gabinetu żeby sprawdzić co się dzieje.
Tylko Luhan siedział z wzrokiem utkwionym w swoich dłoniach trzymających bubble tea o smaku taro. Milczał.
"Tao, braciszku, uspokój się. To ci nie służy" powiedział cicho Lu a Tao jakgdyby nigdy nic, usiadł uśmiechnięty z powrotem na swoje krzesło i ręką sięgnął po luhanowy plastikowy kubeczek upijając z niego trochę zawartości.
"Tao, ile razy mam ci powtarzać, że moja bubble tea jest tylko Moja?" westchnął basista i odebrał swoją własność z rąk ZiTao. Coś mi tu nie pasowało... Nagle JongDae zakrztusił się.
"Chenchen?" spytałem gładząc jednocześnie jego plecy.
"Hę? A, właśnie... Skoro On cię obserwuje, śledzi i nie-wiadomo-co-jeszcze robi to... Nie, dobra, zapomnijcie" powiedział JongDae strzepując moją dłoń ze swoich pleców.
"Gadaj!" powiedziałem równocześnie z ZiTao i Luhanem. Chen spojrzałam na nas i kiwnął głową.
"Skoro już coś takiego robi to chyba wpadnie nawet na koncert dzisiaj, prawda?" zamknąłem oczy i zacisnąłem pięści próbując wyobrazić sobie ten obrzydliwy wzrok na swoim półnagim ciele podczas występu. Znowu mną zatrzęsło.
"Dobra, kochani, powiem wprost: do końca dnia zero gadania o Byunie, bo Kai nam zwariuje nie wychodząc nawet na scenę" stwierdził Luhan, na co zareagowaliśmy śmiechem.
Starałem się nie myśleć już więcej o BaekHyunie jednak On pokrzyżował me plany. Wracając do domu znalazłem karteczkę przyczepioną do moich drzwi. Zapisane zapewne szybko i na kolanie słowa sprawiły, że omal nie padłem jak trup na podłogę, a jutro pojawiłyby się w gazetach nagłówki z moim zdjęciem i podpisem 'Gitarzysta SMEX odszedł na drugą stronę. Przyczyna? Żółta karteczka samoprzylepna w jego dłoni!". Zebrało mi się na śmiech i płacz jednocześnie
'Do wieczora kochanie. Dawno się nie widzieliśmy JongIn'
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~POV: BaekHyun~
Proszę proszę. Mój mały Kai dorósł i stał się gwiazdą. A ja tylko głupim obserwatorem. Czy właśnie tego pragnąłem?
W tym momencie to było najlepsze wyjście. Bo przecież jestem pieprzonym Byun BaekHyunem, który zaledwie 2 lata wcześniej zostawił swojego kochanego JongIna samego, tylko dlatego, że myślało się, że zrobiło się dzieciakowi krzywdę.
Teraz wiem, że ta ucieczka to była krzywda.
Ale jednak Kai podniósł się i stanął wyżej ode mnie. Proszę, proszę.
Do naszego spotkania zostały jakieś 2 godziny. Ze wszystkich swoich ciuchów miałem naszykowane białe wąskie jeansy, czarny podkoszulek z czerwonym sześciokątem porozcinanym  gdzieniegdzie + oczywiście najważniejsze- białe bokserki od Calvina Kleina. Kai je uwielbia. Po za tym, miałem takie same tamtego dnia, gdy się kochaliśmy.
Nie zastanawiając się dłużej, poszedłem wziąć prysznic.
Truskawkowy szampon spływał mi po twarzy drażniąc przy tym oczy. Zajęło mi może dłuższą chwilę zanim spłukałem płyn z włosów i twarzy.
W końcu sięgnąłem po żel. Rozprowadzając go po powierzchni torsu i brzucha myślałem o nagim JongInie. Podrażniłem swoje sutki łagodnie je przyciskając ale to wystarczyło.
