SeHun krążył po kuchni w różowym fartuchu, co chwilę
sprawdzając kartki z przepisami by niczego nie zepsuć. Jednak SeHun nadal bał
się katastrofy kulinarnej więc nalewał sobie co jakiś czas lampkę wina. W ten
sposób upił się trochę, co w jego przypadku niestety skutkowało agresją w
stosunku do martwych przedmiotów, a w późniejszym czasie w stosunku do żywych
istot. Pech chciał, że tym razem wypadło na LuHana. Kiedy wrócił wreszcie do
domu po męczącym dniu spędzonym głównie na graniu w piłkę nożną z MinSeokiem,
przez moment nie wiedział co z sobą zrobić. Na stole walały brudne rzeczy, po
podłodze rozlane było wino i zapewne jakiś sos z kolacji, a na krześle niedbale
wisiał różowy fartuch SeHuna. Sam właściciel owego ubrania siedział na podłodze
koło lodówki z na wpół rozpiętą koszulą i z głową ułożoną na taborecie. Spał.
LuHan ostrożnie podszedł do młodszego chłopaka i podjął się próby jego pobudki.
Bezskutecznie. Spróbował jeszcze jeden raz, poczym postanowił obudzić go w
trochę inny sposób. Kucnął przy nim i pocałował jego delikatny policzek. Oczy
młodszego od razu się otworzyły i patrzały na Lu. Chłopak wiedział już, że jego
ukochany pił.
- SeHun-ah, co tu się stało? – Zapytał LuHan patrząc
łagodnie na młodszego.
- Odwal się – warknął SeHun i wstał podpierając się
rękoma o blat szafki.
- SeHun-ah, co się stało? Powiedz mi, proszę.
- Nie twój zasrany interes!
- A-ale…
- Żadne ale, kurwa! Jesteś idiotą! Zostawiłeś mnie na
cały dzień! – Krzyknął SeHun, a LuHan spuścił głową i patrzył w podłogę.
- Przecież sam mi kazałeś iść, Hunnie… - Starszy chłopak próbował się bronić, jednak
młodszy stracił już kontrolę całkowicie. Zamachnął się i uderzył dłonią w
policzek LuHana. – Hunnie, c-co się z tobą stało? - Spytał chłopak, a pierwsze
łzy spłynęły po rozgrzanym od uderzenia policzku.
- Wyjdź! I nie wracaj! – Nastała cisza, przerwana tylko
głośniejszym szlochem Lu i jego krokami w stronę drzwi. Młodszy dopiero wtedy
zrozumiał sens słów, jednak nie poszedł za nim i nie próbował przepraszać. Chciał
wyładować złość uderzając w ścianę. Ale zamiast ukojenia, pokazały się łzy.-
Przepraszam, Lu… - Powiedział sam do siebie, po czym uklęknął na podłodze i
pozwolił słonym kroplom rozchlapywać się na kafelkach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pozostaw po sobie ślad, który nie zginie, mimo mnóstwa kątów i korytarzy bezkresnego świata fanficów.