14 lutego 2014

Happy Valentine's Day, Yifan.

Tego dnia znów musiałem siedzieć w pracy. Cały dzień. Nic nie mogłem zrobić. A klienci namnażali się i namnażali, bo przecież dziś są Walentynki.
Nie cierpię tego święta, w którym wszyscy są tacy szczęśliwi i weseli, dają sobie słodycze, prezenty, wyrażają swoją miłość, jakby nie mogli robić tego cały czas. To mnie właśnie najbardziej denerwowało.
Miłość jest okropna. Okropna, obrzydliwa, straszna, bezsensowna, bezcelowa, nudna, ohydna. Nie mogę jej lubić.
Już słyszałem, jaki to ja nie jestem bez serca, lodowaty, zero uczuć itd., jednak co mnie obchodziło zdanie innych, pseudo szczęśliwych ludzi dookoła? Byłem tylko kolejną jednostką życiową, która nienawidziła Walentynek. Mało jest takich ludzi na świecie? No właśnie.
Nie lubię niczego w tym dniu roku. Jedyny taki moment, którego nie mogę znieść. Najchętniej zostawałbym wtedy w domu i nic nie robił, tylko leżał pod ciepłą kołdrą z kubkiem gorącej kawy, oglądając horrory na DVD. Ale niestety, mój szef nie pozwalał mi brać wolnego w ten dzień.
Nienawidzę Walentynek.
Podszedłem do Minseoka i poprosiłem o chwilę przerwy. Spojrzał na mnie błagalnie, bym nie robił tego właśnie teraz. Faktycznie, ruch był spory. Westchnąłem i przejąłem połowę klientów od Koreańczyka.
- Czy mogę prosić kawę latte ze wzorkiem serduszka?
Spojrzałem na klienta i kiwnąłem głową. Był to chłopak, mojego wzrostu, miał ciemne włosy i jeszcze ciemniejsze oczy, pełne brzoskwiniowe usta wywinięte w cudownym uśmiechu. Jego głos był niski, ciepły.
Wyciągnąłem filiżankę i zrobiłem mu to, o co poprosił. Musiałem bardzo się starać, bo zazwyczaj Minseok brał zamówienia z robieniem wzorów na kawie, jednak dziś z uwagi na szczególnie sporą grupę klientów, sam się tym zająłem. Wyszło. Zaniosłem ją do jego stolika, uśmiechając się delikatnie.
- Bardzo proszę.
Uśmiechnął się promiennie, patrząc na serce, po czym wziął filiżankę w dłonie i napił się. Widziałem jak jego jabłko Adama rusza się w górę i w dół, gdy połykał kolejne łyczki gorącego napoju, więc przełknąłem cicho ślinę, osuwając się z powrotem za ladę.
Kiedy wybiła godzina 15, ilość klientów trochę się zmniejszyła, mimo takiej pory. Wszyscy jednak woleli przenieść się do kina, pójść na spacer, lub w inne ustronne miejsce na swoją wymarzoną walentynkową randkę. Westchnąłem klepiąc Minseoka po plecach, bo wreszcie po 6 godzinach pracy mogliśmy odpocząć.
- Yifan, powiedz mi, jak to jest, że nie cierpisz Walentynek? – Spytał Minseok.
- Cóż, po prostu ta cała sztuczność mnie denerwuje – odparłem, podpierając podbródek o dłoń.
- Wiesz, ja tam lubię to święto.
- Bo masz Luhana – przewróciłem oczami.
- Ignoruje mnie od wczoraj! – Ton głosu Koreańczyka wskazywał, że naprawdę był z tego powodu załamany.
- Dzisiaj są Walentynki, Minnie, pewnie chce ci zrobić niespodziankę.
Spojrzał na mnie ale kiwnął głową. Musiał mi przyznać rację. Nie pamiętał pewnie, że dokładnie rok temu była ta sama sytuacja.
- Yifan, czy ten chłopak nie jest tu już od 4 godzin?
Odwróciłem wzrok od przyjaciela, wlepiając swoje oczy w tego samego bruneta, którego obsłużyłem znacznie wcześniej. Co on tu jeszcze robi?
Wstałem ze swojego taboreciku i podszedłem do niego.
- Przepraszam?
Chyba mu przeszkodziłem.
- Nie, spokojnie, naprawdę. Czekam na kogoś.
Kiwnąłem głową. Zastanawiało mnie tylko, dlaczego tak długo.
Cały dzień zleciał, nie zauważyłem nawet, kiedy wybiła 19 i trzeba było się zbierać. Nie narzekałem na nadgodziny, miałem dzięki temu więcej premii, a w dodatku dziś te cholerne Walentynki, więc jeszcze więcej dodatkowych pieniędzy wpłynie na moje małe konto. Wreszcie będę mógł sobie wyjechać do Chin na kilkanaście dni.