Dłońmi zjechałem niżej i zacząłem się masturbować. Dzieciak doprowadzał mnie do szału.
Moje biodra po chwili same zaczęły się ruszać, a ja osiągnąłem szczyt. Jestem idiotą.
Trzęsąc się trochę po dopiero co przebytym orgazmie, umyłem się i pozwoliłem ciepłej wodzie rozchodzić się po namydlonych partiach ciała.
Byłem gotów.
Na moich biodrach znalazł się jeden ręcznik, a drugim wycierałem swoje mokre kosmyki włosów. Część wody spływała po mojej szyi i po klatce piersiowej. Omal nie jęknąłem. Byłem teraz zbyt pociągający dla samego siebie. Ciekaw jestem tylko, czy dla JongIna również?
Kiedy moje ciało było wreszcie suche, włosy uczesane i opadające miękko na czoło zacząłem się pomału ubierać.
Jeszcze tylko 1,5 godziny.
Wiedziałem, że na miejscu będzie tłum fanek krzyczących imiona chłopaków. Wiedziałem też, że Kai nie odpuści sobie seksu z jedną z nich.
Ale tym razem zaskoczę go. To ja będę jego dziwką, a on będzie mnie pieprzył.
Taksówką podjechałem pod klub, gdzie faktycznie było już sporo osób czekających na SMEX. Jednak nie tak dużo jak początkowo sądziłem.
Wpychałem się między piszczące dziewczyny ubrane bardzo wyzywająco. Nie jedna z nich miała napis na koszulce "Kai zerżnij mnie". Zaśmiałem się cicho. Tylko jedna dziewczyna miała T-Shirt z napisem "Tao bądź moją dziwką". Teraz już naprawdę straciłem kontrolę nad śmiechem.
Wreszcie wepchnąłem się na początek. Wyciągnąłem bilet i podając go kasjerowi wtargnąłem do środka klubu ustawiając się tuż pod sceną.
Ten wieczór należy do nas, Kai.
Oparłem ręce na barierce ściskając palce wokół jej chłodnej powierzchni. Jeszcze tylko 30 minut.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~POV: Tao~
Siedziałem obok Chena na kanapie, który bawił się moimi pałeczkami. W głowie miałem setki myśli. Dosłownie.
"Chenchen?" spytałem cicho, gdy zauważyłem brak obecności Kaia i Luhana. Pewnie poleźli po coś do picia. Odetchnąłem z ulgą, że nie będą tego słyszeć.
"Hę?" mruknął Koreańczyk i przysunął się bliżej. Jakby mu było zimno. A może było, tylko, że ja przez jego bliskość czułem napływające prądy gorąca?
"Musisz o czymś wiedzieć" szepnąłem i pochyliłem się nad jego uchem. "Przepraszam, że w takich okolicznościach ale... Ale nie umiem tak dłużej" poczułem nagły skurcz w okolicy żołądka. Uniosłem podbródek Chena swoją dłonią i pocałowałem go. Słyszałem tylko jak pałeczki upadają na ziemię. Już chciałem się oderwać ale reakcja starszego zaskoczyła mnie. Złapał moje biodra i przyciągnął do siebie tak, że siedziałem na jego kolanach okrakiem. Ten ruch zaskoczył mnie a Chen to wykorzystał. Wepchnął mi język między wargi pogłębiając tym pocałunek i zapraszając jednocześnie do wspólnej zabawy.
Jednak coś tak pięknego nie mogło trwać dłużej, bo JongIn i Luhan wrócili do nas z jakimiś kolorowymi drinkami.
Nie no, pięknie po prostu. Ci to mają wyczucie.
"Dokończymy później" szepnął mi do ucha JongDae a po moim ciele przeszedł dreszcz. Cholera, od kiedy to ja jestem bottomem?
"N-nie będziemy wam przeszkadzać" jęknął Lu i już chciał się wycofać ale Kai złapał go za ramię uprzednio odstawiając szklanki z alkoholem na stolik. Skinął głową na kanapę i po chwili wylądowali obok nas.
