26 maja 2013

don't be too late

Każdy z nas wie, czym jest ból popełnienia złego wyboru. Każdy z nas przynajmniej raz go raz poczuł. W jednej chwili myślisz, że tak będzie lepiej, że to dobry wybór. Nie chcesz aby ktokolwiek przez ciebie cierpiał, prawda? Kyungsoo też tak myślał. Każdego dnia coraz bardziej oddalał się od JongIna i nie zważając na starania młodszego chłopaka opuścił ich wpólne życie. Próbował powstrzymać łzy gdy zamykał drzwi mieszkania zostawiając za nimi rozstrzęsionego JongIna. Schodząc ze schodów słyszał jego krzyki spowodowane zapewne własną bezsilnością w zaistniałej sytuacji. Kyungsoo zacisnął powieki, wciągając wielki haust powietrza do swoich płuc. Ręce mu się trzęsły, w głowie miał nadmiar myśli a zaciśnięte w wąską kreskę usta nie pozwalały na wypuszczenie zgromadzonego  dwutlenku węgla. Dopiero gdy do jego uszu dobiegł dźwięk zamykanych drzwi do klatki, w której niegdyś mieszkali razem, pozwolił sobie na zaczerpnięcie kolejnego oddechu. Oczy miał ciągle wilgotne ale nie zwracał na to uwagi. Nie obracając się za siebie ani razu poszedł na dworzec skąd już autobus zabrał go daleko od Seulu.
Włożył słuchawki w zmarznięte mimo ogrzewania uszy, włączył playlistę wsłuchując się w słowa kolejnych piosenek.
Podczas podróży co chwilę ktoś próbował się z nim połączyć. W końcu wkurzony odebrał jeden telefon  opierniczając dzwoniącego na wstępie.
"Nie poznaję cię Do Kyungsoo" szepnął rozmówca.
"Nie twój zasrany interes hyung" wycedził przez zęby Kyungsoo wiedząc że tak naprawdę drugi ka rację. Zerwał z JongInem. Odsunął się od przyjaciół. Zaczął być agresywny. Co się z nim stało? Nie wiedział.
Nie powiedział żadnemu z EXO prawdziwego powodu jego odejścia. Każdemu wmawiał, że to problemy ze zdrowiem jego matki przez co musiał wracać do rodzinnego domu. Tylko problem leżał w tym, że JongIn wiedział...
Gorzkie łzy spływały po chłodnym policzku przyklejonym do ciepłej szyby nagrzanej pod wpływem promieni słonecznych. Na niebie nie było ani jednej chmury, wiatr dawał o sobie znać tylko w postaci delikatnego podmuchu w te upalne popołudnie. Pełno ludzi spacerowało teraz na zewnątrz ciesząc się z ładnej pogody. Nawet żadko kiedy wychodzący z dormu SuHo dał się namówić reszcie EXO na spacer. Tylko nie on jeden.
Brunet otarł wierzchem dłoni ostatnią łzę. Nie chciał by ktokolwiek zobaczył jego bezsilność. Przecież już tyle razy mu wmawiano te same słowa, które znał już tak dobrze na pamięć 'Jesteś Kai. Seksowny, uwodzicielski dominujący, silny'...
"pieprzyć to" szepnął do siebie i odszedł od okna. Padł jak długi na łóżko i wtulając głowę w miękką poduszkę zamknął oczy. Tym razem nawet nie próbował powstrzymać łez. Chciał znowu poczuć się jak tamten mały JongIn siedzący w jego własnej głowie.
"Kocham cię starszy JongInie" usłyszał kiedyś jego delikatny głos i mimowolnie uniósł kąciki ust w uśmiechu. Słowa malca były zawsze szczere. Dlatego znów zapragnął stać się tym kochanym dzieciakiem.
Nie obchodziło go prawie nic. Ciągle tylko ćwiczył i ćwiczył od czasu do czasu przerywając aby odpocząć i upić kilka łyków wody.