Już miałem iść zamykać, gdy moją uwagę przykuł ten sam chłopak, który siedział w kawiarni od ładnych 8 godzin.
- Chyba cię wystawiła.
Powiedziałem do niego, zaczynając wycierać stoliki. Zostałem już o tej porze całkiem sam.
- Chyba tak.
Westchnął cicho ale uśmiechnął się. Wstał z krzesła, otrzepał uda i uśmiechnął się ponownie do mnie.
- Wybacz, ale zaraz zamykamy.
- Wiem, Yifan. Nie musisz mi przypominać.
Zatkało mnie. Nie miałem plakietki z imieniem, a jak rozmawiałem z Minseokiem, to byliśmy na zapleczu, więc nie miał jak usłyszeć mojego imienia.
- Skąd znasz moje imię? – Spytałem go. Ten tylko zaśmiał się cicho.
- Cóż, jakby to wyjaśnić. Mogę poczekać aż zamkniesz kawiarenkę, zgasisz światło i zostawisz tylko to jedno, które świeci nade mną? I dobrze by było, gdybyś zasłonił rolety w oknach. Na noc i tak nikt tu nie zagląda.
Byłem jeszcze bardziej zbity z tropu. Skąd on wie to wszystko?
- N-No dobra.
Odstawiłem miotłę i szmatkę na zaplecze, zasłoniłem wszystkie żaluzje i rolety oraz zostawiłem tylko jedno światło, to, o które prosił ten chłopak.
- Usiądź wygodnie i mnie posłuchaj, zgoda?
Cóż, właściwie nie miałem wyboru. Usiadłem na jego krześle, patrząc na niego. Stanął tak, bym dobrze go widział, po czym rozpoczął mówić.
Z każdą chwilą coraz bardziej piekły mnie policzki, dłonie mocno zaciskały się na oparciach krzeseł, kolana drgały. Kim on jest, że potrafi to ze mną zrobić?
Widziałem, jak porusza bezgłośnie ustami. Właściwie to mówił, ale ja nie umiałem się na tym skupić. Jedyne co miałem teraz w głowie, to go pocałować.
Od myśli do czynu prosta droga, więc już po chwili wpijałem się w jego usta, wsuwając swoje dłonie na jego talię.
Może to było dziwne posunięcie z mojej strony, bo w końcu obaj jesteśmy mężczyznami, ale co mnie to wszystko obchodziło? Robiłem to, co uważałem za słuszne.
Kolejne minuty trwały wieczność. Przyjemną, najlepszą wieczność. Nie spodziewałem się po sobie czegoś takiego. Czegoś, co będzie tak fascynujące, cudowne. Zapragnąłem więcej, jednak brunet odsunął się ode mnie.
- Wszystkiego najlepszego z okazji Walentynek, Yifan.
Miałem ochotę zapytać go, kim jest, co też zrobiłem po chwili.
- Ja… Mogę chociaż wiedzieć kim jesteś?
- Możesz. Dziwi mnie, dlaczego wcześniej o to nie zapytałeś.
Zaśmiał się, a jego głos był dźwięczny.
- Park Chanyeol, jestem od ciebie dwa lata młodszy – uprzedził moje pytanie o wiek.
- Dlaczego mi to powiedziałeś dopiero teraz? To z tym uczuciem? – Spytałem. Byłem naprawdę ciekaw.
- Wiesz, jak to jest, gdy wszystko co planujesz ma być idealne? No właśnie. Dzisiejszy dzień wyznaczałem od co najmniej roku. Chciałem byś polubił Walentynki. A także byś polubił mnie.
Uśmiechnąłem się.
- Polubiłem cię, Chanyeol. Mam nadzieję, że jeszcze nie jest za późno, bym mógł zaprosić cię na randkę?
- Na randki nigdy nie jest za późno, Yifan. Jeszcze raz wszystkiego najlepszego z okazji Walentynek.
Cóż, zabrałem go na randkę. Pierwszą, drugą, pięćdziesiątą trzecią.
I wiecie? Chyba polubiłem Walentynki.



______________________________________________________________________
dla mojej malutkiej Sakiś, która chciała KrisYeol już dawno temu, ale dopiero dzisiaj zostało ono zrealizowane :c <3

2 komentarze:

  1. Awww *-* Już w sumie po Walentynkach, ale cóż i tak umiliło mi to wieczór . Słodkie <3 Pięknie piszesz ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. MASZ TEN KOMENTASZ XDDDDD
    To było takie agzkchabxkbalz słodkie <3<3 rozplywam się <33 Pisz pisz nuna pisz pisz :D
    WEEENYY! :p

    OdpowiedzUsuń

Pozostaw po sobie ślad, który nie zginie, mimo mnóstwa kątów i korytarzy bezkresnego świata fanficów.