"Od kiedy?" spytał Kai sięgając po niebieski drink z fioletową słomką. Ja wziąłem ten czerwony, a JongDae podałem żółty. Han wybrał różowy.
"Co od kiedy?" odpowiedziałem mu pytaniem ciągnąc za słomkę. Słodkie.
"No... Ty i Chenchen" gitarzysta uśmiechnął się promiennie.
"Zanim weszliście i bestialsko przerwaliście. Właśnie chciałem mu rozpinać spodnie, idioci" odpowiedział za mnie JongDae. Omal się nie oplułem z JongInem. Od kiedy on jest kurna taki... drapieżny?
Nie zauważyliśmy kiedy właściciel klubu wszedł do naszego pokoju.
"5 minut panowie!"
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~POV: Kai~
Gdy tylko moje stopy poczuły powierzchnię sceny spiąłem się. Wzrok zawędrował w stronę widowni i już wiedziałem dlaczego moje mięśnie się napięły.
Pieprzony BakeHyun. Był tutaj i gdy mnie zobaczył oblizał usta.
Na moim ramieniu pojawiła się znienacka ręka basisty.
"Dasz radę JongIn-ah. Tylko tam nie patrz" szepnął i podszedł podłączyć bas.
Zrobiłem to samo tylko po mojej stronie sceny próbując nie patrzeć na Byuna.
Jednak mimo wrzasków fanek słyszałem jego wołanie.
"Kai! Pieprz mnie!" nie miał wstydu. Nawet po tym co mi zrobił.
Ugh. Westchnąłem.
W końcu zaczęliśmy występ. Palce zwinnie ślizgały się po powierzchni strun wydobywając pełne emocji brzmienia.
Miałem zamknięte oczy by skupić się trochę, kiedy nagle przez tłum fanek dobiegł ogłuszający pisk.
Odwróciłem się w stronę perkusisty i uśmiechnąłem się.
Chen siedział okrakiem na udzie Tao całując go namiętnie. No tak, to w tym im przeszkodziliśmy?
Kiwnąłem do Luhana i zacząłem solówkę. Padłem na kolana po środku sceny tuż przy jej krańcu.
Jak już wcześniej wspominałem, byłem tancerzem, więc poruszałem też biodrami.
Nagle usłyszałem głos JongDae obok ucha. Czyli już skończyli?
"Dzięki" tyle zrozumiałem z jego słów. Wróciłem więc do pozycji stojącej. Zagryzłem dolną wargę jak to miałem w zwyczaju robić na koncertach a wszystkie dziewczyny pisnęły.
Ale najgłośniejszy był BaekHyun.
I wtedy właśnie wpadłem na pomysł. Wykorzystam go tak, jak on wykorzystał mnie tamtej nocy.
Odczekałem tylko jak skończymy cały nasz koncert.
Gdy reszta schodziła ja nadal tkwiłem na scenie. Usiadłem na jej krańcu i posłałem BaekHyunowi to spojrzenie. Zrozumiał.
Moje usta uformowały się w słowa "czekam w 2". Bez dwóch zdań blondyn je zrozumiał.
To jak BakeHyun, gotowy?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~POV: BaekHyun~
"Czekam w 2". To mi wystarczyło. Moje nogi od razu popędziły w tamtą stronę gdzie niestety, zastałem ochroniarza.
"Spokojnie, panie Choi, on jest ze mną" powiedział nagle Kai i gestem ręki zaprosił mnie do środka.
Widziałem ze 2 butelki wódki, coca-coli i jeszcze z 7 tęczowych drinków.
Nie żebym coś przeciwko temu miał.
Wzrokiem szukałem JongIna, który nagle zniknął mi z pola widzenia. Nie musiałem jednak dłużej się zastanawiać bo znalazłem swoją zgubę. Na wpół rozebraną. Westchnąłem.