Nie zauważył, że jego waga ostatnio znacznie zmalała. Przez zatracanie się w kolejnych układach tanecznych zaczął jadać coraz mniej.
Nikt tak naprawdę nie wiedział co się z nim stało. Junmyeon też nie umiał do niego dotrzeć. Nikt nie potrafił.
Z dnia na dzień było coraz gorzej. Znikał uśmiechnięty dziecinny JongIn, nawet seksowny dojrzały Kai ulatniał się gdzieś zostawiając tylko puste ciało chłopaka w totalnej rozsypce.
Nadal leżał na tej niebieskiej pościeli wycierając zaschłe ślady łez o miękki materiał poduszki. Znowu był bezsilny.
Nagle wstał z łóżka i w ślimaczym tempie udał się do łazienki. Nie, nie po to żeby ulżyć pęcherzowi. Ani też nie po to aby opłukać zmęczoną twarz. Nie, on poszedł tam tylko dlatego, by spojrzeć w swoje odbicie lustrzane. Na ten martwy prototyp człowieka.
Nagle zakręciło mu się w głowie więc żeby nie upaść przytrzymał się porcelanowej umywalki. Odczekał dłuższą chwilę po czym pochylając się nad białą muszlą klozetową zwymiotował. Przemył twarz, wypłukał gardło i umył swoje dłonie nim wyszedł z powrotem na korytarz.
Tam jednak poczuł się jeszcze słabiej i nie mając się już czego chwycić zemdlał.
Znalazł go dopiero Chanyeol z Beakhyunem, gdy wróci trochę szybciej niż reszta zespołu. Niższy z nich przestraszył się nie na żarty i już po chwili wzywał karetkę do ich dormu. Park w tym czasie próbował dodzwonić się albo do Kyungsoo albo do Junmyeona. Żaden z nich nie odbierał. Postanowił więc połączyć się z Sehunem. Jednak i on nie odebrał. Wkurzony już do granic możliwości wybrał tym razem numer Krisa (który na swoje własne szczęście odebrał ten cholerny telefon). Oczywiście niepohamowany Chan opierniczył z góry całą grupę ze słowami 'do kurwy nędzy na chuj wam te telefony skoro i tak ich nie odbieracie!' zanim wyjaśnił mu w końcu rzeczywisty powód tej rozmowy.
Baekhyun coraz bardziej zniecierpliwiony spóźniającą się karetką i nieprzytomnym JongInem poprosił Chana by ten pomógł mu zanieść przyjaciela do salonu i tam czekać na dalszy rozwój wydarzeń. Wyższy zgodził się bez wahania i już nieśli nieprzytomnego chłopaka w stronę głównego pokoju.
Po około pięciu minutach, które zdawały się trwać wieczność do dormu wróciła reszta EXO a zaraz za nimi sanitariusze. Po obejrzeniu JongIna stwierdzili, że trzeba go zabrać do szpitala bo chłopak jest bardzo osłabiony.
Żaden z członków EXO nie wiedział co było tego powodem. Tylko Kyungsoo wiedział. Wiedział że to jego wina.
Załamany najbardziej z całej pozostałej w dormie 11 stwierdził, że to był jego największy błąd. W tym momencie zapragnął odkręcić wszystko i zacząć od początku. Ale przecież może być już za późno, prawda? Dyo mimo tej myśli postanowił, że jutro z samego rana odwiedzi JongIna i spróbuje z nim porozmawiać.
W nocy nie umiał spać. Ciągle zerkał na puste łóżko przyjaciela. Mimo iż nie byli już ze sobą postanowili że dalej będą mieszkać razem nie wzbudzając podejrzeń.
Nagle zabrakło mu wszystkiego. Tych delikatnych całusów w szyję, tych namiętnych pocałunków, trzymania się za ręce. Brakowało mu tej nieśmiałości JongIna na każdym etapie ich związku.