JongIn zamknął drzwi na klucz i szybkim ruchem swojego ciała rzucił się na mnie.
Jego ręce rozerwały materiał koszulki ukazując mój brzuch w pełnej krasie.
Okej, chłopak zrobił się silniejszy. Przygwoździł mnie do podłogi i sięgnął po pierwszego drinka. Oczywiście zawartość wylądowała w moich ustach.
Druga i trzecia szklanka również została opróżniona do mojego gardła.
On chce mnie schlać? Przestało mi się to podobać.
Jednak za bardzo byłem podniecony jego bliskością, żeby go odrzucić.
Oddałem mu się w całości.
Nagle poczułem coś ciepłego i zarazem mokrego na moim sutku.
Język JongIna bawił się nim, a ja aż się wygiąłem.
Za dużo przyjemności.
Otarłem się swoim kroczem o jego i przeszyła mnie dziwna radość.
Znowu go do tego doprowadziłem, Jak dobrze.
Własnymi dłońmi zsunąłem jego spodnie do połowy tyłka.
Był bez bielizny? Czy może raczej zsunąłem ją razem z jeansami?
Nagle zsunął się niżej jedną ręką trzymając moje dłonie nad moją głową.
Przejechał językiem wokół pępka aż po pasek w spodniach.
Świetnie.
Puścił ręce i zajął się sutkami. Zęby zahaczył o zamek i pociągnął go w dół.
Jeszcze lepiej. Pobudź mnie bardziej zwierzaku.
Jedną dłonią zaczepił o guzik. Od razu go rozpiął. Bez trudu zrzucił moje spodnie z ud tak, że wylądowały na drugim krańcu pokoju.
Delikatnie całował moją erekcję od czasu do czasu zwilżając usta.
Chyba umarłem. Przez dwa lata mojej nieobecności on się tak zmienił?
Wypchnąłem biodra do przodu gdy po raz kolejny jego język dotknął materiału bokserek.
Ten diabelski uśmiech uformowany na jego twarzy był... pociągający.
Nie zdążyłem nawet jęknąć a i moja bielizna skończyła tak, jak spodnie.
JongIn uśmiechnął się szerzej i od razu zrobił mi głębokie gardło. Jęknąłem.
J ę k n ą ł e m. Cholera, ja nigdy nie jęczę.
Ale było mi tak cholernie dobrze.
Czułem to rozchodzące się po całym ciele ciepło. To cudowne uczucie spełnienia.
Zacząłem coraz głośniej stękać bo czułem, że zaraz dojdę.
Kai nagle zwolnił tępa i tylko składał motyle pocałunki na moim penisie.
Zaraz oszaleję.
Musiałem coś zrobić. Złapałem więc jego głową i z powrotem nakierowałem jego mokre i pełne usta na swoje krocze. Pchałem ją szybko i coraz głębiej.
Sperma zalała gardło JongIna. Cudownie.
Jednak to był dopiero początek. Kai zerwał z siebie jeansy i bieliznę i... I jednym mocnym pchnięciem wszedł we mnie.
Krzyknąłem czując jak penis JongIna rozrywa mnie od środka.
Myślałem, że da mi chwilę, żebym się przyzwyczaił.
Och, jak bardzo się wtedy pomyliłem.
Zaczął się szybko ruszać, uderzając biodrami jak najmocniej potrafił wbijając się we mnie coraz głębiej.
Ból jednak szybko przerodził się w czystą ekstazę.
Z mojego gardła wychodziły coraz głośniejsze jęki.
"O-och!" wrzasnąłem. Po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz, kiedy Kai uderzył w moją prostatę.
Drugi raz to samo. I trzeci i kolejny. Coraz mocniej i szybciej. Jęczałem.
Nie mam wstydu.
"J-jongIn-ah! Z-zerżnij m-mnie jak s-swoją dziwkę!" krzyknąłem i to był ostatni raz, kiedy penis młodszego dotknął tego czułego miejsca.
Znowu poczułem jak sperma zbiera się w moim członku omal nie wylatując od razu na zewnątrz.
Kai też to wyczuł bo wysunął się ze mnie.
Spuścił mi się na twarz. A ja zaraz po nim widziałem gwiazdy po raz drugi tej nocy.
Gdy odetchnąłem z ulgą, zobaczyłem ten cholerny uśmieszek na jego twarzy.
Nie zauważyłem, że trzyma z tyłu dwa drinki. Poczułem tylko jak spływają po moim nagim, spoconym i rozgrzanym ciele.
No pięknie.
"Co robisz kochanie?" spytałem ze złością.
"Kochanie? Nie rozbawiaj mnie dziwko" warknął Kai i zabrał się za zbieranie swoich porozrzucanych ubrań.
"Hę?" okej. Przestał mi się podobać jego ton.
"Nie hę, tylko posłuchaj. Jesteś pojebańcem. Zostawiłeś mnie wtedy jak tanią kurwę. Tylko tym dla ciebie byłem?" nagle z jego oczu popłynęła łza.
"N-nie. Oczywiście, że nie" odwróciłem wzrok.
"To dlaczego?"
"Musiałem sobie poukładać kilka rzeczy. Przepraszam"
"Myślisz, że zwykłe przepraszam załatwi sprawę?!" usłyszałem głośny plask i po sekundzie czułem przeszywający ból na policzku. Odruchowo go dotknąłem i dostałem z drugiej strony.
Okej, zasłużyłem.
"Wiem, że nie" odważyłem się na niego spojrzeć. Płakał. Wcześniej tego nie robił. N i g d y.
"JongIn-ah..." szepnąłem ale on odszedł. Ubrał się i wyszedł. Tak po prostu.
Znowu zjebałem sprawę?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~POV: Kai~
Pieprzony BaekHyun.
Otarłem wierzchem dłoni łzy spływające po zarumienionych policzkach.
Wszedłem po cichu do naszego zespołowego pokoju skąd wyszliśmy na scenę.
Chen i Tao całowali się bez pamięci a Luhan... Luhan płakał.
Podszedłem do niego i spojrzałem na niego zaczerwienionymi oczami. Złapałem go za rękę i wyszedłem z nim tylnym wyjściem.
"Dlaczego tak bardzo pragnąłeś go zniszczyć?" spytał, gdy znaleźliśmy się na zewnątrz klubu.
"Sam nie wiem hyung..." odpowiedziałem spuszczając wzrok. Usiadłem na krawężniku, gdzie po kilku sekundach dołączył do mnie Chińczyk. Szybkim gestem swojej ręki złapał moją dłoń i przyłożył do swojego serca.
"To boli JongIn" szepnął i kolejne łzy uciekły z jego sarnich oczu. "Każde twoje pieprzenie się z kimś innym, każdy pocałunek z tymi dziewczynami i chłopakami... Boli o tutaj, Kai. Cholernie boli..."
"J-ja..."
"Kocham cię" przerwał mi Han przez co nastała długa cisza. Starszy puścił moją dłoń ale ja nie chciałem tego.
"Lulu..." szepnąłem i splątałem nasze palce razem. Wpatrywałem się w jego twarz. Jak mogłem nie zauważyć wcześniej tego spojrzenia?
"Kocham cię JongInie. Dlatego mnie to boli" szepnął do mojego ucha . Nawet nie zauważyłem kiedy przysunął się bliżej mnie. Wtuliłem się w jego klatkę piersiową. Wtedy dopiero zrozumiałem, dlaczego nie czułem tej radości w seksie. Dlaczego nie potrafiłem czerpać przyjemności w pocałunkach.
Bo kochałem Luhana. Nie wiele myśląc musnąłem wargami usta chłopaka.
"Ja ciebie też Lulu".