Uderzył głową w poduszkę poddając się zebranym w jego oczach łzom pozwalając im spłynąć po policzkach. Gdy zmęczony płaczem niespokojnie, ale jednak zasnął w końcu około 4 nad ranem.
Obudził się niecałe 3 godziny później. Szybko się umył, przebrał i nawet nie jedząc śniadania wyszedł z dormu zostawiając na blacie stołu niebieską kartkę dla zespołu by się nie martwili o niego.
Szedł wolno cały czas myśląc o JongInie leżącym w szpitalnym łóżku. Czy będzie mu wstanie wybaczyć ten największy błąd? Czy wrócą do siebie po tym wszystkim? Nie wiedział. Ale miał nadzieję.
Około 30 minut zajęło mu dostanie się na miejsce. Niepewnym ruchem ręki otworzył główne drzwi i podszedł do recepcji.
"Przepraszam w której sali leży Kim JongIn? Przywieziono go tu wczoraj..." spytał siedzącą za ladą kobietę o łagodnym wyrazie twarzy. Ta spojrzała na chłopaka zdziwiona ale gdy uświadomiła sobje kim jest stojący przed nią Kyungsoo zaczęła przeszukiwać stertę papierów. Nie musiała szukać dłużej bo karta Kaia była 3 od góry. Melodyjnym głosem podała Kyungsoo nr sali i wróciła do poprzedniej roboty słysząc nieśmiałe 'dziękuję' z ust chłopaka.
Dyo czuł, że nogi coraz bardziej mu drżą. Jego poczucie winy wzięło górę nad jego myślami. Kiedy przeszedł cały korytarz stanął pod drzwiami oznaczonymi numerem 115 i gdy tylko dotknął klamki znieruchomiał. Czy nadal tego chce? Tak, odpowiedział sobie w myślach i już zdecydowanie pewniejszym ruchem otworzył drzwi.
JongIn wpatrywał się cicho w sufit. Na sali nie było nikogo z kim mógłby porozmawiać. Gdy usłyszał dźwięk naciskania klamki odwrócił się w tamtą stronę i mimowolnie uśmiechnął.
"Hyung" szepnął zachrypniętym głosem. W oczach starszego chłopaka pojawiły się łzy. Kai wyciągnął do niego rękę i łagodnie przejechał po policzku drugiego.
"P-przepraszam" powiedział Kyungsoo i padł na kolana obok szpitalnego łóżka. Nie umiał zapanować nad drżącym ciałem, nad płaczem... Gula w gardle nie pozwalała na wydobycie się jakiegokolwiek słowa, łokcie opierały się na materacu, a dłonie właśnke zakrywały zapłakaną twarz.
"JongIn-ah... J-ja n-naprawdę nie chciałem do tego doprowadzić... Ch-chciałem dobrze dla nas obojga..." szeptał Kyungsoo. W oczach młodszego też pojawiły się łzy.
"J-JongInie... Cz-czy jesteś w stanie mi wybaczyć i zacząć od nowa?" spytał a w całym pomieszczeniu zapanowała cisza. Namacalna, gęsta niczym mgła nie pozwalała na jej przerwanie.
Wpatrywali się w siebie nadal nic nie mówiąc. JongIn poruszył tylko ręką dotykając chłodnej dłoni Kyungsoo i ściskając ją delikatnie. Kyungsoo zdziwił się na ten jakże zwyczajny dotyk i otworzył lekko usta.
"Hmm?" mruknął Kai i przybliżył swoją twarz do twarzy drugiego.
Dyo dopiero teraz zauważył ciemne ślady pod oczami Kkamjonga.
"Kyungsoo-ah... Musiałbym być teraz wielkim dupkiem żeby nie umieć wybaczyć ukochanej osobie, prawda? Oczywiście, że ci wybaczam..." powiedział do D.O. i nachyliwszy się nad nim musnął usta starszego. Ten czując jego wargi przymknął oczy i pozwolił ostatniej kropli łzy spłynąć po zarumienionym teraz policzku.
"JongIn, ja nie wiem jak mam ci dziękować za tą szansę. Postaram się nie popełnić już więcej tego błędu. Obiecuję" rzekł cicho Dyo i tym razem to on pocałował Kaia.
Nie zauważyli, że w drzwiach stali pozostali członkowie EXO przypatrujący się im zdumieni. Naprawdę nie podejrzewali, że ich fanservis był prawdziwy.
Nagle SuHo odchrząknął a Kai i D.O. odrywając się od pieszczoty obrócili się nie kryjąc zdumienia. Ich policzki przybrały odcień dojrzałych pomidorów na co 10 przyjaciół zareagowało śmiechem.
Mogłoby się wydawać, że wszystko skończy się dobrze. No właśnie, mogłoby. Pieprzone życie chciało się zabawić.
Od tamtego wydarzenia minęło 5 miesięcy. EXO szykowało się już na comeback. Dużo ćwiczyli, śpiewali, uczyli...
Któregoś dnia dostali wolne. Kai postanowił więc, że zabierze Kyungsoo gdzieś za miasto. Przyszykował wszystko i zadowolony z siebie załadował to do bagażnika. Chwilę później dzwonił do Dyo.
"Kyungsoo-ah, co powiesz na mały wyjazd dzisiaj?" spytał, gdy wreszcie ten drugi odebrał.
"Jasne, czemu nie?" powiedział a oczy JongIna zabłysły.
"Będę czekać w naszym vanie o 4 pod budynkiem SM. Nie spóźnij się" powiedział Kai i gdy usłyszał ciche 'tak' po drugiej stronie mruknął 'do zobaczenia' i rozłączył się.
Pełen entuzjazmu chodził po swoim pokoju przebierając się co chwila. Gdy za którymś kolejnym zestawem ubrań spojrzał na zegarek i przestraszył się bo zostało 25 minut do 4. Wybrał szybko ciemne jeansy i jasną koszulkę, przeczesał włosy pozwalając im opaść na czoło oraz ubierając już swoje ulubione trampki zabrał kluczyki i popędził do garażu. Po chwili jechał już po seulskich ulicach próbując jechać szybko  i jednocześnie ostrożnie. Gdy dojeżdżał do budynku SM zagapił się przez co stracił kontrolę nad kierownicą i wjechał w lampę taranując przy tym jednego z przechodniów. JongIn uderzył głową o kierownicę powodując tym samym rozcięcie nad brwiami. Z maski dymiło, przód był cały wgniecony. a krew z czoła kierującego chłopaka zaczęła kapać na deskę rozdzielczą. Czuł pulsujący ból w ciele ale nie obchodziło go to. Wyszedł z samochodu łapiąc się za głowę i sycząc przy tym podszedł do ciała potrąconego przechodnia. Zamarł.
Nie musiał widzieć twarzy ofiary by nie dowiedzieć się kim ona jest.
"Aaaaaaaaaa!" krzyknął a zebrany w około tłum spojrzał na niego. Z oczu Kaia popłynęły łzy. Ktoś nagle zrobił mu zdjęcie ale nie odwrócił się w tamtą stronę. Ważniejsze teraz było co innego. Drżącymi rękoma wyciągnął z kieszeni telefon i wybrał numer pogotowia. Chaotycznie przedstawił całą sytuację ciągle płacząc. Gdy rozłączył się klęknął i bezsilnie opadł obok ciała mężczyzny. "Kyungsoo-ah" wyszeptał między łkaniem. "Przepraszam" JongIn zamknął oczy i uprzednio łapiąc zimną dłoń Kyungsoo pozwolił sobie na utratę przytomności.
Obiecali sobie, że nie odejdą od siebie już nigdy więcej. Dlaczego więc nie mieli umrzeć razem?

1 komentarz:

Pozostaw po sobie ślad, który nie zginie, mimo mnóstwa kątów i korytarzy bezkresnego świata fanficów.